sobota, 24 listopada 2018

Elvis i sztuki medytacji

 ✦ joga ✦ krijajoga (Krija Joga)✦

W jednym z artykułów na stronie ROCK & ROLL Hall of Fame, możemy przeczytać:
"Dla wielu nieznana jest głębia i różnorodność wewnętrznego życia Elvisa Presleya. Presley interesował się egzystencjalizmem, jogą, medytacją i sztukami walki. Był także zapalonym czytelnikiem i podróżował z walizką około 200 książek".
Chociaż Elvis był chrześcijaninem, bardzo religijnym i oddanym wierze, to z wielką pasją zgłębiał także inne religie i wierzenia. Zafascynowały go zwłaszcza te z Dalekiego Wschodu, które oprócz praktyk religijnych i samej wiary, zwracały szczególną uwagę na duchowość człowieka, zwłaszcza stan harmonii i równowagi między duszą, umysłem i ciałem.

Elvis zainteresował się jogą już pod koniec lat pięćdziesiątych, początkowo bardziej teorią, jej istotą, niż regularnymi ćwiczeniami. Dopiero w 1960 roku joga stała się częścią jego życia, zgłębiając techniki jogi zaczął ćwiczyć i medytować. Do kontynuowania jogi (ćwiczeń i medytacji) zachęciła Elvisa jego partnerka filmowa z "G.I. blues" (1960) - Juliet Prowse*, która przyjaźniła się z nim jeszcze długo po zakończeniu zdjęć do filmu (prawdopodobnie do 1965 roku, kiedy to wyjechała na dłuższy czas do Afryki). Sama była przede wszystkim świetną tancerką (od czwartego roku życia jej pasją był balet klasyczny), oddaną również jodze, której notabene także nauczała. Później w jednym z wywiadów powiedziała: "Elvis był dosyć zaawansowany w jodze".

* Juliet Prowse - partnerka filmowa Elvisa Presleya w "G.I. blues" (1960). Przyjaźniła się z nim jeszcze długo po zakończeniu zdjęć do filmu (prawdopodobnie do 1965 roku, kiedy to wyjechała na dłuższy czas do Afryki). Sama była przede wszystkim świetną tancerką (od czwartego roku życia jej pasją był balet klasyczny), oddaną również jodze, której notabene także nauczała. To właśnie joga zbliżyła do siebie ją i Elvisa. 
Data i miejsce urodzenia: 25 września 1936, Mumbaj, Indie. Data i miejsce śmierci: 14 września 1996, Holmby Hills, Los Angeles, Kalifornia, Stany Zjednoczone. Więcej o niej na Filmweb.

W filmie "Easy come, easy go" (1967) jest scena, w której grupa osób, w tym Elvis, ćwiczy jogę. To w zasadzie jedyny materiał, w którym możemy zobaczyć Elvisa w roli jogina. Nie ma zdjęć ćwiczącego, czy medytującego Elvisa, co trochę dziwi, bo wiemy skądinąd, że Elvis dzień w dzień regularnie przez trzydzieści minut oddawał się medytacji, do końca swoich dni, o czym mówi między innymi David Rosen (profesor na Texas A&M University):
"Elvis medytował przez trzydzieści minut dziennie, aby usunąć ego z drogi, aby Bóg mógł przemawiać przez jego pieśni".
Kiedyś o medytacji powiedział:
"To lepsze niż jakikolwiek znany mi lek".




Joga, to przede wszystkim pierwsza połowa lat 60. Wiosną 1964 roku, Elvis poznał Larrego Gellera, który tak wspomina ten dzień:
"Podczas mojego pierwszego spotkania z Elvisem w jego domu Bel Air na Perugia Way [red. 525], w kwietniu 1964 roku, kiedy przybyłem na jego prośbę o stylizację włosów, przeprowadziliśmy głęboką rozmowę dotyczącą religii, duchowego doskonalenia się, wczesnego życia Elvisa, jego matki i ojca, jego brata bliźniaka, kościoła, do którego uczęszczał w Tupelo i innych bardzo intymnych tematów. Było to zaskakujące i istotne, biorąc pod uwagę, że właśnie się poznaliśmy - był Elvisem Presleyem, a ja obcym, który został skierowany do niego z przyczyn zawodowych. Cóż, podczas tej rozmowy coś między nami zaklikało. Miałem szczęście być we właściwym miejscu, we właściwym czasie i nie tylko potrafiłem stylizować włosy, tak jak życzył sobie tego Elvis, ale także interesowałem się i studiowałem przedmioty bliskie jego sercu, tematy związane z jego wewnętrzną inteligencją, pragnieniem uczenia się i doskonalenia duchowego. Był bardziej niż chętny, aby rozwinąć swój horyzont i po południu doszło między nami do połączenia sił, które ostatecznie zmieniły nasze życie.
Elvis był bardzo inteligentną osobą, lata świetlne ponad swoim ogólnoświatowym wizerunkiem. Miał dociekliwy umysł, zawsze sondujący, zawsze szukający, usiłujący zrozumieć swoje miejsce we Wszechświecie, a przede wszystkim swoją wyjątkową rolę i pozycję na tym świecie. Przez lata walczył z tym dylematem. Był taki szczery, zawsze starał się jak najlepiej. Byłby pierwszym, który przyznałby się, że miał wady, słabości i upadł wiele razy, wiele razy i w sposób, którego większość ludzi nie potrafiła sobie wyobrazić. Ale dla mnie tym, co naprawdę wyróżnia zwycięzcę, osobę o prawdziwym charakterze, jest to, że podnosi się i walczy ze swoją pierwotną naturą, starając się czynić dobro. Elvis dokładnie właśnie tak postępował. W końcu zrozumiał, dlaczego został wybrany. Przypisał swój talent i sukces czystym błogosławieństwom od Boga."
Nowy przyjaciel, fryzjer, a przede wszystkim interlokutor w rozmowach duchowych, zapoznał go z naukami mistrza Paramahansa Yoganandy. Odtąd założyciel programu Self-Realization Fellowship (Paramahansa Yogananda) będzie miał duży i trwały wpływ na Elvisa, który zacznie często i w miarę regularnie odwiedzać siedzibę tej organizacji w Pacific Palisades, nadmorskiej dzielnicy Los Angeles (CA), wycofując się tam w poszukiwaniu spokoju, wyciszenia, równowagi duchowej, przez resztę okresu hollywoodzkiego, kiedy to najczęściej mieszkał w Los Angeles lub Palm Springs.

