sobota, 29 kwietnia 2023

Spotkanie Elvisa z Led Zeppelin

Wśród fanów Elvisa narosło wiele mitów odnośnie jego spotkania z hardrockową grupą Led Zeppelin. Część z nich upiera się, że Elvis spotkał hardrockowców, a inni, że nigdy do takiego spotkania nie doszło.

Jak było naprawdę? Elvis rzeczywiście spotkał się z grupą trzykrotnie. Pierwszy raz na backstage* po koncercie o godzinie 14:30, 11 maja 1974 roku, w Inglewood Forum w Los Angeles.

* I tu mamy mały problem. Większość podaje, że był to backstage, ale Richard Cole (kierownik trasy koncertowej Led Zeppelin), mówi:
"Po koncercie wszyscy wróciliśmy, żeby zobaczyć się z nim w hotelu. Musieliśmy zejść pod Forum do hotelu. Poszliśmy na górę i spotkaliśmy się z nim".

Członkowie grupy Led Zeppelin byli wielkimi fanami Elvisa. Jak pisze Bud Glass na stronie Elvis Relics:
"Mimo że Robert Plant i Jimmy Page oraz cała grupa LED ZEPPELIN byli wielkimi gwiazdami rocka z własną masą fanów, byli również wielkimi fanami Elvisa (spójrzmy prawdzie w oczy… kto nie był?). Grupa skorzystała z okazji, by zobaczyć Elvisa na żywo, a potem spotkać się z Elvisem za kulisami".
W tamtym czasie w USA głównym organizatorem tras koncertowych była firma Concerts West, która obsługiwała zarówno koncerty Elvisa jak i Led Zeppelin. Tak się zdarzyło, że w maju 1974 roku i Elvis i Led Zeppelin przebywali w Los Angeles. Dla hardrockowców była to niesamowita okazja na zobaczenie na żywo występów swojego idola. Pomogła im w tym firma Concerts West, która nie tylko załatwiła im wejściówki na sam koncert, ale także spotkanie z Elvisem po koncercie.

Robert Plant, Jimmy Page i John Bonham byli wówczas w Los Angeles na otwarciu swojej wytwórni płytowej Swan Song. W noc po przyjęciu inauguracyjnym w hotelu Bel Air, zespół (bez basisty Johna Paula Jonesa) wziął udział w koncercie Elvisa Presleya w Inglewood Forum. Spotkanie trwało 90* minut.

* Według Roberta Planta, dwie godziny, czym czuli się ukontentowani, bo jak mówi:
"Najzabawniejszą rzeczą z całej nocy, poza faktem, że został z nami przez dwie godziny choć zwykle widywał się z ludźmi tylko przez dziesięć minut, ponieważ wszyscy świetnie się bawiliśmy, jest to, że nasz menedżer, Peter Grant, który ważył wtedy około 360 funtów [red. 163 kg], wszedł i nieopatrznie usiadł na kolanach taty Elvisa, co było przezabawne, ponieważ prawie złamał nogi Vernona".

Niestety, z powodu veta menadżera Elvisa nie zezwolono ani na nagrywanie spotkania, ani na zdjęcia (podobnie jak w przypadku wielu innych spotkań ze znanymi ludźmi, w tym z The Beatles), dlatego ich nie ma. Jednak pewne informacje o przebiegu spotkania dotarły do nas z ust członków zespołu. Na końcu postu jest klip, w którym zawarto ich wypowiedzi na ten temat z różnych wywiadów. I tu mam prośbę do osób anglojęzycznych, może ktoś z was odsłucha je i powie co jeszcze mówili o spotkaniach z Elvisem?

