środa, 6 kwietnia 2016

Narodziny bliźniaków, z których jeden zostanie obwołany Królem

Gladys Love Smith i Vernon Elvis Presley po ślubie (17 czerwca 1933) zamieszkali u teściów, najpierw u rodziny Smithów na Berry Street, a później u Presleyów na Old Saltillo Street w East Tupelo.

Gladys zaszła w ciąże na wiosnę 1934 roku. Od początku bardzo źle się czuła. Już w czerwcu twierdziła z całą pewnością siebie, że będzie mieć bliźnięta. Stale to powtarzała. Jej przekonanie było z jednej strony czysto intuicyjne, z drugiej wysoce prawdopodobne, bo zarówno w rodzinie Smithów jak i Presleyów rodziły się wcześniej dzieci bliźniacze, a gdy wyczuła pierwsze ruchy płodu była już tego absolutnie pewna. Twierdziła, że wyraźnie czuje, nie jedno dziecko, lecz kopiącą dwójkę.

Gladys Presley w ciąży z bliźniakami, Elvisem Aaronem i Jessym Garonem Presleyem - prawdopodobnie późne lato lub wczesna jesień 1934 roku. Oba zdjęcia wykonano w tym samym dniu, sądząc po ubiorze, wyglądzie Gladys i miejscu. Niestety nie podano kim są kobiety towarzyszące Gladys na tych zdjęciach

Wtedy Vernon postanowił, że musi zapewnić rodzinie własny kąt. I teraz źródła podają dwie różne wersje finansowania budowy. Jedna mówi, że ówczesny szef Vernona Orville Bean był mu winny zaległe wynagrodzenie w wysokości 180 $, druga z kolei, że taką kwotę mu tylko pożyczył pod zastaw domu, jak wcześniej kilku innym swoim pracownikom. W każdym razie dwie rzeczy są tu pewne - wysokość kwoty i to, że Vernon uzyskał ją od Orvill'a Bean'a.

Te 180 $ wydatkowano na zakup materiałów. Sam dom został wybudowany rękami Vernona, jego ojca Jessiego i brata Vestera. Wprowadzili się do niego w grudniu 1934 roku.

* * *

Jesse Garon Presley, starszy brat bliźniak Elvisa, urodził się martwy, o 4:00 nad ranem, czyli 35 minut przed przyjściem na świat Elvisa. Był jedynym rodzeństwem Elvisa. W późniejszym czasie Gladys była jeszcze przynajmniej dwa razy w ciąży, niestety wszystkie je szybko traciła. Powodem niemożności donoszenia kolejnych ciąż przypuszczalnie były komplikacje porodowe i poporodowe, do jakich doszło przy narodzinach bliźniaków, a których to omal oboje (Gladys i Elvis) nie przypłacili śmiercią. O jednym z takich poronień, które miało miejsce w 1942 roku, dowiadujemy się od pielęgniarki Leony Moore, pracującej w szpitalu w Tupelo w tym samym czasie, kiedy Gladys została tam hospitalizowana.

Physicians Record of Birth* Dr Wiliama Roberta Hunta, odbierającego poród bliźniaków Presley. Pod pozycją 919 odnotował narodziny Jessego Garona, a pod pozycją 920 Elvisa Aarona

* Książka rejestracji urodzin. Musiał ją prowadzić każdy lekarz odbierający porody. Przez lata była uważana za już nieistniejącą. Dopiero po śmierci dr Hunta, jego córka Sarah natknęła się na nią, kiedy likwidowała rzeczy po zmarłym ojcu. W 1981 roku sprzedała ją Jimmy'emu Velvet'owi, który wystawił ją w swoim muzeum - Muzeum Elvisa Presley'a Jimmy'ego Velvet (pierwsze muzeum Elvisa jakie w ogóle powstało). Później trafiła do kolekcji aktora i piosenkarza country Johna Corbetta. Ten wystawił ją na aukcję w 2016 roku, gdzie została sprzedana za 70.000,- dolarów.

Doktor Robert Hunt, w czasie swojej kariery odebrał 1800 dzieci. Zapis narodzin Elvisa został odkryty wiele lat później po śmierci lekarza, przez jego córkę, która znalazła go porządkując archiwum ojca.

Notatnik został sprzedany kolekcjonerowi i właścicielowi muzeum, Jimmy'emu Velvetowi. Następnie nabył go aktor i muzyk John Corbett, który jakiś czas później sprzedał go na aukcji Graceland w dniu 13 sierpnia 2016 roku, za 87.500 USD [dane aukcji: THE AUCTION AT GRACELAND•ELVIS WEEK•AUGUST 13, 2016; LOT #29: January 8, 1935 Elvis Presley Birth Record Document from Delivering Physician Dr. Robert Hunt - Also Details the Birth of His Twin Brother Jesse; Auction closed on Saturday, August 13, 2016; Current Bidding (Reserve Has Been Met); Minimum Bid: $40,000.00; Final prices include buyers premium: $87,500.00; Estimate: $80,000 - $100,000; Number Bids: 11].

