niedziela, 28 maja 2023

Pozwy EPE, prawa własnościowe i autorskie, a jakość wydawnictw

Zawsze uważałam i nadal uważam, że regulacje prawne dotyczące praw autorskich, to dobra rzecz, gdy faktycznie chronią twórców. To samo w odniesieniu do ochrony znaków towarowych. Lecz jak pokazuje życie, o twórców i marki wypracowywane latami, najmniej tu chodzi. Jak zwykle pod płaszczykiem jednych, chroni się zupełnie innych - bogaczy i ich zyski, którzy weszli w posiadanie tych praw nie będąc twórcami ani nie mając żadnego udziału w powstaniu chronionego prawami autorskimi dzieła, znaku towarowego (marki), dorobku. Są narzędziem prawnym do ochrony interesów tej uprzywilejowanej grupy ludzi, zapewniając im monopolistyczne czerpanie korzyści finansowych, przy czym jednocześnie wiążą ręce każdemu, kto chciałby w rzetelny, obszerny, pełny i wyczerpujący sposób pochylić się nad jakimś produktem objętym tymi prawami.

Co jakiś czas (szczególnie ostatnio) wpadam na materiały związane z procesami sądowymi jakie Elvis Presley Enterprises (EPE) wytacza różnym ludziom i firmom korzystając z tychże narzędzi prawnych. Większość z nich jest po prostu absurdalna i nigdy nie powinna trafić na wokandę sądową. Jednak skoro prawo na to pozwala, sztaby bystrych, dobrze opłacanych prawników, szukają przysłowiowej dziury w całym, a kiedy już znajdą swoją ofiarę, wytaczają jej proces sądowy w oparciu o te przepisy, naginając je i nadinterpretując - naciągając tak, żeby pasowały do stawianych zarzutów. Ewidentnie, od około trzydziestu lat, a zwłaszcza w ostatnich dwudziestu, EPE z wytaczanych pozwów uczyniła sobie stały dochód, tak to przynajmniej wygląda. Oczywiście, wcześniej takowe procesy również były, lecz w zdecydowanej większości w pełni zasadne, poparte literą prawa w jednoznaczny, nie budzący zastrzeżeń, sposób.

Na bazie tychże samych przepisów, kolejnym ukręconym biczem jest "prawo cytatu" i "dozwolonego użytku", które dotyka wszelakich autorów. Chociaż w ustawodawstwach krajów, pojęcia te wydają się doprecyzowane i jednoznaczne, dla dobrych prawników stanowią żywą tkankę, masę plastyczną, którą mogą kształtować według własnego uznania na "potrzeby chwili/sprawy", dając popis swojej twórczej inwencji prawnej i kombinatorstwa.

Poruszyłam ten temat nie dlatego żeby dyskutować tutaj o pozytywnych i negatywnych stronach tychże regulacji prawnych, lecz z zupełnie z innego powodu.

Czytając uzasadnienia pozwów, ugód i wyroków, uświadomiłam sobie przykrą prawdę dla wszystkich fanów (niezależnie kogo lub czego), w ogóle każdej osoby, która się czymś lub kimś interesuje bardziej dogłębnie, poznawczo, hobbystycznie. Nigdy nie doczekamy się rzetelnych, dobrze udokumentowanych, pełnych i wyczerpujących opracowań na żaden temat, jeśli ich przygotowanie musi się otrzeć (a musi, to nieuniknione) o wspomniane wyżej uregulowania prawne, bo te przepisy właśnie to uniemożliwiają.

Co więcej, przekonałam się, że dezinformacja, bylejakość opracowań i prawdziwe bezprawie zaczyna się dokładnie tam, gdzie zaczynają się prawa chroniące własność, tym większe im właściciel tych praw jest bogatszy i lepiej osadzony w strukturach biznesowych i prawnych.

Tym sposobem na z góry straconej pozycji znajdują się szczególnie autorzy publikacji ukazujących się drukiem lub w formie audio-wizualnej. Bo jak można coś przedstawić w należyty sposób, jeśli przepisy mówią ci jak długiego cytatu możesz użyć, ile sekund nagrania czy obrazu możesz wykorzystać w swoim opracowaniu i na jakich warunkach (na przykład trzeba udowodnić merytoryczną zasadność użycia danego fragmentu audio, obrazu lub cytatu), jeśli chcesz uniknąć horrendalnych opłat licencyjnych, które pogrążą cię finansowo? One naprawdę są niebotyczne. Głupie zdjęcie, to kilkaset dolarów opłaty za wykorzystanie, a materiały audio-video od razu idą w tysiące dolarów.

