Przy jednym ze stolików niedaleko sceny, siedziała pięcioosobowa grupa osób składająca się z czterech mężczyzn i jednej kobiety. W zasadzie już od samego początku zwracali na siebie uwagę, ponieważ zachowywali się skandalicznie. Kiedy jeszcze trwał support, stale coś wykrzykiwali w kierunku sceny, a gdy pojawił się na niej Jackie Kahane (komik), zaczęli wrzucać na nią butelki po piwie, które toczyły się wprost pod jego nogi. W pewnym momencie, kiedy Jackie Kahane znalazł się blisko tej grupy, wtedy jeden z nich podszedł do sceny i uderzył go butelką w stopę. Ochrona z ramienia hotelu, wciąż nie reagowała. Policja zresztą też nie.
Na scenie pojawia się Elvis i zaczyna śpiewać. Co jakiś czas coś tam do niego wykrzykują* i wymachują - Elvis jeszcze nie reaguje. Później zaczynają się domagać konkretnych piosenek, ale nie tak jak fani na zasadzie grzecznej prośby. Ich życzenia są wyrażane arogancko i nachalnie, swoją formą bardziej przypominają rozkazy. Elvis zauważa ten pogardliwy ton i rzuca w ich stronę: "To ja decyduję, co będę śpiewać".
* Co dokładnie wykrzykują nie da się usłyszeć. Z tego koncertu nie ma profesjonalnych nagrań, są tylko dwa (chyba) bardzo złej jakości, zrobione przez fanów.
Chwilę później dochodzi do kolejnego incydentu, który choć z pozoru nie wgląda zbyt groźnie, jest przynajmniej dziwny i nienaturalny. Dziewczyna z grupy wchodzi na stół i niczym rampą dla artystów wchodzi na scenę. Jest jak w letargu. Podchodzi do Elvisa powoli, bardzo spokojnie, nie przytula się, nie rzuca na szyję (jak fanka), nic nie mówi, łapie tylko dwoma palcami skrawek chusteczki, którą Elvis ma na szyi i ściąga ją. Potem obraca się beznamiętnie i powoli idzie sceną w kierunku swojego stolika patrząc przed siebie tępym wzrokiem. Schodzi ze sceny na stół i dociera do swojego miejsca, potem liderowi grupy przekazuje chusteczkę. Przez ten krótki moment kiedy się to działo, na widowni słychać najpierw ciszę, potem szmer. Ludzie instynktownie czuli, że coś jest nie tak. Byli zdezorientowani, a część będąca najbliżej zdarzenia, zaniepokojona. Od razu zauważono nienaturalne ruchy dziewczyny, pusty wzrok i zupełnie niestandardowe zachowanie pozbawione emocji, jak na fankę, której udało się dotrzeć tak blisko Elvisa. Ludzie obawiali się, że to jakaś psychofanka, która może zrobić Elvisowi krzywdę, inni podejrzewali, że to kobieta chora psychicznie lub pod silnym wpływem substancji odurzających (na przykład narkotyków).
To zachowanie dziewczyny oraz wcześniejsze mężczyzn, tylko potwierdzało, że z tą grupą ludzi nie wszystko jest w porządku i zwiastuje poważniejsze kłopoty niebawem. I nie trzeba było długo czekać. Tak mniej więcej w połowie koncertu (na filmikach około 33 minuty), gdy Elvis kończył piosenkę "Suspicious minds" ruchami karate, dwóch mężczyzn wskakuje na scenę. Na szczęście Sonny West i Jerry Schilling są czujni, neutralizują delikwentów i przekazują policji. Widząc to, pozostałych dwóch z grupy również rusza na scenę i kieruje się w stronę Elvisa, który prawdopodobnie w tym momencie nie był jeszcze świadom zajścia (co się dzieje), ponieważ oświetlenie było mocno przyciemnione, tylko snop światła skierowano na jego osobę, więc nie mógł widzieć tego, co dzieje się w otaczającej go ciemni. Memphis Mafia znów stanęła na wysokości zadania i jednego z napastników przechwycił Red West.
Na widowni zaczęły się krzyki, słychać było przerażenie ludzi, którzy właśnie zdali sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakie grozi ich idolowi, kobiety wołały do Elvisa aby uważał, a czwarty napastnik był coraz bliżej. Na rękach miał zarzucony sweter, jakby chciał je ukryć, co już samo w sobie było dziwne. Potem się okazało, że kostki miał oklejone plastrami, tak jak to robią bokserzy i to je zasłaniał, żeby jego złe intencje nie zostały zbyt szybko rozpoznane. Elvis dopiero wtedy się zorientował w zaistniałej sytuacji. Kiedy gość był już w zasięgu jego działania, nie czekając aż ten go zaatakuje, zastosował swoje umiejętności obronne, znane ze sztuk walki i wyekspediował delikwenta daleko od siebie! Jak mu Elvis przyłożył, to facet przeleciał kilka metrów i wylądował na podłodze, ale nie na, tylko pod sceną. Tam już czekali na niego stróże prawa.