Początkowo przy porodzie nie było lekarza. Wezwano go dopiero później. Presleyów nie było też stać na szpital, dlatego Gladys rodziła w domu. Po urodzeniu Jessego nie czuła ulgi. Twierdziła, że ma w sobie jeszcze jedno dziecko i w ogóle czuje się gorzej jak przed porodem pierwszego syna. Lekarz z całą pewnością siebie zaprzeczał. Twierdził, że tylko tak jej się wydaje, ponieważ akcja porodowa jest już zakończona, co on poświadcza z całą stanowczością swoim długoletnim doświadczeniem zawodowym. Dopiero, gdy po kilkunastu minutach dostała ponownie skurczy porodowych okazało się, że to jednak matka miała rację, a lekarz był w błędzie. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby ponowne skurcze nie nastąpiły tak szybko (zanim jeszcze lekarz opuścił ich dom) - Elvis z pewnością by nie przeżył tylko zadusił się w łonie matki, a i ona przypuszczalnie nie przeżyłaby porodu.
 
Poród był długi i trudny. Z każdą minutą Gladys coraz bardziej cierpiała. Całą ciążę miała ciężką, a przy porodzie oprócz wielkiego bólu jej ciśnienie utrzymywało się na niebezpiecznie wysokim poziomie i stanowiło zagrożenie dla jej życia. Do tego miała krwotok za krwotokiem, słabnąc z każdą chwilą. Krzyk udręczonej bólem żony i słowa: "Ona umiera. Nie uratujemy jej, jeśli coś się nie zmieni. Dziecka też nie" - wypowiedziane przez położną Ednę Robinson, przeraziły Vernona. Wyszedł na zewnątrz, a jego matka Minnie Mae, żeby nie przeszkadzał i za szybko nie wracał, wręczyła mu wiadro i wysłała po wodę do studni.

Po drugim porodzie tego samego ranka - Elvisa - matka i dziecko znaleźli się w krytycznym stanie - groziła im śmierć. Mimo iż rodzina Presleyów nie miała ubezpieczenia, to lekarz zarządził przewiezienie ich do szpitala, gdzie pozostali prawie przez miesiąc (niewiele źródeł o tej istotnej rzeczy wspomina).

Kiedyś Elvis rozmawiał ze swoją przyjaciółką Wandą June Hill o aborcji, wówczas nawiązał też do narodzin swojego brata bliźniaka:
"Wanda: Jeśli tak jest, jak powiadają, że dusze wybierają ciało, w którym będą mieszkać na Ziemi, to co jeśli dusza już wybierze i to zostanie przerwane [red. poprzez aborcję], to co się stanie? Być może właśnie dlatego kwestia moralna jest tak silna.
Elvis: Będzie musiała spróbować ponownie. To tak, jakby ktoś urodził się martwy - jak mój brat, który wybrał śmierć bym ja mógł żyć - wierzę w to. Nie mógłbym przetrwać porodu gdybym był pierwszy - to zabiłoby mnie, bo byłem słaby. Był większy i odebrał mi presję. Wierzę, że to było jego życzenie, jego pragnienie, aby pozwolić mi żyć tym razem.

Wanda: Jeśli tak jest, to ciało, które było twoim bratem, musiało mieć wiedzę ... Skąd by wiedział, gdyby nie wziął pierwszego oddechu - nie został żywym Duchem?"
Elvis: On był martwy w chwili narodzenia - nigdy nie oddychał - babcia mi to powiedziała. Urodził się niebieski z braku tlenu i nigdy nie zmienił koloru, tylko stawał się coraz bardziej niebieski. Powiedziała, że było to tak, jakby wszystko wyschło. Postanowił nie wchodzić do swojego ciała.

Wanda: Więc urodziłeś się wkrótce potem?
Elvis: Około trzydzieści minut później".
To przedostatnie zdanie jest konsekwencją biblijnego zapisu, który stanowi, że dopóki nie weźmiemy pierwszego oddechu, jesteśmy pozbawieni żywego Ducha - duszy. Pierwszy oddech jest momentem wejścia duszy do ciała, odtąd stajemy się istotą bożą, gdyż Bóg tchnął w nas oddech życia - duszę. Jesse nie oddychał, a zatem nie otrzymał tchnienia od Boga, a tym samym jego dusza nie weszła do ciała. Elvis tłumaczy to w ten sposób: "Nie mógłbym przetrwać porodu gdybym był pierwszy - to zabiłoby mnie, bo byłem zbyt słaby. Był większy i odebrał mi presję". I tu ma rację, rodząc się pierwszy na pewno nie przeżyłby porodu ponieważ drogi rodne Gladys (wtedy pierworódki) były jeszcze zbyt mało elastyczne, a po utracie dużej ilości krwi w wyniku kilku krwotoków, była słaba i nie miała siły mocno przeć. Z kolei przy jej wysokim ciśnieniu mocne parcie było też niebezpieczne, gdyż groziło udarem mózgu, a w konsekwencji śmiercią. Poród był tak ciężki, że sama ledwo go przeżyła. Nawet rodząc się jako drugi, Elvis rokował bardzo źle, stąd decyzja lekarza o przewiezieniu obojga do szpitala.

* * * 

Gdy Faye Harris przybiegła do Presleyów prosto z pracy, Jesse Garon leżał w maleńkiej trumnie w pokoju od frontu. Został pochowany następnego dnia (9 stycznia 1935) w nieoznaczonym grobie (o takich mogiłach mówiło się "grób nędzarza") na cmentarzu Priceville Cemetery w Tupelo (Missisipi), bez imiennej płyty (prawdopodobnie nie było ich stać na normalny pogrzeb i grawerowanie płyty). Przypuszczalnie na koszt państwa. Rzekomo Presleyowie nigdy nie byli pewni gdzie dokładnie, w którym grobie. Według większości źródeł lokalizacja grobu była im doskonale znana przez cały czas. Chociaż w wywiadzie, z 15 sierpnia 2007 roku, który Priscilla Presley udzieliła Larry'emu Kingowi (gospodarzowi programu "Larry King Live"), powiedziała, że nigdy nie odnaleziono grobu brata, mimo usilnych starań.

