sobota, 7 października 2017

Legenda i rzeczywistość ... {17}

Kilka lat temu trafiłam na niepublikowaną dotąd tradycyjnym drukiem (na papierze) książkę "Legenda i rzeczywistość o życiu, karierze i śmierci Elvisa Presleya", napisaną przez Jacka Walczyńskiego, jednego z fanów Elvisa Presleya. Czytając ją, początkowo targały mną skrajne odczucia, z przewagą tych negatywnych, co było spowodowane wielością błędów merytorycznych. Nie mogłam pojąć, jak wieloletni fan Elvisa, łowiący każdą wzmiankę o Presleyu (co ewidentnie widać w treści), szczerze zainteresowany twórczością i życiem naszego bożyszcze, będący pod niekłamanym wrażeniem artysty, stworzył dokument naszpikowany fałszywymi informacjami, niczym baba wielkanocna bakaliami! Z tego powodu nie dałam rady przeczytać całości za pierwszym podejściem, zbyt wiele nerwów mnie to kosztowało. Była, złość, irytacja, żal, tęsknota, łzy wzruszenia, sentymentalna podróż, zachwyt, rozpacz ..., bo choć ilość błędów dyskredytuje ten tekst jako "elementarz" dla początkującego lub nieobeznanego z biografią Elvisa fana, to zawiera też wiele prawdziwych informacji z życia naszego idola, ważnych i ciekawych z punktu widzenia biograficznego. Zaczęłam gorączkowo poszukiwać namiarów na autora, bezskutecznie. Chciałam na świeżo, póki jeszcze mam w pamięci treść książki, porozmawiać o niej z jej twórcą.

Co wieczór czytałam kolejne rozdziały, aż po kilku dniach miałam pierwsze czytanie całości za sobą. Dalej szukałam kontaktu z autorem, lecz nie znalazłam. Minął pewnie z miesiąc, gdy zasiadłam ponownie do lektury. Zawsze tak robię, z każdą książką, czy artykułem o Elvisie. Czytam po wielokroć, tak długo, aż przestanę na nowo odkrywać wagę niektórych słów i wszelkich informacji, jakie wcześniej wydawały mi się tylko tłem opowieści, nie dostrzegłszy pierwej ich głębszego znaczenia.

Właśnie wtedy moje wzburzenie zamieniło się w chwile refleksji. Dostrzegłam w tym dokumencie niebywałą i niepowtarzalną wartość historyczną. To chyba pierwsza retrospekcja w historii milionów słów jakie kiedykolwiek napisano lub wypowiedziano o Presleyu, właściwie jej wycinek, ograniczony do polskiego podwórka (polskojęzycznej prasy, głównie). Zawsze ubolewam jak bardzo zniekształcony wizerunek Elvisa został zaimplementowany w polskim narodzie, lecz gdy przeczytamy tę książkę, zrozumiemy dlaczego. My fani, żywo zainteresowani dotarciem do prawdy, ciągle szukamy, czytamy, porównujemy, analizujemy każdy materiał jaki znajdziemy, dzięki czemu docieramy do tej prawdy. Przypadkowe osoby, trafiając na różne dziwne treści i informacje, po prostu przyjmują do wiadomości to, co przeczytały lub usłyszały w mediach (kiedyś tylko radio, TV, gazety). Ta książka, napisana w oparciu o materiały dostępne ówcześnie, idealnie ukazuje skąd wziął się ten nieprawdziwy obraz Elvisa Presleya w Polsce. Aż chciałoby się wylać wiadro pomyj na tych wszystkich dziennikarzy, redaktorów, publicystów itp., odpowiedzialnych za te wszystkie zniekształcone treści, rozmijające się z faktami, a w konsekwencji fałszywy, bardzo niepełny i mocno zakłamany obraz Elvisa Presleya w Polsce. Niestety, w tamtych czasach wszyscy poruszaliśmy się po omacku, ludzie mediów czy niezależni autorzy także. Nie było internetu, ani dostępu do innych materiałów o Elvisie. Dziś możemy zamówić sobie książkę w dowolnym języku, z drugiego końca świata, wtedy nie szło nawet ustalić jakie pozycje ukazują się na innych, obcych rynkach, o audycjach radiowych, programach telewizyjnych, artykułach prasowych poświęconych Presleyowi nawet nie wspominając.

