poniedziałek, 29 sierpnia 2022

♥ Kobiety - Juliet Prowse

Kiedy Elvis miał zdjęcia do swojego pierwszego filmu po powrocie ze służby wojskowej w Niemczech, jeśli chodzi o kobiety, wrócił do swoich zwyczajów sprzed wojska. W czasie nagrywania "G. I. Blues" umawiał się przynajmniej z pięcioma.

Juliet Prowse była wówczas dziewczyną Franka Sinatry, z którym trochę później się zaręczyła (w 1962 roku), choć do małżeństwa nigdy nie doszło. Oficjalnie zrywając zaręczyny powiedziała, że chce się skupić na karierze. Później przyznała: "On był osobą złożoną i po kilku drinkach mógł być bardzo trudny". Po zaręczynach Frank Sinatra zażądał aby wycofała się z show-biznesu, czego nie chciała uczynić. Choć byli ze sobą od 1959 roku, sześć tygodni po zaręczynach rozstali się:
"Chociaż prawdopodobnie bym to zrobiła, proszenie kogoś o zrezygnowanie z kariery jest bardzo niesprawiedliwe, zwłaszcza jeśli pracujesz w tym samym biznesie i wiesz, co to jest — to część twojego życia, to jak odcięcie ręki".
Frank był starszy od niej o 21 lat i nikogo to nie bulwersowało, lecz kiedy Elvis miał dziewczynę z tą samą różnicą wieku, to ... cho-cho! To są właśnie te podwójne standardy, o których niekiedy się mówi, inne dla Elvisa a inne dla pozostałych.

Producent Hal Wallis wypożyczył Juliet Prowse z 20th Century-Fox, z którym w 1959 roku podpisała siedmioletni kontrakt. W „G.I. Blues”, Juliet miała wykonać dwa numery taneczne, oba wystawione przez reżysera tańca Charlesa O’Currana. Lecz wcale nie była zachwycona czekającą ją wkrótce pracą z Elvisem Presleyem, jak później przyznała:
„Kiedy po raz pierwszy usłyszałam, że mam robić z nim zdjęcia, jęknęłam”.
Dzięki złej prasie, była uprzedzona do rock and rolla, Elvisa i jego baczków (podobnie jak większość) dopóki go nie poznała.

Początkowo zdawało się, że urok Elvisa zupełnie na nią nie działa. Była nieczuła na jego awanse do tego stopnia, że Elvis powiedział o niej do Sonny'ego Westa:
"Człowieku, powiem ci, że to jakaś zimna laska!".
Lecz de facto, któraż potrafiłaby mu się oprzeć? Jeśli Elvis zagiął na jakąś parol, reszta była już zwykle tylko kwestią niedługiego czasu i tego na ile jemu chciało się dalej zabiegać.

Tak było i w tym przypadku. Juliet Prowse bardzo szybko skapitulowała. Elvis miał swoje sposoby.

W filmach bardzo często zmieniał swoje kwestie, do czego reżyserzy byli przyzwyczajeni. Nie dlatego, że nie pamiętał, po prostu kiedy grał, zwykle angażował się w rolę całym sobą, będąc przy tym bardzo naturalnym, instynktownym. W większości pozostawiano jego wersję, uznając ją za lepszą od oryginału scenariusza. Kiedy Elvis odgrywał swoje sceny z Juliet Prowse, zbytnio wczuł się w rolę i przeholował. Właściwie inaczej - prywatne zakusy przełożył na filmowe ujęcia, gdyż był tak zdeterminowany, by ją zdobyć. Wtedy reżyser, Roman Taurog, poprosił go do siebie i powiedział:
"Elvis, nie musisz wkładać w to tyle serca i duszy".
To było kiedy Roman Taurog pierwszy raz zwrócił Elvisowi uwagę, ale nie ostatni, o czym za chwilę.

Elvis zapamiętał sobie słowa Romana Tauroga. Potem doprowadził na planie do sytuacji, w scenie z Juliet Prowse, w której mu coś wyraźnie "nie szło". A gdy niczego nieświadoma niewiasta zaoferowała swoją pomoc, odparował:
"Jak możesz pomóc, jeśli nie wkładasz w to serca i duszy?!",
czym "rozmroził Królową Śniegu", jak to skomentował Sonny West. No Mistrz! Cwany i przebiegły niczym lis. :) Notabene zupełnie jak w scenariuszu - w "G.I. Blues" Juliet grała zimną tancerkę Lili, którą Elvis ma uwieść dla zakładu.

„Po kilku dniach przebywania w jego towarzystwie po prostu się poddała” — mówi Sonny West. Odtąd Elvis i Juliet zaczęli spędzać czas w jego przenośnej garderobie.

Reżyser filmu Norman Taurog opowiadał później, że kilka razy musiał krzyczeć „Cięcie!”, przerywając zdjęcia, aby rozdzielić dwie gwiazdy, które odpłynęły podczas scen pocałunków, zapominając że są na planie. Potem już nie upominał Elvisa osobiście, żeby się tak nie angażował, bo i Juliet nie pozostawała bierna, tylko od razu zarządzał "cięcie!". :)

Nieco później w scenie, kiedy Juliet tańczyła w cielistej sukience z siateczki (patrz zdjęcia), ktoś z ekipy zahaczył jeden ze zwisających paneli i lekko go rozdarł. Juliet chcąc ocenić uszkodzenie podniosła go w górę ukazując wszystko to, co zakrywał. Elvis spojrzał na odsłonięte dolne partie jej ciała i powiedział, sugerując między wierszami małe "co-nieco":
„Czy mogę w czymś pomóc? Mam maszynę do szycia w swojej garderobie”.
Juliet zrozumiała propozycję i podjęła flirt, ale postanowiła mu wbić małą szpileczkę, podważając jego umiejętności seksualne:
„No nie wiem... A czy jesteś w tym dobry?”
Oczywiście nie miał żadnej maszyny do szycia w swojej garderobie, to był tylko synonim propozycji seksualnej. A Juliet bynajmniej też nie chodziło o to, czy umie dobrze szyć. :)

Kiedy Juliet Prowse zaczęła pracować nad „G.I. Blues” z Elvisem, Frank Sinatra był na wycieczce na Dalekim Wschodzie. Chłopaki wiedząc, że Juliet jest dziewczyną Franka Sinatry, który z natury bywa "wyrywny" (skory do bójek i awantur), zaczęli sobie stroić żarty. Pukali do garderoby Elvisa, gdy był tam z Juliet i mówili: „Frank nadchodzi, Elvis!”, a kiedy Elvis podenerwowany otwierał drzwi i pytał: „Gdzie on jest?”, wybuchali śmiechem i uciekali.

Aż pewnego dnia Frank Sinatra przyszedł naprawdę do Juliet, lecz nie zastał jej ani na planie, ani w garderobie. Dowiedział się od innych, że pewnie jest u Elvisa. Kiedy chłopaki zorientowali się co się święci, Red podszedł szybko do drzwi garderoby i jak relacjonuje:
— Szepnąłem — Elvis, Elvis, nadchodzi Frank, stary! Słowo!
— Odejdź od tych drzwi, Red!
— Nie mogę mówić zbyt głośno, bo on usłyszy, człowieku!
"Frank podszedł i grzecznie się przedstawił" — wspomina Sonny. Powiedział: „Cześć. Czy Elvis jest w środku?”. A my powiedzieliśmy: „Tak, proszę pana, przegląda swój dialog”. Frank zapukał do drzwi. Na szczęście Elvis usłyszał ich rozmowę i rozpoznał jego głos, więc kiedy otworzył drzwi, Juliet siedziała sztywno i porządnie nad scenariuszem, a Elvis swój trzymał w ręku, jakby właśnie przechodzili przez linie. Elvis powiedział: „Hej Frank!”, a Juliet: „Cześć, kochanie!”. Frank Sinatra zabrał Juliet i poszli na lunch.

