środa, 30 sierpnia 2017

Legenda i rzeczywistość ... {5}

Kilka lat temu trafiłam na niepublikowaną dotąd tradycyjnym drukiem (na papierze) książkę "Legenda i rzeczywistość o życiu, karierze i śmierci Elvisa Presleya", napisaną przez Jacka Walczyńskiego, jednego z fanów Elvisa Presleya. Czytając ją, początkowo targały mną skrajne odczucia, z przewagą tych negatywnych, co było spowodowane wielością błędów merytorycznych. Nie mogłam pojąć, jak wieloletni fan Elvisa, łowiący każdą wzmiankę o Presleyu (co ewidentnie widać w treści), szczerze zainteresowany twórczością i życiem naszego bożyszcze, będący pod niekłamanym wrażeniem artysty, stworzył dokument naszpikowany fałszywymi informacjami, niczym baba wielkanocna bakaliami! Z tego powodu nie dałam rady przeczytać całości za pierwszym podejściem, zbyt wiele nerwów mnie to kosztowało. Była, złość, irytacja, żal, tęsknota, łzy wzruszenia, sentymentalna podróż, zachwyt, rozpacz ..., bo choć ilość błędów dyskredytuje ten tekst jako "elementarz" dla początkującego lub nieobeznanego z biografią Elvisa fana, to zawiera też wiele prawdziwych informacji z życia naszego idola, ważnych i ciekawych z punktu widzenia biograficznego. Zaczęłam gorączkowo poszukiwać namiarów na autora, bezskutecznie. Chciałam na świeżo, póki jeszcze mam w pamięci treść książki, porozmawiać o niej z jej twórcą.

Co wieczór czytałam kolejne rozdziały, aż po kilku dniach miałam pierwsze czytanie całości za sobą. Dalej szukałam kontaktu z autorem, lecz nie znalazłam. Minął pewnie z miesiąc, gdy zasiadłam ponownie do lektury. Zawsze tak robię, z każdą książką, czy artykułem o Elvisie. Czytam po wielokroć, tak długo, aż przestanę na nowo odkrywać wagę niektórych słów i wszelkich informacji, jakie wcześniej wydawały mi się tylko tłem opowieści, nie dostrzegłszy pierwej ich głębszego znaczenia.

Właśnie wtedy moje wzburzenie zamieniło się w chwile refleksji. Dostrzegłam w tym dokumencie niebywałą i niepowtarzalną wartość historyczną. To chyba pierwsza retrospekcja w historii milionów słów jakie kiedykolwiek napisano lub wypowiedziano o Presleyu, właściwie jej wycinek, ograniczony do polskiego podwórka (polskojęzycznej prasy, głównie). Zawsze ubolewam jak bardzo zniekształcony wizerunek Elvisa został zaimplementowany w polskim narodzie, lecz gdy przeczytamy tę książkę, zrozumiemy dlaczego. My fani, żywo zainteresowani dotarciem do prawdy, ciągle szukamy, czytamy, porównujemy, analizujemy każdy materiał jaki znajdziemy, dzięki czemu docieramy do tej prawdy. Przypadkowe osoby, trafiając na różne dziwne treści i informacje, po prostu przyjmują do wiadomości to, co przeczytały lub usłyszały w mediach (kiedyś tylko radio, TV, gazety). Ta książka, napisana w oparciu o materiały dostępne ówcześnie, idealnie ukazuje skąd wziął się ten nieprawdziwy obraz Elvisa Presleya w Polsce. Aż chciałoby się wylać wiadro pomyj na tych wszystkich dziennikarzy, redaktorów, publicystów itp., odpowiedzialnych za te wszystkie zniekształcone treści, rozmijające się z faktami, a w konsekwencji fałszywy, bardzo niepełny i mocno zakłamany obraz Elvisa Presleya w Polsce. Niestety, w tamtych czasach wszyscy poruszaliśmy się po omacku, ludzie mediów czy niezależni autorzy także. Nie było internetu, ani dostępu do innych materiałów o Elvisie. Dziś możemy zamówić sobie książkę w dowolnym języku, z drugiego końca świata, wtedy nie szło nawet ustalić jakie pozycje ukazują się na innych, obcych rynkach, o audycjach radiowych, programach telewizyjnych, artykułach prasowych poświęconych Presleyowi nawet nie wspominając.

