To jedna z mniej znanych piosenek Elvisa, jak każda, która nie pojawiła się w filmie lub nie została zaśpiewana na scenie lub nie była grana w radiu. Wiele jest takich świetnych piosenek, które z powodów opisanych w poprzednim zdaniu nie przebiły się do świadomości ludzi. A szkoda, bo są wśród nich różne perełki, z których część pewnie stałaby się przebojami, gdyby znało je większe grono ludzi.
Pierwszy raz została wydana na płycie "Love Letters from Elvis", wypuszczonej 16 czerwca 1971 roku. Później trafiła na kilka innych wydań.
Na set listach też jej nie spotkałam, więc prawdopodobnie nie wykonał jej nigdy na scenie. Natomiast na płycie "SUMMER FESTIVAL 1970: The REHERSALS" wyszła świetna wersja tej piosenki z próby, która odbyła się w dniu 24 lipca 1970 roku, w RCA Studio Hollywood. Płyta ta wyszła dopiero 12 marca 2021 roku, na trójpłytowym BOX CD.
Na stronach z wykazami sesji, pod tą datą jej nie ma, ponieważ one podają tylko podejścia do piosenek przygotowywanych do wydania na płytach (lub innych nośnikach). A nie wiem gdzie szukać nagrań z prób, które zostały zarejestrowane (bo nie każdą nagrywano w części lub całości).
Chociaż to melodyczna piosenka, to wokalnie trudna. Uświadamia nam to nagranie z próby, gdzie Elvis fałszuje w tych najtrudniejszych i najbardziej wymagających partiach. On tam się akurat wygłupia, więc się nie przykłada, to zrozumiałe, niemniej daje nam to obraz, które partie wymagały od niego większej uwagi i staranności, żeby wybrzmieć poprawnie.
Nagrana 6 czerwca 1970 roku, w Nashville (Studio B, RCA).
Jak dla mnie to świetna, radosna, melodyczny piosenka, o pozytywnym zabarwieniu. Jej słowa trochę przypominają mi początki relacji Elvisa i Mindi Miller. :) Miała kontrakt modelki podpisany w Rzymie. Właśnie siedziała na walizkach, sprzedała już samochód i mieszkanie oraz większość rzeczy, których nie mogła zabrać ze sobą do Włoch. I wtedy pojawił się on - Elvis, wywracając jej plany do góry nogami...
Elvis Presley w piosence "Heart of Rome" - nagranie oficjalne, jakie znalazło się na płycie "Love Letters from Elvis"
Link: https://www.youtube.com/watch?v=dvrT3zQ5BOU
Elvis Presley w piosence "Heart of Rome" - tylko take 1
Link: https://www.youtube.com/watch?v=kLvBGs1-IYc
Elvis Presley w piosence "Heart of Rome" - "From First Take to the Master", bardzo dobrze oznaczone poszczególne części. Z materiału wynika, że master został posklejany z takesów
Link: https://www.youtube.com/watch?v=b4WschCpkgg
Elvis Presley w piosence "Heart of Rome" - kilka innych klipów z tą piosenką, między innymi ilustrowanych zdjęciami z Rzymu (muzyka z płyty "Love Letters from Elvis")
Link górny: https://www.youtube.com/watch?v=_JQgpKHm-jY Link środkowy: https://www.youtube.com/watch?v=3CA34xZCi-Q Link dolny: https://www.youtube.com/watch?v=tr2dEZJRF6w
Elvis Presley w piosence "Heart of Rome" - słowa piosenki ukazują się na ekranie (muzyka z płyty "Love Letters from Elvis")
Link: https://www.youtube.com/watch?v=NG-V0BVoBCM
Elvis Presley w piosence "Heart of Rome" - to z próby, 24 lipca 1970, w International Hotel. Elvis się tu wygłupia śpiewając różnymi głosami i fałszując, że hej! W każdym razie dużo śmiechu. Drugi klip jest trochę cichy
Link 1: https://www.youtube.com/watch?v=up5vD2ekwNo Link 2: https://www.youtube.com/watch?v=H-CMvmt2bWs Link 3: https://www.youtube.com/watch?v=Z1aOTJub_Uc Link 4: https://www.youtube.com/watch?v=p6pf6Jk896g
Ku mojemu zdziwieniu tego wykonania nie ma na "From First Take to the Master", serii kanału "The Ultimate Elvis Channel by Leon" na Youtube, a powinna być moim zdaniem. Aczkolwiek autor robi te zestawienia według klucza sesyjnego, czyli umieszcza tylko podejścia (takes) do masters. Głównie, czasem dokłada jeszcze wersję z innej płyty (po zremasterowaniu, czy innej sztucznej obróbce, jak nagrania, gdzie zdjęto oryginalną ścieżkę dźwiękową i podstawiono nową - np. z orkiestrą, jeśli wydano je na płycie).
