sobota, 26 maja 2018

Film "Elvis forever" Janusza Płońskiego

Film Janusza Płońskiego "Elvis forever", z 1997 roku. Umieszczony przez autora na portalu YouTube 18 sierpnia 2017 roku. Wcześniej film ten zaprezentowano grupie krakowskich fanów Elvisa Presleya podczas spotkania autorskiego, 28 października 2016 roku, które odbyło się na barce "Victoria" w Krakowie. Dziś dzięki uprzejmości pana Janusza, możemy zobaczyć go wszyscy.

 
Film "Elvis forever" Janusza Płońskiego, z 1997 roku (link bezpośredni do obejrzenia filmu na YouTube:  kliknij TUTAJ)

W filmie tym autor "nie rozpieszcza" nas informacjami o Elvisie, a szkoda. Powiedziałabym, że jest bardzo oszczędny w treści, nawet uwzględniając fakt, iż miał mówić tylko o związkach Elvisa z muzyką gospel, religią i pytaniem, które sobie ciągle zadawał - "Dlaczego ja Panie?" oraz o kulcie artysty. 

Po raz kolejny przekonałam się, że pan Janusz zupełnie nie czuje i nie rozumie Elvisa. Szczerze wątpię czy kiedykolwiek doceniał kunszt wokalny Elvisa i jego wyjątkową osobowość, bo z pewnością nigdy nie był jego fanem. Ot, zdarzyło się kiedyś, że dostał od telewizji niemieckiej zlecenie na przygotowanie filmu o Elvisie i tyle. Zresztą sam wspominał w jednym z wywiadów, że dopiero wtedy zaczął czytać i dowiadywać się o Presleyu, kiedy przygotowywał się do produkcji tegoż filmu. Wcześniej się nim nie interesował. Z kolei w książce "Elvis. Dlaczego ja Panie", wyraźnie pisze, iż powstała tylko dlatego, ponieważ miał sporo materiałów nagromadzonych podczas realizacji filmu, które postanowił ponownie wykorzystać (zagospodarować). 

Jeśli chodzi o książkę, to została bardzo ładnie wydana, przede wszystkim graficznie, edytorsko oraz językowo. Jest też napisana dobrym stylem. Natomiast zadziwia w niej ilość błędów merytorycznych. Znając wcześniej jej treść aż się bałam oglądać film, ale nie było aż tak źle. Jak już wspomniałam na wstępie, zbyt wiele widz się z niego nie dowie o Elvisie. Poza tym ubolewam, że zamiast podać więcej informacji o samym artyście, autor wypełnił ten krótki film różnymi dłużyznami - zapchajdziurami. Film ma zaledwie 43 minuty, to bardzo niewiele jak na materiał o Presleyu, nawet jeśli dotyczy tylko jakiegoś wycinku z jego życia, w tym wypadku związanego z głęboką wiarą w Boga i kultem fanów.

Co się zaś tyczy samego filmu, chciałabym się odnieść do trzech jego fragmentów. Pierwszy dotyczy zdania: "Elvis wierzył, że może uzdrawiać. Wierzył, że Bóg obdarzył go tą łaską" (minuta 22:42). Na początku Elvis nie miał tej świadomości, to ludzie tak twierdzili. Z czasem tak często o tym słyszał, tyle razy mu to mówiono, dziękując za uzdrowienia, że zaczął tak o sobie myśleć. To temat na dłuższy post, więc tutaj ograniczę się tylko do zasygnalizowania tego zagadnienia. Faktem jest, że czytając napisy na murze okalającym posiadłość Graceland, to oprócz wyrazów miłości i uwielbienia, zobaczymy wiele wpisów dziękczynnych nie tylko za jego śpiew, ale właśnie za uzdrowienia, które ludzie mu przypisują do dziś.