Podczas czytania "Legenda i rzeczywistość o życiu, karierze i śmierci Elvisa Presleya", w mojej głowie zrodził się pewien projekt, którego na razie nie wyjawię, ponieważ najpierw wymaga on konsultacji z autorem. Na razie ograniczę się do zaprezentowania treści tej książki, a pod kolejnymi rozdziałami postaram się dodać małe omówienie, odnoszące się do konkretnych zapisów.

Polecam lekturę książki tylko tym, którzy mają dość dobrze ugruntowaną wiedzę o Elvisie Presleyu, a zdecydowanie odradzam pozostałym. Nie mieszajcie sobie w głowach, bo utrwalicie sobie całą masę błędnych danych, a wiem z własnego doświadczenia, jak trudno potem pozbyć się tej wiedzy z pamięci i zastąpić ją nową, poprawną. Natomiast dla tych pierwszych, to wspaniały przegląd historyczny, warty prześledzenia, aby sobie uświadomić jakie bohomazy na temat Elvisa Presleya podawano do publicznej wiadomości w Polsce przez lata. To oczywiście trwa nadal, nic się w tej materii nie zmieniło, wszyscy gonią za wierszówką, a dziennikarska rzetelność, to już tylko puste słowa, przeżytek, szczytna idea zamierzchłych czasów.

Uważam, że pan Jacek Walczyński wykonał fantastyczną pracę, dlatego warto rozpowszechnić tutaj ten materiał, acz z drobnymi uzupełnieniami, wyjaśnieniami i korektami. Takie rzeczy nie powinny trafiać do szuflady, zwłaszcza na naszym skromnym, polskim rynku dla fanów Elvisa Presleya, gdzie każda pozycja ma znaczenie.

P. S.
Powyższa treść będzie poprzedzała każdy odcinek cyklu, tak aby czytelnik trafiając, na któryś ze środkowych odcinków, nie musiała szukać co to za tajemniczy materiał i z jakiej całości wyrwany. :)

* * *

Rozdział trzeci - "Wulkan drzemiącej tęsknoty i skrywanych marzeń". Znowu mam wrażenie, że to kolejny wstęp, wprowadzenie.

Uwaga!
Poniższe grafiki, to nie obrazy, tylko bloki tekstowe osadzone w ramkach. W każdym z nich po prawej stronie znajduje się suwak, który pozwoli wam przewijać treść.   

Pod każdą ramką z rozdziałem znajdziecie "UWAGI", w których zawarte są sprostowania i wyjaśnienia do danych i informacji jakie autor zamieścił w tej książce, jeśli są niezgodne z dzisiejszym stanem wiedzy.
 



UWAGI:

str. 1 (u dołu)
"Dostrzeżono piosenkarza, który bulwersował ówczesną opinię społeczną swym scenicznym zachowaniem, wulgarnością bycia i stroju, a równocześnie ujmował swym głosem – legendarnym, wibrującym, gęstym jak syrop, otulonym w dźwięki strun i śpiew zespołu, wzmocniony instrumentacją i powolnym rytmem lub antonimiczną żywiołowością i ekstazą."
Jaką wulgarnością bycia i stroju? Rozumiem, że jego ruchy na scenie mogły jeszcze zostać uznane za wulgarne, choć nie wiem dlaczego, bo mi jakoś nigdy coś takiego nie przyszło na myśl. Widocznie tylko tym przychodziło, którzy sami mieli brudne myśli. :) Natomiast, na Boga (!), o jakim wulgarnym stroju wspomina autor?! Facet zapięty pod szyję, w krawacie lub muszce i garniturze, to wulgarny strój?! Bo tylko tak ubierał się Elvis na scenę w latach pięćdziesiątych, nie licząc kilku występów w samych koszulach (zaledwie kilka, jeden z nich w Tupelo).

