czwartek, 28 września 2017

Legenda i rzeczywistość ... {14}

Kilka lat temu trafiłam na niepublikowaną dotąd tradycyjnym drukiem (na papierze) książkę "Legenda i rzeczywistość o życiu, karierze i śmierci Elvisa Presleya", napisaną przez Jacka Walczyńskiego, jednego z fanów Elvisa Presleya. Czytając ją, początkowo targały mną skrajne odczucia, z przewagą tych negatywnych, co było spowodowane wielością błędów merytorycznych. Nie mogłam pojąć, jak wieloletni fan Elvisa, łowiący każdą wzmiankę o Presleyu (co ewidentnie widać w treści), szczerze zainteresowany twórczością i życiem naszego bożyszcze, będący pod niekłamanym wrażeniem artysty, stworzył dokument naszpikowany fałszywymi informacjami, niczym baba wielkanocna bakaliami! Z tego powodu nie dałam rady przeczytać całości za pierwszym podejściem, zbyt wiele nerwów mnie to kosztowało. Była, złość, irytacja, żal, tęsknota, łzy wzruszenia, sentymentalna podróż, zachwyt, rozpacz ..., bo choć ilość błędów dyskredytuje ten tekst jako "elementarz" dla początkującego lub nieobeznanego z biografią Elvisa fana, to zawiera też wiele prawdziwych informacji z życia naszego idola, ważnych i ciekawych z punktu widzenia biograficznego. Zaczęłam gorączkowo poszukiwać namiarów na autora, bezskutecznie. Chciałam na świeżo, póki jeszcze mam w pamięci treść książki, porozmawiać o niej z jej twórcą.

Co wieczór czytałam kolejne rozdziały, aż po kilku dniach miałam pierwsze czytanie całości za sobą. Dalej szukałam kontaktu z autorem, lecz nie znalazłam. Minął pewnie z miesiąc, gdy zasiadłam ponownie do lektury. Zawsze tak robię, z każdą książką, czy artykułem o Elvisie. Czytam po wielokroć, tak długo, aż przestanę na nowo odkrywać wagę niektórych słów i wszelkich informacji, jakie wcześniej wydawały mi się tylko tłem opowieści, nie dostrzegłszy pierwej ich głębszego znaczenia.

Właśnie wtedy moje wzburzenie zamieniło się w chwile refleksji. Dostrzegłam w tym dokumencie niebywałą i niepowtarzalną wartość historyczną. To chyba pierwsza retrospekcja w historii milionów słów jakie kiedykolwiek napisano lub wypowiedziano o Presleyu, właściwie jej wycinek, ograniczony do polskiego podwórka (polskojęzycznej prasy, głównie). Zawsze ubolewam jak bardzo zniekształcony wizerunek Elvisa został zaimplementowany w polskim narodzie, lecz gdy przeczytamy tę książkę, zrozumiemy dlaczego. My fani, żywo zainteresowani dotarciem do prawdy, ciągle szukamy, czytamy, porównujemy, analizujemy każdy materiał jaki znajdziemy, dzięki czemu docieramy do tej prawdy. Przypadkowe osoby, trafiając na różne dziwne treści i informacje, po prostu przyjmują do wiadomości to, co przeczytały lub usłyszały w mediach (kiedyś tylko radio, TV, gazety). Ta książka, napisana w oparciu o materiały dostępne ówcześnie, idealnie ukazuje skąd wziął się ten nieprawdziwy obraz Elvisa Presleya w Polsce. Aż chciałoby się wylać wiadro pomyj na tych wszystkich dziennikarzy, redaktorów, publicystów itp., odpowiedzialnych za te wszystkie zniekształcone treści, rozmijające się z faktami, a w konsekwencji fałszywy, bardzo niepełny i mocno zakłamany obraz Elvisa Presleya w Polsce. Niestety, w tamtych czasach wszyscy poruszaliśmy się po omacku, ludzie mediów czy niezależni autorzy także. Nie było internetu, ani dostępu do innych materiałów o Elvisie. Dziś możemy zamówić sobie książkę w dowolnym języku, z drugiego końca świata, wtedy nie szło nawet ustalić jakie pozycje ukazują się na innych, obcych rynkach, o audycjach radiowych, programach telewizyjnych, artykułach prasowych poświęconych Presleyowi nawet nie wspominając.