Na portalu Real Life Store, w artykule "Elvis Presley", pisze o tym Ralph Burden:
"Młody fryzjer Elvisa, Larry Geller, miał obsesję na punkcie »duchowego oświecenia« i dał mu książki na temat hinduizmu, judaizmu, numerologii, teozofii, pozytywnego myślenia, Nowej Epoki [red. New Age], medytacji i chrześcijaństwa. To przeniosło Elvisa do zupełnie innego wymiaru duchowego niż konserwatywne chrześcijańskie korzenie.
Chociaż Elvis badał wiele różnych religii i praktyk, nigdy nie porzucił ani nie odrzucił wiary w Jezusa Chrystusa. Podczas jednej rozmowy z Larrym Gellerem Elvis powiedział:
»Wszystko, czego pragnę, to poznać prawdę, poznać i doświadczyć Boga. Jestem poszukiwaczem, o to mi chodzi«".
Profesor David Rosen (Texas A&M University) interesujący się i badający duchowość Elvisa oraz jego życie wewnętrzne powiedział:
"Myślę, że uważał się za osobę głęboko duchową, religijną, ale był otwarty na wszystkie religie świata i wszystkie duchowe koncepcje".
W wywiadzie z 8 sierpnia 2016 roku dla magazynu "Memphis", a wcześniej również w swojej książce "Me and A Guy Named Elvis: My Lifelong Friendship With Elvis Presley", Jerry Schilling (przyjaciel, członek Memphis Mafii) mówi:
"Elvis Presley czytał wszystko, od Biblii, przez Koran, po filozofie Wschodu. Studiował autobiografię Paramahansa Yoganandy i stał się członkiem społeczności Self Realization Fellowship."
Podczas filmowania Harum Scarum (1965) Elvis zagłębiał się w "Autobiografię jogina", Paramahansa Yoganandy, która stała się jego ulubioną książką, obok "Proroka" (Kahlil Gibran) i "Bezosobowego życia" (Joseph Sieber Benner). Opowiada historię życia Mukundy Lal Ghosh, indyjskiego mistyka, który stał się sławny pod swoim religijnym imieniem, Paramahansa Yogananda.

Kiedy Elvis przeczytał i przeanalizował już wszystkie dostarczone mu przez Larrego książki*, w tym najważniejszą z nich "Autobiography of a yogi", Paramahansa Yoganady, zapragnął poznać od środka Self-Realization Fellowship.

* Lista książek duchowych Elvisa (łącznie z tymi poleconymi mu przez Larry Gellera) na końcu postu.


Pewnego dnia Elvis, w przerwie podczas filmowania "Harum Scarum", podniósł wzrok znad książki i poinformował Larry'ego Gellera, iż uważa się za gotowego do inicjacji w krijajogę. Elvis był zawsze w gorącej wodzie kąpany. Co urodziło się w jego myślach, natychmiast próbował przekuć w czyny. Larry Geller tak przedstawia tamtą ich rozmowę:
– Lawrence*, myślę, że jestem gotowy na inicjację w krijajogę, czy mnie zainicjujesz?
– Nie chciałbyś chyba, żebym złamał moje święte śluby, czyż nie? - diabelski błysk pojawił się w oczach Elvisa. – Do diabła, nie zrobiłbym tego! – Wyjaśniłem, że będzie musiał przejść kolejne etapy medytacji przez wyznaczony okres czasu i przestudiować serię lekcji z siedziby SRF. Powiedziałem mu, że to nie jest coś, co należy lekceważyć, a ci z nas, którzy byli inicjowani, obiecali, że nie będą zachęcać nikogo do ćwiczeń, ani zdradzać tajemnic. Widząc mój zatroskany wyraz twarzy, śmiał się uspokajająco.
– Chciałbym tylko wiedzieć, o co chodzi w krijajodze. A co z tą kobietą z Self-Realization, o której mi mówisz, myślisz, że mi pomoże?"
* Tak Elvis czasami zwracał się do Larrego Gellera, co zostanie wyjaśnione bardziej szczegółowo w innym przypisie tego postu.

Dla oszołomionego tym oświadczeniem Larrego Gellera, było to tak - jak sam wspomina - jakby Papież niespodziewanie uczynił go kardynałem. Geller wiedział doskonale, jak trudne to jest szkolenie, ile wymaga poświęcenia, samozaparcia, czasu, izolacji od otoczenia, przeorganizowania własnego życia, ponieważ sam przeszedł dwuletni program. Pierwszym krokiem był całoroczny reżim codziennych ćwiczeń fizycznych, świadomości zdrowia (pielęgnowania go) i ustalonego harmonogramu medytacji.

Niemniej Larry Geller, sam mocno powiązany z tą organizacją, medytujący na co dzień, zadzwonił do Self-Realization Fellowship, aby umówić spotkanie. Śri Daya Mata*, ówczesna przewodnicząca tej organizacji, zgodziła się spotkać z królem rock and rolla. Następnego dnia po tej rozmowie, wieczorem Elvis i Geller poszli do aszramu SRF**. Tak, na wiosnę 1965 roku (w trakcie kręcenia zdjęć do filmu "Harum Scarum", w okresie od 15 marca do 19 kwietnia 1965 roku), doszło do pierwszego spotkania Elvisa z Daya Matą, przywódczynią Self-Realization Fellowship. Nie wiem czy znana jest dokładna data tego spotkania, w każdym razie ja w źródłach nie trafiłam na żadną, poza sformułowaniem, że było to w trakcie kręcenia filmu "Harum Scarum", a zatem między 15 marca a 19 kwietnia 1965 roku (właściwie w jednym podano, że do spotkania doszło 17 marca 1965 roku, w jakimś Day By Day).