str. 2 (u góry)
"Według niego, Dean cierpiał, kochał sam będąc niekochany, tłamsił w sobie uczucia, kokietował głodem miłości. Elvis niczego nie tłamsił, tylko śpiewał: „Kochaj słodko, kochaj prawdziwie” – i tym właśnie wyzwalał histeryczny krzyk na całym świeci. Głęboki ludzki głód uczucia trawiący Jamesa Deana kazał mu wsiąść w samochód wyścigowy i z oszałamiającą prędkością pędzić autostradą śmierci. Pokorna prośba Presleya o czułą i słodką miłość, jest wyreżyserowana i niegroźna, a histeryczny krzyk nastolatek przynosi deszcz dolarów."
Nic nie było wyreżyserowane, po prostu Elvis był sobą. Każdą piosenkę, którą śpiewał, przeżywał całym sobą - duszą i ciałem, co było widać. Między innymi właśnie dlatego mówimy, że był mistrzem interpretacji.

str. 2 (u dołu)
"Szczególnie boleśnie Elvis odczuwał zarzut o wulgarność. Uważał, że nigdy nie był wulgarny, lecz bezpośredni i swobodny. Często natomiast podkreślał słowo wolność."
No właśnie, bo tak było. Nie jego wina, że to jego oskarżyciele mieli jakieś podłe skojarzenia. Jak ktoś ma nieczyste myśli i ocenia innych według siebie, to zawsze znajdzie coś niestosownego, nawet u człowieka w marynarce i krawacie, zapiętego pod samą szyję (mówimy o latach 50., bo ten okres autor na razie opisuje).

str. 3 (u góry)
"Elvis wraz z całym batalionem został wysłany do Niemiec Zachodnich na roczny pobyt."
Na półtoraroczny. Od 1 październik 1958 roku do 1 marca 1960 roku, a 2 marca 1960 roku wyruszył pociągiem do Frankfurtu nad Menem, gdzie wsiadł na pokład wojskowego samolotu i odleciał nim do Stanów (z międzylądowaniem w Prestwick, w Szkocji).

str. 3 (u góry)
"Tam też Elvis poznał wkrótce uroczą, czternastoletnią pasierbicę amerykańskiego oficera – Priscillę Ann Beaulieu, śliczną jak aniołek wielbicielkę, która wkrótce stanie się jego oficjalną, długoletnią narzeczoną."  
Ani oficjalną, ani długoletnią. Pobyt Priscilli w domu Elvisa był utrzymywany w tajemnicy, oczywiście na tyle, na ile było to możliwe. Oficjalnie mieszkała z ojcem Elvisa - Vernonem i jego macochą (którą notabene Vernon również "przywiózł sobie" z Niemiec) - Davadą Mae [Elliot] "Dee" (Stanley) Presley.

Początkowo, gdy Priscilla osiągnęła pełnoletność, Elvis chciał się z nią ożenić, zgodnie z obietnicą jaką złożył kiedyś jej ojczymowi. Wtedy Parker mu to odradzał, ze względów marketingowych. Później Elvis chciał się wymiksować ze ślubu z Priscillą, ponieważ był zakochany po uszy w Ann Margret, ze wzajemnością zresztą. Poznali się już w lipcu 1963 roku, gdy MGM zapowiedziało, że zagrają główne role w filmie "Viva Las Vegas". Zaiskrzyło. Jeszcze bardziej pół roku później, już na planie filmowym. Gdy Parker zobaczył co się dzieje, szybko zmienił zdanie i zaczął naciskać na Elvisa aby czym prędzej ożenił się z Priscillą, ale ten dalej zwlekał. Chociaż między nim a Ann Margret musiało dojść do jakiejś rozstrzygającej rozmowy, co do ich wspólnej przyszłości. Wynika to między innymi z pewnej rozmowy Elvisa z Larrym Gellerem (fryzjerem, powiernikiem duchowym i przyjacielem), w której rozmawiali o dylematach sercowych Elvisa, czyli jaką z pań ma wybrać - Ann Margret, czy Priscillę Beaulieu. Elvis naprawdę był w rozterce. Na koniec powiedział, że wybierze Priscillę, bo czuje się do tego zobowiązany wcześniejszymi decyzjami (jej zamieszkaniem w Graceland). Co do Ann Margret miał pewne obawy, związane z tym, że oboje byli osobami sceny (aktorami i piosenkarzami). Bał się, że ich praca będzie ich trzymać w stałej rozłące i nie stworzą klasycznej rodziny, o jakiej marzył. Jak bardzo się mylił. Ann Margret okazała się bardzo lojalną i oddaną partnerką, zawsze stawiająca dom i rodzinę na pierwszym miejscu, przed własną karierą. Gdy zachorował poważnie jej mąż (i zarazem menadżer, Roger Smith), nigdy go nie opuściła, pielęgnowała go przez kilkadziesiąt lat, aż do jego śmierci 4 czerwca 2017 roku. Kiedy Priscilla zostawiła Elvisa, a on coraz gorzej radził sobie z jej odejściem, wszyscy wokół mówili, że gdyby miał u boku Ann Margret, wszystko potoczyłoby się inaczej. Podobnie było, gdy Elvis zmarł, mówiono, że nie doszłoby do tego, gdyby miał przy sobie Ann Margret lub Lindę Thomson, a nie głupiutką Ginger Alden, która była z nim tylko na życzenie swojej matki, zainteresowanej wyłącznie milionami Elvisa i prestiżem towarzyskim, jaki dawał związek jej córki z artystą.