Wracając do tego momentu, Juliet Prowse wspominała po latach:
„To była panika. Za nic na świecie nie sądziłam, że Frank kiedykolwiek odwiedzi mnie na planie!”,
a Bob Thomas w swoim felietonie napisał:
„To hołd dla jej umiejętności dyplomatycznych, za to, że udało jej się uniknąć starcia między dwoma piosenkarzami i była w stanie żonglować tymi obiema swoimi relacjami bez konfliktów”.
Osobiście wątpię czy wszystko wyglądało tak różowo. Za zamkniętymi drzwiami Frank, przy swoim krewkim charakterze, pewnie zrobił jej niejedną awanturę o Elvisa. Kiedy zdjęcia się skończyły, Elvis czasami dzwonił towarzysko do Juliet. Po jednym z takich telefonów wysłała mu wiadomość: „nie dzwoń ponownie”, dając do zrozumienia, że Frank nie jest zadowolony z powodu ich przyjaźni i dalszych kontaktów.

Alanna Nash w książce "Baby, Let’s Play House. ELVIS PRESLEY and the WOMEN WHO LOVED HIM", pisze:
"Ich miłość była zacięta i intensywna. „Powiedział, że Juliet lubiła łapać się za kostki i rozkładać nogi naprawdę szeroko” – relacjonuje Lamar. A Juliet siadała na podłodze w domach przyjaciół i tylko się przytulała do Elvisa, była nim tak zauroczona".
Jednak ich romans nie przetrwał nawet do końca zdjęć. Elvis stracił seksualne zainteresowanie Juliet, lecz ich przyjaźń pozostała na zawsze. Myślę, że po prostu nie chciał zepsuć jej związku z Sinatrą, wiedząc jednocześnie, iż sam nie zaoferuje jej nic więcej, podczas gdy ona zaczęła się już angażować.

W trakcie zdjęć często byli widywani razem, nie tylko na planie, także na występach innych artystów i różnych imprezach, co nie uszło uwagi plotkarskim mediom. Wkrótce w prasie pojawiły się artykuły o ich romansie, a tytuły donosiły: "Elvis wraca i kocha się z Juliet-Prowse, która jest dziewczyną Franka Sinatry", "Elvis kradnie dziewczynę Sinatrze", "Romans Elvisa z dziewczyną Franka Sinatry". Zarówno Elvis jak i Juliet dementowali te doniesienia, idąc w zaparte. Juliet Prowse do prasy:
„Tak, wyszliśmy raz lub dwa do kina. Poszliśmy także do Cloisters posłuchać Tony'ego Bennetta. Obejrzeliśmy przedstawienie, weszliśmy za kulisy, żeby przywitać się z Tonym i wyszliśmy. To wszystko. Ale magazyn dla fanów stworzył taką historię, jakiej nigdy nie było. (...) Ponoć mieliśmy trzymać się za ręce pod stołem. Przede wszystkim, jeśli chcę trzymać kogoś za ręce, robię to na stole… Tak naprawdę nigdy nie było żadnego romansu między Elvisem a mną”.
Innym razem mówiła:
„Bardzo dobrze się bawiliśmy na randkach, a naszego związku nie można nazwać niczym innym niż radosnym towarzystwem chłopca i dziewczyny! Jeśli próbujesz powiedzieć coś więcej, to się mylisz”
Tak było wtedy, gdy była ciągle z Frankiem Sinatrą. Kiedy się rozstali, nie musiała już niczego ukrywać i mówiła inaczej, przyznając się do zażyłości intymnej z Elvisem:
"Elvis i ja mieliśmy romans. Łączył nas pociąg seksualny, jak dwoje zdrowych młodych ludzi, ale on był już ofiarą swoich fanów. Zawsze spotykaliśmy się w jego pokoju i nigdy nie wychodziliśmy".
Nie wychodzili swobodnie, jak inni ludzie, ale bywali na imprezach zamkniętych, występach artystów i w kinie, o czym sama wcześniej wspominała.

Juliet i Elvis zaprzyjaźnili się na lata. Potem jeździła do Las Vegas, aby uhonorować go podczas jego występów. Mogliśmy ją też zobaczyć w filmie dokumentalnym „Elvis: That's the Way It Is”, jako osobę udzielającą wywiadów i mająca wziąć udział w premierowym show Elvisa Presleya w International Hotel w Las Vegas, 10 sierpnia 1970 roku. A wcześniej, kiedy była akurat w Hollywood, gdy on miał tam zdjęcia, kilka razy poszła go zobaczyć na planie:
"Uwielbiam go. Pewnego dnia poszłam na jego plan, żeby się z nim zobaczyć i trochę się pośmialiśmy. Podobnie jak ja, Elvis nienawidził Hollywood, kiedy tu przyjechał po raz pierwszy.
Juliet Prowse powiedziała o Elvisie piękne i wymowne zdanie:
„On jest naprawdę jednym z najbardziej szczerych ludzi w najbardziej nieszczerym mieście na ziemi”.
Ona w ogóle wypowiadała się bardzo pozytywnie o Elvisie. Widać było, że się lubią, szanują i ma o nim jak najlepsze zdanie, tak o człowieku, jak i aktorze.

Do Susan Barnes powiedziała:
„Oto chłopak rozszarpywany przez ludzi, którzy go nie znają. Tylko dlatego, że na scenie jest wulgarny, ludzie zakładają, że w życiu prywatnym jest ekshibicjonistą. Oczywiście nie jest. On jest mężczyzną".
W innych wywiadach deklarowała:
„Ma talent i jest bardzo miłym człowiekiem”
„Jest najsłodszą rzeczą na świecie”.
Zagadnięta przez pisarza Jamesa Bacona, co najbardziej podoba się jej w Elvisie:
"Wydaje mi się, że najbardziej podoba mi się w Elvisie jego delikatność".
Juliet Prowse opowiedziała felietonistce Sheili Graham o pewnej rozmowie, którą odbyła z Elvisem na planie „G.I. Blues”, na temat małżeństwa:
"Elvis Presley i ja dyskutowaliśmy o małżeństwie. Chciał dowiedzieć się o mnie i Franku. Podobnie jak ja, Elvis chce się kiedyś ożenić, ale nie będzie się spieszyć. Powiedział: »Dowiem się, kiedy poznam dziewczynę. To może nie być osoba, w której jesteś szaleńczo zakochany, to nie zawsze jest właściwe dla małżeństwa«",
a o sobie to, co wcześniej powiedziała podczas tej rozmowy Elvisowi:
"Nie jestem jeszcze gotowa do małżeństwa. Myślę, że dam mojej karierze kolejne osiem lub dziesięć lat, a potem wyjdę za mąż. Kiedy tak się stanie, rzucę ten biznes i zajmę się posiadaniem wielu dzieci".
Juliet Prowse miała też zagrać u boku Elvisa w filmie "Blue Hawaii" i nawet zaczęła pojawiać się na planie, lecz wycofała się. Wszystko przez niefortunny kontrakt jaki zawarła rok wcześniej z 20th Century Fox. Kiedy Hermes Pan, hollywoodzki choreograf, a jednocześnie łowca talentów (wieloletni współpracownik Freda Astaire'a), pod koniec lat 50. wypatrzył ją na scenie w Europie (według jednych źródeł było to w Rymie, według innych w Paryżu), określił ją najlepszą tancerką jaką kiedykolwiek widział. Gdy Hermes Pan został mianowany choreografem filmu muzycznego „Can-Can”, z głównymi rolami Franka Sinatry i Shirley MacLaine, poinformował Juliet, że będzie dla niej rola, jeśli podpisze siedmioletni kontrakt z 20th Century-Fox, koniecznie chciał ją mieć pod ręką. Początkowo odrzuciła ofertę, ale kilka dni później zmieniła zdanie i na początku* sierpnia 1959 roku poleciała do Hollywood podpisać nieszczęsny kontrakt.