* Sri Daya Mata (pełny tytuł) była trzecim prezydentem tej organizacji (po Paramahansa Yogananda (1920–1952) i Rajarsi Janakananda (1952–1955), a swoją funkcję pełniła w latach 1955–2010). Jako Faye Wright, z Salt Lake City, została uczennicą Yoganandy w 1931 roku i blisko współpracowała z nim aż do jego śmierci w 1952 roku. Jeśli chodzi o tytuł "Sri", w języku polskim używamy pisowni "Śri" lub stosujemy formę "Sri", znaną z większości innych języków

** I tutaj nie ma zgodności w źródłach, w którym z ośrodków SRF doszło do pierwszego spotkania. W Los Angeles i okolicy było ich kilkanaście, a w całej Kalifornii kilkadziesiąt. Część źródeł podaje, że był to ośrodek Lake Shrine w dzielnicy Pacific Palisade, a część International Headquarters (dzisiejsza nazwa, nie wiem czy za czasów Elvisa nazywał się tak samo) w dzielnicy Mount Washington. W każdym razie Elvis z Larrym poszli do aszramu, w którym mieściła się wtedy główna siedziba Self-Realization Fellowship, czyli do jednego z wyżej wymienionych. Jednak najprawdopodobniej pierwsze spotkanie odbyło się w ośrodku SRF w Mount Washington, tak przynajmniej wskazują te najrzetelniejsze źródła.


Od pierwszego kontaktu z Self-Realization Fellowship, Elvis nawiązał bliski związek z przywódczynią tej organizacji, Sri Daya Matą*, następczynią jej założyciela Paramahansa Yoganandy. Był nią wręcz oczarowany, od początku mieli ze sobą natychmiastowy kontakt. W swoich rysach i postawie Daya Mata przypominała mu jego matkę (Gladys). Im bardziej opisywała cele organizacji, tym bardziej był podekscytowany.
"Ten wyższy poziom duchowości jest tym, czego szukałem przez całe życie. Teraz, gdy wiem, gdzie jest i jak go osiągnąć, chcę się go nauczyć" - oznajmił.
Elvis słuchał. Miał ogromny szacunek dla tej kobiety. Omówili proces treningu i medytacji, a Daya Mata przekazała mu swoje osobiste lekcje do studiowania. Przyjął je z radością, ale miał nieokiełznany entuzjazm, tak charakterystyczny dla nowicjuszy. Chciał natychmiastowej ewolucji. Przyzwyczajony do posiadania wszystkiego, czego chciał, kiedy tego chciał, emocjonalnie trudno mu było zrozumieć, dlaczego tym razem miałoby być inaczej. Dalej Larry Geller relacjonuje:
Kiedy byliśmy już w limuzynie [red. po spotkaniu, w drodze powrotnej do domu], Elvis powiedział:
– To są jej osobiste książki z lekcjami dla mnie. Ona chce, żebym przerobił jedną lekcję tygodniowo, aż przejdę przez całą tę rzecz raz. Człowieku, przysięgam na Boga Larry, nie wiem już jak długo nie czułem się tak dobrze! Miałeś rację, Daya Mata to coś więcej - jest jak święta.
Potem przyznał, że poprosił ją o "skrót", aby zostać inicjowanym w Krija Jogę*.
– Kocham ją! Wiesz, co ona mi powiedziała? Nieważne, czy jesteś Elvisem Presleyem, nieważne kim jesteś, ile masz pieniędzy. Musisz być gotowy, w przeciwnym razie to nie zadziała. Nie tylko nie zadziała, ale nie będę mogła przeciwdziałać temu, co słuszne [red. w sensie nic zrobić, pomóc mu osiągnąć odpowiedni stan duchowych umiejętności].
* Na stronach aszramów Self-Realization Fellowship używa się właśnie takiego zapisu "Krija Joga". Natomiast w Polsce "krijajoga", co moim zdaniem jest błędne, gdyż "krijajoga", to jedna z odmian tradycyjnej jogi, nie ta, której nauczał Paramahansa Yogananda, co dalej zostanie w tekście uściślone.

W ciągu nadchodzących miesięcy często wracał do aszramu, a kiedy tam przebywał nazywał Sri Daya Matę "Ma", co było jednocześnie skrótem od jej imienia i od słowa "matka". Elvis uważał ją za swoją "duchową matkę". Ujrzała w nim istotę głębszą duchowo, niż sam wiedział. 

Czytał i medytował, ale jak większość poszukiwaczy miał nadzieję na krótką ścieżkę do celu, lecz kosmos nie dbał o to, że jest Elvisem Presleyem. Lubił też odwiedzać czternastoakrowe rekolekcje Fellowship nad oceanem w Pacific Palisades (Lake Shrine) oraz te w Encinitas* (też w Kalifornii), gdzie Yogananda napisał większość swojej autobiografii.

* W 1936 roku Pramahansa Yogananda otrzymał od swojego ucznia Rajarsi Janakanandy teren wraz z pustelnią w Encinitas w Kalifornii, które przekształcił w kolejny ośrodek SRF. To właśnie w tej pustelni Yogananda napisał swoją słynną autobiografię jogina i inne pisma. Dlatego Elvis uważał to miejsce za uświęcone, szczególnie ważne.

Self-Realization Fellowship nie dyskryminowała żadnego z wierzeń, dlatego była idealną organizacją duchową dla Elvisa - poszukiwacza prawdy o Bogu, wewnętrznej harmonii i równowagi pomiędzy duszą, umysłem i ciałem.