W każdym razie, gdy Elvis wyjaśnił już sobie wszystko z Ann Margret, ta zaczęła przyjmować zaloty Rogera Smitha (wtedy jeszcze aktora, później, już po ślubie jej menadżera). Dopiero gdy Ann i Roger ogłosili swoje zaręczyny, Elvis zdecydował się poślubić Priscillę. Zaręczyny zostały ogłoszone w kwietniu 1967 roku, gdy przebywali w swoim drugim domu w Kalifornii, na krótko (zaledwie kilka dni) przed wyznaczoną na 1 maja 1967 roku, datą ślubu.

str. 4 (u dołu)
"Dla niej nagrał [red. matki] swą pierwszą płytę, od której zaczęła się jego błyskotliwa kariera."
Nieprawda, wyjaśniałam już to w czwartym odcinku. Więcej o tym także w poście "Dlaczego Elvis pojawił się w Sun Records", do którego odsyłam.

str. 4 (u dołu)
"W październiku jego jednostka wojskowa wyrusza do Niemiec."
Nie w październiku, tylko 22 września 1958 roku, na pokładzie statku USS Randall. Dotrze tam rano, do portu w Bremerhaven, 1 października 1958 roku i zejdzie trapem na ląd o 8:56. Następnie, o godzinie 10:30 odjedzie pociągiem do jednostki Ray Barrack we Friedbergu (Hessen/Hesja), gdzie dotrze o 19:30 jeszcze tego samego dnia.

str. 5 (u góry)
"Nagrał dwa longplaye opowiadające o jego „wojskowych przygodach: "G.I. Blues" i "Elvis Is Back". Podobny charakter miał jego piąty, nakręcony w błyskawicznym tempie film – „historia służby wojskowej”"
Film ma taki sam tytuł jak longplay - "G.I. Blues", czyli "Żołnierski blues", a nie "historia służby wojskowej". Być może autor napisał ten zwrot z małej litery i w cudzysłowie chcąc zaakcentować, że była to historia służby wojskowej jakiegoś rekruta, ale niekoniecznie Elvisa, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Film wcale nie był nakręcony w "błyskawicznym tempie", w każdym razie nie szybciej jak pozostałe. Powiedziałabym nawet, że jego produkcja trwała dłużej, gdyż niektóre sceny kręcono jeszcze gdy Elvis był w wojsku, ba nawet zrobiono casting na dublera Elvisa wśród żołnierzy i ten, który wygrał dublował go w niektórych scenach. 

str. 5 (u góry)
"Były jego cztery nakręcone przed wojskiem filmy – odpowiedniki dzisiejszych videoclipów. Nie było Elvisa „na żywo”, ale był na ekranie."
Jakie odpowiedniki wideoklipów?! Normalne filmy, pełnometrażowe. Wideoklip (inaczej teledysk, klip), to krótka forma wizualna, zwykle z fabułą, będącą ilustracją do przedstawianego utworu. Trwa zwykle kilka minut, tyle ile utwór.

str. 5 (u dołu)
"Powrót Elvisa na piosenkarski areopag przyniósł deszcz Złotych Płyt i miliony dolarów."
Nie znam znaczenia w jakim autor użył słowa "aeropag". Bo zapewne nie w znaczeniu rady sądowniczej w starożytnych Atenach, ani grona osób decydujących o czymś arbitralnie (a takie podają słowniki). Może chodzi o jakąś przenośnię, która przynajmniej dla mnie jest nieczytelna.

