niedziela, 25 września 2016

Występy Elvisa w Lake Tahoe

W 1965 roku oddano do użytku Sahara Hotel w Stateline w stanie Nevada, położony w malowniczej okolicy jeziora Lake Tahoe. Kilka lat później (od 1971 roku), zaraz po International Hotel w Las Vegas, będzie to drugie stałe miejsce koncertów Elvisa Presleya.

Elvis dał tam 98 koncertów z zaplanowanych 106, chociaż tablica pamiątkowa informuje, że dał ich 106. Osiem ostatnich występów z trzeciego sezonu zostało odwołanych z uwagi na stan jego zdrowia (zapalenie płuc). Nie brak też głosów, że była to tylko zwykła wymówka, spowodowana chaosem organizacyjnym, jaki Elvis zastał w hotelu, w związku ze swoimi koncertami. Wieczne przepychanki w holu hotelu, między obsługą a rozgoryczonymi fanami, po prostu wyprowadziły go z równowagi i nie był w stanie skupić się na celu swojej wizyty, a do tego faktycznie był podziębiony. Jedno ze źródeł mówi, że sezon czwarty był formą odrobienia odwołanych koncertów z sezonu trzeciego.

Ciekawostką jest to, że menadżer wynegocjował tutaj jeszcze korzystniejsze warunki płacowe niż te jakie Elvis otrzymywał w tym samym czasie za swoje koncerty w Las Vegas (w International Hotel). Jednak w Lake Tahoe sezony były o połowę krótsze. W każdym razie w pierwszym sezonie Lake Tahoe Elvis otrzymywał gażę w wysokości 150 tysięcy dolarów za tydzień (w Las Vegas 125 tysięcy dolarów). Ile za pozostałe sezony w Lake Tahoe, nie wiem na pewno. Jednak z danych, do których udało mi się dotrzeć wynika, że również 150 tysięcy dolarów za tydzień (źródła średniej wiarygodności).

Aczkolwiek Dave Bouska, w swojej recenzji zamieszczonej w Elvis Monthly (Issue 141, October 1971), dotyczącej Sezonu 1 (od 20 lipca do 2 sierpnia 1971 roku), pisze:
"Elvis otrzymał 500.000 dolarów za te dwa tygodnie. Ceny biletów na Elvisa były takie same jak w Vegas. Minimum 15 dolarów i 2 dolary podatku, co dawało rachunek na 17 dolarów od osoby".
Być może taka była całkowita kwota, z tego połowa dla Pułkownika (menadżera). Tylko wtedy by znaczyło, że dostawał 125 tysięcy za tydzień, bo Parker brał 50% z tego co Elvis zarobił.

Jeśli chodzi o wynagrodzenie Elvisa za występy w tym miejscu, to w ogóle ciekawy temat. Hotelu nie stać było na Elvisa, ponieważ sala była zbyt mała na to, by dochody z samych biletów pokryły jego gażę. Lecz nie tylko Sahara Hotel miał interes, by Elvis tu zagrał. Powszechnie było wiadomym, że pojawienie się Elvisa ściągnie tysiące fanów, których hotel nie będzie w stanie zakwaterować i obsłużyć. Dlatego do akcji włączyło się kilka innych okolicznych hoteli, wiedząc doskonale, że i oni zarobią na jego obecności. W związku z tym dołożyły się do honorarium Elvisa i z pewnością im się to opłaciło.

W kontrakcie tym znalazła się też klauzula, która zabraniała Elvisowi publicznych występów gdziekolwiek w promieniu 800 km od Lake Tahoe, w okresie sześciu tygodni poprzedzających jego występ w tym miejscu. W takich klauzulach chodziło o to, by nie nasycić rynku wykonawcą i zapewnić sobie odpowiednia liczbę publiki na swoim koncercie. W przypadku Elvisa była ona zbędna, bo nawet gdyby dał w tym czasie i miejscu kilkadziesiąt koncertów, to i tak nie wpłynęłoby to na frekwencję w Sahara Hotel. Zawsze tysiące fanów próbujących dostać się na jego koncerty tutaj, było odprawianych z kwitkiem. W tamtym czasie pojęcie nasycenia rynku Elvisem nie istniało.

