wtorek, 6 grudnia 2016

Zwolnienie trzech ochroniarzy Elvisa

W zasadzie od początku kariery Elvisa wiecznie mu grożono. Początkowo byli to zazdrośni chłopcy, czy mężowie, a także różne świry. Kiedy po okresie hollywoodzkim Elvis powrócił do koncertowania i stał się jeszcze sławniejszy, wszystko wróciło ze zwielokrotnioną siłą. Stale otrzymywał różne anonimy i telefony z pogróżkami. W międzyczasie naraził się również światu przestępczemu. Wkrótce sytuacja stała się tak poważa, że wzmocniono ochronę, tak na koncertach jak i w hotelach, gdzie pomieszkiwał. Oprócz funkcjonariuszy z policji, na widowni i w hotelach kręcili się tajniacy po cywilnemu, a FBI zajęła się weryfikacją wszelkich gróźb. Dotyczyły zarówno życia Elvisa, jak i całej rodziny. W pewnym momencie bardzo realna stała się (według FBI) groźba uprowadzenia, a nawet zabicia Lisy Marii, córki Elvisa. Cała świta (Memphis Mafia) dostała specjalne pozwolenia na publiczne noszenie broni*, a sam Elvis prawo do posiadania rewolweru na scenie (nosił go w bucie, w specjalnej kaburze mocowanej pod kolanem). Zrobiło się tak poważnie, że wszystkim puszczały nerwy, nie tylko bezpośredniej ochronie Presleya, ale ponoć i stróżom prawa.

* Pozwolenie na publiczne noszenie broni polegało na tym, że mogli ją nosić w widoczny sposób, na specjalnych uprzężach, tak jak policjanci. 

Po lewej zdjęcia ilustrujące kaburę na łydkę, jaką Elvis miał pod spodniami jumpsuitu, gdy wychodził na scenę, a poniżej sposób jej umieszczania w podwyższonych butach, jakie używał podczas występów (to nie są nogi Elvisa, jak również żaden z prezentowanych tu gadżetów). Po prawej męskie podwiązki do skarpet. Występowały w dwóch rodzajach, ze stałą zapinką, nazywaną też "żabką" (rysunek górny) oraz z regulowaną do krótszych skarpet (rysunek dolny). Nie wiem co było pierwsze (kabura czy pasek do skarpet), ale oba urządzenia wyglądały podobnie i osadzano je na tej samej zasadzie, wykorzystując kształt ludzkiej łydki. Jak już jestem przy temacie to dodam, że męskie podwiązki wyszły z mody na przełomie lat 70. i 80. XX wieku, ale właśnie wracają do łask :)

Doszło do tego, że panowie z Memphis Mafii stali się zbyt szybcy i zbyt brutalni. Trzeba ich trochę zrozumieć, żyli pod ciągłą presją i w wiecznym napięciu. Poza tym chronili życie człowieka, od którego zależał  także ich byt oraz ich rodzin. Jeśli chodzi o Westów (kuzynów) i Dave Hablera, utarło się nawet pewne zdanie, które coraz częściej było powtarzane przy okazji różnych incydentów, kiedy zdaniem opinii publicznej ich ingerencja i zaangażowanie było nazbyt gorliwe: "Westowie najpierw biją, a potem zadają pytania". Wiadomo, gdy raz, drugi, trzeci ingerencja okaże się pomyłką, wtedy gromy z jasnego nieba lecą na ochroniarzy. Gdyby okazało się, że było coś na rzeczy, opinia publiczna wyniosłaby ich zapewne na piedestał w glorii chwały. Różne są szkoły ochrony, większość jednak skłania się, że lepiej walnąć o kilka razy za dużo niż o jeden raz za mało, a w przypadku zagrożenia najpierw się je eliminuje, a potem zadaje pytania. I tak właśnie postępowało tych trzech panów. 

Od czasu, gdy po pewnym incydencie ochrony (aczkolwiek w pełni uzasadnionym, w Lake Tahoe, w 1974 roku - patrz post " Występy Elvisa w Lake Tahoe", gdzie jest to opisane), jeden z miejscowych cwaniaków postanowił zyskać trochę rozgłosu i kasy, oddając sprawę do sądu, media ją nagłośniły, a później inni "pokrzywdzeni" starali się podążać tym samym śladem. 