Frontman Robert Plant ujawnił zabawny zwrot pod koniec wieczoru (inni też o tym wspominali w wywiadach), właściwie gdy już się rozstawali:
"Wspaniałą rzeczą w całym spotkaniu było to, że poczucie humoru Elvisa było ostre jak brzytwa, a jego rzeczywista wrażliwość uliczna była naprawdę dostrojona. Właśnie rozmawialiśmy o naśladowcach Elvisa i naśladowcach Led Zeppelin. Śpiewaliśmy razem, było wspaniale. Gdy powiedzieliśmy mu: „Nie robimy zbyt często prób dźwięku, a jeśli już, to gramy tylko twoje piosenki”, powiedział: 'Och, które z nich?' I zaśpiewałem kawałek »Love Me«: „Traktuj mnie jak głupca, traktuj mnie wrednie i okrutnie, ale kochaj mnie”. Więc żegnamy się i wychodzimy, po najbardziej pouczających i zabawnych 90 minutach z tym facetem, jestem już na korytarzu w drodze do windy, a Elvis zawraca mnie i śpiewa mi „Traktuj mnie jak głupca…”. Odwróciłem się i odwzajemniłem Elvisowi tym samym. Staliśmy tam, śpiewając sobie. On śpiewał początek fragmentu, a ja dośpiewywałem resztę. Było świetnie!".
Następne spotkanie (drugie) odbyło się w domu Elvisa w Memphis, o czym mało kto wie, chociaż pisał o nim Jerry Schilling w swojej książce "Me and a Guy Named Elvis" i zapewne także inni. Spędzili w Graceland dwa dni, o czym mówi Michael Francis, jeden z ochroniarzy Led Zeppelin:
"Był po prostu większy niż życie. Wszystko, co kiedykolwiek robił podczas dwóch dni, kiedy tam byliśmy, to dawanie ludziom prezentów, takich jak zegarki, szaty i biżuteria".
Elvis kochał żartować i robić innym różne psikusy. Spotkanie z Led Zeppelin nie było tak sztywne jak to z The Beatles, więc Elvis mógł dać upust swoim zwyczajom. Jerry Schilling wspomina:
"Po wymianie biżuterii Elvis pomyślał, że zabawnie byłoby zrobić psikusa. Zanim wieczór dobiegł końca, Elvis powiedział, że chce dokonać kolejnej wymiany. Skończyły mu się zegarki, ale miał na myśli inny dowcip. Wstał, spojrzał na Johna [Bonhama] i powiedział: „Zamieńmy się spodniami”, po czym w mistrzowski sposób w stylu Monty Pythona, pozwolił opaść swoim spodniom od piżamy [red. spokojnie, miał na sobie szlafrok, więc się nie obnażył]. Kierownik trasy Led Zeppelin, Richard Cole, zamarł zszokowany, podczas gdy zwykle cicha Sheila [Ryan] i John [Bonham] wybuchnęli śmiechem. Nikt nie przyjął "oferty" Elvisa, ale był to świetny (zabawny) akcent na zakończenie wieczoru".
Z tej wizyty również nie mamy zdjęć, z tego samego powodu - menadżera Presleya. Niewykluczone iż członkowie MM mają jakieś zrobione w konspiracji, ale póki co, nic nie wypłynęło. Niestety materiał nie informuje kiedy dokładnie doszło do tego spotkania. Jedyne co wiemy, to tylko tyle, że było drugim w kolejności. Być może w swojej książce "Me and a Guy Named Elvis", Jerry Schilling doprecyzowuje datę, ale nie udało mi się znaleźć stosownego fragmentu. A zatem doszło do niego między 12 maja 1974 roku a 28 maja 1977 roku - w dowolnym dniu, z wyjątkiem tych, w których koncertował lub był poza Memphis. W zasadzie możemy ten okres jeszcze zawęzić, bo Sheila Ryan, która była na tym spotkaniu, w 1977 roku już się z Elvisem nie spotykała.

Na niektórych stronach możemy przeczytać, że nie było to ich jedyne* spotkanie, Elvisa z Led Zeppelin. Część fanów twierdzi, że kolejne (tym razem nieplanowane) miało miejsce na lotnisku. Według jednych Elvis tylko pozdrowił ich podnosząc rękę w górę, według innych podeszli do siebie i rozmawiali. Jednak tej informacji nie udało mi się potwierdzić tak na sto procent. To znaczy faktycznie widzieli się na lotnisku, ale czy tylko się przywitali na odległość, czy również rozmawiali, nie wiem.

*Piszę "jedyne", bo z pominięciem tego w domu Elvisa, o którym mało kto wie. Na wszystkich forach i w innym miejscach internetu, gdzie trwają dyskusje na temat kontaktu Elvisa z Led Zeppelin, mówi się tylko o tym po koncercie w Los Angeles. Sama sugestia czy zapytanie o wizytę Led Zeppelin w Graceland, jest od razu torpedowana, gdyż większość jest mylnie przekonana iż w ogóle się nie wydarzyła.