Teoretycznie na koncertach "Dinner Show" hotel miał miejsca dla 1200 osób, a na "Night Show" dla 1400 osób. W rzeczywistości wciskano do 1700 osób na Dinner Show i do 2000 na Night Show, łamiąc tym wszelkie zasady i przepisy bezpieczeństwa. Z tego względu w Lake Tahoe wiecznie dochodziło do zamieszek i skandali, a na miejsce była wzywana policja, ale o tym za chwilę. Wróćmy do finansów. Nawet skromnie licząc 1200 osób na Dinner Show i 1400 na Night Show, razy 14 dni, razy 15 dolarów za bilet (w późniejszych sezonach od 17 do 20 dolarów, a na dwa show dziennie wpuszczano nawet do 3600 osób), to już daje 546.000 dolarów (po odjęciu 300.000 dla Elvisa, pozostawało 246.000 dolarów czystego zarobku tylko z biletów wciągu dwóch tygodni). Wliczając do tego dochody za zakwaterowanie w pokojach, jedzenie, inne usługi hotelowe, to skórka warta była wyprawki nawet przy minimalnym obłożeniu. Z mojej wiedzy wynika, że hotel przez cały rok nie zarabiał na czysto tyle, co w dwóch tygodniach pobytu Elvisa. Zatem zrzutka innych hoteli wcale nie była potrzebna, ale pozwoliła Sahara Hotel jeszcze zmaksymalizować zyski.

Podobne dane co do miejsc w Showroomie podaje Dave Bouska, w swojej recenzji zamieszczonej w Elvis Monthly (Issue 141, October 1971), dotyczącej Sezonu 1 (od 20 lipca do 2 sierpnia 1971 roku), w której napisał:
"Hotel Sahara w Tahoe jest znacznie mniejszy niż International w Vegas, ale zalicza się do najlepszych hoteli na świecie. Jest to kompleks o wartości 30 milionów dolarów i posiada 600 pokoi. Sala widowiskowa przypomina tę z International, z tą różnicą, że jest nieco mniejsza. Mieści 1200 osób na pokazie kolacyjnym i 1500 na pokazie koktajlowym o północy. Jednak w środku upchnięto znacznie więcej niż te liczby".
To miejsce (Sahara Hotel) logistycznie było zbyt małe, jak na gwiazdę takiego formatu jak Presley, dyrekcja i obsługa zbyt pazerna, a organizacja imprez wręcz fatalna. To wszystko za każdym razem generowało konflikty. W pokojach na dostawkach upychano obcych sobie ludzi, którzy godzili się na takie warunki, byle tylko dostać się na występ Elvisa. Jednak hotel nie był w stanie obsłużyć takiej ilości gości, co nie było jeszcze największym problemem, bo goście z zabukowanymi biletami sypiali i stołowali się także w innych miejscach, podobnie jak ci wszyscy, którym nie udało się nabyć biletu, a zjechali w nadziei, że może jakimś cudem uda im się wejść na występ Elvisa. Największy problem stanowili wystawieni do wiatru fani, którzy posiadali rezerwację, a mimo to nie chciano ich wpuścić na koncert. Taka sytuacja miała miejsce za każdym razem, podczas występów Elvisa w Lake Tahoe. Miejsc brakło dlatego, że dyrekcja zapraszała zbyt wielu hotelowych prominentów i znajomków, a obsługa za łapówki wpuszczała zbyt wiele osób na lewo. Nie szło już szpilki włożyć, nie mówiąc o tym, że notorycznie łamano wszelkie przepisy bezpieczeństwa.

Jednak gdy pewnego razu obsługa odmówiła wpuszczenia na salę (raz 70 osób, innym razem 200) z ważnymi biletami, zaczęły się zamieszki. Rozjuszeni fani zrywali ze ścian zdjęcia i plakaty z Elvisem i grozili, że zdemolują hotel. Doszło do wyzwisk, przepychanek i bijatyk między obsługą a fanami.