Okładka płyty "Love Letters from Elvis", na której wydano piosenkę "Heart of Rome" w wersji studyjnej, nagranej 6 czerwca 1970 roku w RCA Studio B w Nashville (TN). Płyta trafiła na rynek 16 czerwca 1971 roku
Okładka płyty "Love Letters from Elvis", na której wydano wszystkie takes piosenki "Heart of Rome", nagrane 6 czerwca 1970 roku w RCA Studio B w Nashville (TN). To dwupłytowy BOX CD, wydany w 2008 roku w ramach FTD na rynek UK i Europę
Okładka płyty "SUMMER FESTIVAL 1970: The REHERSALS", na której wydano piosenkę "Heart of Rome" z próby w dniu 24 lipca 1970 roku, jaka odbyła się w RCA Studio Hollywood (CA). To trójpłytowy BOX CD, wydany 12 marca 2021 roku, czyli świeżutka sprawa
"Heart of Rome"
In a little while you're leaving
Starting on the journey home
Soon I'll be alone, the one who loves you
La la la la la, somewhere in the heart of Rome
I'll make a wish in every fountain
Say a prayer that you'll return
Minutes I'll be counting
May the fire of love still burn
I'll keep your picture by my pillow
And pretend I'm not alone
Make believe that you are with me
La la la la la, in the heart of Rome
Suddenly the tears are falling
As we hear the whistle blow
Hold me very close before you leave me
La la la la la, somewhere in the heart of Rome
I'll make a wish in every fountain
Say a prayer that you'll return
Minutes I'll be counting
May the fire of love still burn
I'll keep your picture by my pillow
And pretend I'm not alone
Make believe that you are with me
La la la la la, in the heart of Rome
I'll make a wish in every fountain
Say a prayer that you'll return
Minutes I'll be counting
May the fire of love still burn
I'll keep your picture by my pillow
And pretend I'm not alone
Make believe that you are with me
La la la la la, in the heart of Rome
Nie potrafię ocenić profesjonalnie czy ten utwór jest rzeczywiście trudny. Nie lubię EP w tego typu utworach. Zaliczam tu jeszcze "Now or Never", "Spanish eyes". Nie gustuję w takich utworach i nawet talent EP nie przekonuje mnie do nich. Płyta "Love letters from Elvis" jest, moim zdaniem, jedną ze słabszych. Pomijam wydawnictwa filmowe, bo te oceniam wg innych kryteriów.
A ja kocham Elvisa w takich piosenkach. Wykonuje je w cudowny sposób, pokazując swoją wrażliwość, subtelność, delikatność. Śpiewa je tak, jak nikt inny nie potrafi. Po prostu czuje się, że wyraża w nich swoją drugą stronę osobowości, tą delikatną, wrażliwą i kochającą, nastawioną na czułość i miłość.
Swoja drogą, to dla mnie zaskoczenie. Rozumiem, że można nie lubić tego typu piosenek, balladowych o miłości... Ale tu nie tylko chodzi o same piosenki, a o wykonanie, interpretację, głos Elvisa eksponujący najpiękniejsze uczucie jakie łączy kobietę i mężczyznę, sposób jego zaangażowania w wyrażenie tego... itp.
Cóż kwestia gustu i trzeba uszanowac. Ja tez uważam ze plyta love letters from elvis jest najsłabsza z trzech które wyszły z tej sesji. Elvis country i oczywiście TTWII były zdecydowanie lepsze. Utwór jest jednak wybijający się . Elvis gustował w takich aranżacjach gdzie mógł się wyśpiewać i pokazać swoje warunki głosowe. Apropo Takes. Sesja to sesja a proby to proby. Nie ma rejestracji podejść do prób. Wiadomo mógł śpiewać to inż 100 razy. Nie słyszałem zafałszowania jeśli już to celowo bo ma tej próbie z 24.07 w większości na luzie bawił się tymi utworami. Pamiętajmy że były jeszcze dwie proby nie nagrane z 25 i 26.07. Widocznie ten dzień to była selekcja odrzutów śpiewał to co chciał ale potem już wiedział że nie pasuje to na scene ..tak gdybam. Nie mniej fakty są takie że narazie z prób mamy ta jedna.
Niewątpliwie w utworach, która wspomniałam i w "Heart of Rome", EP miał możliwość zaprezentowania swoich możliwości. Wiem o Jego zamiłowaniu do takiego stylu. Jednak on do mnie nie przemawia w żadnym wydaniu. Wolę podziwiać możliwości interpretacyjne EP w innych utworach m.in. "Hurt", "Danny Boy". To do mnie przemawia. Natomiast tamte utwory zalatują jakimś tanim latino... Jeśli uraziłam miłośników muzyki latynoskiej, to przepraszam. Kwestia gustu.
Dokładnie, kwestia gustu. "Hurt" - perfekcja, dramatyczne, obrazowe wykonanie. "Oh Danny Boy", nie lubię, dla mnie jedna z jego najgorszych piosenek (czyli ósma setka), tak bym ją sklasyfikowała, chociaż doceniam wykonanie, zrobił to świetnie (jak każdą, jeśli się przykładał). No ja w nich nie słyszę "taniego latino", trudno tak mówić np. o "It's now or never", bo to kawałek z XIX wieku, a pojęcie latino w muzyce (w rozumieniu latynowski pop, czy country), to już druga połowa XX wieku. Jako dziecko nie lubiłam jego wolnych kawałków, rzadko który, uwielbiałam rockandrolle i szybkie, rytmiczne piosenki, jak "The all right mama". Ale myślę, że człowiek muzycznie też się zmienia. Jako bardzo młoda osoba nie lubiłam skrzypiec, im mniej ich było w orkiestrze, tym lepiej. Dziś jest dokładnie na odwrót, im bardziej rozbudowana sekcja skrzypiec i w ogóle smyczkowa, tym bardziej do mnie przemawia.
