Kiedy Diana Goodman dostała się do finału konkursu Miss Georgia w 1975 roku, podobnie jak inne uczestniczki, musiała odpowiedzieć na kilka pytań zadawanych przez jury. Jedno z nich brzmiało: "Gdybyś mogła teraz wybrać jedną znaną osobę, z którą mogłabyś się zaraz spotkać, to kto by to był?". Pytanie było zaskakujące, a nie było czasu na zastanowienie się, kogo wskazać by usatysfakcjonować (trafić w gusta) jury. Pierwszą osobą, która przyszła wówczas Dianie na myśl, był Elvis Presley, tak też odpowiedziała.
Sama się później zastanawiała, dlaczego to właśnie on przyszedł jej do głowy. Lubiła go słuchać, była na jego trzech filmach, a w domu miała kilka płyt. Jednak wtedy nie była jeszcze jakąś jego zagorzałą fanką.
Wygrała konkurs i została Miss Georgia 1975.
Diana Goodman - Miss Georgia 1975. Zdjęcia z konkursu piękności. Na drugim zdjęciu dziewczyny, które zakwalifikowały się do finału konkursu Miss USA, w tym Diana Goodman - dostała się do finału, ale nie zdobyła żadnego tytułu
Każda miss, przez rok pozostaje do dyspozycji komitetu konkursu i wykonuje różne obowiązki, które jej zaplanują. Są to różne imprezy, głównie charytatywne, kampanie reklamowe, odwiedziny w różnych placówkach i tym podobne. Tuż po wyborach wysłano ją do Memphis. Pierwszego dnia była zajęta*, ale drugi miała tylko dla siebie. Postanowiła udać się do domu towarowego, który był blisko Graceland na zakupy. Zamówiła taksówkę. Kiedy zbliżali się do Graceland, taksówkarz poinformował ją, iż właśnie dojeżdżają do domu Elvisa i zapytał, czy może chciałaby się zatrzymać przy bramie. W pierwszej chwili powiedziała nie, ale szybko skonstatowała, że przecież nigdzie się nie śpieszy, a skoro nazwisko Elvisa wypowiedziała przed jury, to chociaż zobaczy jak mieszka i być może będzie miała szczęście zobaczyć go osobiście, na żywo, jeśli tylko wyjdzie do fanów.
* Pracowała jako modelka przy balsamie do opalania "Coppertone".
Taksówkarz poinstruował ją jak dojść do domu towarowego i odjechał. Stała przed bramą z innymi fanami i rozglądała się. W pewnym momencie ktoś ze stróżówki (był to Vester Presley), odwołał ją na bok. Zdziwiona podeszła. Powiedział jej, że ma stanąć na środku bramy, a on za chwilę tam podejdzie, szybkim ruchem uchyli na moment jedno skrzydło, a ona ma się wtedy sprawnie wśliznąć na teren. I tak się stało, weszła na teren i zaczęła się zastanawiać dlaczego, kiedy Vester w tym samym momencie, jakby słysząc jej myśli, powiedział by poczekała przy nim, aż nie przyjdzie po nią ktoś z posiadłości.
Elvis był wtedy w swoim pokoju i zauważył stojącą przy bramie Dianę na monitorze. Zadzwonił do wuja Vestera, który pilnował wejścia do posiadłości i polecił mu wpuścić ją na teren. Powiedział też, że za chwilę wyśle po nią chłopaków.
Myślę, że to nie pod bramą Graceland zobaczył ją pierwszy raz, lecz podczas telewizyjnej transmisji z wyborów Miss Georgia. I kiedy zaledwie kilka dni po wyborach stanęła pod bramą jego posiadłości, a on zobaczył ją na monitorze, szybko zdecydował o zaproszeniu do Graceland i bliższym jej poznaniu.
Po chwili spod posiadłości ruszył w ich stronę wózek golfowy z dwoma mężczyznami. Elvisa w nim nie było. Dave Habler i Red West.
Najpierw poszli na krótki spacer po posiadłości, a potem weszli do domu i zatrzymali się przy klatce schodowej. Wtedy, wskazując piętro, powiedzieli jej, że tam nie pójdą, bo to prywatna przestrzeń z sypialniami, a poza tym Elvis właśnie odpoczywa i prawdopodobnie się zdrzemnął. Po pokazaniu parteru, zaprosili ją do jungle room, w którym Lisa Marie właśnie jeździła na swoim trójkołowym rowerku. Tam spędziła resztę czasu w Graceland.
Przez pokój stale przewijali się jacyś ludzie - ochroniarze, pracownicy i różni goście. Elvis nie przychodził. Diana, podobnie jak każdy z nas w tej sytuacji, nie bardzo rozumiała o co chodzi. Została zaproszona do domu, a gospodarz się nie pojawia.
Siedziała tam bardzo długo, zrobiło się późne popołudnie. W pewnym momencie David Habler, który jako jedyny jej nie odstępował (inni się zmieniali), zapytał czy ma ją odwieźć do hotelu. Zgodziła się, gdyż na zakupy było już i tak zbyt późno. Wsiedli do niebieskiego lincolna Elvisa i Dave odwiózł ją do hotelu. W drodze powiedział, że Elvis pyta czy chciałaby towarzyszyć mu w nocnym seansie filmowym. Diana zgodziła się, a Dave poinformował ją, że w takim razie przyjadą po nią o godzinie 23:00. W innym miejscu podano, że ta propozycja została jej zlożona jeszcze w Graceland:
"Byłam w domu, jego mała dziewczynka jeździła po okolicy na swoim małym trójkołowym rowerku i wszędzie byli ludzie – jego ochroniarze, kucharze – w domu było tłoczno.
To było surrealistyczne, ponieważ długo czekałam w domu, zanim go zobaczyłam. On tam był. Wiedział, że mnie tam przywieźli. W końcu jeden z ochroniarzy powiedział: „Elvis chce, żebyś poszła z nim dziś wieczorem do kina, ale nie będzie mógł się z tobą spotkać teraz. Więc zabiorę cię z powrotem do hotelu”".
Diana nie była pewna, czy spotkanie dojdzie do skutku. Jednak o 23:00 była gotowa:
"Zaczęłam myśleć, że mnie zwodzi, ale wtedy podjechał samochód, w którym był jeden z ochroniarzy".
Przyjechali po nią punktualnie o umówionej godzinie. Lecz nie pojechali od razu do kina, tylko do Graceland. Nie wysiadali. Charlie poinformował ją, że będą czekali na Elvisa w samochodach i potem wszyscy razem pojadą do kina, które Elvis wynajął na całą noc. Na podjeździe stało już kilka aut pełnych ludzi.
Siedzieli tak dłuższą chwilę, gdy nagle drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Elvis ubrany w błękitny garnitur z granatowymi wykończeniami i błękitną koszulę. Miał też okulary przeciwsłoneczne i pełno biżuterii. Diana zamarła z wrażenia. W wywiadzie powiedziała, że był niewiarygodnie piękny i wyglądał jak męska lalka Barbie. Siedziała sparaliżowana, kiedy Elvis wyraźnie zmierzał w jej stronę. Przywitał się z nią wsuwając rękę przez otwarte okno i podziękował, że przyjęła jego zaproszenie. Nie wsiadł jednak do samochodu, w którym była, tylko poszedł do innego. Cały czas utrzymywał dystans.
"Podjął mnie, zawiózł z powrotem do domu [Graceland] i poprosił, żebym zaczekała w samochodzie. Siedzimy więc na podjeździe i otwierają się podwójne drzwi. To było takie dramatyczne. Elvis stał przed drzwiami wejściowymi. Wychodzi, macha do mnie i wsiada do innego samochodu. Pomyślałam: „To najdziwniejsza konfiguracja!”.
Jechał swoim samochodem, a jego ochroniarz wiózł mnie. Jechaliśmy ulicą obok siebie, patrząc na siebie. Wynajął cały teatr. Kiedy dotarliśmy do kina, posadzili mnie za nim, jakby pod kątem, a on odwracał się i rozmawiał ze mną podczas filmu. To było takie szalone. Tego wieczoru obejrzeliśmy trzy filmy: „Powrót Różowej Pantery”, „2001: Odyseja kosmiczna” i tytułu trzeciego nie pamiętam. Całą noc spędziliśmy w teatrze".
Później, już na innym spotkaniu Elvis wytłumaczył jej, że musiał zobaczyć, kim ona jest. Nie wiedział, czy jest niestabilna, czy niebezpieczna, po prostu zachowywał środki ostrożności.
W drodze do kina poinformowano ją jak nie ma się zachowywać przy Elvisie, jeśli chce tę znajomość kontynuować. Nie ma się na niego rzucać, tulić i całować, jak to robią inne fanki. Nie ma się do niego zbliżać, robić zdjęć, ani odzywać pierwsza, zanim Elvis do niej nie zagada. Bracia Stanley wytłumaczyli jej, że to środki bezpieczeństwa, ponieważ nie znają jej i nie wiedzą czy czasem nie jest szalona, jak niektóre osoby, jakie wcześniej pojawiały się w otoczeniu Elvisa.
W pierwszym rzędzie zasiadł Elvis z Lindą Thomson u jednego boku, a pozostałe miejsca po jego i Lindy stronie, zapełniły inne kobiety. Dianę usadzono w rzędzie za Elvisem, lekko po ukosie, tak by obracając się mógł ją widzieć i zamienić z nią kilka słów, co też później kilka razy uczynił. Raz zwracając się do niej, położył na chwilę rękę na jej kolanie.
Mówił coś o każdym z filmów, które oglądali. Kilka razy skomplementował też jej sukienkę i włosy. Między filmami wstawał i odwracał się w jej stronę. Wtedy Diana też wstawała i rozmawiali.
"Rozmawiał ze mną o byciu w Memphis i pochodzeniu z Georgii i zauważył, że podobała mu się sukienka, którą miałam na sobie i moje włosy. Kilka razy komplementował mnie w sposób, który nie był niewygodny. Zauważał mnie, zwracał na mnie uwagę".
Kiedy oglądali jakiś horror była w nim scena jak dziecko zostaje potrącone przez samochód. Diana mimowolnie się wzdrygnęła. Wtedy Elvis odwrócił się do niej, poklepał ją uspokajająco po kolanie i powiedział: »To tylko film, to tylko film«.
Po maratonie filmowym, który zakończył się o ósmej rano, wszyscy wyszli na zewnątrz. Podszedł do niej, uścisnął jej rękę i powiedział: "Miło było cię poznać. Cieszę się, że przyszłaś i mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś", a Diana odpowiedziała: "Tak, dziękuję". Po tym pożegnaniu Elvis wziął jeden z samochodów, wsiadł do niego i odjechał, zostawiając ją pod opieką Dave Hablera.
Spotkanie dobiegło końca i było jej smutno. Acz była pod jego wrażeniem: "Nie próbował się ze mną spoufalać, ani nawet nie pocałował mnie na dobranoc. Był doskonałym dżentelmenem".
Diana była bardzo podekscytowana poznaniem Elvisa i jego przyjaciół. Lecz ciągle czuła się niepewnie. Z jego strony nie padły żadne deklaracje, co do ich dalszej znajomości i jej ewentualnego charakteru. Elvis o nic nie pytał w tej materii, nic też nie zaproponował.
W drodze do hotelu, Dave zapytał Dianę, czy nie ma ochoty na poranną kawę. Zgodziła się. Wiedząc, że jej pobyt w Memphis dobiega końca i wkrótce wróci do miejsca zamieszkania, Dave w imieniu Elvisa poprosił ją o dokładny adres i numer telefonu do jej domu rodzinnego w Forest Park w Georgii, gdzie mieszkała, ponieważ chciałby do niej zadzwonić lub zabrać ją na spotkanie. Diana zapytała go czemu sam tego nie zrobił kiedy z nią rozmawiał. Dave odpowiedział: "Po prostu musi cię trochę lepiej poznać i wiedzieć, o co ci chodzi. Dlatego poprosił mnie, żebym cię zapytał".
"Następnego dnia poleciałam do domu i całą drogę myślałam o Elvisie, o tym jak go poznałam, czy jeszcze go zobaczę, czy naprawdę zadzwoni. Nie mogłam prawie myśleć o niczym innym, taka byłam podekscytowana".
Po powrocie Diana czekała niecierpliwie na telefon od Elvisa. Powiedziała też rodzinie, że poznała go osobiście, spędziła z nim, jego ludźmi i gośćmi, całą noc w kinie i że wkrótce on tu zadzwoni. W co rodzina jej nie uwierzyła. Kiedy minęły dwa tygodnie, a telefon wciąż milczał, Diana była załamana. Zastanawiała się po co chciał jej numer telefonu, skoro nie dzwoni. Martwiła się, że nawet Dave nie* zadzwonił. Doszła do wniosku, że pewnie to koniec i czas skupić się na swoim życiu, a wszystko to, co wydarzyło się z Elvisem, potraktować jak piękny sen.
* Faceci z Memphis Mafii w imieniu Elvisa podtrzymywali różne znajomości. Do ich obowiązków między innymi należało dzwonienie do danej osoby w imieniu Elvisa, jeśli ten sam się nie kontaktował przez dłuższy czas, celem podtrzymania tej znajomości.
Szukając ukojenia rozmawiała o tym ze swoją przyjaciółką z Kalifornii, a ta namówiła ją na przyjazd do Los Angeles. Diana marzyła żeby pracować w telewizji i zostać aktorką. A gdzie, jak nie w Los Angeles można najłatwiej załapać się do jakiejś pracy w przemyśle filmowym? To ostatecznie ją przekonało. Pojechała tam z zamiarem pozostania przez trzy miesiące i w tym czasie rozglądania się za pracą na planie filmowym. Gdyby nic nie znalazła, planowała wrócić do domu.
Była prawie pewna, że Elvis już się do niej nie odezwie, skoro nie uczynił tego wciągu dwóch tygodni od ich spotkania. Niemniej wyjeżdżając do Kalifornii jeszcze przypomniała rodzinie, że Elvis ma do niej zadzwonić i gdyby się odezwał to natychmiast mają dać jej znać, a najlepiej od razu podać mu numer telefonu do jej przyjaciółki, u której aktualnie się zatrzymała.
Kiedy trzeciego dnia pobytu w Los Angeles zadzwoniła do domu, jej mama pożaliła się, że co chwilę dzwoni jakiś dowcipniś i przedstawia się jako Elvis Presley. Ciągle nie wierzyła córce i myślała, że te telefony zostały ukartowane. Diana jak tylko się o tym dowiedziała zadzwoniła do Graceland. Podała gdzie jest, pod jakim numerem i że prawdopodobnie będzie tu około trzech miesięcy. Obiecano jej, że Elvis zostanie o tym poinformowany.
Ledwo wróciła na leżak przy basenie, zadzwonił telefon. Miała nadzieję, że to z Graceland, ale nie mogła odebrać, gdyż wcześniej poinformowano ją, że w tym domu telefony odbiera tylko gosposia.
Faktycznie, telefon był do niej. To był Joe Esposito, a kiedy podeszła do telefonu przywitał się z nią po czym przekazał słuchawkę (lub połączenie) Elvisowi. Elvis powiedział, że zaprasza ją na koncert* i zaraz zabukuje dla niej samolot. Zapytał czy da radę być gotowa za dwie godziny, bo wtedy podjedzie szofer i zabierze ją na lotnisko. Przytaknęła, ale pod presją pośpiechu nie omieszkała mu przypomnieć, że czekała dwa tygodnie na jego telefon i była pewna, że już nie zadzwoni. Na co Elvis odpowiedział: »Nigdy nie mówię rzeczy, których nie zamierza dotrzymać«, dając jej tym do zrozumienia, że powinna być przygotowana (w sensie czekać na jego telefon, a nie wątpić).
* Prawdopodobnie chodziło o dwa koncerty 13 lipca 1975 roku, w Convention Center, w Niagara Falls (NY), gdyż miała lecieć do Nowego Jorku. Natomiast na te 19 lipca 1975 roku, w Nassau Veterans Coliseum, w Uniondale (NY) przyleciała już Elvisem.
Później dodał: »Nie martw się pakowaniem, dam ci wszystko czego potrzebujesz. Wiem, że to na ostatnią chwilę, więc nie chcę byś się stresowała czymkolwiek«. Diana była w totalnym szoku, nie mogła tego pojąć. Zastanawiała się jak obcy facet, którego raptem widziała jeden raz, nagle zadba o jej ubiór, bieliznę i inne niezbędne rzeczy? Nie znała jeszcze operatywności i zapobiegawczości Elvisa.
Zanim jeszcze ochłonęła, telefon zadzwonił powtórnie. Pokojówka ponownie przywołała ją do aparatu. To Elvis dzwonił po raz drugi. Okazało się, że nie ma żadnego lotu z Los Angeles do Nowego Yorku, którym zdążyłaby dolecieć na jego koncert. Powiedział, że w takim razie wysyła po nią swojego małego Learjeta i zapytał czy jest w stanie być gotowa za godzinę. Przytaknęła.
Kiedy zadzwonił trzeci raz była w swoim pokoju i w pośpiechu pakowała różne drobiazgi, bez których nie mogła się obyć. Nie słyszała wołania gosposi, więc ta wściekła przyszła do jej pokoju i rzuciła aparat na łóżko, informując że to znów do niej. Tym razem Elvis powiedział: »Mój szofer będzie pod domem za pół godziny, inaczej nie ma szans byś zdążyła na mój koncert. Learjet już leci do LA po ciebie«. Diana wskoczyła tylko pod prysznic żeby zmyć z siebie olejek do opalania, zakręciła włosy na wałki, szybko się ubrała i właśnie wtedy usłyszała dzwonek do drzwi. Gosposia przyszła po nią i zaprowadziła pod drzwi. Limuzyna już czekała, a w drzwiach stał:
"Wysoki, dystyngowany, angielski szofer, z twardym brytyjskim akcentem w głosie i powiedział, że jest tutaj by odebrać Dianę. Na co odpowiedziałam; »To ja jestem Diana«, a on popatrzył na mnie zszokowany, bo miałam lokówki na głowie, dziwaczną bluzkę, jeansy i bagaż. Skomentował tylko, że będę miała dużo czasu w samolocie by się przygotować. Zabrał mój bagaż, wsadził do auta i ruszyliśmy długą, elegancką limuzyną ulicami Beverly Hills".
To było dla Diany bardzo surrealistyczne, jak to sama określiła. Ona w bardzo domowych ciuchach, w lokówkach, bez makijażu jedzie na lotnisko ekskluzywną limuzyną, prowadzoną przez dystyngowanego szofera, ulicami modnego Beverly Hills. Kiedy dojechali, Learjet już czekał z dwoma pilotami.