* Źródła mówią o 1 sierpnia 1959 roku i że wtedy na podpisaniu poznała Franka Sinatrę. Inne mówią, że poznała go dopiero 17 sierpnia 1959 roku na planie zdjęciowym. Tymczasem produkcja filmu ruszyła 3 sierpnia 1959 roku.

Kontrakt nie był dla niej korzystny, gdyż dawał pełne prawa dysponowania jej osobą 20th Century-Fox za ustaloną z góry stawkę, choć gwarantował stały dochód niezależnie czy pracowała, czy nie. Mogli ją wypożyczać do innych wytwórni bez renegocjowania jej gaży, rozwiązać umowę z końcem każdego roku jej obowiązywania i zawieszać w pracy, co oznaczało, że nie będzie mogła pracować dla żadnej wytwórni w Hollywood - no uziemili ją na siedem najlepszych lat dla aktorki-tancerki. Na szczęście zostawili Juliet prawo do odrzucenia roli, z którego skorzystała w przypadku filmu "Blue Hawaii".

Kontrakt przewidywał, że w pierwszym roku będzie dostawać 300 dolarów tygodniowo, w drugim 400, w trzecim 750 dolarów, a później "się zobaczy", ale nie więcej jak 1500 dolarów tygodniowo w siódmym roku. W związku z tym na planie "G.I. Blues" dostawała tylko 300 dolarów tygodniowo, a w "Blue Hawaii" miała otrzymywać 400 (drugi rok kontraktu). Nie wiemy na ile 20th Century-Fox wykasowało Paramount za wypożyczenie Juliet Prowse, w każdym razie od nich nie dostała nic, nawet symbolicznie. Kiedy niecały rok* później Hal Wallis chciał wypożyczyć Juliet Prowse do filmu "Blue Hawaii", mimo wszystko najpierw się zgodziła, jednak postawiła dwa warunki. Po pierwsze Paramount pokryje koszty przejazdu na Hawaje i zakwaterowania jej sekretarki, którą chce mieć przy boku, a ona wypłaci jej pensję. Po drugie chce mieć swojego charakteryzatora, z którym współpracuje, a nie tego z Paramount. Motywowała to tym, że ma trudną do pomalowania twarz, a złe zdjęcia mogą zagrozić jej przyszłej karierze.

* W zasadzie decyzję o ponownym zatrudnieniu Juliet Prowse, Hal Wallis podjął już zanim jeszcze „G.I. Blues” pojawił się w kinach w listopadzie 1960 roku. W prasie pojawiła się następująca informacja:
"Jeszcze zanim „G.I. Blues” pojawił się w kinach w całym kraju w listopadzie 1960 roku, Hal Wallis już zdecydował, że chce ponownie połączyć Juliet Prowse z Elvisem w swoim następnym filmie Paramount, wstępnie zatytułowanym »Hawaii Beach Boy«. Wallis doszedł do tego wniosku po obejrzeniu reakcji kilku widzów podczas zapowiedzi „G.I. Blues” na miesiąc przed premierą. Producent otrzymał kolejne „wypożyczenie” Julii od 20th Century-Fox i zaczął z nią dopracowywać szczegóły".
19 października 1960 roku, Honolulu Star-Bulletin poinformował, że: "Nagrywanie scen do »Waikiki Beach Boy« z udziałem Elvisa Presleya i Juliet Prowse rozpocznie się w przyszłym miesiącu podczas międzynarodowych zawodów surfingowych w Makaha", lecz tak się nie stało. Produkcja "Blue Hawaii" wystartowała dopiero 27 marca 1961 roku a została zakończona 23 maja 1961 roku. 

Jednak na początku marca 1961 roku w kolumnach plotkarskich pojawiły się plotki, że Juliet grozi wycofaniem się z filmu Presleya. Mówiono, że domaga się lepszych warunków płacowych, własnego charakteryzatora i transportu na Hawaje dla swojej sekretarki.

Następnie 15 marca Associated Press doniosła: "Aktorka Juliet Prowse jest zawieszona w 20th Century Fox za niesubordynację podczas wypożyczenia do Hal Wallis Productions. Studio [20th Century-Fox] ogłosiło wczoraj zawieszenie Miss Prowse, ponieważ odmówiła zagrania głównej roli u boku Elvisa Presleya w »Blue Hawaii«".

Głos w sprawie zabrała Juliet Prowse, wyjaśniając hollywoodzkiemu felietoniście, Bobowi Thomasowi, dlaczego wycofała się z filmu "Blue Hawaii". Powiedziała mu, że nie podobało jej się zawieszenie, ale nie zmieniłaby swojej decyzji. Dała też jasno do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko Elvisowi. Następnie wyjaśniła, dlaczego zrezygnowała:
"Wszystko zaczęło się od dwóch próśb. Najpierw chciałam, żeby na planie pojawił się mój własny charakteryzator. Mam trudną do wymalowania twarz, więc chciałam kogoś, kto mnie znał. Po drugie, chciałam zabrać ze sobą moją sekretarkę. Jeśli zapłacą jej za przejazd, to ja zapłacę jej pensję. Potrzebowałam towarzysza. Nie znałam nikogo poza Elvisem, a on zawsze jest otoczony przez tuzin kumpli".
Hal Wallis odpowiedział „nie” na obie prośby, niemniej przekonał Juliet Prowse by dała szansę jego charakteryzatorowi, na co się zgodziła. Po próbach z makijażem, zaakceptowała go. Jednak potem Juliet ponownie przyjrzała się scenariuszowi i zauważyła:
"Ta część nie miała charakteru. Byłam tylko jedną z trzech dziewczyn w życiu Elvisa, a jedna 16-latka miała ciekawszą rolę niż moja".
Tak Juliet Prowse odrzuciła rolę definitywnie. Zastanawiałam się czy nie był to częściowo pretekst, z uwagi na Franka Sinatrę, a być może nawet i za jego namową, gdyż nie mógł zdzierżyć myśli, że jego dziewczyna ponownie wystąpi u boku Presleya, a prasa będzie mieć używanie.

Natomiast Hal Wallis, rżnął klasycznego głupa:
"Panna Prowse otrzymała swój egzemplarz scenariusza „Blue Hawaii” 23 lutego 1961 roku. Od tego czasu, nie dalej jak dwa tygodnie temu, przychodziła na testy makijażu, przymierzania garderoby oraz peruk. Trudno zrozumieć, dlaczego to zrobiła i dlaczego musiała poświęcić tyle czasu i wysiłku, zanim podjęła decyzję".
25 marca 1961 roku Hal Wallis ogłosił, że zatrudnił aktorkę Joan Blackman (która również zostanie kochanką Elvisa), by zastąpiła Juliet Prowse w roli głównej damy Elvisa Presleya w „Blue Hawaii”, a 18 kwietnia 1961 roku, dzień po występie Juliet Prowse na gali rozdania Oscarów w Hollywood, 20th Century-Fox zniosła jej zawieszenie i natychmiast wypożyczyła ją innej wytwórni.