Podczas czytania "Legenda i rzeczywistość o życiu, karierze i śmierci Elvisa Presleya", w mojej głowie zrodził się pewien projekt, którego na razie nie wyjawię, ponieważ najpierw wymaga on konsultacji z autorem. Na razie ograniczę się do zaprezentowania treści tej książki, a pod kolejnymi rozdziałami postaram się dodać małe omówienie, odnoszące się do konkretnych zapisów.

Polecam lekturę książki tylko tym, którzy mają dość dobrze ugruntowaną wiedzę o Elvisie Presleyu, a zdecydowanie odradzam pozostałym. Nie mieszajcie sobie w głowach, bo utrwalicie sobie całą masę błędnych danych, a wiem z własnego doświadczenia, jak trudno potem pozbyć się tej wiedzy z pamięci i zastąpić ją nową, poprawną. Natomiast dla tych pierwszych, to wspaniały przegląd historyczny, warty prześledzenia, aby sobie uświadomić jakie bohomazy na temat Elvisa Presleya podawano do publicznej wiadomości w Polsce przez lata. To oczywiście trwa nadal, nic się w tej materii nie zmieniło, wszyscy gonią za wierszówką, a dziennikarska rzetelność, to już tylko puste słowa, przeżytek, szczytna idea zamierzchłych czasów.

Uważam, że pan Jacek Walczyński wykonał fantastyczną pracę, dlatego warto rozpowszechnić tutaj ten materiał, acz z drobnymi uzupełnieniami, wyjaśnieniami i korektami. Takie rzeczy nie powinny trafiać do szuflady, zwłaszcza na naszym skromnym, polskim rynku dla fanów Elvisa Presleya, gdzie każda pozycja ma znaczenie.

P. S.
Powyższa treść będzie poprzedzała każdy odcinek cyklu, tak aby czytelnik trafiając, na któryś ze środkowych odcinków, nie musiała szukać co to za tajemniczy materiał i z jakiej całości wyrwany. :)

* * *

Rozdział dziewiętnasty - "Epilog - symbol epoki".

Rozdział dwudziesty - "Fakty, plotki i ciekawostki".

Rozdział dwudziesty szósty - "Miscellanea".

Uwaga!
Poniższe grafiki, to nie obrazy, tylko bloki tekstowe osadzone w ramkach. W każdym z nich po prawej stronie znajduje się suwak, który pozwoli wam przewijać treść.   

Pod każdą ramką z rozdziałem znajdziecie "UWAGI", w których zawarte są sprostowania i wyjaśnienia do danych i informacji jakie autor zamieścił w tej książce, jeśli są niezgodne z dzisiejszym stanem wiedzy.



UWAGI:

str. 3 (u góry)
"Przedstawia liczne fakty (!) i niedyskrecje z życia artysty, tak dogłębnie i szczegółowo, że czasami odnosi się wrażenie, że autor osobiście asystował przy niektórych wydarzeniach lub też specjalnie wyszukiwał tylko te najgorsze, drastyczne a nawet wulgarne i aroganckie, ordynarne momenty z życia Presleya, tak jakby koniecznie i za wszelką cenę pragnął przedstawić piosenkarza wyłącznie jako rozpuszczonego, zdegenerowanego, zepsutego pieniędzmi, sławą i powodzeniem oraz narkotykami snoba i erotomana"
Autor znowu wspomina o książce Alberta Goldmana, której myślę, że wierzy. Być może zwiedziony dobrym stylem w jakim jest napisania, co ją uwiarygadnia (psychologicznie u odbiorcy). Niemniej sam napisał: "czasami odnosi się wrażenie, że autor osobiście asystował przy niektórych wydarzeniach lub też specjalnie wyszukiwał tylko te najgorsze", co już jest dowodem iż książka z prawdą niewiele ma wspólnego. Goldman każde zdanie jakie usłyszał o Elvisie przekuwał na zło. Dziś wiemy, że to bardzo niewiarygodny autor, którego celem nie była rzetelność, tylko pomawianie, szkalowanie, znieważanie, oczernianie osób, o których pisał (bo to dotyczy nie tylko Elvisa, słynął z takich biografii).