Kierowca boczną bramką wjechał bezpośrednio na płytę lotniska, tak jak zawsze z Elvisem, który na lotniskach miał specjalne przywileje. Diana weszła na pokład samolotu. W imieniu Elvisa przywitał ją kapitan i poprosił o zajęcie dowolnego miejsca i zapięcie pasów. Wkrótce byli już w powietrzu.
Ponieważ wyczarterowanie samolotu, międzylądowanie, tankowanie, oczekiwanie na start i kolejne lądowanie trwa, a także z uwagi na trzy strefy czasowe do pokonania, wkrótce stało się jasne, że mimo przybranego tempa, Diana nie zdąży na koncert Elvisa. Po jakimś czasie, przyszedł do niej kapitan i poinformował o zmianie lotu. Mieli wylądować na lotnisku, gdzie czekał drugi samolot Elvisa, do którego Diana miała się przesiąść na płycie lotniska. Podczas całego lotu pilot był w stałym kontakcie z Elvisem i jego ludźmi. Dlatego przekazał jej informację, że Elvis właśnie skończył występ i wszyscy jadą już samochodami na lotnisko.
Kiedy wylądowali, przesiedli się do drugiego samolotu Elvisa (Lisa Marie) i czekali. Po upływie pół godziny, Diana usłyszała jakieś zamieszanie. Wyjrzała przez okno.
"Później usłyszałam jakieś zamieszanie na zewnątrz, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam limuzyny i wszelkiego rodzaju samochody, eskortę oraz wszystko, co podjeżdża pod samolot. Ludzie zaczęli wysiadać z samochodów i iść w stronę samolotu, wbiegając po schodach, a ja wypatrywałam Elvisa. W końcu widzę tę plamę, jakby pelerynę, tę plamę materiału, która biegnie do garderoby z przodu samolotu, gdzie jest duża zasłona. A kiedy ta plama wbiega, pilot powiedział, że wszyscy zapinają pasy i startujemy, a ja nadal siedzę tam sama. To znaczy wszędzie są ludzie i pytają mnie, czy czegoś nie potrzebuję, witają się. Członkowie zespołu, ochroniarze, obsługa samolotu. Nie jest jak zwykły samolot, w środku jest całkowicie przerobiony, jak dla mnie, to mieszkanie z meblami. Siedzę tam z niepokojem i czekam co będzie dalej. Byłam zdezorientowana, czy tym razem będzie randka z Elvisem, czy tak jak w kinie, czas spędzony z nim i jego otoczeniem, czy tylko pójdę na koncert i będę siedzieć gdzieś z tyłu jak w kinie. Kiedy kończyło się kołowanie i zbliżyliśmy się do pasa startowego, zasłona otworzyła się i wyszedł z niej Elvis".
Podszedł do niej i usiadł obok. Przeprosił za to, że nie zdążyła na jego koncert i kurtuazyjnie wyraził nadzieję, iż było jej wygodnie. Powiedziała, że wszystko w porządku, ale ciągle nie mogła rozgryźć Elvisa, w sensie co dalej między nimi. Rozmawiali przez cały lot, aż samolot wylądował. Limuzyny już czekały. Wszyscy przesiedli się do nich, załadowali bagaże (w tym jej) i pojechali do hotelu Hilton, gdzie zazwyczaj Elvis się zatrzymywał, jeśli był taki (Hilton).
"Kiedy podjechaliśmy do Hiltona, poszliśmy na tyły żeby Elvis nie był bombardowany przez ludzi, a potem weszliśmy na górę, na piętro, gdzie czekali już jego znajomi. Elvis powiedział: »Teraz zaprowadzę cię do twojego pokoju«. A gdy do niego doszliśmy: »Pozwól, że otworzę drzwi«.
Przygotowali dla niego specjalne pokoje, które różniły się od innych w hotelu. Ta piękna, żółta, kobieca sypialnia i łazienka, to nie był ten sam apartament. Powiedział, że to jest mój pokój i nigdy nie zapomnę jego dalszych słów, niezależnie od tego, co ludzie myślą: »Chcę żebyś miała swoją prywatność. Cokolwiek się wydarzy między nami, będzie to twoja decyzja, a nie moja. Nie sprowadziłem cię tu po to, żebyś się martwiła«. Do tego momentu nie myślałam o tych wszystkich aspektach, nie myślałam o tym, co się dzieje, czy spędzę tu noc, co się stanie, myślałam tylko o tym, żeby dotrzeć do miejsca, w którym on był, a nie o szczegółach. Więc od razu mnie uspokoił tymi słowami i wziął na siebie ewentualną presję. Grunt został przygotowany pod to, jak to wszystko będzie wyglądało".
Następnie pokazali jej rozkład pomieszczeń w części należącej do Elvisa - salon, kuchnię i jadalnię połączoną z jego sypialnią, w której była też sofa i rozkładana kanapa. W sekcji Elvisa znajdował się też jej pokój. Ta część od reszty piętra była oddzielona drzwiami. Wszyscy stale się kręcili, wchodząc i wychodząc. Kiedy Elvis już nie życzył sobie żadnych kontaktów, po prostu zamykał drzwi i już nikt nie miał wstępu do jego prywatnej części. Pozostali mieli swoje pokoje na tym samym piętrze, ale już poza strefą prywatną Elvisa. Oprócz tego na piętrze był jeden apartament z przeznaczeniem do spotkań z gośćmi.
Elvis zabrał bagaże swoje i Diany do strefy prywatnej. Potem zwrócił się do Diany: »Pewnie chcesz się odświeżyć, rozpakować i przebrać. Spotkamy się za 30 minut w moim apartamencie i zjemy kolację«, więc Diana wróciła do swojego pokoju.
Na jej łóżku piętrzyły się stosy pudeł z kokardami - prezenty od Elvisa. To w nich znajdowało się też całe wyposażenie kobiecej szafy (ubiór), jakie Elvis zakupił dla Diany. Elvis powiedział jej, że to nie znaczy iż chce jej sugerować jak ma się ubierać. Lecz ponieważ wiedział, że z powodu przybranego tempa nie zdąży się spakować, to kupił jej wiele różnych rzeczy, żeby miała z czego wybierać. W swoich zakupach uwzględnił też rzeczy na różne okazje - odzież dzienną (bardziej swobodną i mniej oficjalną, jak jeansy, proste bluzeczki w stylu chłopskim, jak go określano i noszone do niego, modne wówczas, wysokie buty), wieczorową, wizytową, bieliznę nocną, a także tak zwaną bieliznę dzienną*, taką jak szlafroki, peniuary i to, co się pod nią zakłada. Potem dodał: »Nie znasz mojego życia, nie wiesz, jak żyjemy w drodze lub w domu. Dlatego chciałem byś miała wszystko z możliwością wyboru«.
* Bielizna dzienna dla kobiet, to peniuar, czyli delikatny, zwiewny szlafroczek, zwykle zdobny i ze skróconym rękawem (krótkim, do łokcia lub 3/4). Pod niego nie zakładało się zwykłej bielizny, jak pod ubiór dzienny, tylko specjalną. Były to albo koszule, które stanowiły skrzyżowanie sukienki, halki i koszuli nocnej, albo biustonosz i majtki, wykonane z tych samych materiałów co peniuar, ale stylem nawiązujące bardziej do odzieży zewnętrznej. Na przykład majtki przypominające połączenie minispódniczki z szortami, wykończone koronką. Z kolei w męskim kanonie bielizny dziennej najważniejszy był zwiewny, elegancki szlafroczek, zrobiony z cienkiego, delikatnego materiału z połyskiem (jedwab, atłas), czasem z haftem. Pod spód mężczyźni zakładali albo równie delikatną, lekką piżamę, albo koszulę i spodnie, krojem przypominające te tradycyjne, lecz wykonane z materiału stosowanego do delikatnych piżam lub zwiewnych koszul.
Diana mówi, że w ciągu dnia lubił chodzić w swoich dresach, w których mógł witać się z ludźmi i chciał, żeby i ona miała taki sam rodzaj ubrania, więc w tych pudełkach były nie tylko przepiękne suknie i szlafroki, ale także inne rzeczy. Stwierdziła, że Elvis miał świetny gust, połączony z wyczuciem taktu i smaku. Na przykład szlafroki i peniuary były bardzo kobiece i zwiewne, acz skromne, ale nie w sensie prostoty uszycia, tylko nieprowokujące, nieprześwitujące, nie wywołujące u kobiety zażenowania, skrępowania. Jeden z nich, który wybrała na kolację z Elvisem, tak opisuje:
"Mój Boże to było tak ładne, długie jak suknia. Miało szatę z małą wstążką z przodu, puchate rękawy i koronkę. Taka miękka, lejąca się szata z delikatnego i przyjemnego dla ciała materiału. Kiedy w niej chodziłam, czułam się jak na konkursie, bo to po prostu płynęło z tobą, a mimo to czułam się bardzo swobodnie i skromnie. Nie było w niej nic z tych rzeczy [wulgarnego, prowokującego] i byłam pod wielkim wrażeniem. Fakt, że chciał mnie w tym zobaczyć, był bardzo stosowny, nie było w tym nic babcinego, ale nie było to też coś, co założyłaby jakaś lafirynda".
Z kolei Elvis miał na sobie męski szlafrok, w stylu dziennym, a pod spodem granatowy komplet z lekkiego materiału - spodnie i koszulę, zapinane na guziki. Jak mówiła Diana, było to coś pośredniego między kompletem jeansowym z cienkiego materiału (koszulą i spodniami) a męską piżamą.
Wszystkie rzeczy, które od niego dostała leżały na niej jak ulał, jakby były na nią szyte. Diana nie mogła się nadziwić, jak po jednym spotkaniu tak trafnie potrafił ocenić jej rozmiar:
"Nie wiem, skąd on znał mój rozmiar, jak to w ogóle możliwe. Musiał mieć dobre oko, tak doskonale wszystko dobrał, nawet biżuterię. Nie wiem skąd to wszystko wiedział, ale to jest niesamowite".
Kiedy weszła do jego jadalnio-sypialni, czekał już nią siedząc na kanapie. Wstał i odsunął jej krzesło przy stole, a gdy siadała, przysunął.
"Był dżentelmenem, wielkim dżentelmenem, niezależnie od stylu swojego życia i tego, co mówią ludzie. Ja go pamiętam tylko z takiej strony".
Stół nakryty naczyniami stołowymi i sztućcami był też udekorowany wieloma świeżymi kwiatami i świeczkami. Diana w pierwszej chwili nie zauważyła wózka ze srebrnymi kopułami i myślała, że wkrótce coś zamówią z hotelowej restauracji. Dopiero, gdy Elvis podszedł do niego, pytając co zje i kolejno podnosił pokrywki, mówiąc przy tym jakie dania są pod nimi. Diana była w takim stanie psychicznym, że nie miała na nic ochoty. Jednak wiedziała, że musi coś zjeść, żeby nie popełnić afrontu i nie sprawić mu przykrości. Elvis zamówił po jednej porcji z wszystkich dań jakie były w karcie, ponieważ nie wiedział na co będzie miała ochotę, jak wyjaśnił w trakcie prezentacji dań. Były też desery i owoce, a do picia: herbata, woda i mleko.
Nie chciała wybierać pierwsza, żeby nie wziąć czegoś, na co akurat on miał ochotę. Dlatego poprosiła go żeby sam wybrał. Przyniósł hamburgera z siekanym mięsem, stek z pieczoną cebulą, frytki i chleb. Dalej Diana już nie mówi o jedzeniu, tylko przechodzi do tego, co wydarzyło się po kolacji.
Po kolacji Elvis podszedł do niej, odsunął jej krzesło, a gdy wstała poprowadził w stronę kanapy. Usiedli obok siebie i zaczęli rozmawiać. Między innymi o następnym dniu, w którym Elvis miał koncertować. Zapytał też ją, czy teraz, gdy już wszystko przejrzała, nie potrzebuje jeszcze jakichś rzeczy. Diana odpowiedziała, że nie, nic jej nie potrzeba. Wtedy Elvis wstał z kanapy mówiąc: "Mam dla ciebie prezent" i podszedł do szafki. Diana widziała wcześniej, jeszcze zanim usiedli do kolacji, jak wyciąga coś małego z kieszeni i kładzie na stoliku. To samo pudełeczko widziała w jego odstającej kieszeni jeszcze w samolocie, kiedy siedział obok niej. Czarne, z aksamitu.
Teraz podał je jej. Otworzyła. Był tam piękny pierścionek wysadzany diamentami. Elvis wyjaśnił, że sam go zaprojektował, a Lowell Hayes, go wykonał, a on czekał ze spotkaniem do tego dnia, aż będzie gotowy. Chciał żeby dostała go na pierwszej randce face to face. Wiele biżuterii Elvisa, to jego własne projekty.
Diana nieopatrznie popełniła faux pas. Po prostu w tej ekscytacji i zdenerwowaniu nie wiedziała co powiedzieć oprócz "dziękuję" i dodała "to prawdziwe diamenty", co zabrzmiało jak pytanie. Elvis poczuł się bardzo urażony i zapytał z niedowierzaniem: »Czy ty myślisz, że dałabym ci fałszywy pierścionek?! To prawdziwe diamenty«. Diana zaczęła się tłumaczyć, że nie zna się na diamentach i jego też nie zna, a zaraz potem dodała: "Wszystko, co wiem to to, że nigdy nie widziałam z bliska czegoś tak pięknego i nigdy nie miałam czegoś takiego, zwłaszcza w podarunku od mężczyzny, więc nie wiem, co myśleć, poza tym, że jest takie ładne". Wtedy Elvis wyjął pierścionek z pudełka i włożył go na jej palec. Diana zdjęła go tylko na czas ślubu, nosi go do dziś.
Oczywiście pierścionek idealnie pasował rozmiarem. Zastanawiała się potem, czy nie ustalił go w samolocie, gdy kilka razy trzymał ją za rękę i dotykał jej pierścionków. Nie, bo wtedy miał już go w swojej kieszeni.
Co było dalej? To wie tylko ona i Elvis, my tylko możemy się domyślać. Aczkolwiek wiemy, że zostali kochankami. W swojej książce podkreślała, że "Presley był niezapomnianym kochankiem". Pisała też:
"Nigdy nie czułam się bezpieczniej niż właśnie tam, gdy Elvis trzymał mnie w ramionach, a ja drżałam jak panna młoda podczas miesiąca miodowego.
Całował mnie, jakby chciał mnie pożreć i kochał się ze mną, jakby nigdy nie mógł się nasycić".
Po tej nocy miała okazję zobaczyć Elvisa na żywo, podczas występu na scenie. Usadzono ją przy stoliku Elvisa dla VIP-ów. Ludzie podchodzili do niej i pytali czy jest nową dziewczyną Elvisa. Niektórzy prosili ją o autograf.
"Światła, muzyka, a ja mam dreszcze i myślę sobie: »Wreszcie zobaczę go na żywo«. A potem wychodzi na scenę i zaczyna swoją piosenkę. Idzie w stronę publiczności, patrzy na mnie i śpiewa. Jest po prostu elektryczny, od początku do końca, nie mogę w to uwierzyć, że jest aż taki niesamowity. Wiedziałam, że jest świetnym piosenkarzem i widziałam filmy, ale inni nie zwracali uwagi tak, jak ja tej nocy".
Jeszcze przed końcem koncertu zabrali ją za kulisy, tak jak obiecali, żeby mogła zobaczyć Elvisa od strony, z której scenę obserwowali chłopacy - ochrona. Pewnie chodziło też o to, aby po koncercie sprawnie pobiec do auta i szybko odjechać. Za kulisami rozmawiała z Rickiem Stanleyem, z którym później przyjaźniła się do jego śmierci. Czasem umawiali się też, żeby wspólnie pomodlić się za Elvisa.
Diana pozostała z Elvisem jeszcze kilka dni, prawdopodobnie do końca trasy lipcowej. Potem ją odesłał do domu, mówiąc że przylatuje jego ojciec i jego menadżer, gdyż mają kilka spraw biznesowych do omówienia, więc nie będzie miał dla niej czasu. Powiedział jej, że pozostaną w kontakcie, a wkrótce będzie chciał by przyjechała na dłużej do jego domu w Palm Springs, w Kalifornii, żeby mogli się lepiej poznać, tak poza pracą, bo w trasie jest szalone życie i jest fajnie. Mówił też o wspólnym wyjeździe na Hawaje. No mi to wygląda tak, że po prostu nie chciał aby poznała jego ojca i Parkera. Dlaczego, nie wiem. Być może chodziło o to, że wciąż był niby z Lindą i nie chciał by na razie poznali osobiście Dianę, dopóki sam nie nabierze pewności, co do dalszego charakteru ich związku. Wyraźnie szukał jakiejś kobiety do w miarę stałego związku, ale na tym etapie znajomości nie był pewien, czy będzie nią Diana.
Diana mówiła, iż czuła, że Elvis jest gotowy na związek, wręcz szuka stałej partnerki (związek z Lindą już dawno się wypalił, choć ciągle mieszkała z nim w Graceland):
"Myślę, że bardzo chciał mieć kobietę u swego boku i że lubił towarzystwo kobiet z wielu powodów. Po prostu wszyscy w jego życiu, z wyjątkiem kilku przyjaciółek, zajmowali się interesami, a on lubił towarzystwo. Nie chodziło tylko o aspekt fizyczny, lecz o rozmowę. Lubił bardzo dużo rozmawiać. Już po kilku tygodniach naszej znajomości, czułam się jakby to były lata, jakbyśmy od zawsze byli przyjaciółmi. Nasze serca były połączone i poczułam, że on mnie potrzebuje, że potrzebuje kogoś, kto by się nim opiekował w inny sposób. Osoby, która czasem powie: »wiesz, może to nie jest najlepszy pomysł«, »lepiej nie rób tego dziś wieczorem«, »możemy zrobimy coś, co pomoże ci zasnąć szybciej tej nocy«".
Elvis po prostu potrzebował towarzyszki życia, która nie tylko będzie jego kochanką, lecz przede wszystkim przyjaciółką i rozmówczynią. Jej spostrzeżenie potwierdzają też opisy czasu, jaki ze sobą spędzali (o czym pod koniec, bo nie chce burzyć chronologii).