Moim skromnym zdaniem bardziej prawdopodobna jest druga wersja, bo przecież Gladys czasem zanosiła tam kwiaty, tak przynajmniej twierdzą niektóre osoby z jej bliskiego otoczenia, jak również ona sama o tym mówiła. Zabierała czasami Elvis na grób swojego drugiego syna i opowiadała mu o nim, tak gdy był małym chłopcem, jak i później (co też wynikało z opowieści innych osób, a także samego Elvisa). W wielu źródłach znajdziemy tego potwierdzenie. Dla przykładu na stronie Stranger In My Own Hometown, w artykule "Elvis Presley in American History", gdzie autor przytacza za innymi źródłami:
"Jak większość ludzi wie, nie urodził się jedynym dzieckiem, ale natychmiast stał się jedynym. Jego brat, urodzony na początku, nie mógł złapać tchu i zmarł przy urodzeniu. Nie wiadomo, czy był »martwy« [red. w łonie matki], czy nie potrafił złapać powietrza [red. po przyjściu na świat]. Wiadomo, że jego ojciec, Vernon Elvis Presley, pochował Jessego Garona Presleya w tym, co było nieoznaczonym grobem na cmentarzu Priceville. Niezawodny przyjaciel z czasów dzieciństwa [red. James Ausborn] twierdzi, że Elvis wiedział, gdzie znajduje się grób.
Historyk Tupelo, Roy Turner, przeprowadził wywiad z byłym przyjacielem Elvisa, Jamesem Ausbornem o grobie, a Ausborn powiedział, że on i Elvis wiedzieli, gdzie to jest."
To samo pisze też Peter Guralnik w "Last train to Memphis":
"Martwy bliźniak został pochowany w nieoznaczonym grobie na cmentarzu Priceville, tuż pod Old Saltillo Road i nigdy nie został zapomniany ani w legendzie, która towarzyszyła jego sławnemu młodszemu bratu, ani w pamięci rodziny. Jako dziecko Elvis często odwiedzał grób swojego brata."
 Nieoznaczony Grób Jessego Garona Presleya na cmentarzu Priceville Cemetery w Tupelo

 Płyta pamiątkowa Jessego Garona Presleya w Ogrodzie Medytacji na terenie posiadłości Graceland

Ogród Medytacji w posiadłości Graceland, gdzie obecnie spoczywają: Gladys Love (Smith) Presley, Vernon Elvis Presley, Elvis Aaron Presley, Minnie Mae (Hood) Presley oraz gdzie znajduje się płyta upamiętniająca Jesse Garona Presleya

Gladys nigdy nie zapomniała o swoim pierwszym synu, stale o nim mówiła. Stąd Elvis w późniejszych latach ciągle się zastanawiał jakby postąpił w danej sprawie jego starszy brat, a tymi przemyśleniami dzielił się ze swoim otoczeniem (ta jego szczerość później się na nim zemściła). Niektórzy twierdzą, że miał kompleks starszego brata. Matka tyle mu o nim opowiadała, że Elvis miał ciągłe poczucie swojej niższości i niedoskonałości względem brata bliźniaka. Uważał, że Jesse z pewnością byłby od niego we wszystkim znacznie lepszy, doskonalszy i nie popełniał jego błędów, ani żadnych innych. Rick Stanley (przybrany brat Elvisa) uważa, że Gladys takim swoim postępowaniem wpędziła nieświadomie Elvisa w poczucie winy za śmierć brata, co w jakiejś części destrukcyjnie przełożyło się na jego całe przyszłe życie.

Gladys wychowywała Elvisa tak jakby Jesse ciągle z nimi był, przedstawiając go jako istotę prawą, nieomylną, doskonałą, nobilitując go. Na jednym z niemieckich portali napisano:
"Gladys nigdy nie pogodziła się z jego śmiercią i zawsze pamiętała go jako członka rodziny, mówiąc o nim tak, jakby żył i zastanawiając się, co zrobiłby Jesse, gdyby żył.Utrata Jessego sprawiła, że ​​Gladys była bardzo opiekuńcza wobec Elvisa i żyła w ciągłym strachu, że on też może zostać jej zabrany. Możliwe, że dążenie Elvisa do sukcesu było spowodowane chęcią udowodnienia własnej wartości swojej matce. W każdym razie Elvis jakoś dorastał w cieniu swojego zmarłego brata, a Gladys sprawiła, że wydawał się tak prawdziwy, że w późniejszych latach Elvis był pewien, że mógłby porozmawiać z Jessem i że był z nim w trasie i w Graceland".
To było złe podejście, Gladys nigdy nie powinna swoim bólem po utracie jednego syna zatruwać umysłu drugiego.

Elvis kochał ideę bycia bliźniakiem. Przypisywał nieżyjącemu bratu wyjątkowe zdolności. W jego mniemaniu to był ktoś, kto go rozumie, nawet lepiej niż on rozumie sam siebie.