Podczas czytania "Legenda i rzeczywistość o życiu, karierze i śmierci Elvisa Presleya", w mojej głowie zrodził się pewien projekt, którego na razie nie wyjawię, ponieważ najpierw wymaga on konsultacji z autorem. Na razie ograniczę się do zaprezentowania treści tej książki, a pod kolejnymi rozdziałami postaram się dodać małe omówienie, odnoszące się do konkretnych zapisów.

Polecam lekturę książki tylko tym, którzy mają dość dobrze ugruntowaną wiedzę o Elvisie Presleyu, a zdecydowanie odradzam pozostałym. Nie mieszajcie sobie w głowach, bo utrwalicie sobie całą masę błędnych danych, a wiem z własnego doświadczenia, jak trudno potem pozbyć się tej wiedzy z pamięci i zastąpić ją nową, poprawną. Natomiast dla tych pierwszych, to wspaniały przegląd historyczny, warty prześledzenia, aby sobie uświadomić jakie bohomazy na temat Elvisa Presleya podawano do publicznej wiadomości w Polsce przez lata. To oczywiście trwa nadal, nic się w tej materii nie zmieniło, wszyscy gonią za wierszówką, a dziennikarska rzetelność, to już tylko puste słowa, przeżytek, szczytna idea zamierzchłych czasów.

Uważam, że pan Jacek Walczyński wykonał fantastyczną pracę, dlatego warto rozpowszechnić tutaj ten materiał, acz z drobnymi uzupełnieniami, wyjaśnieniami i korektami. Takie rzeczy nie powinny trafiać do szuflady, zwłaszcza na naszym skromnym, polskim rynku dla fanów Elvisa Presleya, gdzie każda pozycja ma znaczenie.

P. S.
Powyższa treść będzie poprzedzała każdy odcinek cyklu, tak aby czytelnik trafiając, na któryś ze środkowych odcinków, nie musiała szukać co to za tajemniczy materiał i z jakiej całości wyrwany. :)

* * *

Rozdział czternasty - "Eksplozje podłego świata".

Uwaga!
Poniższe grafiki, to nie obrazy, tylko bloki tekstowe osadzone w ramkach. W każdym z nich po prawej stronie znajduje się suwak, który pozwoli wam przewijać treść.   

Pod każdą ramką z rozdziałem znajdziecie "UWAGI", w których zawarte są sprostowania i wyjaśnienia do danych i informacji jakie autor zamieścił w tej książce, jeśli są niezgodne z dzisiejszym stanem wiedzy.




UWAGI:

str. 1 (u dołu), str. 2 (u góry)
"Na tle licznych publikacji poświęconych Presleyowi, książka Alberta Goldmana pt:  ELVIS, odbiega zdecydowanie od wyidealizowanego obrazu KRÓLA, stworzonego przez mit i legendę. Autor z niezwykłą śmiałością, oryginalnością i drastycznością ukazuje przedziwną osobowość chłopca z Tupelo, który w szybkim czasie przeobraził się w bożyszcze całego świata.
Goldman pokazuje nie tylko karierę piosenkarską – właściwie o niej jest w książce najmniej; więcej uwagi poświęca cechom osobowym, wynaturzeniom i przedziwnym obyczajom i manierom Presleya. Jednakże z drugiej strony, sposób przekazania tych cech niebezpiecznie zbliża go do książki Heblera i Westów, a to już trąci rynsztokiem. Trzeba jednak przyznać, że całość jest napisana językiem bardzo przystępnym, łatwym do zrozumienia, oryginalnym i sprawiającym wrażenie jak najbardziej wiarygodnego."
Już pisałam we wcześniejszych odcinkach na temat dziwnego zachwytu autora Albertem Goldmanem, który jest zwykłym śmieciem, a nie biografem. I nie chodzi tu o to, że przedstawia Elvisa w złym świetle, tylko dlaczego to robi i w jaki sposób - kłamiąc notorycznie z pełną premedytacją. Albert Goldman był zaburzonym psychicznie człowiekiem, a szarganie opinii znanych osobowości było formą i standardem jego chorej ekspresji. Znajdował w tym sadystyczne spełnienie (więcej pisałam już o tym w jednym z wcześniejszych odcinków).