str. 3 (u dołu)
"Inne czasopisma, stosujące „przedruk” niejednokrotnie rażąco myliły fakty nawet tak oczywiste jak daty urodzin i śmierci piosenkarza. Niemniej jednak, bez względu na to czy historie te są prawdziwe czy zmyślone, wyssane z palca dla stworzenia atmosfery czy posmaku skandalu, chęci zrobienia dużych pieniędzy na legendzie i nazwisku KRÓLA, to – cytując za Markiem Gaszyńskim – my którzy Elvisa kochamy, nie powinniśmy od tych wiadomości uciekać. Potwierdzają one bowiem tezę, że był człowiekiem jak każdy z nas. I tak nie zmienią one naszego sentymentu i uwielbienia dla Elvisa"
To ma miejsce do dziś, co gorsza nawet w książkach pisanych przez ludzi, którzy mieli bardzo szeroki dostęp do najlepszych źródeł. Janusz Płoński w książce "Dlaczego ja Panie?", podaje: "kilkanaście minut po urodzeniu Elvisa matka Gladys powiła martwego bliźniaka" - Elvis urodził się drugi i nie kilkanaście minut później, a 35 minut później. W książce Jerrego Hopkinsa "Elvis. Król rock'n'rolla", czytamy: "Elvis urodził się 8 stycznia, tuż po południu" - rano, o 4:35 (chociaż tutaj mógł zawinić tłumacz, bo nie chce mi się wierzyć, by Hopkins popełnił taki błąd).

O ile zgadzam się z wypowiedzią Marka Gaszyńskiego, to trudno mi się zgodzić z poprzedzającą ją wypowiedzią autora, który pisze: "bez względu na to czy historie te są prawdziwe czy zmyślone". To przecież niedorzeczne. Owszem, nie można odrzucać prawdy, jeśli nawet nie byłaby pozytywna dla Króla i zapewne to miał na myśli Marek Gaszyński, ale nie można akceptować kłamstw, które powstały wyłącznie z chęci zysku, czy zdyskredytowania Elvisa. Zatem niekorzystne fakty - tak, pomówienia - nie.

str. 4 (u góry)
"Trafiał do uszu i serc tych, którzy go kochali. Jego prywatny dramat, burzliwe życie i tragiczny koniec uczłowieczyły go."
I znowu autor wylatuje z tym "uczłowieczeniem". Elvis był ostatnim człowiekiem na ziemi, którego trzeba by było uczłowieczyć! Człowieczeństwo i wrażliwość na innych, wyssał z mlekiem matki! Zawsze powtarzam, że gdyby każdy człowiek na ziemi był chociaż w jednym procencie ta dobry jak Elvis, to świat już za naszego życia, jeszcze tu na ziemi, byłby dla nas rajem. Nikt tak dobrze nie rozumiał i nie utożsamiał samym sobą pojęcia "człowieczeństwo" jak Elvis.



UWAGI:

str. 1 (pośrodku)
"W konkursie piosenkarskim dla chłopców, podczas dorocznej imprezy Mississippi Alabama Fair and Dairy Show w Tupelo, 11- letni Elvis zdobył II nagrodę śpiewając starą balladę „Old Shep”. Była to pierwsza jego nagroda w dziedzinie śpiewu."
No tutaj nie do końca jest to jasne. Według jednych zajął drugie miejsce, według innych piąte (patrz post: "Zwiastuny wielkości").

str. 1 (u dołu), str. 2 (cała)

Kilka ciekawych rzeczy o początkach kariery aktorskiej Elvisa, w tym wzmianka o filmie, który był rzeczywistym debiutem filmowym Elvisa "The Pied Piper of Cleveland".