Inna sprawa, ze Elvis z każdej piosenki potrafił wydobyć to co w niej najlepsze. Miał w swoim repertuarze wiele takich piosenek, które nie mogły się wybić, rozgłos zyskały dopiero za jego sprawą.
A zdziwiłam się dlatego, ponieważ my kobiety, zwykle lubimy takie subtelne kawałki, a już w ogóle w takim wykonaniu.:)
Co do klasyfikacji płyt, to się nie wypowiadam. Nigdy nie potrafiłam oceniać płyt jako całości, ponieważ było to dla mnie złudne, W 99,99% jest to tak, że na płytę trafia jakaś lepsza piosenka danego artysty lub a, która została wylansowana na przebój, a reszta, to już "rąbanka" (jak mówiły moje babcie), czyli takie dogrywanie materiału na siłę, by wypełnić płytę. Co prawda u Elvisa wygląda to zdecydowanie inaczej, bo on zawsze miał materiał na płytę, trzeba było wręcz przesuwać go na następne (w wyjątkiem ostatnich kilku lat, kiedy nie chciał w ogóle nagrywać), ale mimo wszystko nie potrafię się przestawić i oceniać całości płyty. Dla mnie każda piosenka jest odrębną jednostką i nie potrafię uśrednić oceny, gdy jest ich kilkanaście. Może kilka razy w życiu padło z moich ust "dobra płyta" w odniesieniu do całości. Jeden taki przypadek nawet pamiętam, chodziło o płytę "Time" ELO (Electric Light Orchestra), bo dla mnie nie było na niej żadnego zbędnego, nieuzasadnionego kawałka, była spójna, żadnej "rąbanki", czy zapchajdziury.
Tak, gustował, co mnie cieszy, bo dzięki temu możemy poznać jego możliwości wokalne.
Dokładnie Krzysiu "Sesja to sesja a próby to próby". Jeśli mówimy o typowych próbach, których zaprzestał na dobre chyba w 1972 roku, to wszystko jasne. Ale zwróć uwagę, że miał też "próby w sesjach" i przed, na tak zwane rozśpiewanie, czy złapanie wiatru w żagle, nastrojenie się. Często w oczekiwaniu na dźwiękowca z RCA, albo w trakcie przerw techników. To nie było zawsze tak, że szedł take za take. I tak się zastanawiałam, czy jakiś fan tego nie pozbierał do kupy i nie zrobił jakiegoś wykazu takich prób - raz na zgranie przed koncertem, dwa na rozśpiewanie w trakcie sesji. O to mi chodziło.
W takes nie było fałszów, tylko podczas tej próby, 24 lipca, gdy sobie żartował.
Krzysiu a skąd czerpiesz takie informacje? - o nienagranych próbach?
Cześć, to moj pierwszy komentarz na tym blogu. Odkryłem go jakieś pół roku temu i wciąż nie wierze ze ktoś tak rzetelnie i szczegółowo opisuje wszystkie rzeczy związane z osoba Elvisa. Jako fan czuje się jak w niebie. Co do love letters, rzeczywiście nie jest to najlepsza płyta, choć są na niej dwa świetne kawałki. Rags to riches, który już omówiłaś oraz sound of your cry. Tytułowa piosenka tez niczego sobie, jednak wole wersje z 1966. Pozdrawiam
Witamy. :) Dziękuję, staram się, ale jak to bywa, z różnym skutkiem.
Ech, z tymi nazwami płyt i wydaniami można oszaleć... - tylko na DISCOGS są 84 wydania tej płyty od 1971 do dziś. :) https://www.discogs.com/master/211840-Elvis-Love-Letters-From-Elvis
Na "Love Letters from Elvis" z 1971 roku jest „Heart of Rome” (master). Natomiast "The sound of your cry" jest na innej płycie o tym samym tytule "Love Letters from Elvis", ale FTD z 2008 roku (na UK i Europę). Są na niej też wszystkie takes „Heart of Rome”.
"The sound of your cry", to jedna z moich faworytek, też będzie omówiona. Równie dramatyczne wykonanie Elvisa jak przy "The impossible dreams", czy w "Hurt".
Jak już pisałam wcześniej, nie umiem oceniać całych płyt, ale widzę, że wszyscy jesteś zgodni w jej ocenie, więc pewnie tak jest.
Za "Love letters" (piosenką), nie przepadam, ale jeśli chodzi o płytę, to lubię jeszcze "Sylvia". "Rags to riches", to oczywiście najwyższa półka, jak dla mnie.
Fajnie, że powołałeś się na płytę i konkretne piosenki, to mi coś nasunęło - muszę doprecyzować okładki.