James Scott, który był wtedy na tym koncercie, powiedział:
"Pamiętam dobrze, kiedy to się stało. Publiczność nagrodziła Elvisa owacją na stojąco. Wiwatowano go jako bohatera!"Elvis jednak był tak rozsierdzony zuchwałością oprychów, że chciał zeskoczyć ze sceny i dokończyć dzieła. Na szczęście Sonny i Jerry, którzy interweniowali jako pierwsi, byli już wolni i ruszyli mu na pomoc. Aczkolwiek role się odwróciły, teraz zamiast ratować Elvisa z opresji, musieli chronić bandziora przed pałającym rządzą zemsty szefem - niedoszłą ofiarą. Kiedy wrócili na scenę na jej środku stał Elvis szarpiący się ze swoim ojcem Vernonem i Tomem Diskinem (prawą ręką menadżera Elvisa - Colonela Toma Parkera), którzy próbowali go powstrzymać przed chęcią wyrównania rachunków z bandziorem i nakłonić perswazją do odstąpienia od tych zamiarów. Kiedy Elvis wysłał delikwenta poza scenę, to nie miał jak mu dołożyć, bo ten był już poza jego zasięgiem, więc chciał się osobiście pofatygować do niego.
Sonny West na jednym ze spotkań z fanami tak skomentował ten moment:
"Gdy policja wyprowadzała tych ludzi, Elvis dalej się rozglądał kogo by tu skopać, ale już nikogo nie było. Elvis powiedział, że złamie im kark jeśli kiedykolwiek wrócą. Głupio zrobili, wchodząc w gniazdo szerszenia [red. atakując i drażniąc Elvisa, bo zarówno on jak i prawie cała jego ochrona byli biegli w karate]".Bardzo głupio. W jednym z komentarzy ktoś zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Nie tylko umiejętności obronne samego Elvisa i jego ochroniarzy, ale także możliwą reakcję wzburzonych i rozdrażnionych fanów:
"Musieli być kompletnymi idiotami, czy nie zdawali sobie sprawy, że Elvis był ekspertem od karate i miał za sobą Memphis Mafię, nie zapominając o tysiącach fanów Elvisa na widowni? Mieli szczęście, że wyszli z tego żywi!".I ja się z tym w pełni zgadzam. Najpierw publiczność była w szoku, ale myślę, że gdyby polała się choćby jedna kropla krwi Elvisa, czy gdyby otrzymał choćby jeden cios, zadziałałyby emocje i mogłoby dojść do samosądu. Fani Elvisa w większości byli mu wręcz fanatycznie oddani, a niesieni silnym wzburzeniem i emocjami mogli różnie zareagować. Wystarczyło żeby znalazł się ten jeden, który zacznie.
Po całym zajściu pojawiło się dużo słów krytyki pod adresem muzyków na scenie, główne TCB Band i The Stamps Quartet (męskich grup). Ludzie mieli pretensje, że nie rzucili się na pomoc Elvisowi. Jak pokazał rozwój zdarzenia, ich interwencja nie była potrzebna, to po pierwsze. Po drugie zachowali się dokładnie tak jak mieli przykazane - cokolwiek się dzieje po prostu gracie dalej, od bezpieczeństwa jest Memphis Mafia, ochrona z ramienia obiektu i policja. To standardowe podejście, chodzi bowiem właśnie o to aby tonować emocje na widowni i żeby amatorzy nie przeszkadzali profesjonalistom w działaniu.
Całe zdarzenie trwało niespełna kilka minut (licząc od wtargnięcia na scenę dwóch pierwszych). Kiedy już policja wszystkich zabrała z jego oczu, podszedł do mikrofonu i powiedział:
"Przepraszam Panie i Panowie. Przepraszam, że nie skręciłem im karków. ― Po czym dodał ― Jeśli chcesz na moim koncercie uścisnąć mi dłoń, proszę bardzo, ale jeśli przychodzisz żeby się ze mną zmierzyć, to skopię ci tyłek.Na widowni ponownie podniosła się wrzawa, jak wtedy gdy Elvis wyekspediował intruza na deski. Wszyscy wstali i klaskali, panowie pokrzykiwali z aplauzem, a panie rozpływały się w uwielbieniu, wykrzykując tylko z namiętnością i rozrzewnieniem: "Elvis!", "Och Elvis!", "Elvis I love you".
Z protokołów policyjnych wiemy, że każdy z czwórki mężczyzn miał przy sobie broń i oklejone* plastrami kostki dłoni. Dodatkowo lider grupy miał przy sobie dość grubą, masywną laskę, co budziło o tyle zdziwienie, że na cherlaka nie wyglądał. To nie dawało spokoju policjantom i postanowili się jej lepiej przyjrzeć. Okazało się, że w środku jest ukryty długi miecz. Aż strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby nie sprawna i czujna ochrona osobista Elvisa, Memphis Mafia (w czasie tego koncertu w postaci Reda i Sonny'ego Westów oraz Jerrego Schillinga, jako bezpośrednich ochroniarzy sceny) oraz jego (Elvisa) znajomość sztuk walki, a także szybkość i refleks jakie posiadał.
* Oklejanie kostek plastrami w boksie minimalizuje ból odczuwany na kostkach po zadaniu ciosu, chroni przed otarciami naskórka, a także zmniejsza możliwość ewentualnej kontuzji. Bokserzy dodatkowo stosują bandaże na kostki, które stabilizują nadgarstek. Jednak ta banda tak daleko się nie posunęła, bo wtedy od razu by się zdemaskowała, co do swoich zamiarów i przypuszczalnie w ogóle nie zostałaby wpuszczona na koncert.