Kiedy już podmiot biznesowy przejmie prawa do dorobku jakiegoś artysty, zaczyna się polowanie na wszystkich, których można udupić z tytułu nabytych praw i wydoić finansowo. Jeśli delikwent próbuje walczyć i udowadniać, że nie naruszył żadnych praw, mówi się mu wprost, że albo w ramach ugody ureguluje określoną kwotę, albo proces będzie trwał latami, więc zbankrutuje i do końca życia nie będzie w stanie spłacić zasądzonego odszkodowania, ponieważ jest zbyt "mały" i mało majętny by miał jakieś szanse wygrać w sądzie. Klasyczne przestępstwo wyłudzenia w majestacie prawa.

Nie zamierzam się tu rozwodzić i w szczegółach opisywać takich spraw. Podam tylko kilka przykładów. O jednym wspominałam w poście "W hołdzie Elvisowi {6} - budowle". Chodzi o posiadłość Elvisa wybudowaną w Danii, która początkowo nosiła nazwę "Graceland Randers". Kiedy Henrik Knudsen powziął postanowienie budowy obiektu i otworzenia tam muzeum, skontaktował się z Priscillą, która była zachwycona projektem i dała mu swoje "błogosławieństwo" na piśmie. Jakież było jego zdziwienie, kiedy kilka lat później najpierw został pozwany, a następnie wyrokiem sądu ukarany grzywną 67.000 Euro za nieuprawnione korzystanie z nazwy "Graceland". Próbowano go również wrobić w sprzedaż nielicencjonowanych nagrań audio-video - szczegóły obu spraw we wspomnianym poście.

"The Definitive Elvis" Collection DVD (25th Anniversary Boxed Set), wydany przez Passport Video w 2002 roku (1 lutego)

W 2003 roku wytoczono proces wydawnictwu Passport Video, za materiał "Definitive Elvis", w związku z przekroczeniem "prawa cytatu" i "dozwolonego użytku", bardzo naciągana sprawa.

w 1996 roku pozwano restaurację „The Velvet Elvis” za naruszenie znaku towarowego i jego "rozmycie" (cokolwiek to znaczy) oraz:
"(...) naruszenie prawa do reklamy poprzez sprzedaż mrożonego napoju o nazwie „Love Me Blenders” oraz artykułu spożywczego o nazwie „Your Football Hound Dog”, które są powiązane z przebojami Elvisa „Love Me Tender” i „Hound Dog”".
Na szczęście ten drugi zarzut sąd odrzucił, ale wszystkie pozwy oparte są na tego rodzaju przesłankach, kolosach na glinianych nogach.

Z Budem Glassem (współwłaścicielem i współzałożycielem The King's Ransom Museum) spotkaliście się tu na blogu wielokrotnie, w postach o jumpsuitach. Choć posądzenie o jego udział w sprawie było niesłuszne (błędnie odczytano i zinterpretowano e-mail), zgotowano mu piekło na ziemi. Nie chciałam omawiać tu żadnej konkretnej sprawy, ale w tym przypadku muszę, aby pokazać wam mechanizm jak to działa, nawet wtedy, gdy sztab prawników popełni błąd - będąc zbyt zafiksowani na znalezieniu haka, źle odczytali treść korespondencji mailowej, która posłużyła im później jako dowód w sprawie.

Jak czytamy na stronie PresLaw w tej sprawie:
"Elvis Presley Enterprises złożyła pozew dotyczący praw autorskich/znaku towarowego, oskarżając firmę Bud Glass Productions, dystrybutora wideo, o umyślne angażowanie się w naruszającą prawo działalność polegającą na produkcji, dystrybucji, marketingu, promocji i sprzedaży zestawu płyt CD/DVD zatytułowanych „Elvis 77 – The Final Curtain”*. Ten konkretny zestaw pudełkowy zawierał „CBS Special” z 1977 roku, „Elvis in Concert”, którego opublikowania zespół Elvisa [EPE] odmówił (chociaż kilka lat temu został prywatnie udostępniony członkom Elvis Presley Fan Club of Great Britain)".
* PresLaw używa tutaj tytułu „Elvis 77 – The Final Curtain”, w rzeczywistości zestaw nazwywał się „Elvis. The Final Curtain”, ale faktycznie dotyczył 1977 roku.

