czwartek, 14 kwietnia 2022

♥ Kobiety - Alicia Kerwin

Za ostatnią dziewczynę Elvisa powszechnie uważa się Ginger Alden, o czym informują prawie wszystkie źródła. Niemniej, to nie ona była ostatnią kobietą, z którą Elvis nawiązał romans, tylko Alicia Kerwin.

Kiedy poznała Elvisa, w kwietniu 1977 roku, miała 21 lat i była młodsza od niego o 21 lat. Jej pełne nazwisko brzmi: Alicia Cecilia (Kerwin) Cassel. Kerwnin - panieńskie i Cassel - po mężu. Czasami jej nazwisko jest błędnie pisane jako "Kirwin" (między innymi w książce "Kto zabił króla", John Parker, 1995)*.

* Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że oba te nazwiska wymawia się tak samo, a na początku, zanim jeszcze nie pisano o niej w publikacjach, ludzie znali jej nazwisko tylko ze słyszenia.

Przez cały 1976 rok, Elvis trzymał się całkiem dobrze i nie tracił zainteresowania kobietami, chociaż jego zdrowie było w rozsypce. Aczkolwiek na jesieni tak się jakoś złożyło, że właściwie poza Lindą Thomson, która ciągle mieszkała z nim w Graceland, nie miał innych "stałych" kobiet. Z wszystkimi zakończył swoje relacje lub one z nim, a Lindę już od dawna traktował jak mieszkankę Graceland i opiekunkę, a nie jak partnerkę. Prawdopodobnie współżycie między nimi ustało już w 1975 roku, a jeśli zdarzało się w późniejszym okresie, to incydentalnie. Czarę goryczy Lindy przelało pojawienie się w Graceland sióstr Alden (Ginger, Rosemary, Terry), 19 listopada 1976 roku i nagła atencja Elvisa do najmłodszej z nich - Ginger. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1976 roku, Linda Thompson wyprowadziła się z Graceland. Według mnie, jakieś dwa, dwa i pół roku za późno. Aczkolwiek jak każda kobieta, z którą umawiał się Elvis, liczyła na więcej i jak każda, która straciła zainteresowanie Elvisa, łudziła się, iż coś się zmieni i Elvis wróci do niej duchem i ciałem. Tak się jednak nie stało.

Związek z Ginger Alden był wielkim niewypałem, wbrew temu jak rodzina Aldenów przedstawiała go po jego śmierci i jak robi to do dziś. Elvis i Ginger stale się kłócili. W końcu Elvis miał jej powoli dość. Ginger nigdy nie chciała jeździć z nim w trasy koncertowe, każdy taki wyjazd poprzedzony był wielką wojną. W końcu godziła się, pod warunkiem, że pojedzie z nią cała jej rodzina. Kiedy przed kolejną trasą (kwietniową), zakomunikowała mu, że więcej w trasę z nim nie pojedzie, wybuchła kolejna karczemna awantura. Tym Razem Ginger Alden nie chciała ustąpić. A wściekły Elvis postanowił znaleźć sobie inną dziewczynę. Po prostu potrzebował żeńskiego towarzystwa. Wcześniej, praktycznie w każdej części kraju, była jakaś kobieta, gotowa mu towarzyszyć, gdy będzie się regenerował po koncercie i spać u jego boku. Lecz nie tym razem, a Elvis nawet nie potrafił sobie wyobrazić, że przyjdzie mu spędzać samotnie noce, więc po powrocie z On Tour 29, a przed wyjazdem na On Tour 30, zadzwonił do George'a Kleina i pożalił mu się na zachowanie Ginger, mówiąc że czuje się bardzo samotny pozbawiony damskiego towarzystwa.

George Klein był też didżejem, więc miał styczność z wieloma kobietami. Miał też koleżankę, Alicię Kerwin, kasjerkę z United Bank of American w Memphis, z którą znał się od trzech lat. Zadzwonił do niej i zapytał czy nie chciałaby poznać Elvisa Presleya. George powiedział jej, że Elvis właśnie pokłócił się ze swoją dziewczyną Ginger Alden i jest zdenerwowany. Zaproponował by pojechała do Graceland i porozmawiała z nim aby ukoić jego nerwy (na zasadzie koleżeńskiej przysługi, aby wesprzeć jego przyjaciela, samego Elvisa Presleya, który potrzebuje rozmowy z jakąś miłą i przyjazną kobietą). Choć prośba była nietypowa i zaskakująca, bo chodziło wszakże o taką gwiazdę, zgodziła się.
"Pojechałam do Graceland około dziesiątej wieczorem. Przywitała mnie Jo Smith, żona Billy'ego. Była moją naprawdę dobrą przyjaciółką. Poznałam córkę Elvisa, Lisę Marię i rozmawiałyśmy przez chwilę. Potem Jo zabrała mnie do pokoju pełnego ludzi. Rozmawiali o następnym tournée. Elvis stał na środku. Później rozmawiałam z nim. Nigdy przedtem go nie spotkałam. Rozmawialiśmy o różnych sprawach, gdzie pracuję i tak dalej. To było bardzo miłe i relaksujące. Żadnego napięcia. Elvis wydawał się bardzo zadowolony. Zdumiał mnie jego wygląd - Elvis był bardzo otyły. Mówił powoli, ale nie bełkotał. Pokój był zatłoczony. Ciągle dzwoniły telefony. Wszędzie walało się pełno papierosów. Po jakimś czasie, kiedy już się oswoiłam, zaczęliśmy rozmawiać o Ginger".
Elvis powiedział Alicii, że pokłócił się z Ginger i więcej nie chce jej widzieć. Powiedział, że chodziło jej tylko o jego pieniądze. Poza rozmową nic się nie wydarzyło i po dwóch godzinach Alicia zaczęła zbierać się do wyjścia. Wtedy Elvis poprosił ją o numer telefonu, który mu podała.

Dwa dni po spotkaniu, kiedy wróciła z pracy, okazało się, że ktoś do niej dzwonił i zostawił swój numer telefonu z prośbą o kontakt. Kiedy zatelefonowała, odebrał sam Elvis. Poprosił ją by przyjechała do Graceland. Wahała się, ale przystała na jego propozycję.

Kiedy dotarła do Graceland, była mocno spóźniona w stosunku do umówionego czasu:
„Po kilku godzinach dotarłam do posiadłości. Byłam spóźniona, więc zaprowadzono mnie do kuchni i Elvis kazał mi czekać prawie przez godzinę, zanim zaproszono mnie na górę. W tym czasie rozmawiałam z pokojówkami. Na górze zaprowadzono mnie do pokoju córki Elvisa, gdzie siedział on sam. Tego dnia Lisa Marie wróciła do swojej matki, więc Elvis był przygnębiony. Po prostu siedział tam popijając wodę z lodem.
Przedstawił mnie Tish Henley, swojej pielęgniarce, jak później się dowiedziałam. Właśnie dał jej bransoletkę, którą mi pokazała. Bransoletka wyglądała na bardzo kosztowną. Pielęgniarka była z nami przez cały czas.
Przyszedł także David Stanley, a potem jedna z sióstr Ginger. Zachowała się bardzo nieprzyjemnie. Koniecznie chciała wiedzieć, co tam robię.
Rozmawiałam z Elvisem może przez godzinę, później zabrał mnie na spacer po terenie posiadłości i pokazywał swoje samochody. Zachowywał się spokojnie i naturalnie, jak za pierwszym razem, kiedy go poznałam. Wyszłam około jedenastej trzydzieści. Oni chyba planowali pójść do kina po północy”.
Aczkolwiek nie sądzę, że to oczekiwanie miało być dla niej karą za spóźnienie. Pewnie wziął się za coś innego, być może nawet pomyślał, że wystawiła go do wiatru. W końcu jeszcze się nie znali.

Następnego dnia Elvis znów do niej zadzwonił i zaprosił ją do siebie. Kiedy powiedziała, że nie może przyjść, gdyż jest umówiona na randkę, trzasnął słuchawką. Jednak prawie natychmiast zadzwonił jeszcze raz i zapytał: „A jutro?”. Zgodziła się. Wtedy zapytał, czy nie mogłaby zwolnić się z pracy na kilka dni, bo chciałby zabrać ją do Las Vegas swoim samolotem. Alicia nigdy nie była w osławionym Las Vegas i propozycja Elvisa była dla niej kusząca. Niemniej nie wiedziała czy dostanie urlop w pracy.

Udało się, dostała całe dziesięć dni. Kiedy już to miała załatwione, zadzwoniła do Elvisa i przyjęła jego zaproszenie. Ustalili datę wyjazdu na najbliższą środę, czyli 13 kwietnia 1977 roku.

Kiedy nadszedł dzień wyjazdu, przyjechała do Graceland około jedenastej wieczorem. Przesiadła się do jednego z samochodów Elvisa i razem z Jo i Billym Smithami, Charliem Hodgem i Dickiem Grobem, pojechali na lotnisko.
"Polecieliśmy jednym z mniejszych samolotów. Nie zabraliśmy żadnego bagażu, tylko jeden z mężczyzn niósł małą skórzaną torbę Elvisa. Zasnęłam w samolocie i obudziłam się dopiero na miejscu. Pojechaliśmy samochodem do hotelu Hilton i tej nocy pierwszy raz spałam z Elvisem.
Obok łóżka zauważyłam kilka buteleczek z tabletkami. Myślałam, że to pigułki nasenne. Elvis powiedział, że są to głównie środki na rozluźnienie mięśni, valium i tak dalej. Powiedział, że gdybym nie mogła zasnąć, on mi pomoże. Była już późna noc i natychmiast zasnęłam. Nie byłam przyzwyczajona do nocnego życia. Obudził mnie na śniadanie.
Elvis zadzwonił do swojego lekarza z Las Vegas, doktora Ghanema. Zaprosił go do siebie, bo chciał mu kogoś przedstawić. Ja poszłam na zakupy z Billym i Jo Smithami, a potem poznałam doktora. Później tego samego dnia zjawili się David Stanley z żoną, którzy przylecieli dużym samolotem Elvisa.
Doktora Ghanema spotkałam kilka razy podczas trzydniowego pobytu w Vegas. Elvis skarżył się, że naciągnął sobie mięsień w nodze, więc doktor dawał mu pigułki i przepisał dodatkowe lekarstwa, a Billy Smith poszedł do apteki, żeby zrealizować recepty. Doktor przepisał mało lekarstw i Elvis był trochę zdenerwowany. Poza tym przez cały czas był w dobrym nastroju, chyba że się złościł, kiedy ktoś z grupy mu docinał.
W ogóle nie wychodził z pokoju hotelowego, tylko oglądał telewizję i palił cygara. Sporo rozmawialiśmy. Zauważyłam jednak, że wszyscy spełniali jego życzenia, śmiali się, kiedy on się śmiał i dostarczali mu wszystko, czego żądał, nawet jeśli chodziło tylko o szklankę wody.
Potem ogłosił wyjazd i polecieliśmy do Palm Springs, gdzie zostaliśmy do niedzieli. Procedura wyglądała jednakowo. Elvis został w domu [845 Chino Canyon Road] i miał jednego gościa, dentystę, bodajże Maxa Shapiro.
Przedtem Elvis bardzo się zdenerwował. Dzwonił do ojca, który się rozzłościł, ponieważ nie powinniśmy byli wyjeżdżać. Elvis nie poinformował ojca ani pułkownika Parkera, że jedziemy do Las Vegas. Powiedział, że jedziemy do Nashville. Vernon był naprawdę wściekły.
Zostaliśmy do niedzieli [23 kwietnia 1977 roku], a potem wróciliśmy do Memphis”.
No i tu się coś nie zgadza z datami. Ponieważ Elvis miał rozpocząć On Tour 30, 21 kwietnia w czwartek, w Greensboro (NC), oddalonego od Palm Springs (CA) o 3.600 kilometrów, 22 kwietnia 1977 roku, występował w Detroit (MI), 3.700 kilometrów od Palm Springs (CA), a 23 kwietnia 1977 roku w Toledo (OH), również oddalonego o 3.600 kilometrów od Palm Springs (CA). Dokładnie po drugiej stronie Stanów Zjednoczonych w szerz. Niemniej w innych, acz bardzo skąpych źródłach, też mówi się, że spędzili trzy dni w Las Vegas (NV) i tydzień w Palm Springs (CA). Te trzy koncerty między 21 a 23 kwietnia 1977 roku na pewno się odbyły. Zatem mamy trzy możliwości:
  1. wyjechali do Las Vegas nie w środę 13 kwietnia, lecz w niedzielę 10 kwietnia 1977 roku, a do Memphis wrócili nie w niedzielę 23 kwietnia, tylko w środę 20 kwietnia 1977 roku,
  2. w Palm Springs byli nie siedem, tylko cztery dni,
  3. Elvis dolatywał na te pierwsze trzy koncerty swoim samolotem z Palm Springs, a po każdym z nich wracał.
Ad. 1. Ta opcja wydaje się najbardziej prawdopodobna. Pasuje czasowo do ich pierwszego i kolejnych spotkań. Poza tym Alicia posługuje się dwoma dniami tygodnia - środą i niedzielą, które przy opisanym układzie także pasują. Być może pomyliła się, co się zaczęło w środę, a co w niedzielę, przestawiając dni tygodnia.

Ad. 2. Jak wspominałam, nie pokrywa się to z innymi źródłami, ani z jej własnymi opisami, gdyż dużo tam się wówczas działo, Elvis przyjmował różnych gości, doleciał David Stanley z żoną, chodzili na zakupy, a pod koniec dojechała także Sandi Miller, która została z nimi do niedzieli. Elvis właśnie w Palm Springs kupił Alicii nowy samochód, srebrnego Cadillaca*.

* Alicia nigdy nie chciała przystać na podwózkę Elvisa. Niezależnie, o której godzinie do niego jechała, zawsze swoim autem i nie chciała słyszeć o tym, że ktoś od niego po nią przyjedzie, a potem ją odwiezie. Miała jakiś stary samochód (jego marka nie padła w żadnym materiale, do którego dotarłam), który czasem odmawiał posłuszeństwa. Kiedy Elvis się o tym dowiedział, postanowił kupić jej inny. Uczynił to właśnie gdy byli w Palm Springs.

Ad. 3. Opcja nie niemożliwa, ale najbardziej nieracjonalna. Co prawda Elvis miał tam aż dwa swoje samoloty, więc taki scenariusz był możliwy, lecz wątpię, że tak to się odbyło. Z drugiej strony na trasach zawsze przelatywał z miejscowości do miejscowości, więc dlaczego nie i tym razem. W końcu w swoim samolocie miał wszelkie wygody i nierzadko jego decyzją było pozostawanie na pokładzie po koncertach, a nie w hotelu. Większość ekipy i zespoły szły spać do jakiegoś hotelu, a Elvis z kilkoma osobami wracał do samolotu spędzić noc. Niemniej za tą opcją przemawia bytność w Palm Spring Sandi Miller, która przyjechała do nich na ostanie dwa dni weekendu.

Niemniej wszystko jest możliwe. Życie czasem pisze te najmniej wiarygodne scenariusze.

Po tych dziesięciodniowych wakacjach, Elvis wyjechał na tournée, lecz dzwonił do Alicii kilkakrotnie. Początkowo myślał o tym by Alicia towarzyszyła mu w trasie, ale nawet jej tego nie proponował, bo wiedział, że nie dostanie więcej urlopu.

Po powrocie do Memphis, prawdopodobnie także do niej dzwonił, ale nie ustaliłam czy doszło też do spotkania lub czy w ogóle je jej proponował. Myślę, że nie, bo musiał stanąć na nogi przed następną trasą, On Tour 31. Aczkolwiek być może telefonicznie się kontaktowali. Chociaż niekoniecznie, jak wnioskuję po wypowiedzi Alicii, która moim zdaniem jest trochę nacechowana lekką pretensją i żalem w porównaniu z wcześniejszymi:
"Po prostu miałam dość. Nie musiałam tego znosić tylko dlatego, że on był Elvisem Presleyem. Nie przywykłam do takiego życia, do nie przespanych nocy i całej reszty".
Mimo iż z jednej strony jej wypowiedź jest dobrze uargumentowana, w pełni zasadna i zrozumiała, to wyraźnie da się w niej wyczuć złość i irytację, niekoniecznie związane z podawanymi argumentami. Coś bardziej jakby zawód, że Elvis nagle ucichł.

Od ich ostatniego kontaktu, minęło kilka tygodni. Nastał czerwiec, a Elvis się nie odzywał (tak wynika z większości źródeł, do których dotarłam). Wtedy Alicia zadzwoniła do Graceland, do Billy'ego Smitha i powiedziała mu, że nie chce więcej widzieć Elvisa, motywując to tak samo jak cytowałam już wcześniej. Tutaj jest pewna rozbieżność w źródłach, gdyż przynajmniej dwa z nich twierdzą (a wliczając Danny'ego Smitha, to trzy), że doszło między nimi do spotkania i w maju i w czerwcu, a poza tym pozostawali w kontakcie telefonicznym do samego końca. Gdy Elvis źle się czuł, dzwonił do niej Dick Grob.