Jesse stał się obsesją Elvisa. Kiedy Elvis robił filmy w Hollywood, jedna z gazet dowiedziała się, że "rozmawia" z bratem i napisała o tym. Elvisa to bardzo zabolało i odtąd przestał mówić o swoim bracie nawet w otoczeniu najbliższych, czy wprost "wywołany do tablicy" unikał tematu. Mówi o tym między innymi Sandi Miller, przyjaciółka Elvisa, w wywiadzie jaki udzieliła Sergio Bistonowi, brazylijskiemu korespondentowi, który zapytał ją co Elvis mówił o swoim bracie bliźniaku:
"Opowiedział mi kiedyś o swojej matce - lecz nigdy nie wspomniał o swoim bracie bliźniaku. Pewnego weekendu w domu w Palm Springs były bliźniaczki i powiedział, że też jest bliźniakiem, ale to jedyny komentarz, jaki kiedykolwiek słyszałam [red. a znali się kilkanaście lat]".
Dopiero Larry Geller, który bardzo dobrze wyczuwał Elvisa (rozumieli się świetnie duchowo), wiedząc jak ważny to temat dla Elvisa, namówił go by się przed nim otworzył i porozmawiali sobie o jego bracie bliźniaku. Larry był chyba jedynym człowiekiem, który potrafił zrozumieć Elvisa, instynktownie wyczuwał jego samopoczucie i nastroje, rozumiał co czuje, dobrze rozpoznawał jego psychikę (stan umysłu). Zresztą oboje byli bardzo wrażliwi i uduchowieni, pewnie dlatego potrafił dostrzec to, czego nie zauważało otoczenie.

Elvis nigdy nie miał okazji spojrzeć bratu w oczy, usłyszeć jego głosu, potrzymać za rękę. Nie miał nawet jego zdjęcia. A jednak, tak się dziwnie złożyło, że Jesse był zawsze z nim. Jego matka powiedziała mu kiedyś, że jeśli jedno z bliźniąt umrze, to drugie dostaje całą siłę obydwóch. Pytany o brata zwykł mówić ludziom:
"Zawsze czułem się trochę samotny kiedy byłem mały. Przypuszczam, że to mogłoby być inaczej gdyby żył mój brat. Wiele rzeczy mogło być inaczej. Ale on nie przeżył i rosłem sam."
Elvis mając już pieniądze chciał postawić okazały pomnik. Jednak rodzina odstąpiła od tego pomysłu. Nie chciano by fani wiedzieli, gdzie jest jego grób.

Płyta pamiątkowa na "Alei życia" ("Walk of Life") okalającej dom urodzenia bliźniaków Presley w Tupelo


*       *       *
*      *
*

Ex Post

Ostatnie ustalenia (24 listopada 2023 roku):

Dwie sprawy. Pierwsza dotyczy grobu Jessego Garona. W końcu ma płytę nagrobną na cmentarzu Priceville Cemetery w Tupelo, lecz nie wiem kiedy tam się pojawiła. Po lewej od jego grobu, pochowano innych członków rodziny Presley - na zdjęciu, które załączyłam w tym Ex Post widać tylko grób Noaha Presleya, który zmarł w 1996 roku, ale dalej na lewo są przynajmniej jeszcze dwa inne groby Presleyów.

Druga, to książka "Elvis Presley's Twin, Jesse Garon. The Record Show He Died... But Did He?", którą napisał Stan Knight - patrz opis pod zdjęciami okładek.

Grób Jessego Garona Presleya na cmentarzu Priceville Cemetery w Tupelo, obecnie. W prawym górnym rogu jego pierwotny wygląd

Zdjęcie poglądowe - po prawej grób Jessego Garona Presleya w obecnym wyglądzie, w środku grób Noaha Presleya, a po lewej następne groby rodziny Presley, najpierw Susan Griffin Presley, a potem Oma Sedera Presley

P. S. Aguś dzięki za zdjęcia i ustalenie grobów. :)

Książka "Elvis Presley's Twin, Jesse Garon. The Record Show He Died... But Did He?", którą napisał Stan Knight. Pierwszy raz ukazała się w 2004 roku (pierwsze zdjęcie), drugi raz chyba w 2012 roku (nie mogę ustalić ze 100% pewnością)