Diana nie wróciła do domu, tylko z powrotem do przyjaciółki w Kalifornii. Kiedy dowiedziała się, że 8 września 1975 roku ruszyła produkcja filmu "Gator", z Burtem Reynoldsem w roli głównej (był to też jego debiut reżyserski), pojechała do Savannah w Georgii, gdzie go kręcono. I to stało się początkiem końca jej związku z Elvisem, o czym później.
"Babcia przeczytała w gazecie, że Burt Reynolds kręci film "Gator" w pobliżu naszego domu, więc wybrałam się odwiedzić plan zdjęciowy. Znalazłam kogoś odpowiedzialnego i przedstawiłam się jako Diana Goodman "Miss Georgia". Burt kilka razy spojrzał w moją stronę i mrugnął. Kiedy mieli przerwę w kręceniu filmu, zaprowadzono mnie do niego. Pytał o wybory z Miss Georgii, skąd pochodzę i co robię w Savannah.
Zapytał mnie, jakie są moje przyszłe aspiracje, a ja odpowiedziałam mu, że chcę zostać aktorką. Uśmiechnął się i powiedział: »Hej, a czy chciałabyś zagrać w moim filmie?«. Odpowiedziałam: »Pewnie, byłoby fajnie! A co ja będę robić?«. On odpowiedział: »Nie wiem, znajdę ci coś! Ja tu jestem szefem!«.
Zostałam tam kilka dni w domu cioci i wujka i pracowałem jako statysta w filmie. Burt pozwalał mi chodzić z nim na kolacje do domu, w którym mieszkał podczas kręcenia filmu, na przyjęcia dla obsady, spotkania itp. Zawsze wszystkim mnie przedstawiał i chwalił się moim tytułem Miss Georgii. Oczywiście podkochiwałam się w Burcie, tym małym kawałkiem serca, którego nie miał Elvis (bo wciąż czekałam, aż Elvis zadzwoni do mnie, żebym pojechała do jego domu w Los Angeles, jak mi powiedział podczas naszej ostatniej rozmowy telefonicznej).
Kiedy szykowałam się do powrotu do Forest Park, Burt zapytał mnie, czy chcę jeszcze wrócić i popracować, a ja powiedziałam, że tak. Jednak najpierw musiałam się upewnić, czy Elvis nie zadzwoni. Odczekałam kilka dni w domu, a Elvis nie zadzwonił. Zadzwoniłam do Graceland i rozmawiałem z Charliem Hodge'em, a on powiedział: "Nie zniechęcaj się. Elvis był po prostu bardzo zajęty".
Chociaż Burt wyrażał swoje słodkie uczucia do mnie, nigdy nie dał mi do zrozumienia, że mogłabym zostać jego dziewczyną na dłużej. Po prostu dobrze się razem bawiliśmy i lubiliśmy spędzać czas. Burt wspierał moje aspiracje zawodowe i pomagał mi w miarę swoich możliwości, podczas gdy Elvis je odrzucał. Gdy podzieliłam się z Elvisem moimi celami zawodowymi, szybko odradził mi wejście do show-biznesu. Powiedział, że jestem zbyt miła i że ludzie z tego świata przeżują mnie i wyplują. "Wiem. Sam tam byłem" - dodał.
Powiedział też, że jeśli będę zajęta karierą, trudno będzie nam być razem ze względu na jego harmonogram".
Hm, po tej wypowiedzi Diany Goodman, odbieram ją jako osobę, która związałaby się z każdym lepiej usytuowanym facetem z koneksjami w filmie lub telewizji. Miała wielkie parcie na szkło. Niezależnie od tego, co rzeczywiście stanęło na drodze rozwoju relacji Diany i Elvisa, to myślę, że Elvis wyczuwał szóstym zmysłem, iż to raczej nie jest partnerka na stałe dla niego i celowo poluzował ich związek, żeby móc ją dłużej poobserwować i upewnić się na ile jest mu oddana. Kiedy rozmawiali o byciu razem, Elvis powiedział jej wprost, że nie chce aby pracowała (zwłaszcza na planie filmowym), ani spotykała się z innymi mężczyznami. Diana złamała oba te warunki.
Elvis nie czuł się najlepiej. Jego sierpniowy sezon w Hilton Hotel w Las Vegas, trwał zaledwie dwa i pół dnia (pięć koncertów). Sezon przerwano, a Elvis trafił do szpitala. Niemniej pozostawał z Dianą w kontakcie telefonicznym i co jakiś czas wysyłał jej pudła z prezentami, między innymi z pluszakami i innymi rzeczami, które fani rzucali mu na scenę podczas koncertów. Gdy sam nie mógł lub nie chciał do niej dzwonić, robił to ktoś z jego ludzi.
I teraz nie mam pewności, ale chyba jeszcze kilka razy na krótko się spotkali. W każdym razie do jej planowanego długiego pobytu w domu Elvisa w Palm Springs, raczej już nie doszło. W tym filmie Diana o tym nie mówi wprost, lecz pośrednio, niemniej tak czytałam w innych źródłach. Zaczęła wątek, ale prowadzący jej przerwał. Może dlatego, że minęła już godzina wywiadu i wyraźnie zmierzał do końca. Nie dał jej się wypowiadać do końca, jak wcześniej, tylko rzucał kolejne wątki. Szkoda, za dużo na początku rozwodził się na jej temat (ponad pół godziny) i zabrakło swobody wypowiedzi, gdy doszli do Elvisa.
"Spotkaliśmy się, choć nasze spotkania nie były zbyt częste, ale w ciągu roku byliśmy połączeni, pozostawaliśmy w kontakcie ze sobą nawzajem lub z jego ludźmi. Na przykład kontakt z Charlie Hodge nigdy nie został zerwany, dlatego miałam wrażenie, że sprawy nie są zakończone, dopóki nie zobaczyłam, że jest w związku z kimś innym, z Ginger Alden, która była jego ostatnią dziewczyną. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że to wszystko, że to już koniec".
Dlaczego Elvis odpuścił sobie Dianę, choć ciągle podtrzymywał ich znajomość? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy wrócić do Burta Reynoldsa i filmu "Gator". Produkcja filmu trwała od 8 września 1975 roku (pierwsze zdjęcia) do jego końcowego montażu i wydania 8 maja 1976 roku. Właśnie w tym okresie (podejrzewam koniec 1975 lub początek 1976 roku), jeden z fotografów kręcących się na planie pstryknął zdjęcie Dianie wtulonej w objęcia Burta Reynoldsa, które później trafiło do kilku magazynów filmowych i na okładkę jednego z nich. Widać, że to pozowane zdjęcie, a nie para złapana na gorącym romansie. Niemniej konsekwencje były bardzo smutne dla Diany i nieprzyjemne dla Elvisa.
Diana Goodman i Burt Reynolds - zdjęcie, które doprowadziło do zamrożenia relacji między Dianą Goodman i Elvisem Presleyem. Poniżej zdjęcie Burta Reynoldsa z dedykacją dla Diany
Kiedy Memphis Mafia na nie trafiła, od razu poinformowała Elvisa. Podejrzewam, że z odpowiednimi komentarzami i uśmieszkami. Elvis się wściekł. Poczuł się ośmieszony i zdradzony. Wtedy powiedział do chłopaków: »Dobra, nie chodzimy już na randki, czuję się zawiedziony i dotknięty«.
Mniej więcej od tego momentu Elvis już nie dzwonił do niej osobiście. Chociaż niekoniecznie, bo jest tam taki fragment, w którym Diana Goodman zwraca się do prowadzącego: "bo wiesz jaki on jest, mówi zadzwonię do ciebie i zrobimy to dobrze", tak jakby podczas rozmowy chciała się mu wytłumaczyć, a Elvis jej przerywa i odkłada tę kwestię na kolejną rozmowę. Ona jednak już do tego wątku nie wraca, bo próbuje się wytłumaczyć ze swojej zażyłości z Burtem Reynoldsem, a potem prowadzący zmienia temat.
Lecz ja chyba wiem o co chodziło Elvisowi. Nie chciał z nią o tym rozmawiać dopóki nie przeprowadzi własnego śledztwa i nie ustali na czym rzeczywiście stoi, kiedy będzie konfrontował pozyskaną wiedzę z jej wersją. Nie było to zbyt trudne, ani czasochłonne, gdyż ciągle miał masę kontaktów w środowisku filmowym, wystarczyło wykonać kilka telefonów. I z pewnością szybko się dowiedział, że Burt bardzo polubił Dianę i często zapraszał ją na różne party, a także o tym, że na planie stale mu towarzyszyła i ciągle chodzili uśmiechnięci i pochłonięci rozmową, jak para papużek nierozłączek. Ponoć później Elvis się wyraził: »Nie zamierzam konkurować z innym mężczyzną na oczach opinii publicznej«.
Zapewne nie bez znaczenie miało tu też uparte dążenie Diany do pracy w filmie. Kiedy Elvis poznał jej plany życiowe, wielokrotnie jej to odradzał, mówiąc tak: »Najpierw cię przeżują, zżują, a potem wyplują. Wiem coś o tym środowisku, mam wieloletnie doświadczenie«. Chodziło mu nie tylko o jej wykorzystanie, ale przede wszystkim miał na uwadze, że to nie jest miejsce dla młodej, szanującej się kobiety, a zwłaszcza jego kobiety. Znał środowisko filmowe na wskroś i uważał je za patogenne. Nie chciał się wiązać na stałe z żadną kobietą, która jest z nim związana. Przecież to był jeden z powodów, dla których nie zawalczył o swoją wielką miłość z Ann Margret, tylko uległ szantażowi ojczyma Priscilli i swojego menadżera. Tym bardziej Diana nie miała w takiej sytuacji żadnych szans, do której na tym etapie znajomości czuł tylko sympatię i pożądanie.
Diana mówiła, że żywo pamięta noc, kiedy w końcu powiedziała Elvisowi, co do niego czuje:
"Powiedział mi, że chciałby zabrać mnie do swojego domu w Bel Air (Kalifornia), pokazać mi kilka miejsc i spędzić razem trochę czasu. Był naprawdę słodki i oczywiście moje emocje sięgnęły zenitu. Wtedy powiedziałam mu, że go kocham. Odpowiedział cicho: »Ja też cię kocham«".
Aczkolwiek oceniając ten moment z perspektywy czasu, zwróciła uwagę na swobodny sposób, w jaki Elvis zareagował na jej wyznanie i zaczęła się zastanawiać, czy on naprawdę czuł to samo. Przyznaje też: "Zawsze zastanawiałam się, czy to dlatego, że był zaspany, czy było późno. Ale tak, powiedział to".
Acz nie rozumiem tylko dlaczego dalej kazał utrzymywać chłopakom kontakt z Dianą. Forma zemsty, poprzez utrzymywanie jej w ciągłej niepewności? Wątpię, w przypadku innych kobiet nigdy tak nie postępował. Myślę, że faktycznie planował się z nią rozmówić i zamknąć temat Burta Reynoldsa, a być może także jednoznacznie zakończyć ich związek, tylko stale to odkładał. Pewnie z uwagi na swój stan zdrowia i wielość koncertów w 1976 roku, po prostu był zmęczony i nie chciał prowadzić "trudnych" rozmów. Tym bardziej, że w Graceland ciągle mieszkała Linda Thomson, choć już dawno ustalili między sobą, że nie będą dalej razem. Nie doskwierał mu też brak kobiet, bo jak wiemy zawsze miał kilka takich, z którymi umawiał się na wyjazdach, jak choćby bezproblemową, zawsze uśmiechnięta, kochająca, niewymagająca Sheilę Ryan, jedyną kobietę, przy której naprawdę odżywał w latach 70., czy też Mindi Miller, która porzuciła dla niego karierę modelki we Włoszech. A pod koniec roku poznał bardzo zainteresowaną bliższą relacją Rosemary Alden (kolejną miss Tennessee), która nieopatrznie na jedno z pierwszych spotkań zabrała ze sobą o dwa lata młodszą siostrę Ginger, która Elvisowi bardziej wpadła w oko i szybko przerzucił się z Rosemary na Ginger.
Niemniej, wiele wskazuje, że gdyby nie epizod z Burtem Reynoldsem i jej parcie na szkło, Diana mogła liczyć na bliższą relację z Elvisem. Nie wiadomo czy by do niej doszło, ale z pewnością Elvis dałby jej szansę. Mówił jej różne romantyczne rzeczy, które sprawiły, iż uwierzyła w możliwość ustatkowania się Elvisa z nią u boku.
Diana ciągle się jeszcze łudziła i liczyła na ponowne nawiązanie bezpośredniej relacji, bo zdarzyło się kilka razy wcześniej, że najpierw Elvis się z jakąś rozstał (zwykle to te kobiety zrywały, nie mogąc się pogodzić, że oprócz nich ma też inne), a potem wracali do siebie w takiej czy innej formie.
"Trzymałam się myśli, że w końcu do mnie wróci, bo przecież czasami wracał do dziewczyn, które były w jego życiu. Nie wiem, czy po rozwodzie kiedykolwiek był tylko z jedną kobietą. Wyjeżdżał, a potem wracał".
Jest też jeszcze jedna rzecz, która przyczyniła się do niekontynuowania tej relacji przez Elvisa. Diana była kolejną z kobiet, która chciała być jedyną. Chociaż z moralnego punktu naszej kultury, jest to jak najbardziej uzasadnione oczekiwanie, to zupełnie utopijne, jeśli się pretenduje do kobiety Elvisa. Od 1974 roku w zasadzie w otoczeniu Elvisa nie było żadnych kobiet nastawionych na jego monogamię. Wiedział, że nie podoła temu kryterium, więc szybko eliminował ze swojego życia wszystkie te, które oczekiwały od niego wierności. Dla własnego komfortu psychicznego i w celu unikania kłótni na tym tle. A z tego, co Diana sama mówiła, kilka razy mu to wyrzucała.
"W mojej obecności przyprowadzali inne dziewczyny, żeby się z nim spotkały. Na moich oczach. To było jak piórko w ich kapeluszu, jeśli znaleźli dziewczynę, która mu się spodobała. To było obraźliwe! Byłam taka wściekła".
Raziło ją, gdy w jej obecności przyprowadzano do niego inne, a nawet gdy jej przy tym nie było. Już zapomniała, że wcześniej to ona również była "tą inną kobietą", którą przyprowadzono do Elvisa, gdy siedział w kinie obok Lindy Thomson, wówczas swojej oficjalnej partnerki i że być może wśród tych pozostałych kobiet, jakie tam były, też były takie, z którymi Elvis tkwił w relacji.
Victoria Hallman, jej przyjaciółka i współautorka książki powiedziała Fox News:
"Postrzegała go jako wyjątkowego, kochającego, miłego i bogobojnego człowieka. On zawsze będzie miał bardzo, bardzo specjalne miejsce w jej sercu. Myślę, że ona zawsze czuła, że on naprawdę kochał ją w swoim sercu. To ważne, aby ludzie wiedzieli, że ich miłość była prawdziwa".
Po śmierci Burta Reynoldsa (6 września 2018 roku), Diana napisała:
"Zadzwoniłam do niego do Los Angeles, a on zaprosił mnie do swojego pięknego domu. Wierny swojemu słowu, dał mi dodatkową pracę w filmie "Smokey and the Bandit". Kiedy film wszedł na ekrany, oczywiście byłam tylko mgnieniem oka, ale to podsyciło moją pasję podążania za marzeniami. Dużo przebywałam na planie filmowym. Dowiedziałem się bardzo wiele o tym, co trzeba zrobić, żeby nakręcić film. Zaprzyjaźniłam się z Burtem Reynoldsem i miałam przywilej obserwowania go z bliska, jak reżyseruje i gra w swoich filmach, a do tego jeszcze mi za to płacili! Uznałam to za sukces! Nigdy nie zapomnę, że Burt Reynolds podał mi rękę i dał mi pierwszy raz posmakować "show-biznesu". Dzięki niemu mogłem też poznać, obserwować i uczyć się od Lauren Hutton, Sally Field, Loni Anderson i Jerry'ego Reeda, by wymienić tylko kilka osób, które grały w jego filmach.
Spoczywaj w pokoju Burcie Reynoldsie ... Z pewnością pozostawiłeś swój ślad na świecie, a zwłaszcza na pewnej młodej kobiecie o imieniu Diana Goodman, która w końcu została Hee Haw Honey! Byłeś przyczyną ostatecznego zerwania między Elvisem a mną. Chociaż nigdy więcej nie pracowaliśmy razem i widzieliśmy się tylko kilka razy [od czasu "Gatora"], pozostaliśmy przyjaciółmi na zawsze".
W moim odczuciu, Diana Goodman do dziś nie pogodziła się z faktem iż jej "podążanie za marzeniami" stanęło na drodze rozwoju bliższej relacji z Elvisem, położyło jej kres. Może wysnuwam zbyt daleko idące wnioski, ale obserwując jej ruchy niewerbalne (motorykę, mimikę, gesty, ton głosu, mowę ciała) podczas wywiadu, uważam że pomimo upływu lat, miłość do Elvisa trwa, czego nie widać gdy mówi o mężu, z którym spędziła ponad 30 lat.
Na koniec jeszcze kilka informacji o ich relacji, spostrzeżenia poczynione przez Dianę i o jej losach na niwie aktorskiej.
Diana zwróciła uwagę na pewne zbiegi okoliczności, które doprowadziły ją do Elvisa i w tej kwestii się z nią zgadzam:
pierwszy - kiedy wypowiada jego imię i nazwisko przed jury konkursu Miss Georgia;
drugi - gdy po wygraniu konkursu zostaje wysłana na sesję zdjęciową do Memphis;
trzeci - kiedy wiozący ją taksówkarz sugeruje zatrzymanie się u bram Graceland;
czwarty - kiedy Elvis zauważa ją na monitorze i jak słusznie Diana argumentuje, przecież mógł spać, być w toalecie, jeść czy robić cokolwiek innego nie spoglądają na monitor.
Jeśli chodzi o jego wygląd zewnętrzny, Diana spostrzegła, że był niesamowicie przystojnym i bardzo zadbanym mężczyzną, który nosił dużo ciężkiej biżuterii, w szczególności tej z turkusami. Druga rzecz jaka rzuciła się jej w oczy, to zmiana ubioru w zależności od pory dnia. Po prostu zawsze był elegancki i z klasą.
Natomiast to, co ją najbardziej zaskoczyło, a jednocześnie najbardziej zachwyciło, to jego osobowość, wiedza, inteligencja i jego wnętrze. Jej odkryciem było, że Elvis uwielbia czytać, wręcz z maniakalnym zaangażowaniem. W szczególności książki religijne i duchowe. A później dyskutować o treściach w nich zawartych. Nie mogła wyjść z podziwu, że uwielbia także czytać je na głos innym. Ta rola, do czasu jego poznania, kojarzyła się jej wyłącznie z matkami czytającymi swoim dzieciom, żonami czytającymi chorym mężom, czy kaznodziejami podczas kazań.