Pół roku po premierze filmu "G.I. Blues" w kinach, 22 marca 1961 roku, Juliet Prowse powiedziała Associated Press:
"Moje pojawienie się w filmie „G.I. Blues” z Elvisem zrobiło więcej dla mojej kariery niż cokolwiek innego, w tym „Can-Can”. Cała moja poczta od fanów jest wynikiem „G.I. Blues”. To dało mi dużą i ważną publiczność".
Podobnie jak Elvis, Juliet Prowse uprawiała jogę, o czym wspominałam już w poście "Elvis i sztuki medytacji". Również nauczała jogi. Poniekąd przekonała Elvisa żeby nie zaniedbywał jogi i medytacji na rzecz karate i innych sportów walki.

Jej pełne personalia to ---> Juliet Anne (Prowse) [Frazier/James] McCook:
— Juliet ― imię pierwsze;
— Anne ― imię drugie;
— Prowse ― nazwisko panieńskie;
— Frazier / James ― nazwisko po pierwszym mężu;
— McCook ― nazwisko po drugim mężu.

Pierwszego męża poślubiła 1 czerwca 1969 roku. Małżeństwo przetrwało niewiele ponad rok. Rozwiedli się 12 listopada 1970 roku, nie mieli dzieci. Miał na imię Eddie. Co do nazwiska, dokładnie tyle samo źródeł podaje "Frazier", co "James". Czy w jego przypadku "James" jest drugim imieniem, nazwiskiem, czy może pseudonimem - nie do ustalenia. To samo dotyczy "Fraziera". W kilku miejscach podano tylko, że był choreografem.

Drugiego męża, aktora telewizyjnego, Johna McCooka, poślubiła 9 września 1972 roku. Z tego związku pochodziło jej jedyne dziecko - syn Seth (urodzony 2 sierpnia 1972 roku) - związek małżeński zawarli miesiąc po jego urodzeniu. Rozwiedli się 5 września, 1979 roku.

Juliet Prowse urodziła się 25 września 1936 roku, w Bombaju (obecnie Mumbaj), w Indiach (wówczas Indie Brytyjskie - kolonia). Jej matka była komiwojażerką z RPA, a ojciec brytyjskim menedżerem Westinghouse. Kiedy zmarł, gdy miała trzy lata, przeprowadziła się z matką i bratem do RPA (Afryki Południowej).

Jako czteroletnia dziewczynka zaczęła uczęszczać na lekcje tańca do Royal Academy of Dance, gdzie uczyła się do czternastego roku życia, a następnie została najmłodszym członkiem Johannesburg Festival Ballet Company, tańcząc wszystkie balety klasyczne.

Mając 17 lat przeprowadziła się do Londynu, gdzie kontynuowała naukę baletu klasycznego. Podpisała kontrakt z londyńskim Palladium jako tancerka. Niestety bycie baletnicą klasyczną nie było jej pisane, ponieważ była za wysoka (mierzyła 170 cm wzrostu). Wówczas postanowiła zająć się śpiewem i tańcem współczesnym, występując w europejskich nocnych klubach (głównie w Paryżu, Madrycie i Rzymie).

To właśnie w Rzymie lub w Paryżu (źródła nie są zgodne) zwróciła na siebie uwagę hollywoodzkiego choreografa Hermesa Pana, który uznał Juliet za jedną z najlepszych tancerek, jakie kiedykolwiek widział. Kiedy został mianowany choreografem filmu „Can-Can” w 1959 roku, poinformował Juliet, że będzie dla niej rola w filmie, jeśli podpisze siedmioletni kontrakt z 20th Century-Fox. Początkowo odrzuciła ofertę, ale kilka dni później zmieniła zdanie i poleciała do Hollywood podpisać kontrakt. To był początek* zarówno jej kariery w Hollywood, jak i trwającego romantycznego związku z Sinatrą.

* W rzeczywistości jej debiutem filmowym był „Gentlemen Marry Brunettes” (1955), w którym zagrała tancerkę. Ponieważ nie była znana, jej nazwisko nie zostało wymienione w czołówce, ale była podawana w dalszej obsadzie.

Pewnego dnia na plan filmu „Can-Can” przybył przywódca Związku Radzieckiego, Nikita Chruszczow. Wydawał się być zadowolony z pokazu, aczkolwiek następnego dnia grzmiał: „To jest to, co nazywasz wolnością – swobodą dla dziewcząt do pokazywania tyłków. To kapitalizm sprawia, że dziewczyny są takie”. Nazajutrz o jego wizycie na planie rozpisywała się cała prasa, a artykuły ilustrowano zdjęciem tańczącej kankana Juliet Prowse.

Przeniesienie Juliet Prowse do Hollywood i podpisanie kontraktu z 20th Century-Fox, dramatycznie obniżyło jej dochody w porównaniu do tych, jakie miała zarabiając w nocnych klubach Europy.

Zanim przeniosła się do USA i nawiązała relację z Frankiem Sinatrą, była w związku z tancerzem i niegdysiejszym mentorem, Sergio Fadinim. Byli częścią tanecznego trio o nazwie Prowse Dancers.

Frank Sinatra oświadczył się jej w poniedziałek wieczorem, 8 stycznia 1962 roku (w dwudzieste siódme urodziny Elvisa), kiedy jedli kolację w Romanoff w Beverly Hills.

Juliet Prowse odżyła finansowo kiedy zaczęła występować w Las Vegas, gdzie odniosła wielki sukces jako tancerka estradowa i nocna, będąc główną gwiazdą wielu pokazów. Została nagrodzona tytułem Entertainer of the Year za „Sweet Charity” w Las Vegas.

Jej kariera filmowa została mocno ograniczona przez siedmioletni kontrakt z 20th Century-Fox, co rekompensowała sobie występując w klubach, telewizji i teatrach. Po serii gościnnych występów w różnych programach telewizyjnych, Prowse dostała rolę tytułowej głównej bohaterki w sitcomie NBC „Mona McCluskey”. Premiera odbyła się we wrześniu 1965 roku. Sitcom został zdjęty po emisji 26 odcinków. Jej ostatnia rola na ekranie była w czwartym odcinku serialu tajemniczego dramatu CBS „Murder, She Wrote”. Później nadal występowała na scenie i w klubach nocnych.

Wyróżniająca się długimi nogami, ochrypłym głosem i wydętymi ustami, Juliet Prowse brała udział w lukratywnych kampaniach reklamowych wielu marek, w tym wyrobów pończoszniczych L'Eggs i Mannington Flooring.

W 1976 roku była pierwszym gościem pierwszego sezonu "The Muppet Show".

W 1987 roku dwukrotnie została poturbowana przez tego samego 80-funtowego lamparta - po raz pierwszy podczas kręcenia sceny do "'Circus of the Stars #12", a później podczas próby promocyjnego wyczynu kaskaderskiego w "The Tonight Show". Ten ostatni atak był poważniejszy i wymagał ponad dwudziestu szwów, aby przymocować jej ucho.

W latach 80. i 90. była gospodarzem „Championship Ballroom Dance Competition” w PBS (Public Broadcasting Service).

W 1994 roku zdiagnozowano u Juliet Prowse raka trzustki. Kiedy w 1995 roku poczuła się nieco lepiej, koncertowała z Mickeyem Rooneyem w Sugar Babies. Przez cały okres choroby nie poddawała się, do końca ćwiczyła jogę. Niestety, rak kolejny raz powrócił. Zmarła 14 września 1996 roku, jedenaście dni przed 60. urodzinami, w swoim domu w Holmby Hills w Los Angeles.

