czwartek, 24 listopada 2016

Tajemnicza śmierć artysty - fikcja czy rzeczywistość?

Nie od dziś wiadomo, że martwy artysta, więcej jest wart niż żywy. Okrutne prawa rynku, lecz niestety tak to właśnie działa. Póki nasz idol żyje, zadowalamy się tym co tworzy na bieżąco - wydawanymi płytami, koncertami, na których byliśmy lub perspektywą tych, na których możemy w przyszłości być, informacjami prasowymi, programami telewizyjnymi, w jakich się pojawia, filmami z jego udziałem itp. Gdy taki człowiek umiera, do naszej świadomości dochodzi, że tej przyszłości już nie będzie. Wtedy rzucamy się na wszystko, co się z nim wiąże, próbując zgromadzić każdą płytę, książkę, materiał, pamiątkę, dzięki którym możemy utrzymać naszą emocjonalną z nim więź, zatrzymać jego cząstkę dla siebie. Wiele osób dopiero wtedy zaczyna się bardziej dogłębnie interesować swoim idolem, a nie jak wcześniej tylko jego artystyczną produkcją. Gdy podczas tej drogi poznawczej dowiadujemy się jeszcze jak wartościowym, nietuzinkowym, cudownym człowiekiem był, nasze zainteresowanie i chęć poznawania jego życiowej drogi jeszcze się zwielokrotnia. Tak rodzi się ten "pośmiertny popyt".

Mówi się, że wielu fanów nie może pogodzić się ze śmiercią swojego bożyszcze i próbuje podważyć ten fakt. To wszystko prawda, zjawisko znane i opisane w psychologii.

Jednak w odniesieniu do Elvisa Presleya rzecz jest bardziej skomplikowana. Ostatnie lata jego życia, okoliczności śmierci i tego co nastąpiło po niej, to splot dziwnych wątków, zaskakujących faktów i niezrozumiałych zachowań (najbliższych, otoczenia, służb wszelakich), które nawet u osób twardo stąpających po ziemi, wywołują powątpiewanie, czy dane dotyczące śmierci artysty przekazane opinii publicznej, zgodne są z prawdą.

Jeśli coś jest tak zagmatwane i niejasne, rodzą się różne teorie mniej lub bardziej spiskowe. Tak też stało się w przypadku odejścia Elvisa. Ludzie podzielili się na dwa obozy: wierzących i nie wierzących w jego śmierć 16 sierpnia 1977 roku. Lecz rozłam ten sięga jeszcze głębiej.

Wśród fanów i osób interesujących się odejściem Elvisa Presleya istnieje przekonanie, że:
  • Elvis zmarł 16 sierpnia 1977 roku:
    • zmarł śmiercią naturalną w wyniku posiadanych chorób i stosowanych leków,
    • popełnił samobójstwo,
    • został zamordowany;
  • Elvis nie zmarł 16 sierpnia 1977 roku:
    • jego śmierć została zaplanowana i sfingowana przez służby specjalne,
    • jego śmierć została zaplanowana i sfingowana przez samego Elvisa oraz jego otoczenie;
Przy czym w tej ostatniej grupie ludzie dzielą się jeszcze na tych, co uważają, że Elvis żyje do dziś i na tych, którzy są przekonani, że choć nie zmarł w dacie podanej do publicznej wiadomości (16 sierpnia 1977 roku), to dziś nie ma go już wśród nas.

Najbardziej irracjonalne wydaje się być stwierdzenie, że Elvis Presley ciągle żyje. Według mnie nie jest to możliwe. I to wcale nie z uwagi na wiek biologiczny, miałby dziś 81 lat, co przecież nie jest żadnym ewenementem. Lecz nawet jeśli założymy, iż nie zmarł 16 sierpnia 1977 roku, to był tak schorowanym człowiekiem, że z pewnością nie dożyłby do dziś dnia.