Pozdrawiam :)
P. S. Jak mam się do Ciebie zwracać, bo nie podałeś ani imienia ani nicka?
Tak, rags to riches jest genialnym kawałkiem. Szczególnie wersjach tego sylwestrowego show w pittsburgu, ponoć jedyna na żywo. Cała ta krótka trasa od 27 do 31 grudnia jest fenomenalna, Elvis odżył po ostatnim epizodzie w vegas. To byłby genialny materiał na program telewizyjny, nieporównywalnie lepszy niż czerwiec 77. A nie ma nawet profesjonalnego nagrania audio! Tez ze RCA tego nie nagrało.
Wersja z Sylwestra jest świetna, szkoda, że nie najlepszej jakości. Jedyna na na żywo, ale dobre i to, bo wielu pięknych piosenek w ogóle nie mamy na żywo.
W sumie to oba koncerty sylwestrowe były dobre i 1975 i 1976.
W 1977 roku był bardzo nierówny, nawet w ramach tych samych tras, jeden koncert super, inny gorszy. A nawet w ramach tego samego koncertu, jedna piosenka super, inna już nie.
Ja kiedyś czytałam taki artykuł, RCA prawie wszystko nagrywało, ale potem to pokasowano w ramach opróżniania nośników i redukcji archiwum. Lecz czy to prawda, nie wiem. Natomiast na pewno jest dużo więcej materiału z 1977 roku, co miało iść do filmu. Rzekomo nawet myślano o tym by wypuścić coś więcej (tak, jak w przypadku Comebck Special '68, czy TTWII), ale interweniowała EPE, nie chcieli by pokazali Elvisa w złej kondycji.
To kwestia gustu. Marta lubi hurt a ty Danusiu heart of Rome. Gusta rzecz jasna się zmieniają. Marta nikogo nie obraziłaś. Wyraziłaś swoje zdanie. Co do całości płyt...racja że dokładniej analizuje się utwór nie płytę ale jeśli płyta ma 10 kawałków i 8 jest dobrych to jest to dobra płyta. Akurat elvis country i thats the way it is nie ma słabych stron. Za to love letters jest taka że musiala powstać z materiału który został no i tu chyba najlepsza to heart of Rome. Późniejsze płyty bardziej przypominały przypadkowy zlepek utworów aniżeli całość przekazu dlatego fakt w takich płytach należy zwrócić uwagę na utwory jeden po drugim. Niestety tak to juz było na koniec kariery....chociaż przedostatnia płyta z sesji from elvis presley blvd.. była SKOnsolidowana ale smutkiem.
Co do sesji i prób.. tak masz rację na sesjach w chwilach między outtakes gdy miał humor i zapał to ćwiczył i bawił się muzyka.. mamy też tzw. Rehershals czyli proby przed 1 podejściem. Na kwith flynn są szczątkowe informacje co mógł śpiewać aczkolwiek w ostatnich latach od 75 w górę skupiał się już tylko na takes.. Nie miał chyba czasu i chęci na zabawy muzyką.
Informacje o próbach są na keith flynn website na przykład.
O próbach o których piszesz nie zaprzestał w 72 tylko w 76 na początku dlatego też jego koncerty były już automatyczne. Na którymś show z maja 77 mówił do publiki w formie żartu że nie próbował z zespołem muzyki od 1.5 roku... Zawsze jednak miał proby do vegas i tahoe. Prawdopodobnie ostatnie były w kwietniu 76.
Latino to mój skrót myślowy. Latino/italiano ;) Obydwu nie lubię. Miksuję te pojęcia, bo obydwa kojarzą mi się z gorącym klimatem. Tak na poważnie, EP miał warunki głosowe, które pozwalały dźwignąć co najmniej partie operetkowe. Może stąd też moje skojarzenie ("Carmen" + latino)? Jednak to nie mój styl. Z tej grupy utworów najbardziej znośny jest dla mnie "Surrender". EP miał wiele twarzy i był wszechstronny.
A właśnie miałam Cię zapytać o "italiano" i "espano". :)))) Tak podejrzewałam, jak napisałaś, że nie lubisz latino. No tak, "Surrender", dla Ciebie tylko znośne, dla mnie piękne. ;)
Placido Domingo uważał, że Elvis mógł zaśpiewać wszystko to, co on. Phil Spector, który przysłuchiwał się Elvisowi podczas nagrywania materiałów do Comeback Special '68, uważał, że nie ma takiej rzeczy, której Elvis by nie zaśpiewał. To samo mówiły dziewczyny ze Sweet Inspiration i jego muzycy z TCB Band. Śpiewał najróżniejsze kawałki, w tym operowe. Świetnie jodłował. Niestety, to są nieutrwalone rzeczy, bo z domów i hoteli. Krótki fragment jodłowania mamy na jakimś materiale z próby i to tyle.
Był bardzo wszechstronny i miał też coś jeszcze, co ma mało który wokalista, zmienność barwy głosu.
Dzięki Krzysiu za wyjaśnienia. Aczkolwiek zaskoczyłeś mnie z tymi próbami. Zawsze czytam, że po 1972 roku, to praktycznie były w zaniku, niezmiernie rzadkie. A Ty mówisz, że praktycznie były zawsze przed Las Vegas i Lake Tahoe.