Co ciekawe, po całym zajściu sprawa wcale nie trafiła na wokandę sądową. Po zrewidowaniu członków grupy, przesłuchaniu ich i sporządzeniu protokołów, zostali odstawieni na lotnisko i odesłani do domu. Mówi się, że to za sprawą Elvisa, który nie chciał się bawić w procesy sądowe i nie wniósł oskarżenia.
Ponoć napastnicy nie byli Amerykaninami, tylko Portorykańczykami. To od razu naprowadziło wszystkich na trop Mike Stone'a, który krótko pracował w ochronie Elvisa - do czasu aż nie uwiódł mu żony (Priscilli) i sprawa się nie wydała. Nie było tajemnicą, że wśród grona swoich znajomych, a także uczniów karate, miał też grupę Portorykańczyków.
Nieoficjalne źródła mówią, że Elvis zadzwonił w tej sprawie do Priscilli, a ona błagała go żeby odpuścił i nie nagłaśniał tematu ani nie wchodził na drogę sądową, bo jeśli na jaw wyjdzie udział Mike Stone'a, to odbije się nie tylko na niej, ale także na Lisie Marii (ich córce). Rzekomo obiecała nawet, że taka sytuacja nigdy się nie powtórzy, w sensie inspirowana przez Mike Stone'a.
No i rzeczywiście, temat jakoś nienaturalnie szybko zniknął z gazecianych szpalt oraz innych mediów. Prawdopodobnie Elvis nie tylko uciął hydrze łeb, ale również jego ludzie włączyli się do zamiatania sprawy pod dywan. W jednym ze źródeł przeczytałam, że oboje z Priscillą bali się o córkę i dlatego postanowili zrobić wszystko, by oficjalnie nazwisko Mike Stone nie było wiązane z tą sprawą.
Mike Stone nie był kryształowym człowiekiem, tak jak Elvis. Był jego przeciwieństwem i miał wiele za uszami. Bezwzględny, brutalny i agresywny. Zapatrzony w siebie egoista, egocentryk z wybujałym ego, do tego hedonista z odpychającą moralnością. Nawet w jego oficjalnej biografii, która jest i tak mocno wygładzona i stonowana z uwagi na jego sukcesy sportowe, czytamy:
"Dobrze znany ze swoich sukcesów w turniejach karate w latach sześćdziesiątych XX wieku, Stone znany był ze swojej agresywności czym zdobył sobie przydomek „The Animal” (Zwierzę)".
W lutym 1972 roku Priscilla odeszła od Elvisa i wprowadziła się do Stone'a, z którym miała długi romans. Stone miał w tym czasie małe dziecko i ciężarną żonę".Więc było się czego bać, nie wiadomo do czego by się posunął. Dobrze, że Elvis odpuścił i nie dał się ponieść emocjom, to była bardzo roztropna decyzja (o ile rzeczywiście Mike Stone za tym stał).
Po latach pytani o ten aspekt, w różnych wywiadach i podczas spotkań z fanami, członkowie Memphis Mafii, nie potwierdzili tego wprost. Wkrótce przyjęli taktykę mówienia, że takie były podejrzenia Elvisa. Jednak czasem w kameralnym, czy zaufanym gronie, wracali do tej nocy i sami mówili, że to było na zlecenie Mike Stone'a. Z drugiej strony trudno im się dziwić, wciąż żyli głównie z Elvisa i żeby zachować to źródło dochodu, musieli grać do jednej bramki z Priscillą. Wiemy jak traktowała każdego, kto nie chciał brać udziału w różnych manipulacjach i stał na gruncie prawdy, jak chociażby Billy Smith, który był dla Elvisa jak brat - został zupełnie wyalienowany z "życia Elvisa po śmierci", mimo iż fani stale o niego pytają i proszą organizatorów aby pojawił się na "Elvis Week" jako gość, bo mają do niego mnóstwo pytań, jako do osoby, która była najbliżej z Elvisem.
Wróćmy jeszcze do zdarzenia. Prawdopodobnie miało do niego dojść już 15 lutego 1973 roku, gdzie na widowni widziano tą samą grupę osób. Nigdzie nie wyczytałam, czy policja to potwierdziła podczas przesłuchań, ale obsługa hotelu rzekomo twierdziła, że już wtedy ich widziała. Przypomnieli to sobie po incydencie z 18 lutego 1973 roku i skojarzyli fakty. Drugi koncert z 15 lutego 1973 roku został w ogóle odwołany, ale pierwszy się odbył z pewnymi perturbacjami. Elvis po zaśpiewaniu kilku piosenek, zszedł ze sceny mówiąc: "Przepraszam, panie i panowie, ale mam grypę i nagle mój głos zniknął". Koncert dalej prowadził Charlie Hodge śpiewając kilka piosenek. Po dwudziestu minutach Elvis wrócił na scenę i dokończył koncert.
Faktem jest, że pustynny klimat Las Vegas nie służy artystom, niemniej w przypadku tego koncertu mówi się czasem, że ani to grypa, ani klimat nie były powodem zejścia Elvisa ze sceny, tylko ostrzeżenie o zamachu na jego osobę, jakie dotarło do ekipy kiedy był już na scenie. I faktycznie, zwróćcie uwagę na fragment filmu, w którym pokazano jak Elvis żegna się z publicznością w połowie koncertu i schodzi ze sceny (minuta 0:40 na pierwszym filmie). Za jego plecami przebiegają jacyś mężczyźni, dokładnie w chwili kiedy Elvis przekazuje mikrofon Charliemu. Być może to członkowie The Stamps? Bo muzycy dalej grają, więc to nie oni. W każdym razie ewidentnie zrobiło się jakieś zamieszanie, którego z pewnością nie wywołała decyzja Elvisa o zejściu ze sceny, bo nie był to pierwszy raz kiedy do tego doszło.
