wtorek, 22 marca 2016

Dlaczego Elvis pojawił się w Sun Records

Można się zastanawiać dlaczego wciąż żywy i powielany jest mit o przyczynie pojawienia się Elvisa, 18 lipca 1953 roku, w Sun Studio celem nagrania płytki, skoro w rzeczywistości prawdziwy powód jest dobrze znany. Sam Elvis wyjawił go w kilku wywiadach i rozmowach z różnymi ludźmi. Lecz nie tylko on, mówili o tym też inni. To kolejny przykład próby "poprawiania" faktów biograficznych Presleya.

Nie, Elvis nie trafił do Sun Studia by nagrać singla w prezencie urodzinowym dla swojej matki! Chociaż poniekąd wszystko co robił, robił też dla niej i na pewno była głównym adresatem tego nagrania obok jego osobistych intencji (o czym świadczy chociażby wybór pierwszego utworu "My Happiness", jej ulubionej piosenki). W rzeczywistości Elvis po prostu, chciał usłyszeć jak brzmi jego głos na płycie, to był decydujący powód stawienia się w studio u Sama Phillipsa!

Rick Stanley uważa, że namówił go do tego Billy Black, z którym poznał się już wcześniej, a nie dopiero za sprawą Sama Philipsa, jak sugeruje większość biografów. Faktycznie, jest fizyczną niemożliwością żeby nie poznali się wcześniej, skoro bywali w tym samym domu (patrz post "Elvis, Bill i Scotty - poznanie").

 * * *

18 lipca, w jedną z gorących sobót lata 1953 roku, Elvis wszedł do studia Sun Records by skorzystać z oferowanej przez wytwórnię możliwości nagrania dziesięciocalowej płytki (78 obrotów na minutę), w jednym egzemplarzu, z dwoma utworami, za jedyne 3,98 $. Takich jak on tego dnia stało tam wielu w kolejce. Gdy przyszła jego kolej, akompaniując sobie na gitarze (tej którą dostał na jedenaste urodziny) nagrał dwie piosenki "My happiness" oraz smutną, chwytająca za serce balladę country "That's when your heartaches begin", obie śpiewane kiedyś między innymi przez zespół The Ink Spots.

"My happiness" - została napisana przez Borney Bergantine w 1933 roku. Początkowo podstawiano do niej różne słowa, ale najsłynniejsza wersja piosenki z tekstami Betty Peterson Blasco, została opublikowana po raz pierwszy w 1948 roku. Natomiast pierwszy znany zapis dźwiękowy tej wersji miał miejsce w grudniu 1947 roku (wykonanie Marlin Sisters), lecz piosenka po raz pierwszy stała się hitem w maju 1948 roku. Potem nagrali ją również: Jona i Sondra Steele, The Pied Pipers, Ella Fitzgerald. Późniejsze wersje nagrali też: Connie Francis, Frank Sinatra, Gale Storm, Vera Lynn, Fats Domino, Jim Reeves, Andy Williams, Kitty Wells, Teresa Brewer, Pat i Shirley Boone, Paul & Paula, Lucille Starr, The Bachelors, Skeeter Davis, Lena Zavaroni, Albert West, Freddy Fender, Margo Smith, Slim Whitman, Roger Whittaker, Chris Isaak, Amanda Lear, a nawet Yvetta Simonová (Czechy), Ciska Peters (Holandia), Pärre Förars (Finlandia), Lale Andersen (Niemcy), Ernie Bieler (Niemcy), The Streaplers (Szwecja).

The Pied Pipers - "My happiness" (1948 rok, z oryginalnego winylu)

Elvis Presley - "My happiness" (1953 rok, pierwsze nagranie w Sun Records). Gdyby nie działał, to podaję link alternatywny:  https://www.youtube.com/watch?v=EZqGOIdFG3I

"That's when your heartaches begin" - piosenka napisana w 1937 roku przez Fred Fisher, William Raskin and Billy Hill. W tym samym roku nagrana przez Shep Fields Rippling Rhythm, w 1941 przez The Ink Spots, w 1952 przez Billy Bunn i His Buddies (w RCA). A 18 lipca 1953, przez młodego Elvisa Presleya w Sun Records w Memphis.  

The Ink Spots - "That's When Your Heartaches Begin"

Elvis Presley - "That's when your heartaches begin" (prywatne wykonanie domowe - bardzo ciekawa wersja z długą partią mówioną)

Sama Phillipsa (właściciela) nie było tego dnia w Sun Studio. Chętnych na nagranie płyty obsługiwała Marion Keisker, jego prawa ręka. A tak oto wspomina krótką rozmowę z Elvisem przed rozpoczęciem nagrania sama Marion:
„Miał długie baczki i długie wybrylantowane włosy, ale jego ubranie było czyste i dosyć porządne. Powiedział, że chce nagrać dla siebie płytę.
— Co śpiewasz? W jakim stylu? – zapytałam.
— Śpiewam wszystko.
— Do jakiego wykonawcy są podobne twoje piosenki? – zapytałam.
— Do żadnego. — Jasne – pomyślałam – już takich tu widziałam.
— Hillbilly? – dociekałam.
— Tak, śpiewam hillbilly. — A do kogo można cię porównać? — Do nikogo – on znowu.
— A brzmisz jak kto?
— Ja nie brzmię jak nikt.
— Pop?
— Oczywiście.
— Country?
— Również.
— Rockabilly?
— Też śpiewam.
— A rhythm and blues?
— Śpiewam wszystko – powtórzył Elvis. — Jeszcze jeden amator – pomyślałam z ciężkim westchnieniem i posłałam go do studia.
— Mój Boże! To nagranie! Okazało się, że Elvis nie kłamał mówiąc, że śpiewa wszystko! Jedyny kłopot sprawiało mi utrzymanie odpowiedniego poziomu nagrania. W jednej chwili jego głos z wysokiego tenoru przechodził w głęboki bas. Złapanie odpowiedniego poziomu było prawdziwą loterią!”*
* W zależności od źródła ta rozmowa ma krótszy lub dłuższy przebieg. Scaliłam tu kilka ich wersji. Sama Marion Keisker podczas wywiadów różnie ją przedstawiała, co zrozumiałe, bowiem trudno spamiętać słowo w słowo każdą rozmowę, gdy obsługuje się tysiące młodych ludzi nagrywających płyty.