Z jednym się tylko zgodzę, pisał dobrym stylem (językiem), przez co dobrze się go czytało. Aż żal, że swoje dobre pióro marnował w tak niecnych celach. 

str. 2 (u dołu), str. 3 (u góry)
"Wypowiedzi idola i wywiady często odbiegały od szablonowych monologów uznanych gwiazd. Częstokroć brzmiały zbyt prosto, czasami nawet prostacko i brutalnie, co podobało się młodzieży, a nie zjednywało mu sympatii pięknoduchów i prawomyślnych."
Prostacko i brutalnie?! Co za przesada! Nigdy nie spotkałam ani prostackiej, ani brutalnej wypowiedzi Elvisa w wywiadach. Zawsze był szczery i prostolinijny, nie silił się na efekciarstwo, nie zadzierał nosa, nie dawał odczuć dziennikarzom, że robi im wielką łaskę, jak wiele innych sław. Chociaż raz faktycznie użył przysłowia, które nie brzmiało elegancko, w każdym razie w naszym dzisiejszym odbiorze, które autor cytuje kawałek dalej. Aczkolwiek też już gdzieś wcześniej tłumaczyłam skąd się to wzięło.

str. 5 (u góry)
"Był on już wtedy nie tylko największą gwiazdą powojennego piosenkarskiego firmamentu, lecz także symbolem na miarę Jamesa Deana, posiadającym status pierwszego idola młodzieży na całym świecie."
Już nie mogę czytać o tym Jamesie Deanie. Powtarza się to nazwisko do znudzenia przez całą książkę. Zupełnie nie wiem czemu autor go sobie upodobał, czyżby z powodu jego homoseksualnej orientacji seksualnej? Sformułowanie "symbolem na miarę Jamesa Deana" sugeruje, że James Dean był jakimś niedoścignionym wzorem, poza zasięgiem innych, z czym trudno się zgodzić. Takim niedoścignionym wzorem był i jest Elvis i to do niego powinno się porównywać Deana. Taki Jamesów Deanów było od lat pięćdziesiątych na pęczki, lecz nikt dotąd nie dorównał Elvisowi.

str. 6 (pośrodku)
"Niewątpliwie pasja z jaką młodzież przyjęła rock, była wspomnianym już wyrazem jej buntowniczego stosunku do starszej generacji.
Rock szokuje starych – w tym stwierdzeniu młodzi ludzie odkryli dla siebie okazję do demonstracji przeciw atmosferze powojennej. Rock nie jest filozofią, a jednak wyraża brak wiary w politykę, w urządzenia społeczne, w szczątkową i nieszczerą moralność, demonstrowaną przez „starych”. Młodzi przedstawiali rock and roll jako swoją deklarację i wiarę w zmysły, w grę impulsów manifestując agresywność przeciw wszystkiemu i wszystkim. Tego właśnie potrzebowali. Wtargnięcie rock and rolla młodzież przyjęła jako wezwanie do obyczajowego i moralnego buntu."
Tak, na złość mamie, odmrożę sobie uszy. Na złość starym będę udawać, że kocham rocka. Bez sensu. Nie był wyrazem buntu do starszej generacji, tylko po prostu im się podobał, to wszystko. Nie ma co dorabiać sztucznie ideologii.

O matko! A dalej, to już w ogóle jakaś schizofreniczna demagogia! Co za niekonsekwentne, urojone, utopijne bzdury.

str. 6 (u dołu)
"Jego postać łączyła w sobie cechy Marlona Brando i Jamesa Deana, ucieleśniała typ włóczęgi i próżniaka, młodzieńca o ciężkich powiekach i mięsistych ustach, błyszczących, kędzierzawych włosach i stale przymrużonym okiem."
Znowu Marlon Brando i James Dean! No ile można?! Wybór tych dwóch panów, którzy przewijają się przez całą książkę jest irytujący. Odnoszę wrażenie, że to nie ich artyzm tak fascynuje autora, tylko homoseksualizm. Oboje biseksualiści. Notabene przez jakiś czas byli też kochankami.

