– banjolele (połączenie banjo i ukulele),
– mandobanjo, zwane też banjolina (połączeniem banjo i mandoliny);
Z kolei podstawowy podział odnosi się do ilości strun:
– banjo 4-strunowe (banjo tenorowe),
– banjo 5-strunowe (banjo bluegrassowe),
– banjo 6-strunowe;
Banjo 4-strunowe używane jest w muzyce muzyce celtyckiej oraz w tradycyjnym jazzie.
Banjo 6-strunowe używane jest w jazzie tradycyjnym i innych stylach muzyki popularnej.
Kiedy zasiedli przy stole Elvisa (specjalne miejsce na widowni do dyspozycji artysty i jego gości), światła zgasły i na scenie pojawił się Presley. Kiedy kurtyna się podniosła, na środku sceny stało sześciostrunowe banjo, które Jack podarował wcześniej Elvisowi.
John Wilkinson, który był zapalonym graczem na banjo i zanim jeszcze trafił do TCB Band Elvisa, grał na nim w The King Trio, tak to wspomina (to nie jest dokładny cytat, tylko skrót fragmentów z artykułu):
"Zdarzało się, że zabierałem swoje banjo w trasę, bo lubiłem na nim grać. W każdym razie pamiętam, że Elvis kilka razy słuchał mojej gry na banjo, ale nigdy nie trzymał instrumentu. Aż pewnego dnia wepchnął mi piękne bajkowe Banjo z 1928 roku. Ta historia rozpoczęła się w listopadzie 1972 roku na Hawajach, gdzie Elvis dał trzy koncerty. Dowiedział się, że jego ulubiony aktor, Jack Lord, będzie na sali. Jack Lord mieszkał na wyspie Oahu i występował w telewizyjnym serialu »Hawaii Five-O«. Elvis oglądał serial co tydzień w domu w Graceland lub gdziekolwiek był. Elvis zawsze go podziwiał i chciał zobaczyć Jacka po koncercie. I tak się stało.
Minęły dwa miesiące, a Elvis dał swój piękny program »Aloha z Hawajów« w Honolulu. Po koncercie Jack i Elvis spotkali się ponownie i tym razem Jack zaprosił Elvisa i jego przyjaciół do swojego domu. Kilka dni później Elvis, Charlie, Sonny, Red, Joe i być może ktoś jeszcze poszli do domu Lordów. Dopiero następnego dnia - ostatniego dnia naszego pobytu na Hawajach - dowiedziałem się, że Elvis otrzymał piękny prezent: stare sześciostrunowe banjo.
Elvis powiedział do mnie: »John, wiem że jesteś kolekcjonerem banjo, chciałbyś nastroić je dla mnie?«. Naturalnie chciałem, nawet myślałem, że to wyjątkowe doświadczenie móc trzymać i stroić tak wyjątkową sztukę. Nastroiłem je i oddałem Charliemu, który przekazał je Elvisowi.
W tym samym miesiącu, styczniu 1973 roku, Elvis miał serię koncertów w Las Vegas. Gdy dowiedział się, że Jack i Mary przyjadą do Las Vegas żeby wziąć udział w przedstawieniu, Elvis zadzwonił do mnie: »John, wyświadcz mi przysługę i sprawdź, czy banjo wciąż jest nastrojone. Jack Lord jest na widowni i chcę, żeby zobaczył banjo. Zabierz je ze sobą na scenę i upewnij się, że jest ustawione pomiędzy tobą a Jamesem, przed wzmacniaczami, aby każdy mógł je zobaczyć«. Wziąłem banjo, ponownie nastroiłem i umieściłem na jednym z moich stojaków na gitary między dwoma wzmacniaczami. Mimo, że nie było używane podczas koncertu, to Jack Lord musiał je widzieć.
Ostatni raz widziałem to banjo w Graceland, podczas sesji w pokoju dżungla. Chociaż normalnie stało w prywatnym gabinecie Elvisa, obok fortepianu, dwóch akustycznych gitar i organów. Nie było na nim kurzu. Elvis był szczególnie szczęśliwy, że otrzymał taki prezent od »wielkiego Jacka Lorda« i polecił dziewczynom z Graceland, by zajmowały się nim z najwyższą ostrożnością. Nie wiem, co się później wydarzyło. Może być w archiwum Graceland, a jeśli tam go nie ma, pewnie zostało skradzione. Elvis był tak dumny z niego, że nigdy by go nie wydał."