Chodziło tu o nagrane materiały, które wycofano z filmu „CBS Special”, z uwagi na stan Elvisa, a które umieszczono w „Elvis. The Final Curtain” wbrew zabiegom EPE, aby ich nie ujawniać, co dalej przyznali tłumacząc:
"Ze względu na powagę problemów zdrowotnych Elvisa w czasie nagrywania odcinka specjalnego, Elvis był daleki od swojej najlepszej formy w sposobie, w jaki wyglądał i w sposobie, w jaki się zachowywał….
Po prostu nie ma sposobu, aby przekazać to [materiał filmowy] tylko prawdziwym fanom bez przedstawiania Elvisa ogółowi społeczeństwa z narażeniem na kpiny. Już za bardzo podkreślają i wyolbrzymiają [media] tragizm i smutek ostatnich lat jego życia".
Z jednej strony rozumiem ich argumentację, z drugiej zapytam, gdzie byli i są ze swoją troską o dobre imię Elvisa, kiedy różne media do dziś kpią, wyśmiewają i szydzą sobie z niego? Wybiórcza wrażliwość? To mediom powinni wytaczać pozwy o zniesławienie, a zostawić w spokoju wszystkich twórców, którzy wydają materiały o Elvisie, czego oni (EPE) sami nie robią!

Jak podali dalej:
"Ta sprawa była częścią grupy działań prawnych, które Elvis Presley Enterprises wszczęła przeciwko „globalnemu kręgowi bootlegowemu”".
Poniżej obszerne fragmenty z e-maila napisanego przez Buda Glassa, wysłanego do PresLaw 19 lipca 2018 roku, w którym opisuje nie tylko wrogie działania jakie względem niego zastosowano, ale tłumaczy błąd w odczycie e-maila, który posłużył im jako dowód w sprawie:

"EPE bezprawnie dokonała nalotu na mój dom z powodu informacji z e-maila, który źle zinterpretowali. Błędnie założyli, że jestem częścią nielegalnego biznesu produkcyjnego. Przyszli do mojego domu specjalnie w poszukiwaniu 1500 egzemplarzy produkcji, o której myśleli, że ją posiadam. Skonfiskowali mój osobisty egzemplarz i jeszcze jeden, który miałem dla przyjaciela. W e-mailu, o którym mowa, napisano, że produkcja została ograniczona do 1500 egzemplarzy wyprodukowanych przez producenta w Europie*. Kiedy adwokat EPE konkretnie zapytał, gdzie jest 1500 kopii, kiedy przeszukiwali mój dom, garaż i szopę z narzędziami, wyjaśniłem mu, że błędnie odczytał e-mail, którego użył jako jedynego dowodu przeciwko mnie. Widziałem, jak rumieniec odpływa mu z twarzy, gdy zdał sobie sprawę, że popełnili duży błąd, zakładając, że brałem udział w produkcji „The Final Curtain” Elvisa.

* Bud Glass podaje, że w e-mailu napisano "produkcja została ograniczona do 1500 egzemplarzy wyprodukowanych przez producenta w Europie", tymczasem na opakowaniu pisze "Made in Taiwan". Prawdopodobnie materiał przygotowano w Europie (z dużym prawdopodobieństwem w UK), a wyprodukowano na Taiwanie.

Aby zachować twarz po fałszywych wiadomościach, które już opublikowali, że jestem częścią tej rzekomej szajki bootlegowców - nie mogli tak po prostu umorzyć sprawy przeciwko mnie w obawie przed kontrpozwem.

Próbowali mnie zastraszyć, abym uwierzył, że naruszam prawo, a następnie podali mi przykład kogoś, kto nielegalnie pobrał jedną piosenkę z Internetu i został ukarany wysoką grzywną. Powiedziałem im, że z łatwością wygram w sądzie, ponieważ nie zrobiłem nic złego i nigdy nie miałem żadnych problemów z prawem, a oni w zasadzie próbowali dokonać wyłudzenia, mówiąc, że nie mogę konkurować z EPE, która ma głębokie kieszenie i mnóstwo prawników. Grozili, że wywrócą moje życie do góry nogami, przetrzymując mnie w sądzie przez cztery lata, co będzie mnie kosztować dużo więcej pieniędzy na koszty sądowe i opłaty prawne, niż kosztowałaby ugoda z nimi za mniejszą kwotę i pozwolenie, by to wszystko zniknęło. Próbowali także zdobyć przedmioty z mojego muzeum Elvisa zamiast zapłaty.