Kolejnym zaskoczeniem była jego wiedza i zaangażowanie w numerologię oraz wykorzystywanie jej w tłumaczeniu zdarzeń biblijnych i innych wydarzeń.
Dowiedziała się o tym wszystkim, kiedy Elvis pierwszy raz zaprosił ją do swojej strefy prywatnej w samolocie:
"Weszliśmy z nim do strefy prywatnej za zasłoną, tam nie było drzwi, tylko ta kotara. Miał tam mnóstwo książek i zapytał mnie, czy znam się na numerologii i czy wierzę w Boga (miał też Biblię), a ja odpowiedziałam, że tak, bo wychowałam się w chrześcijańskim domu i przez całe życie uczęszczałam do kościoła, choć nie zawsze za nim podążałam, a i moje postępowanie nie zawsze było chrześcijańskie. Jednak byłam wierzącą osobą i to był mój fundament.
Więc czytał mi fragmenty różnych książek i szybko zauważył, że w ogóle nie rozumiem numerologii. Zrozumiałam to lepiej dopiero później, gdy byłam starsza. Jednak on był tym zafascynowany, jak to wszystko pasuje do siebie, w Biblii i w liczbach. Miał głód prawdy i poznawania rzeczy o Bogu. Był w nim zdecydowanie duchowy wymiar głodu.
Kiedy byliśmy w samolocie, wchodziliśmy do tego małego pomieszczenia i wtedy czytał mi i próbował wprowadzać mnie w to, co go interesowało. Był bardzo inteligentnym człowiekiem, jeśli chodzi o znajomość rzeczy. Był mądry, bezpretensjonalny i bystry. Miał wrodzone wyczucie tego, co go otacza i ten niepohamowany głód wiedzy. Nie siedział bezczynnie, lecz czytał zdobywając wiedzę. Był bardzo oczytaną osobą i był inteligentny.
Wiedział czego potrzebuje i może nie zawsze dokonywał najlepszych wyborów, ale był bardzo mądry. Myślę, że bez tej mądrości nie wspiąłby się na poziom, jaki osiągnął dzięki swojej muzyce i sile, jaką miał, ani inspiracji, jaką się stał".
Diana wspominała też o jego głębokich dyskusjach duchowych, światopoglądowych i filozoficznych z Larrym Gellerem, tych telefonicznych i tych osobistych.
Według niej był świetnym, operatywnym organizatorem i planistą, potrafiącym sprawnie działać nawet w niesprzyjających warunkach. No co tu dużo mówić, wystarczy przeanalizować pierwszą połowę tego postu. Owszem, miał ludzi do zadań, ale cała logistyka i planowanie leżały po jego stronie. Oni tylko wykonywali jego polecenia. A to też sztuka, przydzielić zadania odpowiednim osobom, które mają najlepsze predyspozycje do prawidłowego ich wykonania.
Z takich wątków bardziej uczuciowych ... Diana uważa piosenkę "Can't help falling in love", za taką jej i Elvisa. Zwykle tak jest, że para ma swoją ulubioną piosenkę. Najczęściej tą, przy której się poznali, lub inną, która wiąże się z jakimś ważnym wydarzeniem w ich związku. Gdy śpiewał, kiedy byli razem (pewnie gospel), to prosiła go, aby zaśpiewał dla niej właśnie tą. Była to piosenka, którą żegnał się z publicznością. I można powiedzieć, że i jej wyśpiewał pożegnanie ...
Poza tymi produkcjami, które zostały wspomniane już wcześniej (w cytatach z jej wypowiedziami), udało jej się jeszcze liznąć trochę tak pożądanego show-biznesu w jakimś musicalu (nazwy nie znam), wystawianym w Atlantic City w New Jersey, z
którym później pojechała na dwa miesiące do hotelu Fontainebleau
Hilton w Miami, a potem na kilka kolejnych do Meksyku.
Jednak jej niewątpliwie największym sukcesem był udział w serialu telewizyjnym "Hee Haw", w którym występowała w latach 1981-1985, a na planie którego bardzo zżyła się się z Lindą Thompson. Był to program muzyczno-rozrywkowy, okraszony humorem słownym. I co ciekawe, ma pewien związek z Elvisem, a taki cytat sobie wynotowałam:
"Elvis Presley był fanem Hee Haw i chciał wystąpić jako gość w tym programie, ale wiedział, że jego menedżer, pułkownik Tom Parker, nie pozwoli mu na to (po śmierci Presleya Parker został pozwany przez Elvis Presley Enterprises za złe zarządzanie). Dwie z Hee Haw Honeys umawiały się z Presleyem na długo przed dołączeniem do obsady: Linda Thompson w połowie lat 70-tych, z którą Presley był w długotrwałym związku po rozwodzie z Priscillą; oraz Diana Goodman niedługo później.
Charlie McCoy grał na harmonijce ustnej na kilku wybranych nagraniach Presleya pod koniec lat sześćdziesiątych, a Joe Babcock z Nashville Edition śpiewał w tym czasie na kilku jego nagraniach.
Wkrótce po śmierci Presleya, jego ojciec, Vernon Presley, pojawił się w programie obok Thompson i Bucka Owensa i złożył hołd swojemu zmarłemu synowi, zwracając uwagę na to, jak bardzo Elvis lubił oglądać program, a także przedstawił jedną ze swoich ulubionych pieśni gospel w wykonaniu Hee Haw Gospel Quartet".
Po śmierci Elvisa rzekomo powiedziała: "Był tak wielki jak życie, trudno było go poskładać do kupy [zrozumieć]. Nadczłowiek i jego rzeczywistość jako człowieka. Było w nim coś nadprzyrodzonego". Chociaż nie wiem, czy to rzeczywiście jej wypowiedź, bo podobne przypisuje się też innym osobom.
Diana Goodman napisała książkę "Hollywood Lights, Nashville Nights", w której opisuje swoją relację z Elvisem. Została wydana przez Bear Manor Media, 14 czerwca 2018 roku. Jak mówi Diana Goodman w wolnych chwilach pisała jej fragmenty przez dziesięć lat, a do jej napisania namówiła ją przyjaciółka - Victoria Hallman, która jest drugą autorką tej książki.
Ta książka nie jest na razie wykazywana w internetowej bazie książek o Elvisie.
Okładka książki "Hollywood Lights, Nashville Nights", wydanej 14 czerwca 2018 roku, autorstwa Diany Goodman i Victorii Hallman
Wywiad z Dianą Goodman, po wydaniu przez nią książki "Hollywood Lights, Nashville Nights", w 2018 roku - w duńskim programie „Welcome to my World” opowiada o swoim życiu i czasie spędzonym z królem Elvisem Presleyem, a prowadzącym jest Stig Ulrichsen
Okładka magazynu "TV & Movie Screen", na której znalazło się zdjęcie Elvisa Presleya i Diany Goodman
Elvis
opuszcza hotel i udaje się na popołudniowy koncert, o godzinie 14:30, w Nassau Veterans Coliseum, w Uniondale (NY), 19 lipca 1975 roku. Do Nowego Yorku przyleciała z nim Diana Goodman, z którą w 1975 roku romansował przez krótki czas
19 lipca 1975 roku - Elvis opuszcza hotel, wsiada do limuzyny i udaje się na wieczorny występ, który da o godzinie 20:30, w Nassau Veteran Coliseum, w Uniondale (NY). Towarzyszy mu Diana Goodman
Nieliczne opisy, które można znaleźć podają, że tę partię zdjęć wykonano na lotnisku JFK* w New York (NY), 19 lipca 1975 roku
* Widać wyraźnie, że jest noc, a na szyi Elvis ma ozdobę od kostiumu "Black Totem Pole Suit", w którym wystąpił na drugim koncercie tego dnia, o godzinie 20:30.
I gdyby przyjąć, że po koncercie powrócił do hotelu Hilton Garden Inn na lotnisku JFK (Nowy Jork), przebrał się i jadą na płytę lotniska na lot do następnej miejscowości, to zgoda. Chociaż zwykle tego nie praktykował, tylko od razu jechał na lotnisko i przebierała się już na pokładzie samolotu.
Tymczasem elvispresleymusic.com.au podaje: "Elvis z Diane Goodman odjeżdżają z hotelu Hilton Garden Inn na lotnisku JFK (Nowy Jork) do Nassau Coliseum 19 lipca 1975 roku" - czyli jakby dopiero na koncert. Ale to jest błędny opis, gdyż mamy zdjęcia jak Elvis opuszcza Hilton Garden Inn, ubrany w "Dark Blue Totem Pole Suit", wsiada do limuzyny i jedzie na koncert. Zresztą gdzie niby się przebrał? W garderobie Nassau Veterans Coliseum? Przecież po koncercie Elvis zawsze opuszczał budynek w rekordowym tempie.
Diana Goodman na wieczornym koncercie Elvisa, który dał o godzinie 20:30, w Nassau Veteran Coliseum, w Uniondale (NY), a w ręce trzyma jego okulary
A tu dwa zdjęcia z apartamentu Elvisa w Hilton garden Inn w New York (NY), z 19 lipca 1975 roku. Dokładnie z jego jadanio-sypialni, wykonane albo w trakcie sprzątania, albo tuż po opuszczeniu hotelu przez Elvisa. Nie wiem czy autor dobrze datował te zdjęcia, ale jeśli tak, to układ poduszek i kapy na łóżku wskazuje, że Elvis spał sam, a Diana poszła po wszystkim spać do swojego pokoju
Spójrzcie na łóżko, wszystkie poduszki leżą piętrowo i są ugniecione. Prawdopodobnie po wszytkim, Diana wróciła do swojego pokoju i nie spała z Elvisem. Elvis też chyba nie przespał nocy, lecz czytał.
Diana Goodman na fotografiach z różnych okresów swojego życia
Kino Memphian Theater w Memphis, które Elvis wynajmował na całe noce na seanse filmowe w okresie kiedy był sławny i nie mógł iść do kina jak każdy inny obywatel. Tutaj też na pierwszą randkę zapraszał nowo poznane kobiety, z którymi chciał nawiązać relację
P. S.
Część zdjęć po otwarciu w nowym oknie, będzie mozna zobaczyć w większym rozmiarze.
Uwielbiam takie opowieści . Ja powiem tylko jedno. Ona wyglądała jakby była pusta lala i nie pasowała do Elvisa. Oczywiście wygląd niczego nie znaczy i nie można od razu oceniać. Problemem dla Elvisa było to że był szalenie inteligentny był królem i trudno było mu znaleźć taką kobietę by podzielała jego zainteresowania by była mu uległa i żyła jego życiem. To w zasadzie niemożliwe bo taka kobieta była by całkowicie wchłonięta i bez możliwości prowadzenia swojego życia. Bez swobody. Mimo tej pięknej opowieści jak z bajki było to niestety surrealistyczne... Elvis był królem ale jego życie było jak w szklanej kopule. Nie wiedział tego ale im dłużej bybto trwało kobieta ..każda kobieta była wysysana z energii. Nie da się tak prowadzić związku. Badać wybadać na odległość czy się nadaje czy nie. Nikt nie chce czekać. Każdy chce żyć. Chciała robić karierę proszę bardzo. Było by to całkowicie normalne . Pary w show biznesie potrafią żyć choć jest trudno. To nie mogło się udać. Poza tym były jeszcze inne kobiety w tym czasie. Bycie kochanka jest extra na początku. Potem chcesz czegoś więcej...zaangażować się w związek. Nie da się psychicznie pogodzić życia zwykłego i tego w złotej klatce. Przykre było to że Linda byla przy nim choć ich związek był wypalony. Bardzo bym chciał byś umieściła jeszcze relacje innych pan...np. sheili Ryan czy Lindy ...
A to że Elvis był gentleman i elegancki czy nawet jak na 75 rok przystojny i zemial super gust to wiadomo✌️ wielkie dzięki niebiosom że taka osoba istniała
Krzysiu podpisuję się pod każdym Twoim zdaniem. Bardzo dobrze, to wszystko wypunktowałeś.
Błędem Elvisa było niewątpliwie to, że uparł się na młode kobiety, które dopiero zaczynały swoje dorosłe życie. Z każdą stałoby się to, o czym pisałeś w pierwszym komentarzu.
Elvis nie potrafił być monogamiczny. I powiem szczerze, że wcale się mu nie dziwię. Moim zdaniem to nie był tylko hedonizm z jego strony, on po prostu potrzebował tej kobiecej różnorodności i nie mam tu na myśli sfery seksualnej. Bo były też takie kobiety, z którymi się umawiał, spotykał, które spędzały z nim noce, a do współżycia nie dochodziło. Ja myślę, że kobiety stanowiły dla taką równowagę dla świata, w którym się obracał, zdominowanego przez mężczyzn. W zasadzie poza Larrym Gellerem, Wanda June Hill i grupą telefonicznych rozmówców duchowych, on nie miał z kim dyskutować o tym, co go interesowało. Dlatego już na pierwszych randkach sondował (tak jak w przypadku Diany), czy dana kobieta nada się także na jego rozmówcę.
Życie, które prowadził, nie sprzyjało budowaniu stałych relacji. Dlatego ja go rozumiem i nie potępiam, że jak marynarz, w każdym porcie miał żonę (takie przysłowie). Niektóre z nich to rozumiały, przymykając oczy na jego inne związki. Jak Linda Thomson, czy Mindi Miller.
Wczoraj słuchałam pięknego wywiadu tego samego prowadzącego z Danii, z Larrym Gellerem. Larry powiedział, że Elvis żył niesamowicie szybko, niewyobrażalnie. I dał takie porównanie, że to co normalny człowiek przeżywa przez roku, to w przypadku Elvisa tylko jedna doba.
Ja myślę, że ludzi tak wielkich jak Elvis, trzeba spojrzeć inaczej. Nie można im zakładać aż tak ograniczającego kagańca moralnego. Wytłumaczę to na podstawie inne przykładu, spoza sfery męsko-damskiej.
Kiedyś pracowałam w dużej firmie produkcyjnej. Właśnie kupiliśmy nową maszynę z Włoch. Proces wdrożenia jej do produkcji trwał trzy miesiące. W tym czasie nasi ludzie jeździli na szkolenia do Włoch, a Włosi przyjeżdżali do nas dopilnować montażu.
Kiedy nasi wrócili po pierwszych trzech tygodniach z Włoch, opowiadali o jednym konstruktorze, który nic nie robił, tylko jeśli w ogóle przychodził do pracy, to siadał rozwalony w fotelu, kładł nogi na biurko, popijał kawę i na przykład wertował Playboya lub pornosy.
Kiedy Włosi przyjechali do nas, w przerwach miedzy pracą czy naradami trwały kuluarowe rozmowy. I wtedy nasi wyrazili swoje zdziwienie, że kogoś takiego trzymają w firmie i dodali, że w Polsce już by dostał dyscyplinarkę. Tak się złożyło, że z tą grupą przyjechał na kilka dni tez szef firmy, bo negocjowaliśmy jeszcze remont jednej starej maszyny z ich firmy. On tak wtedy był, w kuluarach. I powiedział jedną ważną rzecz, że jego nie obchodzi co ten facet robi w pracy, dla niego ważne są efekty. A jeśli potrzebuje bujać się lianie, spółkować z prostytutką na biurku, dłubać w nosie, czy cokolwiek innego, żeby osiągnąć taki stan umysłu, który zaowocuje zaprojektowaniem kolejnej super maszyny, to jego sprawa. Liczą się efekty.
I ja myślę, że przez taki pryzmat powinniśmy spojrzeć na współistnienie jednocześnie (w tym samym czasie) kilku kobiet u boku Elvisa. On ich po prostu potrzebował do równowagi psychicznej i regeneracji organizmu, do skupienia się na działaniu, do wypracowania swojego perfekcjonizmu, itp. A, że akurat relacje damsko-męskie podlegają pod kanon moralności, to już inna sprawa.
Zwróć też uwagę, że tych kobiet od jego powrotu z wojska, nie było tak dużo jak wcześniej. Owszem kilkadziesiąt, ale w latach 50. setki, głównie w celach seksualnych.
Poza tym od powrotu z wojska nie szedł do łóżka z każdą, która wpadła mu w oko. On je starannie dobierał.
Zamierzałam skupić się na miejscach zamieszkania. Jednak nie chcę by zdominowały bloga, jak wcześniej jumpsuity, dlatego postanowiłam iż zacznę też omawiać kobiety, które miały być po miejscach zamieszkania.
Mam tylko problem z listą, bo nie wiem co na niej zawrzeć (jakie informacje o każdej z nich). Dam chyba tylko imię i nazwisko i informację, czy dana niewiasta będzie omówiona w oddzielnym poście jak Diana, czy nie. O niektórych nie jestem w stanie napisać, bo nie ma materiałów.
Oczywiście będzie też Linda i będzie Sheila. Sheila to moja ulubiona kobieta Elvisa. Ona jedna rozumiała, że w kwestiach damsko-męskich należy podejść do Elvisa inaczej, nie rozliczał go z innych kobiet. Mindi Miller, to druga taka. No i w jakimś sensie także Linda Thomson, chociaż u Lindy wynikało to z jej prywatnych pobudek, a nie ze zrozumienia Elvisa. W sprawach męsko-damskich, bo jeśli chodzi o inne rzeczy, to była najlepsza.
Niemniej powiem Tobie, ze bardzo przezywałam ich relację (Diany i Elvisa), jakby to były moje własne przeżycia. Rozbijała mnie psychicznie ta historia, bo w jakiś sposób unieszczęśliwiła obu, Dianę na całe życie, a Elvisa na jakiś czas (kiedy poczuł się oszukany i znieważony).
Zwłaszcza po tym, jak ją po królewsku potraktował. Zresztą on tak każdą kobietę traktował. Dlatego rozstanie dla każdej z nich było wielką traumą już do samego końca.