Elvis przystąpił do Self-Realization Fellowship w 1965 roku. Drugi klip przedstawia kilka informacji o samej organizacji jak i zaangażowaniu w niej Elvisa. Jest ilustrowany zdjęciami ośrodka Lake Shrine, gdzie mieści się jeden z ulubionych przez Elvisa ośrodków SRF (w Pacific Palisades, nadmorskiej dzielnicy Los Angeles), a w tle piękna piosenka "Wisdom of the Ages", nagrana 25 lutego 1965 roku na potrzeby filmu "Harum Scarum". A na pierwszym klipie zremesterowana wersja tej piosenki 

Wisdom of the Ages (Mądrość wieków) 

Listen, to the wisdom of the ages
Listen, to the words of many sages
                                                                              Wsłuchaj się w mądrości wieków
                                                                              Wsłuchaj się w słowa wielu mędrców

Live each day, as if it were your last
It's written in the stars, your destiny is cast

And that hourglass, runs too fast no doubt
For the sands of time are running out

                                                                              Żyj każdym dniem jakby był twym ostatnim
                                                                              To zapisano w gwiazdach, twoje przeznaczenie jest już
                                                                              znane
                                                                              Klepsydra opróżnia się zbyt szybko, bez wątpienia
                                                                              Ponieważ piaski czasu umykają

Listen, to the wisdom of the ages
These words, can be found in history's pages

                                                                              Wsłuchaj się w mądrości wieków
                                                                              Te słowa możesz znaleźć na kartach historii

Live each day, for happiness can't wait
And love while you may, but heed the hand of fate

If the finger points, it's too late no doubt
For the sands of time, are running out
But the man who turns, and escapes somehow

                                                                              Żyj każdym dniem, ponieważ szczęście nie zaczeka
                                                                              I kochaj kiedy masz okazję, lecz zważaj na dłoń losu
                                                                              Kiedy wskaże cię palcem, będzie już za późno
                                                                              Ponieważ piaski czasu umykają
                                                                              Lecz ktoś kto zawraca i jakimś cudem ucieka

Is the wisest of men
And to such a man, I'd bow

                                                                              Jest najmądrzejszym z ludzi
                                                                              I takiemu się pokłonię

Daya Mata podkreślała, iż celem nauczania Yoganandy było ustanowienie harmonii pomiędzy duchem, umysłem i ciałem danej osoby. Gary Tillery, w książce "The Seeker King: A Spiritual Biography of Elvis Presley", pisze:
"Elvis szczerze starał się medytować i przekształcać zgodnie z jej sugestiami. Ciągle szukał znaków, że rozwija specjalne moce, a wraz z upływem czasu pojawiły się dowody na to, że mu się udało.
Rzeczywiście, Elvis posiadł różne umiejętności, przeciętnemu człowiekowi niedostępne. Chodzi tu przede wszystkim o uzdrawianie i telekinezę. Jednak nie będę tutaj rozwijać tych tematów, napiszę o nich więcej w poście o uzdrawianiu i innych dziwnych sytuacjach, których sprawstwo przypisuje się Elvisowi.

Aczkolwiek w tym miejscu (aby to zrozumieć) należy wyjaśnić dokładniej czym była krijajoga i czemu miała służyć. Bo tu nie chodzi li i wyłącznie o ćwiczenia, kontemplacje, medytacje, to tylko narzędzia służące do osiągnięcia konkretnego celu i nie jest nim rzeczona harmonia między ciałem, umysłem i duchem jednostki, to etap, stan wyjściowy, pozwalający przejść do etapu pośredniego, czyli wyższego pułapu stanu świadomości i samokontroli. Dopiero wtedy jesteśmy gotowi posiąść moce (obce innym ludziom, nadprzyrodzone), nauczyć się nad nimi panować, a także do kontaktu z bytem absolutnym (Bogiem) w znaczeniu teologicznym, metafizycznym i ontologicznym. Zatem krijajoga nie była tylko formą wyciszenia, relaksu i utrzymania ciała w harmonii z umysłem, jak tradycyjna joga. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że była to jej wyższa forma, pełniejsza, doskonalsza. Chociaż zarówno joga jak i krijajoga wykorzystują ćwiczenia fizyczne i medytację, co prowadzi do równowagi między umysłem, duchem i ciałem, to dla jogi jest to forma skończona (docelowa), a dla krijajogi tylko jeden z etapów (początkowy) na drodze do rzeczywistego celu - opanowania umiejętności nadprzyrodzonych i pozytywnego wykorzystania ich w służbie człowiekowi i całej przyrodzie - Ziemi, a także do kontaktów ze Stwórcą (Absolutem, Bogiem).

Krijajoga, to specyficzna technika ćwiczeń jogi i medytacji, bardzo pilnie strzeżona przez organizację Self-Realization Fellowship oraz jej mistrzów. Zarówno propagowanie krijajogi jak i opisywanie jej bez zezwolenia osób upoważnionych z ramienia organizacji jest surowo zakazane, a jej adepci (osoby wtajemniczone w krijajogę) składają specjalne święte śluby, w których zobowiązują się, że dopóki nie uzyskają tytułu mistrza krijajogi, nie będą nikogo nauczać jej technik. Dlatego o samych technikach nie wiemy nic. Nie znamy też konsekwencji jakie grożą za złamanie ślubów.

Według Paramahansy Yoganandy (jej założyciela) techniki krijajogi były znane od tysiącleci, lecz trzymane w tajemnicy. Ponoć ich ślady możemy spotkać również w naszej Biblii, w Pierwszym Liście do Koryntian. Yogananda wskazywał na słowa:
"Na każdy dzień umieram przez chwałę naszą, którą mam w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”, [1 Kor, 15:31].
Według Yoganandy słowo "umieram" nie odnosi się do zwykłej śmierci, bo nie można umierać każdego dnia, lecz do stanu zjednoczenia z własną jaźnią*, za pośrednictwem technik krijajogi, który prowadzi do całkowitego zatrzymania pulsu i oddechu na dłuższy czas, podczas którego następuje kontakt duchowy z Bogiem. Taki stan może trwać od kilku do nawet kilkunastu minut, bez konsekwencji medycznych chwilowej utraty oznak życiowych, ale tylko w przypadku osób wysokozaawansowanych w krijajodze, nie u przeciętnego człowieka.