Elvis i Juliet Prowse na planie filmu "G. I. Blues (1960) - zdjęcia, na których widać pewną zażyłość między nimi. Jedno z nich wykorzystano nawet na posterze

Zdjęcia reklamowe pozowane do filmu "G. I. Blues (1960), na których Elvis jest z Juliet Prowse, wykonane poza planem filmowym

Zdjęcia reklamowe i postery do filmu "G. I. Blues (1960), wykonane poza planem, na których są: Sigrid Maier, Leticia Roman, Juliet Prowse i Elvis Presley

Zdjęcia reklamowe i postery do filmu "G. I. Blues (1960), wykonane na planie, na których Elvis jest z Juliet Prowse


Zdjecia z planu i filmu "G. I. Blues (1960) - Juliet jest tutaj w specjalnej sukience z siateczki z poprzecznymi paseczkami z cekinów i koralików górą oraz sześcioma pasami materiału (panelami) w całości pokrytymi cekinami i koralikami spływającymi od bioder w dół. Na klipie jej taniec zaczyna się na minucie 3:00

Scena, w której Elvis śpiewa "Wooden heart" w filmie "G. I. Blues (1960). Kukielki przedstawiają Elvisa i Juliet Prowse

Na planie filmu "G. I. Blues (1960) - Elvis i Juliet Prowse z sześcioraczkami. Poza tymi dwoma, które Elvis ma pod pachą, pozostałe wpatrzone w niego jak w obraz (zwłaszcza na górnym zdjęciu)

Na planie filmu "G. I. Blues (1960) - Elvis i Juliet Prowse podczas lunchu

Na planie filmu "G. I. Blues (1960) - podczas przerwy Elvis grał na kontrabasie (więcej o jego grze na tym instrumencie w poście "Elvis i instrumenty - kontrabas")

Specjany pokaz filmu "G. I. Blues (1960) z udziałem Elvisa i Juliet Prowse, zakończony kolacją - 12 września 1960 roku. Niestety nikt nie podaje gdzie się odbył

Tańcząca Juliet Prowse w różnych okresach swojego życia - zdjęcia rekalmowe i ujęcia z występów. Ostatnie trzy zdjęcia dotyczą filmu "Can-Can" (1960)

Juliet Prowse na okładce jednego z magazynów

Juliet Prowse była pierwszym gościem pierwszego sezonu programu "The Muppett Show" w 1976 roku

Juliet Prowse w różnych latach swojego życia. Kolaż na końcu to Juliet Prowse w 2001 roku, zdjęcia wykadrowane z filmiku "The Many Loves Of Elvis + The Intimate Loves Of Elvis - PART 1" (2002)

To też zdjęcia wykadrowane z filmiku "The Many Loves Of Elvis + The Intimate Loves Of Elvis - PART 1" (2002). W filmie pojawiają się, gdy Sony West opowiada jak Frank Sinatra przyszedł do garderoby Elvisa, szukając Juliet. W rzeczywistości to nie są zdjęcia z tej konkretnej sytuacji, pochodzą z innych okresów, zostały tylko tak dobrane żeby zilustrować historię opowiadaną przez Sony'ego Westa

Juliet Prowse i Frank Sinatra, którego była dziewczyną od 1959 do 1962 roku

Juliet Prowse i jej pierwszy mąż Eddie Frazier/James - zdjęcie zrobione w dniu ślubu

Juliet Prowse i jej drugi mąż John McCook oraz ich syn Seth (pobrali się dopiero po jego narodzinach)



88 komentarzy:

  1. Klasyczny facet. Poflirtować użyć sztuczek by uwieść .. nawet jak trzeba się postarać bardzo i następie wycofać się by laska się nie zaangażowała. Miał tupet. Frank był w pobliżu ..a ten działał. Nie mniej potem przyjaciółmi byli. I z Juliet i frankiem.
    Tak..przyjazn szczera Elvisowi w relacjach z kobietami wychodziła najbardziej.
    Ps.
    Co innego stosunek wiekowy 25:14 niż np. 60:25
    Dziewczyna jest pełnoletnią dorosła ... A mistrzowi w głowie czasami małolaty Świtały .
    Mnie juliet się nie podobala. Poprostu nie mój gust. Taka świnka morska na twarzy..😆😆😆

    Artykuł jak zawsze ciekawy. Szkoda mi jej że tak zmarła .

    Zdjęcie nad ich wspólnym z Sinatra to chyba nie ona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt,przyjaciółmi byli,chociaż początkowo Sinatra niezbyt przychylnie się o Elvisie wypowiadał.To przyszło z czasem.Co do tego zdjęcia,próbowałam się dowiedzieć przy pomocy obiektywu Google,czy to ona,to niestety było,,brak wyników".😕

      Usuń
    2. Że był mistrzem uwodzenia, to wiemy. :) Mnie też uwiódł, chociaż był kilkanaście tysięcy kilometrów ode mnie, a ja byłam dzieciakiem. :) A gdy był teoretycznie 300 km ode mnie, to moi rodzice właśnie się poznali. :)

      E tam, ja mając 14 miałam jednego 27 i drugiego 29 i z perspektywy lat, cieszę się, że tak się stało. Żaden nawet nie próbował mnie wykorzystać, a wręcz przeciwnie, czułam wsparcie i wiele dobrego wyniosłam z tych związków, zwłaszcza z jednego znich. Ważne są intencje. Wiem, skurczybyków nie brakuje...

      Ona mając 20 lat wyglądała starzej niż mając prawie 40. Kolor włosów i fryzura dodawały jej 20 lat. Na tych gdzie jest blondynką i ma tak zaczesane włosy do ramion ma ponad 35, a wygląda na dwadzieścia kilka.

      No niestety, kobiety, które dostąpiły zaszczytu bycia z Elvisem, nawet krótkiego, incydentalnego, nie radziły sobie później w związkach z facetami. I ja się nie dziwię. To tak jakby z najlepszego auta przesiąść się na zdezelowany rower, nie umniejszając tym gościom. Żeby to zrozumieć, trzeba przeczytać ze 20 Harlequinów. :)) Elvis jako mężczyzna w stosunku do kobiet miał wszystkie cechy męskich bohaterów tych romansów. Dosłownie był jak pierwowzór bohaterów tych książek.

      Usuń
    3. Oj uwiódł.Mnie jako kilkulatkę.😄😄😄.Gdy on był w Niemczech to moi rodzice byli dopiero kilkuletnimi dziećmi.A co do różnicy wieku to moim zdaniem lepszy starszy niż jakiś małolat,chociaż Elvis będąc z nieletnimi za daleko się nie posuwał.Celine Dion podobno miała lat 12 gdy poznała swojego przyszłego męża,o ile dobrze wiem.

      Usuń
    4. Aguś to tak jak mnie. :) Moi nastoletnimi. :)
      On się nawet z dorosłymi za daleko nie posuwał, jak kobietę zaliczał do grupy "godnych mężatek" z punktu społecznego.

      Usuń
    5. Dokładnie,nie zmuszał,chyba że sama chciała.Z mężatkami to wiadomo,że nie,gdyż bardzo wziął sobie do serca słowa Parkera.