Marion po pierwszych dźwiękach instynktownie postanowiła nagrać wykonanie Elvisa, co zwykle nie było praktykowane. Trochę trwało zanim ustawiła duplikator, w efekcie nagrała się jakaś 1/3 pierwszej piosenki i cała druga. Poprosiła Elvisa o adres i telefon (podał sąsiada - rabbiego) oraz zapisała sobie przy tych danych uwagę: "Dobry wykonawca ballad zachować!". Chciała by Sam Phillips posłuchał tego nagrania. Po latach pytana o ten fakt, mówiła:
"Nigdy czegoś takiego nie robiliśmy, ale chciałam żeby Sam to usłyszał. Znalazłam tylko pomięty kawałek taśmy i zanim ją ustawiłam, straciłam sporą część pierwszej piosenki. Nagrałam końcówkę, może 1/3 pierwszego kawałka i cały drugi. Nie wiem czy Elvis w ogóle miał świadomość, że go nagrywam.
Powód, dla którego zrobiłam kopię nagrania Elvisa był następujący - pamiętam jak Sam w kółko powtarzał »Gdybym tylko znalazł białego faceta, który ma brzmienie i wyczucie czarnoskórego muzyka, zarobiłbym miliony dolarów«. Właśnie to usłyszałam u Elvisa, tę tak zwaną duszę, czarne brzmienie."
Po powrocie Sama, Marion odtworzyła mu nagranie. Wyraził swoją pozytywną opinię i dodał coś w duchu, że Elvis ma talent, ale wymaga oszlifowania i ... zapomniał o nim na prawie rok.

Co prawda Elvis przyszedł do Sun Records jeszcze 4 stycznia 1954, ale z własnej inicjatywy, zapytać czy Marion wspominała o nim Samowi i przy okazji nagrać kolejną płytkę, do czego gorąco namawiał go Bill Black (Blackie). Tym razem trafił na Sama. Phillips potwierdził i przyznał, że podobało mu się nagranie. Wyraził nadzieję, że Elvis dalej szkoli swój warsztat, ale na razie nie ma dla niego żadnych propozycji.

Elvis nagrał wtedy "Casual love affair"* [red. Hopkins zamiast tej wymienia "It wouldn't be the same without you"; natomiast "Casual love affair", przez niektóre źródła internetowe, jest wymieniania przy dacie 5 czerwca 1954 - pomijanej w biografiach] oraz "I'll never stand in your way". Tym razem kopii żadnej nie zrobiono, Elvis dostał jedyny egzemplarz. Niemniej nagrania zwróciły uwagę Sama na tyle, że postanowił odnotować sobie dane Elvisa w swoim notesie, co czynił niezmiernie rzadko.

* Wszyscy powielają ten tytuł, tylko nikt takiej piosenki nie zna! Nikt takiej piosenki nie nagrał ani wtedy, ani później za życia Elvisa! Jest kilka hipotez. Jedna mówi, że Elvis gdzieś ją musiał usłyszeć wykonywaną amatorsko, zapamiętał i wtedy nagrał. Druga, że chodziło o inną piosenkę, której pomyłkowo przypisano taki tytuł. Trzecia, że był to tytuł roboczy. Czwarta, że to Hopkins pomylił tytuły (zamiast "Careless Love"), bo to on pierwszy podał "Casual love affair". Ponoć sama Marion Keisker nie umiała tego wyjaśnić, co z kolei przyczyniło się do różnych dziwnych spekulacji, bowiem znana była z dobrej pamięci. Mało tego, to ona ciągle dopingowała Sama by zajął się Elvisem. Zatem, być może to Hopkins jako jedyny ma rację i prawidłowo ustalił jej tytuł, który podaje w późniejszym wydaniu jako "It wouldn't be the same without you", niejako korygując swój własny błąd?

Elvis Presley - "It Wouldn't Be The Same Without You" (4 stycznia 1954 roku)

Elvis Presley - "I'll never stand in your way" (1954). Gdyby ten nie działał, to podaje link alternatywny: https://www.youtube.com/watch?v=fy8J1eZhGYo

Kilkanaście tygodni później Phillips przypadkowo otrzymał płytę demo, z balladą "Without you", wykonywaną przez nikomu nieznanego, czarnego piosenkarza z Nashville. Próbował ustalić kto to jest, lecz to mu się nie udało. Dowiedział się tylko, że to jakiś ciemnoskóry nastolatek, który czasem kręcił się w studiu Nashville. Niestety, po chłopaku słuch zaginął* i wtedy dopiero pomyślał o Presleyu (rzekomo).