* Jaźń – psychologia definiuje ją jako oś, wokół której organizuje się struktura psychiczna człowieka. Jest odpowiedzialna za przepływ informacji z części świadomej do nieświadomej i odwrotnie. Pełni funkcję integrującą. Celem Jaźni jest własne urzeczywistnienie w procesie teleologicznym (celowościowym), aczkolwiek w trakcie rozwoju jednostki elementem pośredniczącym na tej drodze jest wytworzenie własnego "ja" (czyli ego).

W terminologii Carla Gustava Junga jaźń stanowi centrum życia psychicznego i całości psychiki człowieka. Z poziomu nieświadomości podejmuje próby kierowania psychiką jednostki. Jest celem i źródłem energii dla rozwoju człowieka poprzez proces indywiduacji (łączenia w całość dwóch części naszej osobowości: świadomości i podświadomości, w celu ich wzajemnej komunikacji), jak również motorem wszelkiej twórczości i duchowych poszukiwań. Konotuje obraz Boga. Przez późniejszych autorów bywa określana jako cząstka istoty ludzkiej w Bogu, odpowiednik Królestwa Bożego wewnątrz człowieka z doktryny chrześcijańskiej.

Wiemy, że znany był Elvisowi. Kilku jego ochroniarzy mówiło, że Elvis wprowadził się kiedyś w taki stan, żeby ich nastraszyć (czytałam o dwóch takich sytuacjach, czy było ich więcej nie wiem). Kiedy znaleźli "tak martwego" Elvisa (bez pulsu i oddechu), zaczęli go natychmiast reanimować. Kiedy się ocknął miał niezłą zabawę i zaśmiewał się do łez, w przeciwieństwie do swoich bodyguardów, którzy najpierw byli przerażeni, a potem wściekli, co wcale nie dziwi. Tym zachowaniem Elvis pogwałcił zasady krijajogi, a także organizacji Self-Realization Fellowship, a jednocześnie naraził się na sytuację w przyszłości, że kiedy zajdzie taka potrzeba, to nikt nie udzieli mu pomocy, myśląc, że znowu udaje. Być może tak nieroztropne zachowanie kosztowało go życie, bo kiedy 16 sierpnia 1977 roku znaleziono go w łazience przy sypialni na piętrze, początkowo nikt nie raczył nawet wezwać pogotowia, uczyniono to dopiero po godzinie - najpierw sami go reanimowali, później zadzwonili do dwóch lekarzy i dopiero, gdy Dr Nick (osobisty lekarz Elvisa) nakazał im natychmiast wezwać pomoc nie czekając na jego przyjazd do Graceland, zadzwonili do Szpitala Baptystów w Memphis. Zdaniem jednego z ochroniarzy właśnie z tego powodu, z obawy, że znowu stosuje te "swoje sztuczki" i ośmieszą się wzywając pomoc. Notabene to tylko hipoteza, bo według wszelkich danych Elvis już nie żył, gdy został odnaleziony. 

Elvis wiele razy powtarzał (nawet publicznie):
"Nie boję się śmierci, wiem co jest po tamtej stronie. A wszystko co tam jest, jest wspanialsze od najpiękniejszej rzeczy na ziemi".*
* Czasem mówił: "Nie boję się śmierci, wiem co jest po tamtej stronie", innym razem "Nie boję się śmierci, byłem już po tamtej stronie".

To może świadczyć, że Elvis tam był. Oczywiście dla nas wszystkich, to tylko takie gadanie, ale nie dla osób, które dzięki technikom krijajogi osiągnęły wysoki poziom duchowy, jak adepci i mistrzowie Self-Realization Fellowship, bo oni też bywali "po tamtej stronie".

Krijajoga ma też swoją filozofię moralną, która naucza dialogu międzyreligijnego, miłości dla innych, walki z własnymi wadami i ułomnościami. Był to niewątpliwie jeden z czynników, który związał Elvisa z organizacją Self-Realization Fellowship na zawsze. Nikt nie oczekiwał od niego, że zacznie wierzyć w innego Boga, nie było ważne jakiej religii jest wyznawcą. Liczyło się tylko to, że chce się doskonalić duchowo, czynić dobro i żyć dla innych, co tak bardzo wpisywało się w osobowość Elvisa. Był wręcz zakręcony na punkcie pomagania i czynienia dobra.

O technikach krijajogi, pozwalających przenieść się człowiekowi na najwyższy dostępny poziom świadomości, jak wspominałam już wcześniej, nie wiemy w zasadzie nic. Niemniej pewne wskazówki możemy znaleźć w książkach napisanych przez mistrzów krijajogi, rzecz jasna tylko z przygranicza wiedzy objętej tajemnicą. Z tych źródeł wiemy między innymi, że mamy sześć poziomów techniki krijajogi, które nazywają się odpowiednio: pierwsza Krija, druga Krija, trzecia Krija, czwarta Krija, piąta Krija, szósta Krija. Prawdopodobnie mają związek z pracą nad poszczególnymi czakramami (czakrami)*. Którą Kriję osiągnął Elvis, nie wiem, źródła milczą na ten temat.

* Czakram, czakra - ośrodek energetyczny w ciele, czyli miejsce, gdzie krzyżuje się wiele kanałów energetycznych i gromadzi się energia. Ośrodek ten odbiera, magazynuje i promieniuje energię o wibracji właściwej dla swojej funkcji, która konieczna jest do życia istot (w szczególności ludzi). Rozwijanie czakr prowadzi do rozwoju wewnętrznego i duchowego wyzwolenia. Istnienie czakr i kanałów energetycznych stanowi składnik wierzeń głównie hinduizmu i buddyzmu tantrycznego. Joga, bioenergoterapia, reiki i wiele technik rozwoju wewnętrznego, bazuje na wiedzy o czakrach. Jako że wiedza o czakrach jest wiedzą ezoteryczną, traktowana jest przez naukowców jako pseudonauka. To dziwi, bo na takich podstawach opiera się cała medycyna Wschodu, zwykle skuteczniejsza od naszej, rotszyldowskiej, opartej na chemii. Ot, taka zachodnia arogancja, jak zawsze.