Kolejny niezrozumiały wywód - "łączyła w sobie cechy Marlona Brando i Jamesa Deana, ucieleśniała typ włóczęgi i próżniaka". Jakiego włóczęgi i próżniaka? Czysta demagogia.

str. 8 (u dołu)
"W czerwcu 1972 roku odbył pierwsze od wielu lat tournee koncertowe, występując między innymi po raz pierwszy w Nowym Jorku, na wielkiej krytej arenie Madison Square Garden."
Nieprawda. Nawet nie licząc występów w International Hotel w Las Vegas, czy Sahara Hotel w Lake Tahoe, to była już szósta trasa koncertowa! Do tego czasu (występu w Madison Square Garden) miał już za soba sześć sezonów w Las Vegas, jeden w Lake Tahoe i pięć tras koncertowych, a autor pisze o "pierwszym od wielu lat turnee"?! No i taka rzetelność jest w całej tej książce.

str. 9 (pośrodku)
"Był przecież pod stałą opieką lekarską dra Zarchosa Nichoupoulosa."
George Constantine Nichopoulos, znany też jako „Dr Nick” – Amerykanin greckiego pochodzenia, osobisty lekarz Elvisa Presleya. Nie wiem skąd się wziął ten "Zarchos", wujek Google też nie wie. :) Początkowo myślałam, że to grecka wersja imienia George, ale nie.

str. 10 (u dołu)
"Oprócz zespołu The Jordanaires, Presleyowi często towarzyszyła murzyńska grupa wokalna The Sweet Inspirations."
The Jordanaires współpracowali z Elvisem od 1956 roku do 1972 roku, ale od jego powrotu do występów na żywo w 1969 roku, nigdy nie wystąpili z nim na scenie (brali udział tylko w nagrywaniu płyt). Jeśli chodzi o męską grupę wokalną byli to:
  • The Imperials:
          - Trasa nr 1,
          - Trasa nr 4,
          - Sezon 1 Lake Tahoe,
          - od Sezonu 1 do Sezonu 5 Las Vegas;
  • The Hugh Jarrett:
          - Trasa nr 2,
          - Trasa nr 3;
  • The Stamps:
          - od Trasy nr 5 do końca,
          - od Sezonu 2 Lake Tahoe do końca,
          - od Sezonu 6 Las Vegas do końca;
Natomiast jeśli chodzi o żeńską grupę wokalną była tylko jedna - The Sweet Inspiration. Od pierwszego występu w 1969 roku do końca, we wszystkich sezonach Las Vegas i Lake Tahoe oraz na wszystkich trasach (turnee).

str. 10 (u dołu)
"Na koncertach Elvis niejednokrotnie wykonywał swe dawne przeboje i hity, wprowadzając nowe elementy muzyczne, wzbogacając aranżację i barwę utworów. Z pewnością pomogła mu w tym fala muzyki retro, a popyt na piosenki w stylu country, wzmocnił jego pozycję na listach przebojów "
W przypadku Elvisa nie istnieje pojęcie "retro", ponieważ jego repertuar zawsze składał się ze starych piosenek innych wykonawców, jak i nowych pisanych dla niego. Po prostu był wymieszany. Nigdy nie było tak, że Elvis najpierw (za młodu) śpiewał starsze piosenki, a potem już tylko napisane dla niego współcześnie. Nieprawda. W latach siedemdziesiątych też sięgał do utworów z nieswoich archiwów. Autor dorabia kolejną ideologię.

str. 11 (u góry)
"Niejednokrotnie zarzucano mu, że nie idzie z duchem czasu, nie śpiewa wielkich kompozycji o społecznym wydźwięku, nie robi tego, co Bob Dylan, Joan Baez czy Pete Seeger. Wówczas wprowadził na listy przebojów znakomity song In the Ghetto. A na zarzuty odpowiedział podczas występu w Las Vegas występując w białym garniturze i przejmująco, z wielką ekspresją wykonując If  I Can Dream."
Wykonanie "If I can dream" w białym garniturze, to rok 1968 (nagranie z czerwca) i żadne Las Vegas, tylko Burbank (podczas kręcenia materiału specjalnego telewizji NBC "ELVIS", znanego obecnie jako "Comebeck Special '68"), a "In the getto", styczeń 1969 roku. Zatem odwrotna kolejność, jak już. 