* W późniejszych latach próbowano dojść, co to był za chłopiec. W jednym ze źródeł trafiłam na informację, że ponoć został zastrzelony przez gang uliczny i dlatego już więcej nie pojawił się w studio w Nashville. Lecz nie wiem czy to potwierdzona informacja, gdyż na początku poszukiwań nawet nie znano jego imienia i nazwiska. Być może to udało się ustalić później.
"Do tej pory nie zwracałem większej uwagi na białych chłopaków nagrywających country music. Dopiero gdy jeszcze raz przesłuchałem taśmę Presleya, zorientowałem się, że to on ma ten nerw, którego poszukuję. Nagle pojąłem, że muszę spróbować tę balladę z Elvisem."
No niezupełnie tak było, to wersja mocno wygładzona przez Sama dla dziennikarzy, gdy Elvis był już sławny. To Marion dziesiątki razy przypominała mu o Elvisie ilekroć się zastanawiał kto by mógł zaśpiewać jakąś piosenkę. Mówiła wtedy - "To może ten chłopak z bokobrodami?", jak nazywała wówczas Elvisa. Sam jednak wił się jak wąż i stosował różne uniki (takie przynajmniej jest moje zdanie na podstawie różnych wypowiedzi Marion, nagabywanej przez dziennikarzy o zaistnienie Elvisa w wytwórni).

Tak było i tego dnia, 26 czerwca 1954 roku.* To nie on pomyślał o Presleyu (jak to później opowiadał w wywiadach), tylko Marion. To ona ponownie rzuciła swoje słynne zdanie "To może ten chłopak z bokobrodami?", a Sam znów zastosował jeden ze swoich uników, mówiąc "Nie wiem jak się z nim skontaktować. Zapomniałem już nawet jak się nazywa [red. tylko że dane Elvisa miał nawet w swoim notesie!]", na co Marion tym razem była już przygotowana i odpowiedziała "Mam je pod ręką", po czym podsunęła mu kartkę papieru pod nos. Summa summarum, Sam wydusił z siebie: "Jeśli możesz go tu ściągnąć ...", bez większego przekonania.

* Przed tą datą Elvis ponoć był też na nagraniach 5 czerwca 1954, co źródła przemilczają, podobnie jak jego wizytę 4 lipca 1954. Dopiero podają kolejną 5 lipca 1954, na której nagrał przełomową "That's all right, mama".
"Zadzwoniłam więc i ktoś poszedł go zawołać do telefonu. Wciąż stałam ze słuchawką w ręku, gdy pojawił się [red. w studiu Sun Records osobiście, zamiast przy telefonie]. Podejrzewam, że biegł całą drogę." Sam puścił mu nagranie "Without you"*, a potem chciał by Elvis zaśpiewał tę piosenkę. Elvis zamiast wykonać utwór po swojemu zaczął naśladować wykonawcę. Efekt tego był fatalny. Kolejne próby wypadały niewiele lepiej. Piosenka zupełnie nie pasowała do warunków głosowych Presleya. Dla Elvisa niemożność perfekcyjnego wykonania tej piosenki była tak frustrująca, że stracił panowanie nad sobą. Wpadł w złość i zaczął uderzać powietrze jakby walczył z niewidzialnym wrogiem. Zarządzono przerwę.
* I znowu nie wiadomo o jakie nagranie chodzi. W tamtych latach nie zarejestrowano żadnego "Without you" na płytach. Elvis w swoim repertuarze też nie miał tego tytułu. Wiemy tylko, że zarówno to nagranie Elvisa, jak i późniejsze "Rag mop", nagrane na tej samej sesji, zostały uznane za nieudane i skasowane.

Sam w czasie przerwy zapytał Elvisa co mógłby zaśpiewać. Ten oczywiście tradycyjnie odpowiedział, że wszystko, ale lekko zawiesił głos [red. z powodu niezadowalającego wykonania chwilę wcześniej "Without you"]. Sam polecił mu śpiewać i grać. Elvis wykonał kilkanaście piosenek - od country, pop, honky-tonk jump, hillbilly, western, poprzez gospel do bluesa itp. Jak wspomina Marion siedzieli tam kilka godzin słuchając go i rozmawiając. To ponoć wtedy Elvis miał powiedzieć, że szuka zespołu i a Sam skontaktował go ze Scottym Moorem, a już następnego dnia, w niedzielę 27 czerwca 1954, Scotty zaprosił do siebie Elvisa, a potem zadzwonił po Billa Blacka.

* * *

Zatem, skąd wziął się ten mit? Wyjaśniła to kiedyś Marion Keisker i Elvis Presley. Gdy Marion zapytała go kiedyś dlaczego zdecydował się przyjść nagrać płytę, zaskoczony Elvis nie chcąc się przyznać, że po prostu chciał usłyszeć brzmienie swojego głosu na płycie (co przy jego wrodzonej skromności, wydawało mu się próżne i nieprzyzwoite, uznał, że nie przystoi się do tego przyznawać), odparł faktycznie, że chciał sprawić przyjemność mamie, ale nigdy nie wspominał o prezencie urodzinowym dla niej. To już ktoś dodał domyślnie od siebie (jakiś dziennikarz), a za nim zaczęli tę wersję powielać biografowie. Co ciekawe, nawet wtedy, gdy znany już był prawdziwy powód, to niektórzy, zapytani dlaczego dalej utrzymują ten mit, wprost powiedzieli "bo taka wersja ładniej brzmi".

* * *

*       *       *
*      *
*

Ex Post

Ostatnie ustalenia (12 sierpnia 2023 roku):

Sensacyjne odkrycie z ostatnich lat! Być może kariera muzyczna Elvisa nigdy nie miałaby miejsca, gdyby nie ... mama marynarza! Nie znamy personaliów tej kobiety, ani jej syna, którzy byli w poczekalni Sun Record tego samego dnia, co Presley, ale to właśnie dzięki niej - mamie marynarza - zaproszono Elvisa do studia!