Yogananda napisał w "Autobiografii Jogina", że krijajoga polega na mentalnym sterowaniu oddechem w dół i w górę, wokół sześciu centrów na kręgosłupie (czakr). Opisał tę technikę medytacji tak ogólnie ze względu na obowiązek trzymania jej w tajemnicy. Inny mistrz krijajogi, Lahiri Mahaśaja podał w jednej ze swych książek, że techniki krijajogi to: właściwy oddech, wizualizacja pozycji (nie wiem jak to rozumieć), odpowiednie ułożenie języka w głowie, koncentracja na bindu* (kropce), wsłuchiwanie się w dźwięk Om**, a także utrzymywanie gwiazdy między gardłem a czołem (cokolwiek to znaczy). Yogananda opisał też korzyści płynące z praktykowania krijajogi. Należało do nich między innymi: spowalnianie procesu starzenia się oraz gwałtowne przyśpieszenie osiągania stanu nadświadomości. Ponadto, według "Autobiografii jogina", krijajoga uwalnia krew z dwutlenku węgla i napełnia ją tlenem, a część z tych atomów tlenu tworzy prąd subtelnej energii oczyszczającej mózg i czakry.

* Bindu, pojęcie z sanskrytu oznaczające kropkę o charakterze ornamentalnym, religijnym bądź mistycznym. Koncentracja na bindu, oznacza wpatrywanie się w ten punkt.


** Om (funkcjonuje także zapis Aum, który również wymawiamy "om"), to najświętsza sylaba hinduizmu. Om to sylaba będąca najważniejszą mantrą, pierwotnym dźwiękiem, znanym także jako: pranawa, akszara i omkara. Dźwięk ten występuje w wedach, jest pierwotnym hymnem. Om postrzegany jest jako dźwięk powstania Wszechświata. 


Wikipedia wzmiankuje tylko o pierwszej i szóstej kriji. Swami Hariharananda naucza, że efektem pierwszej kriji jest "przeistoczenie umysłu w świadomość" oraz wyciszenie, a uczeń percypuje takie boskie cechy jak: światło, dźwięk i wibrację. Według Swami Hariharananda pierwsza krija pozwala podnieść swoją energię duchową, moc i siłę (zwane kundalini) z poziomu czakry podstawy (Muladhara) ponad przysadkę mózgową (czakrę trzeciego oka - Ajna). Z kolei w szóstej kriji, "wielbiciel otrzymuje stałą świadomość Boga" w życiu codziennym, jak również złączenie z Bogiem (kundalini osiąga czakrę korony - Sahasrara, najwyższą z siedmiu czakr głównych).

Krijajoga jest uważana za bezpieczną technikę medytacji, ale tylko wtedy gdy jest praktykowana pod nadzorem kompetentnego mistrza. 

Tutaj muszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Słowo krija pochodzi od cząstki kri, która oznacza czynić, reagować i znaczy ono czyn. Słowo joga oznacza zjednoczenie, a także zjednoczenie z Bogiem. Połączenie słów krijajoga znaczy jednoczyć się z Bogiem poprzez czynność. Lecz uwaga, są dwa bardzo podobne pojęcia "krijajogi", oba związane z tym samym zakresem tematycznym. Pierwsze oznacza jedną z odmian jogi, silnie powiązaną z praktykami typu krija bardzo popularnymi w filozofii i religiach hinduskich (i o tej tu nie mówimy), a drugie specyficzną technikę jogi i medytacji propagowaną przez Paramahansa Yoganadę, ale znaną już od starożytności, o której między wierszami (bo była to wiedza tajemna, dostępna nielicznym) wzmiankują różne święte księgi, traktaty filozoficzne itp. (i tylko ta nas interesuje). Różnice między jogą i krijajogą wyjaśniałam już kilka akapitów wcześniej, tu tylko o nich przypominam.

UWAGA. Na całym świecie, w tym w Polsce, stosowany jest zapis "Kriya Yoga (Krija Joga)". Zamieszania narobiła Wikipedia, jedyne miejsce, w którym to pojęcie jest wyjaśnione w naszym języku (w tradycyjnych słownikach i encyklopediach nie występuje). Są w niej dwa takie same hasła - "krijajoga" - acz do jednego z nich dopisano w nawiasie "(Jogananda)", dla rozróżnienia. Dlatego zdecydowałam się w całym tekście używać błędnej nazwy "krijajoga", zamiast poprawnej "Krija Joga", żeby wam nie mieszać i uniknąć uwag od osób, które będą się powoływać na Wikipedię. Zobacz na Wikipedii hasło "krijajoga" i hasło "krijajoga (Jogananda)".

Ogród Medytacji (Meditation Garden) Elvisa Presleya w Graceland. Jego budowa zakończyła się w grudniu 1965 roku, a powstał ponieważ Elvis chciał sobie stworzyć takie miejsce w swojej posiadłości, które będzie sprzyjać wyciszeniu, modlitwie i medytacji

Elvis był pod tak wielkim wrażeniem nauczania Paramahansa Yoganandy, Dayi Maty i aszramów SRF, że postanowił sobie stworzyć namiastkę tych miejsc w Graceland. Tak powstał Ogród Medytacji (Meditation Garden), w którym mógł się wyciszyć, zrelaksować, pomyśleć, pomodlić, pomedytować, poczytać, zgłębiać nauki i mądrości płynące ze świętych ksiąg, od różnych mędrców i mistrzów świata duchowego. Meditation Garden został ukończony na krótko przed Świętami Bożego Narodzenia 1965 roku.

Oprócz monumentu krzyża z Jezusem i aniołami (Najświętszego Serca Jezusowego), mamy w nim posąg prawdopodobnie jednego z myślicieli (filozofów greckich lub rzymskich) lub też rzymskiego legionisty* (nie mogę ustalić), który stoi między wspomnianym monumentem a ceglanym murem, modernistyczną rzeźbę Jezusa pod kolumnadą przed łukowym murem, cztery posągi z brązu, a także cztery hiszpańskie witraże (z połowy XIX wieku) w łukowym murze poprzedzonym kolumnadą. Są też ławeczki, nastrojowe oświetlenie, a w centralnym miejscu fontanna z wieloma dyszami. Elvis lubił to miejsce. To tu szukał spokoju i odosobnienia, gdy był akurat w Graceland.