Natomiast najbardziej prawdopodobna wydaje się być jego śmierć spowodowana zbyt intensywnym trybem życia, niezgodnym z cyklem zegara biologicznego człowieka (praca w nocy i odsypianie w dzień), wielością poważnych schorzeń i zażywanych leków. Niemniej, jakkolwiek nie podejdziemy do tematu tajemniczego i zaskakującego zgonu Elvisa (acz nie dla wszystkich takim był), wciąż kwestią sporną pozostaje data. Ciągle zbyt dużo jest przesłanek podważających jego zgon w tym dniu.

Nie brak też różnych dowodów i poszlak na potwierdzenie lub przynajmniej uwiarygodnienie innych hipotez tu przedstawionych. Takie wnioski wynikają także z raportu komisji* zajmującej się badaniem prawdziwości śmierci Elvisa.

* Nieoficjalna komisja składająca się z fanów artysty, powołana z ich inicjatywy, która badała różne wątki, sprawdzając niespójne fakty, wiarygodność doniesień i wszelkich dowodów - The Presley Commision. Po kilku latach prac opublikowała raport, w którym przedstawiła wszystkie wątpliwości jakie pojawiły się w związku ze śmiercią Elvisa, wyniki swoich ustaleń weryfikujących i końcową tezę, która stwierdzała, że ich zdaniem, na podstawie poczynionych analiz (wywiadów, dokumentów, badań laboratoryjnych itp.), Elvis nie zmarł w dacie podanej do publicznej wiadomości. Raport ten w pełnym brzmieniu jest obecnie nie do zdobycia.

Kolejne lata mijają i nic się nie wyjaśnia, a wręcz przeciwnie. Na światło dzienne wychodzą nowe fakty, które jeszcze bardziej zagadkową i tajemniczą czynią tą śmierć. Coraz trudniejsza staje się również weryfikacja wszelkich danych, gdyż odchodzą od nas świadkowie tych zdarzeń i osoby związane z Elvisem, które mogłyby rzucić jaśniejsze światło na tamte dni (ostatnie lata jego życia i śmierć).

Nie sposób wszystkich tych hipotez przedstawić bardziej szczegółowo w jednym poście. Co jakiś czas będę je rozważać w wyodrębnionych artykułach, a linki dołączę poniżej. Kilka postów nawiązujących do tematu już zresztą jest na blogu.

Czy Elvis żył jeszcze w 2003 roku?
Śmierć Elvisa i dziwne fakty związane z jego pochówkiem
Komu mogło zależeć na śmierci Elvisa
Tajemnicze zdjęcie przy basenie
Elvis złamał nogę 15 lat po swojej śmierci

4 komentarze:

  1. Gdy umiera bardzo znana osoba i to na dodatek w dziwnych okolicznościach, zaczyna się dochodzenie do okoliczności zgonu i do tego, czy faktycznie nastąpił. Tak było z Marilyn Monroe, Johnem F.Kennedym, czy nawet z Adolfem Hitlerem.
    Zawsze znajdują się ludzie, którzy twierdzą, że widzieli zmarłego, który był żywy. Nawet go fotografują i nie zdają sobie sprawy, że to tylko sobowtóry lub zwykła halucynacja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem Aniu. Aczkolwiek, jak zapewne wiesz, dziś okoliczności śmierci Monroe i Kennedy'ego, nie są już tymi, jakie przedstawiano po ich śmierci. W przypadku tych dwóch osób nikt z poważnych i rozsądnych ludzi (jak to ma miejsce w przypadku Elvisa) nie kwestionował ich zgonu, tylko same okoliczności, jakie przedstawiono publicznie. Jak czas pokazał, nie były prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię morze. Działa na mnie i kojąco i pobudzająco zarazem. Nie wiem jak to możliwe, ale tak jest. Tam nigdy mi się nie nudzi.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Je też i mam podobne odczucia.:) Jednak nie widzę związku z postem, więc domyślam się, że nawiązujesz do tła? :)

    P.S.
    Już szukałam, czy gdzieś w treści nie napisałam "może" przez "rz". :)

    Pozdrawiam również:)

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html