No TTWII, to świetny materiał, aż żal, że nie powtarzano tej formuły w późniejszych latach. Parker dopiero się obudził w 1977, a skończyło się jak wiemy, wielkim skrótem w formie "telewizyjnego epitafium".
Tak były.. I ćwiczył tam takie piosenki o których bym nie pomyślał. Nawet w 1975. Ta formuła była powtórzona przy on tour 72 .. Potem była aloha 73 i jakoś później to wszystko się skończyło. Zero programów.. zero wywiadów..zero czegokolwiek. W 77 było już za późno. Choć też ponoć są schowane materiały..
Hm, niewiele o tym czytałam. No tak, ale od 1972 roku posucha. 1973 nie liczę, bo to zupełnie inny materiał, tylko koncert, choć jest na YouTube kilka materiałów zza kulis (chyba dałam je w tym poście o koncercie satelitarnym).
No właśnie. Ja się nad tym zastanawiałam, nad polityka Parkera w tym zakresie w latach 1973-1976. Ja myślę, że on się bał wywiadów. Elvis już wtedy się otrząsnął i nie był potulnym chłopcem z Południa (właściwie nie już a dopiero) i nie przebierał w słowach, miałeś przykłady z koncertów. Poza tym mógł się też bać w jakiej kondycji wyjdzie Elvis do mediów.
Jeśli chodzi o materiały video to nic. Ale materiały audio mamy. Sesje przed vegas z 25.01.73. Piękne separate ways z chórkiem. Do końca ćwiczył ten utwór na scene. Cały maraton przed vegas z 14.08.74. Np. 15 minut prób nad if you love me ..itd.
Bał się to dostał elvisa w świetnej kondycji w 77.
Krzysiu, wcześniej pisałeś "i ćwiczył tam piosenki, o których bym nie pomyślał". 1. Poszło coś z tego potem na scenę? 2. A co na przykład ćwiczył, a nie zaśpiewał na koncertach? 3. Skąd wiesz, co ćwiczył na próbach? Masz jakąś książkę, czy to też na Keith Flynn jest?
Pytam z ciekawości, bo nie wchodzę w te tematy na razie głębiej, nie ogarnę więcej, za dużo wątków z jego życiorysu "pilotuję". :)))
1. To co poszło to znamy i też ćwiczył. 2. Niestety nie . Np. Wearing ring around your Neck w 75 czy shes not you i feel so bad w 73. 3. Keith flynn. Tylko głębiej wchodziłem w tą stronę. Jest też forum elvis collectors. Tylko tam trzeba wyfiltrowac co cię interesuje.
Ja też, ale brak konta to brak dostępu do lepszych materiałów, zdjęć i filmów. No nie wiem czemu moduł zakładania konta nie działa. Niby przechodzisz rejestrację, ale nie można się zalogować i nie masz potwierdzenia na e-maila.
1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij. 2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:". 3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL". 4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz. 5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Instrukcja graficzna tu: https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html
Nie potrafię ocenić profesjonalnie czy ten utwór jest rzeczywiście trudny. Nie lubię EP w tego typu utworach. Zaliczam tu jeszcze "Now or Never", "Spanish eyes". Nie gustuję w takich utworach i nawet talent EP nie przekonuje mnie do nich. Płyta "Love letters from Elvis" jest, moim zdaniem, jedną ze słabszych. Pomijam wydawnictwa filmowe, bo te oceniam wg innych kryteriów.
OdpowiedzUsuńA ja kocham Elvisa w takich piosenkach. Wykonuje je w cudowny sposób, pokazując swoją wrażliwość, subtelność, delikatność. Śpiewa je tak, jak nikt inny nie potrafi. Po prostu czuje się, że wyraża w nich swoją drugą stronę osobowości, tą delikatną, wrażliwą i kochającą, nastawioną na czułość i miłość.
OdpowiedzUsuńSwoja drogą, to dla mnie zaskoczenie. Rozumiem, że można nie lubić tego typu piosenek, balladowych o miłości... Ale tu nie tylko chodzi o same piosenki, a o wykonanie, interpretację, głos Elvisa eksponujący najpiękniejsze uczucie jakie łączy kobietę i mężczyznę, sposób jego zaangażowania w wyrażenie tego... itp.
OdpowiedzUsuńCóż kwestia gustu i trzeba uszanowac.
OdpowiedzUsuńJa tez uważam ze plyta love letters from elvis jest najsłabsza z trzech które wyszły z tej sesji. Elvis country i oczywiście TTWII były zdecydowanie lepsze.
Utwór jest jednak wybijający się
. Elvis gustował w takich aranżacjach gdzie mógł się wyśpiewać i pokazać swoje warunki głosowe.
Apropo Takes. Sesja to sesja a proby to proby. Nie ma rejestracji podejść do prób. Wiadomo mógł śpiewać to inż 100 razy. Nie słyszałem zafałszowania jeśli już to celowo bo ma tej próbie z 24.07 w większości na luzie bawił się tymi utworami. Pamiętajmy że były jeszcze dwie proby nie nagrane z 25 i 26.07. Widocznie ten dzień to była selekcja odrzutów śpiewał to co chciał ale potem już wiedział że nie pasuje to na scene ..tak gdybam.