* Nie mogę ustalić kto jest na tym pomniku. Z jednej strony bardziej by pasował jakiś filozof lub wybitny starożytny władca, ale obejrzałam go sobie dokładnie i obstawiam, że to jednak rzymski legionista. Wskazuje na to ubiór, a także hełm u podnóża, dokładnie takie jakie nosili rzymscy legioniści. Aczkolwiek nie można wykluczyć, że rzeźbiarz nie do końca miał rozeznanie, co do wyglądu i stroju historycznej postaci, którą Elvis sobie zażyczył.

Na jego sferę duchową miało silny wpływ jeszcze jedno zdarzenia, kiedy w marcu 1965 roku, wraz ze swoim orszakiem (w kilka samochodów), Elvis przemierzał pustynię Arizony w drodze do Hollywood, gdzie miały się rozpocząć zdjęcia do filmu „Harum Sacrum”. Zwykle rozmowny, tym razem nie mówił dużo, jak sam powiedział, gdy wyruszali: „Muszę pobyć z dala od wszystkich, by rozważyć w sobie coś ważnego” i zabrał do samochodu tylko Larrego Gellera, który rozumiał się z nim bez słów (mentalnie byli bardzo podobni). Elvis wiedział, że jeśli poprosi Larrego by milczał, to ten się w pełni do tego dostosuje. Poza tym Memphis od Los Angeles dzieli prawie trzy tysiące kilometrów, mieli już za sobą dwadzieścia godzin nużącej jazdy, co też nie sprzyjało ożywionym rozmowom.

Jechali drogą Route 66 i byli już w pobliżu Flagstaff (AR), na ziemiach Indian Hopi. Zmierzchało. Kiedy Elvis spojrzał w niebo, nagle krzyknął: "Whoa!" i zwrócił się do Larrego: „Patrz człowieku! Widzisz to, co ja?!". Obaj natychmiast rozpoznali przepastne wąsy i masywne brwi zmarłego przywódcy Związku Radzieckiego - Józefa Stalina. Patrzyli na chmurę ze zdumieniem. Elvis wciąż mamrotał: "Dlaczego Stalin?, Dlaczego Stalin?, Co Józef Stalin robi w tej chmurze?". Faktycznie, twarz Stalina uformowana z chmur była bardzo wyraźna, tak bardzo, że nie szło pomylić jej z żadną inną. Zjechali na pobocze. Elvis ruszył w głąb pustyni wołając by Larry podążył jego śladem. Gdy Geller go dogonił, Elvis stał jak zahipnotyzowany, wpatrując się w chmury, a łzy toczyły się po jego policzkach. "Miał wygląd Juana Diego z Guadalupy lub Bernadette z Lourdes" - jak skomentował później wygląd Elvisa Larry.
– Myślę, że Bóg próbował mi coś przekazać, o mnie samym i pamiętam jak kiedyś powiedziałeś: »To nie jest coś w głowie. To ma związek z sercem.« [red. tamta rozmowa dotyczyła doświadczania Boga]” – zwrócił się po chwili do Larrego, po czym spojrzał na chmurę i powiedział: – Boże, zrzekam się mego ego. Oddaję całe moje życie Tobie.
– I wtedy to się stało! – powiedział Geller. – Twarz Stalina przekształciła się w twarz uśmiechniętego Jezusa. Elvis znowu zaczął płakać, przytulił mnie, mówiąc że mnie kocha i powtarzał: "To się wydarzyło Larry, to się wydarzyło!".
Świadkami całego wydarzenia - chmury z wyraźną twarzą Stalina, która po chwili przemieniła się w oblicze Jezusa Chrystusa - byli wszyscy jadący wtedy z Elvisem do Hollywood, jakieś ze dwadzieścia osób, nie wszyscy wierzący, także ateiści i ludzie innych wyznań. Natomiast samego zachowania Elvisa i tego co powiedział na pustyni, tylko Larry, gdyż tylko on poszedł za nim w jej głąb, reszta pozostała na poboczu przy samochodach.

Różnie można sobie to tłumaczyć, rzecz wydaje się nieprawdopodobna. Być może był to niezwykły zbieg okoliczności, albo... Bóg faktycznie w ten sposób przemówił na pustyni do Elvisa, kwestia wiary... Niemniej całe to zajście mocno wryło się w umysł Elvisa. Pewnego wieczoru w 1974 roku w Palm Springs, Elvis i Larry Geller siedzieli samotnie na zewnątrz. Larry zauważył, że Elvis bije się z myślami i rozważa w sobie czy o czymś mu powiedzieć. W końcu Elvis zaczął ... Wrócił do zdarzenia na pustyni, które miało miejsce prawie dziesięć lat wcześniej i przyznał się Larremu, co rzeczywiście wtedy poczuł, ale o tej rozmowie napiszę więcej już w innym poście.

W międzyczasie pracował nad kolejnymi produkcjami w Hollywood. Na planie filmu "Frankie i Johnny" (1966), dowiedział się, że zarówno reżyser, Frederick de Cordova jak i Donna Douglas*, jego partnerka filmowa, lubią angażować się w filozoficzne dyskusje podczas przestoju. Donna Douglas była w rzeczywistości inteligentną i bardzo uduchowioną kobietą. Zaimponowała Elvisowi jeszcze bardziej, gdy powiedziała mu, że również jest członkiem społeczności Self-Realization Fellowship i doskonale zna Sri Daya Matę.

