Początki detronizacji Elvisa zdają się sięgać końca pierwszej dekady lat dwutysięcznych. Takie bardzo widoczne, bo cały proces w rzeczywistości zaczął się nieco wcześniej, tylko nie był aż tak nachalny jak w ostatnich kilkunastu latach, więc nie był wystarczająco czytelny.
Nie będę się zbytnio zagłębiać w szczegóły, chcę tym postem tylko zasygnalizować temat.
Wszystko tak na ostro zaczęło się w 2008 roku od RIAA, która dosłownie i w przenośni "wyszła z siebie i stanęła obok", by zdegradować Elvisa w swojej bazie. Po szczegóły odsyłam do postu "Elvis w RIAA" i ostatniego akapitu wstępu w "Gold". Kombinowali 10 lat, zmieniając zasady obliczeń, aż w końcu się udało i na pierwszym miejscu zamiast Elvisa znalazł się Garth Brooks, który dotąd błąkał się między końcem pierwszej a początkiem drugiej setki. Kiedy RIAA triumfalnie ogłosiła nowego lidera i z wielką pompą, przy blasku fleszy i przed rzędami rozstawionych mikrofonów, zaczęto składać mu gratulacje, skrępowany całą sytuacją powiedział coś w tym stylu: "Dziękuję, ale wszyscy wiemy, kto naprawdę jest na pierwszym miejscu".
Później do walki z Elvisem wyruszyła Wikipedia. Z różnych haseł zaczęły znikać wzmianki o Elvisie, które wcześniej tam były. Wiem, bo miałam skopiowane niektóre fragmenty, a kiedy później do nich wracałam, na Wikipedii już ich w danym haśle nie było, albo zostały skrócone do jednego zdania. Już pomijam, że usunięto je z notek biograficznych niektórych osób współpracujących z Presleyem lub kobiet, z którymi był, ale nawet z hasła Graceland. Pod koniec wielu haseł jest odwołanie, zwykle nazywa się "Nazwa lub odniesienie do użycia »hasło«", gdzie podaje się różne nawiązania, powiązania, wystąpienia. Przy haśle "Graceland" był tam wymieniony między innymi serial "Graceland", jeszcze w 2015 roku. Dziś już go tam nie ma, a właśnie w tym miejscu pierwszy raz o nim przeczytałam, kiedy przeglądałam informacje dotyczące posiadłości Graceland. Opowiada o grupie agentów działających pod przykrywką i zamieszkujących razem nadmorską, luksusową posiadłość w Południowej Kalifornii, która jest ich bazą wypadową. Przejęta od barona narkotykowego rezydencja jest wykorzystywana jako lokal operacyjny przez tajnych agentów służb specjalnych: FBI, DEA oraz ICE (Służby Celnej) i jest nazywana przez nich „Graceland”, stąd właśnie nazwa filmu (więcej o tym serialu w poście "Serial „Graceland”").
Następnie bez żadnej informacji zaczęły znikać różne strony, znane od lat na całym świecie, cieszące się uwagą i szacunkiem fanów, jak na przykład EER* i FBEI**. Ktoś powie, że to naturalne, ludzie się starzeją, fani odchodzą. Zgoda, jednak nie zawsze. Wspomniane przeze mnie strony, jak i wiele innych, których już nie ma, nie były prowadzone przez pojedyncze osoby, tylko przez całe sztaby. Poza tym zastanawia, że wszystkie znikają tak bez wcześniejszego uprzedzenia. Żadnego komunikatu, informacji, zupełnie nic. Dziś są, jutro ich nie ma, dosłownie z dnia na dzień. Dziwne.
Nie będę się zbytnio zagłębiać w szczegóły, chcę tym postem tylko zasygnalizować temat.
Wszystko tak na ostro zaczęło się w 2008 roku od RIAA, która dosłownie i w przenośni "wyszła z siebie i stanęła obok", by zdegradować Elvisa w swojej bazie. Po szczegóły odsyłam do postu "Elvis w RIAA" i ostatniego akapitu wstępu w "Gold". Kombinowali 10 lat, zmieniając zasady obliczeń, aż w końcu się udało i na pierwszym miejscu zamiast Elvisa znalazł się Garth Brooks, który dotąd błąkał się między końcem pierwszej a początkiem drugiej setki. Kiedy RIAA triumfalnie ogłosiła nowego lidera i z wielką pompą, przy blasku fleszy i przed rzędami rozstawionych mikrofonów, zaczęto składać mu gratulacje, skrępowany całą sytuacją powiedział coś w tym stylu: "Dziękuję, ale wszyscy wiemy, kto naprawdę jest na pierwszym miejscu".
Później do walki z Elvisem wyruszyła Wikipedia. Z różnych haseł zaczęły znikać wzmianki o Elvisie, które wcześniej tam były. Wiem, bo miałam skopiowane niektóre fragmenty, a kiedy później do nich wracałam, na Wikipedii już ich w danym haśle nie było, albo zostały skrócone do jednego zdania. Już pomijam, że usunięto je z notek biograficznych niektórych osób współpracujących z Presleyem lub kobiet, z którymi był, ale nawet z hasła Graceland. Pod koniec wielu haseł jest odwołanie, zwykle nazywa się "Nazwa lub odniesienie do użycia »hasło«", gdzie podaje się różne nawiązania, powiązania, wystąpienia. Przy haśle "Graceland" był tam wymieniony między innymi serial "Graceland", jeszcze w 2015 roku. Dziś już go tam nie ma, a właśnie w tym miejscu pierwszy raz o nim przeczytałam, kiedy przeglądałam informacje dotyczące posiadłości Graceland. Opowiada o grupie agentów działających pod przykrywką i zamieszkujących razem nadmorską, luksusową posiadłość w Południowej Kalifornii, która jest ich bazą wypadową. Przejęta od barona narkotykowego rezydencja jest wykorzystywana jako lokal operacyjny przez tajnych agentów służb specjalnych: FBI, DEA oraz ICE (Służby Celnej) i jest nazywana przez nich „Graceland”, stąd właśnie nazwa filmu (więcej o tym serialu w poście "Serial „Graceland”").