dalsze strony

W dalszej części tego rozdziału autor podaje różne informacje i ciekawostki z życia i kariery Elvisa, w postaci krótkich treści (jednozdaniowych lub jednoakapitowych). Warto przeczytać, o wielu wcześniej nie słyszałam. Tylko znowu nie wiemy na ile one są poprawne. Ponieważ nie wszystko jest mi znane, odniosę się tylko do części opisywanych przez autora faktów.

 str. 3 (u dołu)
"W 1967 roku, za album How Great Thou Art Elvis otrzymał nagrodę Grammy Award za najlepsze wykonanie pieśni religijnych. Po raz drugi otrzymał tę nagrodę za nowe nagranie tego samego albumu w 1974 roku."
Trochę inaczej. Dostał trzy Grammy, wszystkie za gospel:
  • "How Great Thou Art" [pieśń] - za najbardziej inspirujące wykonanie (Best Inspirational Performance), 1967 rok,
  • "He Touched Me" [pieśń] - za najlepsze wykonanie sakralne (Best Sacred Performance), 1972 rok,
  • "How Great Thou Art" [album koncertowy (live)] - za najbardziej inspirujące wykonanie na żywo (Best Inspirational Performance), 1974 rok;
W różnych wykazach nagrodzonych (między innymi na Wikipedii) często podawany jest rok wręczenia nagrody, czyli późniejszy. Na przestrzeni lat mieszano też w kategoriach (łączono jedne, dokładano nowe, zmieniano nazwy), w związku z czym dziś wszystkie trzy nagrody Elvisa znalazły się w jednej kategorii "Best Inspirational Performance". Nie wiem dlaczego akurat tak, skoro jest aż sześć kategorii dla gospel.         

str. 4 (pośrodku)
"Podczas wykonywania piosenek Tiger Man i If You Talk in Your Sleep Presley demonstrował fragmenty walk karate."
To nie była zasada, wykonywał je również podczas innych piosenek (patrz też komentarz Krzysztofa Potockiego pod postem).

str. 4 (u dołu)
"Na przestrzeni lat 1969 - 1977 Elvis dał 1094 koncerty"
Taką informacje podawał Leszek Strzeszewski, w swojej książce "Elvis", ale według aktualnych danych było ich więcej - podaje się od 1126 wzwyż, w zależności od źródła (moje dane też mówią o 1126 oficjalnie zrealizowanych koncertach, czyli po odjęciu tych odwołanych).

str. 5 (u góry)
"4 maja 1982 roku Priscilla Beaulieu Presley zarządzająca majątkiem Lisy Marie podjęła decyzję o przekształceniu Gracelandu w Muzeum Pamięci Elvisa Presleya (obok już istniejącego w Memphis). Muzeum otwarto 17 lipca."
Kiedy tak postanowiła, nie wiem, ale muzeum otwarto 7 czerwca 1982 roku, a nie 17 lipca 1982 roku.

str. 5 (pośrodku)
"W 1968 roku Presleyowi przyznano nagrodę „Dla człowieka który daje najlepszy przykład amerykańskiej młodzieży”"
Tutaj gwoli uściślenia - moim zdaniem chodzi o nagrodę The Jaycees "Ten Outstanding Young Men of the Nation", za 1970 rok, którą Elvis odebrał 16 stycznia 1971 roku. „Dla człowieka, który daje najlepszy przykład amerykańskiej młodzieży” - to jedno z głównych jej kryteriów, a właściwie cel, który powinna spełniać osoba ubiegająca się o nominację.

str. 6 (u dołu)
"Vernon_Elvis_Presley (1916 – 1979) ożenił się w 1933 roku z 16 - letnią Gladys Love Smith."
No i właśnie, jak trafia się na takie rzeczy, to trudno wierzyć w cokolwiek, co napisano w tej książce. Vernon miał 17 lat, a Gladys 21 (1912 - 1958), kiedy ślubowali. Była od niego cztery lata starsza.

str. 7 i 8 (całe)

Też warto sobie przeczytać. Autor przytacza tam dobre i złe wypowiedzi o Elvisie, mniej lub bardziej znanych osób. Aczkolwiek wiele z nich ma jakieś "niezgrabne" tłumaczenia.