Jak to bywa z biografami, nie zawsze docierają do wszystkich materiałów, jakie wyszły o Elvisie, a są wśród nich prawdziwe perełki. Acz nie można ich za to winić, bo to nie jest wykonalne. Do sensacyjnego materiału dotarła przypadkiem Trina Young, jedna z młodszych biografek Elvisa, autorka kilku ciekawych książek o nim. Chodzi o jednorazowy magazyn "Elvis Presley Speaks!", wydany 9 sierpnia 1956, napisany przez reportera Roberta Johnsona, który pracował dla gazety "Memphis Press-Scimitar". Przeprowadził obszerny wywiad z Elvisem dla tego magazynu i poprosił fotografa, Roberta Williamsa, o śledzenie Elvisa po jego rodzinnym mieście Memphis latem 1956 roku.

To właśnie w tym magazynie trafiamy na "mamę marynarza" i jej rolę w zaproszeniu Elvisa do studia. Pisała o tym Trina Young w jednym z artykułów na swoim blogu. Poniżej obszerne fragmenty, które wyjaśniają udział mamy marynarza w odpaleniu kariery Elvisa:

"Na stronie 8 i 9 było szokujące odkrycie! "Elvis Presley mówi!" wspomina jeszcze jedną osobę, która mogła mieć wpływ na los Presleya.

Kiedy Elvis po raz pierwszy przyjechał do Memphis Recording Service (Sun Studio), aby nagrać, tak się złożyło, że marynarz i jego matka byli w studiu w tym samym czasie. Kiedy siedziała w recepcji i słyszała, jak Elvis nagrywa swoje dwie piosenki, matka marynarza powiedziała:
"Posłuchaj, jak śpiewa ten chłopiec! Mój, on ma słodki głos".
Ten przypadkowy naoczny świadek pierwszej osobistej sesji nagraniowej Elvisa Presleya miał ogromny wpływ na jego życie 12 miesięcy później.

Prawdą jest, że Marion była tą, która jako pierwsza nagrała 18-letniego Elvisa. W lipcu 1953 roku Presley, który miesiąc wcześniej ukończył szkołę średnią, przyszedł sam i zapłacił za nagranie dwóch ballad "My Happiness" i "That's When Your Heartaches Begin". Zapytał także Marion, czy chcą zatrudnić piosenkarkę. Marion zanotowała do swoich plików numer telefonu Presleya, który brzmiał: "Elvis Presley – dobry wokalista ballad. Zapisz to".

Sześć miesięcy później Elvis ponownie przyszedł do studia i zapłacił za nagranie dwóch kolejnych piosenek w styczniu 1954 roku. Były to piosenki "It Wouldn't Be the Same Without You" i "I'll Never Stand in Your Way". Tym razem był tam Sam Phillips (nie Marion) i ironicznie powiedział do siebie to samo: "Elvis Presley – dobry wokalista ballad. Zapisz to".

W końcu w czerwcu 1954 roku Phillips wysłuchał demo nowej ballady zatytułowanej "Without You". Chciał wydać piosenkę, ale nie mógł znaleźć oryginalnego wokalisty. Historia mówi, że Marion namawiała Sama, by rozważył Elvisa.

Jednak Robert Johnson doniósł w magazynie "Elvis Presley Speaks!", że zarówno Marion, jak i Sam zapomnieli o Elvisie w czerwcu 1954 roku, kiedy szukali piosenkarza do nagrania "Without You":
»Pomimo ich dobrych intencji i notatek "save-it", Elvis nie wszedł im do głowy, gdy zastanawiali się nad możliwościami. Potem, zupełnie przypadkowo, pani Keisker wpadła na ulicy na matkę marynarza, która była wtedy obecna i zauważyła, jak słodko Elvis śpiewał tak wiele miesięcy temu. Po czym:
„Co się stało z tym chłopcem?” – matka marynarza zapytała panią Keisker«".
I to była iskra, która odpaliła lont! Kiedy Marion Keisker wróciła do studia, zapytała Sama Phillipsa:
— Pamiętasz Elvisa Presleya?
— Tak — odparł Sam, zastanawiając się. — Tak, rzeczywiście. Przywołaj go do telefonu [zadzwoń po niego].
Reszta jest już znaną historią ...

Okładka magazynu "Elvis Presley Speaks!", wydanego 9 sierpnia 1956 roku, a napisanego przez reportera Roberta Johnsona, który pracował dla gazety "Memphis Press-Scimitar". Poniżej strony 8-9, na których wspomniano o udziale matki marynarza w zaproszeniu Elvisa do studia Sun Records. Magazyn wyprzedał się na pniu, natychmiast po wydaniu, stąd wiele osób w ogole o nim nie wie

*
*      *
*       *       *


Rzadkość - występ Elvisa Presleya z 1954 roku w kolorze, ale niestety tylko wizja.
Acz w innym miejscu napisano: "7 sierpnia 1955 Lois i Jim Robertson wzięli udział w koncercie plenerowym w Magnolia w Teksasie. Przynieśli swoją kamerę do domu i nieświadomie nagrali coś, co wydawało się być pierwszym w historii materiałem z występu Elvisa Presleya. I był w kolorze!"


[Płoński, 31-35] [R. Stanley, 32-35] [Hopkins, 38-41] [Haining 34-36]

17 komentarzy:

  1. Jak rozumiem chodzi o ten ostatni klip? Krzysiu możliwe, bo jak wiesz to nie moja działka. :) Nie mam czasu by zająć się wszystkim, choć bardzo bym chciała, więc muszę ufać temu jak inni opisują filmy. Z drugiej strony tak jest opisywany przez większość, choć jak wiemy to o niczym nie musi świadczyć, bo ktoś mógł popełnić błąd, a inni go powielają.