str. 6 (u dołu)
"Gdy Elvis był w wojsku, przemysł rozrywkowy (czytaj: Parker) umiejętnie dostarczał fanom regularnych wiadomości o życiu Elvisa, publikował zdjęcia, emitował nagrania, płyty i filmy. Tym samym stwarzano realistyczny podkład dla jego pozakulisowej działalności. A w międzyczasie na całym świecie mnożyli się jego naśladowcy"
Nie mam pojęcia o jaką pozakulisową działalność tu chodzi. Pierwsze o tym słyszę, a w dalszej treści nie ma żadnego wyjaśnienia.

str. 7 (u dołu), str. 8 (u góry)
"Według opinii Davida Austina, zamieszczonej w „The Story of Pop”, piosenka ta rozdzieliła pokolenia i zmieniła przebieg następnych dwudziestu lat.
Jednakże Haley miał pewną istotną wadę: był blisko trzydziestoletnim, łysiejącym, pyzatym panem z opadającym na czoło staroświeckim loczkiem. Trzydziestoletni przytęgawy facet to dla nastolatków może jeszcze nie starzec, jak ich rodzice i dziadkowie, ale już na pewno emeryt. Nie miał predyspozycji supergwiazdy – idola nastolatków, chociaż jego występy zapoczątkowały młodocianą histerię, a ekscesy na widowni prowadziły do demolowania sal koncertowych.
Kiedy zjawił się Elvis – młody, urodziwy, dynamiczny, ze swoim sennym, zmysłowym wyglądem, sprężystymi ruchami i głosem o niepowtarzalnej barwie – wszystko stało się jasne. Nastąpiła nie tylko zmiana stylu muzyki pop, lecz stworzony został nowy styl pokolenia.."
Autor wywodzi, że po tym jak Bill Haley z zespołem The Comets zaśpiewał piosenkę „Rock Around The Clock*”, która jego zdaniem "stała się sztandarowym hymnem nowego stylu w muzyce", to Bill Haley, a nie Elvis Presley, powinien zostać "supergwiazdą - idolem nastolatków". Tymczasem Presley został nim niejako w zastępstwie, tylko dlatego, że ... był młodszy i ładniej wyglądał. :) Jak dla mnie to jakiś totalny absurd! Po prostu nie mieści mi się w głowie jak coś tak idiotycznego można było wymyślić.

* Rock Around the Clock – piosenka z 1952 roku, napisana przez duet Max C. Freedman i James E. Myers. Mimo tego, że prawdopodobnie inna piosenka rock and rollowa była w rzeczywistości tą pierwszą (utwór „Rocket 88” z 1951 roku lub „That’s All Right Mama” wykonywana przez Arthura „Big Boy” Crudupa z 1946 roku), to uważa się ją za pierwsze nagranie powszechnie uznane za rock and roll. Jako pierwszy utwór ten nagrał zespół Sonny Dae and His Knights, jednak jego najbardziej rozpowszechniona wersja została wykonana przez grupę Bill Haley & His Comets. Ponieważ Myers twierdził, że napisał tę piosenkę dla Haleya, choć ten z różnych przyczyn nie mógł wziąć udziału w nagraniu aż do 1954 roku, to nie uważa się, że nagrał cover. Pierwotny tytuł brzmiał „We’re Gonna Rock Around the Clock Tonight!”, został jednak później skrócony do „(We’re Gonna) Rock Around the Clock”. Pod tą nazwą jest znany jednak tylko z jednego wydania z 1954 roku, we wszystkich innych figuruje jako „Rock Around the Clock”. 

str. 8 (po środku)
"Tajemnica sukcesu Presleya zawiera się w stwierdzeniu niezaprzeczalnego faktu: pojawił się we właściwym czasie i z właściwą muzyką."
To tylko slogan, który możemy przypiąć do każdego szerzej znanego człowieka, od artystów, aktorów, po sportowców, polityków i innych celebrytów. Nie  wiemy, czy gdyby się urodził 20 lat wcześniej lub później i w innym miejscu na ziemi, nie zrobiłby równie oszałamiającej kariery.