Z perspektywy czasu powinienem był walczyć z nimi w sądzie tylko dlatego, że się mylili i wiedzieli o tym. Również dlatego, że fakt, iż złożyli przeciwko mnie pozew, mimo że zarzuty zostały wycofane, nie powstrzymały wiadomości w Internecie przed doniesieniem, że w rzeczywistości złożyli przeciwko mnie ten pozew – a reszta świata nie zna faktów, w tym ich błędu w myśleniu, iż miałem 1500 egzemplarzy i byłem w jakikolwiek sposób częścią tej lub jakiejkolwiek nielegalnej produkcji. Ich celem było wysłanie mocnego przesłania, niezależnie od tego, czy w ogóle byłem winny tego, o co mnie oskarżali. Zamiast tego uciekli się do wymuszenia, aby ukryć swój błąd.

Bardziej ironiczne jest to, że mam informacje z pierwszej ręki od bliskich przyjaciół, od których EPE zabrała ich materiały i wykorzystała je dla zysku bez ich zgody, co jest dokładnie tym, o co niesłusznie mnie oskarżają. Kiedy ta osoba przyleciała do Graceland, ponieważ Graceland powiedziało, że zapłaci jej za to, czego już używali i wypracują układ na przyszłe wykorzystanie…, to po przybyciu do Graceland poinformowało ją, że wiedzą, iż ma rację, ale wiedzą też, że nie stać jej na walkę z ich prawnikami w sądzie… Coś bardzo podobnego do wymuszenia, którego użyli wobec mnie kilka lat później.

Wystarczająco złe jest to, że niewinni ludzie, tacy jak ja, wyglądają jak przestępcy [w oczach opinii publicznej], ponieważ tylko połowa faktów jest publikowana w Internecie, ale opinia publiczna nie zawsze zna resztę historii, której ujawnienie jest celem tego e-maila.

Mamy tu: zastraszanie, oczernianie, pomówienia, rozpowszechnianie nieprawdziwych treści w mediach, zniesławienie, wymuszenia, przywłaszczenie cudzej własności, zakłócenie miru domowego oraz groźby karalne. To wszystko, czego w majestacie prawa o ochronie praw autorskich, własnościowych i znaków towarowych, dopuścili się prawnicy EPE! Dokładnie tak, jak pisałam wcześniej, tam gdzie zaczynają się te prawa, zaczyna się również łamanie innych praw.

Nie będę analizować "działań rozbójniczych" (pod takim terminem prawnym tego rodzaju czynności są skodyfikowane w naszym prawie) jakich dopuściło się EPE względem Buda Glassa, bo chyba nie ma takiej potrzeby - działania rozbójnicze zaznaczyłam wytłuszczonym drukiem.

Mnie z kolei interesuje jak prawnicy weszli w posiadanie owego e-mail, przecież to korespondencja prywatna, ale ten wątek nie został wyjaśniony.

"Elvis The Final Curtain", którego wydanie i dystrybucję błędnie przypisano firmie Bud Glass Productions

Konkluzja. Zawsze marzyło mi się takie kompleksowe, wielotomowe opracowanie biografii Elvisa, w którym zawarto by wszystko, co o nim wiemy, w formie druku i materiałów audio-video, ale nie na zasadzie opisówki, jak w typowej biografii, okraszonej dyskusyjnymi, rzadko obiektywnymi, poglądami i przekonaniami autora, lecz w formie wyszczególnienia faktów. Bogato ilustrowanej tysiącami zdjęć i zestawem pendrive'ów z wszystkimi istniejącymi materiałami audio-video, czyli pełnych filmów, nagrań z koncertów, wydanych (płyty) i nie wydanych nagrań z sesji, wywiadów, prywatnych wypowiedzi Elvisa utrwalonych na taśmach oraz skanami dokumentów, po prostu z każdym materiałem jaki się zachował. Byłby to historyczny precedens, nie powstała dotąd taka pozycja wydawnicza. To kosztowałoby miliony, a uwzględniając prawa, o których pisałam - miliardy dolarów. Praca dla dużego zespołu na lata, ale do zrobienia i do sfinansowania, gdyby nie opłaty licencyjne.