W recenzja autorstwa Grahama Knowlesa (opublikowanej w "Elvis Monthly", Issue 429, September 1995), czytamy:
"W pewnym momencie, i naprawdę nie wiem jak im się to udało, sala była przepełniona o jakieś dwieście osób! Sceny, które nastąpiły po tym wydarzeniu trafiły do gazet, ponieważ fani wpadli w szał zrzucając wszystkie pamiątki ze ścian itp. Wybuchły bójki i co najmniej jedna 'oficjalna statystyka' wykazała, że JEDEN fan spędził noc w szpitalu.
Hotel Sahara musiał przeprowadzić jedną ze swoich najbardziej energicznych kampanii przeprosinowych, w końcu lokując każdego (wciąż zdolnego do chodzenia...) na jeden lub więcej koncertów. Elvis nie ułatwiając im tego zadania, nieświadomie a być może całkiem świadomie, z powodu chorego gardła odwołał oba występy 17 maja.
Jednakże zaplanowany wcześniej specjalny pokaz z okazji Dnia Matki odbył się. Duże kartki ozdobiły korytarze, ogłaszając "Elvis Special Mother's Day Concert". Występ odbył się o 3 nad ranem, ku pamięci matki Elvisa, a Elvis przekazał swój czek na rzecz Barton Memorial Hospital Auxiliary (w noc otwarcia pamiątki zostały rozdane za darmo tej samej organizacji charytatywnej, a dochód został zachowany). W sumie potrzebowali $25,000 na wykończenie skrzydła swojego budynku - pokaz Elvisa z okazji Dnia Matki, przekroczył tę liczbę w łącznych datkach. Tego dnia Elvis rozdawał dwukolorowe szaliki zamiast jednokolorowych. Każde z tych show było dość długie, przewyższając większość późniejszych show w Las Vegas".
Wśród jednej z takich większych grup było wiele osób z innych krajów, w tym z innych kontynentów - kilka osób z Australii oraz pokaźna grupa fanów, która specjalnie przyleciała na występ Elvisa, z Wielkiej Brytanii (gdzie był wtedy bardziej popularny niż The Beatles i chyba nadal tak jest). Grożono hotelowi procesami sądowymi i zawezwano policję. Na niewiele to się jednak zdało. Część osób jakoś rozparcelowano, a reszta siedziała w holu i słuchała Elvisa przez ścianę!

Elvis był wściekły, że do chodziło do takich sytuacji i starał się zrekompensować to fanom na różne sposoby. Dwa razy dał dodatkowy koncert (za darmo) o trzeciej w nocy, innym razem śpiewał godzinę, czy pół dłużej. Kiedyś dyrekcja hotelu zwróciła mu uwagę (pewnie w obawie, że wystawi im dodatkowy rachunek), że kontrakt obejmuje godzinny występ, a nie półtoragodzinny, czy dwugodzinny i Elvis dostał szału. Powiedział, że nie obchodzi go czy im się to podoba czy nie, ale on będzie śpiewał dla swoich fanów tak długo, jak zechcą go słuchać. Oczywiście, to było powiedziane na wyrost, bo gdyby to zależało od fanów, to nie puściliby go ze sceny i po 10 godzinach. :) Niemniej w ten sposób dał im do zrozumienia (dyrekcji), że skoro dopuścili do takiego bałaganu, to teraz nie mają prawa go pouczać. Więcej się nie odważyli.

Dwa lata później, doszło do kolejnego kuriozum. Gdy Sahara Hotel podał wiadomość, że można już robić rezerwację na występy Elvisa w drugim sezonie, fani ruszyli do szaleńczego wyścigu o bilet na jego show. Wtedy nastąpiło istne pandemonium - okolica został sparaliżowana i odcięta od świata. Linie telefoniczne między Lake Tahoe i Karoliną Południową zostały zapchane na dwa tygodnie! Po prostu system telefoniczny nie wytrzymał, zastrajkował. Jego wydolność była ograniczona i nie był w stanie przerobić dziesiątek tysięcy telefonów od fanów, którzy dobijali się z całych Stanów i zza granicy, aby zabukować bilet.