Następnie bez żadnej informacji zaczęły znikać różne strony, znane od lat na całym świecie, cieszące się uwagą i szacunkiem fanów, jak na przykład EER* i FBEI**. Ktoś powie, że to naturalne, ludzie się starzeją, fani odchodzą. Zgoda, jednak nie zawsze. Wspomniane przeze mnie strony, jak i wiele innych, których już nie ma, nie były prowadzone przez pojedyncze osoby, tylko przez całe sztaby. Poza tym zastanawia, że wszystkie znikają tak bez wcześniejszego uprzedzenia. Żadnego komunikatu, informacji, zupełnie nic. Dziś są, jutro ich nie ma, dosłownie z dnia na dzień. Dziwne.
* E.E.R. - skrót od Elvis Express Radio, portalu dla fanów Elvisa Presleya, na którym było wiele unikatowych materiałów dla fanów (między innymi przez lata odpowiedzi na pytania fanów udzielali członkowie Memphis Mafii), działającego pod adresem: http://www.elvisexpress.com/.
** F.B.E.I. - skrót od Finding Bogus Elvis Items, nazwy internetowego serwisu dla fanów i kolekcjonerów Elvisa Presleya, analizującego autentyczność pamiątek po Elvisie, które trafiają na aukcje. Działało przy Elvis Express Radio, a pod tym adresem była jego strona: http://www.elvis-express.com/elvisradio_FBEI.html.
Jeśli chodzi o F.B.E.I., to faktycznie była solą w oku dla wielu, gdyż demaskowała fałszywe artefakty wystawiane na aukcjach. Tracili na tym wystawiający, domy akcyjne, Graceland (na przykład patrz post "Jumpsuit - Light Blue Target").
W tym roku bez żadnych wyjaśnień ze strony Graceland, nagle zniknęło Graceland Auction (rozpoczęli swoją działalność dopiero w 2016 roku). Rozumiem, wycofali się z prowadzenia domu aukcyjnego i nawet nie oczekuję by tłumaczyli się dlaczego. Niemniej jakaś informacja o zaprzestaniu działalności Graceland Autions powinna się znaleźć na ich stronie. Tymczasem, nic. Jakby w ogóle nigdy nie istniało.
Na blogu Graceland, który od kilkunastu już lat był i tak tylko tubą marketingową (naganiaczem), zamiast miejscem z informacjami o Elvisie Presleyu, ostatni wpis ma datę 20 września 2020 roku. Kilka lat później to samo uczyniono ze stroną Elvis Presley Birthplace, na której dotąd było wiele ciekawych informacji historycznych, jakie nie raz cytowałam tu na blogu. Od kilku lat jest kolejną tubą marketingową EPE z bieżączką, a wszystkie wartościowe dane zostały z niej całkowicie usunięte.
Ze strony Graceland zniknęło wiele przydatnych informacji, ale to już dawno. Aczkolwiek nie wiem w czym przeszkadzała im na przykład lista fanklubów Elvisa w USA i na świecie? Nagle nie chcą by ludzie się zrzeszali w fanklubach? Dlaczego? Boją się zbiorowej, dobrze zorganizowanej siły fanów, która już nie raz weszła im w paradę? Co ciekawe zostawili formularz zgłoszeniowy dla nowych fanklubów. Czyli chcą mieć wiedzę, gdzie są i tworzą się fankluby, ale nie chcą żeby ludzie dołączali do już istniejących. Tylko dlaczego? Badają z jaką siłą przyjdzie im się zmierzyć w przypadku różnych głupich decyzji?
Zdecydowana większość z nas nie zna technik manipulacji dużymi gremiami i masami, więc daje się zmanipulować (przykład z naszego podwórka - polaryzacja społeczeństwa). Jedną z metod badania jest wypuszczanie tak zwanych "balonów próbnych" (baniek), zwykle z wentylem bezpieczeństwa. Polega to na tym iż w eter wypuszcza się różne nieprawdziwe informacje (fakenewsy), celem zbadania reakcji tłumów - jak duży jest sprzeciw, jakie są nastroje, opinie, a potem na tej podstawie dobiera się kolejne techniki oddziaływania (manipulacji).
I z takimi bańkami testowymi mamy do czynienia także w przypadku Elvisa. Ewidentnie badany jest grunt. Kilka z nich dotyczyło posiadłości Graceland. Zgodnie z modus operandi, najpierw miało być mało poważnie i obcesowo. W 2008 roku, w okolicach Prima Aprilis jeden z portali rozrywkowych niskich lotów zapodał wyjątkowo głupawą i niesmaczną w swojej treści bańkę o zakupie posiadłości Graceland przez jednego z raperów w celu utworzenia tam baru rapowego:
Kolejną bańkę, tym razem już bardzo poważną, ale stosunkowo ostrożną, bo odnoszącą sie do miejsca chwilowego pochówku, odpalono w maju 2012 roku. Cmentarz Forest Hill w Memphis wystawił na sprzedaż krypę, w której pochowany został Elvis, na aukcji Juliena. Na portalu tvn24.pl, w artykule "Grobowiec Elvisa wycofany z aukcji. Fani protestowali", opublikowanym 25 czerwca 2012 roku, czytamy:
W protest włączyły się też różne strony internetowe. Elvis Matters grzmiał: "Krypta musi być nadal dostępna dla fanów, by mogli ją zwiedzać i spędzić kilka chwil w ciszy".