Nie mniej fakty są takie że narazie z prób mamy ta jedna.
Niewątpliwie w utworach, która wspomniałam i w "Heart of Rome", EP miał możliwość zaprezentowania swoich możliwości. Wiem o Jego zamiłowaniu do takiego stylu. Jednak on do mnie nie przemawia w żadnym wydaniu. Wolę podziwiać możliwości interpretacyjne EP w innych utworach m.in. "Hurt", "Danny Boy". To do mnie przemawia. Natomiast tamte utwory zalatują jakimś tanim latino... Jeśli uraziłam miłośników muzyki latynoskiej, to przepraszam. Kwestia gustu.
OdpowiedzUsuńDokładnie, kwestia gustu. "Hurt" - perfekcja, dramatyczne, obrazowe wykonanie. "Oh Danny Boy", nie lubię, dla mnie jedna z jego najgorszych piosenek (czyli ósma setka), tak bym ją sklasyfikowała, chociaż doceniam wykonanie, zrobił to świetnie (jak każdą, jeśli się przykładał).
OdpowiedzUsuńNo ja w nich nie słyszę "taniego latino", trudno tak mówić np. o "It's now or never", bo to kawałek z XIX wieku, a pojęcie latino w muzyce (w rozumieniu latynowski pop, czy country), to już druga połowa XX wieku.
Jako dziecko nie lubiłam jego wolnych kawałków, rzadko który, uwielbiałam rockandrolle i szybkie, rytmiczne piosenki, jak "The all right mama".
Ale myślę, że człowiek muzycznie też się zmienia. Jako bardzo młoda osoba nie lubiłam skrzypiec, im mniej ich było w orkiestrze, tym lepiej. Dziś jest dokładnie na odwrót, im bardziej rozbudowana sekcja skrzypiec i w ogóle smyczkowa, tym bardziej do mnie przemawia.
Inna sprawa, ze Elvis z każdej piosenki potrafił wydobyć to co w niej najlepsze. Miał w swoim repertuarze wiele takich piosenek, które nie mogły się wybić, rozgłos zyskały dopiero za jego sprawą.
A zdziwiłam się dlatego, ponieważ my kobiety, zwykle lubimy takie subtelne kawałki, a już w ogóle w takim wykonaniu.:)
Co do klasyfikacji płyt, to się nie wypowiadam. Nigdy nie potrafiłam oceniać płyt jako całości, ponieważ było to dla mnie złudne, W 99,99% jest to tak, że na płytę trafia jakaś lepsza piosenka danego artysty lub a, która została wylansowana na przebój, a reszta, to już "rąbanka" (jak mówiły moje babcie), czyli takie dogrywanie materiału na siłę, by wypełnić płytę.
OdpowiedzUsuńCo prawda u Elvisa wygląda to zdecydowanie inaczej, bo on zawsze miał materiał na płytę, trzeba było wręcz przesuwać go na następne (w wyjątkiem ostatnich kilku lat, kiedy nie chciał w ogóle nagrywać), ale mimo wszystko nie potrafię się przestawić i oceniać całości płyty. Dla mnie każda piosenka jest odrębną jednostką i nie potrafię uśrednić oceny, gdy jest ich kilkanaście. Może kilka razy w życiu padło z moich ust "dobra płyta" w odniesieniu do całości. Jeden taki przypadek nawet pamiętam, chodziło o płytę "Time" ELO (Electric Light Orchestra), bo dla mnie nie było na niej żadnego zbędnego, nieuzasadnionego kawałka, była spójna, żadnej "rąbanki", czy zapchajdziury.
Tak, gustował, co mnie cieszy, bo dzięki temu możemy poznać jego możliwości wokalne.
OdpowiedzUsuńDokładnie Krzysiu "Sesja to sesja a próby to próby". Jeśli mówimy o typowych próbach, których zaprzestał na dobre chyba w 1972 roku, to wszystko jasne. Ale zwróć uwagę, że miał też "próby w sesjach" i przed, na tak zwane rozśpiewanie, czy złapanie wiatru w żagle, nastrojenie się. Często w oczekiwaniu na dźwiękowca z RCA, albo w trakcie przerw techników. To nie było zawsze tak, że szedł take za take. I tak się zastanawiałam, czy jakiś fan tego nie pozbierał do kupy i nie zrobił jakiegoś wykazu takich prób - raz na zgranie przed koncertem, dwa na rozśpiewanie w trakcie sesji. O to mi chodziło.
W takes nie było fałszów, tylko podczas tej próby, 24 lipca, gdy sobie żartował.
Krzysiu a skąd czerpiesz takie informacje? - o nienagranych próbach?
Cześć, to moj pierwszy komentarz na tym blogu. Odkryłem go jakieś pół roku temu i wciąż nie wierze ze ktoś tak rzetelnie i szczegółowo opisuje wszystkie rzeczy związane z osoba Elvisa. Jako fan czuje się jak w niebie. Co do love letters, rzeczywiście nie jest to najlepsza płyta, choć są na niej dwa świetne kawałki. Rags to riches, który już omówiłaś oraz sound of your cry. Tytułowa piosenka tez niczego sobie, jednak wole wersje z 1966. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitamy. :) Dziękuję, staram się, ale jak to bywa, z różnym skutkiem.