Wraz ze wzrostem zagrożenia i częstotliwością ingerencji ochrony, posypały się pozwy sądowe o naruszenie nietykalności cielesnej. Prawnicy Elvisa mieli pełne ręce roboty, a jego konto chudło z powodu wypłacanych odszkodowań. To wszystko zbiegło się w czasie z kłopotami finansowymi, jakie go dopadły (zakup samolotu i jego modernizacja; oszustwo mafii finansowej, która przekręciła go na milion dolarów; jego nie mająca granic hojność w stosunku do osób prywatnych i instytucji oraz kilka inwestycji i przedsięwzięć, w jakie zaangażował swój kapitał, środki). Oprócz tego zaczął podupadać na zdrowiu, co wiązało się z kilkoma hospitalizacjami i korektą planowanych występów.

Elvis przeprowadził z nimi kilka rozmów, lecz sytuacja nie ulegała poprawie. Po którymś z kolejnych incydentów, gdy panowie znów wykazali się przesadną nadgorliwością, Elvis ostrzegł ich po raz ostatni, zapowiadając, że jeszcze jedno takie "temperamentne" zachowanie, a wylecą z pracy. Nie trzeba było długo czekać, podczas jednego z czerwcowych koncertów, panowie znów zareagowali niewspółmiernie do sytuacji, a na drugi dzień prasa ponownie miała używanie.

Tym razem Elvis postanowił nie odpuścić. Za dużo go to wszystko kosztowało, na koncertach zarabiał mniej niż wynosiły zasądzane odszkodowania i zawarte ugody, a do tego cierpiał jego wizerunek. Nie trudno się domyślić, że media całą winę szybko przerzuciły z ochroniarzy na niego, zarzucając mu tolerowanie i aprobowanie takich zachowań.

Wydał Vernonowi (ojcu) odpowiednie dyspozycje. Chciał odsunąć ich od wykonywania obowiązków tylko na jakiś czas. Doskonale rozumiał, że to co robili, robili dla jego dobra, działając pod presją niekończących się pogróżek i w poczuciu permanentnego zagrożenia. Jednocześnie chciał by myśleli, że są bezpowrotnie zwolnieni, bo ewidentnie coraz bardziej zjadała ich rutyna i trzeba było jakoś ten zapał przystopować. Uznał, że takie rozwiązanie pozwoli im się odstresować, wypocząć, wyciszyć, nabrać dystansu, a także wyzbyć rutyny. W rzeczywistości nie chciał ich eliminować ze swojego otoczenia. Poza tym, że byli jego ochroniarzami, należeli do jego najbliższych i lojalnych przyjaciół od lat wczesnej młodości. 

Jego wolą było, żeby wręczyć całej trójce zwolnienia, wypłacić trzymiesięczne odprawy, a po upływie tego okresu, przywrócić do pracy, czego na razie nie mieli wiedzieć (przez te trzy miesiące, aż nie zostaną zawezwani i powiadomieni, że w rzeczywistości było to tylko chwilowe odsunięcie od pracy, aby ich trochę utemperować). Chodziło również o to by zamknąć usta prasie. Faktycznie nic by na tym nie stracili, poza tym, że przez kwartał przebywaliby na przymusowym urlopie. Ale wszystko potoczyło się inaczej.

W sprawę wmieszał się Parker (menadżer), namawiając Vernona, żeby olał dyspozycje syna, a całą trójkę wywalił na zawsze. Miał w tym swój interes. To był czas, gdy sam nie czuł się pewnie, bo Elvis stale mu wygrażał, że zerwie z nim umowę menadżerską (chodziło wiecznie o to samo - turnee poza USA). Mniej więcej w tym okresie Colonel szukał sojuszników (szpicli) w najbliższym otoczeniu Elvisa (Memphis Mafii), ponieważ postanowił go inwigilować 24h na dobę, czego wcześniej nigdy nie robił. Tymczasem Westowie nie należeli do tych, którzy wejdą z nim w jakieś układy poza wiedzą Elvisa, byli lojalni. Zatem, gdy tylko nadarzyła się okazja postanowił wykorzystać ją do swoich celów.

Vernon przerażony stanem konta i beztroską syna, który każdą rozmowę z nim na temat pieniędzy, kwitował słowami: "to nie problem, zagram kilka koncertów i wpadnie milion", zwietrzył oszczędności. Trzech ludzi Elvisa, dobrze zarabiających i często przez niego obdarowywanych zniknie, co pozwoli zaoszczędzić wiele tysięcy dolarów. De facto Vernon przekabacony przez Colonela postanowił postąpić inaczej, zrobił dokładnie tak, jak ten mu polecił.