      Usuń
    6. Nawet jak one chciały, to on nie chciał. Tylko pieszczoty.:)

      Usuń
    7. Dobre i to.Mnie by do szczęścia wystarczyła sama jego obecność.😉

      Usuń
    8. Pewnie, ale niezależnie od formy i tak nie sposób byłoby zapomnieć. :)

      Usuń
    9. No i dziewczyny się rozpisały. Miło się czytà.
      Elvis był dobry do romansów a nie do życia.
      I sam sobie nie poradził z tym i dziewczyny jak mówisz też bo one były gotowe na więcej w większości .
      Kwestia wieku użyłem porównania do Sinatry.
      Możesz wyglądać jak chcesz ale głowie jeszcze nie ma się kierunku życia. Dojrzałości psychicznej mimo że kobiety szybciej dojrzewają od mężczyzn.
      Owszem są przypadki szczęśliwych zakończeń ale ja bym tak nie mógł. Z wiekiem patrzę na kobiety w podobnym przedziale wiekowym. Lepiej się rozmawia mi teraz z 35-40 niż z 18-20. Mam o czym. A że ciało i pociąg seksualny...to nie wszystko. Choć i tak też idzie w stronę 35-40 gdybym np. był wolnym singlem.. takich kobiet podobnych bym szukał choć wiadomo ciężko znaleźć. Łatwiej owszem 14-15 latki ale cóż z tego że będą zapatrzone w ciebie jak w obrazek?? Są głupiutkie bo poza cielesnym zbliżeniem czy pieszczotami zaufaniem nie mają pojęcia o życiu. Jestem ich mentorem opiekunem ale nie tworzymy wspólnego życia . Bo na to jest o wiele za wcześnie.

      Usuń
    10. To prawda. Chociaż z jednej strony był bardzo rodziny i promałżeński, to nie był do tego zdolny na normalnych zasadach. Musiałby mieć żonę zdeklarowaną domatorkę, seksualnie dość oziębłą, która z radością akceptowałaby jego "boki", ciesząc się, że nie będzie musiała spełniać "obowiązków małżeńskich", a ich związek będzie oparty głównie na miłości platonicznej. Są takie kobiety i jest ich całkiem dużo - mam na myśli tylko te z biologicznie niskim libido, a nie te stroniące od seksu z powodu blokady psychicznej w wyniku złych doświadczeń w tej sferze.

      Usuń
    11. Rozumiem Cię i mam tak samo. Żeby związek mógł przetrwać musi być coś więcej niż seks. Trzeba się mentalnie dopasować, szanować, kochać.

      Usuń
    12. Dokładnie,mam to samo zdanie.

      Usuń
  2. Oczywiście. Widać że to nie ona gołym okiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem ..może mnie skrytykujecie ale prawie po wszystkich kobietach Elvisa tych wymienionych przez ciebie i jeszcze nie...one jakoś osiągały szczęście stabilizację potem. Widać po zdjęciach. Nawet tu u juliet... Z dzieckiem z mężem .tak poważnie... W okresie bycia z Elvisem były to zawsze zabawy .. krótkie gierki...flirty ...niespełnione romanse ..tak jak u dużego dziecka. Nawet u Lindy czy cilli... Abstrahując od tego jakie były zaczątki ich znajomości itd...sadze że Elvis nigdy nie dorósł do końca swego życia by być z jedną kobietą. Dlatego był tak samotny na własne życzenie. A cóż...inne kobiety znalazły wcześniej czy później nieważne gdzie i jak je życie poniosło...zawsze jakąś większą powagę ..może szczęście stabilizację. Mówię o większości .
    Ale mówimy o facecie który miał 5 dziewczyn w danym okresie czasu jednocześnie.
    Ile tak mógł się bawić...?
    To się obróciło niestety przeciwko niemu że z miliona kobiet nie mógł wybrać vtej jedynej bo... najpierw nie chciał a potem nie mógł .
    I został w tym fakcie na tym samym miejscu.
    Takie przemyślenie. Dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki styl życia sobie akurat wybrał,niestety.Dobranoc.🌛

      Usuń
    2. Też miałam wątpliwości, czy to ona. Ale na dwóch portalach je spotkałam. Ja mam kłopoty z twarzami, zwłaszcza z lat 50. i 60. Liczyłam na was. :)

      To wywalamy je.

      Usuń
    3. Krzysiu prawie ze wszystkim się zgadzam, ale większość kobiet sobie źle potem radziła w sprawach męsko-damskich. Niejako wyprzedziłam Twoją tezę i odniosłam się do niej odpowiadając na Twój pierwszy komentarz.

      Jak będę pisała taki post o relacjach Elvisa z kobietami (ogólny), to poszukam. Mam gdzieś powołanie na jakieś wyniki nieformalnych badań 70% kobiet nie odnalazła się w innych związkach.

      No zobacz na przykład biedną Lindę. Jeden z jej mężów nagle zapragnął być kobietą i zmienił płeć.

      Pięć stałych. :)) Plus kilka na telefon i kilka przypadkowych. :))

      Prawda. Zwróć uwagę, co powiedział Juliet Prowse o kandydatce na żonę - że szaleńcze zakochanie nie jest dobre dla małżeństwa. Ja myślę, ze małżeństwo dla niego było formą umowy cywilnej. Miłość i seks, to była sfera fizyczno-duchowa, a małżeństwo rodzajem instytucji społecznej. On tak do tego podchodził. To też będzie w tym poście kiedyś.

      Przecież on "hodował" kilka nastolatek na żony od 1954 do 1966 roku, później miał wybrać jedną z nich. Priscilla była jedną z ostatnich, która dołączyła do tej "hodowli". I była dopiero trzecia lub czwarta w kolejce do "sukcesu" (na pewno za Sandy Ferrą i Ann Margret), gdyby Parker nie podstawił go z jej ojczymem pod ścianą z nożem na tętnicy.

      Usuń
    4. Nie radziły sobie,racja.Po prostu żaden z nich nie był Elvisem i to już nie było to.

      Usuń
    5. Hodowla...jak to brzmi 😊
      No właśnie. Też skłaniam się do tego że małżeństwo to bardziej papierek bo jak ktoś kogoś kocha całe życie to i tak jest z nim. Elvis jednak jako tradycjonalista małżeństwo chyba traktował w kategorii świętości rodzinnej która miała mu dawać siłę. Dom. Rodzina.
      Jak obiecywał to niestety słowa dotrzymywał co by nie było ... I to się obróciło przeciw niemu.
      Ann Margaret to do hodowli naoewno nie należała. Inny rodzaj kobiety.

      Usuń
    6. Tak, jak piszesz, ale to i tak nie miało szansy powodzenia, ponieważ myślę iż Elvis nie zamierzał być wierny cieleśnie, jednocześnie oczekując tego od swojej życiowej partnerki - żony. Taki dualizm w seksie oparty na zasadzie "co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie", nie jest do zaakceptowanie na całe życie przez partnerkę, nawet gdyby miała libido bliskie zeru. On wyraźnie rozdzielał te dwie sfery, a nie powinien, bo miłość i seks są spoiwem związku, w każdym razie w krajach opartych na cywilizacji łacińskiej. Właściwie tylko w tych, w innych podwalinami małżeństwa są zupełnie inne rzeczy.

      Ann Margret nie należała do "hodowli", była jedyną kandydatką na żonę spoza "hodowli". Chodziło mi o to, że Priscilla w tym jego rankingu stałych partnerek na życie była dopiero na trzeciej lub czwartej pozycji (była jeszcze jedna przed nią, której nazwiska nie mogę sobie nazwiska przypomnieć). W "hodowli" od 1956 roku była jeszcze Jackie Rowland, ale kiedy w 1961 roku nie zjawiła się wraz z matką (zapraszał je zawsze obie) na czas by jechać z nim na Florydę i towarzyszyć mu podczas zdjęć do filmu "Follow That Dream", Elvis ją skreślił - bo to był kolejny raz gdy za sprawą matki nie pojechały z nim. Jackie była ważna dla niego, bo wybrana jeszcze przez Gladys.

      Usuń
  4. No dokładnie. Standard jak z pałacu do chałupki lub szopy - nie chodzi o stan materialny, tylko o jego stosunek do kobiet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,dokładnie taki był w moim śnie,miły,kulturalny,nie do opisania,aż żal że się skończył.😢Niby sen,a taki prawdziwy.Wyobrażam sobie,co te kobiety czuły.