Wkrótce (w czerwcu) Elvis zadzwonił do niej, chociaż znał już z ust Jo i Billy'ego jej deklarację, co do dalszych z nim spotkań i błagał Alicię, żeby przyjechała do Graceland na rozmowę. Mówił jej, jak bardzo jest przygnębiony i jak żałuje, że tak jak inni zwykli ludzie nie może wyjść w sobotę wieczorem. Alicia przyjechała i rozmawiali aż do trzeciej rano, a następnie wróciła do domu, chociaż Elvis prosił ją by została z nim na całą noc. Tym razem odmówiła. Przyjmując jej odmowę do wiadomości powiedział tylko smutnym i przygnębionym głosem, że po prostu chciałby mieć kogoś przy sobie.

Smutne, bardzo smutne, wręcz tragiczne z punktu jego rychłej śmierci od tego dnia, że tak wspaniały człowiek, w chwili kiedy najbardziej potrzebował kobiety przy sobie, nie mógł liczyć na żadną. To znaczy pewnie nadal były całe rzesze chętnych, mimo iż w wyniku toczących go chorób, chwilowo stracił wygląd amanta, jednak jak się miał skontaktować, z którąkolwiek z nich? Zrobić casting? Ogłosić przez radio? Napisać anons w gazecie?

Następnym razem Alicia usłyszała o nim po kilku tygodniach, kiedy skończył kręcić film dla telewizji CBS. Doszło do niej, zapewne od Jo i Billy'ego, z którymi się zaprzyjaźniła i pozostawała w stałym kontakcie, że zdjęcia nie wypadły najlepiej i Elvis był niezadowolony. No fakt, chyba nie było gorszych momentów w jego karierze, niż te dwa z trzech dni, w których kręcono ujęcia do tego filmu.

Kiedy Elvis wrócił do Graceland po trasie On Tour 32, swojej ostatniej, o czym zapewne jeszcze nie wiedział, zadzwonił do Alicii:
"Zadzwonił do mnie w środku nocy, chyba około trzeciej. Był okropnie przygnębiony z powodu filmu i prosił, żebym przyjechała do Graceland. Odrzekłam, że rano idę do pracy, ale on nalegał. Powiedział, że przyśle po mnie Deana, syna doktora Nicka, który u niego pracował. Ale odparłam, że nie, przyjadę sama i wezmę swoje rzeczy, aby prosto od niego pojechać do pracy. Wyglądał tak smutno. Zostałam z nim przez kilka godzin, aż nie zasnął.
Wziął jakieś lekarstwa, trochę pigułek nasennych, chociaż nie widziałam, by brał dużo. Uważałam, że niepotrzebnie w ogóle je zażywał, ale nie podejrzewam, że był uzależniony.
Około ósmej poszłam do pracy. Wtedy widziałam go ostatni raz. Największe wrażenie zrobiło na mnie to, że był taki smutny, taki strasznie smutny..."
Z tego cytatu wiemy, kiedy Alicia widziała go ostatni raz, ale nie wiemy kiedy rozmawiali ostatni raz. Prawdopodobnie odbyli jeszcze ze sobą kilka rozmów, gdyż Alicia rzekomo miała jechać z Elvisem w sierpniową trasę, do której już nie dożył. Ten aspekt ich związku wywoła największe kontrowersje. Lata po śmierci Alicci (zmarła 12 marca 1991 roku, w wieku 35 lat), kiedy już osobiście nie mogła odnieść się do tej kwestii, rozgorzała największa dyskusja. Lecz skąpe źródła nie dawały odpowiedzi jak było naprawdę. Brak źródeł wynika przede wszystkim z braku wiedzy o istnieniu tej kobiety u schyłku jego życia. No bo niby kto miał o tym powiedzieć? Aldenowie? To przyćmiłoby obraz ich córki, jako tej jednej jedynej umiłowanej przez Elvisa, z którą spędził cały 1977 rok i zarazem pierwszej, której dochowywał wierności. Gdyby nie Sandi Miller, która poznała wtedy Alicię Kerwnin w Palm Springs, Dick Grob, odpowiedzialny za kontakty z Alicią i jeszcze kilku innych pracowników Elvisa, do dziś byśmy o niej nie wiedzieli. Jednak oni oficjalnie zaczęli o niej mówić dopiero kilka lat po śmierci Elvisa, gdy jej nazwisko wypłynęło na światło dzienne.

A co z lipcem? Prawdopodobnie tylko ze sobą rozmawiali, ale się nie spotkali. W pierwszej chwili można się zastanawiać dlaczego Elvis spotykał się z nią w trakcie krótkich przerw między trasami, a nie uczynił tego przez cały lipiec i pół sierpnia. Każdy z nas widział go pod koniec czerwca, kiedy był w tak złym stanie, jak nigdy dotąd. Wiemy również o leczeniu, redukcji i zmianie leków oraz wdrożeniu nowego programu mającego na celu poprawić jego kondycję i podreperować zdrowie. I chyba to jest jedyną odpowiedzią na to pytanie. I w jakiś sposób się to udało. Na tych nielicznych zdjęciach z sierpnia, jakie mamy, widać wyraźnie, że Elvis wygląda jakby cofnął się do lat 1974-1975, zupełnie nie przypominając siebie z czerwca 1977 roku.

Wracając do wyjazdu Alicii na niedoszłą trasę Elvisa, wspomniano o tym między innymi w:
  • "Careless Love: The Unmaking of Elvis Presley", Peter Guralnik (1999), 
  • "Revelations From The Memphis Mafia",Alanna Nash (1995), 
  • "The Elvis Conspiracy", Dick Grob (1995).
Dyskusja zatoczyła nowy krąg po ukazaniu się książki "ELVIS and ALICIA - A Mystery Solved. Alicia Cecilia Kerwin... For The Record"*, autorstwa Darrina Lee Memmersa, poświęconej ich relacji. Nie znam jej treści, ale wiem, że przede wszystkim chodziło o rozwikłanie dwóch spraw.

Jej rzekomego tajnego udziału w ostatniej trasie Elvisa (czerwcowej), jak sugerowali niektórzy, gdy coraz częściej pojawiały się plotki, że mimo iż Elvis do ostatniego dnia był oficjalnie z Ginger Alden, to był ktoś jeszcze. To była pierwsza sprawa.

Druga sprawa dotyczyła planowanego udziału "tej nowej" w sierpniowej trasie, która nie doszła do skutku. I tu małe wyjaśnienie. Ja od początku posługuję się jej personaliami, ale inni długo nie znali jej imienia i nazwiska, bo mediom nie udawało się wyśledzić tajemniczej dziewczyny. Ludzie z Garceland też nabrali wody w usta. Po śmierci Elvisa, kiedy każdy żądny był najmniejszego skrawka informacji o nim, przeróżni tropiciele starali się ją namierzyć. Dopiero Larry Hutchinson, śledczy z prokuratury stanowej ustalił jej personalia i odnalazł ją. Nie wiem na jakiej podstawie i dlaczego*, bo niby nie było oficjalnego śledztwa w sprawie śmierci Elvisa, ale została przesłuchana na okoliczność znajomości z nim, ponieważ była jedną z ostatnich osób, z którą utrzymywał kontakt w ostatnich miesiącach życia. Właśnie z tychże materiałów prokuratury stanowej pochodzą cytaty z jej wypowiedziami, jakie tu zamieściłam. Dlatego są takie dość suche, urzędowe, bardziej sprawozdawcze.

* Przyszło mi na myśl, że po prostu wykorzystali swoje stanowiska ze zwykłej ciekawości. Żeby dowiedzieć się, co łączyło ją z Elvisem. Albo nie wiedzieli jeszcze, że sprawa śmierci Elvisa zostanie zamieciona pod dywan i po prostu już zaczęli się przygotowywać do śledztwa. Niemniej szczegóły z jej przesłuchania nie zostały wtedy upublicznione, prawdopodobnie dopiero na początku lat 90., już po jej śmierci.

Jeśli chodzi o trasę czerwcową, to nie była prawda. Jak oznajmiła sama Alicia w jakimś wywiadzie, w 1980 roku (nie wiem dla kogo), nie uczestniczyła w żadnej trasie koncertowej Elvisa. Natomiast informacji o swoim planowanym udziale w sierpniowej trasie Elvisa, nie mogła już z weryfikować, gdyż ta pojawiła się w książkach napisanych już po jej śmierci. A nawet jeśli w jakiejś napisanej jeszcze za jej życia, to albo nie miała o tym wiedzy, albo nikt ją o to nie zapytał.

Zresztą w materiałach jest mowa o tym, że kiedy Elvis był w czerwcowej trasie, to ona dzwoniła do Graceland, czy może odebrać papiery samochodu, który jej kupił, gdy byli w Palm Springs, a jakie Elvis miał dla niej uszykować do odbioru. Zatem nie mogła być z nim wtedy w trasie.

Poniżej dwa cytaty, które mówią o jej planowanym udziale w trasie sierpniowej, a także o planach rozstania się Elvisa z Ginger. Pierwszy z nich jest z książki "The Elvis Conspiracy", Dicka Groba (1995). A drugi, nie wiem, ale innego autora, który go przytacza:
"Podczas następnej przerwy [pomiędzy trasami] Elvis zaczął narzekać na Ginger. Był zdenerwowany, bo ona absolutnie nie chciała pojechać z nim w trasę, kiedy ją ogłoszono. Była na wszystkich poprzednich trasach koncertowych, ale była nieugięta w przypadku tej. Elvis najpierw próbował wpłynąć na jej decyzję, ale bez powodzenia. Nie, że przestało mu zależeć, ale zażartował sobie “szef będzie podróżował sam na tej trasie”. Skinąłem głową i mrugnąłem porozumiewawczo. Elvis wypalił z tym stwierdzeniem [tym niby żartem], wiedząc dobrze, że inne “układy” zostały już poczynione. Elvis od jakiegoś czasu spotykał się z Alicią, która wydawała się być prawdziwą damą. Elvis już kupił dla niej nowy samochód i umówił się, że dołączy do tournée w Portland w stanie Maine, po tym jak skończy pracę następnego dnia. Kiedy dalej rozmawialiśmy, Elvis powiedział, że “stara się znaleźć najlepszy i najłatwiejszy sposób, aby pozwolić odejść Ginger, lecz ona tak jak niektórzy nie skorzystała na razie z tejże podpowiedzi". Elvis, który nigdy nie lubił konfrontacji, powiedział mi: “Tatuś pozwoli jej się wyprowadzić, kiedy nas tu nie będzie, a ona już nigdy tu nie wróci".
"Grob był jednym z niewielu, którzy mieli dostęp do życia osobistego i myśli Elvisa. Tego wieczoru Presley miał wiele ciekawych rzeczy, z którymi chciał się podzielić z Dickiem. Zaczął narzekać na Ginger. Był na nią wściekły, bo nie chciała pojechać z nim w trasę. Rozpromienił się i żartobliwie powiedział do Dicka: “Szef będzie podróżował sam”. Dick pokiwał głową i mrugnął porozumiewawczo do Presleya, wiedząc, że inne “układy” zostały już poczynione. Elvis od jakiegoś czasu spotykał się już z inną młodą damą, Alicią Kerwin. Próbował znaleźć najlepszy i najłatwiejszy sposób, żeby dać Ginger do zrozumienia, że czas się rozstać, ale nie chciała zrozumieć jego wskazówki [bywania w Graceland Alicii Kerwin]".
Ginger pewnie bardzo chętnie i z poczuciem wielkiej ulgi skorzystałaby z tej "wskazówki", gdyby nie pewne okoliczności, które kazały jej się kurczowo trzymać Graceland i Elvisa. Będzie o tym więcej w poście "♥ Kobiety - Ginger Alden" (w opracowaniu).

Abstrahując na chwilę od tematu Alicii Kerwin i Ginger Alden, zwróćcie uwagę na fragment: "lecz ona tak jak niektórzy nie skorzystała na razie z tejże podpowiedzi". To potwierdza pogłoski, że Elvis chciał się pozbyć kilku osób ze swojej świty.

Wracając do udziału Alicii w sierpniowej trasie, Dick Grob podaje, że nie mogła lecieć z Elvisem od razu z Memphis, ale miała później dolecieć do Portland, następnego dnia. Zabukowali jej też samolot i przekazali bilet. Nie wiemy też, czy od przylotu planowanego na 18 sierpnia 1977 roku pozostałaby z Elvisem do końca trasy, czy byłaby krócej. Zastanawia mnie też ten samochód, czy Dick Grob mówi o tym , który Elvis kupił dla niej w Palm Spring, czy miał to być kolejny prezent?

No i najważniejsze, czy Elvis trzymałby ją w ukryciu, czy przedstawił na scenie, a jeśli tak, to w jaki sposób? Powiedziałby wprost, że zerwał zaręczyny z Ginger Alden, a to jest jego nowa dziewczyna, Alicia Kerwin? Czy może nie wspomniałby wcale o Ginger, tak jak przedstawiał inne kobiety, gdy oficjalnie był ciągle z Lindą? Nie dotarłam do odpowiedzi na to pytanie. Może gdzieś jest, a może i nie, bo Elvis jeszcze to rozważał.

Szkoda, że nie udało mi się dotrzeć do pełnych zeznań jakie złożyła w prokuratorze stanowej, ani do książek i artykułów, w których pisano o niej i Elvisie. Mielibyśmy wtedy pełniejszy obraz. Niestety, clou dyskusji o tych dwojga toczyło się w latach 90., już po jej śmierci i po pierwszych wzmiankach na jej temat w książkach. Był to też czas, w którym do internetu miało dostęp stosunkowo niewiele osób.

Po śmierci Elvisa, Alicia jakiś czas pracowała jeszcze w banku w Memphis. Później przeniosła się na stałe do Las Vegas. Tam wyuczyła się krupierki i podjęła pracę w kasynie. Niestety, nie miała silnej woli i zaczęła zażywać narkotyki, których przedawkowanie spowodowało jej przedwczesne odejście, w dniu 12 marca 1991 roku.

Za przedwczesną śmierć Alicii, różni okrutnicy, próbują obciążyć Elvisa, argumentując to tym, że gdyby nie pokazał jej "świateł Las Vegas", a także życia ludzi z wielkiego świata, to nie popadła by w narkomanię i żyła do dziś. Cóż za absurdalny argument. Przecież mogła się tam pojawić nie poznając w ogóle Elvisa, albo po prostu pewnego dnia podjąć decyzję, że zmienia miejsce zamieszkania i wybrać na nowe akurat Las Vegas. W Stanach jest to bardzo popularne. Tam ludzie nie przywiązują się ani do domów, ani do miejsc, ani do swoich korzeni. Ogranicza ich tylko wyobraźnia i zasobność portfela. I właśnie ta druga zwykle wyznacza im miejsce zamieszkania, bo migrują za pracą po całych Stanach Zjednoczonych. To kraj, w którym odnotowuje się najwięcej samo-przesiedleń. Każdy Amerykanin w ciągu swojego życia przenosi się średnio kilkanaście razy.

Mimo iż praktycznie materiałów na temat Alicii Kerwin prawie nie ma, to jednak zauważyłam pewną tendencję. Fani Elvisa podzieli się jakby na dwa obozy - stronników Alicii i stronników Ginger. Ci, którzy mają jakieś żale do Ginger, nobilitują Alicię, jako tą, która wniosła trochę radości i ciepła w ostatnie miesiące życia Króla, zestawiając ją z kłótliwą i wiecznie nadąsaną Ginger. Z kolei zwolennicy Ginger, jako rzekomej "ostatniej" kobiety w życiu Elvisa oraz jego przyszłej, acz niedoszłej żony, dezawuują Alicię, próbując zmarginalizować jej rolę w ostatnich miesiącach życia Elvisa. Dlatego jeśli kiedyś traficie na jakieś opracowania, czy dyskusje na temat Alicii Kerwin, miejcie to na uwadze.

Jej pełne personalia to ---> Alicia Cecilia (Kerwin) Cassel:

— Alicia ― imię pierwsze;
— Cecilia ― imię drugie;
— Kerwin ― nazwisko panieńskie;
— Cassel ― nazwisko po pierwszym mężu;

*      *      *
*       *
*

Ex Post

Ostatnie ustalenia (15 kwietnia 2022 roku):

Szukam cały czas filmiku SpaGuya, w którym wspomina o Alicii Kerwin. Powołuje się na niego kilka osób, ale żadna nie podaje ani tytułu, ani linka.

Znalazłam jeden, choć to raczej nie ten, ale jest tu też o Alicii, chociaż nie pada jej imię ani nazwisko, bo Sandi Miller nie pamiętała. Właśnie w kwietniu 1977 roku, kiedy Elvis przyjechał do Palm Springs z Alicią, to poznała ją osobiście, a Elvisa widziała ostatni raz w życiu.

Ona mówi, że Elvis do niej zadzwonił kiedy był już w Palm Springs, ale nie miała z kim zostawić dzieci, więc przyjechała tylko na część weekendu (jedną dobę), czyli jednak był tam do niedzieli, a nie do środy jak obstawiałam. Z tego by wynikało, że na pierwsze trzy dni trasy On Tour 30, jednak dolatywał z Palm Spring.

Przedstawił jej Alicię, mówiąc "To [Alicia], moja nowa dziewczyna".

Kiedy Spa Guy powiedział, że Elvis był otyły, Sandi Miller się obruszyła i sprostowała, że nie był otyły tylko opuchnięty z powodu nagromadzonej wody.