str. 11 (pośrodku)
"Po komunikacie ogłaszającym jego śmierć, podjęto pracę na trzy zmiany, tłocząc wyłącznie nagrania z presleyowskiego katalogu w którym 66 piosenek, 50 singli i 21 albumów osiągało milion sprzedanych egzemplarzy w zawrotnym tempie. Łącznie wyemitowano 87 Złotych Płyt."
Kolejny raz autor to powtarza, tylko nie zadał sobie trudu by przeliczyć. 50 singli i 21 albumów to 71 złotych płyt, a nie 87. Liczba piosenek 66, to z pewnością nie 50 singli i 21 albumów. :) Musiałoby ich być grubo ponad 300. Wyliczałam to już poprzednio, gdy pierwszy raz podał te dane, więc nie będę się powtarzać w przeciwieństwie do autora, patrz odcinek "Legenda i rzeczywistość ... {9}". Być może autor chciał powiedzieć, że 66 piosenek, które pojawiły się na stronach A i B 50 singli, ale tak nie można. Przecież nie wiemy, która z nich skłoniła klienta do zakupu danej płyty, możemy to tylko szacować zestawiając z pozycją na listach przebojów, aczkolwiek wyliczanie sprzedaży dotyczy nie pojedynczego utworu, lecz całej płyty.  

str. 12-14

Autor do znudzenia rozwodzi się nad rzekomym obżarstwem Elvisa, które jego zdaniem doprowadziło go do zawału serca. Nawet nie będę cytować i komentować. Jednak na jego usprawiedliwienie dodam, że taki obraz Elvisa i przyczynę jego zgonu serwowały nam polskie media, obżarstwo plus alkohol, plus narkotyki.

str. 15 (u góry)
"W 1976 roku wszyscy trzej zostali z polecenia Vernona zwolnieni z pracy za brutalne rozprawienie się z wielbicielami Elvisa, który musiał wysokie odszkodowanie. Westowie i Hebler zostali zwolnieni otrzymując jednak odpowiednio wysokie wynagrodzenie i odprawę."
Problem w tym, że nie dostali odprawy. Omawiałam już ten temat, więc odsyłam do postu "Zwolnienie trzech ochroniarzy Elvisa".

str. 16 (u góry)
"Książka Heblera i Westów, w której roi się od tego rodzaju przypadków i historyjek wydana była przez wydawnictwo Ballantine Booka pod koniec 1976 roku. Zdobyła liczne rzesze zwolenników, lecz jak wspomniałem powyżej, nie z powodu zawartych w niej „faktów” lecz słowa ELVIS w tytule. "
Trochę inaczej. Po pierwsze została wydana przez Ballantine Books. Po drugie w USA w lipcu 1977 roku, a nie 1976 roku (wtedy miała wyjść, ale nie wyszła). Do księgarń trafiła na początku sierpnia. Wcześniej, w maju 1977 roku została wydana najpierw w Wielkiej Brytanii. 

str. 17 (u góry)
"Zgodzić się można z autorami, że istotnie Elvis cierpiał na samotność,melancholię, popadał w stany paranoidalne i nostalgie. Po odejściu Priscilli żył samotnie, w nieustannej obawie i trwodze przed zamachem na swoje życie. Ale też zmienił swój styl życia. Zrzucił mundur grzecznego chłopca, zaczął prowadzić życie bardziej ekstrawaganckie, a nawet dziwaczne. Wykupywał kina, lunaparki, jakby chcąc aby ktoś widział jego smutek, jego dramat i osamotnienie. Nieżyczliwi mu ludzie, tłumaczyli to sobie jako butny kaprys milionera, który nie chce nawet rozrywką dzielić się z innymi."
Lunaparki, rollerdrome, kina itp. Elvis wykupywał od lat pięćdziesiątych i nie dlatego "aby ktoś widział jego smutek, jego dramat i osamotnienie", tylko z powodu fanów, którzy oblegli by go niczym muchy lep. Nie miał innego wyboru jeśli chciał skorzystać z lunaparku, lodowiska, rollerdrome, czy obejrzeć film w kinie. Czasami podobnie robił ze sklepami, płacił właścicielom dolę za ich zamknięcie dla innych klientów, gdy on pojawi się tam robić zakupy, albo od razu umawiał się na specjalne "nocne otwarcia". Zresztą ten wywód autora pozbawiony jest logiki, gdyby chciał epatować otoczenie własnym smutkiem i osamotnieniem, to pojawiałby się w miejscach pełnych ludzi, a nie płacił za ich z nich opróżnianie. Przed swoim najbliższym otoczeniem mógł się uzewnętrzniać w domu, nie musiał do tego wynajmować obiektów publicznych.