UWAGI:

W tym rozdziale, podobnie jak w XX, autor przytacza krótkie notki z prasy, z różnymi informacjami i ciekawostkami. Również nie zweryfikowałam większości z nich, więc ustosunkuje się tylko do tych, które znam, o ile podane w nich dane sprzeczne będą z dzisiejszym stanem wiedzy. Oczywiście część podawanych danych w tym rozdziale jest nieaktualna nie z powodu błędów, tylko z upływu czasu.

str. 1 (pośrodku)
"W 22 filmach Elvisa, Tom Parker występował jako doradca techniczny za co zarobił 150 milionów dolarów"
Nie wiem jak są liczone te zyski, w każdym razie dola Parkera z 22 filmów nie mogła wynosić 150 milionów dolarów, skoro Elvis otrzymywał maksymalnie milion dolarów za film. Być może wliczono w to późniejsze zyski z emisji, sprzedaży gadżetów itp., ale nawet wtedy kwota ta wydaje się mocno zawyżona.

str. 1 (u dołu)
"Najwięcej filmów fabularnych z Elvisem zrealizowała wytwórnia Metro-Goldwyn-Meyer – 15. Paramonut Pictures zrobił ich 8, United Artists – 4, 20th Century Fox – 3, Universal Pictures – 2 oraz Allied Artists i Warne Bros. po 1. Ponadto M-G-M zrealizowała dwa filmy dokumentalne z Elvisem – That’s The Way It Is i Elvis On Tour, a Warner Bros This Is Elvis."
Jak zwykle mi się nie zgadza. Autor opuścił też wytwórnię National General Pictures (film "Charro", 1969). Według moich danych, opartych między innymi na książce "Elvis Presley. Retrospektywa", Timothy Knight, poświęconej wyłącznie tematyce filmowej, jest tak:
  • 14 - Metro-Goldwyn-Mayer (12 fabularnych + 2 dokumentalne),
  •  9 - Paramount Pictures,
  •  4 - United Artists,
  •  3 - Twentieth Century Fox,
  •  1 - Allied Artists,
  •  1 - National General Pictures,
  •  1 - Universal Pictures;
Razem: 33 filmy = 31 fabularnych + 2 dokumentalne. A "This is Elvis" Warner Bross, to już 1981 rok. Oczywiście w 1977 roku był jeszcze "Elvis in Concert" (TV CBS), który klasyfikuje się do dorobku telewizyjnego Elvisa, więc przy filmach nie jest wymieniany. Dla pewności jeszcze raz sprawdziłam na portalach filmowych i w Wikipedii, jest tak samo jak w książce, z której spisywałam wytwórnie.

str. 3 (pośrodku)
"Ogólnie uważa się, (a film This Is Elvis utrwala ten mit), że Elvis pierwszą płytkę za 4 dolary Elvis nagrał na urodziny matki. W rzeczywistości Elvis nagrał My Happiness w sierpniu, podczas gdy urodziny matki przypadały w kwietniu. Należy jednak pamiętać, że taśma z nagraniem została przechowana przez Marion Keisker i dopiero po jakimś czasie poproszono Elvisa powtórnie o jej nagranie, wraz z utworem That’s When Heartaches Begin. Była to pierwsza płytka profesjonalna. Natomiast ta pierwsza, nagrana na urodziny matki (a więc prawdopodobnie w kwietniu), była zrealizowana na potrzeby domowe."
Niezupełnie, więcej w poście "Dlaczego Elvis pojawił się w Sun Records".

str. 3 (u dołu)
"W czerwcu 1954 roku Elvis spotkał się ze Scotty’m Moore’em i Billem Blackiem. Rozpoczęli wspólne próby i nagrania dla Sama Philipsa. Założyli zespół Hillbilly Cat Trio. Menadżerem był Scotty Moore. Po roku menedżerem zespołu został Bobl Neal, a po miesiącu Tom Parker, jednakże oficjalną umowę zawarli dopiero 15 marca 1956 roku."
Według mojej wiedzy, oficjalnie w lipcu, chociaż podważa się, że to było ich pierwsze spotkanie (patrz post: "Elvis, Bill i Scotty - poznanie"). Tak Elvis był nazywany - "Hillbilly Cat" - a zespół prawie od pierwszych występów nosił nazwę "The Blue Moon Boys". Natomiast zdaje się, że w jakiejś gazecie tak nazwał ich jakiś dziennikarz i to tyle. Nie była to nigdy oficjalna nazwa zespołu, pod którą występowali.