To fragment tak mniej więcej na 1/3 filmu "Elvis Presley Gate Girl Sandi Miller Tells Stories Part 2 The Spa Guy" (Part 2/3) wywiadu z Sandi Miller.
Link do klipu:   https://www.youtube.com/watch?v=_DZiMJt3wT8


Ex Post

Ostatnie ustalenia (24 kwietnia 2022 roku):

Dotarłam do kolejnych faktów. Chodzi o klip, gdzie kilka osób z Memphis Mafii wspomina Elvisa, zatytułowany "Elvis Presley All the kings men The secret life of Elvis".
Link do klipu:   https://www.youtube.com/watch?v=p8blOqK90PM

Rzekomo w noc poprzedzającą śmierć Elvisa, po powrocie od dentysty, Elvis obudził Jo i Billa Smithów, bo chciał pograć w squasha. Później grał na pianinie, a potem jeszcze rozmawiali. Billy widząc, że coś jest nie tak między nim a Ginger, zaczął go podpytywać.
"Dziwne, że wrócił z gabinetu dentysty i został w swoim pokoju tak długo, a później do mnie zadzwonił. Wiedziałem, że coś poszło nie tak. Wiedziałem, że nie pójdzie spać, więc go zapytałem:
— Ty i Ginger weszliście na górę. Potem ona zadzwoniła do mnie, że grasz w racquetball. O co chodzi?
— Uch, no jest problem. Ona nie jedzie na I część trasy - odpowiedział".
Dalej ponoć Elvis zwrócił się do niego:
"Pamiętasz tę małą dziewczynkę [Alicię Kerwin], która była z nami w Palm Springs? Skontaktuj się z nią, chcę żeby pojechała na I część trasy. A potem zanim Ginger tam dotrze odeślemy ją z powrotem".
No i myślę, że albo ten fragment pochodzi z jakiejś wcześniejszej rozmowy Billa z Elvisem, albo źle go zacytował, bo o tym, że Alicia będzie mu towarzyszyć w trasie, było wiadomo praktycznie od czerwca. Sprawa była już domknięta, a Dick Grob dostarczył już bilet lotniczy Alicii, więc Elvis nie mógł kazać Billy'emu kontaktować się z nią, żeby dopiero zaproponował jej by pojechała z nim w trasę. Prędzej uchylił mu tylko rąbka tajemnicy (dotąd znanej tylko jemu, Alicii i Dickowi), kiedy Bill dopytywał o Ginger, informując, że na pierwszej części trasy będzie Alicia, a nie Ginger.

To jest na minucie 55:30. Kiedy Elvis rozmawiał z Billym, rozmowa zeszła na temat Ginger, ponieważ Elvis powiedział o niej do niego, że: "zachowuje się tak jakby nie chciała być w pobliżu mnie, unika mnie". Ten fragment jest nieco wcześniej, na minucie 51:30. Dalej, najpierw Billy w kilku zdaniach charakteryzuje Ginger, a potem mówi:
"Doświadczyłem całego roku z nim [Elvisem] i Ginger i jestem chory do szpiku i kości i powiedziałam mojej żonie, człowieku [tu zwraca się do nagrywającego] i powiedziałem mojej żonie, powiedziałem jej, że mam tego dość, jestem tym zmęczony. Chciałbym żeby ją porzucił, żeby znalazł kogoś innego".
Aż braknie mu słów. Nawet po 20 latach jest wyraźnie roztrzęsiony, kiedy wspomina Ginger. Uspokaja się dopiero, gdy dowiaduje się od Elvisa o Alicii Kervin. Słychać ulgę w głosie i nadzieję, że to ona wkrótce zastąpi Ginger. Z tego wynika, że Ginger była jeszcze większa zołzą niż przypuszczałam. Billy Smith uchodzi do dziś za najspokojniejszego, najbardziej wyważonego, poczciwego, uczciwego i lojalnego człowieka, jakiego Elvis miał kiedykolwiek przy sobie przez całe życie. Ginger doprowadziła go do takiego stanu psychicznego, że chciał porzucić Elvisa i wyprowadzić się z Graceland. Jak sam mówi, przetrwał tylko dzięki swojej żonie, Jo, która powiedziała mu: "Billy, postaraj się to znosić", dla Elvisa.

Reasumując. Dowiadujemy się tu dwóch rzeczy. Billy Smith za jedyną pozytywną cechę Ginger Alden uważa jej urodę, cała reszta jego charakterystyki poraża (nie cytowałam jej, odsyłam do klipu).

Na trasie sierpniowej, która już się nie odbyła, w planach było, że najpierw Elvisowi miała towarzyszyć Alicia, a potem Ginger. O ile by się zgodziła, bo ona powiedziała, że nie pojedzie wcale. Czy wtedy Alicia zostałaby z nim do końca? Być może.


Ex Post

Ostatnie ustalenia (28 kwietnia 2022 roku):

Pisząc post zapomniałam o jeszcze jednej ważnej rzeczy, bo nie miałam tego w notatkach o Alicii, tylko w innym miejscu. W treści zastanawiałam się:
"A co z lipcem? Prawdopodobnie tylko ze sobą rozmawiali, ale się nie spotkali. W pierwszej chwili można się zastanawiać dlaczego Elvis spotykał się z nią w trakcie krótkich przerw między trasami, a nie uczynił tego przez cały lipiec i pół sierpnia?".
Uzasadniając dalej:
"Każdy z nas widział go pod koniec czerwca, kiedy był w tak złym stanie, jak nigdy dotąd. Wiemy też o leczeniu, redukcji i zmianie leków oraz wdrożeniu nowego programu mającego na celu poprawić jego kondycję i podreperować zdrowie. I chyba to jest jedyną odpowiedzią na to pytanie".
Lecz prawdopodobnie nie był to jedyny powód. Na przełomie maja i czerwca, Elvis spotykał się też z kobietą o nazwisku Watts, kolejną pracownicą banku, kasjerką. Jeśli chodzi o jej imię, to jest bałagan. Prawdopodobnie poprawnie to Deborah Gail "Debbie" Watts. Po więcej odsyłam do postu "♥ Kobiety - Debbie Watts".

Prawdopodobnie Alicja dowiedziała się o niej i stąd jej decyzja o zaprzestaniu kontaktów z Elvisem. Jednak Elvis musiał ją jakoś udobruchać, gdyż jej wyjazd na trasę sierpniową został z nią uzgodniony. Zastanawiam się czy pracowały w tym samym banku, czy nie, bo tego ciągle nie udało mi się ustalić

Dotarłam też do informacji, z której wynika, że źródła są szersze, ale z poziomu internetu nie można do nich dotrzeć. Po części oparł się na nich Darrin Lee Memmers, autor książki "ELVIS and ALICIA - A Mystery Solved. Alicia Cecilia Kerwin... For The Record". Na przykład w 1979 roku był jakiś program w TV-ABC "Ginger vs. Alicia". Ginger Alden została zapytana też o Alicię przez Scotta Jenkinsa z portalu Elvis Australia. Miała też o niej mówić Debbie Watts (inna kasjerka z banku) podczas rozprawy dr Nicka (Deborah Watts 'Extra Knowledge': Second Memphis Bank Teller In EP's Life During '77), Tori Petty, z którą Elvis umawiał się w 1975 roku (Tori Petty 'Extra Knowledge': From Memphis to Las Vegas Pre-Alicia). Niestety do tych materiałów nie można dotrzeć.

Aczkolwiek Ginger Alden ilekroć zostaje o nią zapytana, twierdzi że jej nie zna, nic o niej nie słyszała, a poza tym to niemożliwe, bo była z Elvisem non-stop. Oczywiście kłamie.

*
*      *
*      *      *

Na zdjęciu po lewej Alicia Kerwin, a po prawej krypta, w której spoczęły jej prochy. Nie widać na niej jej nazwiska, pod którym ją znamy, bo to krypta rodziny jej męża. Ale widać imię i lata 1956-1991 w jakich żyła

A tutaj okładka książki "ELVIS and ALICIA - A Mystery Solved. Alicia Cecilia Kerwin... For The Record" (przód i tył), autorstwa Darrina Lee Memmera (2017), w której autor pisze o tej krótkiej relacji Elvisa i Alicii Kerwin

Wydaje mi się, że wydawnictwo z 2017 roku było wznowieniem wcześniejszego wydania, gdyż w swoich kilku notatkach o tej książce mam podaną dużo mniejszą ilość stron (niecałe 50), a to z 2017 roku ma ich ponad 180 (jak można przeczytać na stronach Amazona). Usilnie szukałam, ale nic nie znalazłam. Być może pierwszy nakład ukazał się pod innym tytułem. Poza tym w 2017 roku jakoś wydanie tej książki nie odbiło się szerszym echem, a o Alicii Kerwin największe dyskusje toczyły się w drugiej połowie lat 90.

Alicia Kerwin - dwie grafiki przygotowane przez jakiegoś fana. Na pierwszej w opisie mamy błąd w nazwisku - jest "Kirwin", powinno być "Kerwin". Na drugiej to samo, a oprócz tego dołem dołożono niewłaściwe zdjęcie (to w aucie), na którym jest Mindi Miller i zostało zrobione w 1975 roku, a wtedy Elvis nie znał jeszcze Alicii Kerwin. Gdyby jeszcze zrobiono je w 1977 roku, można by pomysleć, że gdzieś w tym aucie niewidoczna jest też Alicia Kerwin i dlatego je dołączono

I jeszcze jedno odnośnie jej zdjęć. Gdzieś wyczytałam, że na tym czarno-białym ma 19 lat, czyli zostało zrobione na dwa lata przed tym, zanim zaczęła się umawiać z Elvisem (wtedy miała ukończone 21 lat).

Niestety, nie udało mi się znaleźć żadnych więcej jej zdjęć, ani z tego samego, ani z późniejszego okresu. Pewnie z tych samych powodów, o których wspominałam w treści.

Tutaj skany fragmentów z dwóch książek, których tłumaczenie umieściłam w treści postu (pierwszy jest z książki "The Elvis Conspiracy", Dicka Groba, a drugi - nie wiem). Mówią o tym, że Alicia Kerwin miała pojawić się u jego boku podczas trasy sierpniowej i o tym, że Elvis planował rozstać się z Ginger Alden definitywnie

Jeśli chodzi o pierwszy skan, to jest on na pewno z książki "The Elvis Conspiracy", Dicka Groba (1995).

Natomiast jeśli chodzi o drugi, to w jednym miejscu został opisany jako maszynopis (brudnopis) z 1979 roku tej samej książki "The Elvis Conspiracy", Dicka Groba (1995), co jest wierutną bzdurą, bo tekst jest napisany w trzeciej osobie (aczkolwiek to dopuszczalna konstrukcja, lecz na pewno nie użyta przez Dicka Groba na etapie pisania brudnopisu). Poza tym widać, że treść została przytoczona na podstawie fragmentu z jego książki (tego na pierwszym skanie).

I kolejna rzecz, brudnopis powstał w 1979 roku, a Dick Grob czekał z wydaniem książki do 1995 roku? Szesnaście lat? Z punktu wydawniczego może nie jest to aż takie dziwne, lecz z punktu samego autora i czasu, już tak. Rok 1979, to zaledwie dwa lata po śmierci artysty, gdy rynek był głodny i chłonął każdą pozycję o Elvisie Presleyu, a wydawcy sami trafiali do osób, które znały Elvisa i namawiali ich do napisania czegokolwiek, służąc pełnym wsparciem i sowitą zapłatą. W takiej sytuacji, gdy była taka koniunktura i miał gotowy maszynopis, Dick Grob zwlekałby z jej wydaniem 16 lat? Absurd.

Szkoła średnia - Central High School - do której uczęszczała Alicia Kerwin. Ciekawie ją opisano:

"Schody do szkoły średniej w Central High School w Memphis w stanie Tennessee, z których korzystała pani Alicia Kerwin podczas jej 4 lat spędzonych w tej szkole - Central High School był największym wrogiem szkoły Humes High School w połowie lat 50-tych (czyli, kiedy chodził tam Elvis)".

Filmik, w którym Danny Smith (syn Jo i Billy'ego Smithów) mówi o tym, że Alicia Kerwin miała pojawić się u boku Elvisa podczas trasy sierpniowej. Nie podoba mi się tylko to, że do historii z 1977 roku dołączono zdjęcia z 1970 i 1972 roku

Kino Memphian Theater w Memphis, które Elvis wynajmował na całe noce na seanse filmowe w okresie kiedy był sławny i nie mógł iść do kina jak każdy inny obywatel. Tutaj też na pierwszą randkę zapraszał nowo poznane kobiety, z którymi chciał nawiązać relację


197 komentarzy:

  1. 1. Coz przykre że na koniec był sam. Alicja była ta która nie była tak ślepo zauroczona Elvisem. Owszem podziałała magia podróży ale umówmy się Elvis nie miał wielu argumentow poza bogactwem perspektywa prezentów dla tak młodych kobiet by je przekonać by były z nim. On już nie wymagał tylko prosil.
    Oczywiście nie wiadomo o czyn dokładnie rozmawiali ale naprawdę potrafię się wczuć w jego smutek i samotność.
    2. Aldeny siostry nie tak łatwo by odeszły... Skoro była droga wolna dla ginger to z jakichś powodów dalej była i dalej Elvis prosił by jechała w trasę. Stąd jej obecność na czerwcowym tournee.
    3. Najbardziej prawdopodobne był wyjazd 10 do 20 kwietnia. Choć też niczego nie wykluczam. Elvis mógł z marszu wejść w trasę i tak już nie ćwiczył z zespołem od 2 lat.
    Dziwne tylko że że wszystkiego musiał tłumaczyć się Parkerowi. Powinno być odwrotnie. Nie wiem czemu...
    3. To zdjęcie z tą Miller to 75 rok widzę więc jeszcze Alicji nie znał .
    To samo zdjęcia jej z późniejszym czasow. Obok to ginger a ta priscilla to też bardziej współczesne zdjęcie.
    4. Dziwi mnie tak zatajony i przemilczany fakt mimo jej śmierci jednak od 77 do 91 to 14 lat..
    Może w grę wchodziło milczenie za pieniądze ?

    Naprawdę bardzo mi szkoda było Elvisa jakiekolwiek życie prowadził nie zawsze w porządku ale bardzo samotności mi jest szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze jedno. Przespala się z Elvisem a była sama ? Miała randki.... Czyli nie podziałała na nią wielkość Elvisa nie poszła na ślepo. Widać była inna a mimo to przystała na romans. Zagadkowe...
    Ciężko rozgryźć

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiało mnie też że kobiety które idą na zaproszenie dla Elvisa który właśnie się pokłócił z dziewczyną...i jest smutny ..jak to brzmi...która normalna by na to poszła ? Jako przyjaciółka tak ale osoba nieznana ? Z ciekawości tak... Ale głównie by zobaczyć Elvisa... Rozumiesz..idziesz i nie wiesz po co.. każda fanką by poszła do fakt ale dziewczyna normalna licząca na związek ...? Trudne to.

    Dziwi mnie też Linda. Niby od 75 roku nic... Niby opiekunka wciąż licząca na więcej ale romans z Davidem briggsem miała i ukrywała ?
    To po co mieszkała w gracelabd jeszcze te 2 lata ?
    Czyżby to luźny związek a może rozstała się też i z tego powodu bo Elvis się dowiedział ...i mimo to liczyła że jak mu się odwiedzi to odejdzie od Briggs a?
    Jak to się trzyma kupy....

    OdpowiedzUsuń
  4. ad.1
    Nie wiem jak było w jej przypadku. Natomiast powiem Ci jako kobieta, każda z nas ma taki okres, że "zauracza" się dużo starszym mężczyzną. I to głównie przypada właśnie na lata dwudzieste życia. Moim zdaniem ma to związek ze znacznie późniejszą dojrzałością mentalną mężczyzny. Nie bez kozery moje babcie mówiły, że przed ukończeniem lat chrystusowych (33), to nie mężczyzna tylko gołowąs. I to prawda, zwłaszcza w naszej europejskiej kulturze (nie będę rozwijać tego wątku). Oczywiście nie mówimy o 100% mężczyzn, ale o zdecydowanej ich większości.

    A Elvis nie był byle jakim czterdziestolatkiem. Do tego kulturalny, potrafiący postępować z kobietami, dżentelmen pełną gębą, do tego szczery, czuły, komplementujący, obdarowujący itp. Tym bardziej by mi zaimponował gdy miałam lat 20+ niż 30+. Do tego znany i bogaty. Nawet w swoim najgorszym okresie wyglądał lepiej niż miliony młodych mężczyzn.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ad.2.
    Krzysiu tam Grob wyraźnie napisał, że dawał jej sygnały iż chce skończyć ten związek, podobnie jak niektórym ludziom ze swojej świty.

    Ginger ciągle tam była, bo od jesieni 1976 nie miał innej gotowej do przyjścia do Graceland. Byłyby tłumy chętnych nawet gdyby wyglądał 10 razy gorzej i miał 10 razy gorszy charakter, ale Elvis nie zapraszał żadnej do domu dopóki nie zyskał pewności, że nie wykręci mu jakiegoś numeru, abo w jakiś inny sposób się nie zabezpieczy (np. tak jak z Dianą, najpierw kilkugodzinny casting z MM i domownikami, potem spotkanie w wielkim gronie w kinie i badanie jej zachowań i reakcji).