Poprosił chłopaków do siebie 13 lipca 1976 roku, wręczył im zwolnienia z trzydniowym terminem wypowiedzenia i kopertą z ... tygodniówką! Zaognił jeszcze sprawę swoim stwierdzeniem, o "redukcji personelu w celach oszczędnościowych"! Chyba nie trzeba obrazowo tłumaczyć, jak czuli się lojalni, długoletni pracownicy i zarazem przyjaciele Elvisa, dowiadując się, że poszli na pierwszy ogień "planu oszczędnościowego" Vernona! Rozczarowanie i żal były przeogromne, zwłaszcza do Elvisa, który był tu zupełnie bez winy, o czym nie mieli wtedy pojęcia. Elvis też popełnił błąd. Scedował ten niewygodny obowiązek na ojca, zamiast osobiście wręczyć chłopakom wypowiedzenia. Choć to Vernon zajmował się personelem, to w tej sytuacji Elvis powinien to zrobić osobiście, tym bardziej, że zależało mu aby wszystko wyglądało bardzo przekonująco (tak jak pisałam, chciał ich nastraszyć i utrzymać przez trzy miesiące w przekonaniu, że są faktycznie zwolnieni). Chłopcy odebrali to jak siarczysty policzek i osobisty afront. Nie mogli uwierzyć, że człowiek, którego chronili, osłaniając go własnym ciałem, a jednocześnie wieloletni kumpel do tańca i różańca, prawie od ćwierćwiecza*, nie raczył nawet uścisnąć im ręki na pożegnanie, tylko uciekł, jak szczur z tonącego okrętu!

* Z Westami znał się ponad dwadzieścia lat, z Dave Hablerem od 1972 roku.

Tymczasem Elvis przekonany, że za trzy miesiące sytuacja wróci do normy, nawet nie pomyślał o dopełnieniu takich szczegółów, przecież nie rozstawał się z nimi na zawsze. Nie miał też okazji później z nimi porozmawiać, gdyż nie łączono żadnych rozmów od nich do niego, co wcale mu nie podpadło. Tłumaczył to sobie ich urażoną dumą i sam też nie dzwonił, żeby dać im spokojnie przetrawić żale. Nie pozwalano też na kontakty osobiste, co zrozumiałe w sytuacji, gdy Vernon i Parker dopuścili się tak rażącego i brzemiennego w skutkach sprzeniewierzenia wobec Elvisa.

Gdy po trzech miesiącach trójka jego zwolnionych przyjaciół nie pojawiła się w Graceland, Elvis się zdziwił i zapytał Vernona dlaczego. Na co dostał nieprawdziwą odpowiedź, że "unieśli się honorem i odmówili powrotu do pracy". Elvis ciągle nie miał pojęcia jak faktycznie wyglądała prawda. Miał ją poznać jakiś czas  później.

Dopiero, gdy został wreszcie poinformowany o oszczerczej książce "Elvis: What happened" ich autorstwa (chyba przez Larrego Gellera, o ile dobrze pamiętam), jaką zamierzają wydać, wtedy zdziwiony zaczął dochodzić skąd w nich tyle złości i nienawiści, iż posunęli się do tak nieczystej gry? Przecież nic nie stracili, ani finansowo, ani zatrudnienia, po prostu tylko ich trochę nastraszył. Wówczas doniesiono mu, jak faktycznie zmieniono jego dyspozycje i postąpiono z ochroniarzami. Elvis szalał z wściekłości, lecz niewiele mógł już zrobić, mleko się rozlało, a sprawy zaszły tak daleko, że sytuacja stała się patowa. W końcu doszło do pewnej rozmowy telefonicznej.

Elvis tłumaczył się przed Redem Westem, że nie takie wydał dyspozycje. Ten jednak nie dał temu wiary, uważał, że próbuje ratować swoją skórę (by nie dopuścić do wydania książki) i dlatego teraz tak przedstawia całą sprawę. Nie przyjęli też propozycji Elvisa przywrócenia do pracy. Zresztą w tej sytuacji to nie był dobry pomysł dla żadnej ze stron. Relacje już nigdy nie byłyby takie jak wcześniej, co w teorii było nawet możliwe, lecz nierealne, gdyż Elvis dla oczyszczenia atmosfery musiałby przegonić winnych zaistniałej sytuacji - wywalić swojego ojca i zmienić menadżera. Pierwszego nigdy by nie uczynił, a na drugie nie był to odpowiedni czas (za dużo bieżących problemów się nawarstwiło). 