Dziesięć tysięcy podpisów na papierze w kilka dni tylko do Juliens'Acutions, jak podał "The New York Times". Do tego setki tysięcy: e-maili, telefonów, wszelakich petycji i interwencji prywatnych z całego świata, tak do Julien's Auctions, jak i do zarządcy cmentarza Forest Hill, a nawet do Graceland z prośbą o interwencję. Poskutkowało! Acz bez udziału Graceland, im to wisiało.
Następną bańkę wypuszczono znów w okolicach Prima Aprilis, tym razem 2016 roku i pojawiła się nawet w całkiem poważnych gazetach i portalach. Podano, że posiadłość Graceland zostanie sprzedana Donaldowi Trumpowi, wówczas kandydującemu na prezydenta Stanów Zjednoczonych, a informacja brzmiała bardzo wiarygodnie z uwagi na przedstawione szczegóły i dołączoną petycję z protestem. Poniżej jedna z przykładowych treści (ta akurat z jakiegoś portalu internetowego):
Do akcji detronizacji naszego Króla przystąpiło również Google. Jeszcze kilka lat temu Elvis Presley był najczęściej wyszukiwaną osobą w przeglądarce Google. Później nagle, z roku na rok, po prostu zniknął z listy nazwisk całkowicie, jakby ktoś taki nigdy nie istniał. Co najbardziej zaskakujące proces nie postępował stopniowo, tylko w jednym roku był na czele, w następnym na żadnym z możliwych do wyświetlenia miejsc (o ile dobrze pamiętam, można było sprawdzać do 500 pozycji). Dziś niestety Google Trends działa zupełnie inaczej i nie da się wyświetlić najczęściej wyszukiwanych osób. W ogóle nie ma już tematycznych kryteriów. Można jedynie wpisać konkretne nazwisko, a zwracane wyniki pokazują tylko rozkład zapytań w domyślnym lub zadanym okresie czasowym. Czyli dzień, w którym było ich najwięcej zostaje oznaczony jako 100%, a pozostałe są przeliczane odpowiednio do tego stuprocentowego. To w zasadzie bezużyteczna informacja, praktycznie nic nam nie mówi. Oprócz wykresu, pokazuje się też mapka z geolokalizacją, z której dowiemy się w jakich krajach w wybranym okresie czasowym były zapytania o Elvisa Presleya.
Kolejna sprawa to wyszukiwanie informacji o Elvisie. Coraz trudniej dotrzeć do pożądanych wyników. Niezależnie czego szukamy, otrzymujemy współczesną sieczkę z mniej lub bardziej plotkarski portali, które dla sensacji podają różne fałszywe lub nierzetelne informacje. Co gorsza wyniki te są powielane po wielokroć na następnych kilkudziesięciu stronach, czyli link do tego samego artykułu występuje od kilku do kilkudziesięciu razy. Tak eliminuje się te najwartościowsze, unikatowe materiały. Dzieje się tak za sprawą fatalnego algorytmu, który pozwala na takie powielanie tego samego wyniku, sztucznie wypozycjonowanej strony, eliminując inne materiały, które są rzeczywiście poszukiwane. Tego typu portale żyją z reklam, więc muszą inwestować w pozycjonowanie, zlecając usługę wyspecjalizowanym firmom (im wyższa pozycja w wyszukiwarce, tym więcej reklamodawców i wyższa cena). Te z kolei mają wprzężone w sieć roboty, które przez 24 godziny na dobę pozycjonują określoną stronę lub treści w opłaconym przez klienta czasie. W związku z tym amatorskie strony fanów, kolekcjonerów, badaczy, czy kogokolwiek publikującego materiały o Elvisie Presleyu, nie mają żadnych szans na przebicie się przez algorytmy wyszukiwarek i zaistnienie w wynikach, ponieważ pozycja strony jest podstawowym kryterium zwracanych wyników.
Acz nie jest to tak, że w sieci nie ma dobrych, ciekawych, materiałów o Elvisie, jakby można było wnioskować na podstawie wyników zwracanych przez wyszukiwarki. Są ich miliony zaindeksowanych przez roboty Google, ale pomijanych w wynikach z uwagi na oszukańczy* algorytm. Codziennie mam na to dowody, gdy sięgam do swoich notatek i próbuję odnaleźć daną stronę z tekstem, który sobie kiedyś tam fragmentarycznie zapisałam i niby jej nie ma, a potem ją znajduję w pominiętych wynikach lub przypadkowo przy innej okazji, podczas gdy pierwsze kilkadziesiąt stron wyników zaskakuje, bo część z nich nawet nie jest powiązana merytorycznie z moim zapytaniem wpisanym w wyszukiwarkę, nie ma w nich wzmianki o Elvisie. Jak to się robi? Wpisując w opisie strony dla wyszukiwarek (tylko przez nie widocznym) nośne hasło, w tym przypadku "Elvis Presley", mimo iż w treści ono wcale nie występuje, ale algorytm zostaje skutecznie oszukany i wrzuci adres strony do wyników.
* Google, jako firma, nie jest zainteresowana tym żeby internauta znalazł to czego szuka, jeśli nie przekłada się to na pieniądze, a te są z reklam lub pozycjonowania określonych treści propagandowych różnych grup interesów, w tym politycznych. Stąd takie a nie inne algorytmy. Niezależnie czego tak naprawdę szukamy, mamy dostać przede wszystkim to, co oni chcą nam dać.
Kiedyś po wpisaniu zapytania w wyszukiwarce, na górze, nad wynikami, wyświetlała się informacja na ilu tysiącach (lub milionach) stron zostało znalezione szukane przez nas hasło. Z kolei na dolnym pasku mieliśmy kilkanaście numerów stron, z możliwością ustawienia ile wyników, od 10 do 100, ma nam się pokazywać na każdej z nich, więc można było przeskakiwać je partiami, a obok był jeszcze przycisk "otwórz losową stronę". Od lat już tego nie ma. To tak na marginesie, wspominając z sentymentem początki internetu, kiedy służył on jeszcze przeciętnemu Kowalskiemu.