W Baltimore Elvis miał jeden koncert w 1977 roku, dokładnie 29 maja, o godzinie 20:30. 28 maja 1977 roku koncertował w Philadelphii, gdzie korzystał z hotelu. Lecz nie wiemy czy przybył tam już 27, czy dopiero 28 maja, ani czy po koncercie 28 maja pozostał w Philadelphii czy odleciał już do Baltimore. Dlatego trudno wywnioskować kiedy doszło do spotkania na lotnisku - 28, 29, czy 30 maja 1977 roku. Ponadto nie wiemy czy z Baltimore odleciał jeszcze 29, czy dopiero 30 maja.

Wydaje mi się, że było to 29 maja 1977 roku. Obstawiam tak opierając się na jednej z wypowiedzi Davida Stanleya:
"Zapytałem Elvisa, czy mógłbym pójść z zespołem tego wieczoru na ich koncert".
Podczas On Tour 39 (od 20 maja do 2 czerwca 1977 roku), Elvis koncertował każdego wieczoru, codziennie w innej miejscowości (wyjątek 26 i 27 maja, dwa dni z rzędu w Binghamton, NY). W związku z tym jeśli David chciał iść na koncert Led Zeppelin po występie Elvisa, to w sumie w grę wchodzi tylko 29 maja 1977 roku.

W każdym razie to było ostatnie spotkanie grupy Led Zeppelin i Elvisa. Miało miejsce na płycie lotniska Washington w Baltimore, kiedy oboje byli w trasach koncertowych w 1977 roku. Przybrany brat Elvisa, David Stanley, wspominał później:
„Był jeszcze jeden raz, kiedy trasa koncertowa Elvisa skrzyżowała się z trasą zespołu. To było na lotnisku Washington w Baltimore. Graliśmy w Washington [red. to błąd, powinno być w Civic Center], a Led Zeppelin grali w Capital Centre. Przylecieliśmy 'Lisa Marie', prywatnym odrzutowcem Elvisa, a Led Zeppelin przylecieli 'Caesar's Chariot' [red. czyli 'Rydwanem Cezara', który dzierżawili od hotelu Caesar's Palace]. To był niesamowity widok widzieć te dwa prywatne odrzutowce siedzące obok siebie na asfalcie lotniska”.
Niestety w cytacie nic nie ma o tym, czy rozmawiali ze sobą. Na YouTube jest klip "Led Zeppelin meets Elvis at the Airport", acz wbrew sugestywnej nazwie wcale nie jest z ich spotkania na lotnisku. To tylko składanka, na której zmiksowano przyloty i odloty Led Zeppelin i Elvisa z różnych lotnisk i dni, a w celu upodobnienia do siebie materiałów, zamieniono ich kolory na sepię. Jednak nie wynika z niego by którakolwiek scena przedstawiała Elvisa i Led Zeppelin na tym samym lotnisku w tym samym czasie, a już na pewno w Baltimore, albowiem zgodnie z oświadczeniem Davida Stanleya oba samoloty stały obok siebie, czego na tym klipie nie da się zaobserwować.

Mówi się też, że koncert 11 maja 1974 roku, nie był jedynym Elvisa, który zobaczyli członkowie zespołu Led Zeppelin. W jednym materiale przeczytałam, że byli także na kilku innych koncertach Elvisa, czasem w pełnym, innym razem w niepełnym składzie.

Natomiast cała grupa była na koncercie Elvisa już w 1969 roku w Las Vegas (to był chyba pierwszy raz). I tu źródła Led Zeppelin różnie mówią. W zasadzie wszystkie podają, że choć chcieli się wówczas spotkać z Elvisem, to im się nie udało. Acz jedno z nich, portal "Classic Rock. The Home Of High Voltage Rock'N'Roll", podaje odmienną wersję. Stwierdza mianowicie, że zespół został zaproszony za kulisy w 1969 roku, ale Jimmy Page odrzucił zaproszenie! Jak czytamy w artykule:
"Jimmy Page odrzucił szansę spotkania się z Presleyem w 1969 roku po locie do Las Vegas, aby zobaczyć występ Presleya po zmiksowaniu Led Zeppelin II w Nowym Jorku w towarzystwie ówczesnej dziewczyny Pameli Des Barres. Zaproszony za kulisy przez jednego z tak zwanych Memphis Mafia piosenkarza, Page odrzucił zaproszenie, co było wielkim rozczarowaniem dla Pameli Des Barresa - „Nigdy do końca się z tym nie pogodziłam” – powiedziała".
Powiem szczerze, iż nie chce mi się w to wierzyć. Wszyscy członkowie grupy szaleli za Elvisem. Do tego stopnia, że na próbach nie ćwiczyli swoich piosenek, tylko Elvisa, o czym mówili przy różnych okazjach. Na przykład Robert Plant, wspominając pierwsze spotkanie z Elvisem mówił, że powiedzieli mu o tym w trakcie (cytowałam wcześniej). Więc nie wiem, czy to "inwencja twórcza" autora artykułu, który chciał go nieco ubarwić, czy może Jimmy Page naprawdę tak powiedział będąc zły na swoją dziewczynę, która przez cały czas wzdychała do Elvisa, a kiedy pojawiła się propozycja pójścia za kulisa popadła w wielką ekscytację.