Pierwsze pytanie, które się nasuwa - co można napisać o dziecku, które urodziło się martwe, na 404 stronach? Poniżej kilka różnych opinii z 2004 roku, kiedy książka ukazała się pierwszy raz:
"Jak ktokolwiek może napisać książkę o bracie bliźniaku Elvisa, który urodził się martwy? Nie przeżył nawet jednego dnia, a mimo to dowiadujemy się, że piszą o nim książkę, aż prosi się o wiarę, że ktokolwiek może zniżyć się tak nisko, aby drukować takie śmieci".
"Z drugiej strony, w czerwcu 2005 roku ukazała się książka zatytułowana "Take them for all you can"*. Ta książka mówi, że Elvis nie miał bliźniaka, został wymyślony przez położną, aby mogła pobierać dodatkowe opłaty za poród. Ta książka ma 580 stron i została napisana przez zagranicznego autora R.U.Bbisha. W listopadzie ukaże się książka, w której twierdzi się, że Vernon i Gladys nie byli małżeństwem, a Elvis został adoptowany. Ta książka zostanie opublikowana przez Cashtill Books, a jej autorem jest Ivor Pain".
* Książka o takim tytule raczej nie wyszła. Nie ma też autora o takich personaliach, więc coś tu autor tego wpisu pokręcił. Być może to jakiś skrót myślowy, bo terminem "rubbish" (śmieci) określa się książki zakwalifikowane do recyklingu.
"Miałem zaledwie czery lata, kiedy zmarł Elvis. Niezależnie od tego, jestem zapalonym czytelnikiem i wielkim fanem nowej generacji. Przeczytałem tę książkę i bardzo mi się podobała. To było całkowicie zabawne i odświeżające w porównaniu z przyziemną powtarzalnością wszystkich innych książek o Elvisie. Nie mogę zrozumieć, dlaczego ktokolwiek miałby się obrazić tą historią, nie mówiąc już o tym, że Elvis by poczuł się urażony. Naprawdę irytuje mnie, gdy ludzie wydają osądy, nie wiedząc o tym, o czym mówią. Żal mi ludzi o zamkniętych umysłach. W nawiązaniu do krytyki i komentarzy na temat EPE, mam jedno pytanie... Czy ktokolwiek z was poświęcił czas na przeczytanie tej książki? Bardziej niż w to wątpię!".
Na Amazonie, gdzie można kupić książkę napisano (fragment):
"JESSE GARON PRESLEY rodzi się martwy o 4:05 rano, 8 stycznia 1935 roku, a może nie... Na Południu lat 30. panuje tylko bieda. Prawa są łamane przez ludzi na ulicy, łącznie z ludźmi zamożnymi. Patrzenie w drugą stronę jest powszechne, przetrwanie jest kluczem. Rodzina DELONGPRE jest bogata i potężna, ale desperacko pragnie jednej rzeczy, której nie może mieć – dziecka. PRESLEYowie są zubożali nawet bez ciężaru finansowego jakim jest dziecko. Jessego nie ma, ale niespodziewanie chwilę później rodzi się bliźniak ELVIS AARON PRESLEY. Zapisy znikają dzięki temu, kto może nimi rozporządzać. DeLongpres mają dziecko, którego pragną - THURSTON DAVIS DELONGPRE, III. Presleyowie mają Elvisa. Pięć osób dzieli ten sekret od 42 lat, trzech odchodzi. Pożądliwy i chciwy lekarz ściga matkę Davisa, LILLIAN. To, co wie, może zrujnować życie Davisa i Elvisa".
No cóż, chyba kolejna teoria spiskowa. I oczywiście błąd na starcie - Garon urodził się o godzinie 4:00, a nie o 4:05. Dowód - książka narodzin doktora Wiliama Roberta Hunta (patrz zdjęcie powyżej) i tablica oznaczona rokiem 1935 na "Walk of Life" w Tupelo (patrz zdjęcie powyżej).

*
*      *
*       *       *


Rozbieżności źródłowe:

No i to co piszą na ten temat biografowie woła o pomstę do nieba. Stawia ich w bardzo niekorzystnym świetle i poddaje w wątpliwość całą resztę podawanych przez nich wiadomości. Niestety, to potwierdza się dalej - błąd goni błąd. A co najgorsze nafaszerowane są nimi dwie kluczowe (dla nas w Polsce) pozycje "Elvis. Król rock'n'rola" Jerrego Hopkinsa (pierwsza w historii biografia Presleya i jedyna napisana jeszcze za jego życia) i "Elvis" Leszka Strzeszewskiego (uważana przez fanów prawie za Biblię, kompendium wiedzy o Królu, tylko dlatego, że była to pierwsza polskojęzyczna książka o Presleyu w Polsce, chociaż zupełnie na to wyróżnienie nie zasługuje). Zarówno jedna jak i druga doczekały się kolejnego, poszerzonego wydania, lecz o zgrozo, nie poprawiono w nich nic! No, może Hopkins się wysilił i poprawił dwa swoje wcześniejsze błędy (w każdym razie tyle tylko ja zauważyłam). Nie poprawił nawet tych oczywistych, które inni wytykali mu przez lata!

Jerry Hopkins podaje, że Elvis urodził się "tuż po południu" i to jako pierwsze dziecko! - to już nawet nie rozbieżność a kardynalny błąd (o ile nie jest to wina tłumacza, chociaż to mało prawdopodobne).

Janusz Płoński pisze z kolei, że to Elvis urodził się pierwszy, a po kilkunastu minutach narodził się Jessy. To oczywiście nie jest prawdą. Pierwszy urodził się Jessy, po kilkunastu minutach Gladys powróciły skurcze porodowe, a dopiero po 35 minutach narodził się Elvis! Tak podstawowe błędy u Płońskiego są o tyle dziwne, że realizował film o Elvisie dla telewizji Niemieckiej, był w Stanach, miał dostęp do całego groma materiałów i osób (o co postarali się i co zorganizowali Niemcy - zatem bardzo komfortowa sytuacja dla autora), a dodatkowo jego przewodnikiem był jedyny rzetelny i dociekliwy biograf Elvisa - Bill Burk - który poświęcił życie na tropieniu błędów w książkach o Elvisie i ustalaniu dowodowym faktów!

Leszek Strzeszewski podaje, że Elvis urodził się o 4:45, gdy tymczasem urodził się 10 minut wcześniej, co łatwo było sprawdzić, bowiem godzina jest wpisana na akcie urodzenia. Z kolei godziny urodzenia pierwszego z braci nie podaje wcale. W ogóle jeśli chodzi o książkę Strzeszewskiego, to jakieś fatum w niej zawisło nad wszelkimi wartościami podawanymi w liczbach. Już tylko na pierwszych stronach mamy kilka błędów związanych z liczbami (np. godzina urodzenia Elvisa, rok tornada w Tupelo, czy rok rozpoczęcia nauki przez Elvisa w Consolidate School).