W 1974 roku doszło do incydentu, który został rozdmuchany przez media, gdy znalazł swój finał na sądowej wokandzie. Niejaki Edward L. Ashley (zaradny finansowo deweloper z Grass Valley w Kalifornii), wystąpił z pozwem przeciwko Elvisowi i jego ochronie, domagając się sześciu milionów dolarów odszkodowania za pobicie. 20 maja 1974, kwotą 60 dolarów, przekupił jednego z hotelowych ochroniarzy (niektóre źródła używają frazy "ochroniarza Elvisa", co sugeruje, że chodzi o kogoś z Memphis Mafii, co nie jest prawdą, był to ochroniarz z ramienia hotelu, wyznaczony do pilnowania wejścia na piętro zajmowane przez Elvisa i jego ekipę), bo koniecznie chciał się dostać do apartamentu Presleya, w nadziei, że ten go przyjmie i zaprosi do udziału w przyjęciu, które organizował po ostatnim koncercie tego dnia. Jak twierdził na sali rozpraw, pukał do drzwi apartamentu, ale ponieważ nikt mu nie otworzył, wyłączył korki (prąd). Wtedy natychmiast zareagowała ochrona Elvisa. Bodyguardzi wypadli na korytarz, złapali go i pobili. Jak twierdził, Elvis się temu przyglądał i nie stanął w jego obronie. Miał się też ponoć przyłączyć do bicia, co jest według mnie kompletną bzdurą (niecałe dwa lata później Elvis zwolni trzech swoich ochroniarzy, właśnie dlatego, że uzna ich działania za zbyt brutalne i zbyt szybkie - poświęcę temu oddzielny post). Moim zdaniem powinien się cieszyć, że nie został zastrzelony, bo mieli do tego pełne prawo*, o czym doskonale wiedział. Poza tym jest jasne jak słońce, że facet chciał zaistnieć i zarobić. Do sądu udał się dopiero po pół roku od zdarzenia, wcześniej nie mógł, bo ewidentnie byłoby widać, że nie ma śladów rzekomego brutalnego pobicia, jakie powinny się utrzymywać na ciele przez kilka miesięcy, gdyby faktycznie został tak mocno poturbowany jak to przedstawiał. Trzeba być kompletnym idiotą by tak się zachować (narażać życie i jeszcze próbować wyłudzić bajońskie odszkodowanie).

* Elvis otrzymywał liczne pogróżki, w których grożono mu śmiercią. Niektóre z nich FBI zweryfikowała i oceniła jako "wysoko realne zagrożenie życia". Od tego czasu nie tylko wzmocniono ochronę policyjną podczas koncertów, ale również w obiektach gdzie przebywał (hotelach), a FBI zaangażowała się w sprawę ochrony Elvisa osobiście (tajni agenci w cywilu). Z kolei jego osobista ochrona (Memphis Mafia) miała prawo do użycia broni palnej.

Mimo tych wszystkich stresujących i wkurzających sytuacji, Elvis lubił występować w Lake Tahoe. Było to spokojne i ciche miejsce, epatujące pięknem przyrody. Także publiczność była szczególna, bo raczej nie było pośród niej ciekawskich i przypadkowych ludzi, tylko najbardziej zagorzali fani, którzy żeby zobaczyć swojego idola skłonni byli zaakceptować wszelkie perturbacje jakie czekały na nich w tym miejscu. Poza tym Elvis wyraźnie się tu wyciszał i relaksował, co też nie było bez znaczenia.