W dalszej części filmu zwróciłam uwagę na zdanie, które mnie wzburzyło: "Dziś jego przyjaciele nie mówią już o tym, że kupował ich przyjaźń i traktował jak swoją własność, lekceważąc przy tym ich żony i dzieci" (minuta 35:23). Panie Płoński słyszał pan kiedyś o stosunku pracy między pracownikiem a pracodawcą i wynikających z tego prawach i obowiązkach? Odnoszę wrażenie, że nie! Elvis nikogo nie trzymał na siłę, każdy mógł odejść kiedy chciał. To była ich suwerenna decyzja. Elvis płacił swoim ludziom uczciwie, obdarowywał domami, autami, biżuterią i zabierał całymi rodzinami na swój koszt na wczasy, różne wyjazdy, atrakcje, w przeciwieństwie do większości innych dzisiejszych pracodawców, którzy traktują pracowników jak niewolników, dając im w zamian ochłapy, źle traktując i zupełnie nie licząc się z ich życiem rodzinnym. Elvis żywo interesował się swoimi pracownikami i ich rodzinami. Poza dobrami materialnymi, zawsze dopytywał się co u nich słychać, czy czegoś nie potrzebują, jak sobie radzą, wyciągał z wszelakich kłopotów, pomagał jak tylko mógł, angażując przy tym swój czas i środki. Jakim trzeba być ignorantem żeby coś takiego w ogóle powiedzieć, zwłaszcza w odniesieniu do Elvisa, który był wręcz wzorem pracodawcy! Mogli odejść, zmienić pracę, na ich miejsce czekały dziesiątki tysięcy chętnych z całego świata! Dlaczego zatem tego nie uczynili skoro było im tak źle, jak pan to przedstawia? Druga sprawa, każdy artysta otacza się sztabem ludzi, którzy mu towarzyszą prawie non stop i robią to za ściśle określone z góry wynagrodzenie, a nie cały pakiet dobroci, przywilejów i dóbr materialnych tak dla nich samych jak i całej ich familii, tak jak to było w przypadku ludzi pracujących dla Elvisa. Naprawdę, proszę zważać na słowa zanim pan kogoś tak krzywdząco i niesłusznie oczerni. Dick Grob, szef ochrony Elvisa w jednym z wywiadów powiedział:
"W okresie Świąt Bożego Narodzenia osobiście jechał kupować prezenty dla wszystkich członków swojej grupy i ich żon. Dopasowywał prezenty do stylu danej osoby. Starał się dowiedzieć wszystkiego o rodzinie i tego co się w niej aktualnie dzieje. Raz podczas tournee dowiedział się, że mój młodszy syn jest chory. Nigdy nie powiedziałem mu o tym, że jest chory. Elvis zapytał mnie czy mój syn czegoś nie potrzebuje, specjalistycznych lekarzy, specjalnej medycyny lub czy nie musi zostać przetransportowany do jakiegoś specjalnego szpitala. To był Elvis opiekujący się każdą osobą ze swojego personelu. Kiedy nie widział kogoś przez jakiś czas, np. żony, zaraz pytał o nią. Elvis był przyjacielem, bardzo bliskim przyjacielem dla każdego, z którym pracował. Nigdy nie było trudnej sytuacji w czyimś życiu, którą Elvis nie byłby zaniepokojony."
Trzeci fragment, na który zwróciłam uwagę, dotyczy jego relacji z kobietami, które autor skomentował w filmie w następujący sposób: "Nawet kobiety Elvisa wykorzystywane przez niego i porzucane bez skrupułów nazywają go dziś dżentelmenem" (minuta 35:32), co sugeruje, że wszyscy kłamią ogarnięci jakąś zbiorową psychozą i z niezrozumiałych powodów nobilitują Elvisa, tylko jeden autor wie najlepiej jak to było w rzeczywistości! Absurd. Elvis nigdy nie wykorzystywał, a następnie nie porzucał kobiet. Zawsze stawiał jasno sprawę. Każda kobieta, z którą się spotykał, z góry wiedziała co ją czeka, czy jest to tylko zwykłe spotkanie z artystą, czy chodzi o jednorazowy seks, krótki romans bez wzajemnych zobowiązań, czy o dłuższą relację. Dobrym przykładem jest tutaj Linda Thompson, z którą Elvis był przez cztery lata. Nawet gdy już ustalili między sobą, że nie zwiążą się na stałe i każde z nich pójdzie własną drogą, a Elvis zaczął się spotykać z innymi kobietami (w tym z Ginger Alden), to Linda nadal mieszkała w jego domu. Powiedział jej, że może odejść, kiedy sama o tym zdecyduje, a nawet wtedy zawsze może do niego wrócić, jeśli zechce z nim porozmawiać, czy wspólnie spędzić czas. Podobnie było z jego sopranistką Kathy Westmoreland. Gdy Kathy miała ciężki okres, Elvis zaprosił ją do siebie i spali w jednym łóżku, lecz długo nie doszło między nimi do żadnego zbliżenia. Elvis zapraszając Kathy do siebie wprost powiedział, że on ze swej strony zaoferuje jej swoją bliskość, wsparcie, czułość, a jednocześnie nietykalność cielesną, nie oczekując nic w zamian. Dodał też, że jest nią zainteresowany jako kobietą, lecz nigdy sam nie zainicjuje zbliżenia. I słowa dotrzymał, spali obok siebie przez ponad dwa miesiące zanim doszło do czegoś więcej, ale nawet wtedy Elvis upewniał się, czy przemyślała swoją decyzję, jest na to gotowa i na pewno tego chce. Jeśli chodzi o relację z kobietami, Elvis był wielkim dżentelmenem, niezależnie od tego, co się panu Płońskiemu wydaje. Ja wiem, że wielu mężczyznom trudno jest uwierzyć, iż można zachować taką kontrolowaną wstrzemięźliwość, trzymając co noc w ramionach atrakcyjną kobietę. A jednak, są tacy. Nie można mierzyć innych swoją własną miarą!