Z drugiej strony trzeba podkreślić, że w Sezonie 8 (od 26 stycznia do 23 lutego 1973 roku) w Hilton Hotel w Las Vegas, odwołano aż osiem koncertów. Oficjalnie uzasadniano to stanem zdrowia Elvisa, rzekomą grypą. Nieoficjalnie mówiono także o niewłaściwie dobranych lekach, które źle wpływały na jego gardło i samopoczucie. Inni twierdzili, że Elvis posypał się psychicznie po tym jak tuż przed koncertem satelitarnym, Priscilla oznajmiła mu, że odchodzi od niego i zabiera Lisę Marię, a w Sezonie 8 w Las Vegas, Elvis po prostu odreagowywał tę informację, jak to mówią "trawił węża". Lecz pojawiły się też spekulacje, że do odwołań koncertów dochodziło z powodu realnego zagrożenia, jakim miał być zamach na jego osobę, gdy będzie śpiewać na scenie, aby było bardziej spektakularnie. Ponoć takie informacje ekipie Presleya przekazywały służby, lecz nie były w stanie wskazać konkretnej daty, tylko typowały opierając się na zebranym materiale i stąd tyle odwołanych koncertów w różnych dniach. No właśnie, nie był to ciągły zakres czasowy, tylko pojedyncze koncerty rozsiane po całym sezonie, co raczej eliminuje wersję z grypą.
Niemniej w relacjach uczestników koncertów pojawia się zdziwienie, ponieważ w tych występach, które się odbyły nie dało się zauważyć najmniejszych problemów Elvisa z głosem. Na przykład Rex Martin w relacji opublikowanej w "Elvis News Service Weekly" (Issue 95/96/97, March 9 1973), pisze:
"Elvis chory w Las Vegas!!! 15 lutego 1973 Dinner Show (Midnight Show został odwołany). Nie sądzę, by kiedykolwiek choroba dotknęła Elvisa na scenie tak, jak w tym tygodniu. Występy w niedzielę i poniedziałek (11 i 12 lutego) były bardzo dobre".
"Profesjonalni opiekunowie i eksperci od bezpieczeństwa celebrytów jeszcze się nie rozwinęli [red. w czasach Elvisa]. Presley spotkał się z wielokrotnymi groźbami przemocy fizycznej ze strony oburzonych moralnych ekstremistów i groźbami śmierci ze strony fanatyków, co miało miejsce później, gdy występował w Las Vegas. Te groźby były trzymane z dala od prasy z obawy, że wzmogą jeszcze większą ich falę".
"Byłem na koncercie w Lake Charles Louisiana. Kiedy występował, jeden z ogromnych wzmacniaczy trzasnął naprawdę głośno i Elvis prawie zeskoczył ze sceny, wykrzykując coś w jakimś naprawdę kolorowym języku. Gdy zauważył, jak wygląda publiczność [red. która była wyraźnie skonsternowana], po usłyszeniu jak przeklinał, przeprosił i wyjaśnił, co się dzieje. Powiedział, że stale grożono mu śmiercią i przypomniał tę sytuację, kiedy zaatakowano go na scenie".Poniżej dwa filmy, pierwszy "The Night 4 Men jumped onstage to ATTACK Elvis!" i drugi "Shocking audio of Elvis getting ATTACKED on stage!", w których ta historia jest omówiona (no, może w nie aż tak szerokim zakresie jak ja to uczyniłam w tym poście).
"HOLLYWOOD — Co za zamieszanie w hotelu Hilton w Las Vegas!
Kiedy czterech mężczyzn rzuciło się na Elvisa na scenie w dużym salonie na 2000 miejsc, śpiewająca gwiazda, ekspert od karate, położył jednego, podczas gdy jego ochroniarz i przyjaciel, Red West, wyskoczył zza kulis i chwycił drugiego.
Ochroniarze hotelu zgarnęli pozostałych dwóch, podczas gdy Elvis, powstrzymywany przez swojego tatę, Vernona, który wybiegł zza kulis, wzywa swoich niedoszłych napastników, by do niego podeszli.
Oprócz faceta, którego położył Presley, jedyną ofiarą była kobieta, która dostała w policzek od jednego z napastników.
Kiedy było już po wszystkim, reakcja Elvisa brzmiała: „Jeśli mam zostać zaatakowany, wolałbym, żeby to były kobiety”".
* *
*
Ex post
Ostatnie ustalenia (3 sierpnia 2021 roku):
Trzy dni później, 18 lutego, Elvis miał zamieszki na scenie, gdzie Peruwiańczycy* wstali i zaatakowali go w sposób przypominający postawę karate. W rzeczywistości zaczęło się to jeszcze zanim Elvis wszedł na scenę. Podczas segmentu Jackie Kahane'a, przetoczyli pustą butelkę po piwie przez scenę do jego buta. I wtedy trzy piosenki przed występem Elvisa dziewczyna z grupy weszła na stół i zeszła z niego na rampę, która wychodziła ze sceny. Weszła na scenę, podeszła do Elvisa i nie dotykając go, czubkiem palca i kciuka zabrała mu szalik, po czym okręciła go wokół szyi i zeszła z powrotem na dół po rampie i do swojego stolika, gdzie podała go liderowi grupy (na czele stolika). To był facet, który później zaatakował Elvisa. Ale to, co zrobiła było bardzo dziwne, bo każda inna fanka uściskałaby i pocałowała Elvisa, ona nie. Wyglądało na to, że była w jakimś transie!