Na swoim ostatnim show, który tu dał 9 maja 1976 roku, każdej wchodzącej na salę pani wręczał (wraz z Colonelem) czerwoną różę, a potem zgotował wszystkim jeszcze jedną niespodziankę - przedłużył show o całą godzinę, mówiąc, że to w prezencie od niego na zakończenie sezonu dla wiernych fanów. Nie muszę chyba dodawać, jak ludzie byli wniebowzięci, a koncert ten został przez nich uznany jako szczególny, wyjątkowy i legendarny. Jakby czuł, że więcej już tu nie wystąpi ...

Oczywiście, także w tym miejscu pobił wszelkie rekordy frekwencji, czego w zasadzie nawet nie trzeba przytaczać, gdyż było to normą na każdym obiekcie, gdziekolwiek i kiedykolwiek się pojawił.

W Sahara Hotel mieszkał na ostatnim piętrze, w apartamencie (typu penthouse) o numerze 1423.

* * *

Elvis na scenie podczas swojego ostatniego koncertu w Sahara Hotel w Lake Tahoe, 9 maja 1976 roku, dawał różę każdej pani wchodzącej na scenę - piękny gest. Później w trakcie koncertu panie machały nimi wiwatując na cześć Elvisa - taki las czerwonych róż na widowni

Archiwalne zdjęcie Sahara Hotel Lake Tahoe z lat siedemdziesiątych, czyli z okresu kiedy koncertował tam Elvis Presley

Ślady Elvisa Presleya w Sahara Hotel Lake Tahoe: banery reklamowe koncertów, zdjęcia Elvisa na scenie, reklamówka hotelu, zdjęcie drzwi do apartamentu zajmowanego przez Elvisa oraz tablica upamiętniająca jego pobyt w tym miejscu, a także dotację na budowę Barton Memorial Hospital (pierwszego szpitala w Lake Tahoe)

Karta potwierdzenia lub odrzucenia rezerwacji. W przypadku przyznania rezerwacji była jednocześnie biletem wstępu i to z nią należało się zgłosić na występ Elvisa w show roomie hotelu (High Sierra Theatre). Była jednocześnie potwierdzeniem rezerwacji pokoju hotelowego, dla osób które starały się o zakwaterowanie (tutaj osobie przyznano pokój 236). Kartę otrzymywały zarówno osoby dokonujące rezerwacji na miejscu (wtedy miejsce na znaczek przekreślano), jak i dokonujące rezerwacji zdalnie (wtedy wysyłano ją pocztą na podany w zamówieniu adres)  

Elvis na scenie w Sahara Hotel, Lake Tahoe w różnych latach

Elvis pozuje do zdjęcia z jedną ze swoich fanek w Sahara Hotel Lake Tahoe

Przepiękne, bajkowe widoki rozpościerające się wokół jeziora Lake Tahoe, położonego na granicy stanów Nevada i Kalifornia, w paśmie górskim Sierra Nevada

P. S.
Więcej informacji i zdjęć o Elvisie występującym w Sahara Hotel Lake Tahoe oraz o samym hotelu tu: "Muzycy i artyści towarzyszący Elvisowi w Sahara Hotel Lake Tahoe 1968-1977" oraz w poście "Ile koncertów dał Elvis w Lake Tahoe w latach 1969 - 1977?".


2 komentarze:

  1. Podziwiam tych zagorzałych fanów Elvisa, którzy narażali się na tyle niewygód, aby zobaczyć i usłyszeć swego idola.
    Czasami w różnych programach tv widuję, z jakim pietyzmem odnoszą się sprzedający i kupujący pamiątki po bardzo znanej gwieździe i jakie potężne sumy są oferowane.
    Ja zbierałam autografy znanych polityków, najwięcej mam autografów prezydenta Kwaśniewskiego, bo byłam trzy razy na spotkaniu z nim.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, ludzie lubią mieć coś, co zbliża ich w jakiś sposób do swojego idola. Mnie z kolei denerwuje to rozproszenie muzealnych przedmiotów w prywatnych rękach, bo część później ginie (np. spadkobiercy wyrzucają, nie mając nawet pojęcia, jaką wartość dla innych ludzi może mieć dana rzecz).

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html