    Alicia Kerwin była pierwszą, którą poprosił z biegu do Graceland. I zwróć uwagę na pierwsze spotkanie, w towarzystwie kilku osób. Poza tym Kelin nie przysłał mu "dziewczyny z sali" czy dziewczyn, jak zawsze, tylko ponieważ była to pilna sprawa, szukał zaufanej, którą dobrze zna. Alicia była sprawdzona, ręczył za nią.

    Aldenowa summa summarum na tą kwietniową trasę, co tak się broniła, to też pojechała.

    Poza tym Elvis nie chciał zerwać z Aldenami tak z dnia na dzień, bo: 1. miał w stosunku do nich zobowiązania (a był słowny). 2. z sentymentu i szacunku do Aldena, bo to on był tym oficerem, który wprowadzał Elvisa do wojska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On był za dobry i za slowny . I na tym tracił.

      Usuń
    2. Dokładnie. Nawet do tych, co byli dla niego niedobrzy.

      Usuń
  6. Poza tym Elvis zawsze starał się stworzyć taką sytuacje bo to kobiety same rezygnowały.

    Linda tego długo nie rozumiała, a może i rozumiała, ale nie chciała przyjąć.

    Ginger druga, ale ją przy Elvisie trzymała matka, o czym już mówiliśmy przy Goodman.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elvis gdyby sam rozwiązywał sprawy a nie wyręczał się innymi....warty mężczyzna nie jak zaczyna a jak kończy a te jego zakończenia były tak smutne tak rozmyte bez zdecydowanego nie.

      Usuń
    2. No właśnie, to mój główny zarzut w jego damskich stosunkach, aczkolwiek trochę go rozumiem.

      Usuń
  7. Ad.3.
    Dokładnie.

    Chyba pisałam o tym w poście o zwolnionych ochroniarzach, albo w innym. Tak jak Parkera prawie nie interesowało co robi Elvis poza trasą, od 1976 Elvis został ubezwłasnowolniony (oczywiście nie prawnie). Parker płacił dodatkowo niektórym chłopakom za inwigilacje Elvisa i codziennie musieli składać mu meldunki. A ten prywatny numer do Elvisa (poza centralką), który Elvis dawał tylko niektórym osobom, został też wpięty do centrali i wszystkie jego rozmowy były podsłuchiwane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był czas, gdy Elvis rozglądał się za innym menadżerem (czy to jakiś menadżer sam się do niego zgłosił i wyjaśnił mu jak Parker go robi w balona) i kolejny raz chciał go zwolnić (pierwszy raz to było wtedy, gdy na drugi dzień Parker przyniósł im rachunek na 3 miliony czy jakoś tak).

      A ten drugi to było w Las Vegas. Parker zaczął się go czepiać o coś co powiedział ze sceny i Elvis się wściekł. Po dwugodzinnej kłótni w garderobie Parker powiedział mu, ze zrywa kontrakt, a rano zwoła konferencję prasową i to ogłosi. A Elvis mu na to, że nie musi, bo on nie będzie z tym czekał do rana, tylko zrobi to natychmiast w środku nocy.


      Usuń
    2. Tak było we wrześniu 1973.
      3 mln dolarów to śmieszne. Elvis spokojnie by wygrał sprawę choćby za to że za swoje długi w kasynach sprzedał prawa do jego piosenek dla RCA za marne 5 baksow ...

      Usuń
    3. Pewnie że by wygrał. Vernon go urobił.

      Usuń
  8. Ad.4.
    Pewnie szybciej by to wyszło, ale realia się zmieniły - Elvis nie żył. Ludzie zostali bez środków do życia i włazili Priscilli w tyłek bez wazeliny. Dlatego wszyscy się pilnowali. Upubliczniali tylko to, czego byli pewni, że Priscilla nie ma nic przeciw. Zobacz jak pogoniła Billa Smitha, który był jak brat Elvisa.

    Jak spojrzysz na daty różnych książek, to zobaczysz, że ludziom otwierały się szerzej usta dopiero od lat 90. Do tego czasu, głównie pisano "bezpieczne" teksty, czyli o tym, co było wiadomo już wcześniej.

    Nie wiem czy John Parker (autor "Kto zabił Krola"), nie był pierwszym, któremu udostępniono akta z przesłuchania Alicii Kerwin. A jego książka wyszła już po jej śmierci. Aczkolwiek jej personalia wypłynęły wcześniej. Jednak chyba ku jej zadowoleniu niespecjalnie ją nachodzono, zwłaszcza po wyprowadzce do Las Vegas i zmianie nazwiska (zamążpójście). W Memphis ją czasem dopadano, ale tak jak pisałam, to były czasu bez internetu, więc dziś trudno coś znaleźć. Jedne co znalazłam, że w 1980 roku udzieliła jakiegoś wywiadu, ale nawet nie wiem czy dla gazety czy dla jakieś stacji TV. Ponoć jest też jakiś materiał na jej temat SpaGuya, nie mogę go znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ta książka kto zabił króla była dla mnie szokiem. Chyba z 95 roku.

      Usuń
    2. U nas 1995, ale oryginał 1993.

      No, ale wreszcie trochę innej prawdy. Chociaż moim zdaniem ona nie jest pisana ręką jednego autora.

      Usuń
  9. Na tym też się zastanawiał. Nie wiem czy to była randka, w takim naszym rozumieniu, czy umówiła się z kolegą, czy po prostu mu tak powiedziała, bo nie uśmiechało jej się zarywać nocki.

    Myślę, że jeśli była z Elvisem, to nie dla pieniędzy, tylko dlatego, że oczarował ją jako mężczyzna.

    Poza tym Dick Grob nie użył by w stosunku do niej określenia "młodej damy", gdyby była taka jak reszta.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie, ona nie poszła licząc na związek z Elvisem. Klein, jak kolega poprosił ją o przysługę i zapewnił, że może czuć się bezpiecznie.

    No Linda była dalej, bo to jej pasowało. Nie musiała za nic płacić, prestiż był, bo jest z Elvisem, wszystko co najlepsze, latanie po kraju, zakupy. No i miłość i nadzieja, że może Elvis zapragnie stabilizacji i wybierze te, która się o niego troszczy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dwa razy dałeś punkt 3. i mi uciekło. Chodzi o zdjęcia. Gdzie jest Ginger?

    Ja się tylko zastanawiam, czy to górne to nie Priscilla, bo dolne to ni jest Priscilla, chociaż podobna do niej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Na tym małym zdjęciu obok Priscilli to stoi Alicia Kerwin?Bo to poniższe to Ginger.Tak pytam z ciekawości:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie tak. Poniższe to ginger.
    Obok cilli niby Alicia ? Ale to musiała by być fota sprzed 91 roku a oriscilla jakby starsza.
    Dobrze się kamuflowala ta Alicia.
    Może i lepiej. Nie szukała rozgłosu ani nie pisała książek w stylu że widziała Elvisa raz w windzie przez pół minuty.

    OdpowiedzUsuń
  14. No właśnie,przed 91 rokiem Cilla tak nie wyglądała.Ona teraz tak wygląda,więc myślę że to zdjęcie musiało być robione w ostatnich latach.A skoro Kerwin zmarła w 91 to raczej nie ona koło niej stoi.

    OdpowiedzUsuń
  15. NIEEEEEEEE! Moja wina. Nie przyjrzałam się zdjęciom. Zaraz je wywalę. To tyko porównanie, ale nie Alicii z różnych lat, tylko ich trzech.

    A jeszcze mi powiedzcie, czy w samochodzie to Sandi Miller, czy Mindi Miller? :))))

    OdpowiedzUsuń
  16. Właśnie przed chwilą się dowiedziałam o śmierci Sandi Miller.W zeszłym miesiącu 11-tego odeszła.

    OdpowiedzUsuń
  17. W samochodzie obok Elvisa jest Mindi Miller,1975 rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Nie potrafię ich różnić na zdjęciach z lat 70.

      Usuń
    2. Nie ma za co:-)))Można sobie sprawdzić tutaj
      https://elvisanddenise.tumblr.com/post/166574118391/mindi-miller-and-elvis-1975-source-mindi-ig/amp
      A na tej stronie,na samej górze to chyba będzie Diane Goodman,tak mi się wydaje.

      Usuń
    3. Tak,Diana zgadłam!

      Usuń
    4. Na youtube jest krótki filmik o A.Kerwin,tylko tam błędnie podano jej nazwisko,bo jak zwykle było,,Kirwin".Coś tam o Ginger jeszcze jest.
      https://youtu.be/Eiu5zP_1Dnk

      Usuń
    5. O, dzięki. :) Ale na zdjęciach z 1975 i 1977 ja ich nie odróżniam. Sandi wychodziła bardzo podobnie jak Mindi w tych latach, więc jak nie mam napisane, to zupa. :)

      O Dianie Goodman był poprzedni post, przed Alicią Kerwin.

      Tak, pisałam też w poście, że w jednych podają "Kirwin", a w innych "Kerwin" (prawidłowe). I chyba wiem skąd się to bierze. Tak samo się wymawia oba nazwiska, a początkowo ludzie jej nazwisko znali ze słyszenia tylko.

      Filmik obejrzałam, potwierdza to, co napisałam. Zastanawiam się czy go dodać, bo mnie wkurza, że załączyli zdjęcia z 1970 i 1972 do historii z 1977 roku.

      Dzięki! :)

      P.S.

      Może Ty będziesz miała więcej szczęścia ... Poszukuje filmu SpaGuya ("SpaGuy" taki nick ma na YouTube), w którym mówi o Alicii Kerwin, ale chyba nie użył jej nazwiska w nazwie filmiku, bo nie mogę go znaleźć. Jakbyś czasem trafiła ... :)

      Usuń
    6. Tak,znam gościa od dłuższego czasu.Jak na razie mi się nie udało ale będę próbować.

      Usuń
    7. P.S.-post o Dianie też czytałam:-)

      Usuń
    8. Łatwo nie będzie. :) Podejrzewam, że to film sprzed kilku lat, a na YouTube starsze rzeczy trudno znaleźć. Kiedyś było łatwo, a teraz pokazuje mi tylko ostatnie 12.

      Myślałam, że Ci uciekł, a wspomniałaś o niej, więc podpowiedziałam. :)

      Usuń
    9. Spróbuję jeszcze z tymi filmami,na razie jeszcze o Vernonie szukam:-),ale wszystko w swoim czasie.Potem dam znać,czy w ogóle udało się cokolwiek znaleźć:-)

      Usuń
    10. Dzięki za pomoc. :)

      Zobacz Ex Post, który dopisałam. Znalazłam jeden, ale to na pewno nie ten, na który ludzie się powołują.

      Wracając do tego zdjęcia ... To chyba jednak Sandi Miller, a nie Mindi, ponieważ na tych filmach migneło mi zdjęcie z identyczną kobietą z tego samego okresu, a to była Sandi ...

      Usuń
    11. W aucie obok Elvisa? Tak,Mindi:-)

      Usuń
  18. O jej ... Wielka szkoda. No niestety wykrusza się towarzystwo Elvisa.

    OdpowiedzUsuń
  19. Taka kolej rzeczy,smutne:-(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam wcześniej podać linka do strony o śmierci Sandi,więc teraz go podam
      https://oasiscremationandfuneralcare.com/tribute/details/1367/Alexandra-Miller/obituary.html.

      Usuń
  20. Ja myślałem że tylko jedna była Miller.
    No cóż specem od kobiet Elvisa nie byłem 😊
    Nazwisko takie samo i widać rozróżnić się nawet ich nie da...🤣

    OdpowiedzUsuń
  21. Były trzy! :)

    Sani Miller
    Mindi Mille
    Sandy Miller (narzeczona i pielęgniarka Vernona).

    OdpowiedzUsuń
  22. Fakt,można się pogubić,ten sam problem miałam kiedyś z,Anitą Wood i Natalie Wood:-))

    OdpowiedzUsuń
  23. No tych dwóch (Sandi i Mindi) na zdjęciach 1975 i 1976, ja nie potrafię. W tych latach Sandi trochę przybrała i upodobniła się z twarzy do Mindi. A do tego miały taka samą fryzurę i długość włosów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tylko z jedną miał romans czy tak ? Mówię o milerach

      Usuń
    2. Tak, ponoć tylko z Mindi. Jednak ludzie mówią, że z Sandi w latach 60. też miał romans. Bo z Sandi to on się poznał na początku lat 60. i przyjaźnili się do końca. Kiedy się wybierał do Palm Springs lub Los Angeles, to do niej dzwonił i przyjeżdżała tam. A Mindi, to 1975 i 1976, ale też tylko Palm Springs i Los Angeles.

      Usuń
    3. No i obie podróżowały z nim na jego koncerty.

      Usuń
    4. Sandi w latach 60. była z nim prawie na planie każdego filmu.

      Usuń
  24. DO Tego Sandi co chwilę farbowała włosy na inny kolor, więc jak miała ciemne, to wyglądała jak Mindi.:)

    Anity i Natalii nie myliłam, chociaż Ania, to tez taki kameleon. Ona po zmianie fryzury i koloru włosów, też się myliła z innymi.

    OdpowiedzUsuń
  25. Krzysiu Ex Post przeczytaj i co obstawiasz w przypadku tych 2 dni koncertowych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że niby dolatywał ? Sam już nie wiem. Trzeba by było popatrzeć czy rezerwował hotele i czy są jakieś foty między koncertami.

      Usuń
    2. No skoro Sandi mówi, że dojechała do nich w weekend (wcześniej nie mogła, bo nie miała z kim zostawić dzieci), a on tam był, to tak by z tego wynikało.

      Usuń
    3. I jak na Elvisa że tyle siedział w jednym miejscu to trochę dziwne choć wiadomo zmieniał się już ..

      Usuń
    4. Wychodzi na to, że 21-23 kwietnia, bo mówi, że razem rozjechali się w niedzielę. A gdyby chodziło o 15-17 kwietnia, to wyjechałaby tylko Sandi, a Elvis jeszcze by pozostał do środy, tak jak obstawialiśmy 10-20 kwietnia.

      Z tego wychodzi, że Alicia się nie pomyliła podając 13-23 kwietnia, pierwsze 3 dni w Las Vegas (13-15), a od niedzieli (16) do niedzieli (23) w Palm Springs.

      Usuń
    5. To ponoć miały były wakacje. Poza tym wiesz, pierwszy dłuższy wyjazd z nową dziewczyną.

      Usuń
    6. Na spokojnie, z dala od Graceland i Ginger Alden.

      Usuń
    7. Niby tak ale tak jakos mi nie pasuje i tak mało się o tym mówiło.
      Jednak z drugiej strony chyba było mu wszystko jedno czy zdąży na koncert czy nie ...choć miał szacun dla fanów ... Parker pewnie się WKU...wiał ... Tatuś też..hehe. poza tym przy jego zmęczeniu takie trasy. Sporo leków musiało mu pomagać by funkcjonować.

      Usuń
    8. No mi też.

      Mo nie tylko Parker, przecież Vernon był wkurzony do imentu. Bo Elvis nie powiedział mu, że znika na 10 dni przed samą trasą, tylko okłamał go, że jedzie na chwilę do Nashville. To tam chyba jest nawet w tych cytatach Alicii. I ponoć kłócili się strasznie, gdy Vernon wytropił Elvisa w Palm Springs. A ponoć zaczęło się od tego iż ktoś doniósł Parkerowi, ze Elvis pojawił się grupą osób w swoim apartamencie w Hiltonie w Las Vegas (tam na IV pietrze Parker miał swoje biuro, notabene do końca lat 80.). I chyba to salo za naglą decyzja Elvisa o przeniesieniu się do Palm Springs na ciąg dalszy wyjazdu.

      No a tak jeszcze wracając do poprzedniego tematu no i poniekąd tego też. Ja myślę, że kiedy Elvis prosił Alicię żeby sobie załatwiła wolne na wyjazd, nie określił do kiedy, w sensie nie uwzględnił, że lada chwila ma trasę. No i kiedy ona radośnie mu oznajmiła, że dostała całe 10 dni, nie chciał jej powiedzieć "no sorry, 10 dni to zbyt długo, bo za 7 rozpoczynam trasę". Wiesz, to był ich pierwszy wspólny wyjazd, Elvis był na etapie zdobywania jej i poznawania, więc nie chciał wyjść na palanta, który najpierw naciska, a potem się wycofuje.

      Usuń
    9. Pewnie Elvis myślał, że dziewczyna dostanie 4-5 dni, tak na szybko na żądanie, a nie 10.

      Usuń
    10. A Parker jak się o tym dowiedział, że Elvis jest w Hiltonie, to zadzwonił do Vernona i się zaczęło.

      Sądzę, że Elvis jakoś się dowiedział, iż Parker już wie i żeby uniknąć konfrontacji z nim, szybko zadecydował o przeniesieniu się do LA. To pośrednio wynika z wypowiedzi Alicii, bo ona mówiła, ze mają jechać tylko do Las Vegas na kilka dni. W planach nie było Palm Springs. Wszyscy byli zaskoczeni jego nagłą decyzją, ale uznali to za kolejną fanaberię swojego szefa.