str. 11 (u góry)
"Śpiewając popularne rockandrollowe szlagiery, w momentach charakterystycznego dla ówczesnych topornych utworów przejścia, Presley wykonywał owe charakterystyczne,  gwałtowne ruchy biodrami. To one doprowadzały młodocianą widownię do ekstazy, rozjuszały histerię do tego stopnia, że na estradę leciały najintymniejsze części garderoby. Nad fenomenem tych reakcji zastanawiały się potem całe sztaby socjologów, psychologów i publicystów. Reakcje przewyższały samą ideologię, z dzisiejszego punktu widzenia, dość prymitywną."
Co za bzdura. Ideologia to zbiór idei, poglądów i przekonań. O jakiej ideologii autor tu mówi?! Elvis nie tworzył żadnej ideologii, po prostu śpiewał i interpretował muzykę tak jak ją czuł! W dodatku bardzo różną gatunkowo, więc nawet jeśli przyjmiemy tezę, że każdy z gatunków muzycznych powstał jako uzupełnienie jakiejś ideologii (poglądów), to w przypadku Elvisa trudno mówić o jednej, konkretnej ideologii, bo zgodnie z tą tezą było ich wiele. To autor tworzy w tym zdaniu jakąś ideologię, kompletnie pozbawioną uzasadnienia i sensu. Zresztą chyba sam nie wie o jakiej ideologii pisze, bo nigdzie tego nie doprecyzowuje.

str. 13 (u góry)
"Elvisowi w zupełności wystarczała aprobata matki."
Owszem, ale nie w samej karierze. Elvis swoim śpiewem chciał uszczęśliwiać ludzi, dawać im radość, wywoływać uśmiech. Dlatego bardzo zależało mu na prawdziwych fanach, których prawdziwie kochał i wielbił tak, jak oni jego. Dlatego zawsze żywo interesował się losem wielu z nich (to temat na oddzielny post).

str. 13 (u dołu)
"Młodzież miała więc swojego nowego idola, nowego Rudolfa Valentino, który skutecznie wypełnił lukę po przedwczesnej śmierci Jamesa Deana."
No zaraz mnie poniesie ... Jak nie w zastępstwie za Billa Haleya, bo lepiej wyglądał niż on, to nowy Rudolf Valentino lub wypełniacz pustki po Jamesie Deanie ... Trzeba zacząć od tego, że oni trzej razem wzięci nie byliby w stanie wypełnić pustki po śmierci Elvisa Presleya!

* * *

Każda część jest zakończona wyszczególnieniem rozdziałów, a ich numery opatrzone kolorowym podświetleniem. Te, które są omawiane w danym poście, na żółto, a te omówione już wcześniej, na niebiesko. Rozdziały bez podświetleń omówiono w późniejszych postach. Spójrzcie sobie za każdym razem na tą listę, bo nie zawsze będzie zachowana kolejność rozdziałów.  

[1]  000  Tytuł
[1]  000  Spis rozdziałów
[2]   00  Wstęp
[1]    0  Prolog: Rock and Roll - moda, szaleństwo, czy sztuka?
[3]    1  Najdłuższy powrót
[4]    2  Narodziny legendy
[5]    3  Wulkan drzemiącej tęsknoty i skrywanych marzeń
[6]    4  Elvis, jakim byłeś naprawdę?
[7]    5  Midas XX wieku - Tom Parker
[8]    6  Powroty
[9]    7  Czar powodzenia
[10]   8  Król nie żyje
[10]   9  Priscilla
[11]  10  Ewangelia Elvisa
[11]  11  On zdzierał serca
[12]  12  Na fali biznesu zwanego Elvis Presley
[13]  13  W aureoli nieśmiertelności
[14]  14  Eksplozje podłego świata
[15]  15  Kres w dolinie spokoju
[16]  16  Takim go kochano
[16]  17  Pigułkowe coctaile
[16]  18  On stworzył młodzież, ona go pokochała
[17]  19  Epilog - symbol epoki
[17]  20  Fakty, plotki i ciekawostki
[18]  21  Złote płyty Elvisa
[18]  22  Występy w latach 1953-1961
[18]  23  Trasy turniejowe
[18]  24  Dyskografia - longplaye Elvisa
[18]  25  Filmy z Elvisem
[17]  26  Miscellanea
[1]   27  LITERATURA
[1]   28  Nota autorska