Do mikrofonu powiedział:
"Jeśli ktoś chce uścisnąć mi rękę, to w porządku, ale jeśli chce się bić, to skopię mu tyłek!" - naprawdę głębokim, południowym, gniewnym głosem.
Podczas gdy trwała walka, TCB Band grali wstęp dla swoich intro oraz dla każdego, kto mógł być gościem na widowni i przez cały czas trwania walki nie przestawali grać tego wstępu. I w końcu Elvis nie zrobił żadnego wprowadzenia, bo był tak wściekły. W rzeczywistości w pewnym momencie jego ojciec i Tom Diskin powstrzymywali go, ponieważ był tak wściekły z powodu tego, co się stało (widzieć Vernona i Toma obok Elvisa w centrum sceny było czymś bardzo niezwykłym - w środku show).
Po występie Elvis pytał, czy ktoś został ranny i powiedziano mu, że nikt nie został ranny. W książce Westa, to właśnie wtedy chodził w górę i w dół [Elvis] i chciał zabić Mike'a Stone'a [red. nawiązanie do fragmentu książki Reda Westa, w którym opisuje to zdarzenie]. Bo to wszystko było powiązane z wydarzeniem na scenie tej nocy.
W każdym razie po zakończeniu walki Elvis powiedział off mic [red. poza mikrofonem]:
"Nigdy nie pozwolę żadnej matce zrobić tego f*****s na moim show!"
* *
* * *
Cóż ... pojawiają się mity gdyż jak wiadomo im dalej tym więcej teorii.
OdpowiedzUsuńtrzeba to uprościć.
fakt jest taki że coś powalił gościa. ochrona zrobiła swoje. pytanie czemu wpuścili takich typów na koncert jak mieli taki gadżety...
przecież to był koncert Elvisa Presleya ...do którego dostać się nie było wcale tak prosto...
nie robił bym teorii z Mike stonem.
Poprostu ludzie zachowali się jak polscy janusze którzy mają kasy jak lodu i myślą że szpanują i świat leży u ich stóp.
nie robił bym teorii z innymi koncertami .. nie ma potwierdzenia że byli 15.02...pewnie ktoś uprawia wygodna alternatywna historie i łatwo połączyć skrócone showy bądź odwołane z tym wydarzeniem.
pogróżek Elvis miał wiele już od 1969 roku i nie skracał koncertów ..
prawda jest taka że w 1973 roku organizm Elvisa zaczął powoli wysiadać z nadanego sobie samemu niesamowitego tempa życia. I po Aloha faktycznie Elvis już nigdy nie zbliżył się w zdrowiu i siłę witalnej do poziomu koncertów do 1972 roku włącznie. sezon w Vegas z sierpnia 1972 był prawdę mówiąc ostatnim wielkim i powie to każdy.
dlatego nie należy szukać przyczyn. Elvis zaczął chorować i odwoływane koncerty stały się już norma .. jak również skracane czy zejścia że sceny...
koncerty zimowego sezonu Vegas 1973 byly pierwsze które odwołał po powrocie na scenę. i działo się to w przedziale od 1 do 15.02. faktycznie 15.02 podczas dinner show stracił głos i wyraźnie to słychać...czy to była grypa być może .. a że musiał śpiewać to i ciągnęła się długo.
tak naprawdę Elvis doszedł głosowo do wprawy dopiero w czerwcu 1973 na tournee. wcześniej unikał cięższych kawałków typu my way itp...
a co do tej bójki...cóż jednorazowy i mimo wszystko przykry incydent.
to mogło przyspieszyć jego zejście z Vegas ale stało się jak się stało. występował tam prawie do końca życia. widocznie Vegas potrzebowalo Elvisa jak Elvis Vegas.
dzięki Danusiu za szczegółowy opis .. potrafisz pisać piękne emocjonujące opowiadania.
No właśnie, też się zastanawiałam jak tak uzbrojeni ludzie mogli wejść na koncert. Ale dobrze, powiedzmy, że nie robili kontroli wpuszczając, ale dlaczego nie wywalili ich później, po pierwszych incydentach?
UsuńTak, w 1973 roku zaczęły się kłopoty ze zdrowiem. Myślę jednak, że to było spowodowane stanem psychicznym. Jak siada psychika, to diametralnie spada odporność organizmu. Do tego pewnie doszły kolejne leki, aby go postawić na nogi i jego stan był wypadkową wszystkich tych czynników.
Oficjalne odejście Priscilli było dla niego wielkim afrontem, niezależnie od tego, że sam się do tego przyczynił, tu zgoda. Zobacz jak reaguje przeciętny facet, gdy zostawia go żona, a co tu dopiero mówić o Elvisie, raz w aspekcie wiary, dwa że został zmuszony do tego małżeństwa, a trzy był bożyszczem kobiet, mógł mieć każdą, a tu żona, którą poznał gdy miała ledwie 14 lat, robi mu coś takiego. Zresztą to wychodziło później na koncertach, na przykład tego 15 lutego, gdy wrócił, to w "Can't help falling in love", zmienił słowa na temat odejścia na "Faded love. I'm so lonesome I could cry" - Wyblakła miłość. Jestem tak samotny, że mógłbym płakać".
ps. a po 15.02 dinner show nie wystąpił na midnight show...musiał odpocząć po prostu by nie stracić głosu na cały sezon.