    Nie mogę znaleźć w swoim bałaganie na kompie ... ale ... Elvis tylko jeden jedyny raz w historii swoich występów (oczywiście opierając się tylko na materiale graficznym, który jest nam znany)dał koncert w koszuli z krótkim rękawem, było to właśnie w 1954 roku, najdalej 1955 roku. To właśnie fragment z tego koncertu. Jak dojdę kiedy to było, to dam znać, chyba, że pamiętasz lub szybciej znajdziesz, to Ty daj mi znać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Elvis pojawiał się przed drzwiami Sun Studio wielokrotnie pomiędzy 1951 a 1953, jednak zawsze był stamtąd przeganiany przez Sama Phillipsa, ponieważ ten nie widział w nim nawet odrobiny talentu. Po raz pierwszy Presley wszedł do środka za wstawiennictwem facetów z zespołu The Prisonaires dnia 01 czerwca 1953. Pomagał przy nagraniu „Just Walkin’ In the Rain” jednak na płycie z tym utworem go nie usłyszymy.
    18 lipca 1953 jest datą sporną jeśli chodzi o nagranie „My Happiness”. Niektórzy badacze obstawiają połowę czerwca 1953, czyli krótko po sesji zespołu The Prisonaires. Natomiast 18 lipca 1953 ma być datą podpisania kontraktu pomiędzy Samem Phillipsem a Elvisem Presleyem, na mocy którego ten drugi stawał się studyjnym wykonawcą na wewnętrzne potrzeby Sun Studio. Miał zostać nikomu nie znanym, anonimowym odtwórcą nagrań, które potrzebne były Phillipsowi do rozsyłania w celach demonstracyjnych pomiędzy prawdziwymi piosenkarzami, producentami, inżynierami i muzykami.
    Od lipca 1953 do końca swojej działalności w Sun Records, Elvis nagrał kilkadziesiąt takich piosenek. Nagrywał płyty demo również po sukcesach własnych płyt sygnowanych jego nazwiskiem. Tak było jeszcze przez długi czas. Płyty demo z takimi utworami jak np.: „I Love You Becasue”, „Harbour Lights”, “Blue Moon”, „Tomorrow Night”, “I’ll Never Let You Go”, “Just Because”, „When It Rains It Really Pours” oraz wiele innych, nigdy nie były przeznaczone do publikacji nawet na singlach. Miały one służyć wyłącznie wewnętrznym interesom Sun Records.
    Piosenkę „My Happiness” Elvis nagrał dwukrotnie. Pierwszy raz prawdopodobnie w czerwcu 1953 i utwór ten znalazł się na jednostronnej płycie szelakowej, za którą Elvis zapłacił z własnej kieszeni 2,50 $. Płyta w krótkim czasie uległa całkowitemu „zgraniu” i fizycznie przestała istnieć.
    Po podpisaniu kontraktu z Sun (18 lipca 1953) Elvis otrzymywał od Phillipsa zlecenia na nagrywanie wielu utworów aż do zakończenia współpracy. Nie wiadomo czy nagrał cokolwiek pomiędzy 18 lipca a 21 sierpnia 1953. Jest jednak pewne, że 22.08.1953 nagrał „My Happiness” ponownie. Tym razem na zlecenie Phillipsa. Na tej samej zasadzie nagrał stronę B do tego krążka z utworem „That’s When Your Hearatches Begin”. Obu tych nagrań z pewnością nie dokonano przed 22 sierpnia 1953, ponieważ nalepka na płycie (którą obecnie posiada w swojej kolekcji producent Jack White) została wydrukowana pomiędzy 16 a 21 sierpnia na potrzeby oficjalnego singla z utworem ”Softly and Tenderly”. Utwór ten (wyk.The Prisonaires) został zarejestrowany na taśmie 15 sierpnia 1953 i dopiero potem Phillips rozpoczął tłoczenie tej płyty oraz druk nalepek. Z powodu nadmiaru wydrukowanych papierków, napis na maszynie „ELVIS PRESLEY – MY HAPPINESS” został wykonany na drugiej stronie tejże nalepki, co jest niezbitym dowodem na to, że płytę wykonano w drugiej połowie sierpnia 1953. Nie był to z pewnością pojedynczy egzemplarz, ponieważ w zwyczaju Phillipsa było nagrywanie od 5 do 15 egzemplarzy płyt acetatowych. Ciekawe, czy Jack White o tym wiedział, płacąc za nią na aukcji bodajże ćwierć miliona dolarów?...
    Od 18 lipca 1953 za każdą nagraną dwustronnie płytę (acetate) Elvis otrzymywał od Sama zapłatę w wysokości 8,25 $.
    Szelakowy, jednostronny krążek „My Happiness” był jedyną płytą, za którą Elvis zapłacił z własnych pieniędzy. Nigdy więcej to nie miało miejsca. Podawane w wielu miejscach daty nagrania rzekomo kolejnego „prywatnego singla” w styczniu 1954 są wyssane z palca. W owym czasie to nie Elvis płacił Phillipsowi, tylko Phillips Elvisowi. Są na to dowody w postaci faktur wystawionych przez Sama Phillipsa. Opublikowano jak dotąd tylko dwie takie faktury (01.1954 i 06.1954), ale było ich dużo więcej. Nie zachowały się jednak do naszych czasów. Nikt wtedy, w 1953 roku nie podejrzewał, że media zniekształcą życiorys i dokonania Elvisa tak, jak to ma miejsce obecnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za nagranie „That’s All Right Mama” Elvis nie dostał od Philipsa ani centa, ponieważ ten drugi uznał, że wystarczającą zapłatą jest samo pozwolenie na dokonanie niezamawianego wcześniej utworu. Elvis tamtego dnia miał nagrać kolejne demo na wewnętrzne potrzeby Sun i miało to być „I Love You Because”. Piosenka „That’s All Right Mama” powstała jako samowolka Elvisa, a pomysł opublikowania jej w radiu pojawił się dopiero parę dni później.
    Sam nigdy nie zamierzał wspierać Elvisa w byciu gwiazdą i zgodził się na publikację „That’s All Right” na antenie radiowej wyłącznie po to, aby wybić z głowy Elvisowi marzenia o byciu sławnym piosenkarzem. W zamierzeniu Phillipsa emisja tej piosenki na antenie miała być kompromitacją Presleya, po której ten drugi miał wrócić do studia z podwiniętym ogonem i grzeczne nagrywać płytki demo przez kolejne 20 lat. To dlatego Sam wybrał do prezentacji płyty znanego moczymordę i skandalistę Deweya Phillipsa, który podczas pierwszej emisji piosenki sprofanował ją poprzez wydawanie z siebie odgłosów wycia, skomlenia i jęków – wszystko, aby utwór ośmieszyć.
    Plan ten się jednak nie powiódł. Piosenka mimo żenujących wybryków pijanego Deweya Phillipsa został dostrzeżona przez słuchaczy i ostatecznie Sam musiał ją wydać na oficjalnym singlu. Sprzedał 20 tysięcy sztuk tej płyty, ale Elvis nie miał na nią żadnego kontraktu, więc nie dostał złamanego centa. Dopiero od następnego singla („Good Rockin’ Tonight”) Phillips łaskawie zmienił umowę na kwotę 10-krotnie wyższą i za kolejne cztery single płacił Elvisowi po 82,50 $.
    Rozmowa pomiędzy Elvisem Presleyem, a Marion Keisker, mająca mieć miejsce latem 1953 roku, tak naprawdę jest konfabulacją dziennikarzy. Powstała ona w umysłach i fantazjach wielu biografów piszących ją na zlecenie tzw.Colonela tzw.Toma tzw.Parkera, który naprawdę był kapralem Andreasem van Kuijkiem. Przy okazji warto wspomnieć, że tzw.Parker posiadał amerykańskie obywatelstwo i paszport od 1918 roku, ponieważ za udział w I Wojnie Światowej w szeregach armii amerykańskiej takie obywatelstwo było automatycznie przyznawane. Nie jest więc prawdą, że cokolwiek powstrzymywało Parkera od działań poza terenem USA.
    Natomiast Marion Keisker znała Elvisa co najmniej od 1951 roku, a więc jakieś wypytywanie go o sprawy, które znała od dawna, nie miało żadnego sensu. Ich rozmowę można włożyć między bajki. Keisker rzeczywiście była tą osobą, dzięki której Presley dostał angaż w Sun. To ona dokonała nagrania fragmentu „My Happiness” (pierwszego wykonania – nigdy dotąd nie opublikowanego) i opatrzyła je dopiskiem „chłopak z bokobrodami” Takie określenie było tyle warte co zwrot „dziewczyna w sukience”, bo w 1953 roku po Memphis chodziło kilkanaście tysięcy chłopaków z bokobrodami. Taka była powszechna moda, więc określenie to nic nikomu nie mówiło.
    Był to jednak fortel, który uknuła razem Elvisem. Oboje wiedzieli, że Phillips nie cierpiał Presleya i nie chciał go dopuścić do mikrofonu (pomimo, że przypadkowo nagrał go w 1952 dwukrotnie podczas występów na kilku festynach i znał jego możliwosci). Gdy Phillips po paru tygodniach wrócił do Sun i odsłuchał fragment ”My Happiness” nie miał bladego pojęcia kto jest wykonawcą. Marion namówiła go, aby zadzwonił do tego „anonimowego” chłopaka z bokobrodami i zaprosił go na nagrania. Tak też zrobił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wierzę w wersję, którą podajesz o Marion Keisker. Elvis bardzo ją szanował i sam przytaczał identyczną historię jaką ona podawał, tylko nie relacjonowal samej rozmowy.