UsuńEch, z tymi nazwami płyt i wydaniami można oszaleć... - tylko na DISCOGS są 84 wydania tej płyty od 1971 do dziś. :)
https://www.discogs.com/master/211840-Elvis-Love-Letters-From-Elvis
Na "Love Letters from Elvis" z 1971 roku jest „Heart of Rome” (master). Natomiast "The sound of your cry" jest na innej płycie o tym samym tytule "Love Letters from Elvis", ale FTD z 2008 roku (na UK i Europę). Są na niej też wszystkie takes „Heart of Rome”.
"The sound of your cry", to jedna z moich faworytek, też będzie omówiona. Równie dramatyczne wykonanie Elvisa jak przy "The impossible dreams", czy w "Hurt".
Jak już pisałam wcześniej, nie umiem oceniać całych płyt, ale widzę, że wszyscy jesteś zgodni w jej ocenie, więc pewnie tak jest.
Za "Love letters" (piosenką), nie przepadam, ale jeśli chodzi o płytę, to lubię jeszcze "Sylvia". "Rags to riches", to oczywiście najwyższa półka, jak dla mnie.
Fajnie, że powołałeś się na płytę i konkretne piosenki, to mi coś nasunęło - muszę doprecyzować okładki.
Pozdrawiam :)
P. S. Jak mam się do Ciebie zwracać, bo nie podałeś ani imienia ani nicka?
Maciek, zapomiałem edytować nicku😅
UsuńMiło, to witaj jeszcze raz Maćku. :)
UsuńTak, rags to riches jest genialnym kawałkiem. Szczególnie wersjach tego sylwestrowego show w pittsburgu, ponoć jedyna na żywo. Cała ta krótka trasa od 27 do 31 grudnia jest fenomenalna, Elvis odżył po ostatnim epizodzie w vegas. To byłby genialny materiał na program telewizyjny, nieporównywalnie lepszy niż czerwiec 77. A nie ma nawet profesjonalnego nagrania audio! Tez ze RCA tego nie nagrało.
UsuńZnowu znikł nick, teraz już się będę pilnowal
UsuńWersja z Sylwestra jest świetna, szkoda, że nie najlepszej jakości. Jedyna na na żywo, ale dobre i to, bo wielu pięknych piosenek w ogóle nie mamy na żywo.
UsuńW sumie to oba koncerty sylwestrowe były dobre i 1975 i 1976.
W 1977 roku był bardzo nierówny, nawet w ramach tych samych tras, jeden koncert super, inny gorszy. A nawet w ramach tego samego koncertu, jedna piosenka super, inna już nie.
Ja kiedyś czytałam taki artykuł, RCA prawie wszystko nagrywało, ale potem to pokasowano w ramach opróżniania nośników i redukcji archiwum. Lecz czy to prawda, nie wiem. Natomiast na pewno jest dużo więcej materiału z 1977 roku, co miało iść do filmu. Rzekomo nawet myślano o tym by wypuścić coś więcej (tak, jak w przypadku Comebck Special '68, czy TTWII), ale interweniowała EPE, nie chcieli by pokazali Elvisa w złej kondycji.
To kwestia gustu. Marta lubi hurt a ty Danusiu heart of Rome.
OdpowiedzUsuńGusta rzecz jasna się zmieniają.
Marta nikogo nie obraziłaś. Wyraziłaś swoje zdanie.
Co do całości płyt...racja że dokładniej analizuje się utwór nie płytę ale jeśli płyta ma 10 kawałków i 8 jest dobrych to jest to dobra płyta.
Akurat elvis country i thats the way it is nie ma słabych stron. Za to love letters jest taka że musiala powstać z materiału który został no i tu chyba najlepsza to heart of Rome.
Późniejsze płyty bardziej przypominały przypadkowy zlepek utworów aniżeli całość przekazu dlatego fakt w takich płytach należy zwrócić uwagę na utwory jeden po drugim.
Niestety tak to juz było na koniec kariery....chociaż przedostatnia płyta z sesji from elvis presley blvd.. była SKOnsolidowana ale smutkiem.
Co do sesji i prób.. tak masz rację na sesjach w chwilach między outtakes gdy miał humor i zapał to ćwiczył i bawił się muzyka.. mamy też tzw. Rehershals czyli proby przed 1 podejściem. Na kwith flynn są szczątkowe informacje co mógł śpiewać aczkolwiek w ostatnich latach od 75 w górę skupiał się już tylko na takes.. Nie miał chyba czasu i chęci na zabawy muzyką.
Informacje o próbach są na keith flynn website na przykład.
O próbach o których piszesz nie zaprzestał w 72 tylko w 76 na początku dlatego też jego koncerty były już automatyczne. Na którymś show z maja 77 mówił do publiki w formie żartu że nie próbował z zespołem muzyki od 1.5 roku...
Zawsze jednak miał proby do vegas i tahoe.
Prawdopodobnie ostatnie były w kwietniu 76.