      Usuń
    11. I słusznie. Nie chciał być ograniczony monotonia tras które wlokly go w ślepy zaułek.
      Wkur.... Mnie to że musiał się tłumaczyć itp.
      Dobrze że choć działal przez chwilę po swojemu . Szkoda że przez chwilę.
      Inna sprawa ...czy dziewczynę by sama zostawił i pojechał na koncert i tak trzy razy ?
      Ona nie chciała z nim lecieć ...to może dlatego.

      Usuń
    12. I dobrze, że ich wykiwał. Pamiętaj, ze to był już okres (od 1976), co musieli meldunki Parkerowi składać.

      Samą? Nieee, zobacz jak nasz mistrz wszystko przemyślał. Zabrał Jo i Billego - Jo wpuszczała ją, gdy pierwszy raz przyszła do Graceland. Poza tym z nimi natychmiast się zaprzyjaźniła, czemu się nie ma co dziwić, ponieważ to była dwójka najmilszych, najcieplejszych, najuczciwszych, najlojalniejszych ludzi, jakich Elvisa miała kiedykolwiek przy sobie (nie licząc matki). Rozmawiała odtąd z nimi i umawiała się z Jo na zakupy, nawet gdy Elvis był w trasie.

      Dicka Groba, który bardzo kibicował Alicii, bo nie trawił Ginger, a potem to właśnie jego Elvis wyznaczył do kontaktów z Alicią, a nie Joe Eposito, czy Charlie Hodge, do których zwykle to należało.

      Charliego Hodge - najpoczciwszego z całej MM wówczas.

      Potem dojechał David, który był w niego zaparzony jak w obraz. I ściągnął zaufaną, oddaną Sandi Miller, no ale ona na sam koniec.

      Więc otoczył Alicie samymi przyjaznymi i nastawionymi do niej pozytywnie ludźmi.

      To były pojedyncze koncerty, więc nie było go raptem kilka godzin każdego dnia, a w Palm Springs było co robić.

      Usuń
    13. Piszesz pięknie ale bajka to nie była. Bo skoro było tak dobrze dlaczego było tak źle ???
      Zastanawia mnie też fakt czemu nie odpoczął od tras ..wziąłby jakąś Alicję czy Diane i poleciał do Europy na chwilę z zaufanymi ludźmi ...
      Tyle zagadek jeszcze kryje ta postać mistrza... Czym się kierował że w końcu sam się zapędził w ślepy zaułek ?

      Zauważyłaś Danusiu ze...zadaje za dużo pytań? To zle bo nie znajduje odpowiedzi...

      Usuń
    14. I ten Charlie który chyba też na koniec działał przeciw niemu.

      Z Joe esposito.

      Eh..
      Ale odbiegam od wątku. Przepraszam

      Usuń
    15. Krzysiu wiesz, my patrzymy na to wszystko z perspektywy i mając wiedzę z wszystkich możliwych stron. Elvis tego nie miał. Nie wiedział kto mu nóż w plecy włoży, dopóki mu nie włożył.

      Był w szoku jak przeczytał "Elvis what happened". To go spotkało za to, że wydobył ich z biedy i przez ponad 20 lat troszczył się o nich i ich rodziny, obdarowywał domami, samochodami, biżuterią, zabierał całe rodziny na luksusowe wakacje i inne atrakcje, fundował kosztowną opiekę medyczną itp. itd.

      Z Alicją zaczęło iść w dobrą stronę. Ona się do niego szybko przekonała.

      Natomiast Elvis wierzył ludziom. Kiedy Binder w 1968 wziął go kiedyś na rozmowę i zrobił mu pranie mózgu odnośnie Parkera, to Elvis sale tylko powtarzał "nie", "niemożliwe", "nie wierzę".

      Gdzieś też kiedyś czytałam, że kiedy spławiono Barbrę Streisand, chodziło o ten film, to jej ludzie zlustrowali w co Parker pogrywa i ona chciała spotkać się z Elvisem i porozmawiać z nim w c-dur (polubiła bardzo Elvisa i chciała go przestrzec, mówiono nawet, że ponoć rozmawiała już z jakimś innym menadżerem), ale Parker pilnował go jak oka w głowie i nie chciał zgodzić się na ich spotkanie. Nawet nie wiem czy po części nie czytałam tego na jej stronie, w tym artykule, w którym pisze jak to poproszono ją o otwarcie Inernational, bo Elvis nie chciał być pierwszy.

      Czemu nie wyleciał, to my wiemy. Samego Parker go nie chciał puścić, a sam nie mógł opuścić USA.I bynajmniej nie z troski o Elvisa, a o siebie. No nawet teraz na dniach w jakimś wywiadzie albo z Sandi albo z Mindi jedna z nich opowiadała jakie argumenty Parker roztaczał, tak mniej więcej go zacytuję za nią: "Ty nie masz pojęcia jakie to niebezpieczne! My nie możemy ci koncertu zorganizować, bo nie ma możliwości zabezpieczenia, a ty chcesz wyjechać sam? To już w ogóle nie będziemy w stanie cię ochronić". Krotko mówiąc sprzedawał mu historyjkę o tym jak to Europa i inne kraje są nieudolne w ochronie i że jedzie na pewną śmierć.

      Nie chciał odpocząć. Ponoć nawet zażądał, by jeszcze zwiększyć ich ilość. Chciał je mieć w każdym miesiącu. Zobacz tu 1976 i 1977:
      http://elvisownia.blogspot.com/p/kalendarz-dni-koncertowych.html

      I porównaj z poprzednimi latami, gdy był mniej schorowany i bardziej sprawny. MARATON.

      I teraz można dyskutować dlaczego. Moim zdaniem "leczył się" uciekając do fanów. Potrzebował ich jak powietrza. prawie na każdym koncercie w latach 1976-1977 prosił o zapalenie świateł na widowni by móc na nich popatrzeć. To oni byli jego paliwem napędowym, to dla nich walczył by żyć, to przy nich zapominał jak bardzo był samotny i jak nikczemni są ci, co go otaczają.

      Usuń
    16. Joe Esposito był tylko w porządku dopóki nie było perspektywy większych zysków, jak oni wszyscy prawie. Tylko garstka była lojalna z Billym Smithem na czele.

      Usuń
    17. Tak ale nie potrafię ,rozumieć jak bardzo był naiwny a nawet gorzej...wiedząc to. Zachowywał się jak dziecko jakby go się bdl. Unikal. Czemu psychicznie nie byl tak silny jak fizycznie ? Mógłby pogrozić mu karate dziadkowi łysemu ... Miał kontakty. Mógł go załatwić. Skoro byl nawet u nixona to kto dla niego był parker? A z każda gwiazda gdyby chciał mógł spotkać się na legalu a nie pokryjomu bo był kurde królem . Zawsze nim był .!
      Lata 76 -77 to owszem więcej tras ale kosztem Vegas. Nigdy nie zrobił tyle shows jak w 73 czy 74 roku.
      A robił to też i po to by zarobić. Owszem dla fanów przede wszystkim ale wiesz że te koncerty odbijały się od jakości. Były takie same. W większości schematyczne jak na autopilocie. Od połowy roku wręcz to dramat. Dopiero od koniec odżył ale pewnie dlatego że uznał że będzie to koniec. A w 77 znowu zdawać by się było niekończące się tournee...

      Usuń
    18. Krzysiu, no nie możesz go oceniać z poziomu dzisiejszych realiów i swojej własnej osoby. Trzeba uwzględnić lata, w których dorastał i się kształtował, a także rodzinę. Jest w tym sporo błędów Gladys, która wpoiła mu, że wszyscy muszą być dobrzy. Gdy zmarła doradzał mu ojciec, który był zaślepiony Parkerem. Zanim jeszcze stał się pełnoletni został się gwiazdą światowego formatu. Grał w filmach i jednocześnie koncertował, dopiero później Parker odciął go od koncertów. Potem śmierć matki i wojsko. Kiedy on miał dorosnąć i zweryfikować swoje wychowanie wpojone przez matkę, którą uwielbiał i był przekonany o jej nieomylności.

      Parker wziął Elvisa pod lupę, gdy ten wreszcie dorósł i zaczął się mu stawiać, czyli od końca lat 60. Ale póki Elvis nie nawal i nie doszły do niego wypowiedzi, że odgraża się jego zwolnieniem, to tak jeszcze subtelnie. Od 1976, Elvis już nie mógł palcem w bucie kiwnąć.

      No właśnie, niektóre były niezbyt dobre, albo częściowo dobre. Zwykle to było tak, ze kilka piosenek położył, ale w kilku innych to była potęga.

      Ale jakoś nikt nie krytykuje 1972 roku, poza mną. Większość koncertu on po prostu odbębnia, w ogóle się nie przykłada do wykonania, ale ponieważ jeszcze dobrze wygląda więc to uchodzi uwadze. Ludzie zaczynają go analizować dopiero, gdy jego wygląd zdradza, że jest coś nie tak.

      Usuń
    19. A on od 1972 roku miał gorsze wykonania i wspaniałe. Do samego końca.

      Co do repertuaru... Zgadzam się i to mnie irytuje, to mój główny zarzut w koncertach. Zwłaszcza jak się mam w katalogu ponad 800 piosenek.

      W ostatnich latach wiemy dlaczego, miał kłopoty z pamięcią. Ale wcześniej tych zmian w repertuarze koncertowym też niewiele było.

      Usuń
    20. Wiesz to trwało za długo.tu mamy geny jego ojca niestety.
      Mógł po tych wszystkich latach każdego dnia nawet w 76 roku pstryknąć palcem że koniec współpracy i tyle. I znalazł by na to siły bo wiedział jakie perspektywy się przed nim otwierają .
      A wtedy jak się mobilizował był najlepszy.
      Inna sprawa że był zbyt dobry. Popristu .. nie w jego interesie było niestety publiczne pranie brudów bo o to by zachaczylo . Nie chciał burzyć wzoru wizerunku. Ale niestety to by było nieuniknione i powinien to zrobić.

      Co do koncertów to wywołałas mnie do tablicy. Przesłuchaniem ponad 750 które mam i powiem że nie miał gorszych koncertów w 72. Zaczęły się kilka może w 73 potem było znowu solidnie w 74. A w 75 również nagrał album i chciał jeszcze raz skupić się na muzyce.
      Odkąd przestał próbować z zespołem ... To podupadł i widać to było już w 76. Nie mniej jak na swój stan zdrowia były koncerty dobre i lepsze nawet w 76-77 chociaż nie dało się porównać ich z dzikimi shows z lat 69-70. Nawet 71 czy 72 nie miały słabych chwil ale przy zestawieniu z 69 wypadało gorzej.
      Nie da się tak tego porównać.
      Na początku jest zawsze świeżość potem Elvis potrzebowal wyzwań których nie miał już po 73.
      Dochodziło jeszcze zmęczenie problemy ze zdrowiem czy za długie sezony w Vegas.
      I jeszcze jedno. Repertuar że jest taki sam lub bardzo podobny nie znaczy że jest nudno albo że koncert jest słaby . Albo że śpiewał tak mało nowych piosenek. Tak się dzialo.. zawsze więcej premier miał po albumach nowych w Vegas na pierwsze koncerty a potem już śpiewał bardziej standardowo.
      Ale nawet jak tak było ja bym mógł być live na każdym jego show nawet i w 77 gdzie żonglował tylko starymi hitami plus hurt...bo to zupełnie inne świeże przeżycie na wyższym poziomie.
      Było mnóstwo cartystow którzy grali jeszcze bardziej schematycznie. Np. Roy Orbison miał mnóstwo identycznych koncertów ..piosenka po piosence wszystko doskonale wyuczone...
      To dopiero mogło być nudne...ale też nie było .
      Ok . Rozpisalem się.

      Usuń
    21. No mógł, ale to nie jest takie proste. Najpierw musiałaby mieć w zanadrzu innego menadżera. Elvis był za wielki, żeby nie mieć płynnego przejścia w dowodzeniu. Druga rzecz, właściwie od której powinien zacząć, oczyścić swoje najbliższe otoczenie, bez sentymentów, że to jakiś pociotek, albo kumpel od 20 lat. Stał się pazerny, przestał być lojalny - adieu!
      Ale to nie są rzeczy do zrobienia w pojedynkę. Elvis to planował. Masz nawet w cytacie u Dicka Groba o Ginger, kiedy mówi, że ona podobnie jak niektórzy nie chcą zrozumieć jego wskazówek, ze czas się rozstać. Elvis zaczął działać w 1976 roku, ale był osaczony. O'Grady miał mu w tym pomóc. Ale odcięto ich od kontaktu (zrywano połączenie, gdy Elvis dzwonił do niego, a gdy O'Grady dzwonił, odmawiano połączenia z Elvisem pod byle pretekstem). To wielka akcja, wymaga przygotowania. Przecież nowy menadżer też musiał wejść w temat a Parker by go nie dopuścił do dokumentów z własnej woli. I dwa lata procesu, jak po śmierci Elvisa. No i oczywiście sztab ludzi byłby potrzebny. Skąd ich wziąć? Z marszu? Gdyby żył pół roku dłużej zobaczylibyśmy zmiany. Na trasie sierpniowej miał ruszyć lawinę. W domu był odcięty od świata. No i zdrowie nie pozwalało mu ukartować ucieczki, jak w 1970 roku do Nixona.

      Krzysiu to może tego nie słyszysz. W 1972 roku, Elvis śpiewał tak jakby czekał z niecierpliwością na koniec każdego koncertu. Nie mówię, że śpiewał źle muzycznie, ale słychać było, ze odbębnia większość piosenek, jakby się śpieszył. Nie angażował się w nie całym sobą, do czego nas przyzwyczaił. On je po prostu dobrze wykonywał muzycznie, ale inaczej, nie było w nich tego presleyowskiego ducha. Weź sobie zgraj konkretną piosenkę (ten sam tytuł) z lat do 1971, z 1972, i potem 1974-1975, 1976-1977. I słuchaj wykonań raz za razem. Może wtedy zrozumiesz o co mi chodzi z 1972 rokiem. Co do reszty się zgadzam w tym temacie. I tak jak pisałam wcześniej (przede wszystkim chodzi mi od dwa ostatnie lata), on nie miał tak, że był gorszy dzień i cały koncert był fatalny, bo zawsze jak nawet kilka piosenek było bełkotem (jak w tym czerwcu), to w ramach tego samego koncertu były też rewelacyjne. No na przykład "Hurt" na każdym to było mistrzostwo.

      1969 to było coś innego, bo był na haju. Wielka trema, paniczny strach, a potem reakcja widzów jak w latach 50. mimo że to było Las Vegas i zupełnie inny typ widza. Dostał takiego kopa, taki zastrzyk adrenaliny, że go wyniosło na wyżyny, uwzniośliło, uskrzydliło, dęło w żagle niczym podczas sztormu i przeszedł sam siebie, jak na Comeback Special 1968 (zwłaszcza w kuluarach; ci co go wtedy słyszeli, nie mogli wyjść z szoku). Dla mnie najlepszy pod każdym względem był w 1970 i 1971. Natomiast od 1973 zmienił mu się trochę głos, na jeszcze bardziej męski. No wykonanie "My way" z satelitarnego, to petarda w końcówce.

      Co do repertuaru też się zgadzam, zwłaszcza, że każde wykonanie było inne. Zresztą nikomu to nie przeszkadzało, nawet tym, którzy przyjeżdżali na cały miesiąc do Vegas i byli na każdym koncercie. I mi by to też nie przeszkadzało, tak jak obie, bo jeśli coś jest na takim poziomie, to można tego słuchać na okrągło. To jest jak wydłużanie tej wspaniałej chwili w nieskończoność, przeżywanie jej każdego dnia od nowa. Aczkolwiek z perspektywy czasu żałuję, że tak niewiele piosenek z katalogu wykorzystał, jakby nie było na ponad tysiącu koncertach. Więc to nie jest jakiś zarzut z mojej strony, tylko żal. W latach 70. nie masz na przykład żadnego pełnego, nieprzerywanego wykonania "Love mi tender".

      Usuń
    22. Brak mi na przykład takich piosenek jak "Fame and fortune", Fountain of love", " I'm falling in love tonight", "I want you, I need you ...", "It hurts me" (nie mylić z "Hurt"), "It's different now", "No more", "Pledging my love", "Sentimental me", "Swinging Tree", "Something Blue", "Stay away", "Summer kisses winter tears", "Surrender", "Sylvia", "The Sound of your cry", "Trill of your love", czyli tych wszystkich, w których masz przegląd wokalny jego możliwości, gdzie zmienia barwę głosu w trakcie piosenki, gdzie masz niski baryton, a potem prawie eteryczne partie, jak się miał zaraz rozpaść. I wielu innych, które zdarzyło mu się zaśpiewać na koncercie raz czy dwa i tyle.

      Usuń
    23. jeszcze dodam, "Love mi tender" to sztandarowa piosenka, która rozsławiła go w całych Stanach. Do tego jedyna w historii świata, która została sprzedana w ponad milionowym nakładzie, zanim jeszcze na ekrany wszedł film i zanim jeszcze zabrano się za jej tłoczenie na płycie!