OdpowiedzUsuńi nie dzielmy na dobrych i złych...jasne Mike chciał utrudnić pomoc kontakt Elvisa z córką ..ale nikt nie był święty...
OdpowiedzUsuńmałżeństwo nie rozpadło się z niczego 😊
No w tym aspekcie mamy różne zdania. Od policji wiemy, że działali na zlecenie. Policja wie na czyje, podobnie jak Memphis Mafia i Elvis, ale nabrali wody w usta. Dlatego nie zdecydowano się na proces. Zatem albo to rzeczywiście Mike Stone, albo ktoś z najbliższego kręgu (np. rodziny) lub ktoś znany. Jednak MM nieoficjalnie mówiła, ze to Mike Stone.
UsuńKrzysiu Mike Stone miał obsesję na punkcie Elvisa. Romans z Priscillą nie był przypadkiem, na zasadzie, że spotkała się dwójka ludzi i coś między nimi zaiskrzyło. To był pierwszy punkt planu. Zmiana prawników i ponowne wystąpienie o zmianę warunków ugody rozwodowej na korzystniejszą dla Priscilli, to jego inicjatywa. Zakaz kontaktów Elvisa z córką, to też na jego życzenie (Priscilla wtedy była nim jeszcze zauroczona i go we wszystkim słuchała). Kolejnym punktem było odebranie mu Graceland, Mike wiedział, że dla Elvisa Graceland jest wszystkim, z uwagi na matkę. Ale Priscilla poszła po rozum do głowy, gdy Mike zaczął ją zdradzać i nienajlepiej traktować. Oczy otworzyły jej się na dobre, gdy Stone napisał długi artykuł do prasy, który sprzedał gazecie Globe - historię zatytułowaną „How I Stole Elvis Presley's Wife From Him”, to przelało czarę goryczy i zrozumiała, że stała się tylko pionkiem w jego chorej obsesji do Elvisa.
Mike wiele razy w różnym towarzystwie zadawał pytanie "Dlaczego Elvis ma wszystko (pieniądze, sławę, może mieć każdą kobietę, którą chce), a ja mistrz karate nie? Jakby nie chciał zrozumieć, że tak już jest - aktorzy, piosenkarze, piłkarze, politycy, zawsze są na świeczniki daleko przed innymi. Taki jest po prostu ten świat.
19 lutego 1973 roku, czyli na drugi dzień po tym koncercie kiedy został zaatakowany i po tym jak już od policji dowiedzieli się częściowo o wynikach przesłuchań, Elvis mówi o zabiciu Stona (zgodnie z książką "Elvis what happened").
OdpowiedzUsuńDlaczego właśnie wtedy? Bo jest oburzony i wkurzony do imentu - nie dość, że Stone zabrał mu żonę, to jeszcze wysyła mu zbirów na scenę.
Logicznym by było, gdyby to Elvis chciał się odegrać, ale Mike stoi na pozycji wygranej w tym momencie, więc po co chce się jeszcze pozbyć się Elvisa? - obsesja.
o tej obsesji też czytałem. zgoda.
OdpowiedzUsuńale to w takim razie Mike mógł go sam zabić lub odwrotnie...
ciekawe jakby mu zabrał graceland.
z kradzieżą żony miał o tyle łatwiej że w małżeństwie Elvisa i cilli nie było najlepiej od dawna. inaczej by do tego poprostu nie doszło.
Miał duże szanse w walce o Graceland, w sensie Priscilla miała. Elvis był samotnym mężczyzną, rzadko bywający w domu. To jeden argument. Kolejny - Priscill po powrocie z Niemiec cały czas tam mieszkała, okres szkoły, młodość, narzeczeństwo, małżeństwo, poród Lisy Marie i jej pierwsze lata życia w Graceland. Taka miała być argumentacja, w skrócie, że to bardziej jej dom rodzinny i Lisy niż Elvisa, bo one tu były stale, a Elvis tylko przelotnie. Samotnemu, bogatemu mężczyźnie łatwiej gdzieś zakotwiczyć niż młodej matce z dzieckiem, w dodatku "niezaradnej życiowo", jeszcze nigdy nie pracującej, która wprost spod kurateli rodziców przeszła pod kuratele męża. Prawnicy Elvisa dawali jej 70% wygranej w sądzie, stąd Elvis wtedy zaczął szaleć. Dzięki Bogu udało mu się odwieść ją od tych zamiarów. Poza tym był to już okres, kiedy Priscilla zdawała sobie sprawę kim w rzeczywistości jest dla Stona, choć ciągle jeszcze nie chciała tego przyznać przed samą sobą, była nadal zakochana.
OdpowiedzUsuńKrzysiu ja nie twierdzę, że to Stone był zleceniodawcą tak na 100%, choć wszystko na to wskazuje. Dopuszczam, że mógł to być ktoś znany lub bliski, myślę że inaczej tym razem Elvis by nie odpuścił. Chociaż jak wiemy nigdy nie chciał się zgodzić na wytaczanie spraw o zniesławienie, co tysiące razy doradzali mu prawnicy.