Na tą historię pewne światło rzuca też Charlie Hodge, który był wtedy wraz z innymi u Lordów. Ponoć zanim Lord jeszcze podarował Elvisowi banjo, Jack poprosił Charliego by ten mu obiecał, że uda się do fabryki Gibsona po komplet oryginalnych strun. Charlie początkowo starał się przekonać Lorda by nie dawał Elvisowi tego banjo. Podobnie jak później zrobi to John Wilkinson, gdy dowie się jak cenny instrument Elvis dostał od Lorda, Hodge wyraził swoje obawy, że banjo trafi na strych, tam gdzie wszystkie inne prezenty jakie Elvis dostawał. Lecz summa summarum obiecał Lordowi, że zakupi oryginalne struny, a nawet z własnej inicjatywy obiecał dodatkowo, że przypilnuje by banjo nie trafiło na strych, nawet gdyby miało stać u niego w pokoju, gdzie Elvis będzie je często widywał, gdy ten kategorycznie powiedział: "Naprawdę chcę, żeby miał to banjo. To bardzo rzadkie, wiesz?". Charlie odpowiedział: "Bardzo rzadkie. Wiem o nich wszystko". Charlie dotrzymał słowa, jak długo mieszkał w Graceland (jeszcze przez kilka miesięcy po śmierci Elvisa). Potwierdza także, to co mówił Wilkinson, że banjo za życia Elvisa stało w jego gabinecie na piętrze (przylegającym do sypialni), obok organów, fortepianu i podręcznej gitary akustycznej Elvisa.
Charlie wspomniał też, że będąc u Lordów, Elvis zaczął na nim brzdąkać, ale było rozstrojone. Wtedy zwrócił się do Jacka z pytaniem, czy sam gra na tych wszystkich instrumentach, które są wokół. Jack odpowiedział tylko, że próbuje, ale na wszystkich nie potrafi.
Z tych strzępków informacji wydaje się wysoce prawdopodobne, że Elvis grywał na banjo, zwłaszcza w latach pięćdziesiątych, natomiast w latach siedemdziesiątych jeśli nawet grał na tym instrumencie, to raczej w zaciszu swojego domu. Chociaż miał takie możliwości, bo jego całe TCB Band dobrze znało ten instrument, James Burton, John Wilkinson, Ronnie Tutt grali na nim bardzo dobrze, Charlie Hodge chyba też trochę, nie wiem tylko jak Jerry Schilling.
Banjo pojawiło się też w kilku filmach Elvisa, między innymi "Love me tender" i "Frankie and Johnny", ale nie grał na nim Elvis (w sensie ścieżki dźwiękowej). Natomiast czy w przerwach nie brzdąkał sobie na nim, nie wiemy.
To tyle w temacie banjo i Elvisa z oficjalnych źródeł. Dalej możemy się jedynie zastanawiać jak to było w rzeczywistości. Brak konkretnych informacji na ten temat sugeruje, że Elvis nie potrafił grać na banjo. Z kolei z drugiej strony wydaje się to mało prawdopodobne, że nie opanował go chociaż w niewielkim stopniu, skoro w opisie instrumentu czytamy: "w niektórych stanach na południu USA jest niemal narodowym instrumentem" i było wykorzystywane w country, bluegrassie, jazzie, folku i popie. Jak wiemy Elvis palił się do gry na każdym instrumencie i nie omijał żadnego, jak to napisano na stronie Graceland w artykule zatytułowanym: "Elvis Presley, the Musician", Elvis "nigdy nie wahał się podnieść jakiegokolwiek instrumentu aby zobaczyć, co może na nim zagrać".
Nie wierzę też, że mając takie cudo w domu, tylko na nie parzył i podziwiał, nie grając. To przeczy naturze Elvisa. Zresztą po co by kazał je kilka razy stroić Wilkinsowi? Przecież stroju instrumentu na stojaku nie widać.
Poza tym to, że czegoś nie ma na zdjęciach, nie oznacza, że nie miało miejsca. Jak wiele jest takich rzeczy, które Elvis robił bardzo często, a mimo to nie zostały uwiecznione można przeczytać w poście: "Elvis, jakiego nie zobaczymy i nie usłyszymy".
Elvis wiele instrumentów trzymał w swoich domach w Kalifornii. Rzekomo wśród nich była też mandolina.