      Usuń
    24. Puszczono ją w radio i ludzie oszaleli. Bombardowali sklepy muzyczne, a niektórzy sprzedawcy (ci którzy nie słyszeli jej w radio) nawet nie wiedzieli o co im chodzi. Ale zaraz za telefon i do Sun Studio i w ciemno składali zamówienie. Nigdy wcześniej w historii to się nie wydarzyło, żeby jakiś utwór osiągnął taką sprzedaż zanim jeszcze został wydany.

      Usuń
    25. Danusiu słucham i to doskonale. Oczywiście to kwestia indywidualnego podejścia ale nie rozumiem czemu właśnie 1972 rok? Właściwie mogę znać odpowiedź , bo to był pierwszy rok już po „nieoficjalnym” rozstaniu z Priscillą. Wrócił do Vegas w lutym 1972 i faktycznie formuła koncertów była trochę inna jak przyzwyczajeni jesteśmy do lat 1970-1971. Po fantastycznym listopadowym tournée 1971, Elvisowi Vegas zaczęło dokuczać. Koncerty były skrócone do 40 minut i praktycznie jak nigdy wcześniej czy później zawierały bardzo standardowy repertuar. Elvis nie rozmawiał z publiką tylko skupiał się na muzyce. Stąd tylko 40-45 minutowe show. Nie mniej, były solidne. I pojawiło się zresztą mnóstwo nowych piosenek Live…. Never been to spain, Mountain, Until its time, i’ll remember you czy My Way. Było dużo utworów duchowych, bo po prostu w takim stanie był. Nie mniej zdarzało mu się też tak i rok wcześniej. Zawsze sezony zimowe Vegas były bardziej ubogie niż letnie. Potem był fantastyczny film ELVIS ON TOUR, gdzie Elvis na trasie był wspaniały. Potem jedne z najlepszych tournée w jego karierze czyli czerwiec 1972 rozpoczęte w MSG a zakończone w Tulsa, gdzie repertuar był wydłużany tak jak koncerty. I letni sezon w Vegas, który był ostatnim dość żywym w starym presleyowskim duchu. Dopiero później go zatracił. Zwłaszcza gdy nie było wyzwań bo rozumiem że o takim presleyowskim duchu myślisz.

      Usuń
    26. Niestety nadal nie rozumiem tego 72 roku. Może chodzi ci o konkretny okres? Który? Bo nie o cały rok przecież, bo w tym się z tobą zgodzić nie mogę. W Polk Salad Annie wypracował najlepszy styl… Posłuchaj na Elvis on Tour i na tym z 1970. Moim zdaniem bardziej dopracowane lepsze. W 74 spiewał już na jednym oddechu jakby nie mógł. Gorsze koncerty zaczął mniewać pod koniec 1974 i potem już zdarzały mu się w 1975 czasami i ostatnie 2 lata coraz częściej niestety. Zwłaszcza środek 1976 (lato było mizerne) czy końcówka 77. Hurt było mistrzowskie bo pasowało do jego warunków głosowych chociaż bardziej to moim zda\niem przebijało My Way z lat 1976-77. Najlepsze.

      Usuń
    27. W 1969 było co innego bo wszystko było świeże. Nawet Vegas go nie nudziło jeszcze i panował luz. Najlepszy był wtedy kiedy był pewny na scenie i wiedział czego chce. Jednak już w sierpniu 1970 Vegas go zaczęło nurzyć. Ostatnie koncerty sezonu były schematyczne. Potem tournée 1970 oba były jednak nie tak dobre jak listopad 1971. Repertuarowo natomiast przeszedł samego siebie w Tahoe 1971 i niestety nadal nie mamy prawie żadnych koncertów z tego pierwszego sezonu. Tak więc presleyowski duch to co innego. On był w każdym roku, wtedy gdy miał wyzwanie (1969 początek, 1970 TTWII, 1971 tournee, 1973 Hawaii, 1974 Memphis czy letni sezon Vegas i wreszcie początek 1975. A co innego koncerty dobre pod względem repertuaru a jeszcze co innego koncerty dobre związane z jego dyspozycją dnia. Nawet i ten luty 1972 o którym pisałem na wstępie, też pod koniec wydłużał koncerty. Bardzo lubię z tamtego okresu Little Sister/Get Back na przykład. Genialne. Na luzie. Taki był Elvis, nie odgadniony. Każdego roku inny.

      Usuń
    28. Love me tender, nie wiem czy wiesz, ale on nie lubił tej piosenki. Dlatego z niej zawsze robił jaja. Chciał zerwać z tym mitem, ale śpiewał bo publika tego chciała a on jak wiemy dla publiki zrobiłby wszystko. Nie chciał być jednak kojarzony tylko z tym bo był bardziej ambitny. W Love me tender też miał żarty i na come back special ’68. A szczytem wszystkiego było to że na Opening Night Summer Festiwal 1974 – co zaskoczył widownie prawie całkowitym nowym repertuarem, łącznie z tym że show zaczął od Big Boss Man, i tak na końcu publika poprosiła o …Love me tender…. A największe jaja z tej piosenki zobacz na Closing Night Vegas 3 września 1973 po którym myślał że już nie wróci (przynajmniej nie w tej formie) bo wiadomo Vegas było później już tylko 2 tygodnie. Jak tam żartował z tego utworu to przeszedł samego siebie…..

      Usuń
    29. Brakuje ci utworów widzę z lat 60-tych głównie Fame and fortune", Fountain of love", " I'm falling in love tonight" czy Surrender, ale była Are you lonesome tonight, reconsider baby, little sister… Czy fever.

      Brakuje ci No more ale była Hawaiian wedding song. Brakuje ci Sylwia czy The Sound of your cry ale było z tego okresu 100 innych bo mówimy o najbardziej płodnej sesji roku 1970 w Nashville. I tak z tego okresu wziął same perły na czele z You dont have to say you love me czy I just cant help bellieving.

      Brakuje ci tych które wymieniłaś ale one nie pasowały do repertuaru koncertowego… nie wiem czy by chciał śpiewać Stay Away czy Something blue w zestawieniu z Suspicious Minds czy Burning Love. Po prostu część się nadawała na koncerty a cześć tylko na studyjną wersję. I Elvis o tym doskonale wiedział. Po prostu na repertuar koncertowy trafiały największe hity, które chciał rozsławić jeszcze bardziej a które także lubił śpiewać.

      I jeszcze jedno . Elvis świadomie i całkowicie sensownie prawie w ogóle zignorował okres lat 60-tcyh filmowych. Stąd jedynie kilka numerów. Ale za to największych.

      Poza tym to nie jest taki koncert życzeń. Wiesz o tym. Jedynie czego żałuję to to że IT’S ONLY LOVE nie wprowadził do repertuaru . To byłby hit. Naprawdę.

      Ale I tak bardzo wiele numerów wypróbował , zwłaszcza z wiadomych względów z lat wcześniejszych (do 1975). Potem już nie zajmował się muzyką tak jakbyśmy chcieli, więc jeśli już to twój zarzut pasuje do lat 76-77. Nie grał nic nowego, dużo mówił, a mało śpiewał. Ale był już wtedy chory i nie miał wyzwań, albo mu te wizje bombardowali wszyscy…..

      Usuń
    30. Do pierwszego (od mojego ostatniego).

      O widzisz, właśnie większość wypunktowałeś. O to mi właśnie chodziło. U Elvisa zaraz to słychać w interpretacji piosenek, ja przynajmniej to wychwytuje. Może na takiej samej zasadzie, jak chyba ze dwa, czy trzy razy Tobie powiedziałam, że moim zdaniem jesteś smutny i jak potwierdziłeś trafiłam.

      Wiesz u takiego MJ bym nie zauważyła, bo to stale playback był, ale jak jestem z kimś osłuchana (jak z Elvisem), albo w rozmowie, czy pisząc (tak jak my od lat), to czasami wychwytuję nastrój drugiej osoby. U Elvisa wiele razy mi się potwierdziło, tak kiedy nosiło go jak i kiedy czymś się martwił.

      Jeśli chodzi o 1972, ja nie podważam strony muzycznej, brak mi tam jego jakości wykonania (ale nie muzycznym, duchowym).

      Zresztą się zgadzam, a MSG, to była petarda. Ale nie byłam pewna, czy dobrze to oceniam, w sensie, że jemu przypisuję zasługę, czy to zasługa akustyki obiektu, bo zwróć uwagę, zespoły towarzyszące też były lepsze niż zawsze (tak śpiewaków, jak TCB Band).

      Usuń
    31. Do drugiego.

      Jak wyżej, wypunktowałeś, więc wiesz o co mi chodzi, tylko pewnie nie rozumiałeś, że właśnie o to. :)

      Usuń
    32. Do trzeciego.

      Generalnie się zgadzam. Jednak z Lake Tahoe nie znam nic, więc się nie wypowiadam. A może znam, tylko nie wiem, że to było Tahoe.

      Little Sister, nie lubię akurat tej piosenki, ale faktycznie wyróżniało się to wykonanie.

      Tak, to już mówiliśmy, że był zadaniowy. Rozkwitał jak miał wyzwania.

      Usuń
    33. Do czwartego.

      Tak, wiem, że jej nie lubił. No i mam tyko pełne z 1956 roku. A ja bym chciała usłyszeć z lat 70., no i tego mnie pozbawił.

      3 wrześnie to był ten, co zszedł do publiki?

      70 i 71, wszystkie były super, w każdym razie dla mnie.


      Nie kojarzę teraz otwarcia w Vegas z 1974 roku...

      Usuń
    34. Do piątego

      No nie tylko 60., 50. też.

      Ja myślę, że by pasowały, bo on i tak zawsze miał zróżnicowany repertuar. Tam nie było jakiegoś schematu, dopasowywania pod jakimkolwiek kątem. Ja myślę, że to była taka wypadkowa tego czego chcą fani i tego co jest skłonny zaśpiewać (czyli z wyłączeniem piosenek, których nie lubi). Tam nie było żadnego muzycznego klucza, zresztą nie o to chodzi w koncertach. W recitalach, zgoda, ale nie w koncertach.

      No akurat z tym się z Tobą nie zgodzę, że coś pasowało na scenę, a coś nie. Dla mnie każdy kawałek z katalogu się nadawał.

      Tak, miał uraz do czasów filmowych. Niemniej ja się zawsze złoszczę jak ktoś przekreśla z automatu wszystkie filmowe piosenki, przecież tam też były dobre piosenki. Marty Lacker mi właśnie za to podpadł, bo on je wszystkie skreślał w czambuł.

      Mi nie chodzi o nowości, czy piosenki pisane dla niego. Tylko o zróżnicowane interpretacyjnie lub takie z elementami wzniosłości, eteryczności oraz akie, w których wykorzystuje zróżnicowane techniki wokalne. W zasadzie ja ich nie rozpoznaje, nie umiem nazwać, ale je słyszę.

      Usuń
    35. Albo takie "Because of love" z 50. Tam właśnie śpiewa (pojedyncze słowa co prawda) z tą technika gardłową. Because (normalnie) + of love (z cofnięciem). Ja takie rzeczy uwielbiam właśnie w wykonaniu Elvisa. Jest taka krakowska kapel Baciary, ich solista tą techniką potrafi całe piosenki śpiewać.

      Usuń
    36. Albo "Do you know who I am", gdzie stosuje technikę pogłosową we frazie "do you know who". A na koniec schodzi do niskiego basu. A w środku są takie momenty, w których masz wrażenie, że on śpiewa, a jednoczenie jego nagrany już głos jest w podkładzie, co daje efekt harmonii (frazy ze słowem "summer" i w powtórzeniu refrenu na sam koniec utworu - nr 52). To mistrzostwo, jak jednoosobowo można osiągnąć efekt harmonii? To wydaje się niemożliwe, a jednak Elvis to potrafił. Posłuchaj nr 52 na liście po prawej i nr 55, w tych dwóch wersjach jest najwięcej tych kwiatków wokalnych. To ta sama piosenka, ale zupełnie inaczej zaśpiewana (z wykorzystaniem innych technik wokalnych), a na nr 54 jeszcze coś innego.

      I takich wykonań zabrakło mi na scenie. A już ucztą byłoby jakby pod rząd zaśpiewał te samą piosenkę, za każdym razem inaczej. :)))

      Usuń
    37. Albo takie "Blue Moon" z 1954 i 1956, gdzie masz wrażenie, że rozsypie się na drobne zanim skończy utwór (w sensie materialnie na atomy). To chyba najbardziej eteryczny jego utwór, bo zaśpiewany tak w całości.

      Usuń
    38. Gdyby w latach 70., z tym swoim nowym, mocnym głosem zaśpiewał "Blue moon", to byłoby to drugie "Fever".

      Usuń
    39. Msg to była petarda. Gdyby każdy koncert nagrali taka technika zmieniła byś zdanie. Oczywiście każdy show to zasługa mistrza.
      Z lat 70 tych love me tender śpiewał pełna wersję bez żartów po raz ostatni w Madison lub Cincinnati w czerwcu 77 i zdziwiłem się że zrobił to popristu normalnie albo...chciał w końcu zaśpiewać ten kawałek w całości tak jak chciałaś.
      3 wrzesień 73 to ten show co wnieśli łóżko na scenę przy what nów my love. Absolutnie szalone show.
      Opening night 74 to ostatnia świetna perła w jego mapie koncertów. Jest do posłuchania na YouTube.
      Elvis nie mógł śpiewać wszystkiego. Za dużo od niego chcemy.
      Ja podtrzymuje zdanie że niektóre piosenki nie pasowały na scenę bo on tak myślał. A próbował naprawdę wielu. Jak show był dynamiczny nie mógł śpiewać Smętów które tekstowo np nie pasowały albo do jego warunków głosowych zmieniających się lub popristu do nastroju.
      A ćwiczył wiele kawałków i z lat 50tych. Np. Tommorow night z 54 czy wear my ring sekund hour neck z 58.
      A i tak w sierpniu 75 było sporo piosenek na życzenie i sobie z nimi radził ... Np. Crying on the chapel czy wiosen heart.
      Jak było tak było. Skoro tego nie wybrał mógł poprosi stwierdzić że nie pasuje np. nie wie jakim kluczem skończyć itp. pamiętajmy że kawałki z lat 50 nie mógł od tak odtworzyć ...trzeba było użyć więcej instrumentów ..były chórki ..nie tak łatwo znaleźć zakończenie...strasznie długo próbował if you love me ..miał problem z zakończeniem a chodziło że w chórkach powinien kończyć jd Sumner.
      Nie sądzę że blue moon było by drugim fever. Ale to moje zdanie . To nudna piosenka i na scenę byłaby za długa. Publika by to pewnie lyknela..ale wiesz.. wszystko co nowe i długo nie śpiewane było by rarytasem. Ale skoro Elvis tego nie śpiewal widocznie tak uznał.
      Dużo mówisz o technice śpiewania.
      I masz rację ale pamiętaj wersja koncertowa zawsze się różni od tej studyjnej. Nie zawsze jednak kawałki live były lepsze niż studyjne choć absolutnie bardziej lubię lives...np promised land. Ale live to zawsze było najbardziej wiarygodne.

      Ps. Zapomnieliśmy o Alicji. Poproszę o kolejną dziewczynę 😊😊😊😊

      Usuń
    40. Żeby było krótko... Prawie z wszystkim się zgadzam.

      Co do piosenek, które nie nadają się na scenę, nie.

      Aaaa, ale to ja nie słyszałam tego koncertu 73. Czytałam tylko o nim.

      Muszę znaleźć 74, bo nie wiem czy słuchałam, ale jak jest dostępny, to pewnie tak.

      No mając ponad 800, to ciężko by było. Niemniej szkoda. Przy tylu koncertach myślę, że powinien włączyć ich więcej.

      Blue moon, to krótka piosenka, w pełnej wersji trochę ponad 2 minuty. Ale Elvis śpiewał głównie skróconą (niecałe 2). No nie jest porywająca może dla wielu, ale nie oto mi chodzi. Ona pokazuje możliwości wokalne Elvisa, jego niespotykaną wszechstronność operowania głosem. I myślę, że na każdy jego koncercie powinno się choć jedno nagranie takie znaleźć, co to pokazuje, a nie tylko takie, które on lubi, abo fani.

      Jasne. Lubię i studyjne i koncertowe nagrania. Jak chcę się wsłuchać, to zdecydowanie studyjne, albo "take", bo w koncertowych przeszkadza mi reakcja ludzi i szmery z obiektu. Ale jak tylko posłuchać na luzie Elvisa, to koncertowe też lubię, bo wprowadzają w nastrój i atmosferę, można jakby przeżywać je z tamtą widownią.

      Ech... Z nową dziewczyną nie będzie tak szybko. :)

      Usuń
    41. Możliwości wokalne zależy w którym roku.
      Jest tak że np blue moon nie mógł by zaśpiewać w 70tych tak jak w 50tych.
      Np. w comeback specjal męczył się z blue moon od Kentucky.
      To samo odwrotnie ..my way nie zaśpiewałby tak w 70 roku jak w 77.
      Warunki głosowe miał różne. W różnym czasie.
      Jak np w latach 60 tych wogoke ich nie wykorzystywał ..po its nowy or never mało było kawałków mocnych tylko takich sentymentalnych ..łatwych.
      Dopiero w 68 od i can dream to było znowu to. W 70 takim był heart od Rome. Głos miał już bardziej bogaty.
      A w 72 the impossible dream.
      No i na koniec niezapomniane hurt czy my way.
      Moim zdaniem warunki głosowe wykorzystał właśnie we wspaniałym doborze repertuaru. Oczywiście mogłoby być więcej tego ale było naprawdę sporo.