Z kolei Richard Cole (kierownik trasy koncertowej Led Zeppelin), mówi:
„Pierwszy raz pojechaliśmy zobaczyć Elvisa w Madison Square Garden [red. tu Elvis występował od 9 do 11 czerwca 1972 roku], ale wtedy go nie spotkaliśmy".
Z tego wynika, że Led Zeppelin szukał możliwości spotkania z Elvisem. Richard Cole mówi "pierwszy raz" i nic nie wspomina o takiej możliwości w 1969 roku, a był kierownikiem trasy koncertowej Led Zeppelin od 1968 do 1980 roku, więc zapewne wiedziałby coś na ten temat i nie wskazywałby daty o trzy lata późniejszej (1972 rok). Dlatego nie wierzę w wersję przedstawioną na stronie Classic Rock. Zresztą to jedyne źródło, które podaje taką informację.

Reasumując, Elvis spotkał się osobiście z Led Zeppelin trzy razy:
— w hotelu po koncercie, 11 maja 1974 roku,
— w swoim domu Graceland (data nieznana, z zakresu 1974-1976),
— na płycie lotniska w Baltimore, 29 maja 1977 roku.

Ponadto członkowie grupy byli na jego koncertach wielokrotnie, pierwszy raz w 1969 roku.

Tylko lewe górne zdjęcie na kolażu wykonano 11 maja 1974 roku. Jest na nim Jimmy Page z Led Zeppelin z przypietą do piersi zawieszką uprawniajacą do wejścia za kulisy na spotkanie z Elvisem. Natomiast prawe górne, to Elvis 23 czerwca 1974 roku, wysiadający z auta po powrocie do hotelu po koncercie, który dał o godzinie 15:00 na obiekcie The Spectrum w Philadelphii. Załączono je zastępczo ponieważ podczas obu tych koncertów (11 maja 1974 roku, o godzinie 14:30 w Los Angeles i 23 czerwca, o godzinie 15:00 w Philadephii) Elvis wystąpił w jumpsuicie "White Peacock Suit" (nie było zdjęcia z 11 maja 1974, to z 23 czerwca 1974 roku było najbliższe czasowo). Natomiast dolne (na tle auta) przedstawia skład zespołu Led Zeppelin z tamtego okresu

A tutaj zdjęcie w samochodzie, na którym widać w aucie Jimmy'ego Page i Roberta Planta, po koncercie Elvisa

Podczas koncertu o godzinie 14:30, 11 maja 1974 roku w Inglewood Forum w Los Angeles, przed rozpoczęciem piosenki „Funny How Time Slips Away” Elvis wspomina, że Led Zeppelin jest na widowni (ten program został nagrany przez RCA, a później wydany przez wytwórnię jako FTD „Live in LA”)

Po falstarcie w „Funny How Time Slips Away”. Elvis mówi:
„Gdybyśmy mogli zacząć razem chłopaki, ponieważ mamy tam Led Zeppelin, Jimmy'ego Darrena i całą grupę ludzi. Spróbujmy wyglądać, jakbyśmy wiedzieli, co robimy, niezależnie od tego, czy wiemy, czy nie!”
Oczywiście to był żartobliwy komentarz, jak to Elvis miał w zwyczaju. Postanowił udawać muzycznego żółtodzioba zestresowanego faktem, że jego i zespołu słuchają znani muzycy.