Lisy Marie już nie ma, Priscilla też nie jest nieśmiertelna, a Riley Keough, jedyna pełnoletnia wnuczka Elvisa? No cóż, ciało matki jeszcze dobrze nie wystygło, a ona już sądzi się z Priscillą. To nie napawa optymizmem, co do losów przepastnych archiwów Graceland. Zanim wszystko ulegnie spieniężeniu, a w konsekwencji rozdrobnieniu, a później bezpowrotnej utracie, dobrze byłoby gdyby wcześniej zostało utrwalone chociaż w formie wydawniczej.

Dobrą alternatywą (ratunkiem) byłaby też wielka baza internetowa, do której przeniesiono by wszystkie materiały z Archiwum Graceland. Jednak ten projekt ma jedną wadę, ktoś to musi obsługiwać w czasie rzeczywistym i stałym (ciągłym), pozycja wydawnicza byłaby zamknięta kosztowo w chwili jej wydania.

P.S.
W kwestiach prawnych zwykle korzystam ze strony PresLaw, która z jedną dłuższą przerwą funkcjonuje od 2006 roku. Prowadzi ją prawnik i fan Elvisa - Ian Feavearyear (JD). Jak pisze:
"PresLaw.info zostało stworzone, aby w jednym miejscu udostępniać informacje o wielu procesach sądowych związanych z Elvisem".
Tam też przeczytacie o wytaczanych procesach, wyrokach i zawartych ugodach, a wszystko to poparate aktami sądowymi i korespondencją prawniczą między stronami - oczywiście prawnik dołącza tylko te dokumenty, które może, jakie nie są objęte dodatkową ochroną (utajnione). Dla nas to nieosiągalna dokumentacja w inny sposób, ale on jako prawnik ma do niej dostęp z racji wykonywanego zawodu.

Miałam kłopot jak zatytułować ten post. Może jakieś sugestie z waszej strony? Tytuł jest długi, ale i tak nie oddaje treści.


14 komentarzy:

  1. cześć moi drodzy! Danusiu , jak miło, że wróciłaś! czyta się Twoje opowieści z niesamowitymm zaciekawieniem. Jestem po szpitalu i po operacji , więc dopiero doczytuję wstecz najnowsze artykuły. Słyszeliście o ugodzie pomiędzy Cillą, a Riley? szczegółów nie ujawniono, ale skoro wszyscy są zadowoleni to można się domyślać. Podobno konfliktu nie było, a został rozdmuchany przez media . ( to nie moja opinia tylko to co wyczytałam w internecie) . Sama nie wiem jak się do tego odnieść. Mam bardzo mieszane uczucia co do tego, co teraz dzieje się wokół dziedzictwa Elvisa.
    Bardzo się cieszę, że wszyscy tu jesteście, biorę się za czytanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,jak miło,że jest Pani w końcu z nami😊Dużo zdrowia życzę.

      Usuń
  2. To życzę szybkiej rekonwalescencji i powrotu do zdrowia. :)

    Nie, nie znam wyników ugody. W jednym miejscu czytałam tylko, podobnie jak Ty, że konfliktu nie było, a sprawa do sądu trafiła specjalnie, aby przypieczętować prawnie ich ustalenia.

    Oj, ja też, co wyraziłam pod koniec tego postu. Jednak najwyższy czas żeby na poważnie o nie zadbać na przyszłość. Oczekuję tego zwłaszcza od tych, którzy żyli z jego dziedzictwa na wysokim poziomie przez dziesiątki lat. I nie chodzi mi tu tylko o Priscillę i wnuczki Elvisa, ale także o tych, co dla czerpania stałych zysków przejęli prawie cały majątek Elvisa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak,w końcu doszły do porozumienia,w ramach którego Priscilla na otrzymać pokaźną kwotę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... Tylko za co ta kwota? Ma się odczepić od schedy Elvisa, czy dalej robić to co robiła, tylko przy innym podziale zysków?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danuś,ją mailem wysłałam stronę,gdzie jest właśnie o tej ugodzie.Cilla twierdzi że nigdy pozwu do sądu nie wniosła,czyli widać,media rozsiały plotki.