      Usuń
    42. Chociaż ... może zaskoczę was czymś, bo już nie mogę słuchać jak to Elvis był zakochany w Priscilli i szukał podobnych do niej. To Priscilla podobna do innej i dlatego zwróciła uwagę Elvisa!

      Usuń
    43. Nie, no dlatego pisałam, że jestem ciekawa wykonania z lat 70, kiedy miał już inny głos. Myślę, że byłoby zupełnie inne, ale świetne.

      Oj, też było sporo. "For the milion and ...", "Gentle on my mind" (tu też pojedyncze słowa tą techniką tylnojęzyczną), ekspresyjne "Going home", przepiękne "I'll never fall in love" z subtelnym początkiem i wykrzyczanym dramatyzmem później, cudowne, delikatne "I'm falling in love tonight", połączenie mocy i liryzmu w "If that isn't love", to samo "Indescribably blue" i "It's easy for you", piękne wykonanie "It's different now" i "Love mi tonight" (to też perełka od muzycznej strony).

      Albo takie rzeczy jak miniatura muzyczna w hiszpańskim rytmie flamenco "Mama" (niecała minuta).


      "Never ending" przepełnione technikami wokalnymi i różnymi barwami głosu, acz melodycznie akurat mniej mi się podoba.

      No i "No more", coś jak "It's now or never".

      "Please don't stop loving me", dosłownie aż ciało wiotczeje przy tym błaganiu... i chciałoby mu się pomóc jakoś w tej miłości :)

      Zresztą Elvis słynął z bardzo sugestywnej interpretacji. Po prostu słuchacz, choć nie chce wczuwa się w wyśpiewywaną historię, współodczuwa i włącza emocje.

      I jeden z lepszych kawałków bluesowych Elvisa "Reconsider baby".


      "Singing tree", połączenie wszystkiego, bluesa, popu, rocka, country.

      Radosne country z wyraźnie akcentowanym rytmem w "Summer kisses winter tears".

      "Solitaire", też połączenie subtelności, dramatyzmu i mocy.

      "Surrender" moc i subtelność a do tego masa technik wokalnych i operowy głos partiami, uczta dla uszu.

      Fikuśne "Suspicion" - rytm, moc, melodia i to wykonanie ... idealne, wręcz perfekcyjne akcentowanie poszczególnych partii (zmian, stylów, słów), wykrzykiwana jedna z fraz.

      Bajeczne pod każdym względem, rewelacyjne "The imposible dream", tu jest po prostu wszystko.

      Przejmujące do szpiku i kości "The sound of your cry".

      "Trill of your love", świetny kawałek.

      Hiszpańskie rytmy w "We'll be together" i znów rytm i eteryczność. Tak jak piękne "Spanish eyes".

      Prześliczne, sentymentalne "When the snow is on the roses", podobne wykonanie jak "Mama likes roses".

      "Whithout love" ... cudne.

      "Dark moon", harmonia i rytm.

      Koniec, bo wymienię wszystkie. Ech, znowu się rozkleiłam...

      Usuń
    44. Można tak wymieniać w nieskończoność. 90% piosenek Elvisa mi się również podoba bo śpiewał je .. Elvis. Nawet covery robił w taki sposób jakby były jego - coś na kształt jak to określiłaś presleyowskiego ducha. Do dziś mówię zawsze że jak coś słyszę co śpiewał Elvis ale nie było elvisa tylko śpiewa dany utwór inny artysta, że to jest Elvisowe. Taka "elvisówka"...
      Może Elvis nie był twórczy, nie pisał piosenek, nie tworzył muzyki (a mógł), ale przekładał utwory w taki sposób, miał taki słuch, że były to jakby jego kawałki. Wystarczyła przeróbka po swojemu - przyspieszenie, większa moc w głosie i już było to jego. Z popowego Green grass of home zrobił przejmujące country i to do niego pasowało. Tom Jones też śpiewał ten utwór genialnie, ale wersja Elvisa była pod jego głos - pasowało tu country i on dobrze o tym wiedział. Czy My Way - odważnie włożył swój cały feeling i przełożył swoje aktuyalne uczucia tak że ten utwór jakby stał się jego wizytówką. Całkowicie zdetronizował Sinatrę.
      Elvis mógł wszystko zaśpiewać. Wymienione utwory pięknie opisałaś.
      Ja natomiast wyobrażam sobie wykonania których nigdy nie zaśpiewał a mógł. Np. sesja z 77 roku. Było parę ciekawych utworów które w jego głosie byłyby hitami np... Rainy night georgia Tomy Joe White'a.
      ALBO Feeling które w Graceland 1976 poonoć nagrał albo przynajmniej próbował... nie ma taśm niestety a szkoda. Czy Bad Moon Rising zespołu CCR z 1970 roku ...
      Albo nieudany pomysł wydania albumu bluesowego z 1976r. Gdyby pomysły wdrożyc w życie, gdyby były nowe wyzwania...eh lista utworów była by dłuższa.

      Usuń
    45. Z wszystkim się zgadzam, dokładnie tak samo uważam.

      Sinatrę nie trudno zdetronizować, miał połowę zakresu wokalnego Elvisa, jedną barwę głosu i nie interpretował, po prostu wyśpiewywał. Gdyby rozpoczął swoją karierę równolegle do Elvisa, prawdopodobnie nigdy byśmy o nim nie usłyszeli. Trafił w lukę czasową.

      No żałuję, że chociaż nie żył jeszcze pół roku dłużej. Wtedy mielibyśmy kilka nowych piosenek na koncertach, prawdopodobnie także na nagraniach i pewnie odpowiedź co z Ginger i widzielibyśmy pierwsze czystki personalne wokół niego.

      O Rainy night in Georgia, nie wiem, że miał w planach. Zresztą jak dla mnie ta piosenka jest bez wyrazu, ale fakt, jedynie Elvis mógł jej nadać drugie życie.

      Krzysiu ja słyszałam stosunkowo długi kawałek "Feelings" w wykonaniu Elvisa! Był kiedyś na YouTube, ale ponieważ był ucięty, jak myślałam, nie ściągnęłam. A później okazało się, że nie jest wymieniany w katalogu. Głos Elvisa robił swoje, ale ten fragment, który słyszałam był podobny do oryginału , nie powalał wykonaniem. Chyba pochodził z jakiejś sesji nagraniowej, ale na zasadzie przerywnika (w sensie, że nie nagrywał go wtedy, tylko sobie zaśpiewał fragment). Zresztą tego kawałka nie żałuję, bo ja alergicznie nie znoszę tej piosenki (uraz z dzieciństwa). Mam takich kilka światowych przebojów, co wiem, że są dobre, ale ja ich nie trawię. U Elvisa jest nią "C.C. Rider", którą niestety zaczynał prawie wszystkie koncerty.

      O "Bad Moon Rising" też pierwsze słyszę, że planował.

      Na pewno byłaby dłuższa, gdyby nie stan w jakim się znalazł w 1976.

      Usuń
    46. Feelings nie mogłaś słyszeć bo taśmy milczą, prawdopodobnie zostały zniszczone. to pewnie impresator jego. piosenka może jest mdła, ale pasowała w klimat elvisa 76 roku i pewnie nadał by jej drugie życie. albo była by jak danny boy... przekonałem się do niej ostatnio ale do wersji live.
      CC RIDER było dobre ale właśnie w 72 roku potem już mógł wrócić do Thats all right albo np. showy rozpocztnać od promised land .
      ale oczywiuście to kwestia gustu.
      na ostatnim tournee miał grać na żywo na pewno way down i blue eyes crying on the rain. w rozmowie z niepamiętam z kim z 4 sierpnia 1977 mówił że to ttournee bedzie inne niż zwykle...
      no i kurde było ... jak w morde strzelił eh...

      ps. rainy night lubie słuchać.... w deszcz:):)

      Usuń
    47. No nie wiem ...

      CC, wiem że jest muzycznie dobre, ale ja jej nie lubię.

      Tak, nie powinien być stale ten sam początek. Chociaż sądzę, że to było przemyślane. 1. Bardzo męczący kawałek do wykonania, więc chciał mieć go za sobą. 2. Podkręca publiczność, po nim wszyscy są już skupieni na odbiorze.

      Tak on to stale powtarzał, a tym częściej im bliżej do niego było. No zżera mnie ciekawość co zaplanował. Od strony muzycznej w zasadzie wiemy, bo wieczorem kazał rozesłać listę z utworami jakich mają się nauczyć (powtórzyć sobie). No i potem częściowo znamy piosenki na turnee po świecie w 1978 roku.

      Usuń
    48. Mowa o ,,See see rider,,?Dobrze zrozumiałam?Elvis też jej nie znosił,no ale ja ją uwielbiam;-))Kwestia gustu.

      Usuń
    49. Ale teraz ciekawostkę na YouTube znalazłam,zarejestrowany głos Gladys Presley jak śpiewa:-)Wystarczy wpisać,,The sweet voice of Gladys Presley.Singing".

      Usuń
    50. No zjadło moją odpowiedź z nocy...

      Tak, o tą. Zaskoczyłaś mnie, ja myślałam, ze Elvis ją właśnie lubił.

      Gladys kiedyś słyszałam już. Dzięki, że pamiętasz. :)

      Usuń
    51. Czytałam gdzieś,że właśnie nie:-)Tak samo nie znosił utworu,,Dominic".A ja Gladys dopiero teraz usłyszałam ,a filmik ma już 3 lata,tak bywa,że nieraz coś wyskoczy jak Filip z konopii:-)

      Usuń
    52. CC lubił. Grał od 70 roku.
      Chciał ekstra wejść w publikę.
      Wolę that's all rights. Ale było też Tiger Man. All shook up. Blue Suede shore. Bigg Boss. Czy mieszanka that's all rights /see see rider.
      Też znam tą listę na resztę 77 . Była way down. Blue eyes crying im the rain. Czy nawet wasnoon connobball Johnny casha.
      Elvis nie lubił utworów filmowych od połowy 60tych w górę.
      Old McDonald czy beach shack.
      Dramat.

      Usuń
    53. O filmówkach to wiem,że nie przepadał za niektórymi.A co do,,Ridera"to widocznie coś pokręcili z tymi informacjami.Ale dobra,dzięki za wyjaśnienie:-)

      Usuń
    54. No,,Beach shack"akurat lubię:-))Te powyższe też.

      Usuń
    55. P.S.Mój nr.1 to ,,Love coming down",oprócz tego moimi faworytami są,,What now my love"z ,,Aloha73",,,Just pretend",,Ku-ui-po",,Blue Hawaii"i cała masa innych ,w sumie jest ich ponad 300.Mam jedno pytanie odnośnie jednego utworu,chodzi mi o ,,Haleluyah"-niewiem czy to śpiewa Elvis czy Ron Jesse?Momentami mam wrażenie,jakby Elvis.Miał on w swoim repertuarze ten utwór?Próbuję to od dłuższego czasu rozwikłać i niewiem?

      Usuń
    56. Aguś jak masz wątpliwości, czy miał jakiś utwór w katalogu to wejdź w "Utwory" pod tytułem bloga. Tam są 2 listy z utworami, które oficjalnie miał w swoim katalogu. Niemniej różnią się kilkoma utworami, ale nie wiem z czego to wynika. Prawdopodobnie z czasów ich utworzenia, bo powinny być takie same.

      Niemniej było trochę piosenek nagranych, których nie ma w katalogu, ale z tym Ci nie pomogę. U mnie w linkach po lewej jest są takie dwie norweskie strony. Jedna z nich też podaje takie nagrania (ta niebieska, bo żółto-kawowa nie).

      No z "Dominique" to była grubsza sprawa. On odmówił jej wykonania w filmie i nikomu nie udało się wpłynąć na jego decyzję. Dopiero po kilku rozmowach kiedy i producent o RCA przyrzekło mu, iż nigdy nie wyjdzie na płycie, ustąpił.

      O piosenkach się nie wypowiadam, bo zaraz wymienię resztę listy, pół już wymieniłam wcześniej. :)

      Idę kończyć post o następnej kobiecie. :)))

      Usuń
    57. W poście o utworach akurat nie ma,ale na Youtube już tak,ale i tam w komentarzach zdania są podzielone,jedni że Elvis,drudzy że,Ron:-))Ale dobrze,spróbuję to jakoś rozwikłać i już nie przeszkadzam:-)

      Usuń
    58. Ale mówisz o Halleluyach jako części składowej Trylogy?
      Innej nie znam - raczej nie mógł być to Elvis. Podeślij linka od razu rozpoznam pseudo-gada...
      Z Dominik Danusia ma rację.
      Beach Schack - Elvis przy którymś take tak się śmieje... jak śpiewa TOM DI DOM TI DOM TRALALA ... no nie mogę to był jego śmiech przez łzy. A 10 lat wcześniej wyszedł Heartbreak Hotel. Co za różnica...eh.

      Usuń
    59. W YouTube wystarczy wpisać,,Elvis Presley-Haleluja" trwa 3 min.50sek.Ale wydaje mi się że to chyba będzie Ron.

      Usuń
    60. https://youtu.be/ufS8-zW3Ugg
      To jest link do tego utworu

      Usuń
    61. Nooo....poczucie humoru to on miał,wystarczy posłuchać,,Sock salad Annie",zamiast Polk salad to śpiewa,,Sock salad"normalnie pękałam ze śmiechuXD

      Usuń
    62. Już po przygrywce na fortepianie (po brzmieniu instrumentu), wiem że to Ron i jest tam napisane. No i głos cały jego. Też ma fajny głos.

      Nie wiem czy znasz jego piosenkę w hołdzie dla Elvisa, na liście pleyera po prawej nr 56. Lubie ją. Piękne słowa też ma.

      Usuń
    63. ,,Renember when"?-tak znam,świetna jest.I dziękuję za pomoc w rozwikłaniu mojego problemu:-))

      Usuń
    64. Tak. :) Wiesz, można się pomylić, bo on nazwał plik jakby to faktycznie Elvis śpiewał. Powinien gdzieś dodać "cover" albo "aka" czy coś w tym stylu.

      Usuń
    65. No właśnie,i jeszcze ten głos,niemal identyczny z głosem Elvisa:-))

      Usuń
  26. Aga dołożyłam ten klip od Ciebie. Niech jest. :)

    OdpowiedzUsuń
  27. O,właśnie widziałam,dzięki:-))Tylko niepotrzebnie dodali zdjęcia z początku lat 70-tych,skoro historia dotyczy 77 r.No ale trudno.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wiesz, pewnie chcieli dodać jakieś obrazki i dodali pierwsze jakie wpadły im w ręce, idąc po najmniejszej linii oporu.

    Niemniej mnie takie coś doprowadza do białej gorączki! Przecież wszyscy uczymy się wzajemnie ze swoich opracowań, więc jak tu się potem nie dziwić różnym powielanym latami głupotom i niepoprawnie opisanym obrazom, skoro sami je generujemy?

    Ile ja czasu tracę ciągle przez takie coś, który mogłabym przeznaczyć na rozpracowywanie kolejnego zagadnienia. Jak na ten materiał trafi jakiś początkujący, to utrwali sobie błędnie, że:
    1. tak Elvis wyglądał w 1977 roku,
    2. w tych kostiumach występował w 1977 roku,
    3. a kobieta, która wyskakuje w górę na widowni, a na którą najechała kamera, to Alicia Kerwin.

    Ech...

    OdpowiedzUsuń
  29. Jeden nieprzemyślany, kilkuminutowy filmik i trzy błędne informacje w mózgu. I teraz zestaw to z ogromem wiedzy o Elvisie i oddziel ziarno od plew. Powodzenia. Udusiłabym takich "twórców".

    OdpowiedzUsuń
  30. To ja też z wami chociaż stroje jako laik kurde bym odróżnił na litość boskom 🤣🤣🤣

    OdpowiedzUsuń
  31. O,dzięki za wsparcie:-)))Laik??Nie powiedziałabym,bo jeśli chodzi o koncerty i stroje,to jest Pan nie do pobicia,a ja ich kompletnie nie ogarniam:-))

    OdpowiedzUsuń
  32. Mów mi Krzysztof . 😊😊
    Dziękuję. I wzajemnie. Miło was czytać.

    OdpowiedzUsuń
  33. Krzysiu, Ty laik? No przestań, gdyby nie Ty to ja bym tu poległa. :) Dzięki Tobie wyeliminowałam wiele błędów, które w trakcie pisania mi przeleciały.

    OdpowiedzUsuń
  34. Aga, a Ty co się tak stale od nas dystansujesz? Stale nam "paniujesz".

    Wszyscy jesteśmy fanami Elvisa interesującymi się jego życiem. Wiek nie gra roli, liczy się Elvis i wymiana informacji między nami.