Z wyszukiwaniem obrazów, jest równie źle. Znajdujemy ich diametralnie mniej jak jeszcze trzy, cztery lata temu po w pisaniu tej samej frazy, chociaż te same obrazy ciągle są w internecie, ale wyszukiwarki ich nie zwracają. Najwięcej nerwów kosztowało mnie wyszukiwanie jumpsuitów. Były dni, kiedy w wynikach odnajdywałam tylko obrazy z własnego bloga, albo same gadżety ze sklepów internetowych w postaci tandetnych figurek Elvisa z plastiku. Oczywiście, jeśli w wyszukiwarkę wpiszemy tylko "Elvis", wtedy wylistuje nam dużo zdjęć, grafik i innych obrazów, ale jeśli fraza jest bardziej złożona, to otrzymamy niewiele, a niekiedy nic i komunikat "nie znaleziono".
Podsumowując, treści nie giną z internetu, lecz z wyników wyszukiwarek. Nawet jeśli ktoś usunie swój wpis lub całą stronę, ona i tak zostaje w archiwach internetowych. Google tego nie robi, ale Yahoo pozwalało przeszukiwać także archiwa (nie wiem czy to nadal działa, bo od roku nie byłam na Yahoo).
Zapisywanie linków, to też złudna sprawa, gdyż autorzy stron często mieszają w tak zwanej mapie strony, zmieniając w ten sposób automatycznie adres dostępu do artykułu. To tak jakbyśmy przełożyli skarpetki z jednej szuflady do drugiej w tej samej szafie, one ciągle tam są, ale w innym miejscu - analogicznie, dany artykuł ciągle jest na tej samej stronie internetowej, ale już pod innym adresem. Wspominam o tym czysto informacyjnie, bo tego typu rzeczy nie są akurat winą algorytmów Google, tylko niefrasobliwości autorów stron.
Niemniej przez opisaną wcześniej politykę Google, coraz trudniej dotrzeć do materiałów o Elvisie Presleyu, które ciągle są w zasobach internetowych. Można skorzystać z innych wyszukiwarek, co często robię, lecz one w większości i tak wspomagają się w tle (niezauważalnie dla nas) indeksami Google, bo swoje własne bazy indeksowe mają bardzo skromne. Jeszcze nigdy w historii prowadzenia tego bloga, nie znalazłam śladów odwiedzin innych robotów indeksujących jak Google lub Facebook.
Nie korzystam z Facebooka, ani innych mediów społecznościowych, ale wydaje się, że dotąd tylko one nie nałożyły jeszcze "embarga" na treści o Elvisie Presleyu. Niemniej nie są to miejsca, w których można spotkać rzetelne i wyczerpujące w swojej treści omówienia.
W ostatnich latach trafiałam na identyczne spostrzeżenia ludzi interesujących się Elvisem Presleyem, utyskujących na obecny trend ograniczania dostępu do materiałów o nim oraz wszelkie próby jego dyskredytacji i degradacji w mediach i instytucjach, a także niezrozumiałą politykę EPE (Graceland), która w żaden sposób nie służy pielęgnowaniu jego dobrego imienia, podtrzymywaniu pamięci o jego twórczości, lecz całkowicie, bezceremonialnie została ukierunkowana na zysk finansowy. Tylko drugie bez pierwszego nie istnieje, w każdym razie nie w dłuższej perspektywie. To niechybnie prowadzi do końca epoki dominacji Elvisa Presleya i profitów jakie z tego płynęły dla innych.
Mam nieodparte wrażenie, że EPE zdało sobie sprawę ze swoich błędów (w tym także chybionych lub spóźnionych o wiele lat decyzji) i teraz myślą, co zrobić żeby zachować jak największy kawałek tortu dla siebie, póki można na tym jeszcze coś zarobić.
Moim zdaniem szykuje się tu jakiś "skok na kasę". Interesantów jest wielu. Zarówno Priscilla jak i Jack Snoden, zarządzający schedą po Elvisie, zdają sobie sprawę, że są u schyłku swojego życia, a Lisa Marie ze swoją mentalnością, niepoukładanym życiem, scjentologią, wielomilionowymi długami, całkowitym brakiem rozumienie ciążących na niej powinności względem fenomenu swojego ojca, nie jest osobą, która przejmie pałeczkę. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że w całej tej działalności po śmierci Elvisa nikomu z tego towarzystwa tak naprawdę nie chodziło o spuściznę supergwiazdy i szacunek dla jej fanów, lecz o pieniądze. To one były motorem wszelkich podejmowanych działań.
Graceland "zwija żagle"? Nieżyjący już 45 lat Elvis, którego nazwisko mimo to wciąż pojawia się na pierwszych stronach gazet, w programach telewizyjnych, mediach internetowych, o którym nadal pisze się książki, ma zniknąć ze współczesności? Zostać zamknięty na kartach dalszej historii, jak większość minionych gwiazd? Grunt został już przygotowany.
** F.B.E.I. - skrót od Finding Bogus Elvis Items, nazwy internetowego serwisu dla fanów i kolekcjonerów Elvisa Presleya, analizującego autentyczność pamiątek po Elvisie, które trafiają na aukcje. Działało przy Elvis Express Radio, a pod tym adresem była jego strona: http://www.elvis-express.com/elvisradio_FBEI.html.
Jeśli chodzi o F.B.E.I., to faktycznie była solą w oku dla wielu, gdyż demaskowała fałszywe artefakty wystawiane na aukcjach. Tracili na tym wystawiający, domy akcyjne, Graceland (na przykład patrz post "Jumpsuit - Light Blue Target").
W tym roku bez żadnych wyjaśnień ze strony Graceland, nagle zniknęło Graceland Auction (rozpoczęli swoją działalność dopiero w 2016 roku). Rozumiem, wycofali się z prowadzenia domu aukcyjnego i nawet nie oczekuję by tłumaczyli się dlaczego. Niemniej jakaś informacja o zaprzestaniu działalności Graceland Autions powinna się znaleźć na ich stronie. Tymczasem, nic. Jakby w ogóle nigdy nie istniało.