      Usuń
    2. To jest nie do pogodzenia. Nie da się po czymś takim otrząsnąć. Tak myślę.

      Usuń
    3. Nie da się,nie ma mowy.Nie po związku z takim człowiekiem.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Oj piękne,piękne.😊Aż szkoda że technologia nie doszła jeszcze do takiego poziomu,żeby można było sny zapisywać jak filmy video.😢

      Usuń
    2. Tak,zwłaszcza z nim w roli głównej.😊Miałabym co oglądać i wspominać.

      Usuń
  6. Wiele kobiet, którym śnił się Elvis, mówi że te sny są takie bardzo realistyczne i plastyczne.

    Ja od jakiegoś czasu mam inne sny z nim związane. Ponieważ stale czegoś szukam, informacji, które wiem, że gdzieś mam a nie mogę znaleźć ani u siebie ani powtórnie na internecie, to "on" (chyba on) w śnie mnie na nie naprowadza. Ale kiedy się budzę, biegnę do kompa, to nagle wszystko zapominam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak,one są bardzo realistyczne,potwierdzam.No proszę,pomaga nawet po śmierci.Niesamowite.Mój ostatni sen przedstawiał jakąś imprezę,pełno nieznanych osób i on siedzący naprzeciwko mnie,w pewnym momencie usiadł obok i zaczęliśmy rozmowę..Pamiętam tylko że była ona związana z filozofią,a on się właśnie tym interesował.Ale naprawdę świetnie się z nim rozmawiało,jak z najlepszym przyjacielem.😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Sny są często odzwierciedleniem tego o czym intensywnie myślisz za dnia...
    Podświadomie to o czym piszecie chcialybyscie by się stało w realu. I to macie w snach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest,jak w powiedzeniu:,,Co za dnia masz na myśli,to Ci się w nocy przyśni",i tak się dzieje.

      Usuń
    2. No tak, co widać po moich snach. :) Chociaż one czasem dotyczą rzeczy, których szukałam jakiś czas temu. Jednak wiele snów jest zupełnie innych, jakichś abstrakcyjnych.

      Usuń
    3. Moje sny przeważnie dotyczą rozmów z nim,zdarza się,że jestem na jego koncercie,albo on sam stoi przedemną i mi piosenkę śpiewa.Coś w tym stylu.

      Usuń
  9. Napewno mają znaczenie symboliczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,na pewno,tylko nie zawsze da się odczytać symbolikę snów.Na przykład taki sen:las,ciemno,dookoła jakieś strzały jakby wojna,czy coś no i oczywiście Elvis obok mnie i mówi że mam się nie oddalać.Jakby mnie chronił i zaraz sobie myślę,czyżby to oznaczało że jest jakby moim Aniołem Stróżem?A może to coś innego znaczyło?Nie mam pojęcia.

      Usuń
    2. P.S.-dodam jeszcze że był w stroju żołnierza,o.😊

      Usuń
    3. Może oglądałaś wiadomości aktualne i... Przy okazji myślałaś o filmie Sny to kompletny misz masz.. czasami przestroga czasami odwrotne mają znaczenie...
      Albo jak wspomniałem myślisz o czymś ...nie musi się to spełniać dosłownie ..
      I zawsze odnajdujemy się w połowie snu..nigdy nie na początku.

      Usuń
    4. Ja mam w domu jakieś senniki, ale w każdym coś innego jest, więc już nie przywiązuje wagi do snów. A oprócz tego od kilku lat nie mogę żadnego zapamiętać. :)

      Usuń
    5. Wiadomości o sytuacji za naszą wschodnią granicą?Kto wie,bo często śledzę.I to się może nałożyło na wiadomości z internetu o Elvisie i wyszło to,co wyszło.🤔

      Usuń
  10. Aguś widzę, że Ty to masz cały zestaw tych snów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie,za każdym razem inna sytuacja.😄

      Usuń
    2. Utwórz bloga nowego😊 o snach.

      Usuń
    3. Co Ty mi proponujesz? :) Ja z 50 osób bym potrzebowała do pomocy przy tym blogu. :))

      Usuń
    4. Szczerze?Wolę o Elvisie czytać.😄

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. Ja bloga?Szczerze mówiąc to niezbyt się do tego nadaję.Ale gdybym już naprawdę chciała to jedynie o Elvisie tylko nie będę konkurencji robić,a po drugie to nie mam jeszcze takiej wiedzy o nim.Mój blog by się nie umywał do tego,który tutaj jest.😄

      Usuń
    2. Aha. :)))

      Aguś, im nas więcej tym lepiej. Każdy blog jest inny, bo każdy z nas jest inny. :) Dzięki temu mamy o Elvisie wiele informacji. Myślę, ze Twój byłby ciekawy, masz dar wynajdywania ciekawostek. :)

      Usuń
    3. Ja bym jeszcze chciała omówić każdą piosenkę i każdy film. No i oczywiście adresy zamieszkania, które miały być przed kobietami, ale jakoś tak mi się przerzuciło na kobiety. :)

      A potem inne ciekawe rzeczy, no i day by day.

      Nie wiem czy wiecie, ale np. "Fiver" Elvis postanowił nagrac kiedy usłyszał ja w klubie Lido lub La Baunty w Paryżu. Śpiewała ją jedna z tancerek :)

      Usuń
    4. Trzy lata temu zaczęłam pisać też cykl "Elvis za granicą", ale też nie mogę go skończyć, ani jeden post nie wyszedł. Ledwie zaczęłam też cykl o jego śmierci, ale dwa posty dopiero są, tez nie mogę skończyć

      Ech, musiałabym pożyć jeszcze z 50 lat i mieć z 50 ludzi do pomocy. :)

      Usuń
    5. No może na moim blogu znalazłyby się właśnie te ciekawostki,tylko nie byłby tak obszerny,zależałoby to od tego ile tych ciekawostek udałoby mi się znaleźć.Co do utworu,,Fever"nie miałam pojęcia że usłyszał ją w klubie Lido,myślałam,że napisano ją specjalnie dla niego.Oj,ja myślę,że spokojnie uda się wszystkie posty skończyć,trzeba być dobrej myśli.Skoro przez ostatnie 7 lat powstało ich aż tyle,to spokojnie,uda się.Niewiem czy mnie by się tyle udało napisać.😊

      Usuń
  12. Wiele piosenek, które śpiewał ma bardzo ciekawe historie, ale jest ich prawie 900. :))) Każdy film ma też "swoje kwiatki", o jego życiu nie wspominając. :)

    Aguś, to Ci powiem tak, jak mi kiedyś koleżanka powiedziała, gdy sobie zażarowałam, że założę bloga o Elvisie: "To jak już go założysz, wyślij mi linka". :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Ponad 900?Ja ponad 700 słyszałam i przyznam szczerze że chciałabym te brakujące posłuchać.A co do bloga to nigdy żadnego nie pisałam,do tego trzeba chyba mieć talent,a ja mam go tylko do malowania,niestety.Czyli ja jestem dobra w malowaniu Elvisa a Ty Danuś jesteś dobra w pisaniu o nim.😉👍

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie, ponad 800, to znaczy z oficjalnego katalogu. Aguś masz dwie lisy na blogu, Trzeba lecieć kolejno tytuły i jak jakiegoś nie znasz to w YouTube. :)

    To możesz swoje prace na bloku umieszczać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ja z tego posta z utworami korzystałam,gdy potrzebowałam tytuły do pobrania mp3.A jeśli chodzi o malowanie to muszę się kiedyś za to zabrać,chciałabym,bo czas leci,talent się marnuje,a już tak dawno nie malowałam.Będąc dzieckiem rysowałam prawie codziennie,ale głównie konie,bo taka koniara ze mnie była wtedy.😄A teraz człowiek starszy,to trochę zaniedbał ech...