Mam też jedną uwagę techniczną, nie podano imienia i nazwiska pani, która aktualnie mieszka w domu Garry'ego Pepper'a. 

W całym filmie nie wspomniano też o tym, że Elvis codziennie czytał Biblię i książki religijne, co jest wyjątkowym niedopatrzeniem skoro to film ukazujący rolę wiary zarówno w jego życiu prywatnym jak i artystycznym.   

W końcowej scenie pokazano coroczne obchody śmierci Elvisa w Graceland i Candlelight Vigil, kiedy to zgromadzeni fani zapalają świece i przechodzą z nimi obok grobu Elvisa, ale autor nie uznał za stosowne wyjaśnić widzom, co pokazuje. Nie wspomniał też o nieco mniej spektakularnych obchodach urodzin Elvisa (z uwagi na porę roku - zimę), mianowicie Elvis Birthday Celebration. W filmie nie ma też mowy o tym, że posiadłość Elvisa jest najczęściej odwiedzanym miejscem w USA zaraz po Białym Domu, a to przecież największe przykłady kultu Elvisa Presleya, a także hołdu mu składanego. Co roku Graceland odwiedza sześćset tysięcy gości, w Elvis Week (obchody śmierci) uczestniczy kilkadziesiąt tysięcy fanów (zwykle od trzydziestu do pięćdziesięciu), a w Elvis Birthday Celebration od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy.

Oczywiście w najmniejszym stopniu nie zamierzam deprecjonować (dezawuować) tego filmu. Mimo tych kilku zastrzeżeń, które wyartykułowałam powyżej, uważam, że warto go obejrzeć, bo jest w nim kilka ciekawych informacji, o których z pewnością wielu z nas usłyszy po raz pierwszy.

Janusz Płoński – polski dziennikarz, scenarzysta, dokumentalista. Urodził się 14 marca 1947 roku w Szczecinie. W latach 1970–1980 pracował w tygodniku "itd", następnie wyjechał do Niemiec (1980), gdzie jako autor i producent współpracował z telewizjami ZDF, Bayerischer Rundfunk i Hessischer Rundfunk.

Współautor (wraz z Maciejem Rybińskim i Stanisławem Bareją) scenariusza serialu "Alternatywy 4". Wraz z Maciejem Rybińskim autor książek "Góralskie tango", "Balladyna Superstar – git czytanka z momentami", "Brakujące ogniwo". Autor książki "Elvis. Dlaczego ja, Panie" oraz "Kandydat na prezydenta".
Dla niemieckiej telewizji ZDF, wyprodukował dokument "Elvis Forever" z 1996 roku. Film opowiada o czci Elvisa Presleya w USA. W następnym roku opublikował pierwszą oryginalną polską książkę o Elvisie - "Elvis. Dlaczego ja Panie" (1997). Do książki dołączono wyprodukowaną w Polsce płytę BMG z 17 piosenkami gospel - wszystkie wybrane przez Janusza Płońskiego. Z tyłu książki (na okładce) czytamy: 
"Dlaczego ja, Panie?" - to tytuł jednej z ukochanych pieśni gospel, które często wykonywał Elvis. Jest to pytanie, które artysta zadał sobie sam: "Dlaczego, Panie, wybrałeś właśnie mnie, Elvisa?". Elvis przez całe życie wykonywał pieśni gospel. Na scenie i prawie zawsze z towarzyszącymi mu zespołami gospel: Jordanaires, Imperials, Stamps i Sweet Inspirations. Te piosenki zostały trzykrotnie nominowane do prestiżowej nagrody Grammy.
Pod filmem "Elvis Forever" na YouTube, autor umieścił komentarz:
"20 lat temu, kiedy mieszkałem w Niemczech, otrzymałem z redakcji katolickiej ZDF propozycję, by zrobić film o kulcie Elvisa. Film telewizja wyemitowała z okazji 20 rocznicy śmierci Elvisa. Po kolejnych 20 latach chciałbym go pokazać fanom Presleya, by ocenili, co się zmieniło w ciągu tych lat".