Na blogu Graceland, który od kilkunastu już lat był i tak tylko tubą marketingową (naganiaczem), zamiast miejscem z informacjami o Elvisie Presleyu, ostatni wpis ma datę 20 września 2020 roku. Kilka lat później to samo uczyniono ze stroną Elvis Presley Birthplace, na której dotąd było wiele ciekawych informacji historycznych, jakie nie raz cytowałam tu na blogu. Od kilku lat jest kolejną tubą marketingową EPE z bieżączką, a wszystkie wartościowe dane zostały z niej całkowicie usunięte.
Ze strony Graceland zniknęło wiele przydatnych informacji, ale to już dawno. Aczkolwiek nie wiem w czym przeszkadzała im na przykład lista fanklubów Elvisa w USA i na świecie? Nagle nie chcą by ludzie się zrzeszali w fanklubach? Dlaczego? Boją się zbiorowej, dobrze zorganizowanej siły fanów, która już nie raz weszła im w paradę? Co ciekawe zostawili formularz zgłoszeniowy dla nowych fanklubów. Czyli chcą mieć wiedzę, gdzie są i tworzą się fankluby, ale nie chcą żeby ludzie dołączali do już istniejących. Tylko dlaczego? Badają z jaką siłą przyjdzie im się zmierzyć w przypadku różnych głupich decyzji?
Zdecydowana większość z nas nie zna technik manipulacji dużymi gremiami i masami, więc daje się zmanipulować (przykład z naszego podwórka - polaryzacja społeczeństwa). Jedną z metod badania jest wypuszczanie tak zwanych "balonów próbnych" (baniek), zwykle z wentylem bezpieczeństwa. Polega to na tym iż w eter wypuszcza się różne nieprawdziwe informacje (fakenewsy), celem zbadania reakcji tłumów - jak duży jest sprzeciw, jakie są nastroje, opinie, a potem na tej podstawie dobiera się kolejne techniki oddziaływania (manipulacji).
I z takimi bańkami testowymi mamy do czynienia także w przypadku Elvisa. Ewidentnie badany jest grunt. Kilka z nich dotyczyło posiadłości Graceland. Zgodnie z modus operandi, najpierw miało być mało poważnie i obcesowo. W 2008 roku, w okolicach Prima Aprilis jeden z portali rozrywkowych niskich lotów zapodał wyjątkowo głupawą i niesmaczną w swojej treści bańkę o zakupie posiadłości Graceland przez jednego z raperów w celu utworzenia tam baru rapowego:
"Teraz budynek jest nowym domem Bow Wowser Doggy Dog Dime Bag Snickers Bar, wokalisty rapowego przeboju numer jeden "Where Be My Ho?". Pan Bar zamierza przeprowadzić gruntowną renowację rezydencji, przekształcając ją w "moją własną, wypucowaną szopkę". Na pytanie, co stanie się z wystawionymi pamiątkami po Elvisie, takimi jak różowy Cadillak, złote płyty i białe kombinezony, raper odpowiedział: „Moja mama przyjedzie w sobotę i zrobi wyprzedaż garażową. Pozwoliłem jej zatrzymać połowę pieniędzy, żeby mogła zapłacić czynsz, nie musząc rozkładać nóg, ani przyjmować prania”. Graceland zmieni także nazwę. Rezydencja będzie teraz znana jako Pimp Palace".Tutaj już w ogóle popłynęli, bo nie ma ani takiego rapera, ani takiej piosenki. Zastosowano potrójny wentyl bezpieczeństwa - primaaprilisowy dzień publikacji, niepoważny portal, nieistniejąca piosenka i raper ją śpiewający.
Kolejną bańkę, tym razem już bardzo poważną, ale stosunkowo ostrożną, bo odnoszącą sie do miejsca chwilowego pochówku, odpalono w maju 2012 roku. Cmentarz Forest Hill w Memphis wystawił na sprzedaż krypę, w której pochowany został Elvis, na aukcji Juliena. Na portalu tvn24.pl, w artykule "Grobowiec Elvisa wycofany z aukcji. Fani protestowali", opublikowanym 25 czerwca 2012 roku, czytamy:
"Krypta na cmentarzu w Memphis, gdzie został pochowany Elvis Presley, trafiła na aukcję pamiątek po królu rock'n'rolla. Jednak oburzeni fani domagali się, aby została wycofana. Dom aukcyjny ugiął się pod naporem protestów - grobowiec nie trafił pod młotek.I rozpętała się istna burza. Fani króla rock'n'rolla żądali "poszanowania i zachowania pamięci Elvisa Presleya", oprotestowując sprzedaż.
„- Zgodziłem się nie sprzedawać krypty piosenkarza. Po tym, jak fani na całym świecie domagali się, aby pozostała jako sanktuarium jego pamięci” - ogłosił Darren Julien, prezes domu aukcyjnego Julien's Auctions w Beverly Hills.
Jak donosi dziennik "Washington Post", chodzi o prywatny grobowiec na cmentarzu Forest Hill w Memphis, w amerykańskim stanie Tennessee, gdzie 16 sierpnia 1977 roku Elvis Presley został pochowany u boku swojej matki, Gladys. Dwa miesiące później zwłoki legendy i jego matki zostały przeniesione na teren jego posiadłości Graceland - po tym, jak ojciec Elvisa, Vernon Presley, otrzymał pozwolenie od władz stanu, aby pochować je na prywatnym terenie. Zarządcy Forest Hill Cemetery w maju ogłosili, że grobowiec wraz z pamiątkowym napisem wystawiają na aukcję. Cena wywoławcza: 100 tys. dolarów".