      Usuń
    2. Piszesz:

      "Przy okazji warto wspomnieć, że tzw.Parker posiadał amerykańskie obywatelstwo i paszport od 1918 roku, ponieważ za udział w I Wojnie Światowej w szeregach armii amerykańskiej takie obywatelstwo było automatycznie przyznawane. Nie jest więc prawdą, że cokolwiek powstrzymywało Parkera od działań poza terenem USA."

      No niezupełnie. Już o tym pisałam na blogu. Było jak mówisz, z jedną różnicą. Miał, obywatelstwo amerykańskie jako Andreas van Kuijk, ale nie jako Thomas Andrew Parker, przejął tą tożsamość po wyjściu z wojska po zmarłym, najpierw kapitanie, poźniej pułkowniku, który służył w tej samej bazie na Hawajach, co on. I choć jako van Kuijk miał obywatelstwo, to nie chciał go używać dlatego, że był ścigany dwoma holenderskimi listami gończymi (jeden podejrzenie o morderstwo, drugi inne przestępstwa i w charakterze świadka morderstwa). Obawiał się, że zostanie zidentyfikowany i wydalony z USA. Nie chciał wyjeżdżać poza USA w obawie, że zostanie rozpoznany. I tak się notabene stało w 1960 roku, kiedy świat obiegło zdjęcie jak stoi za Elvisem na schodkach pociągu, po jego powrocie z wojska. Holendrzy wystąpili o jego wydanie, ale bez rezultatu. Później chcieli wykorzystać amerykańską prasę, ale dziwnym trafem kolejne tytuły prasowe, które najpierw zacierały ręce na taką sensację, nagle zaczęły się wycofywać. Dlatego uważa się, że Parker był albo w mafii, albo jakimś agentem.

      Nie zgodzę się, że dostał amerykańskie obywatelstwo w 1918 roku. Miał wtedy 9 lat i jeszcze nie był w USA. Dostał je dopiero w latach 30.