2 komentarze:

  1. Ja tu czegoś nie rozumiem.
    Jeśli tak się uwielbia Elvisa (niezależnie od czasów i dostępu do materiałów) to nie bierze się za pisanie książek bazując na "niewiedzy". To po pierwsze. Po drugie na logike jeśli coś zaczerpnia wizerunek króla i są sprzeczne informacje nie produkuje się czegoś o czym się nie wie. To tak jakby pisać pustostrony. Szkoda wysiłku tego gościa. Wiedział pewnie że będą nowe wznowienia i korekty błędów więc po co zabierać się za książki. To błąd w ogóle wszystkich że produkuje się tysiące książek odkrywając wiedze skrawek po skrawku. Sztuką jest przeczekać nawet kilkanaście lat i napisać coś jednego ale konkretnego. Albo jak się ma taką zaciętość w pisaniu latami po prostu zbierac materiały przed wydrukiem. Dzieło musi być "dopieszczone" albo nie jest to dzieło. A tylko chęć zabłyśnięcia - zwłaszcza w tych czasach, w których nic nie wypływało jeszcze na powierzchnię i każdy chciał być tym pierwszym - zwłaszcza w tak chudych polskich latach.

    A tobie należy się szacunek nie tyle za poprawianie błędów ale za chęć przerabiania tych materiałów i czytania tego steku bzdur.
    Szczerze? Czytam tylko twoje uwagi. Nie czytam w ogóle tego co pisał ten gość. Po prostu nie mogę. Przypominają mi się po prostu gnioty a'la Strzeszewski. Zresztą nadal w Polskich to trwa i trwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z punktu widzenia zdroworozsądkowego masz rację. Tylko wtedy media były głównym źródłem informacji dla nas fanów. Nikt nie mógł przypuszczać, że tak nierzetelne są te wszystkie podawane przez nie dane, a możliwości weryfikacji były w zasadzie zerowe.

    Ja go rozumiem, że zabrał się z motyką na słońce. Wtedy nie było jeszcze żadnej książki o Elvisie, więc jeśli chciał sobie jakoś pogrupować i uporządkować wiedzę o nim, to postanowił to zrobić w formie książki. To tak jak ja teraz bloga. Już nic nie mogę znaleźć w swoich notatkach na kompie (notabene, wtedy nawet komputerów nie było), a strona internetowa bardzo upraszcza poszeregowanie wszystkiego a później również znalezienie danej informacji.

    Wracając do autora. Co tam sobie napisał 30 lat temu do szuflady to jedno, ale zanim opublikował tekst w 2013 roku na internecie, mógł go zweryfikować, aż się o to prosiło. Mógł to zrobić na trzy sposoby - 1) w ten sposób jak ja teraz to robię, 2) z podaniem źródeł tam gdzie opiera się na artykułach (aby podkreślić, że to nie jego własne domysły, tylko tak faktycznie podawały gazety), 3) po prostu napisać od nowa bazując na swoim wcześniejszym tekście.
    Tymczasem autor zdecydował się wypuścić to w pierwotnej formie, co było błędem, bo tak wadliwy tekst nikomu nie służy.

    Najlepsza, w każdym razie według mnie, byłaby forma pierwsza lub druga. Wtedy mielibyśmy kilkunastoletni przegląd prasy z wypunktowanymi błędami. Taki materiał byłby bardzo pomocny dla pisarzy i dziennikarzy, zwłaszcza gdyby trafiali na sprzeczne informacje i szukali możliwości wyłuskania tej prawdziwej. Oczywiście dla wielu fanów byłaby to zbędna pozycja, ale dla mnie na przykład bardzo wartościowa, właśnie z tego powodu co podałam w poprzednim zdaniu i Tobie w e-mailu. A tak wyszedł tylko knot, który czytającym podnosi ciśnienie. Teraz, gdy zaczęłam omawiać tę książkę (a właściwie prostować fakty), to emocje mnie nie opuszczają, choć już przecież ją znam od dwóch lat i wydawałoby się, że nabrałam dystansu.

    Wiesz, dla mnie ta treść czasami bywa pomocna, bo zaczynam rozumieć skąd się dziś biorą różne głupoty powielane o Elvisie, właśnie z tamtych, nierzetelnych artykułów!

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html