Pięknie napisane. Cóż ludzie wielcy wyprzedzają epokę . I niestety mało kto ich rozumie. Dlatego tacy są zawsze samotni i nieszczęśliwi. Ale ja muszę jednak patrzyć na drugą stronę. Z Elvisem poprostu nie dało się żyć normalnie. Miał silna osobowość trudno było go dogonić.. rzadko zrozumieć. A związek potrzebuje normalności. Tylko czy normalność pasuje do niezwykłych ludzi ? Można żyć normalnie i być szczęśliwym ale dla kogoś może oznaczać nudę. On spotkał poprostu normalna kobietę typowa amerykankę która królowa nie była mimo że była miss. A jak wiemy rozdając prezenty to tylko człowiek sam się unieszczęśliwia na dłuższą metę . Ona nie wiedziała czego on chce. Dla niej było to za szybko i za dziwnie . Mimo że romantyzm był to nie mogło się to skończyć. Wiesz a co do równowagi...sam sobie tak życie ułożył że wpadł w pułapkę samotności. Towarzystwo kobiet było ważne ale dla mnie z wiekiem już zaczął się gubić czego tak naprawdę oczekuje. Wybrał życie królewskie więc chowając się od świata nie mógł żyć normalnie a zwłaszcza z kobietą.
Czekam na kolejne artykuły. Czytałem z zapartym tchem.
Poza tym taka niezależna kobieta nie mogła być trzymana pod kloszem. Lubiła towarzystwo filmów mężczyzn tak jak Elvis kobiet. Związek to kompromis. Elvis nie chciał rywalizować o faceta. On startował z pozycji króla. Miał przewagę ale też i brak wiedzy by zdobyć kobietę i powalczyć o nią z innym. Tego nie chciał i nie chciał narażać swojej reputacji. To też nie było dobre. Wydłużał sobie tym samym drogę do normalności i własnego szczęścia. Oraz szczęścia kobiet. Zbyt szybko rezygnował jak wiedziałł że kobieta chciała być samodzielna. Może źle to zinterpretował . Bał się . Szkoda. Każda kobieta to była mu zawsze przedstawiana...wygadana czy jest wolna Potem prezenty. Rozmowy i propozycja związku odizolowanego od życia. To jak złapać ptaszka do złotej klatki nakarmić ale już nie wypuścić. Zamiast razem z nim nauczyć się latać.
Dokładnie, nie dało się z nim żyć normalnie. Tak jak mówisz, związek monogamiczny nie pasuje do niezwykłych ludzi. I tak jak zauważyłeś, Elvis by się zanudził. Jak wielu ludzi już zauważyło, on cięgle potrzebował wyzwań, bo inaczej popadał w marazm lub nawet depresję. On by się udusił w hermetycznym związku, zdominowanym życiem codziennym. Był nauczony żyć szybko i intensywnie od najmłodszych lat. Wszystko zawsze było biegiem. Kiedy był mały, Gladys zaprowadzała go przed pracą (dwunastogodzinną) do świetlicy przed lekcjami. Potem lekcje i znów świetlica lub ktoś go odbierał. I te wieczne przeprowadzki, stale na walizkach, to dla takiego małego dziecka bardzo trudne psychicznie warunki. Rodziców widział rano, a potem tuż przed snem. Nie lepiej gdy miał lat naście, dalej ciągle na walizkach, szkoła, praca przed szkołą, praca do nocy po szkole, aby pomóc rodzicom, a w międzyczasie jakieś spotkania z dziewczynami i kolegami.
Lata 50., początek kariery. Przemierzanie wielu kilometrów dziennie, by choć trochę zarobić na koncertach, których bywało, że dawał nawet cztery w ciągu dnia (najczęściej 2-3). Później jeszcze filmy i sesje nagraniowe. Stale na najwyższych obrotach, często z brakiem snu lub chociażby wypoczynku, bo zwyczajnie na to już nie było czasu.
Prezenty, to oddzielny temat. On po prostu lubił uszczęśliwiać ludzi. Dawanie ich innym i potem obserwowanie ich radości, uszczęśliwiało go.
Niemniej zobacz jak znał kobiecą mentalność, jak potrafił zadbać o każdy szczegół, żeby poczuła poczuła się wyjątkowa.
Znów podpisuję się pod każdym Twoim zdaniem. Cieszę się też, że potrafisz spojrzeć na Elvisa inaczej jak większość.
Elvis o stabilizacji zaczął myśleć dopiero u schyłku swojego życia, kiedy liczne choroby uniemożliwiły mu życie na turbodoładowaniu, jakie dotąd tylko znał. Stąd właśnie często dopadająca go apatia. Nie radził sobie psychicznie z tym wszystkim, a przede wszystkim z ograniczającym go w szybkim działaniu bólem i chorobami. To nie był jego styl życia, on się męczył, dusił. Każdy przeciętny człowiek z upływem lat i nabywając różne ułomności związane z procesem zdarzenia, stara się to zaakceptować i odnaleźć się w nowych warunkach, dostosować do nich, zmienić tryb życia. Elvis tego nie potrafił, nawet psychicznie zaakceptować. Ja dopiero zrozumiałam jak poważny był to dla niego problem, kiedy czytałam jedną z jego rozmów z Wandą June Hill. Elvis żalił się jej, że czasem tak źle się czuje fizycznie iż nie jest w stanie medytować, ani wprowadzać się w stan autohipnozy. A to były dwie rzeczy, które praktykował regularnie (medytacje każdego dnia, a autohipnozę w zależności od potrzeb) i które mu pomagały. Pomagały w walce z bólem i zachowaniem kondycji psychicznej.
Do tego nie miał wtedy przy sobie żadnej odpowiedniej kobiety. Ginger, to był wielki niewypał. Rosemary była chętna i bardzo jej zależało, choć wątpię czy by sobie poradziła. Jednak Elvis uparł się na Ginger, która broniła się przed tym związkiem na wszelkie możliwe sposoby. To jej matka kupczyła swoimi córkami niczym burdelmama. Patrzyła tylko na zyski i na towarzyski awans, a skoro Elvis nie chciał chętnej na związek z nim Rosemary, to zmuszała Ginger żeby z nim była.
No nie rozumiem w tej kwestii Elvisa. On, który tak trafnie potrafił wszystkich rozgryźć, przejrzeć, prześwietlić, upiera się na dziewczynę, która na każdym kroku daje mu do zrozumienia, że nie jest z nim z własnej woli. To zupełnie nie w jego stylu. Dotąd nawet jeśli był bardzo zainteresowany jakąś kobietą, a ona nie wykazywał podobnego zainteresowania, natychmiast odpuszczał.
Co prawda w ostatnich miesiącach życia, zaczął się powoli wycofywać z tego związku i stale powtarzał, że jej nie poślubi. Według niektórych członków MM, którzy byli świadkami nocnej kłótni Ginger i Elvisa (tej poprzedzającej jego śmierć), powiedział jej, że to koniec i jak wróci z sierpniowej trasy, ma jej już nie być w Graceland. Ponoć poszedł wtedy do łazienki, nie tylko dlatego żeby poczytać, ale przede wszystkim z powodu tej kłótni, bo nie chciał się położyć przy kobiecie, z którą właśnie zerwał. Miał wrócić do łóżka między 8-9 rano, kiedy ona już wstanie. Budzenie ustalono na godzinę 16:00, więc spokojnie by się wyspał.
Po jego śmierci zatajono zerwanie. Nie było to w interesie rodziny Aldenów. Po pierwsze z uwagi na ostracyzm, jakiego się obawiali (posądzenie o przyczynienie się Ginger do jego śmierci, poprzez zdenerwowanie go, zwłaszcza po orzeczeniu zawału serca), a także pieniędzy, jakie już liczyli. Nie zarobili by tego i nie byli tak rozchwytywani, gdyby wyszło na jaw iż związek Elvisa został zakończony z uwagi na jej okropne zachowanie względem jego osoby. Oni regularnie się kłócili, bywało po kilka razy każdego dnia, a prowokatorem była Ginger. Niemniej, to była jej reakcja obronna, przed związkiem ze schorowanym mężczyzną w wieku jej ojca, którego bardzo nie chciała, a do którego zmuszała ją rodzina.
Dobra koniec, bo za chwilę napiszę cały post w komentarzu. :)
Co do dalszych artykułów. Wiesz na omówienie jumpsuitu potrzebowałam od 3 dni do 3 tygodni (najtrudniejsze przypadki), ale miałam już do każdego materiały (zdjęcia, klipy, notatki), więc reszta była kwestią napisania, wybrania i osadzenia zdjęć.
W przypadku kobiet teoretycznie też mam materiały, ale jeszcze bardziej skąpe niż w przypadku jumsuitów. W sumie tylko o Dianie miałam pełne, dlatego od niej zaczęłam. Myślę, że każda następna, to z miesiąc. Oczywiście o niektórych będą bardzo króciutkie posty, nie tak rozbudowane jak o Dianie, z rożnych powodów, głównie z braku materiałów.
Masz rację. Ginger tego faktu nie znałem. Wiedziałam że się kłócili że już w kwietniu 77 zaprosił młodą kobietę do siebie do graceland ale on już wiedział że się pogubił .. że ciągle zaczynać od nowa przy jego stylu życia on na to już nie ma sił. Mimo to dbał o rodzinę aldenow. Chyba kupił im dom w sierpniu czy to jej matce nie wiem...myślał że dary darami ale on też zagłuszał w sobie poczucie niespełnionego uczuciowego życia. Ginger zawsze podejrzewałem że nie pasowała ale nie dziwię się jej... Nie wiadomo jak było...skoro nie chciała być to tylko chyba wizerunkowo...bo nie wspomnę o sferze seksualnej młodej dziewczyny i grubego 42 letniego faceta. Z miłości ? Nigdy. Po efekcie zaręczyn .jeśli takie były nie było już śladu. Elvis miał już świadomość że nie będzie się wiecznie podobać...sam sobie się nie podobał i coraz bardziej w tej sferze jak i w dążeniu do związku stałego coraz bardziej się poddawał. Miał świadomość niewykorzystanych szans . Prosił o powrót priscille .. może by to było wtedy dla niego najlepsze...dzwonił do Ann margret ... Chyba też potrzebował kobiety przyjaciółki na dobre i na źle ...bez żadnych zakulisowych ustaleń. Nie słyszałem by Ginger byka zmuszana ..też dziwię się bo to nie w jej stylu. Znajomość z sheila też już nie trwała wtedy. Przykre było napewno na to patrzeć na człowieka któremu nie sposób było pomoc .
Tak kupił dom Aldenom i obiecał w pełni sfinansować budowę basenu. Do jego postawienia sam ich zachęcał. Budowa ruszyła jeszcze za jego życia. Potem Alden się sądziła z Presleyami w tej sprawie (po śmierci Elvisa). Jednak Priscilla miała lepszych prawników i Alden przegrała, mimo iż miała mnóstwo świadków (nie tylko z rodziny), a nawet podpisy Elvisa na niektórych dokumentach związanych z budowa basenu.
Wiesz, nie przez Elvisa była zmuszana, tylko przez rodziców, głównie matkę. Matka była tak bezwzględna, że kiedy Ginger uciekała z Graceland i wracała do domu, mówiąc że nie wróci do Elvisa, to ta najpierw dawała jej się wypłakać, potem robiła pranie mózgu, a na koniec stwierdzała "albo wracasz do Graceland, albo szukasz sobie innego noclegu, w domu dla ciebie miejsca nie ma". Mówię po śmierci Elvisa Ginger ćwierkała z innego klucza ze względu na rodzinę, kasę i rozgłos, ale wcześniej wypłakiwała się przyjaciółce i Davidowi Stanleyowi, stąd właśnie Elvis podejrzewał, że ich coś łączyło.
Ja myślę, że oświadczyny Ginger były właśnie takim aktem desperacji z jego strony, o którym mówisz. Akurat znalazł się w punkcie, gdzie praktycznie zakończył wszystkie związki z kobietami (kocówka 1976 roku), tylko Diana ciągle się jeszcze łudziła. Ona nawet tam wprost mówi, że liczyła na kontakt z nim, bo zdarzyło się wiele razy wcześniej, że najpierw się z jakąś rozstał (zwykle to te kobiety zrywały, nie mogąc się pogodzić, że oprócz nich ma też inne), a potem wracali do siebie w takiej czy innej formie. Akurat tego nie pisałam w poście, bo i tak jest przydługi.
Nie miał wtedy żadnej przyjaciół, którą jednocześnie byłby zainteresowany seksualnie. Miał tylko takie jak Wanda June Hill, czy Ann Margret, ale pierwsza z nich nie pociągała go seksualnie, druga chociaż najchętniej przyleciałaby do Elvisa na skrzydłach (zresztą powiedziała mu to wprost: "Elvis ty wiesz, jak bardzo bym chciała, ale nie mogę"), to miała dość sztywny kręgosłup moralny, więc była bardzo lojalna względem schorowanego męża.
Myślę, że Elvis zdawał sobie świetnie sprawę z niechęci Ginger. Jednak niespecjalnie miał wtedy inny wybór (oczywiście na swoje własne życzenie) i obstawiam, że liczył na jej materializm i parcie na rozgłos (wzorując się na jej matce), stąd te oświadczyny, które miały być dla Ginger gwarancją i niejako zabezpieczeniem.
Chociaż z tymi oświadczynami to też dyskusyjna sprawa. Niektórzy z MM (np. chyba Marty Laker), twierdzą, że takowych nie było. Owszem, Elvis dał jej wtedy ten pierścionek, ale wcale nie jako zaręczynowy.
Natomiast sprawa ślubu, to już w ogóle wątpliwe. MM też mówią, że o rzekomym ślubie zaplanowanym na grudzień nic nie wiedzą. Aczkolwiek prawdą jest, że Elvis z Ginger kilka razy faktycznie rozmawiali o ewentualnym ślubie. Jednak rzekomo było to na tej zasadzie, że ona przy nim wyrażała obawę o swoją przyszłość, chodziło o jej zabezpieczenie. Teraz jest z nim i jest ok, ale kiedy się rozstaną, to zostanie z niczym, na lodzie, a w dodatku bez żadnego doświadczenia zawodowego, czyli bez środków do życia. Więc zaczęli poruszać te sprawy, w tym ślub, a on obdarowywał ją czym tylko mógł (w tym jej rodzinę).
Ponoć kiedy w kłótni, gdy mu wykrzykiwała, że zostanie sama bez środków do życia, Elvis powiedział "Dobrze, weźmiemy ten ślub".
Ginger w totalną panikę wpadła w marcu 1977 roku, kiedy Elvis kolejny raz mieniał testament (w styczniu był inny) i wziął ją na świadka. Wszystko zapisał "swoim dzieciom żyjącym oraz tym, które urodzą się po jego śmierci" (mniej więcej, tak to jest tam napisane). Lisa Marie nie jest w ogóle wspomniana w testamencie, jak masowo podają źródła.
Jeżeli dobrze podejrzewam intencje Elvisa, to przyznam, że zrobił to mistrzowsku, niemniej trochę perfidnie. W ostatnich dwóch latach życia czasem wspominał, że chciałby mieć jeszcze jedno dziecko. Ponoć także Ginger to sugerował, ale ona nie chciała się zgodzić, mówiąc, że jest zbyt młoda i nie chce jeszcze dziecka.
Dlatego, uważam, że on chciał jej tym dać do zrozumienia, że jeśli będą mieć dziecko, to i ona będzie zabezpieczona. Jadnak to takie moje wnioski, nie wiem czy faktycznie taki chytry był zamysł Elvisa.
Skoro była przez matkę przymuszana ślub był aktem desperacji obu stron. Zmiana zachowania Elvisa względem związku ..tu z ginger wynikała więc z tego że się poddał i nie miał sił by cokolwiek zmienić. Szkoda tylko że wybrał taką osobę . Napewno się rozczarował chyba po raz pierwszy że dana kobieta nie chce z nim być ... Ale on do wyborów pewnie też już nie mial sił. I wtedy też wizerunkowo przestał dbać o wygląd. Przytył około 15 kg w przeciągu kilku tygodni. Wszedł w wiek poważny i jak pisałaś poważnie myślał o ustatkowaniu się choć z drugiej strony odrzucał to myślenie tak długo jak mógł ... W końcu jednak poddał się. A co do ślubu słyszałem o tym że na koncercie w memphis do którego nie doszło miał zapowiedzieć koniec trasy i ślub. Wszakże ginger przedstawił publice w Rapid city 21.06.77 . Inna sprawa że nie chciała z nim jeździć na tournee . Często o to się kłócili. Ale jeździła że wszystkimi chyba siostrami. Jedną z nich w lutym grała nawet na pianinie. Zaprosił ją na scenę. Chyba to było wszystko już tylko tak w stylu związku kontraktowego. I jeszcze jedna dziewczyna była.. Tajemnicza . W kwietniu 77 wypatrzył tak samo gdzieś i zaprosił do graceland. Wtedy to już było dziwne bo w 77 roku nie udzielał się publicznie. Opowiadał jej w sypialni o Bogu. Zainteresowaniach. Jak mówiła był smutny. Mówił wolno ale wyraźnie .. A kulisy były tego takie że Elvis do niej zadzwonił ale ona Mówiła że ma chłopaka i nie może dziś . Elvis rzucił słuchawka ale potem zadzwonił raz jeszcze i zapytał czy jak nie dziś to czy jutro ? Wtedy się zgodziła. Widać więc że u Elvisa była też desperacja. On nie mógł być sam. Doskonale nadal temu ton Rick Stanley tytułując swoją książkę o Elvisie...jego życie i tragiczne poszukiwania miłości. Coś w tym było.
Nie wiem czy widziałeś dwa poprzednie komentarze, bo mniej więcej w tym samym czasie publikowaliśmy ...
Dokładnie. Nie miał siły, nie miał możliwości (w sensie gdzie). Do tego zaczął wyglądać mało korzystnie, raz z uwagi na przytycie, a dwa na problemy zdrowotne.
No pewnie była to jakaś, że jakaś kobieta nie chce z nim być. Jednak myślę, że w przypadku Ginger to go tak nie załamało. Rozumiał jej obiekcje. Niemniej miał świadomość, że na tą chwile ma tylko ją.
Co do oświadczeniu o ślubie. Możliwe, ale to chyba informacja od Ginger jeśli dobrze pamiętam.
Ja wiem tylko o jednej z 1977 roku, Alicji Kirvin. Poznał ją w kwietniu 1977 roku w banku, gdzie pracowała. Była też u niego w Graceland chyba dwa razy, a potem zabrał ją na dłużej do Las Vegas. Nie wiem czy to o niej mówisz.
Tak był zdesperowany i chyba najbardziej właśnie tym, że zabrakło u jego boku kobiety, choćby nawet tylko kochanki, która potrafiłaby mu dotrzymać towarzystwa na miarę jego potrzeb (rozmowy i dyskusji). Zwłaszcza, kiedy akurat był uziemiony w Graceland i pozbawiony towarzystwa.