      Usuń
  4. Na widok Presleya stojącego w progu studia Phillips prawie wpadł w szał. Jednak po chwili się opanował, ponieważ został postawiony pod ścianą. Mógł oczywiście powiedzieć coś w rodzaju: „A więc to tak! Oszukaliście mnie! Wynocha Elvis! Nie chcę cię widzieć!”, albo… potwierdzić swoje zaproszenie i rozpocząć współpracę. Po krótkim zastanowieniu wybrał tę drugą opcję, ponieważ zatwardziałe przeganianie Elvisa (tym bardziej po wysłuchaniu i polubieniu fragmentu jego piosenki) dowiodłoby kompletnego braku profesjonalizmu u Sama. Tak więc zupełnie przypadkowo i podstępem Elvis został zatrudniony w Sun Records.
    Przez rok od lipca 1953 do lipca 1954 Elvis nagrał na zlecenie Phillipsa dziesiątki utworów, których nigdy dotąd nie opublikowano. Istnieją one jednak na płytach acetatowych i spoczywają w archiwach. Powodem braku decyzji o publikacji nie jest brak praw autorskich… Chodzi o coś zupełnie innego.
    Otóż w 1998 roku zapadła na najwyższych szczeblach władzy show-biznesowej decyzja, że zaprzestaje się definitywnie produkcji i sprzedaży płyt Presleya! Dlaczego? To proste. Od swojej śmierci w 1977 roku Elvis był niepokonany w każdym rankingu: ilości sprzedanych płyt, ilości nagranych utworów, ilości pierwszych miejsc na listach przebojów, ilości złotych płyt etc.. etc...
    Show business był wściekły, bo nawet 20 lat po śmierci Króla nikt nie potrafił się do niego zbliżyć. Próbowano różnych forteli. Na przykład sukcesywnie zmniejszano normy i wymagania co do limitu uzyskania tytułu złotej płyty. W latach działalności Presleya było to milion egzemplarzy. Po jego śmierci co chwilę zmniejszano ten limit, najpierw do 500 tysięcy, potem do 100 tysięcy i jeszcze mniej. Kiedy to nie pomogło, to posunięto się do podliczania płyt nie tylko w sprzedaży sklepowej, ale też … z drugiej ręki! Oznaczało to, że każdą płytę nowego wykonawcy można było sprzedać nieskończoną ilość razy, a statystyki dodawały liczby do siebie. Wystarczyło więc w pewnym momencie sprzedanie 1000 płyt i następnie odkupywanie ich przez 100 kolejnych podstawionych klientów, a rezultat wynosił… 100 tysięcy i złota płyta gotowa! Ponieważ jednak wciąż niewiele osób doganiało Elvisa, zrobiono jeszcze jeden przekręt. W czasach Kinga podliczano wyłącznie krążki sprzedane w sklepach na terenie USA. Obecnie podlicza się sprzedaż… z całego świata! Dolicza się ściągnięcia z Internetu! Dodaje się płyty sprzedawane wielokrotnie, a nawet swego czasu próbowano doliczać (rzekomo tak zwalczane) płyty pirackie!!! Wszystko tylko po to, aby zdetronizować Króla...
    Wracając do pierwszego roku działalności Elvis w Sun, musimy zwrócić uwagę na kolejne dezinformacje pojawiające się w mediach. „Casual Love Affaire” oczywiście istnieje i jest na drugiej stronie acetatowego singla „I’ll Never Stand In Your Way”. Tą drugą opublikowano już w latach 90-tych, a „Casual Love Affair” trzymane jest nadal w archiwach, ponieważ jak wyżej wspomniano nie ma obecnie tendencji do publikacji zbyt wielu rarytasów z Presleyem. Porównywanie „Casual Love Affaire” z utworem „Careless Love” brzmi tak samo żałośnie jak wmawianie słuchaczom, że ”Love Me” to to samo co „Love Me Tender”. Każdy to wyśmieje! Utwór „Casual Love Affaire”, podobnie zresztą jak ”Without You” (też poddawane w wątpliwość) są kompozycjami samego Sama Phillipsa. Niewiele osób tak dokładnie zna biografię Phillipsa, ale przed założeniem wytwórni Sun był on członkiem zespołu muzycznego, dla którego sam pisał utwory. To są właśnie jedne z jego licznych kompozycji, które zlecił Elvisowi do nagrania w latach 50-tych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jakoś nie daje wiary w te wszystkie rewelacje ma linii Elvis - Sam Phillips do 1954 roku, jakie podajesz. Nie twierdzę, że są wyssane z palca i nie mają żadnych umocowań w faktach, bo tego nie wiem. Aczkolwiek nie wierzę w to, jakieś źrodła by o tym wspominały, a nie wspominają.

      Natomiast z detronizacją Króla, masz rację. Zobacz do jakich absurdów posunęła się RIAA.

      Co do tych piosenek. Szukałam ich nawet w amerykańskich bazach autorskich piosenek - nie istnieją. Oczywiście to stare czasy, Sam mógł ich nie zarejestrować. Więc tu się nie wypowiadam. Masz jakieś dowody na ich istnienie?