      Usuń
  15. No właśnie, nie można zaniedbywać, bo wychodzi się z wprawy. Ja też koniara i też w dzieciństwie malowałam konie, tylko, bo nie mam talentu, ale maiłam koleżankę uzdolnioną plastycznie i ona mnie nauczyła. :) Elvis też koniarz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak on też,ale miał to szczęście,że posiadał własne,a u mnie skończyło się tylko na marzeniach.Chociaż nie powiem, parę razy w życiu miałam okazję siedzieć na koniu.

      Usuń
    2. Mi się też marzyła dwa swoje konie, ale to kosztowna impreza i wielkie zobowiązanie. Ja miałam to szczęście, że przez kilka lat jeździłam konno, ale nie wyczynowo, rekreacyjnie, lecz kiedy kobieta wychodzi za mąż, kończy się wszystko :(((. Potem zdarzało mi się raz na kilka lat trochę pojeździć i tyle.

      Przez kilka lat chodziłam z takim obrotnym gościem, co wszystko potrafił załatwić - nie dało się gdzieś po prostu pojechać i wynająć konia na jazdę tak od ręki. Wtedy jeździliśmy po Polsce od ośrodka jeździeckiego lub stadniny do ośrodka jeździeckiego lub stadniny, on załatwiał konie i hulaj dusza... :)

      Usuń
  16. Dziewczyny ja was zachęcam. Twórzmy . Realizujmy marzenia. Życie jest tu i teraz. Ile minęło a ile zostało to już nie ważne. Zapełniamy dzień twórczością a życie nie znosi łuk.
    Aguś...maluj. pisz.
    Danus a ty każdy temat związany z Elvisem wiem że stworzysz.
    Day by day byłby najciekawszy.
    Wyjazdy zagraniczne też.
    O fever słyszałem. Piosenki też wszystkie . Jest prawie 900. Są nagrania domowe. Prywatne. Choćby ostatnio odkryta z 74 roku let me be the one. Gospel. Myślę że ich było jeszcze więcej. Nie tylko zarejestrowanych tylko tych które grał i śpiewał.
    Była historie z wieloma zaginionymi utworami choćby feelings z 1976.
    Też bym chciał założyć bloga o swoich podróżach zainteresowaniah życiu ale jakoś nie umiem . Za to pisałem notatki mnóstwo statystyk artykułów itp. wszystko to mam nawet ładnie oprawione.
    Musiałbym do was się zgłosić bo w kwestii bloga to nawet nie wiem jak się zakłada. Jestenvtriche staroświecki w sprawie komputerów .
    Aguś a malujesz twarze ludzi ? Chętnie bym obraz od ciebie zamówił jakbyś namalowała np. mnie 😊
    Danus a od ciebie każda historię pochlone . Oczywiście ..z uwagami jak to ja. Elvisa życie było na tyle ciekawe że każda wzmianka jest naprawdę interesującą .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja specjalizuję się przede wszystkim w portretach,tak więc nie ma problemu.Tylko czas potrzebny i oczywiście artykuły malarskie.Ale to da się załatwić.Głównie kredkami,ale za to jaki efekt..😨Wyślę Ci mailem mój obraz namalowany w 2005 r.farbami,tylko to jest krajobraz.Oprócz tego mam portret pewnego artysty rysowany kredkami .Też jak go znajdę to wyślę.

      Usuń
    2. Lubie kredkę, ale mało kto używa, bo się szkolnie kojarzy. Lubiłam też ołówek, ale mi obrzydł, wszystkie szkice w ołówku, do zajechania. Węgiel drzewny kiedyś mnie fascynował, ale lata temu. Akwareli nie lubię, pojedyncze prace. Bo lubię jak obraz do mnie przemawia, jak go czuję, jak mam chęć się na nim znaleźć, w sensie scenerii. Dlatego jestem w malarstwie "konserwa" - olejna i wierność jak na zdjęciu. Pejzaże i akty, albo architektura starych kultur i życie ulicy, malowane przez ówcześnie żyjących - np. Persja, Arabia, Europa. Lubię też dawną wieś. Kocham obrazy Włodzimierza Przerwy-Tetmajera, brata poety Kazimierza Przerwy-Tetmajera - ci ludzie pracujący w zbożu ... ach..., mogę patrzeć godzinami.


      Sceny batalistyczne, niezależnie jak dobre, martwa natura, przemysł, porty, to mnie nie powala. Sceny biblijne mogą być.

      Usuń
    3. Dobrze Aguś. Dziękuję. Masz mój mail.
      Ja mam sporo czasu i jestem cierpliwy.

      Usuń
    4. Tak,kredki jak najbardziej,farbami malowałam postacie z bajek dzieciom do przedszkola,bo przedszkolanki prosiły.Zachwytom nie było końca.😄

      Usuń
    5. Obecnie maluję ołówkiem,kredką,bywa,że długopisem nawet.

      Usuń
    6. Danuś,sceny biblijne też rysowałam.

      Usuń
    7. Aguś też poproszę o próbkę Twoich dzieł. :)))

      Usuń
    8. Zdjęcia zostały już wysłane.😊

      Usuń
  17. Za portretami też nie przepadam. A farby, oczywiście nie tyko olejnica, ale zwięzłe, nie na bazie wodnej, jak akwarela.

    OdpowiedzUsuń
  18. Krzysiu masz rację, tylko to zwykle wiąże się z warunkami. No chyba, że ktoś nie ma żadnych zobowiązań i ma nieograniczone zasoby finansowe. Ale takich jest garstka na świecie. :) Reszta musi lawirować, chcąc się oddać swoim pasjom.

    Twoje uwagi są zawsze cenne. W każdym razie dla mnie, ważne żeby ktoś spojrzał innym okiem, z własnej perspektywy.

    OdpowiedzUsuń
  19. Na hobby zawsze jest czas i nie zawsze idzie za tym pieniądz.
    Dziękuję że tak myślisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysiu ja wysłałam Ci mailem zdjęcia moich malowideł.Daj znać,co o nich sądzisz.☺

      Usuń
    2. Aga...są popristu fantastyczne. W każdej postaci.
      Miłość romantyzm wrażliwość. Piękne.
      Narysujesz mnie? Dowolnie ..

      Usuń
    3. Oczywiście.Dostałam maila od Ciebie,tylko nie wiem,co się dzieje,bo pusty doszedł bez tekstu.Ale dziękuję bardzo za uznanie.😊Tego portretu nie mogę na razie znaleźć,siostra gdzieś schowała,podpytam jej się,to wyślę.

      Usuń
    4. P.S.-Już wysłałam mailem,bo się znalazł.😊

      Usuń
  20. Ten mail przez pomyłkę..
    Dziękuję ❤️

    OdpowiedzUsuń
  21. Pięknie malujesz. Proszę nie marnuj talentu. Na wszystko znajdzie się czas. Nie można mówić że jak się było młodym kiedyś to....eh..
    Zawsze to w nas siedzi i jesteśmy częścią tego..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zmarnuję,szkoda by było.Dopóki zdrowie pozwoli,to będę malować.👍

      Usuń
  22. Kolejne prace twoje tez przepiękne Aga. Artystyczna dusza z Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa.😊

      Usuń
    2. Aguś, śliczne. :) Tę Barbie pewnie niejedna dziewczynka by przygarnęła, a a Marylin Monroe, niejeden jej fan. :)

      Usuń
    3. Też tak myślę.😊

      Usuń
    4. P.S. -I dziękuję za miłe słowa.😊

      Usuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html