[Płoński, 9] [Hopkins, 14-16]

30 komentarzy:

  1. Coś tu nie gra. Po pierwsze: Garon, czy Garion ? (w księdze porodów napisano Garion). Po drugie jeśli ten Garon/Garion urodził się martwy, to dlaczego w księdze zapisano o 4:35, że w momencie urodzenia Elvisa liczba OBECNIE ŻYJĄCYCH dzieci = 1 ? Po trzecie skąd tablica z napisem „urodzony martwym”, skoro żył co najmniej 35 minut ? Nie da się żyć nie wziąwszy oddechu przez 35 minut, a lekarz chyba wiedział co wpisuje, no nie ? Po czwarte: skąd trumna dla noworodka w domu Presleyów w ciągu jednego dnia ? Trzymali taką na strychu na wszelki wypadek ? Kojarzy się trochę z tą trumną, która już na dobę po zgonie Elvisa była dla niego gotowa (a podobno robiona na zamówienie… Po piąte: nie ma tego na tej stronie, ale lokalna gazeta w tydzień po narodzinach GRATULUJE państwu Presleyom narodzin braci bliźniaków i jakoś NIE WSPÓŁCZUJE z powodu śmierci jednego z nich. Znieczulica, czy może Jessie Garon wciąż jeszcze żył ? Same podejrzane sprawy i sprzeczności. Biografowie są nic nie warci, bo powielają historyjki wymyślone zapewne przez Parkera i rozpowszechniane w latach 50-tych. Potem już nikt ich nie sprawdzał i tak to poszło w świat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Garion jest błędnie napisane, wtedy w USA nie było takiego imienia, dziś chyba też nie ma.

    Natomiast pod dwoma postaciami występował Jesse i Jessie oraz Aaron i Aron. Imię Elvis miało tylko jedną postać.

    Coś źle spojrzałeś, wszystko gra. Jesse urodził się o 4:00, a nie o 4:35. O 4:35 urodził się Elvis.

    Trumna mogła być i w ciągu kilkunastu minut, w zależności jak daleko mieszkali od cmentarza. Cmentarz dysponował prostymi nieozdobnymi trumnami, takimi jak czasem widzisz na filmach typu western, ponieważ w latach Wielkiego Kryzysu (później zresztą też) cmentarz miał umowę z miastem na chowanie zwłok ludzi niezidentyfikowanych, nie posiadających krewnych, którzy chcieliby ich pochować, jak również ubogich, których nie było stać na pochówek. Zresztą takie umowy z miastem praktykowane są w całym cywilizowanym świecie do dziś.

    Jeśli chodzi o śmierć Jessego Garona, to informacja potwierdzona przez wiele źródeł. Nie widziałam tego artykułu, o którym mówisz, ale nawet jeśli było tak jak piszesz, to mnie to akurat nie dziwi. Urodzenie, to urodzenie, a zgon, to zgon, zupełnie inna rubryka i chyba w niej należałoby poszukać informacji. Trudno by w rubryce urodzenia składali jednocześnie kondolencje.

    Oj, to prawda, nawet biografowie czasem wypisują takie bohomazy, że aż strach to czytać. Ale nic nie poradzisz, wiele jest takich faktów z życia Elvisa, które każdy biograf czy nawet bezpośredni świadek zdarzenia opisuje inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do godziny narodzin Elvisa, to widziałem dobrze, tylko chciałem zaznaczyć, że w momencie urodzenia Elvisa, Jessie jeszcze żył. To obala twierdzenie że Jessie „urodził się martwy”. Tylko o to mi chodziło. Może umarł krótko potem, ale przez jakiś czas żył.
    Natomiast co do kosztów grawerowania na kamiennym nagrobku, na które nie stać było Presleyów, to chyba żart. Kto kazał im stawiać jakiś marmurowy nagrobek? Wystarczyło napisać na desce, kto tam leży i po sprawie. 100 lat wczesniej prości kowboje umieli sklecić drewaniny krzyż i wyryć nożem nazwisko zmarłego. A tutaj nawet tego nie zrobili? Dziwne. Zresztą te pogrzeby w ciągu jednej doby od zgonu, to też dziwna sprawa. Zarówno prawo każdego cywilizowanego kraju, jak i wiara chrześcijańska nakazują zawsze trzy dni zaczekać na wypadek jakiegoś np. letargu, albo innych okoliczności. A tutaj chowają zmarłego następnego dnia? Dziwne. Nie można tego zwalić na gorący klimat bo to było w styczniu….

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem na jakiej podstawie sądzisz, że Jesse jeszcze żył? Z zapisów w książce wyraźnie wynika, że nie. Na karcie Jessego (919) jest dla "które dziecko: 1" i dla "żyjące dziecko: 0", a na karcie Elvisa (920) odpowiednio 2 i 1, czyli drugie dziecko a żyjące pierwsze.

    Wiesz, dziś mamy inne realia. Wtedy tak tam było. Jedna doba czuwania, czas w którym już nawet nie chodziło o te aspekty o jakich piszesz, tylko zwyczajnie o modlitwę i możliwość pożegnania się ze zmarłym, a na drugi dzień pochówek. Na Południu było to też podyktowane ciepłym klimatem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z Presleyownią. To były inne czasy, inne podejście, inna tradycja. W Polsce też bywały czasy, że takie martwo narodzone nie dostawało nawet imienia i to była nagminna sytuacja. Pewnie uzasadniana brakiem chrztu...