Scotty Moore nie od razu był menadżerem. Przyjął tę funkcję, za radą Sama Phillipsa, gdy o Elvisie zaczęło się robić głośno (po kilku pierwszych koncertach jakie dali od puszczenia "That's all right mama" w radiu) i coraz to inne osoby zaczęły ich nachalnie nagabywać ofertami menadżerskimi*. Niemniej jednak sama czasem spotykałam informację, że Scotty Moore został nim 12 lipca 1954 roku, co w praktyce by oznaczało, że jeszcze przed pierwszym wspólnym koncertem tej trójki (Elvis, Scotty Moore, Bill Black), za który uważa się występ w Bon Air Club, 17 lipca 1954 roku.

* Są agenci i agenci. W początkach kariery Elvisa, wielu takich menadżerów złej sławy, zaczęło wywierać presję na Elvisa na podpisanie umowy menadżerskiej, widząc jego talent, reakcję tłumów i wietrząc dobre i szybkie zyski. Niestety byli to tzw. "menadżerowie jednej chwili", znani z żyłowania swoich klientów wyłącznie dla szybkich pieniędzy, przy zerowym zaangażowaniu w rozwój ich karier. W środowisku mieli opinię tych, którzy "zajechali" (zniszczyli) już niejedną dobrze zapowiadającą się karierę dla szybkiej kasy. Toteż wszyscy od nich stronili, ale żerowali właśnie na nowych osobach w branży, takich jak Elvis. Na szczęście Elvis i jego kompani zostali o tym odpowiednio wcześniej uprzedzeni, a Sam Philips poradził im by na razie wybrali na menadżera kogoś spośród siebie, co też uczynili, padło na Scotty Moore'a.    

str. 5 (u dołu)
"21 czerwca 1959 - Elvis śpiewał w nocnym klubie Lido w Paryżu. Był to jego pierwszy i jedyny występ w Europie."
Niezupełnie. Do podobnego zdarzenia doszło jeszcze wcześniej w Niemczech, gdy jesienią 1958 roku (od 3 listopada) Elvis odbywał sześciotygodniowe manewry w Grafenwoehr, gdzie mieściła się najdalej oddalona na wschód amerykańska baza wojskowa (niedaleko granicy z Czechosłowacją). Dał wtedy ponad dwuipółgodzinny koncert przy zamkniętych drzwiach, dla właścicieli* hotelu, mieszkających członków rodziny i obsługi (osób tam pracujących). Rzecz pomijana w biografiach. Natomiast ten w paryskim Lido trwał jakieś 30 minut, a o szczegółach można przeczytać tu: "George Bernard o Elvisie". Oczywiście żaden z tych występów nie był oficjalny.

* Właściciele nie chcieli przyjąć zapłaty za mieszkanie i żywienie Elvisa oraz jego ojca Vernona, mówiąc że był to dla nich wielki zaszczyt ich gościć. Właścicielka codziennie rano, gdy Elvis tam nocował (większość czasu spał w bazie wojskowej z uwagi na charakter ćwiczeń - manewry, tylko Vernon przebywał tam cały czas), osobiście przychodziła go ubierać i dbała o jego garderobę (prała, prasowała, naprawiała), matkowała mu. Rozpieszczano ich też wykwintnymi posiłkami.

str. 7 (pośrodku)
"Po raz pierwszy Elvis zagrał na fortepianie 24 sierpnia 1970 Elvis w Las Vegas, gdy zaśpiewał piosenkę When the Snow Is on the Roses."
Tutaj mam wątpliwości. Trafiałam na różne daty, jeśli chodzi o okres powrotu do koncertowania na żywo. Jednak czytałam, że już w latach pięćdziesiątych przynajmniej dwa razy podczas występów Elvis zagrał na pianinie, co prawdopodobnie nie było planowane. Raczej na zasadzie stało na scenie pianino, więc Elvis podszedł i zagrał. 