Zaproponował im też bardzo wysoką rekompensatę, za wstrzymanie druku - każdemu po 50 tysięcy dolarów, a tyle to oni dostali od wydawcy do podziału na trzech. Niestety, panowie nie mogli już przystać nawet na taki korzystny układ. I nie chodziło o zaliczkę, którą już dawno przetrwonili, bo pieniądze od Elvisa pokryłyby ją z nawiązką, lecz o horrendalne* odszkodowanie, jakie w umowie przewidział wydawca, na wypadek gdyby zechcieli się z niej wycofać. Brał pod uwagę taką okoliczność, bo wiedział doskonale, że książka powstała w afekcie - złości i rozżaleniu na Elvisa.

* Kwota została utajniona, ale z różnych przecieków wiemy, że chodziło o wartość od jednego do nawet trzech milionów dolarów. Prawdopodobnie po milionie od każdego.

Joe Esposito w swojej wypowiedzi dla portalu Elvis Presley News tak mówił po latach:
"Została napisana przez dziennikarza brukowego o imieniu Steve Dunleavy na podstawie wywiadów z członkami Memphis Mafii: Redem Westem, jego kuzynem Sonnym Westem i instruktorem karate Elvisa, Dave'em Heblerem. Trzej ochroniarze zostali zwolnieni w połowie 1976 roku i podjęli straszliwą decyzję, która rozbiła świat Elvisa i stworzyła największy niszczycielski wstrząs w jego osobistym życiu od czasu śmierci ukochanej matki.
Każdy z nas, kto kiedykolwiek pracował dla Elvisa, został przynajmniej raz zwolniony. To było coś, co było nieuniknione, jeśli byłeś przy nim przez dłuższy czas. Lecz wiedzieliśmy również, że prędzej czy później zostaniesz poproszony o powrót. Przez całe moje życie, do dnia dzisiejszego nie mogłem zrozumieć dlaczego Red i Sonny zwrócili się przeciwko Elvisowi i rozpoczęli pracę nad eksplozją »opowiedzenia wszystkiego« o życiu osobistym Elvisa, jego wadach, złych nawykach i wybuchach złości. Głównym celem tej książki było zwrócenie ognia i zdmuchnięcie pokrywy z mitu Presleya.
Kiedy Elvis przewracał strony, czytając najbardziej sprośne rzeczy, jakie mógł sobie kiedykolwiek wyobrazić i że ktoś mówi to o nim, stał się popielaty. Był oburzony. Był przekonany, że ta książka zniszczy całe jego życie. I w pewnym sensie naprawdę wierzę, że tak się stało. Stracił wolę walki. Na scenie zawsze śpiewał: »Panie, tym razem dałeś mi górę ...«"
Tak zakończyła się nieodpowiedzialna decyzja Pułkownika i Vernona, jaka na zawsze skłóciła Elvisa z jego trzema, wiernymi, oddanymi i lojalnymi dotąd ludźmi, a dodatkowo "zaskutkowała" haniebną, oszczerczą książką, która prócz prania brudów, zawierała stek pomówień i kłamstw, mających ugodzić w Elvisa i jego dobre imię.

*      *      *
*      *
*

Ex Post

Inne ustalenia (18 maja 2022 roku):

Shirley Dieu, dziewczyna Joe Esposito od 1975 roku. Poza Jo, żoną Billy'ego Smitha, była najbardziej szanowaną kobietą wśród dziewczyn i żon Memphis Mafii przez Elvisa. Trafiłam na jej wywiad, jaki udzieliła jednemu z brazylijskich korespondentów. Odnosi się w nim także i do tej sprawy.

Zapytana o reakcję Elvisa na książkę, mówi:
"Tak, był wściekły! Nie chodziło tak bardzo o to, co napisali, chociaż to samo w sobie było niepokojące, ale bardziej o zdradę. Nikt jeszcze nie przekazał prawdziwej historii, ale byłam tam, kiedy powiedział ojcu, żeby ich zwolnił i co skłoniło go do zwolnienia.
Napisali książkę, aby zemścić się na Elvisie za zwolnienie ich. Mówił o tym? Tak, reagował tak jak ty, czy ja, gdyby ktoś napisał książkę pełną kłamstw o naszym życiu osobistym, tylko po to żeby się zemścić, bo nie chcieliśmy ich już mieć wokół nas. Wszyscy byliśmy zdenerwowani.
Red i Sonny byli zdrajcami i są nimi do dziś. Twierdzili, że próbowali uratować Elvisa, ale byli zbyt zajęci wykorzystywaniem go, a następnie zdradzaniem go, niż kiedykolwiek próbowali mu pomóc".
Oczywiście Elvis chciał ich przywrócić do pracy, o czym Shirley nie wspomina. Chociaż jak widać reszta tego nie chciała. Zbyt się panoszyli i nie szanowali innych.