W protest włączyły się też różne strony internetowe. Elvis Matters grzmiał: "Krypta musi być nadal dostępna dla fanów, by mogli ją zwiedzać i spędzić kilka chwil w ciszy".
Dziesięć tysięcy podpisów na papierze w kilka dni tylko do Juliens'Acutions, jak podał "The New York Times". Do tego setki tysięcy: e-maili, telefonów, wszelakich petycji i interwencji prywatnych z całego świata, tak do Julien's Auctions, jak i do zarządcy cmentarza Forest Hill, a nawet do Graceland z prośbą o interwencję. Poskutkowało! Acz bez udziału Graceland, im to wisiało.
Następną bańkę wypuszczono znów w okolicach Prima Aprilis, tym razem 2016 roku i pojawiła się nawet w całkiem poważnych gazetach i portalach. Podano, że posiadłość Graceland zostanie sprzedana Donaldowi Trumpowi, wówczas kandydującemu na prezydenta Stanów Zjednoczonych, a informacja brzmiała bardzo wiarygodnie z uwagi na przedstawione szczegóły i dołączoną petycję z protestem. Poniżej jedna z przykładowych treści (ta akurat z jakiegoś portalu internetowego):
"Z OSTATNIEJ CHWILI! DONALD TRUMP CHCE MIEĆ GRACELAND JAKO ZIMOWĄ REZYDENCJĘ!Nie wiem jak was, ale mnie zastanawia to testowanie posiadłości Graceland co kilka lat. Dodam, mury Graceland i przylegający areał, to jedyne, co pozostało Lisie Marii. Reszta nie należy już do niej, nawet wyposażenie Graceland (meble, przedmioty), ani tereny naprzeciwległe, gdzie są muzea, hotel i inne rzeczy. W 2005 roku Lisa Marie sprzedała 85% udziałów EPE spółce CKX, należącej do miliardera Roberta FX Sillermana. On odsprzedał to później kolejnym podmiotom - patrz "What is what?", a tam hasło "EPE".
Walcząc w wyborach prezydenckich o fotel 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych, republikański kandydat na prezydenta Donald Trump już zapowiedział, że chce wykorzystać Graceland jako swoją zimową rezydencję. O Trumpie jest głośno w mediach i telewizji, ale nie wszystkie jego plany są w tej chwili dostępne publicznie.
Rogier Harskamp, członek ElvisMatters, mieszkający w Nowym Jorku, przekazał nam niezwykłą wiadomość. Przyjaciel Harskampa jest w sztabie wyborczym Trumpa i powiedział mu, że Donald Trump pragnie wykorzystać Graceland jako swoją zimową rezydencję, gdy zostanie nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Według Trumpa, który jest fanem Elvisa, Graceland byłby logicznym wyborem, ponieważ Elvis odwiedził Biały Dom w 1970 roku, aby spotkać się z republikańskim prezydentem Nixonem: „Elvis zaoferował Nixonowi pomoc, więc zakładam, że jako republikanin również będę mile widziany w jego domu” - powiedział Donald Trump członkom zespołu prowadzącego kampanię.
Zgodnie z amerykańskim prawem konstytucyjnym prezydent może rościć sobie prawo do Graceland, ponieważ posiadłość została wpisana w listopadzie 1991 r. do Krajowego Rejestru Miejsc Historycznych. Trump chciałby wykorzystać Graceland jako zimową rezydencję, ale fani Elvisa mogliby nadal odwiedzać Graceland w miesiącach letnich. Według planów, które wyciekły, posiadłość w miesiącach letnich będzie można zwiedzać w weekendy i codziennie podczas "Tygodnia Elvisa".
Dom będzie pozostawiony w możliwie nienaruszonym stanie, ale górne piętro zostanie przekształcone w pokoje prezydenckie, a pokoje na parterze pozostaną w większości takie same. Jednak charakterystyczna klatka schodowa, która zapewnia dostęp do górnego piętra, musi zostać zburzona na rzecz nowej, opancerzonej windy. Na drzwiach windy ma zostać umieszczony mural przedstawiający wygląd obecnych schodów. Ogród Medytacji pozostanie dostępny dla wszystkich fanów, ale zostaną zbudowane bramki kontrolne ze skanerami ciała. Te plany są szalone i ElvisMatters zrobi wszystko, aby Graceland nie został wykorzystany jako prezydencki dom zimowy.
Podobnie jak w przypadku proponowanej sprzedaży krypty Elvisa, teraz także i my uruchomiamy petycję online. Podpisz petycję już teraz!".
Do akcji detronizacji naszego Króla przystąpiło również Google. Jeszcze kilka lat temu Elvis Presley był najczęściej wyszukiwaną osobą w przeglądarce Google. Później nagle, z roku na rok, po prostu zniknął z listy nazwisk całkowicie, jakby ktoś taki nigdy nie istniał. Co najbardziej zaskakujące proces nie postępował stopniowo, tylko w jednym roku był na czele, w następnym na żadnym z możliwych do wyświetlenia miejsc (o ile dobrze pamiętam, można było sprawdzać do 500 pozycji). Dziś niestety Google Trends działa zupełnie inaczej i nie da się wyświetlić najczęściej wyszukiwanych osób. W ogóle nie ma już tematycznych kryteriów. Można jedynie wpisać konkretne nazwisko, a zwracane wyniki pokazują tylko rozkład zapytań w domyślnym lub zadanym okresie czasowym. Czyli dzień, w którym było ich najwięcej zostaje oznaczony jako 100%, a pozostałe są przeliczane odpowiednio do tego stuprocentowego. To w zasadzie bezużyteczna informacja, praktycznie nic nam nie mówi. Oprócz wykresu, pokazuje się też mapka z geolokalizacją, z której dowiemy się w jakich krajach w wybranym okresie czasowym były zapytania o Elvisa Presleya.