OdpowiedzUsuńSam nie mógł go zabić, bo poszedłby za kratki. Dlatego zorganizował (on lub ktoś, kto stał za tym zamachem, jeśli to nie był Mike) ekipę spoza kraju. Mieli zrobić swoje i zniknąć w tłumie ponad 2 tysięcy, które uległy histerii i panice.
OdpowiedzUsuńWiesz co tam by się działo, gdyby zabito lub choćby mocno zraniono Elvisa na scenie? Nikt by nie zapanował nad tłumem.
to fakt. dobra argumentacja.
OdpowiedzUsuńtylko Elvis sam sobie jest takiej sytuacji winien...posrednio ale tak.dziwnie to brzmi ale to prawda.
OdpowiedzUsuńDlaczego tak uważasz?
OdpowiedzUsuńbardzo proste
OdpowiedzUsuńgdyby Cilli nie zdradzał i żył normalnie to ona by go nie zostawiła.
gdyby nie poznał jej w 1971 że stonem nie byłoby tych sytuacji.
nikt w tych relacjach nie był święty.
dlatego rozliczam mistrza tylko z muzyki. nie z życia .
Tylko, że ona go też zdradzała. To małżeństwo było błędem. Elvis nie chciał jej poślubić, ale szantażowano go.
OdpowiedzUsuńJa uważam, że jak na pokusy jakie stawiało przed nim życie to i tak był święty. Podczas każdego występu na scenę leciała damska bielizna, liściki z propozycjami spotkania i klucze od pokoi. To wyobraź sobie co było poza sceną. Zresztą w latach 60. (drugiej połowie) i 70. Elvis już nie korzystał z życia garściami (w aspekcie seksualnym), jak wcześniej. Wtedy był już mocno zaangażowany w sprawy duchowe i seks przeszedł na drugi plan.
ale my o tym nie możemy być pewni bo nie mieszkaliśmy z nimi.
OdpowiedzUsuńElvis zdradzał pierwszy bo smakował życia króla rocknrolla.Cilla zdradzała później ... wszystko się posypało .
ale fakt.. małżeństwo było błędem i wszystko powinno się skończyć i zamknąć na Niemczech.
cilla była by tylko niewinnym wątkiem niemieckim i wspomnieniem które by wyblakło.
a tak stało się co stało.
wielu gwiazdom rzucano majtki czy staniki. i co z tego. to element show.
Zależy co konkretnie masz na myśli. Możemy być pewni, bo poznaliśmy te sprawy od osób, które je znały, były świadkami, Elvis im się zwierzał, widzieli, słyszeli. Plus to, co mówiła sama Priscilla i jej kolejni faceci. Oczywiście wszystko trzeba wypośrodkować.
OdpowiedzUsuńTak, też uważam, że to powinien być tyko niemiecki epizod. I myślę, że tak by było, gdyby do spotkania z Ann Margret doszło dużo wcześniej, tuż po powrocie Elvisa z wojska, zanim jeszcze nie ściągnął do siebie z Niemiec Priscilli.
Teraz i to na zwykłych koncertach z udziałem małolatów głównie, wtedy takie reakcje kobiet należały do rzadkości, a już w ogóle wśród takiej publiki (wyższe sfery, ludzie biznesu, bogacze, różne elity). Wiesz, to nam dziś łatwo oceniać stojąc z boku, ale trzeba się postawić na jego miejscu i zapytać siebie, czy na pewno potrafilibyśmy tysiące razy oprzeć się pokusie.
nie łatwo oceniać stojąc z boku ... ale jest wiele życiorysów świata show-biznesu które wydają się nudne a oparły się pokusie. owszem należą do mniejszości ale można.
OdpowiedzUsuńżyć bez narkotyków. bez nałogów. bez skoków w bok. to wszystko jest proste tylko sami komplikujemy sobie życie.
nie wierzę też w to że priscilla zdradzała Elvisa ..zdradzała go później ale nigdy nie pierwsza. nie wybielajmy Elvisa w tym aspekcie. był tylko człowiekiem że swoimi słabościami za które płacił pewna cenę.
oceniajmy jego karierę . tam był mistrzem. i niech tak zostanie.
Nałogi to oddzielna sprawa.
OdpowiedzUsuńJa nigdzie nie napisałam, że Priscilla zdradzała go pierwsza, tylko "ona go też zdradzała". Jeśli prawdą jest to co głosiła, że po urodzeniu Lisy, Elvis unikał zbliżeń intymnych, to nie dziwią mnie jej zdrady.
Krzysiu, wiadomo, że Elvis był tylko człowiekiem. Tu nie chodzi o wybielanie, choć moją jego obronę tak można odebrać. Elvis był z gruntu dobrym i prawym człowiekiem, zawsze ważył swoje słowa i zachowanie, nawet gdy miał zły dzień, gdy go skrzywdzono i był wściekły starał się panować nad sobą, co mu się prawie zawsze udawało (oczywiście z wyjątkiem MM, bo przed chłopakami się nie hamował). Inni artyści nawet tego nie próbują, wybuchają niczym supernowa. Zobacz jakim wariatem był na przykład Sinatra. W dodatku zdradzał bardziej jak Elvis, bo nie miał żadnych hamulców, ale tak się jakoś dziwnie składa, że my wszyscy punktujemy Elvisa, u innych jest to dla nas normalne, mimo iż te same krytykowane przez nas zachowania u Elvisa się zdarzają, podczas gdy u innych są standardem. Ale to już za jego życia ktoś to w prasie napisał, że Elvis jest rozliczny według specjalnej taryfy (kryteriów).