* * *

Każda część jest zakończona wyszczególnieniem rozdziałów, a ich numery opatrzone kolorowym podświetleniem. Te, które są omawiane w danym poście, na żółto, a te omówione już wcześniej, na niebiesko. Rozdziały bez podświetleń omówiono w późniejszych postach. Spójrzcie sobie za każdym razem na tą listę, bo nie zawsze będzie zachowana kolejność rozdziałów.  

[1]  000  Tytuł
[1]  000  Spis rozdziałów
[2]   00  Wstęp
[1]    0  Prolog: Rock and Roll - moda, szaleństwo, czy sztuka?
[3]    1  Najdłuższy powrót
[4]    2  Narodziny legendy
[5]    3  Wulkan drzemiącej tęsknoty i skrywanych marzeń
[6]    4  Elvis, jakim byłeś naprawdę?
[7]    5  Midas XX wieku - Tom Parker
[8]    6  Powroty
[9]    7  Czar powodzenia
[10]   8  Król nie żyje
[10]   9  Priscilla
[11]  10  Ewangelia Elvisa
[11]  11  On zdzierał serca
[12]  12  Na fali biznesu zwanego Elvis Presley
[13]  13  W aureoli nieśmiertelności
[14]  14  Eksplozje podłego świata
[15]  15  Kres w dolinie spokoju
[16]  16  Takim go kochano
[16]  17  Pigułkowe coctaile
[16]  18  On stworzył młodzież, ona go pokochała
[17]  19  Epilog - symbol epoki
[17]  20  Fakty, plotki i ciekawostki
[18]  21  Złote płyty Elvisa
[18]  22  Występy w latach 1953-1961
[18]  23  Trasy turniejowe
[18]  24  Dyskografia - longplaye Elvisa
[18]  25  Filmy z Elvisem
[17]  26  Miscellanea
[1]   27  LITERATURA
[1]   28  Nota autorska


2 komentarze:

  1. W ksiazce tupelos own town z dołączonymi plytami dvd z wystepow w 56 i 57 roku jest fotka elvisa i podpis ze zajal 5 miejsce. Stoi 5 dzieciakow.
    To prawda karate wykonywal do wielu piosenek ale to bardziej krotkie epizody na dynamiczne przejscia lub koniec piosenki...np. Suspicious minds czy tiger man. Natomiast przy if you talk zakladal gore od stroju karate z pasem i w instrumentalnej czesci dawal popis karate.... Stad pewnie wyroznienie tego utworu.
    Grammy trzykrotnie. How great album 67. He touched me 72 i how great thou art utwor zagrany na zywo 20 marca 1974 w memphis. Czyli nie powtorka albumu....straszny blad. Albumy czasem mialy nazwy piosenek.
    When the snow is on the roses to nie wiem czy na piano...ciekawe. Nie mą zarejestrowanego materialu. Na plytach tez nie podpisuja przy tym kawalku ze bylo on the piano.
    Jasne ze gral wielokrotnie wczesniej. Jest fota z 56 gdy gra lawdy miss clawdy. A potem gral chocby lawdy miss ckawdy 23 lutego 70 r. W vegas na closing show.
    Potem mial przerwe a powrocil do gry choćby. 19 lipca 1975 przy you.ll never walk alone. Jest fota. A im pozniej to coraz częściej. Sylwestrowy show to rags to riches. W 77 raz blueberry hill i where no one stands alone. No i oczywiscie wielokrotnie piekne unchained melody ktorej wersja on piano dramatyzmem napewno przebila slodki oryginal.

    OdpowiedzUsuń
  2. Krzysiu wielkie dzięki. Po prostu mechanicznie wcisnęłam publikuj, jak byłam w trakcie uzupełniania, które nagle przerwałam ... moja psinka ... Muszę wszystko przeczytać i sprawdzić czy w innych miejscach pouzupełniałam, czy też są jakieś rzędy pytajników.

    Dzięki za wyczerpujące informacje uzupełniające.

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html