Przeczytałabym chętnie tę książkę Rickiego.
P.S.
Dopisałam u Diany dwa nowe akapity, o tym co mówiłam w komentarzu i jeszcze o innych kobietach. Dodałam też dwa zdjęcia, o których zapomniałam, jadalni-sypialni Elvisa, zrobione w trakcie sprzątania pokoju.
Tak to ta kobieta. Alicja. Nie wiedziałem że był w Vegas w roku 77. Dokładnie tak. Zgadzamy się . Pięknie i prawdziwie napisałaś. Książka Rickiego ma sporo błędów jeśli chodzi o chronologię ale też bym do niej wrócił. Nie czytałem z 30 lat jej. Dostałem ją w 93 roku. To pierwsza książka która czytałem o Elvisie teraz bym na nią inaczej patrzył. A w 93 roku to ja w temacie Elvisa byłem świeżak. Teraz naprawdę coraz bardziej go rozumiem. I również dzięki twojej stronie.
Jeszcze jedno powiem...magia Elvisa działała zawsze na kobiety ale gdy emocje opadały i one się z nim oswajały w zasadzie nie miały wyboru...albo kochanka na kase albo kobieta na całe życie ale na jego warunkach. Też coś w tym jest niestety
Tak, zabrał ją do Las Vegas, specjalnie. Więc mogło to być między 2 a 20 kwietnia, 4 a 13 maja lub 3 a 16 czerwca (ostatnia data najmniej prawdopodobna). I tam rzekomo mu uległa.
Dokładnie. Żeby żył dłużej, to może skupiłby się na jednej, bo widać, że powoli myślał o większym ustatkowaniu, no i z powodu stanu zdrowia pewnie fiku-miku, też już nie było takie ważne. Sheila Ryan, nawet wysnuła takie przypuszczenie, że w tej materii w 1977 roku musiało być w ogóle już bardzo słabo.
Oooo, to byłoby super. A to polskojęzyczna pozycja? Bo ja wiem tylko, że po polsku wydano "W pułapce". O matko... coś mi przypomniałeś ... Ale nie mówię na razie o co chodzi.
W każdej jest pełno błędów, co gorsza w niektórych zamierzonych. Mindi Miller mówi, że gdyby Elvis przeczytał te wszystkie książki o sobie, te bzdury, jakie w nich są, to by się w grobie non-stop przewracał.
To znaczy z Alicja? Oni tam rzekomo byli od 3 do 7 dni.
A to dzięki Krzysiu, tą mam. Myślałam, że masz może tą, na którą się powoływałeś: Caught In A Trap: Elvis Presley's Tragic Lifelong Search For Love. Chociaż to chyba ta sama, sądząc po pierwszych słowach tytułu.
I kwestia najważniejsza ... Elvis potrzebował kobiet by były przy nim żyły jego życiem. Był tradycjonalistą takim który uważał że kobieta ma być w domu nie pracować a on i tak je będzie obdarowywał prezentami. Przy jakimkolwiek rozstaniu taka kobieta owszem zabezpieczona finansowo jest wypalona zawodowo. Ciężko jej jest żyć samodzielnie . Podejmować pracę. Wyzwania. I to zrozumiałe po części że Ginter chciała być zabezpieczona choć to mało ambitne. Dziwię się lindzie ze tyle wytrzymała . Czuła że jest bez energii więc musiała odejść..dziwne że jeszcze mieszkała z nim przez rok choć po 74 było wszystko wypalone między nimi. Dlatego Elvis nie mógł być ani z Shella Ryan ani z Ann Margaret bo owszem byli zakochani i takie same żywioły ale być kochankiem kochanka i żyć szybko to jedno a mieszkać i tworzyć związek na długo to drugie. I myślę że oni nigdy nie mieli tego sprawdzonego ...nawet może i tego obydwoje nie chcieli.
Zgadzam się, aczkolwiek myślę, że nie chodziło tylko o to by żyły jego życiem. Po prostu w jakiś sposób pragnął namiastki ciepła rodzinnego, a przecież heteroseksualnemu mężczyźnie nie da tego najlepszy kumpel czy nawet cała ich armia. Poza tym jest jeszcze coś. Nie wiem czy też tak masz, ale ja tak. Lubię robić pewne rzeczy z kimś. Na przykład w domu uwielbiałam jak rodzina wyjeżdżała na dłuższe wakacje, a ja zostawałam z babcią. Wtedy przez pierwsze dni robiłyśmy w domu świąteczne porządki, a potem leniuchowałyśmy i spędzałyśmy czas na samych przyjemnościach. Oczywiście nie zawsze razem, miałam przecież swoje życie towarzyskie, babcia też. Inny przykład, czasem bym sobie gdzieś poszła, ale samej mi się po prostu nie chce, więc zawsze próbuję namówić kogoś do współuczestnictwa. Elvis był ciepłym człowiekiem, więc myślę, że nie chodziło tylko o rozmowy na wysokim szczeblu, czy seks. Na przykład o zwykle przytulenie się podczas oglądania TV, czy poczucie ciepła drugiej osoby kiedy kładziesz się spać. No z facetami tego raczej by nie robił. :)
Jeśli chodzi o kobiety po rozstaniu, to masz też w pełni rację. Powiem nawet, że to aspekt bytowy, ale wyobraź sobie spustoszenie psychiczne. Jeśli oboje mieli dosyć związku, to ok. Jednak jeśli to Elvis go kończył, to tragedia. Ja bym się nie pozbierała, po związku z nim. A szukanie nowego partnera? Dramat. Bo tak jakby z super modelu Porsche przesiąść się na zdezelowany rower. I nawet jak trafi się takiej kobiecie wartościowy i porządny facet, o ona tego nie zauważy, dla niej żaden nie wytrzyma porównania. współczuję tym kobietom, które Elvis odstawił pomimo ich zaangażowania. Tak jak Dianie, która do dziś żyje chwilami spędzonymi z Elvisem.
Krzysiu Linda powinna odejść w 1974 roku, a ona odeszła dwa dni przed Gwiazdką 1976, czy nawet dzień.
Co do Sheili, to nie wiem. Wydaje mi się, że ona była wtedy taką trzpiotką, gorącym duszkiem, wulkanem energii, żywym srebrem i nie podołałaby. Podobna do Elvisa pod tym względem. Kiedyś w jednym wywiadzie powiedział, że nie opowie jakie durne pomysły realizowali z Elvisem, bo się wstydzi. Po prostu oboje byli szaleni. Może dziesięć lat później, już tak.
Według mnie Ann Margret byłaby najodpowiedniejszą partnerką dla niego. Doszłam do takie wniosku po tym jak przeczytałam historie jej życia i biło z niej oddanie i wierność mężowi. I wcale nie z miłości mu się poświęcała, tylko z powodu zasad jakie miała. Oboje z Elvisem kochali się do samego końca, oni byli stworzeni do siebie. Jak będę o niej pisać, to opowiem o jednej z jego rozmów z Larrym Gelerrem, a oni na ten temat przeprowadzili ich kilka. Elvis musiał podjąć decyzję, Ann czy Priscilla i z Larrym męczyli ten temat przez tydzień.
I zdziwisz się jaki argument przeważył. :) Nie strach przed utratą kariery, nie procesy sądowe, nie strach przed nagonką, tylko coś, czego człowiek w jego przypadku by się najmniej spodziewał.
Masz rację . Ann miała zasady. Pewnie i by była przy nim i ciekawe czy też by mu się znudziła. Nie wiem. Może on musiał zawsze zmieniać kobiety by popristu żyć. Czuć nowość. Powiew świeżości. Do czasu. Do czasu jak spojrzał na oczy i zrozumiał że ma już 40 lat a nie 20. Przykre to wszystko było naprawdę. I jego mi szkoda i tych kobiet o ktorych piszesz . Linda odeszła 29.11.76 ... Chyba. A tego aspektu o Ann nie mogę się doczekać.
Wiesz, też się nad tym zastanawiałam. Myślę, że kochałby ją całym sercem, ale nie ustrzegłby się niewierności.
Obstawiam, że z kobietami było podobnie jak z działaniami. Stale musiał mieć jakieś wyzwania, bo inaczej tracił wigor, popadał w marazm i przestawał widzieć sens życia.
No różne daty krążą, ale myślę, że ta, którą podajesz została niejako przez ludzi wytypowana. 19 listopada 1976 po raz pierwszy do Graceland przyszły siostry Alden (Terry, Rosemary i Ginger), a 29 listopada, Elvis zaprosił Ginger, która przyszła sama. Nie wiem, będę jeszcze sprawdzać, gdy będę pisać o Lindzie. Niemniej jej brat powiedział, że przed samą gwiazdka, żeby nie spędzać z nim już świąt.
A jeszcze wrócę do Rosemary, bo wcześniej trochę nieprecyzyjnie o niej pisałam. Wszystko zaczęło się od Terry, która (podobnie jak Linda wcześniej) została Miss Tennessee 1976. George Klein zapytał ją wtedy, czy nie chce poznać Elvisa. Chciała, ale że była zaręczona zapytała czy może wziąć ze sobą siostry jako przyzwoitki. Dlatego przyszły w trzy. I faktycznie Rosemary była zainteresowana bliższą relacją z Elvisem, jako jedyna z trzech. Elvis jednak upatrzył sobie Ginger. A Rosemary nie była miss, jak wcześniej pisałam, tylko Terry. Chociaż zdaje się, ze one wszystkie miały jakieś tam tytuły miss, ale nastolatek chyba i nie z 1976 roku.
Z Linda też było dziwnie że po rozstaniu nigdy się nie zobaczyli. Ani telefonicznie też. Przykre to były rozstania. Dziewczyny odzywały jak zaczynały zyc później w normalnych związkach. Potrzebowały tego dziwnie tylko że nie orientowały się w sytuacji wcześniej. A może i tak było ale przez miłość myślały że cokolwiek się zmieni. Z ann Margaret też po ślubie widział ją tylko kilka razy. Raz nawet przedstawił ja. Na scenie chyba w Vegas. Inna sprawa że kwiaty miała prawie codziennie.... A z siostrami alden masz rację. Tak było. Jestem ciekaw czy gdyby Elvis wiódł normalne życie i nie był tak odizolowany i nie wysługiwał się chłopakami w poszukiwaniu dziewczyn ... Czy inaczej by to wyszło inaczej by postępował ... Bo to naprawdę nie było mimo wszystko normalne... 29.11 Ginter była sama a potem już w ostatniej trasie .
Linda rozmawiała telefonicznie z Elvisem kilka razy po rozstaniu. Interesowała się nim i co jakiś czas dzwoniła do Graceland, ale nie na numer bezpośredni Elvisa. Ostatni raz 4 dni przed jego śmiercią i wtedy nawet Esposito chciał ją do niego przełączyć, ale odmówiła. A gdy dowiedziała się o jego śmierci, nie mogła odżałować. Mówiła o tym w wywiadzie dla Fox News i u Larry'ego Kinga chyba też.
Tak, z Ann Margret było jak mówisz. Ona wiele razy przychodziła na jego koncerty. Była też na kilku w ostatnim roku. Elvis jej kilka razy proponował spotkanie, czasem na koncertach, takie wiesz jak z fanami za kulisami. Odmawiała. Myślę, że bała się samej siebie, albo że mu ulegnie, albo że później będzie cierpieć.
Nie wiem czy był to 1977, czy jeszcze 1976, Ann była na widowni. Elvis podszedł do boku sceny do oświetleniowca (kogoś ze swojej ekipy, co tymi dolne światła obsługiwał) i powiedział "Ann jest na widowni, poświeć trochę na nią, chcę sobie chociaż na nią popatrzeć" - i to mówi wszystko.
Nie wiem, też się nad tym zastanawiałam wiele razy. Gdyby miał szansę poznawać kobiety w naturalny sposób ... to może.
Ginger była u niego sama kilka razy w domu jeszcze w grudniu.
Czy aż tak się bała skoro była na jego koncertach ? Nie zrobiła by mu tego ...to by było smutne Choc wiem że widzieli się tylko kilka razy. Myślę że to było wcześniej. Wiem że kiedyś widziałem jak wyszła w pięknej sukni na scenę .
Widzieli się tylko kilka razy, ale wiele rozmawiali telefonicznie. Gdzieś czytałam, że to były takie fale. W sensie przez trzy miesiące ani razu, a potem przez tydzień, dzień w dzień po kilka godzin. No ewidentnie mieli się ku sobie do samego końca.
Bała nie w sensie, że Elvisa. Bała się zaangażowania, że wzmoże to u niej pragnienie bycia z nim, że miłość, którą tłamsiła w sobie latami, wybuchnie z nową siłą.
To jest bardzo tragiczne! I bardzo destrukcyjne dla psychiki i funkcjonowania.
Dokładnie, czasami odnoszę wrażenie, że on miał wrażliwość nawet na wyższym poziomie niż kobiety.
Dlatego dla mnie jest wręcz heroiczną postacią. Przy takim cierpieniu jakie zaznawał od najmłodszych lat do samego (z najróżniejszych przyczyn), podziwiam go, że w ogóle potrafił funkcjonować, robiąc przy tym tyle wspaniałych rzeczy, nabywając tyle różnych umiejętności i czyniąc tak wiele dobra, a przy tym nie zrażając się do ludzi, choć tyle okrucieństw od nich doznawał.
1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij. 2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:". 3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL". 4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz. 5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Instrukcja graficzna tu: https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html
Uwielbiam takie opowieści .
OdpowiedzUsuńJa powiem tylko jedno. Ona wyglądała jakby była pusta lala i nie pasowała do Elvisa. Oczywiście wygląd niczego nie znaczy i nie można od razu oceniać.
Problemem dla Elvisa było to że był szalenie inteligentny był królem i trudno było mu znaleźć taką kobietę by podzielała jego zainteresowania by była mu uległa i żyła jego życiem.
To w zasadzie niemożliwe bo taka kobieta była by całkowicie wchłonięta i bez możliwości prowadzenia swojego życia. Bez swobody.
Mimo tej pięknej opowieści jak z bajki było to niestety surrealistyczne... Elvis był królem ale jego życie było jak w szklanej kopule. Nie wiedział tego ale im dłużej bybto trwało kobieta ..każda kobieta była wysysana z energii.
Nie da się tak prowadzić związku. Badać wybadać na odległość czy się nadaje czy nie. Nikt nie chce czekać. Każdy chce żyć. Chciała robić karierę proszę bardzo. Było by to całkowicie normalne . Pary w show biznesie potrafią żyć choć jest trudno.
To nie mogło się udać. Poza tym były jeszcze inne kobiety w tym czasie.
Bycie kochanka jest extra na początku. Potem chcesz czegoś więcej...zaangażować się w związek. Nie da się psychicznie pogodzić życia zwykłego i tego w złotej klatce.
Przykre było to że Linda byla przy nim choć ich związek był wypalony.
Bardzo bym chciał byś umieściła jeszcze relacje innych pan...np. sheili Ryan czy Lindy ...
Wydaje się że widzieli się tylko kilka dni w lipcu. To wszystko. Za mało na związek. Nawet na zalążek związku.
OdpowiedzUsuńA to że Elvis był gentleman i elegancki czy nawet jak na 75 rok przystojny i zemial super gust to wiadomo✌️ wielkie dzięki niebiosom że taka osoba istniała
OdpowiedzUsuńKrzysiu podpisuję się pod każdym Twoim zdaniem. Bardzo dobrze, to wszystko wypunktowałeś.
OdpowiedzUsuńBłędem Elvisa było niewątpliwie to, że uparł się na młode kobiety, które dopiero zaczynały swoje dorosłe życie. Z każdą stałoby się to, o czym pisałeś w pierwszym komentarzu.
Elvis nie potrafił być monogamiczny. I powiem szczerze, że wcale się mu nie dziwię. Moim zdaniem to nie był tylko hedonizm z jego strony, on po prostu potrzebował tej kobiecej różnorodności i nie mam tu na myśli sfery seksualnej. Bo były też takie kobiety, z którymi się umawiał, spotykał, które spędzały z nim noce, a do współżycia nie dochodziło. Ja myślę, że kobiety stanowiły dla taką równowagę dla świata, w którym się obracał, zdominowanego przez mężczyzn. W zasadzie poza Larrym Gellerem, Wanda June Hill i grupą telefonicznych rozmówców duchowych, on nie miał z kim dyskutować o tym, co go interesowało. Dlatego już na pierwszych randkach sondował (tak jak w przypadku Diany), czy dana kobieta nada się także na jego rozmówcę.
Życie, które prowadził, nie sprzyjało budowaniu stałych relacji. Dlatego ja go rozumiem i nie potępiam, że jak marynarz, w każdym porcie miał żonę (takie przysłowie). Niektóre z nich to rozumiały, przymykając oczy na jego inne związki. Jak Linda Thomson, czy Mindi Miller.
Wczoraj słuchałam pięknego wywiadu tego samego prowadzącego z Danii, z Larrym Gellerem. Larry powiedział, że Elvis żył niesamowicie szybko, niewyobrażalnie. I dał takie porównanie, że to co normalny człowiek przeżywa przez roku, to w przypadku Elvisa tylko jedna doba.
Ja myślę, że ludzi tak wielkich jak Elvis, trzeba spojrzeć inaczej. Nie można im zakładać aż tak ograniczającego kagańca moralnego. Wytłumaczę to na podstawie inne przykładu, spoza sfery męsko-damskiej.
OdpowiedzUsuńKiedyś pracowałam w dużej firmie produkcyjnej. Właśnie kupiliśmy nową maszynę z Włoch. Proces wdrożenia jej do produkcji trwał trzy miesiące. W tym czasie nasi ludzie jeździli na szkolenia do Włoch, a Włosi przyjeżdżali do nas dopilnować montażu.
Kiedy nasi wrócili po pierwszych trzech tygodniach z Włoch, opowiadali o jednym konstruktorze, który nic nie robił, tylko jeśli w ogóle przychodził do pracy, to siadał rozwalony w fotelu, kładł nogi na biurko, popijał kawę i na przykład wertował Playboya lub pornosy.
Kiedy Włosi przyjechali do nas, w przerwach miedzy pracą czy naradami trwały kuluarowe rozmowy. I wtedy nasi wyrazili swoje zdziwienie, że kogoś takiego trzymają w firmie i dodali, że w Polsce już by dostał dyscyplinarkę. Tak się złożyło, że z tą grupą przyjechał na kilka dni tez szef firmy, bo negocjowaliśmy jeszcze remont jednej starej maszyny z ich firmy. On tak wtedy był, w kuluarach. I powiedział jedną ważną rzecz, że jego nie obchodzi co ten facet robi w pracy, dla niego ważne są efekty. A jeśli potrzebuje bujać się lianie, spółkować z prostytutką na biurku, dłubać w nosie, czy cokolwiek innego, żeby osiągnąć taki stan umysłu, który zaowocuje zaprojektowaniem kolejnej super maszyny, to jego sprawa. Liczą się efekty.