Znając też niechlujność w nazywaniu instrumentów przez Amerykanów, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby pisząc "mandolin" mieli na myśli właśnie banjo lub odwrotnie.
z 1956 roku
Rozbieżności źródłowe:
Również John Wilkinson mówi o tym, że kilka dni po koncercie satelitarnym Elvis został zaproszony do Lordów, gdzie udał się z grupą swoich przyjaciół z Memphis Mafii. To by jednak znaczyło, że wszelkie "Day by Day" jednak świadczą nieprawdę mówiąc, że Elvis już następnego dnia po koncercie (15 stycznia 1973 roku), wyjechał do Los Angeles. Natomiast potwierdzałoby informację, że pierwszy raz był u nich w domu.
Niemniej wiele pewnych źródeł podaje, że Elvis poznał Lordów osobiście w maju 1972 roku podczas swoich wakacji na Hawajach.
Ja bym powiedział że poznali się w listopad 72. W lutym już się bardzo kumplowali. Kilkakrotnie w lutym 73 grał jednolinijkowce Hawaii 5-0 co znaczyło że kilka razy byli lordowie na koncertach.
OdpowiedzUsuńMi się wydaje, że poznali się już w maju 1972 roku. Ja to wyczytałam w jakiejś książce. Natomiast w listopadzie 1972 roku Elvis był pierwszy raz w ich domu, gdzie doszło do sytuacji, którą opisuję w poście, a wcześniej spotykali się tylko na neutralnym gruncie. W każdym razie przypisywanie ich poznania się na dzień koncertu satelitarnego raczej na pewno jest błędne.
OdpowiedzUsuńWiesz, najdziwniejsze jest to, że wszystkie te trzy terminy podawane są przez ludzi z najbliższego otoczenia Elvisa. One są poprawne, co do kontaktów Elvisa z Lordami, ale nie co do ich wzajemnego poznania się i odwiedzin Elvisa w ich domu.
Tak, poza tym są tylko dwie fotki... ta jedna sesja z lutego 1973 chyba z Vegas jeszcze. druga Lindy T. z Jackiem. siedzieli razem na koncercie satelitarnym na publice wiec musieli się wcześniej znać. wiec albo listopad 72 albo jak mówisz maj '72. bo też był na Hawaii.
OdpowiedzUsuńSą jeszcze fotki Elvisa z obojga Lordami (gdzie Elvis ma na sobie taką tęczową skórzaną kurtkę), zwykle opisywane są, że to za kulisami w Las Vegas, ale czasem, że to Hawaje.
OdpowiedzUsuńGdy czytałam Twój post, cały czas pośpiewywałam sobie bardzo starą piosenkę Marii Koterbskiej;
OdpowiedzUsuń"Zagraj na banjo, wszyscy proszą cię
Zagraj na banjo, chcemy bawić się..."
Możliwe, że tak też proszono Elvisa, bo nie wyobrażam sobie, aby ten cudowny chłopak nie dał rady zagrać na banjo.
Mój wujek w latach 60-80 miał własny zespół muzyczny,i potrafił grać na banjo.Dodam że bardzo lubiłam słuchać kiedy grał.Bardzo mi się to podobało:-)
UsuńOsobiście wolę brzmienie gitar niż banjo czy mandoliny, ale chciałabym wiedzieć o nich w kontekście Elvisa.
UsuńByły jeszcze inne zdjęcia jego z tymi instrumentami, między innymi z jakiego filmu, ale nie mogę ich znaleźć.
Brzmienie gitar też lubię,zresztą tak jak banjo.A co do zdjęć to sama mam problem żeby znależć takie,które mnie akurat interesują,a to pewnie dlatego,że nie są podpisane jak należy,tylko jakimiś kombinacjami cyfr i liter.A to bardzo utrudnia szukanie.
UsuńCoraz trudniej coś znaleźć i nie dlatego, że nie ma, tylko przez te ich durne algorytmy - mamy znajdować, nie to czego szukamy, a to co oni chcą byśmy znaleźli. Poza tym od kilku lat trwa "oczyszczanie Elvisa z internetu". Kiedyś, gdy o tym usłyszałam pierwszy raz, brzmiało to dla mnie jak teoria spiskowa, ale dziś sam się przekonuje, że to czysta prawda.
UsuńRzeczywiście może tak być,bo to co pare lat temu z łatwością dało się znależć,dziś już nie sposób.Sama to niestety zauważyłam,pytanie tylko-dlaczego?Dokąd to wszystko zmierza?
UsuńJak nie wiadomo o co chodzi, to znaczy, że chodzi o pieniądze - tak głosi przysłowie. :)
UsuńTak,tak niestety,pieniądz rządzi światem.
UsuńTeż myślę, że grał na banjo, ale w latach 50. i może jeszcze w 60.
OdpowiedzUsuń