* * *

Każda część jest zakończona wyszczególnieniem rozdziałów, a ich numery opatrzone kolorowym podświetleniem. Te, które są omawiane w danym poście, na żółto, a te omówione już wcześniej, na niebiesko. Rozdziały bez podświetleń omówiono w późniejszych postach. Spójrzcie sobie za każdym razem na tą listę, bo nie zawsze będzie zachowana kolejność rozdziałów.  

[1]  000  Tytuł
[1]  000  Spis rozdziałów
[2]   00  Wstęp
[1]    0  Prolog: Rock and Roll - moda, szaleństwo, czy sztuka?
[3]    1  Najdłuższy powrót
[4]    2  Narodziny legendy
[5]    3  Wulkan drzemiącej tęsknoty i skrywanych marzeń
[6]    4  Elvis, jakim byłeś naprawdę?
[7]    5  Midas XX wieku - Tom Parker
[8]    6  Powroty
[9]    7  Czar powodzenia
[10]   8  Król nie żyje
[10]   9  Priscilla
[11]  10  Ewangelia Elvisa
[11]  11  On zdzierał serca
[12]  12  Na fali biznesu zwanego Elvis Presley
[13]  13  W aureoli nieśmiertelności
[14]  14  Eksplozje podłego świata
[15]  15  Kres w dolinie spokoju
[16]  16  Takim go kochano
[16]  17  Pigułkowe coctaile
[16]  18  On stworzył młodzież, ona go pokochała
[17]  19  Epilog - symbol epoki
[17]  20  Fakty, plotki i ciekawostki
[18]  21  Złote płyty Elvisa
[18]  22  Występy w latach 1953-1961
[18]  23  Trasy turniejowe
[18]  24  Dyskografia - longplaye Elvisa
[18]  25  Filmy z Elvisem
[17]  26  Miscellanea
[1]   27  LITERATURA
[1]   28  Nota autorska



4 komentarze:

  1. Też uważam, ze ten tekst o krowie, którą można wydoić, nie mógł wyjść z ust Presleya, bo był dość wulgarny. O browarze był bardziej dowcipny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, trudno dziś dociec jak było naprawdę. Faktem jest, że Elvis pochodził z tzw. "głębokiego Południa", w którym nie było przemysłu, tylko farmy, głównie bawełny lub hodowlane. Tam to przysłowie w wersji z mlekiem było bardzo popularne i można je było usłyszeć kilka razy dziennie w różnych sytuacjach. Problem w tym, że ono wcale nie odnosiło się do kobiet, miało zupełnie inne zastosowanie, zwykle rolnicze lub związane z pracą. Być może Elvis tak i powiedział, ale nawet jeśli, jestem przekonana, że wyszło to z jego ust czysto mechanicznie, bez głębszego zastanowienia, ponieważ był z nim osłuchany i nie wziął zupełnie pod uwagę konotacji jakie ono za sobą niesie, gdy użyje je w odniesieniu do kobiety (przyszłej żony, bo o to go wtedy pytano).

      Usuń
  2. Rozbawilas mnie tym deanem i brando. Super😉 a tej grupie wokalnej hugh jarret nie slyszalem o dziwo. Dziekuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Krzysiu, no bo ile można? Były takie dwa momenty w książce, że miałam wrażenie iż to książka o nich, a nie o Presleyu. Nie mam nic do homo, cóż taka choroba, ale nie znoszę jak ludzie, którym też z tym po drodze, epatują homoseksualizmem na prawo i lewo w sposób bezpośredni, czy pośredni, jak autor w tej książce (za pomocą Marlona Brando i Jamesa Deana).

    Hugh Jarrett, to basista Jordanaires. Nie pamiętam dokładnie jak to było, ale oni (Jordanaires) wypięli się na Elvisa, zażądali bajecznego honorarium miliona dolarów, na co Elvis nie mógł przystać. Więc zanim dogadał się ze Stampsami, to posiłkował się Imperials, a gdy oni nie mogli, to Hugh Jarrett skrzyknął jakichś muzyków na te dwie trasy z Elvisem, żeby mu pomóc i tak to wyszło. Dlatego nazwa tego czasowego, okolicznościowego kwartetu jest odimienna (sygnowana jego imieniem i nazwiskiem). Nawet nie wiem czy w tym składzie grali też gdzieś indziej, nie interesowałam się tym.

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html