I ja myślę, że przez taki pryzmat powinniśmy spojrzeć na współistnienie jednocześnie (w tym samym czasie) kilku kobiet u boku Elvisa. On ich po prostu potrzebował do równowagi psychicznej i regeneracji organizmu, do skupienia się na działaniu, do wypracowania swojego perfekcjonizmu, itp. A, że akurat relacje damsko-męskie podlegają pod kanon moralności, to już inna sprawa.
Zwróć też uwagę, że tych kobiet od jego powrotu z wojska, nie było tak dużo jak wcześniej. Owszem kilkadziesiąt, ale w latach 50. setki, głównie w celach seksualnych.
Poza tym od powrotu z wojska nie szedł do łóżka z każdą, która wpadła mu w oko. On je starannie dobierał.
Zamierzałam skupić się na miejscach zamieszkania. Jednak nie chcę by zdominowały bloga, jak wcześniej jumpsuity, dlatego postanowiłam iż zacznę też omawiać kobiety, które miały być po miejscach zamieszkania.
OdpowiedzUsuńMam tylko problem z listą, bo nie wiem co na niej zawrzeć (jakie informacje o każdej z nich). Dam chyba tylko imię i nazwisko i informację, czy dana niewiasta będzie omówiona w oddzielnym poście jak Diana, czy nie. O niektórych nie jestem w stanie napisać, bo nie ma materiałów.
Oczywiście będzie też Linda i będzie Sheila. Sheila to moja ulubiona kobieta Elvisa. Ona jedna rozumiała, że w kwestiach damsko-męskich należy podejść do Elvisa inaczej, nie rozliczał go z innych kobiet. Mindi Miller, to druga taka. No i w jakimś sensie także Linda Thomson, chociaż u Lindy wynikało to z jej prywatnych pobudek, a nie ze zrozumienia Elvisa. W sprawach męsko-damskich, bo jeśli chodzi o inne rzeczy, to była najlepsza.
Niemniej powiem Tobie, ze bardzo przezywałam ich relację (Diany i Elvisa), jakby to były moje własne przeżycia. Rozbijała mnie psychicznie ta historia, bo w jakiś sposób unieszczęśliwiła obu, Dianę na całe życie, a Elvisa na jakiś czas (kiedy poczuł się oszukany i znieważony).
OdpowiedzUsuńZwłaszcza po tym, jak ją po królewsku potraktował. Zresztą on tak każdą kobietę traktował. Dlatego rozstanie dla każdej z nich było wielką traumą już do samego końca.
UsuńPięknie napisane.
OdpowiedzUsuńCóż ludzie wielcy wyprzedzają epokę .
I niestety mało kto ich rozumie.
Dlatego tacy są zawsze samotni i nieszczęśliwi.
Ale ja muszę jednak patrzyć na drugą stronę. Z Elvisem poprostu nie dało się żyć normalnie.
Miał silna osobowość trudno było go dogonić.. rzadko zrozumieć.
A związek potrzebuje normalności.
Tylko czy normalność pasuje do niezwykłych ludzi ? Można żyć normalnie i być szczęśliwym ale dla kogoś może oznaczać nudę.
On spotkał poprostu normalna kobietę typowa amerykankę która królowa nie była mimo że była miss.
A jak wiemy rozdając prezenty to tylko człowiek sam się unieszczęśliwia na dłuższą metę .
Ona nie wiedziała czego on chce.
Dla niej było to za szybko i za dziwnie .
Mimo że romantyzm był to nie mogło się to skończyć.
Wiesz a co do równowagi...sam sobie tak życie ułożył że wpadł w pułapkę samotności.
Towarzystwo kobiet było ważne ale dla mnie z wiekiem już zaczął się gubić czego tak naprawdę oczekuje.
Wybrał życie królewskie więc chowając się od świata nie mógł żyć normalnie a zwłaszcza z kobietą.
Czekam na kolejne artykuły.
Czytałem z zapartym tchem.
Poza tym taka niezależna kobieta nie mogła być trzymana pod kloszem.
OdpowiedzUsuńLubiła towarzystwo filmów mężczyzn tak jak Elvis kobiet.
Związek to kompromis.
Elvis nie chciał rywalizować o faceta. On startował z pozycji króla. Miał przewagę ale też i brak wiedzy by zdobyć kobietę i powalczyć o nią z innym.
Tego nie chciał i nie chciał narażać swojej reputacji. To też nie było dobre. Wydłużał sobie tym samym drogę do normalności i własnego szczęścia.
Oraz szczęścia kobiet.
Zbyt szybko rezygnował jak wiedziałł że kobieta chciała być samodzielna.
Może źle to zinterpretował . Bał się .
Szkoda.
Każda kobieta to była mu zawsze przedstawiana...wygadana czy jest wolna
Potem prezenty. Rozmowy i propozycja związku odizolowanego od życia.
To jak złapać ptaszka do złotej klatki nakarmić ale już nie wypuścić. Zamiast razem z nim nauczyć się latać.
Dokładnie, nie dało się z nim żyć normalnie. Tak jak mówisz, związek monogamiczny nie pasuje do niezwykłych ludzi. I tak jak zauważyłeś, Elvis by się zanudził. Jak wielu ludzi już zauważyło, on cięgle potrzebował wyzwań, bo inaczej popadał w marazm lub nawet depresję. On by się udusił w hermetycznym związku, zdominowanym życiem codziennym. Był nauczony żyć szybko i intensywnie od najmłodszych lat. Wszystko zawsze było biegiem. Kiedy był mały, Gladys zaprowadzała go przed pracą (dwunastogodzinną) do świetlicy przed lekcjami. Potem lekcje i znów świetlica lub ktoś go odbierał. I te wieczne przeprowadzki, stale na walizkach, to dla takiego małego dziecka bardzo trudne psychicznie warunki. Rodziców widział rano, a potem tuż przed snem. Nie lepiej gdy miał lat naście, dalej ciągle na walizkach, szkoła, praca przed szkołą, praca do nocy po szkole, aby pomóc rodzicom, a w międzyczasie jakieś spotkania z dziewczynami i kolegami.
OdpowiedzUsuńLata 50., początek kariery. Przemierzanie wielu kilometrów dziennie, by choć trochę zarobić na koncertach, których bywało, że dawał nawet cztery w ciągu dnia (najczęściej 2-3). Później jeszcze filmy i sesje nagraniowe. Stale na najwyższych obrotach, często z brakiem snu lub chociażby wypoczynku, bo zwyczajnie na to już nie było czasu.
Prezenty, to oddzielny temat. On po prostu lubił uszczęśliwiać ludzi. Dawanie ich innym i potem obserwowanie ich radości, uszczęśliwiało go.
Niemniej zobacz jak znał kobiecą mentalność, jak potrafił zadbać o każdy szczegół, żeby poczuła poczuła się wyjątkowa.
Znów podpisuję się pod każdym Twoim zdaniem. Cieszę się też, że potrafisz spojrzeć na Elvisa inaczej jak większość.
Elvis o stabilizacji zaczął myśleć dopiero u schyłku swojego życia, kiedy liczne choroby uniemożliwiły mu życie na turbodoładowaniu, jakie dotąd tylko znał. Stąd właśnie często dopadająca go apatia. Nie radził sobie psychicznie z tym wszystkim, a przede wszystkim z ograniczającym go w szybkim działaniu bólem i chorobami. To nie był jego styl życia, on się męczył, dusił. Każdy przeciętny człowiek z upływem lat i nabywając różne ułomności związane z procesem zdarzenia, stara się to zaakceptować i odnaleźć się w nowych warunkach, dostosować do nich, zmienić tryb życia. Elvis tego nie potrafił, nawet psychicznie zaakceptować. Ja dopiero zrozumiałam jak poważny był to dla niego problem, kiedy czytałam jedną z jego rozmów z Wandą June Hill. Elvis żalił się jej, że czasem tak źle się czuje fizycznie iż nie jest w stanie medytować, ani wprowadzać się w stan autohipnozy. A to były dwie rzeczy, które praktykował regularnie (medytacje każdego dnia, a autohipnozę w zależności od potrzeb) i które mu pomagały. Pomagały w walce z bólem i zachowaniem kondycji psychicznej.
Oczywiście z "procesem starzenia", a nie "procesem zdarzenia",jak napisałam. :)
UsuńDo tego nie miał wtedy przy sobie żadnej odpowiedniej kobiety. Ginger, to był wielki niewypał. Rosemary była chętna i bardzo jej zależało, choć wątpię czy by sobie poradziła. Jednak Elvis uparł się na Ginger, która broniła się przed tym związkiem na wszelkie możliwe sposoby. To jej matka kupczyła swoimi córkami niczym burdelmama. Patrzyła tylko na zyski i na towarzyski awans, a skoro Elvis nie chciał chętnej na związek z nim Rosemary, to zmuszała Ginger żeby z nim była.
OdpowiedzUsuńNo nie rozumiem w tej kwestii Elvisa. On, który tak trafnie potrafił wszystkich rozgryźć, przejrzeć, prześwietlić, upiera się na dziewczynę, która na każdym kroku daje mu do zrozumienia, że nie jest z nim z własnej woli. To zupełnie nie w jego stylu. Dotąd nawet jeśli był bardzo zainteresowany jakąś kobietą, a ona nie wykazywał podobnego zainteresowania, natychmiast odpuszczał.
Co prawda w ostatnich miesiącach życia, zaczął się powoli wycofywać z tego związku i stale powtarzał, że jej nie poślubi. Według niektórych członków MM, którzy byli świadkami nocnej kłótni Ginger i Elvisa (tej poprzedzającej jego śmierć), powiedział jej, że to koniec i jak wróci z sierpniowej trasy, ma jej już nie być w Graceland. Ponoć poszedł wtedy do łazienki, nie tylko dlatego żeby poczytać, ale przede wszystkim z powodu tej kłótni, bo nie chciał się położyć przy kobiecie, z którą właśnie zerwał. Miał wrócić do łóżka między 8-9 rano, kiedy ona już wstanie. Budzenie ustalono na godzinę 16:00, więc spokojnie by się wyspał.
Po jego śmierci zatajono zerwanie. Nie było to w interesie rodziny Aldenów. Po pierwsze z uwagi na ostracyzm, jakiego się obawiali (posądzenie o przyczynienie się Ginger do jego śmierci, poprzez zdenerwowanie go, zwłaszcza po orzeczeniu zawału serca), a także pieniędzy, jakie już liczyli. Nie zarobili by tego i nie byli tak rozchwytywani, gdyby wyszło na jaw iż związek Elvisa został zakończony z uwagi na jej okropne zachowanie względem jego osoby. Oni regularnie się kłócili, bywało po kilka razy każdego dnia, a prowokatorem była Ginger. Niemniej, to była jej reakcja obronna, przed związkiem ze schorowanym mężczyzną w wieku jej ojca, którego bardzo nie chciała, a do którego zmuszała ją rodzina.
Dobra koniec, bo za chwilę napiszę cały post w komentarzu. :)
Co do dalszych artykułów. Wiesz na omówienie jumpsuitu potrzebowałam od 3 dni do 3 tygodni (najtrudniejsze przypadki), ale miałam już do każdego materiały (zdjęcia, klipy, notatki), więc reszta była kwestią napisania, wybrania i osadzenia zdjęć.
W przypadku kobiet teoretycznie też mam materiały, ale jeszcze bardziej skąpe niż w przypadku jumsuitów. W sumie tylko o Dianie miałam pełne, dlatego od niej zaczęłam. Myślę, że każda następna, to z miesiąc. Oczywiście o niektórych będą bardzo króciutkie posty, nie tak rozbudowane jak o Dianie, z rożnych powodów, głównie z braku materiałów.
Masz rację.
OdpowiedzUsuńGinger tego faktu nie znałem.
Wiedziałam że się kłócili że już w kwietniu 77 zaprosił młodą kobietę do siebie do graceland ale on już wiedział że się pogubił .. że ciągle zaczynać od nowa przy jego stylu życia on na to już nie ma sił. Mimo to dbał o rodzinę aldenow. Chyba kupił im dom w sierpniu czy to jej matce nie wiem...myślał że dary darami ale on też zagłuszał w sobie poczucie niespełnionego uczuciowego życia. Ginger zawsze podejrzewałem że nie pasowała ale nie dziwię się jej... Nie wiadomo jak było...skoro nie chciała być to tylko chyba wizerunkowo...bo nie wspomnę o sferze seksualnej młodej dziewczyny i grubego 42 letniego faceta. Z miłości ? Nigdy. Po efekcie zaręczyn .jeśli takie były nie było już śladu. Elvis miał już świadomość że nie będzie się wiecznie podobać...sam sobie się nie podobał i coraz bardziej w tej sferze jak i w dążeniu do związku stałego coraz bardziej się poddawał. Miał świadomość niewykorzystanych szans . Prosił o powrót priscille .. może by to było wtedy dla niego najlepsze...dzwonił do Ann margret ... Chyba też potrzebował kobiety przyjaciółki na dobre i na źle ...bez żadnych zakulisowych ustaleń. Nie słyszałem by Ginger byka zmuszana ..też dziwię się bo to nie w jej stylu.
Znajomość z sheila też już nie trwała wtedy.
Przykre było napewno na to patrzeć na człowieka któremu nie sposób było pomoc .
Tak kupił dom Aldenom i obiecał w pełni sfinansować budowę basenu. Do jego postawienia sam ich zachęcał. Budowa ruszyła jeszcze za jego życia. Potem Alden się sądziła z Presleyami w tej sprawie (po śmierci Elvisa). Jednak Priscilla miała lepszych prawników i Alden przegrała, mimo iż miała mnóstwo świadków (nie tylko z rodziny), a nawet podpisy Elvisa na niektórych dokumentach związanych z budowa basenu.
OdpowiedzUsuńWiesz, nie przez Elvisa była zmuszana, tylko przez rodziców, głównie matkę. Matka była tak bezwzględna, że kiedy Ginger uciekała z Graceland i wracała do domu, mówiąc że nie wróci do Elvisa, to ta najpierw dawała jej się wypłakać, potem robiła pranie mózgu, a na koniec stwierdzała "albo wracasz do Graceland, albo szukasz sobie innego noclegu, w domu dla ciebie miejsca nie ma". Mówię po śmierci Elvisa Ginger ćwierkała z innego klucza ze względu na rodzinę, kasę i rozgłos, ale wcześniej wypłakiwała się przyjaciółce i Davidowi Stanleyowi, stąd właśnie Elvis podejrzewał, że ich coś łączyło.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że oświadczyny Ginger były właśnie takim aktem desperacji z jego strony, o którym mówisz. Akurat znalazł się w punkcie, gdzie praktycznie zakończył wszystkie związki z kobietami (kocówka 1976 roku), tylko Diana ciągle się jeszcze łudziła. Ona nawet tam wprost mówi, że liczyła na kontakt z nim, bo zdarzyło się wiele razy wcześniej, że najpierw się z jakąś rozstał (zwykle to te kobiety zrywały, nie mogąc się pogodzić, że oprócz nich ma też inne), a potem wracali do siebie w takiej czy innej formie. Akurat tego nie pisałam w poście, bo i tak jest przydługi.
Nie miał wtedy żadnej przyjaciół, którą jednocześnie byłby zainteresowany seksualnie. Miał tylko takie jak Wanda June Hill, czy Ann Margret, ale pierwsza z nich nie pociągała go seksualnie, druga chociaż najchętniej przyleciałaby do Elvisa na skrzydłach (zresztą powiedziała mu to wprost: "Elvis ty wiesz, jak bardzo bym chciała, ale nie mogę"), to miała dość sztywny kręgosłup moralny, więc była bardzo lojalna względem schorowanego męża.
Myślę, że Elvis zdawał sobie świetnie sprawę z niechęci Ginger. Jednak niespecjalnie miał wtedy inny wybór (oczywiście na swoje własne życzenie) i obstawiam, że liczył na jej materializm i parcie na rozgłos (wzorując się na jej matce), stąd te oświadczyny, które miały być dla Ginger gwarancją i niejako zabezpieczeniem.
Chociaż z tymi oświadczynami to też dyskusyjna sprawa. Niektórzy z MM (np. chyba Marty Laker), twierdzą, że takowych nie było. Owszem, Elvis dał jej wtedy ten pierścionek, ale wcale nie jako zaręczynowy.
Natomiast sprawa ślubu, to już w ogóle wątpliwe. MM też mówią, że o rzekomym ślubie zaplanowanym na grudzień nic nie wiedzą. Aczkolwiek prawdą jest, że Elvis z Ginger kilka razy faktycznie rozmawiali o ewentualnym ślubie. Jednak rzekomo było to na tej zasadzie, że ona przy nim wyrażała obawę o swoją przyszłość, chodziło o jej zabezpieczenie. Teraz jest z nim i jest ok, ale kiedy się rozstaną, to zostanie z niczym, na lodzie, a w dodatku bez żadnego doświadczenia zawodowego, czyli bez środków do życia. Więc zaczęli poruszać te sprawy, w tym ślub, a on obdarowywał ją czym tylko mógł (w tym jej rodzinę).
Ponoć kiedy w kłótni, gdy mu wykrzykiwała, że zostanie sama bez środków do życia, Elvis powiedział "Dobrze, weźmiemy ten ślub".
Ginger w totalną panikę wpadła w marcu 1977 roku, kiedy Elvis kolejny raz mieniał testament (w styczniu był inny) i wziął ją na świadka. Wszystko zapisał "swoim dzieciom żyjącym oraz tym, które urodzą się po jego śmierci" (mniej więcej, tak to jest tam napisane). Lisa Marie nie jest w ogóle wspomniana w testamencie, jak masowo podają źródła.
OdpowiedzUsuńJeżeli dobrze podejrzewam intencje Elvisa, to przyznam, że zrobił to mistrzowsku, niemniej trochę perfidnie. W ostatnich dwóch latach życia czasem wspominał, że chciałby mieć jeszcze jedno dziecko. Ponoć także Ginger to sugerował, ale ona nie chciała się zgodzić, mówiąc, że jest zbyt młoda i nie chce jeszcze dziecka.