    OdpowiedzUsuń
  35. I pilnowanie moich błędów, o co was bardzo proszę, jeśli mogę oczywiście. :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Ale Krzysiu się zmówiliśmy. :))) To samo pisząc do Agi. :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Widać,ze mną jest tak jak z Elvisem-on też do innych,,pan/pani się zwracał".Dobrze,poprawię się,obiecuję:-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to było w XX wieku, a teraz mamy XXI. ;)

      Poza tym wiesz, w wielu sprawach warto go naśladować, ale nie musisz go aż tak kopiować. :)))

      Usuń
    2. Fakt,tylko tak się składa że mnie podobnie wychowano jak jego,jeśli chodzi o zwracanie się do innych.I to do dziś we mnie zostało:-)

      Usuń
    3. Ojej,znowu się nie podpisałam:-))Sorry:-))

      Usuń
    4. Wiesz, mnie też. I w życiu nie lubię takiej bezpośredniości, bo tą zachowuję dla tych, którzy są z "mojego świata". akie spoufalania się, skraca dystans i potem uniemożliwia różne reakcje.

      Niemniej tu na blogu mamy inny rodzaj relacji, który podporządkowany jest Elvisowi. I tak jak pisałam wcześniej, wymieniamy się informacjami, jesteśmy jak trybiki w jednym zegarku. :)

      Usuń
    5. To się przedstawmy. Część Danusia. Część Aga. Miło mi was poznać. Jestem Krzysztof 😊😊😊

      Usuń
    6. Ja również,cześć Danusia,cześć Krzysiu,jestem Aga.Miło Was poznać��

      Usuń
    7. A tak przy okazji życzę Wam zdrowych,spokojnych,i Wesołych Świąt Wielkanocnychi obfitego dyngusa oczywiście:-)))

      Usuń
    8. Wzajemnie. Pięknych i radosnych świąt pełnych życia.😊🌺

      Usuń
    9. :)))))No to czas i na mnie. :) Witaj Aguś, Witaj Krzysiu, miło mi was poznać. :) Jestem Danka. :)))
      Dobra, oficjalną prezentację mamy za sobą, czas wracać do naszego Króla. :)

      A i oczywiście zdrowych, spokojnych świąt dla wszystkich. :)

      Usuń
    10. Bardzo,ale to bardzo Wam dziękuję:-)))

      Usuń
  38. P.S.Mnie również miło się was czyta,najlepsza lektura jaką można sobie wyobrazić Gdzie ja bym tyle ciekawych informacji o Elvisie znalazła?Nigdzie.Książkom za bardzo nie ufam bo wiadomo jak z nimi jest.A po drugie na co mi jakakolwiek książka skoro jest tu taki świetny blog.Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  39. Chciałabym, żeby był świetny, ale nie jest. Zawsze mówiłam, że gdybym wygrała ze 20 milionów w TOTO, to założyłabym profesjonalną stronę i zatrudniła z 50 osób i kazała przetłumaczyć na polski każdą książkę o Elvisie i każdy artykuł. Poprosiłabym też ludzi o wszelkie jego zdjęcia i filmy. Potem powstałaby gigantyczna baza, z której mógłby korzystać cały świat. :))))

    OdpowiedzUsuń
  40. Najlepsze by poznać wiarygodnych ludzi którzy by przekazali prawdę. Ale ci najbardziej vwiarygodni zawsze milczą . Nie oni piszą pierwsi książki. Jeśli już piszą to niestety są odpowiedzią na kłamstwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz,tak to niestety jest.

      Usuń
    2. Krzysiu samo sedno!!!!!!! Idealnie to podsumowałeś.

      Usuń
  41. O tak to by było coś,bez zakłamywania faktów,dzięki czemu skończyłyby się te nieprawdziwe informacje na jego temat.I w końcu cały świat by się dowiedział jakim naprawdę był człowiekiem.Danusiu,ale i bez tego robisz kawał świetnej roboty:-)))

    OdpowiedzUsuń
  42. Wiesz, pewnie nie błędów by się nie uniknęło, ale zawsze byłoby takie miejsce, gdzie można coś maksymalnie jak to możliwe zweryfikować nie skacząc po tysiącach miejsc. Tylko z drugiej strony to praca na dwa pokolenia. Tak jak powiedział Larry Geller, u Elvisa w jednym dniu tyle się działo, jak u innego przez cały rok. :)
    Dzięki.:)

    OdpowiedzUsuń
  43. Właśnie,on żył miesamowicie intensywnie,kiedyś nawet tak myślałam:matko,że też temu człowiekowi tyle wszystkiego się chciało,czego to on w życiu nie robił.Dla mnie to jest nie do wyobrażenia.No ale jak czytałam w poście o zjawiskach paranormalnych skoro on miał takie pokłady energii,to w końcu to musiało mieć gdzieś ujście,prawda?Bo ja bym nie była w stanie tak żyć:-)))

    OdpowiedzUsuń
  44. No był zdecydowanie inny od reszty, nie tylko osobowościowo i charakterologicznie, ale właśnie przed wszystkim ze względu na szybkość życia i niesamowitą wszechstronność. Zawsze sobie żartuję, ze jego doba z pewnością nie miała 24 godzin, jakby przenosił się w inną czasoprzestrzeń.

    O tej jego energii znowu teraz czytałam w wywiadach. Ciągle nie mogę tego pojąć.

    OdpowiedzUsuń
  45. Wyjątkowy pod każdym względem,jakby z innego świata,można powiedzieć:-))

    OdpowiedzUsuń
  46. Dokładnie. Najlepiej świadczy o tym to, że nie ma go na świecie od 45 lat, a my ciągle go słuchamy, ciągle pragniemy dowiedzieć się o nim jak najwięcej i ciągle o nim rozmawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  47. Bodajże kilka miesięcy temu czytałam artykuł na Onecie o kobietach Elvisa i jego stosunku do nich. Nie podobało mi się, jak traktował swoje kochanki i jak je lekceważył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie należy wierzyć takim artykułom. w nich jest niewiele prawdy. A jak się worze plotki i zniekształca fakty, to ja tu krótko napiszę.

      Aniu, a pamiętasz może tytuł? Szkoda, że nie wrzuciłaś mi linka.

      Usuń
    2. Onetowi bym nie wierzył. Piszą pod publikę i zawsze negatywnie.

      Usuń
    3. Ja na temat Onetu nie mam dobrego zdania,po prostu nie jest dla mnie wiarygodny.

      Usuń
    4. Fatalny portal. Już takie gnioty wypuszczają, że szok. Tak jak Krzysiu mówi. A o Elvisie, to już w ogóle porażka. Te głupoty wychwyci nawet fan, który niespecjalnie się zagłębia w jego biografię.

      Usuń
    5. a MIELI by szansę zaistnieć u mnie na dłużej:) to zawsze coś p....lną i koniec.

      Usuń
  48. No ba,takiego człowieka nie da się zapomnieć.Nie ma takiej możliwości,tym bardziej że on miał w sobie coś takiego,że ja nie umiem tego rozkminić.Do dziś mam przed oczami pewien moment z dzieciństwa,gdy weszłam przypadkiem do pokoju,a w czarnobiałym wtedy telewizorze był puszczany,,Aloha from Hawaii"spojrzałam w ekran i mnie totalnie zanurowało gdy go ujrzałam.No dosłownie,stoję i się gapię w ten ekran jak sroka w gnat i niewiem co się ze mną dzieje.Takie zrobił wrażenie na mnie.I pomyśleć że byłam wtedy dzieckiem,a to były lata 80-te:-)

    OdpowiedzUsuń
  49. No właśnie, on najpierw porażał swoim głosem, a potem uzależniał jak narkotyk. Większość tak miała jak Ty. Ja też. :) Mnie pierwszy raz, gdy miałam 3 lata i w radiu leciał jakiś rock and roll.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj,wtedy to przynajmniej była myzyka,nie to co teraz.Jak ja bym chciała przenieść się w jego czasy,ech...

      Usuń
    2. Dokładnie. A wiesz, wielu młodych ludzi sięga do tamtych czasów właśnie z tego powodu. Wtedy była muzyka, dziś w większości to jakaś rąbanka dźwięków.

      Usuń
    3. Prawda,ja współczesnej muzyki to już nie słucham praktycznie,bo mi nie podchodzi,nie ma tego ,,czegoś"tylko ściągnęłam sobie ponad 300 utworów Elvisa na kartę pamięci i na komórce słucham,najczęściej przed snem,i wtedy jestem w innym świecie:-)To jest muzyka z,,duszą"że tak się wyrażę:-)

      Usuń
    4. Współczesna muzyka nie ma duszy.

      Usuń
    5. Nie ma,trafnie to ująłeś:-))

      Usuń
  50. Mnie najpierw poraził wyglądem,a dopiero po kilku latach głosem;-)))

    OdpowiedzUsuń
  51. Dobrze że puścili go w TV wtedy. Teraz to już wogole zapominają ...raz na jakiś czas wrzucając jakieś g...wna o nim w portalach...
    Albo polityka gracceland..zero nowości z materiałów leżących w piwnicy. I gnijących.
    To cud że jak piszecie zainteresowanie nie słabnie.

    OdpowiedzUsuń
  52. Fakt,zainteresowanie takim artystą przez wielkie,,A"nigdy nie osłabnie.Z mojej strony nie ma takiej opcji:-)))

    OdpowiedzUsuń
  53. U mnie było odwrotnie, najpierw głos, potem wygląd, ale to z racji wieku.

    Z mojej też nie. :)

    No dokładnie. Tyle tego mają, nawet już nie wiedzą co. Nie wiem na co czekają.

    OdpowiedzUsuń
  54. JAKBY CO ... ELVIS to ten sam gość co KRZYSZTOF. Nie mogłem przez kompa wejść na to konto (nie pamiętam hasła) więc utworzyłem nowe. Więc przez komp jestem jako ELVIS a przez komórkę jako KRZYSZTOF:)
    Przepraszam za zamieszanie.

    OdpowiedzUsuń
  55. Już zmieniłem na Krzysztof. elvisa nie będzie;) udało się;)

    OdpowiedzUsuń
  56. A mój adres mailowy to elvisaaron079@gmail.com jakby co:-)

    OdpowiedzUsuń
  57. Ej no ... :) No to wszyscy coś z Elvisem w e-mailach mamy. )

    Krzysiu, bo się pogubiłam ... Czyli ten presley@autograf.pl nadal działa?

    OdpowiedzUsuń
  58. Fakt,wszyscy mamy e-maile z nim związane,jak na prawdziwych fanów przystało:-))Ale nie ma się co dziwić,skoro wszyscy jesteśmy na jego punkcie zakręceni,czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  59. Jak to mówi Krzysiu - Amen. :) No tak, nie da się ukryć.

    OdpowiedzUsuń
  60. presley@autograf.pl działa jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  61. mnie cały czas zastanawia jedno....był kochany a nie rozumiany. wiedzą wyprzedzał epokę. ale nie wiem dlaczego on nie mógł żyć z jedną kobietą. szczęśćie i bezpieczeństwo z racji posiadania rodziny , dałoby mu kopa na dalsze życie. Pisaliśmy o tym że nie mógł się zatrzymać,. że wybierał kobiety takie a nie inne podporządkowane jemu, ciężko zrozumieć z jednej strony CZEMU NIE POMAGAŁ SWOJEMU SZCZĘŚCIU. Zrobił też sam z siebie nieszczęśnika. Miał tylko 42 lata i mnóstwo pomysłów do zrealizowania a jednocześnie był tak niesamodzielny jak dziecko we mgle.
    Ta ALICJA po głębszym zastanowieniu, mogła odwrócić bieg historii, mogła ale chyba pooznała go za późno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałby mieć wyjątkowo mądrą kobietę (nie tylko inteligencją, życiowo) i zdecydowaną na to, że będzie siedzieć w domu bez niego.

      Natomiast chyba by i tak sobie nie poradził z wiernością, bo on musiał mieć zawsze kobietę przy boku, a wątpię by chciał targać za sobą stale żonę. Chyba, że małżeństwo byłoby bezdzietne.

      Zresztą i tak wątpię. Przeciętny człowiek czasem ma kłopoty oprzeć się jednej osobie, a tu miliony chętny, co jedna to piękniejsza ...

      W seksuologii jest taki termin "Efekt Prezydenta Coolidge'a" (Calvin Coolidge był prezydentem USA na przełomie XIX i XX wieku). Został tak nazwany od autentycznego zdarzenia, kiedy zwiedzał z żoną farmę kur. Nie chce mi się opisywać całej historii, zobacz w Google, będzie szybciej).

      I ja myślę, że u Elvisa to właśnie było zbyt silne, od tego czego on sam chciałby w kwestii relacji męsko-damskiej.

      Krzysiu każdy mądry jest post factum. Ale co do zasady całkowicie się z Tobą zgadza. Może dlatego, że zbyt intensywnie żył i czuł się odpowiedzialny za byt zbyt wielu ludzi.

      Też tak myślę, bo on już wtedy był w takim stanie zdrowia, że po prostu chciał mieć u boku wyważoną stabilną kobietę do rozmowy towarzystwa, ciepła, a z tych materiałów wynika, że choć była młoda, to rozsądna, nieroszczeniowa i z pewnością rozumiejąca diametralnie lepiej Elvisa niż Ginger.

      Pół roku dłużej i myślę że na te pytania dostalibyśmy odpowiedź.

      Usuń
    2. Zwróć też uwagę na wybór Kleina, nie wziął żadnej nawet dobrze znanej z dyskoteki (jak zwykle), tylko poszukał wśród znajomych i ją wytypował.

      Dick Grob nigdy w historii komplementując nawet jakąś kobietę z bliższego lub dalszego otoczenia Elvisa, nie użył słowa "dama".

      Usuń
    3. I myślę, że nie dlatego iż chciał ładnie w książce napisać, lecz żeby podkreślić różnice w klasie obu pań.

      Usuń
    4. Danusiu te moje szereg pytań traktuj interpretuj jako moją ciekawość co by było gdyby. bo bije się z myślami.
      Ja jestem stabilnym człowiekiem ale uwierz cholernie rozumiem Elvisa Presleya tak jakbym był nim, nie wiem skąd to jest ale ja go rozumiem. I w muzyce i w życiu osobistym.
      Gdybym był gwiazdą, napewno żyłbym jak on. Ale jako człowiek skomplikowany zadaje takie pytania a nie inne. też potrzebuję mądrej rozmowy.

      Usuń
    5. Krzysiu, ale ja w 90% zadaje te same pytania co Ty i obstawiam, że pod tymi pytaniami mogłoby się podpisać 3/4 fanów, z tych którzy się dogłębniej nim interesują. No one same przychodzą do głowy w reakcji na fakty.

      Hm, może tak jest bo się w niego wczuwasz.

      Usuń
  62. Wracając do jego kwietniowej podróży są pewne nieścisłości znowu.
    wynika z tego (wg strony Elvis News) że El wrócił 18.04. a 3 dni później rozpoczął tournee....

    April 13, 1977 Elvis flew to Las Vegas with Alicia Kerwin and Billy and Jo Smith. Later they went on to Palm Springs, where Elvis bought Alicia a car.
    Then Elvis experienced trouble breathing again and Dr. Ghanem flew in from Las Vegas to attend to Elvis.

    April 18, 1977
    Elvis returned home.

    April 21, 1977
    Elvis performed at the Coliseum, Greensboro, north Carolina. This was the start of Elvis' third tour of 1977 and he was accompanied by Ginger.

    OdpowiedzUsuń
  63. czyli wrócił wcześniej bo miał problemy z oddychaniem....

    OdpowiedzUsuń
  64. Hm, znowu nie pasuje, bo to poniedziałek. Trzeba by było mieć możliwość zajrzenia do Jorngensena lub tego drugiego, co wydali coś typu "day by day", ja nie mam. Chociaż ludzie im też wykazali masę błędów i "dopasowań" do koncertów.

    OdpowiedzUsuń
  65. no to wziąłem z day by day..
    jeśli doleciał do niego doktor i miał kłopoty z oddechem (nie pierwszy raz) może dlatego wrócił wcześniej. trzy dni przed trasą.
    kurde niby nowe czasy a za mało danych..

    OdpowiedzUsuń
  66. Był też u niego, gdy byli jeszcze w Las Vegas, ale wtedy chodziło o nogę.
    Nie wiem ... Może kiedyś ustalimy. Tak często jest, szukasz tygodnia i nic, a potem nie szukasz i trafiasz przy okazji.

    No ja się bardziej opieram na tym co Alicia mówiła, bo to było na świeżo, a dla niej pierwszy taki długi wyjazd z nim.

    OdpowiedzUsuń
  67. Bardzo ciekawy ten wywiad z Memphis Mafią i bardzo wzruszający. Wstrząsnęło mną widzieć tych dorosłych facetów co z niejednego pieca chleb jedli, jak 20-latach od śmierci EP ocierają łzy z oczu kiedy o nim mówią.

    OdpowiedzUsuń
  68. Oni za życia Elvisa nie zdawali sobie sprawy jak w nich "wszedł". Pewnie sami byli zaskoczeni. A tęsknota za nim nie opuści ich do śmierci, to widać chociażby po tym filmie. Tak, poruszające i jednocześnie zaskakujące jak Elvis potrafił zawładnąć ludźmi. Nie tylko kobietami i fanami, ale także twardymi mężczyznami.

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html