Mówił o tym też Steve Binder w związku z "Elvis Comeback Special" i scenie w burdelu, którą mu wycięto, zacytuję:
"Tę scenę - najlepszą, jaką kiedykolwiek nakręciłem - wycięto podczas montażu. Gdybym nie powiedział, że planuję scenę w burdelu, tylko oświadczył, że to numer z Elvisem i dwudziestoma dziewczętami, nikt by nie zaoponował. Popełniłem błąd, przyznając się co dokładnie robię. To był wyjątkowy moment w całym programie. Ludzie by go pamiętali latami.
Oczywiście, w tym samym czasie Dean Martin mógł żartować na antenie na temat cycków i wszyscy uważali, że to świetny, nieszkodliwy, amerykański humor [red. tutaj rozżalony i wściekły Binder nawiązuje do podwójnych standardów, nie dla wszystkich artystów równych, ale to już temat na oddzielny post]!"
Wiesz ja rozumiem te "podwójne standardy", inne dla Elvisa, inne dla pozostałych. Właściwie nie rozumiem, ale akceptuję ten fakt. Tylko zawsze mnie boli kiedy stosują je też fani Elvisa. Wydaje mi się, że po kilkudziesięciu latach styczności z tą "podwójną standaryzacją" po prostu jej ulegliśmy.
masz prawo mieć swoje zdanie.
OdpowiedzUsuńszanuję to.
ale mnie tylko zastanawia czemu traktujemy Elvisa tak niewinnie?
nie atakuje go bo to złoty człowiek ale ja tylko chce zapobiec właśnie wśród fanów powiedzeń typu...szkoda ze go zdradziła bo to taki dobry człowiek...
Raczej nie traktujemy go niewinnie, skoro to co uchodzi innym, jemu nie. :)
OdpowiedzUsuńNie, no aż tak upraszczać nie powinniśmy, oboje się zdradzali i nie można nikogo traktować wybiórczo. Jednak jeśli ktoś coś robi źle, ja zawsze lubię poszukać tego przyczyn. To tak jak ze zbrodnią. Nie można karać takim samym wyrokiem osoby która uśmierciła kogoś jednym strzałem tak samo jak zwyrodnialca, który godzinami lub dniami torturował przedtem swoją ofiarę, choć efekt końcowy jest taki sam - śmierć.
Bronię Elvisa tak samo jak Priscilli w kwestii zdrad. Elvis był wystawiony na wielkie pokusy, a zony przy nim nie było. Priscilla z kolei czuła się samotna. Tylko jest tu jeden aspekt, który w moim odczuciu winę Elvisa czyni mniejszą. Jak będzie wyglądało jej życie u jego boku wiedziała od 16 roku życia, kiedy wróciła z Niemiec do USA i zamieszkała w Graceland. Wiedziała też, że Elvis nie chce tego małżeństwa, a mimo to chciała by ją poślubił i przyklaskiwała każdemu działaniu Parkera i swojego ojczyma, które przybliżało ją do legalizacji tego związku. Po co? Bo chodziło o prestiż, chwalenie się, wylansowanie siebie. To już nie była ta miłość, co wcześniej, czy młodzieńcze zauroczenie, tylko wyrachowanie i kalkulacja.
Elvis się bronił, bo kochał inną i wiedział, że nie jest w stanie spełnić oczekiwań Priscilli. Powiedział to szczerze Balieu i Parkerowi. Balieu rozmawiał z córką, twierdziła, że wciąż kocha Elvisa i chce zostać jego żoną. Więc zażądał od Elvisa spełnienia obietnicy, a Elvis był honorowy. Krzysiu co może wyjść ze związku, w którym jedna strona robi to z przymusu, a druga dla rozgłosu? W każdym razie Priscilla wiedziała na co się pisze, a mimo to robiła wszystko by doprowadzić do finalizacji małżeństwa.
zgoda że to było na siłę i nic dobrego z tego nie mogło być...
OdpowiedzUsuńale to jeden aspekt ... ale na litość boską ...
Elvis narażony na pokusy a żona samotna ...
czy to nie jest obrona?
każdy facet jest narażony na pokusy i dziewczyna .. w różnych sytuacjach...
ale jak ma się głowę na karku nie robi się takich rzeczy...
trochę zbieglismy z tematu. przepraszam moja wina. możemy kiedyś o tym porozmawiać... nie mam tyłu siły by tak wiele pisać . ✌️
Krzysiu, no poniekąd to jest obrona. To tak jak w sądzie, szukam "okoliczności łagodzących". :)
OdpowiedzUsuńDlatego wcześniej pisałam, że to małżeństwo było błędem. Wiązanie się ze sobą, gdy grunt jest tak grząski i niestabilny, nie ma sensu. Wtedy nieporozumienia, wzajemne pretensje, a w konsekwencji rozstanie, jest tylko kwestią czasu.
przede wszystkim tak bywa w showbiznesie 😁
OdpowiedzUsuńTo fakt. Wszędzie Tam gdzie jest rozpoznawalność i pieniądze, ale w przypadku artystów głównie z uwagi na system pracy.
OdpowiedzUsuń