Latino to mój skrót myślowy. Latino/italiano ;) Obydwu nie lubię. Miksuję te pojęcia, bo obydwa kojarzą mi się z gorącym klimatem. Tak na poważnie, EP miał warunki głosowe, które pozwalały dźwignąć co najmniej partie operetkowe. Może stąd też moje skojarzenie ("Carmen" + latino)? Jednak to nie mój styl. Z tej grupy utworów najbardziej znośny jest dla mnie "Surrender". EP miał wiele twarzy i był wszechstronny.
UsuńA właśnie miałam Cię zapytać o "italiano" i "espano". :)))) Tak podejrzewałam, jak napisałaś, że nie lubisz latino. No tak, "Surrender", dla Ciebie tylko znośne, dla mnie piękne. ;)
UsuńPlacido Domingo uważał, że Elvis mógł zaśpiewać wszystko to, co on.
Phil Spector, który przysłuchiwał się Elvisowi podczas nagrywania materiałów do Comeback Special '68, uważał, że nie ma takiej rzeczy, której Elvis by nie zaśpiewał. To samo mówiły dziewczyny ze Sweet Inspiration i jego muzycy z TCB Band.
Śpiewał najróżniejsze kawałki, w tym operowe. Świetnie jodłował. Niestety, to są nieutrwalone rzeczy, bo z domów i hoteli. Krótki fragment jodłowania mamy na jakimś materiale z próby i to tyle.
Był bardzo wszechstronny i miał też coś jeszcze, co ma mało który wokalista, zmienność barwy głosu.
Dzięki Krzysiu za wyjaśnienia.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek zaskoczyłeś mnie z tymi próbami. Zawsze czytam, że po 1972 roku, to praktycznie były w zaniku, niezmiernie rzadkie. A Ty mówisz, że praktycznie były zawsze przed Las Vegas i Lake Tahoe.
No TTWII, to świetny materiał, aż żal, że nie powtarzano tej formuły w późniejszych latach. Parker dopiero się obudził w 1977, a skończyło się jak wiemy, wielkim skrótem w formie "telewizyjnego epitafium".
Tak były..
OdpowiedzUsuńI ćwiczył tam takie piosenki o których bym nie pomyślał. Nawet w 1975.
Ta formuła była powtórzona przy on tour 72 ..
Potem była aloha 73 i jakoś później to wszystko się skończyło.
Zero programów.. zero wywiadów..zero czegokolwiek. W 77 było już za późno. Choć też ponoć są schowane materiały..
Hm, niewiele o tym czytałam.
OdpowiedzUsuńNo tak, ale od 1972 roku posucha. 1973 nie liczę, bo to zupełnie inny materiał, tylko koncert, choć jest na YouTube kilka materiałów zza kulis (chyba dałam je w tym poście o koncercie satelitarnym).
No właśnie. Ja się nad tym zastanawiałam, nad polityka Parkera w tym zakresie w latach 1973-1976. Ja myślę, że on się bał wywiadów. Elvis już wtedy się otrząsnął i nie był potulnym chłopcem z Południa (właściwie nie już a dopiero) i nie przebierał w słowach, miałeś przykłady z koncertów. Poza tym mógł się też bać w jakiej kondycji wyjdzie Elvis do mediów.
Jeśli chodzi o materiały video to nic.
OdpowiedzUsuńAle materiały audio mamy.
Sesje przed vegas z 25.01.73. Piękne separate ways z chórkiem. Do końca ćwiczył ten utwór na scene.
Cały maraton przed vegas z 14.08.74. Np. 15 minut prób nad if you love me ..itd.
Bał się to dostał elvisa w świetnej kondycji w 77.
No tak. :) Poza tym, co pisałam wydaje mi się, że jak zwykle poszło też o pieniądze, bo wiem, że stacje telewizyjne stale zgłaszały się do Parkera.
OdpowiedzUsuńKrzysiu, wcześniej pisałeś "i ćwiczył tam piosenki, o których bym nie pomyślał". 1. Poszło coś z tego potem na scenę?
OdpowiedzUsuń2. A co na przykład ćwiczył, a nie zaśpiewał na koncertach?
3. Skąd wiesz, co ćwiczył na próbach? Masz jakąś książkę, czy to też na Keith Flynn jest?
Pytam z ciekawości, bo nie wchodzę w te tematy na razie głębiej, nie ogarnę więcej, za dużo wątków z jego życiorysu "pilotuję". :)))
1. To co poszło to znamy i też ćwiczył.
OdpowiedzUsuń2. Niestety nie . Np. Wearing ring around your Neck w 75 czy shes not you i feel so bad w 73.
3. Keith flynn. Tylko głębiej wchodziłem w tą stronę. Jest też forum elvis collectors. Tylko tam trzeba wyfiltrowac co cię interesuje.
Dzięki. :)
OdpowiedzUsuńMasz konto na tym forum? Bo ja ta próbuję się zarejestrować od 10 lat i nic.
Nie mam. Poprostu sledze.
OdpowiedzUsuńJa też, ale brak konta to brak dostępu do lepszych materiałów, zdjęć i filmów. No nie wiem czemu moduł zakładania konta nie działa. Niby przechodzisz rejestrację, ale nie można się zalogować i nie masz potwierdzenia na e-maila.
OdpowiedzUsuń