Kolejna sprawa to wyszukiwanie informacji o Elvisie. Coraz trudniej dotrzeć do pożądanych wyników. Niezależnie czego szukamy, otrzymujemy współczesną sieczkę z mniej lub bardziej plotkarski portali, które dla sensacji podają różne fałszywe lub nierzetelne informacje. Co gorsza wyniki te są powielane po wielokroć na następnych kilkudziesięciu stronach, czyli link do tego samego artykułu występuje od kilku do kilkudziesięciu razy. Tak eliminuje się te najwartościowsze, unikatowe materiały. Dzieje się tak za sprawą fatalnego algorytmu, który pozwala na takie powielanie tego samego wyniku, sztucznie wypozycjonowanej strony, eliminując inne materiały, które są rzeczywiście poszukiwane. Tego typu portale żyją z reklam, więc muszą inwestować w pozycjonowanie, zlecając usługę wyspecjalizowanym firmom (im wyższa pozycja w wyszukiwarce, tym więcej reklamodawców i wyższa cena). Te z kolei mają wprzężone w sieć roboty, które przez 24 godziny na dobę pozycjonują określoną stronę lub treści w opłaconym przez klienta czasie. W związku z tym amatorskie strony fanów, kolekcjonerów, badaczy, czy kogokolwiek publikującego materiały o Elvisie Presleyu, nie mają żadnych szans na przebicie się przez algorytmy wyszukiwarek i zaistnienie w wynikach, ponieważ pozycja strony jest podstawowym kryterium zwracanych wyników.
Acz nie jest to tak, że w sieci nie ma dobrych, ciekawych, materiałów o Elvisie, jakby można było wnioskować na podstawie wyników zwracanych przez wyszukiwarki. Są ich miliony zaindeksowanych przez roboty Google, ale pomijanych w wynikach z uwagi na oszukańczy* algorytm. Codziennie mam na to dowody, gdy sięgam do swoich notatek i próbuję odnaleźć daną stronę z tekstem, który sobie kiedyś tam fragmentarycznie zapisałam i niby jej nie ma, a potem ją znajduję w pominiętych wynikach lub przypadkowo przy innej okazji, podczas gdy pierwsze kilkadziesiąt stron wyników zaskakuje, bo część z nich nawet nie jest powiązana merytorycznie z moim zapytaniem wpisanym w wyszukiwarkę, nie ma w nich wzmianki o Elvisie. Jak to się robi? Wpisując w opisie strony dla wyszukiwarek (tylko przez nie widocznym) nośne hasło, w tym przypadku "Elvis Presley", mimo iż w treści ono wcale nie występuje, ale algorytm zostaje skutecznie oszukany i wrzuci adres strony do wyników.
* Google, jako firma, nie jest zainteresowana tym żeby internauta znalazł to czego szuka, jeśli nie przekłada się to na pieniądze, a te są z reklam lub pozycjonowania określonych treści propagandowych różnych grup interesów, w tym politycznych. Stąd takie a nie inne algorytmy. Niezależnie czego tak naprawdę szukamy, mamy dostać przede wszystkim to, co oni chcą nam dać.
Kiedyś po wpisaniu zapytania w wyszukiwarce, na górze, nad wynikami, wyświetlała się informacja na ilu tysiącach (lub milionach) stron zostało znalezione szukane przez nas hasło. Z kolei na dolnym pasku mieliśmy kilkanaście numerów stron, z możliwością ustawienia ile wyników, od 10 do 100, ma nam się pokazywać na każdej z nich, więc można było przeskakiwać je partiami, a obok był jeszcze przycisk "otwórz losową stronę". Od lat już tego nie ma. To tak na marginesie, wspominając z sentymentem początki internetu, kiedy służył on jeszcze przeciętnemu Kowalskiemu.
Z wyszukiwaniem obrazów, jest równie źle. Znajdujemy ich diametralnie mniej jak jeszcze trzy, cztery lata temu po w pisaniu tej samej frazy, chociaż te same obrazy ciągle są w internecie, ale wyszukiwarki ich nie zwracają. Najwięcej nerwów kosztowało mnie wyszukiwanie jumpsuitów. Były dni, kiedy w wynikach odnajdywałam tylko obrazy z własnego bloga, albo same gadżety ze sklepów internetowych w postaci tandetnych figurek Elvisa z plastiku. Oczywiście, jeśli w wyszukiwarkę wpiszemy tylko "Elvis", wtedy wylistuje nam dużo zdjęć, grafik i innych obrazów, ale jeśli fraza jest bardziej złożona, to otrzymamy niewiele, a niekiedy nic i komunikat "nie znaleziono".
Podsumowując, treści nie giną z internetu, lecz z wyników wyszukiwarek. Nawet jeśli ktoś usunie swój wpis lub całą stronę, ona i tak zostaje w archiwach internetowych. Google tego nie robi, ale Yahoo pozwalało przeszukiwać także archiwa (nie wiem czy to nadal działa, bo od roku nie byłam na Yahoo).
Zapisywanie linków, to też złudna sprawa, gdyż autorzy stron często mieszają w tak zwanej mapie strony, zmieniając w ten sposób automatycznie adres dostępu do artykułu. To tak jakbyśmy przełożyli skarpetki z jednej szuflady do drugiej w tej samej szafie, one ciągle tam są, ale w innym miejscu - analogicznie, dany artykuł ciągle jest na tej samej stronie internetowej, ale już pod innym adresem. Wspominam o tym czysto informacyjnie, bo tego typu rzeczy nie są akurat winą algorytmów Google, tylko niefrasobliwości autorów stron.
Niemniej przez opisaną wcześniej politykę Google, coraz trudniej dotrzeć do materiałów o Elvisie Presleyu, które ciągle są w zasobach internetowych. Można skorzystać z innych wyszukiwarek, co często robię, lecz one w większości i tak wspomagają się w tle (niezauważalnie dla nas) indeksami Google, bo swoje własne bazy indeksowe mają bardzo skromne. Jeszcze nigdy w historii prowadzenia tego bloga, nie znalazłam śladów odwiedzin innych robotów indeksujących jak Google lub Facebook.