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie. To się u nas dopiero zmieniło w latach 80., z tego co wiem. Przy czym rodzice musieli zaznaczyć wcześniej (przed akcją porodową), że chcą pochować dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  7. To smutne że Elvisa bratu nie było dane żeby przeżyć.Ja nawet niedawno się zastanawiałam,czy gdyby on jednak żył,to czy zrobiłby taką karierę jak jego słynny brat,czy może raczej stroniłby od showbiznesu.Niestety nigdy się tego nie dowiemy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba większość nas, fanów Elvisa nad tym się zastanawiało. Ja nawet się zastanawiałam, czy może występowaliby jako team braci Presley Brothers.

    Przestałam o tym myśleć, gdy do głowy przyszła mi inna wizja, że Elvis nigdy nie zostałby artystą gdyby żył jego brat.

    OdpowiedzUsuń
  9. Możliwe,że i tak by się stało,a z drugiej strony,gdyby nie został artystą,to świat by się nigdy nie dowiedział jaki talent w nim drzemie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dokładnie. Wczoraj czytałam stary wywiad z Philem Spectorem, z dwa miesiące temu z Estelle Brown ze Sweet inspiration, oni mówią, że w rzeczywistości nie mamy pojęcia jaki Elvis miał głos, ponieważ urządzenia rejestrujące nie były wstanie uchwycić go w całości. Więc Ci wszyscy, którzy nie słyszeli go na żywo nigdy się nie dowiedzą jak faktycznie brzmiał. Zresztą to samo mówiła Marion Keisker, kiedy nagrywała Elvisa w 1953 roku.

    OdpowiedzUsuń
  11. No, wiadomo jakie urządzenia rejestrujące były w tamtych czasach,a jakie są dzisiaj.Technika poszła do przodu,a z drugiej strony ja cały czas byłam przekonana że on miał dokładnie taki głos jaki słyszymy na nagraniach,a tu się okazuje że jednak nie.Ale to nie zmienia faktu,że jak się go słucha to ciarki po plecach chodzą:-)A ciekawe jeszcze czy gdyby on żył w dzisiejszych czasach i tworzył muzykę,to czy słyszelibyśmy różnicę w jego wokalu przy obecnym sprzęcie rejestrującym?Ale myślę że raczej tak.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze dodam że jeśli chodzi o wokal na żywo,to zawsze jest różnica,bo żaden sprzęt rejestrujący czy to ten sprzed kilkudziesięciu lat czy ten obecny nigdy tak naprawdę w stu procentach nie zarestruje głosu identycznego z tym słyszanym na żywo.Takie jest bynajmniej moje zdanie.Także rzeczywiście nie dowiemy się jak Elvis brzmiał na żywo.

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślę, że nawet dzisiejszy sprzęt by sobie nie poradził, chociażby z tego powodu, co mówisz w drugim komentarzu. Byłam na rożnych koncertach na żywo, a potem żadne nagranie nawet niby to najlepsze i tak nie oddawało tego, co słyszałam. Ale wiesz, to też działa w drugą stronę. Sprzęt robi z niektórych artystów, a w rzeczywistości oni nawet nie potrafią dobrze śpiewać. Jak to ktoś powiedział, dziś można wypromować nawet małpę za pomocą różnych technik i sztuczek.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dokładnie,tym bardziej że w dzisiejszych czasach,jeszcze się wokal,,podrasowuje"komputerowo żeby lepiej brzmiał.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem wdzięczna Elvisowi, że on nie dopuszczał takich rzeczy i uważał playback za okazywanie braku szacunku dla swoich słuchaczy. Wczoraj sobie właśnie słuchałam różnych piosenek w kilku wersjach, coś pięknego. Głos dużo mówi.

    OdpowiedzUsuń
  16. To prawda,ja słuchając utworów z prób tzw,,take"zastanawiam się którą wersję wybrać do posłuchania bo dla mnie każda jest na swój sposób piękną.

    OdpowiedzUsuń
  17. To znaczy że jakbym miała wybrać wersję która według mnie jest najlepsza,to naprawdę ciężko by mi było,bo każda z nich jest na swój sposób wyjątkowa,tak to miałam ująć właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam tak samo. Po prostu w każdej wersji jest coś.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo dziekuję elvisowna.blog za podane wiadomości. Wiem, że wielu różnie podaje fakty co sprawdziłam, ponieważ mam 16 książek biograficznych (prawie) różnych autorów. Trzeba samemu doszukiwać się tych najbardziej prawdopodobnych.
    Serdecznie pozdrawiam wszystkich wielbicieli Króla !!

    OdpowiedzUsuń
  20. Niestety, w źródłach jest wielki galimatias. Czasem trudno ustalić fakty.
    Dołączam się do pozdrowień dla wielbicieli Króla. :) Ciebie również pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat się do jego wielbicieli zaliczam,tak więc za pozdrowienia bardzo dziękuję i również pozdrawiam:-)A tak przy okazji trafiłam akurat na stronę na której jest informacja,jakoby Elvisa brat został pochowany w pudełku po butach-przyznaję że zdziwiło mnie to i zastanawiam się czy ktoś to wymyślił,czy naprawdę tak było,bo jakoś ciężko mi w to uwierzyć.A tutaj podaję link do strony,na której można o tym przeczytać:https://plejada.pl/newsy/elvis-presley-mial-brata-blizniaka-cale-zycie-odczuwal-jego-obecnosc/9sje3eb

      Usuń
  21. Tak, znam to. Mogło tak być. Chociaż większość źródeł podaje, że była to biała trumienka. Być może tektura, jeśli pochówek był na koszt miasta, jak się czasami podaje. Nawet dzisiaj stosuje takie trumny, zwłaszcza do kremacji.

    Faye Harris (najlepsza psiapsióła Gladys), mówiła o białej trumience, gdy przyszła do nich.