Jednak najbardziej mnie zaciekawiło i jednocześnie zaszokowało, to co mówi dalej:
"Ostatecznie to był jego wybór, kogo chciał w pobliżu i dokonał tego wyboru. Jeśli nie chciał, żeby ktoś był w pobliżu, to nie był w pobliżu.
W rzeczywistości zapłacił Marty'emu Lackerowi 10.000 dolarów, aby trzymał się z daleka. Tak, Joe Esposito, Priscilla i David Stanley osobiście mi to powiedzieli, podobnie jak inni.
W końcu nie chciał też Reda i Sonny'ego Westów czy Dave'a Heblera, więc ich zwolnił. To ironiczne, kiedy ci czterej faceci nazywają siebie „Mafią z Memphis”, podczas gdy w rzeczywistości są „The Ex-Memphis Mafia”. Ponownie, to był wybór Elvisa, kogo tam chciał. Jeśli on cię tam nie chciał, nie zostałeś włączony do grupy. To nie brzmi jak błędne zachowanie. To brzmi dla mnie bardzo normalnie".
No proszę, ten Marty Lacker, kreujący się przez dziesięciolecia na jedynego uczciwego, poczciwego, obiektywnego i porządnego członka MM, okazał się takim łajdakiem, że Elvis postanowił mu zapłacić, żeby tylko zniknął z jego życia!

*
*      *
*      *      *

Jako podsumowanie, zestawienie decyzji Elvisa i tego jak zmienił je Vernon, za namową Pułkownika, w stosunku do trzech ochroniarzy: Sonny'ego Westa, Reda Westa i Dave Hablera 

Rozmowa Elvisa z Redem Westem z 3 października 1976 roku, zapis transkrypcji tej rozmowy oraz zdjęcie okładki płyty CD, na której została wydana (chyba w 2015 roku) 


8 komentarzy:

  1. Niestety, każda sławna osoba jest narażona na ataki nawet największych fanów, tak przecież było z Johnem Lennonem.
    Jednak w takiej sytuacji nie można ufać nawet ochroniarzom, bo każdego można przekupić, to tylko kwestia pieniędzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście. Lecz nawet zakładając, że faktycznie Elvis został zamordowany, trudno powiedzieć kto był zleceniodawcą, a kto wykonawcą. Możliwości i powodów jest sporo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo jak kobiety zdradzały mężów z Elvisem to były grozby i listy bo po widzę że kobietom zależało na wyglądzie na urodzie na kasie , same jak by były zdradzane przez mężów to by chciały rozwodu i by czułe się pokrzywdzone i zranione oszukane .

    OdpowiedzUsuń
  4. One może marzyły by przespać się z Elvisem, ale to nie miało miejsca. Elvis nigdy nie sypiał z mężatkami. Sztab ludzi to sprawdzał, czy kobieta jest wolna, czy zamężna, niezależnie co ona sama deklarowała. Wynikało to z dwóch rzeczy - jego światopoglądu i przestróg jego menadżera (jeszcze z lat 50.).

    Oczywiście były groźby od zazdrosnych partnerów, którzy byli wściekli, że ich wybrana wzdycha do Elvisa, ale nie od zdradzonych partnerów, bo takich nie było. Zazdrośni o kobiety faceci to tylko jedna grupa, było wielu innych, którzy zazdrościli Elvisowi sławy, urody, pieniędzy, głosu, powodzenia, odrzuceni przez niego homoseksualni partnerzy, osoby, którym nie udało się z nim spotkać i jeszcze wielu innych (w tym przeróżni psychopaci).

    OdpowiedzUsuń
  5. Elvis ktorej kobiety zapragnol to musial ja miec

    OdpowiedzUsuń
  6. Mozna to tak ująć, z zastrzeżeniem, gdy ona również tego chciała. Nigdy nie namawiał.

    OdpowiedzUsuń
  7. no tak .. widać jak cięzko było Elvisowi pozbywac się nieprzychylnych mu ludzi. ile go to kosztowało..

    OdpowiedzUsuń
  8. No pamiętasz w poście o Alicii Kerwin, jego rozmowę z Dickiem Grobem, co mówił, że daje Ginger różne znaki, ale ona ni rozumie lub nie chce rozumieć podobnie jak niektórzy w jego otoczeniu.

    No ale żeby Marty okazał się do tego stopnia zakałą by Elvis musiał aż tyle mu zapłacić? Przecież wtedy te 10 tysięcy, to była fortuna.

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html