      Usuń
  5. „Without You” zostało nagrane przez Elvisa jako strona A do piosenki ”Rag Moop”. Data tych wykonań nie jest na sto procent znana. Wiele wskazuje jednak na 26 czerwca 1954. Nagrania w formie płyt acetale znajdują się w archiwach Sun, lub tego, co z niego zostało.
    W latach 60-tych Phillips odsprzedał Sun Records Shelby Singletonowi, a ten znany w długiego ozora natychmiast zaczął się przechwalać ile to Sam Phillips mu zostawił nieznanych nagrań Presleya. Singleton chciał już w 1969 opublikować cały album długogrający z tymi zapomnianymi utworami. Miał już nawet gotowy tytuł LP „Winter in the Long Hot Summer”. Płyta była nawet oficjalnie zapowiadana przez Daily Mirror. Singleton liczył na duży zysk w związku z powrotem Elvisa na scenę. Ktoś mu jednak przypomniał kontrakt z listopada 1955, na mocy którego wszystkie nagrania Elvisa stawały się własnością RCA Victor. Singleton co prawda nie podpisywał tego kontraktu w 1955, ale porównał koszty odszkodowania na rzecz RCA z ewentualnymi zyskami. Po namyśle stwierdził, że jednak nie opłaca się wydawać płyty, bo większość zysku zabierze RCA. Ponowił próbę wydania takiego albumu w 1972 pod tytułem „Presley”. Jednak ponownie okazało się, że odszkodowanie dla RCA byłoby zbyt duże.
    W 1978 ponowił zapowiedzi wydania albumu z nieznanymi nagraniami Presleya. Mijało bowiem 25 lat od roku 1953, czyli od daty rejestracji owych acetatowych materiałów. Zgodnie z amerykański prawem autorskim, po 25 latach od nagrania, materiały stawały się własnością osoby je posiadającej i nie trzeba było się już przejmować żadnymi kontraktami ani odszkodowaniami. Singleton jednak tym razem poszedł po rozum do głowy i uznał, że skoro RCA po śmierci Presleya dawkuje niepublikowane utwory z częstotliwości 1 sztuka rocznie, to on byłby głupcem wypuszczając jednorazowo kilkanaście piosenek na jednym LP. Odwlekł więc wszystko w czasie. Ostatecznie odstąpił od projektu wydania rarytasów pod szyldem Sun i sukcesywnie odsprzedawał RCA poszczególne płyty acetatowe za grubsze pieniądze. Sam ograniczył się do wydania w grudniu 1981 roku nagrań ze znanej nam dzisiaj sesji pt. „Milion Dollar Quartet”. Od tego czasu rarytasy z 1953 roku (przynajmniej zdecydowana ich większość) znajdują się w posiadaniu spadkobierców RCA.

    (za książką „Presley” aut. E.Hamilton)



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Elvisie napisano około trzech tysięcy książek. Większość tego co w nich jest (ok. 90%) to totalne bzdety ludzi, którzy chcą zbić kapitał na tym nosnym nazwisku.

      Nie wiem co to za książka, ale ani nie ma jej w bazie książek o Elvisie, ani jej autora. Nie można też znaleźć najmniejszej wzmianki, czy choćby okładki w internecie. Autor taki też nie istnieje. To też samo przez się mówi o tych rewelacjach.

      Usuń
    2. Również czytając różne artykuły, napotykam się z informacją, że chciał zrobić prezent dla matki dlatego pojawił się w Sun Records. Chociaż jeżeli przeszuka się internet, to można znaleźć informacje, że pojawił się pobudek własnych i tak jak napisałeś w swoim artykule, chciał się przekonać, jak brzmi jego głos na nagraniach. Doszukałem się też informacje, że 1953 roku wystąpił w swoim muzycznym z utworem Teresy Brewer – „Till I Waltz Again with You”. Chciałem się dowiedzieć czy potwierdzasz te informacje?. Oraz to jak oceniasz film biograficzny o Elvisie, który miał niedawno swoją premierę mnie przyznam, rozczarował i o nie chodzi o aspekt aktorski, bo tutaj Austin Butler wykonał kawał dobrej roboty, odwzorowując nie tylko głos, ale i ruchy sceniczne Elvisa natomiast uważam, zabrakło, historii odpowiedniego balansu, tak jakby od razu go dostrzeżono, a pamiętajmy, co zresztą też zauważyłeś, do wytwórni praktycznie każdego dnia nagrywało wielu początkujących amatorów.

      Usuń
    3. *konkursie (to chciałem napisać sorki za błąd)

      Usuń
    4. Co to za książka "Presley" E. Hamiltona? Gdzie można ją znaleźć? Internet milczy na jej temat.

      Usuń
    5. Nie wiem, w bazie książek o Elvisie też jej nie ma.

      Usuń
  6. Ale w kilku źródłach było to wyjaśniane. Nawet kiedyś zapytano jednego dziennikarze, czemu tak napisał w artykule, skoro wie, że to nie jest prawda, to powiedział, ze tak lepiej brzmi. Tak samo mi kolega powiedział, który też tak napisał w swoim artykule. I co zrobisz...

    Moje zdanie o tym filmie jest w zasadzie identyczne jak Twoje. Tuja link do artykułu napisanego na gorąco, prosto po przyjściu z kina:

    https://elvisownia.blogspot.com/2022/06/film-elvis-premiera-24-czerwca-2022-roku.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Plotki niestety zawsze żyją własnym życiem, ale dzięki nielicznym stroną jak twoja można przynajmniej trafić na fakty i za chcę ci podziękować. W kwestii filmu to dzięki za link znalazłem już go po moim wcześniejszym wpisie, co prawda nie jestem tak wiernym fanem, więc nie odniesie się do konkretnych strojów Elvisa i zgodności dat w tej kwestii, ale co do formy, jaką obraz reżyser się zgadzamy.

    OdpowiedzUsuń
  8. No dokładnie. Dziękuję. :)

    A mi zajęło lata rozpracowywanie kostiumów Elvisa i jestem przeczulona na tym punkcie. Ich znajomość ma swoje plusy, właśnie w takich celach - identyfikacji okresu czasowego na zdjęciach i materiałach video, gdy nie są datowane. Poza tym wzór na kostiumie w większości przypadków informuje czym Elvis się interesował w danym okresie czasowym.

    Jeśli chodzi o film, to wiele osób jest happy, ponieważ jest to pierwszy materiał, w którym nie zrobiono z Elvisa ćpuna, alkoholika, obżartucha, wariata, zboczeńca i pieniacza. I na tym etapie "hurra" nie zważają w ocenie na inne kwestie.

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html