    Jednak myślę iż jak zwykle pokręcono różne fakty. To była mroźna zima i nie mogli dogrzać domu. Stracili już jedno dziecko, więc bardzo się bali o Elvisa. W dzień wkładali go wtedy w wyściełane pudło, przykrywali i co jakiś czas wkładali do piekarnika - w pierwszych miesiącach życia. W nocy spał z nimi w łóżku.

    OdpowiedzUsuń
  22. Możliwe,że coś mogli pokręcić,bo skoro znajoma Gladys mówiła o trumience i widziała że to była akurat trumienka,czego była świadkiem,to niby dlaczego miałaby twierdzić inaczej,prawda?Szczerze to bardziej jestem skłonna uwierzyć jej,bo z mediami to różnie bywa,często przeinaczają fakty.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie tylko Faye to mówiła, Vernon tak podawał, jak i kilka innych osób.
    Ja myślę, że to mogła być tekturowa trumienka.

    Zresztą, jakkolwiek nie było, to "opakowanie" pełniło rolę trumny i tak należy je traktować.

    OdpowiedzUsuń
  24. Też tak uważam,na pewno coś w tym stylu,bo jak ja przeczytałam,,pudełko po butach''to w pierwszej chwili myślałam,że faktycznie chodziło o zwykły karton po butach.Ech..jak dziennikarze nieraz coś napiszą,to można się za głowę złapać.

    OdpowiedzUsuń
  25. To mogło być pudełko po butach. Wtedy pudełka po butach były bardziej solidne niż dzisiejsze trumny kartonowe. Miałam kiedyś w domu takie prawie stuletnie pudło po butach moje prababci. Było wielkie prawie jak blat biurka i bardziej przypominało walizkę bez uchwytu niż "zwykłe" pudło. Jedyne zniszczenia po tylu latach, to podrapania zewnętrzne druku.

    Nawet jeśli to było pudło po butach (w co wątpię), to z pewnością nie przypominało nawet tych najlepszych jakie znamy dziś.

    To była specjalnie prasowana wielowarstwowa tektura,tak jak dzisiejsze meble z IKEI, tylko cieńsza. Tak, większość segmentów IKEA jest z papieru! Z prasowanej tektury, a nie z prasowanych i klejonych trocin drewnianych, o czym mało kto wie. :)

    OdpowiedzUsuń
  26. No proszę,nie wiedziałam,czyli wygląda na to że też karton był brany pod uwagę.Ano tak,bo kiedyś one były większe,nie to co teraz.Czyli wszystko się wyjaśniło:-)

    OdpowiedzUsuń
  27. P.S.A co do mebli z IKEI to jest to prawda,bo parę lat temu mieliśmy taki stolik,który podczas jednej z rodzinnych imprez został niestety uszkodzony,i się okazało że wewnątrz blatu jest tektura.On był niesamowicie lekki,bo to była tylko tektura,sklejka i nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  28. Mi o tych meblach z IKEI powiedział fachowiec, który je ustawiał. Kolega meblował pokój córki i kupił takie kolorowe segmenciki. Akurat byłam u nich jak je przywieźli. Kiedy głośno się zdziwiłam, że większość jest już w całości, a nie w klepkach, gość wyjaśnił mi dlaczego - że to tektura i niektóre meble od razu są formowane i sprasowywane w bryle, albo przynajmniej główna rama (np. półki bez tyłów, potem się je domontowuje). Wszystko jest polakierowane, więc nie widać co jest w środku.

    Wracając do Jessego, ja myślę, że to jednak była trumienka, a nie jakiś karton, bo w ani jednym źródle nie czytałam żeby był pochowany w kartonie.

    Tak jak pisałam w pierwszym komentarzu odpowiadając Tobie, uważam, że ktoś wiedział że dzwonią, ale nie w którym kościele i po prostu pomieszano dogrzewanie Elvisa w piecyku z pochówkiem Jessego.

    A tak jeszcze wracając do tego babcinego pudła. One naprawdę były bardzo eleganckie i solidne, w środku były wyklejone pięknym ozdobnym papierem, który bardziej przypominał dzisiejsze tapety niż zwykły papier. Na wierzchu też. Potem miała chyba ze dwa mniejsze, jedno wyklejane aksamitem, drugie papierem jakby woskowanym, ale to dla odmiany miało takie metalowe okucia na zewnętrznych narożnikach. Pewnie było przeznaczone do czegoś cięższego, bo to wielkie jak blat biurka nie miało wzmocnionych narożników. Kiedyś ludzie nie przekładali niektórych rzeczy do szafek i komód, tylko trzymali w pudłach i pudełeczkach, w których je kupili. Na przykład kapelusze, woalki, mufki, boa z piór, kołnierze z naturalnych skór, buty itp. Zresztą jak masz filmy z "epoki", to widzisz jak do dyliżansów pakują kufry a do tego różne pudła (z pewnością nie drewniane, tylko tekturowe).

    Zapewne trumienka Jessego, jeśli była z tektury, nie miała takich bajerów jak te pudełka. Ja nie jestem przekonana z czego rzeczywiście była. Wydaje mi się, że przynajmniej w jednym miejscu czytałam iż była drewniana, a jako że dla niemowlaka, pomalowano ją na biało.

    OdpowiedzUsuń
  29. Mogło tak być.A co do filmów to rzeczywiście zauważyłam w nich takie scenki z kuframi,różnego rodzaju pudłami,czyli mogło być ono dokładnie w takim stylu.

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html