      Usuń
    2. Dzięki Aguś, właśnie skończyłam czytać. Ale to nie do końca tak jak piszesz:

      "To nie spodobało się Priscilli, która postanowiła dochodzić swoich praw na drodze sądowej. Skierowała ona do sądu w Los Angeles pismo, w którym podważyła autentyczność testamentu Lisy Marie. Według niej umieszczony na dokumentach podpis mógł zostać sfałszowany.
      Jak tymczasem donosi "Page Six", spór udało się rozwiązać bez procesu. Priscilla i jej wnuczka Riley, która została mianowana główną beneficjentką funduszu powierniczego Lisy Marie, zawarły ugodę. Przy okazji była żona Elvisa wyznała, że nigdy nie miała zamiaru walczyć w sądzie z wnuczką".

      Czyli sprawę do sądu wniosła, nawet sugerowała fałszerstwo podpisu. A potem powiedział co powiedziała, dla oka, pod publikę.

      Usuń
    3. A więc tak to było.Ale jedna rzecz mi nie daje spokoju,bo najpierw się dowiaduję,że Lisa zostawiła długi,później,że zostawiła majątek w skład którego wchodzi Graceland,a podobno Graceland już nie należało do niej.No przyznaję nie do końca to rozumiem.

      Usuń
    4. Bo miała olbrzymie długi, kiedy kilka lat temu o tym pisano i nie sądzę by je spłaciła. Jedno to nie mieć pieniędzy (długi), a drugie mieć majątek (niekoniecznie w formie pieniędzy). Ma majątek, dom w którym mieszkała (a według niepotwierdzonych informacji, także drugi) oraz mury Graceland i działkę, na której stoi. Mienie ruchome, czyli wszystko co się tam znajduje, nie jest jej. Działki na przeciw, też nie.
      Aguś szczegóły są w "What is what", jest tam i hasło Graceland i EPE.

      Usuń
    5. Dobrze,zapoznam się z tym.

      Usuń
  5. Dużo zdrowia Cheri. To najważniejsze.
    A co do postu.cheri..cóż.
    Jeśli rozdmuchała prasa konflikt to coś musiało być. Ja im w nic nie wierzę. Sądzę że dni graceland a tym bardziej archiwum są już policzone. Ja nie wiem czy wogole coś tam jest ... może już rozdrobnili na wpływowych fanów z klauzula tajemniczości.

    Co do tematu Danusi.
    Grsceland tonęło w długach więc łapią się wszystkiego. Minimum wysiłku dla fanów maksymum zysku dla siebie.
    Szkoda ze tak konsekwentni nie są jeśli chodzi o zakaz osmieszania wizerunku mistrza przez pseudoprzebierancow.o dziwo nawet temu hołdują.tym wszystkim wyjącym gościom.
    Na materiałach by sporo zarobili ale ich...Nie mają. Nic nie wydali na 50 lecie on toura nic nie zrobią na in Concert.
    A ci którzy to publikują..robią świetne rzeczy.. the finał courtain 77 to fantastyczna pozycja . 6 płyt DVD że wszystkich Tours 77.
    To tak jakby bootkegom zabronić. Sama priscilla kiedyś mówiła że ktokolwiek ma płyty to żeby z graceland się dzielić i cieszyć się ze to się ma. To jest mafia i z grosz im nie wierzę.. ich polityce która już dawno zrujnowala graceland.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie Krzysiu.
    Aczkolwiek myślę, że impersonatorzy (ci źli, bo są też całkiem udani), to dużo mniejsze zło, niż obsmarowywanie Elvisa w mediach, kiedy te specjalnie przeinaczają fakty i świadomie podają nieprawdę, bo złe informacje, dyskredytujące znaną i uwielbianą osobę, lepiej się sprzedają, są bardziej chwytliwe. Impersonatora każdy widzi i słyszy i nie da sobie w mówić, że to drugi Elvis, z mediami jest gorzej - większość ludzi im ślepo wierzy, a wszystko co w nich usłyszy lub przeczyta traktuje jak prawdę objawioną.

    Wiesz, bootlegi są solą w oku, bo to nie oni czerpią z nich korzyści.

    No właśnie, o tym pisałam między innymi w poście. Inwestorzy mają dokładnie tam gdzie słońce nie dochodzi Elvisa i wszystko, co się z nim wiąże, liczy się tylko strumień dolarów. Kiedy on wyschnie - wszystko na przemiał.

    W chwili kiedy majątek Elvisa trafił w prywatne ręce (do inwestorów), jego los został przesądzony. Gdyby pozostawał w rodzinie, ta miałaby motywację dla zysków, aby o wszystko zadbać - słuchaliby przede wszystkim czego oczekuje rynek - fani. A tak?

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html