Aczkolwiek jeśli chodzi o wydanie FTD "Live in LA" są zastrzeżenia do Lene Reidel (inżynier dźwięku), za niedopatrzenie prędkości, przez co dostaliśmy przeciągnięte nagrania na płycie. Można odnieść wrażenie, że Elvis śpiewa ospale i każdą piosenkę w innym rytmie niż zwykle, co nie miało miejsca. Portal elvisfonet.com pisze:
"To sprawia, że szybsze piosenki, takie jak „Polk Salad Annie”, nie mają swojego zwykłego uderzenia, podczas gdy piosenka taka jak „I Can't Stop Loving You” strasznie się wlecze. To nadaje całemu koncertowi wrażenie niskiego poziomu energii, podczas gdy w rzeczywistości z Led Zeppelin na arenie Elvis dał bardzo energetyczny występ (...). Można się zastanawiać, czy mistrzyni dźwięku Lene Reidel zadała sobie trud sprawdzenia szybkości taśmy – w końcu popełniła podobny, łatwy do uniknięcia, błąd z poziomami dźwięku w wydaniu FTD „Today”".
Okładka płyty CD "Elvis Presley Live in LA", wydanie FTD przez RCA. Górne zdjęcie to wydanie na USA (2007 rok), a dolne na Europę (2011 rok). Moją uwagę zwrócił zdjęcia, na których Elvis jest w "White American Eagle Suit", co wprowadza nas znowu błąd jak okładki większości płyt z koncertami, gdyż na tym koncercie wystąpił w "White Peacock Suit". I są zdjęcia ze sceny z tego występu, więc nie rozumiem dlaczego znowu na okładce umieszczono inne

Klip wspominający spotkanie w dniu 11 maja 1974 roku, a w nim kilka fragmentów z wywiadów z członkami grupy Led Zeppelin, w których mówią o swojej fascynacji Elvisem i tymże spotkaniu oraz zdjęcie obiektu Inglewood Forum w Los Angeles, na którym do niego doszło. Jednakże jak w opisie podkreśla autor:

"Podczas spotkania nie zrobiono żadnych zdjęć i nie istnieje żaden film z koncertu Elvisa w Los Angeles, ani nie został on profesjonalnie nagrany. Zdjęcia, film i muzyka w tym klipie pochodzą z innych dat w 1974 roku, aby dać wyobrażenie o wydarzeniach. Jednak krótki fragment audio, w którym Elvis mówi o Led Zeppelin na scenie, jest autentyczny i pochodzi ze źródła lo-fi*".

* Lo-fi – termin używany do opisu sposobu nagrywania muzyki. Cechuje się niską jakością nagrań, wynikającą z przemyślanej koncepcji artystycznej – najczęściej w celu podkreślenia odrębności od mainstreamowych zespołów rockowych lub uzyskania autentycznego, „nieprzeprodukowanego” brzmienia. Z czasem zaczęto nim również oznaczać nagrania nieprofesjonalne o zaniżonej jakości, jak w tym przypadku.

A tutaj ten wspomniany w treści klip, na którym pożeniono przyloty i odloty Elvisa i Led Zeppelin z różnych dat i lotnisk. Nic nie zostało opisane, więc nawet nie wiemy gdzie i kiedy nagrano poszczególne materiały

Aga wyszukała film po polsku, który mówi o spotkaniu Elvisa z Led Zeppelin, acz z opisu wynika, że jest tylko o pierwszym spotkaniu

Led Zeppelin – brytyjski zespół muzyczny założony w Londynie w 1968, będący jednym z pionierów hard rocka. Uważany za jeden z najbardziej znaczących zespołów w historii. Jego muzyka stanowi połączenie rocka, folku i bluesa z mniejszymi, lecz zauważalnymi, wpływami rockabilly, reggae, soulu, funku, muzyki poważnej, celtyckiej, indyjskiej, arabskiej, latynoskiej i country.

Zespół sprzedał 200–300 milionów płyt na całym świecie i ponad 111 milionów w samej Ameryce. Najbardziej znany utwór, „Stairway to Heaven”, stał się najczęściej emitowanym w historii rozgłośni radiowych zorientowanych na albumy. Zespół stronił od prasy muzycznej, rzadko udzielał wywiadów. Odmienił formułę koncertów rockowych – pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, gdy inni występowali przeciętnie przez trzydzieści minut, Led Zeppelin potrafił grać na żywo przez kilka godzin.

Przez cały okres funkcjonowania skład zespołu nie ulegał zmianom, a po śmierci perkusisty Johna Bonhama w 1980 zakończył działalność. W późniejszym okresie grupa kilka razy reaktywowała się przy okazji pojedynczych koncertów. W składzie zespołu byli: Robert Plant (wokal), Jimmy Page (gitara), John Bonhama (perkusja), John Paul Jones (basista). Więcej o nich na Wikipedii.