Nie korzystam z Facebooka, ani innych mediów społecznościowych, ale wydaje się, że dotąd tylko one nie nałożyły jeszcze "embarga" na treści o Elvisie Presleyu. Niemniej nie są to miejsca, w których można spotkać rzetelne i wyczerpujące w swojej treści omówienia.
W ostatnich latach trafiałam na identyczne spostrzeżenia ludzi interesujących się Elvisem Presleyem, utyskujących na obecny trend ograniczania dostępu do materiałów o nim oraz wszelkie próby jego dyskredytacji i degradacji w mediach i instytucjach, a także niezrozumiałą politykę EPE (Graceland), która w żaden sposób nie służy pielęgnowaniu jego dobrego imienia, podtrzymywaniu pamięci o jego twórczości, lecz całkowicie, bezceremonialnie została ukierunkowana na zysk finansowy. Tylko drugie bez pierwszego nie istnieje, w każdym razie nie w dłuższej perspektywie. To niechybnie prowadzi do końca epoki dominacji Elvisa Presleya i profitów jakie z tego płynęły dla innych.
Mam nieodparte wrażenie, że EPE zdało sobie sprawę ze swoich błędów (w tym także chybionych lub spóźnionych o wiele lat decyzji) i teraz myślą, co zrobić żeby zachować jak największy kawałek tortu dla siebie, póki można na tym jeszcze coś zarobić.
Moim zdaniem szykuje się tu jakiś "skok na kasę". Interesantów jest wielu. Zarówno Priscilla jak i Jack Snoden, zarządzający schedą po Elvisie, zdają sobie sprawę, że są u schyłku swojego życia, a Lisa Marie ze swoją mentalnością, niepoukładanym życiem, scjentologią, wielomilionowymi długami, całkowitym brakiem rozumienie ciążących na niej powinności względem fenomenu swojego ojca, nie jest osobą, która przejmie pałeczkę. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że w całej tej działalności po śmierci Elvisa nikomu z tego towarzystwa tak naprawdę nie chodziło o spuściznę supergwiazdy i szacunek dla jej fanów, lecz o pieniądze. To one były motorem wszelkich podejmowanych działań.
Graceland "zwija żagle"? Nieżyjący już 45 lat Elvis, którego nazwisko mimo to wciąż pojawia się na pierwszych stronach gazet, w programach telewizyjnych, mediach internetowych, o którym nadal pisze się książki, ma zniknąć ze współczesności? Zostać zamknięty na kartach dalszej historii, jak większość minionych gwiazd? Grunt został już przygotowany.
* * *
* *
*
* *
*
Ex Post
Ostatnie ustalenia (17 października 2022 roku):
Usuwanie pomników Elvis! Słyszałam już tę plotkę jakiś czas temu, ale nie dałam jej wiary. Jednak dziś trafiłam na wypowiedź Larrego Gellera i jestem w szoku. Okazuje się, że w USA działała jakieś nieokreślone bliżej gremium, które forsuje akcję usuwania pomników Elvisa! Oficjalnie nie jest to grupa znana z nazwy, aczkolwiek niewykluczone, że taka istnieje. Na razie odbywa się to na zasadzie puszczania kolejnych "balonów próbnych" (których ideę tłumaczyłam w treści postu), niemniej to się dzieje. Larry Geller, nie kryje swojego oburzenia:
To po prostu obrzydliwe! Do czego zdolna jest ludzka zawiść i zazdrość...
Wpis ten Larry Geller poczynił 14 czerwca 2020 roku.
Ostatnie ustalenia (17 października 2022 roku):
Usuwanie pomników Elvis! Słyszałam już tę plotkę jakiś czas temu, ale nie dałam jej wiary. Jednak dziś trafiłam na wypowiedź Larrego Gellera i jestem w szoku. Okazuje się, że w USA działała jakieś nieokreślone bliżej gremium, które forsuje akcję usuwania pomników Elvisa! Oficjalnie nie jest to grupa znana z nazwy, aczkolwiek niewykluczone, że taka istnieje. Na razie odbywa się to na zasadzie puszczania kolejnych "balonów próbnych" (których ideę tłumaczyłam w treści postu), niemniej to się dzieje. Larry Geller, nie kryje swojego oburzenia:
"Byłem oszołomiony i oburzony, gdy przeczytałem, że mówi się o usuwaniu posągów Elvisa – co do…?! Elvis Presley nie miał ani krzty uprzedzeń w całym swoim ciele. Jego jedyne negatywne nastawienie było skierowane przeciwko ludziom, którzy krzywdzą innych ludzi. Dorastając na głębokim Południu, Elvis zobaczył na własne oczy i zrozumiał, jak okropny, a nawet śmiertelny jest rasizm. Elvis z dumą ogłaszał autentyczne wpływy w sercu i duszy muzyki. Byłem tam. On i ja rozmawialiśmy o tym wiele razy na osobności przez lata, a on mówił o tym swoim słuchaczom, jak wielu z was wie".Oczywiście, jak zawsze przy każdym pomyśle, zaraz pojawiają się zwolennicy i przeciwnicy. Najbardziej szczęśliwi są ci, dla których wielkość, ponadwymiarowość i ponadczasowość Elvisa jest solą w oku, bo wiedzą, że tego człowieka nie da się ot tak strącić w niebyt z piedestału, na który wzniosły go miliony! To właśnie ci, o których Larry pisze: "Jego jedyne negatywne nastawienie było skierowane przeciwko ludziom, którzy krzywdzą innych ludzi".
To po prostu obrzydliwe! Do czego zdolna jest ludzka zawiść i zazdrość...
Wpis ten Larry Geller poczynił 14 czerwca 2020 roku.
*
* *
* * *
* *
* * *