Dlatego, uważam, że on chciał jej tym dać do zrozumienia, że jeśli będą mieć dziecko, to i ona będzie zabezpieczona. Jadnak to takie moje wnioski, nie wiem czy faktycznie taki chytry był zamysł Elvisa.
No i po co brałby akurat ją na świadka, mając kilkadziesiąt innych bardziej zaufanych osób pod ręką?
UsuńMyślę też że chciał jej pokazać, że nawet jako żona nie ma się czego spodziewać, jeśli nie będzie dziecka.
Skoro była przez matkę przymuszana ślub był aktem desperacji obu stron.
OdpowiedzUsuńZmiana zachowania Elvisa względem związku ..tu z ginger wynikała więc z tego że się poddał i nie miał sił by cokolwiek zmienić. Szkoda tylko że wybrał taką osobę . Napewno się rozczarował chyba po raz pierwszy że dana kobieta nie chce z nim być ... Ale on do wyborów pewnie też już nie mial sił. I wtedy też wizerunkowo przestał dbać o wygląd. Przytył około 15 kg w przeciągu kilku tygodni. Wszedł w wiek poważny i jak pisałaś poważnie myślał o ustatkowaniu się choć z drugiej strony odrzucał to myślenie tak długo jak mógł ... W końcu jednak poddał się.
A co do ślubu słyszałem o tym że na koncercie w memphis do którego nie doszło miał zapowiedzieć koniec trasy i ślub.
Wszakże ginger przedstawił publice w Rapid city 21.06.77 .
Inna sprawa że nie chciała z nim jeździć na tournee . Często o to się kłócili.
Ale jeździła że wszystkimi chyba siostrami. Jedną z nich w lutym grała nawet na pianinie. Zaprosił ją na scenę.
Chyba to było wszystko już tylko tak w stylu związku kontraktowego.
I jeszcze jedna dziewczyna była..
Tajemnicza . W kwietniu 77 wypatrzył tak samo gdzieś i zaprosił do graceland. Wtedy to już było dziwne bo w 77 roku nie udzielał się publicznie.
Opowiadał jej w sypialni o Bogu. Zainteresowaniach. Jak mówiła był smutny. Mówił wolno ale wyraźnie ..
A kulisy były tego takie że Elvis do niej zadzwonił ale ona Mówiła że ma chłopaka i nie może dziś . Elvis rzucił słuchawka ale potem zadzwonił raz jeszcze i zapytał czy jak nie dziś to czy jutro ? Wtedy się zgodziła.
Widać więc że u Elvisa była też desperacja. On nie mógł być sam.
Doskonale nadal temu ton Rick Stanley tytułując swoją książkę o Elvisie...jego życie i tragiczne poszukiwania miłości. Coś w tym było.
Nie wiem czy widziałeś dwa poprzednie komentarze, bo mniej więcej w tym samym czasie publikowaliśmy ...
OdpowiedzUsuńDokładnie. Nie miał siły, nie miał możliwości (w sensie gdzie). Do tego zaczął wyglądać mało korzystnie, raz z uwagi na przytycie, a dwa na problemy zdrowotne.
No pewnie była to jakaś, że jakaś kobieta nie chce z nim być. Jednak myślę, że w przypadku Ginger to go tak nie załamało. Rozumiał jej obiekcje. Niemniej miał świadomość, że na tą chwile ma tylko ją.
Co do oświadczeniu o ślubie. Możliwe, ale to chyba informacja od Ginger jeśli dobrze pamiętam.
Ja wiem tylko o jednej z 1977 roku, Alicji Kirvin. Poznał ją w kwietniu 1977 roku w banku, gdzie pracowała. Była też u niego w Graceland chyba dwa razy, a potem zabrał ją na dłużej do Las Vegas. Nie wiem czy to o niej mówisz.
Tak był zdesperowany i chyba najbardziej właśnie tym, że zabrakło u jego boku kobiety, choćby nawet tylko kochanki, która potrafiłaby mu dotrzymać towarzystwa na miarę jego potrzeb (rozmowy i dyskusji). Zwłaszcza, kiedy akurat był uziemiony w Graceland i pozbawiony towarzystwa.
Przeczytałabym chętnie tę książkę Rickiego.
P.S.
Dopisałam u Diany dwa nowe akapity, o tym co mówiłam w komentarzu i jeszcze o innych kobietach. Dodałam też dwa zdjęcia, o których zapomniałam, jadalni-sypialni Elvisa, zrobione w trakcie sprzątania pokoju.
Tak to ta kobieta. Alicja. Nie wiedziałem że był w Vegas w roku 77.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Zgadzamy się . Pięknie i prawdziwie napisałaś.
Książka Rickiego ma sporo błędów jeśli chodzi o chronologię ale też bym do niej wrócił. Nie czytałem z 30 lat jej. Dostałem ją w 93 roku. To pierwsza książka która czytałem o Elvisie teraz bym na nią inaczej patrzył. A w 93 roku to ja w temacie Elvisa byłem świeżak.
Teraz naprawdę coraz bardziej go rozumiem.
I również dzięki twojej stronie.
Jeśli mam dwie...sprawdzę to ci jedna wysle
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno powiem...magia Elvisa działała zawsze na kobiety ale gdy emocje opadały i one się z nim oswajały w zasadzie nie miały wyboru...albo kochanka na kase albo kobieta na całe życie ale na jego warunkach. Też coś w tym jest niestety
OdpowiedzUsuńTak, zabrał ją do Las Vegas, specjalnie. Więc mogło to być między 2 a 20 kwietnia, 4 a 13 maja lub 3 a 16 czerwca (ostatnia data najmniej prawdopodobna). I tam rzekomo mu uległa.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Żeby żył dłużej, to może skupiłby się na jednej, bo widać, że powoli myślał o większym ustatkowaniu, no i z powodu stanu zdrowia pewnie fiku-miku, też już nie było takie ważne. Sheila Ryan, nawet wysnuła takie przypuszczenie, że w tej materii w 1977 roku musiało być w ogóle już bardzo słabo.
Oooo, to byłoby super. A to polskojęzyczna pozycja? Bo ja wiem tylko, że po polsku wydano "W pułapce". O matko... coś mi przypomniałeś ...
Ale nie mówię na razie o co chodzi.
W każdej jest pełno błędów, co gorsza w niektórych zamierzonych. Mindi Miller mówi, że gdyby Elvis przeczytał te wszystkie książki o sobie, te bzdury, jakie w nich są, to by się w grobie non-stop przewracał.
Wiesz, ja myślę, że opcja "kobiety na całe życie na jego warunkach" nawet nie była dostępna do 1975 roku.
OdpowiedzUsuńJuż wiem. Byli w Vegas 13 kwietnia 1977.
OdpowiedzUsuńKsiążka ma tytuł w pułapce właśnie.. . IPolskojęzyczna .
A w 77 wiesz...leki robiły swoje. Długo też spał...
To znaczy z Alicja? Oni tam rzekomo byli od 3 do 7 dni.
OdpowiedzUsuńA to dzięki Krzysiu, tą mam. Myślałam, że masz może tą, na którą się powoływałeś: Caught In A Trap: Elvis Presley's Tragic Lifelong Search For Love. Chociaż to chyba ta sama, sądząc po pierwszych słowach tytułu.
Tak, to ta sama. Sprawdziłam.
UsuńTak, 13 kwietnia (sprawdziłam) i byli tam do niedzieli, potem przenieśli się do Palm Springs na tydzień.
UsuńDobra, bo kolejny post piszę w komentarzu. :)
I kwestia najważniejsza ... Elvis potrzebował kobiet by były przy nim żyły jego życiem. Był tradycjonalistą takim który uważał że kobieta ma być w domu nie pracować a on i tak je będzie obdarowywał prezentami.
OdpowiedzUsuńPrzy jakimkolwiek rozstaniu taka kobieta owszem zabezpieczona finansowo jest wypalona zawodowo. Ciężko jej jest żyć samodzielnie . Podejmować pracę. Wyzwania. I to zrozumiałe po części że Ginter chciała być zabezpieczona choć to mało ambitne. Dziwię się lindzie ze tyle wytrzymała . Czuła że jest bez energii więc musiała odejść..dziwne że jeszcze mieszkała z nim przez rok choć po 74 było wszystko wypalone między nimi.
Dlatego Elvis nie mógł być ani z Shella Ryan ani z Ann Margaret bo owszem byli zakochani i takie same żywioły ale być kochankiem kochanka i żyć szybko to jedno a mieszkać i tworzyć związek na długo to drugie. I myślę że oni nigdy nie mieli tego sprawdzonego ...nawet może i tego obydwoje nie chcieli.
Zgadzam się, aczkolwiek myślę, że nie chodziło tylko o to by żyły jego życiem. Po prostu w jakiś sposób pragnął namiastki ciepła rodzinnego, a przecież heteroseksualnemu mężczyźnie nie da tego najlepszy kumpel czy nawet cała ich armia. Poza tym jest jeszcze coś. Nie wiem czy też tak masz, ale ja tak. Lubię robić pewne rzeczy z kimś. Na przykład w domu uwielbiałam jak rodzina wyjeżdżała na dłuższe wakacje, a ja zostawałam z babcią. Wtedy przez pierwsze dni robiłyśmy w domu świąteczne porządki, a potem leniuchowałyśmy i spędzałyśmy czas na samych przyjemnościach. Oczywiście nie zawsze razem, miałam przecież swoje życie towarzyskie, babcia też. Inny przykład, czasem bym sobie gdzieś poszła, ale samej mi się po prostu nie chce, więc zawsze próbuję namówić kogoś do współuczestnictwa. Elvis był ciepłym człowiekiem, więc myślę, że nie chodziło tylko o rozmowy na wysokim szczeblu, czy seks. Na przykład o zwykle przytulenie się podczas oglądania TV, czy poczucie ciepła drugiej osoby kiedy kładziesz się spać. No z facetami tego raczej by nie robił. :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o kobiety po rozstaniu, to masz też w pełni rację. Powiem nawet, że to aspekt bytowy, ale wyobraź sobie spustoszenie psychiczne. Jeśli oboje mieli dosyć związku, to ok. Jednak jeśli to Elvis go kończył, to tragedia. Ja bym się nie pozbierała, po związku z nim. A szukanie nowego partnera? Dramat. Bo tak jakby z super modelu Porsche przesiąść się na zdezelowany rower. I nawet jak trafi się takiej kobiecie wartościowy i porządny facet, o ona tego nie zauważy, dla niej żaden nie wytrzyma porównania. współczuję tym kobietom, które Elvis odstawił pomimo ich zaangażowania. Tak jak Dianie, która do dziś żyje chwilami spędzonymi z Elvisem.
Krzysiu Linda powinna odejść w 1974 roku, a ona odeszła dwa dni przed Gwiazdką 1976, czy nawet dzień.
Co do Sheili, to nie wiem. Wydaje mi się, że ona była wtedy taką trzpiotką, gorącym duszkiem, wulkanem energii, żywym srebrem i nie podołałaby. Podobna do Elvisa pod tym względem. Kiedyś w jednym wywiadzie powiedział, że nie opowie jakie durne pomysły realizowali z Elvisem, bo się wstydzi. Po prostu oboje byli szaleni. Może dziesięć lat później, już tak.
Według mnie Ann Margret byłaby najodpowiedniejszą partnerką dla niego. Doszłam do takie wniosku po tym jak przeczytałam historie jej życia i biło z niej oddanie i wierność mężowi. I wcale nie z miłości mu się poświęcała, tylko z powodu zasad jakie miała. Oboje z Elvisem kochali się do samego końca, oni byli stworzeni do siebie. Jak będę o niej pisać, to opowiem o jednej z jego rozmów z Larrym Gelerrem, a oni na ten temat przeprowadzili ich kilka. Elvis musiał podjąć decyzję, Ann czy Priscilla i z Larrym męczyli ten temat przez tydzień.
I zdziwisz się jaki argument przeważył. :) Nie strach przed utratą kariery, nie procesy sądowe, nie strach przed nagonką, tylko coś, czego człowiek w jego przypadku by się najmniej spodziewał.
UsuńMasz rację .
OdpowiedzUsuńAnn miała zasady. Pewnie i by była przy nim i ciekawe czy też by mu się znudziła. Nie wiem.
Może on musiał zawsze zmieniać kobiety by popristu żyć. Czuć nowość. Powiew świeżości. Do czasu. Do czasu jak spojrzał na oczy i zrozumiał że ma już 40 lat a nie 20.
Przykre to wszystko było naprawdę.
I jego mi szkoda i tych kobiet o ktorych piszesz .
Linda odeszła 29.11.76 ... Chyba.
A tego aspektu o Ann nie mogę się doczekać.
Wiesz, też się nad tym zastanawiałam. Myślę, że kochałby ją całym sercem, ale nie ustrzegłby się niewierności.
OdpowiedzUsuńObstawiam, że z kobietami było podobnie jak z działaniami. Stale musiał mieć jakieś wyzwania, bo inaczej tracił wigor, popadał w marazm i przestawał widzieć sens życia.
No różne daty krążą, ale myślę, że ta, którą podajesz została niejako przez ludzi wytypowana. 19 listopada 1976 po raz pierwszy do Graceland przyszły siostry Alden (Terry, Rosemary i Ginger), a 29 listopada, Elvis zaprosił Ginger, która przyszła sama. Nie wiem, będę jeszcze sprawdzać, gdy będę pisać o Lindzie. Niemniej jej brat powiedział, że przed samą gwiazdka, żeby nie spędzać z nim już świąt.
A jeszcze wrócę do Rosemary, bo wcześniej trochę nieprecyzyjnie o niej pisałam. Wszystko zaczęło się od Terry, która (podobnie jak Linda wcześniej) została Miss Tennessee 1976. George Klein zapytał ją wtedy, czy nie chce poznać Elvisa. Chciała, ale że była zaręczona zapytała czy może wziąć ze sobą siostry jako przyzwoitki. Dlatego przyszły w trzy. I faktycznie Rosemary była zainteresowana bliższą relacją z Elvisem, jako jedyna z trzech. Elvis jednak upatrzył sobie Ginger.
OdpowiedzUsuńA Rosemary nie była miss, jak wcześniej pisałam, tylko Terry. Chociaż zdaje się, ze one wszystkie miały jakieś tam tytuły miss, ale nastolatek chyba i nie z 1976 roku.
Z Linda też było dziwnie że po rozstaniu nigdy się nie zobaczyli. Ani telefonicznie też. Przykre to były rozstania. Dziewczyny odzywały jak zaczynały zyc później w normalnych związkach. Potrzebowały tego dziwnie tylko że nie orientowały się w sytuacji wcześniej. A może i tak było ale przez miłość myślały że cokolwiek się zmieni.
OdpowiedzUsuńZ ann Margaret też po ślubie widział ją tylko kilka razy. Raz nawet przedstawił ja. Na scenie chyba w Vegas. Inna sprawa że kwiaty miała prawie codziennie....
A z siostrami alden masz rację. Tak było.
Jestem ciekaw czy gdyby Elvis wiódł normalne życie i nie był tak odizolowany i nie wysługiwał się chłopakami w poszukiwaniu dziewczyn ... Czy inaczej by to wyszło inaczej by postępował ... Bo to naprawdę nie było mimo wszystko normalne...
29.11 Ginter była sama a potem już w ostatniej trasie .
Linda rozmawiała telefonicznie z Elvisem kilka razy po rozstaniu. Interesowała się nim i co jakiś czas dzwoniła do Graceland, ale nie na numer bezpośredni Elvisa. Ostatni raz 4 dni przed jego śmiercią i wtedy nawet Esposito chciał ją do niego przełączyć, ale odmówiła. A gdy dowiedziała się o jego śmierci, nie mogła odżałować. Mówiła o tym w wywiadzie dla Fox News i u Larry'ego Kinga chyba też.
OdpowiedzUsuńTak, z Ann Margret było jak mówisz. Ona wiele razy przychodziła na jego koncerty. Była też na kilku w ostatnim roku. Elvis jej kilka razy proponował spotkanie, czasem na koncertach, takie wiesz jak z fanami za kulisami. Odmawiała. Myślę, że bała się samej siebie, albo że mu ulegnie, albo że później będzie cierpieć.
Nie wiem czy był to 1977, czy jeszcze 1976, Ann była na widowni. Elvis podszedł do boku sceny do oświetleniowca (kogoś ze swojej ekipy, co tymi dolne światła obsługiwał) i powiedział "Ann jest na widowni, poświeć trochę na nią, chcę sobie chociaż na nią popatrzeć" - i to mówi wszystko.
Nie wiem, też się nad tym zastanawiałam wiele razy. Gdyby miał szansę poznawać kobiety w naturalny sposób ... to może.
Ginger była u niego sama kilka razy w domu jeszcze w grudniu.
Czy aż tak się bała skoro była na jego koncertach ? Nie zrobiła by mu tego ...to by było smutne Choc wiem że widzieli się tylko kilka razy. Myślę że to było wcześniej. Wiem że kiedyś widziałem jak wyszła w pięknej sukni na scenę .
OdpowiedzUsuńWidzieli się tylko kilka razy, ale wiele rozmawiali telefonicznie. Gdzieś czytałam, że to były takie fale. W sensie przez trzy miesiące ani razu, a potem przez tydzień, dzień w dzień po kilka godzin. No ewidentnie mieli się ku sobie do samego końca.
OdpowiedzUsuńBała nie w sensie, że Elvisa. Bała się zaangażowania, że wzmoże to u niej pragnienie bycia z nim, że miłość, którą tłamsiła w sobie latami, wybuchnie z nową siłą.
I konsekwencji, jakie to może przynieść - niedochowanie wierności mężowi, cierpienie, utrata szacunku do samej siebie itp.
UsuńTo ma sens ale to jest dla mnie jako osoby wrażliwej tragiczne....eh
OdpowiedzUsuńElvis też taki był. Wrażliwy.
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo tragiczne! I bardzo destrukcyjne dla psychiki i funkcjonowania.
OdpowiedzUsuńDokładnie, czasami odnoszę wrażenie, że on miał wrażliwość nawet na wyższym poziomie niż kobiety.
Dlatego dla mnie jest wręcz heroiczną postacią. Przy takim cierpieniu jakie zaznawał od najmłodszych lat do samego (z najróżniejszych przyczyn), podziwiam go, że w ogóle potrafił funkcjonować, robiąc przy tym tyle wspaniałych rzeczy, nabywając tyle różnych umiejętności i czyniąc tak wiele dobra, a przy tym nie zrażając się do ludzi, choć tyle okrucieństw od nich doznawał.