* Donna Douglas - aktorka amerykańska. Urodziła się 26 września 1932 roku, a zmarła 1 stycznia 2015 roku. Donna Douglas dorastała w rejonie Baton Rouge w Luizjanie. Uczęszczała do szkoły katolickiej St. Gerard Catholic High School. Uczestniczyła w konkursach piękności, zdobywając tytuł "Miss Baton Rouge" i "Miss New Orleans" w 1957 roku. Swojego pierwszego męża, Rolanda Bourgeois Jr., poślubiła w 1949 roku. Miała z nim syna. Rozwiodła się w 1954 roku. W 1971 roku wyszła ponownie za mąż za M. Leedsa, jednak i to małżeństwo nie przetrwało, rozwiedli się w 1980 roku.

Nawiązał też więź duchową z Deborah Walley*, jedną z aktorek grających z nim w filmie "Spinout" (1966). Była katoliczką, lecz przyznała:
"Nie byłam w dobrych stosunkach z Bogiem. Tkwiłam w pustce, w której nie czułam się dobrze".
* Deborah Walley - aktorka, zagrała z Elvisem w "Spinout" (1966). To właśnie na planie tego filmu zaprzyjaźniła się z Elvisem, za sprawą wspólnego zainteresowania sprawami duchowymi. Razem z nim uczęszczała do aszramu Lake & Shrine Self-Realization Fellowship w Pacific Palisades, nadmorskiej dzielnicy Los Angeles (CA). Urodziła się w rodzinie łyżwiarzy Ice Capades i choreografów - Nathana i Edith Walley. Gdy miała zaledwie trzy lata, po raz pierwszy wystąpiła publicznie w Madison Square Garden. Jednak w wieku kilku lat zdecydowała się na karierę aktorską. Data i miejsce urodzenia: 12 sierpnia 1941 roku, Bridgeport, Connecticut, Stany Zjednoczone. Data i miejsce śmierci: 10 maja 2001, Sedona, Arizona, Stany Zjednoczone (rak przełyku). Więcej o niej na Wikipedii (angielski).

Elvis zabierał ją na przejażdżki swoim Harleyem i codziennie zapraszał do przyczepy na lunch, gdzie toczyli głębokie rozmowy duchowe. Deborah Walley była tak samo zainteresowana doświadczaniem tego, o czym mówił, jak on:
"Rozmawialiśmy o buddyzmie, hinduizmie i wszystkich rodzajach religii. Nauczył mnie medytować. Zabrał mnie do Centrum Samorealizacji i przedstawił mi Sri Daya Matę. W pewien dziwny sposób, Elvis był dla mnie guru, a ja byłam bardzo gorliwą uczennicą".
Podczas tych rozmów powiedział kiedyś do niej:
"Nie jestem mężczyzną, nie jestem kobietą, jestem duszą, duchem, siłą. Nie interesuje mnie nic z tego świata. Chcę całkowicie żyć w innym wymiarze".
To zdanie pokazuje jak ważna dla Elvisa była sfera duchowa, którą przedkładał ponad wszystko. Jest to pewna przenośnia, która mówi, że trzeba żyć według najwyższych standardów duchowych.

Z kolei Jerry Schilling, wspomina: 
"Elvis często chodził po lustrzanym jeziorze w Sanktuarium [red. SRF Lake Shrine] do Światowego Pomnika Pokoju. Tam z szacunkiem klękał przy kamiennym sarkofagu zawierającym część męczeńskich prochów Mahatmy Gandhiego*.
Lubił też odwiedzać czternastoakrowe rekolekcje (ośrodek SRF) nad oceanem w Encinitas (CA), gdzie Yogananda napisał większość swojej autobiografii".
* Mahatma Gandhi (Mohandas Karamchand Gandhi) - jeden z twórców współczesnej państwowości indyjskiej. Urodził się 2 października 1869 roku w Porbandarze, zmarł 30 stycznia 1948 roku w New Delhi. Nazywany: Mahatma Gandhi, albo po prostu: Mahatma, co w sanskrycie znaczy "wielka dusza". Mahatma Gandhi spotykał Paramahansę Yoganandę, rozmawiał z nim na wiele tematów religijnych i otrzymał inicjację (dikszę) do praktyk krijajogii. Prochy Gandhiego zostały podzielone i znajdują się w czterech miejscach na świecie, jedna część w SRF Lake Shrine.

Podczas jednego ze spotkań z Daya Matą Elvis powiedział, że jest gotowy, aby zrezygnować ze swojej kariery i wstąpić do klasztoru lub założyć komunę. Poradziła mu, żeby zwolnił - że jego rozwój musi być ewolucyjny i wyjaśniła:
"Mówisz to teraz i wiem, że tak myślisz, ale jutro się obudzisz i pamiętaj, że jesteś artystą estradowym. To wspaniała praca. W twoim przypadku jest to podwójnie ważne ze względu na więź między tobą a twoimi fanami. Lecz praca artysty różni się od pracy nauczyciela duchowego. Nie jest ani gorsza, ani lepsza, jest po prostu inna. Wewnętrzny spokój, którego szukasz, może być twój bez względu na to, co robisz".
Wspomina o tym, a także o kontaktach Elvisa z Self -Realization Fellowship, również Priscilla w swojej książce "Elvis by the Presley". Twierdzi, że pewnego wieczoru Elvis zabrał ją do aszramu i przedstawił Śri Daya Macie. Pisze tam o czymś jeszcze i wiem, że kłamie w końcowych słowach tego zdania:
"Poza mówieniem o wstąpieniu do klasztoru, chciał stworzyć komunę, chciał poświęcić swoje życie pomaganiu innym w wypełnianiu się poprzez dyscyplinę oddania, w rzeczywistości chciał być przywódcą wspólnoty samorealizacji".
Przedstawiła to tak, jakby Elvis czyhał na stanowisko Daya Maty. Moim zdaniem taka sugestia jest obrzydliwa, Elvis całym swoim życiem udowadniał, że nie szuka stanowisk i splendorów. Był skromny i pokorny, co przyznają na każdym kroku nawet ci, przy których był najbardziej otwarty, swobodny i szalony, Memphis Mafia. Być może powiedział kiedyś, że chciałby osiągnąć w krijajodze tak wysoki poziom jak Daya Mata i inni mistrzowie, ale wcale nie po to by zająć jej miejsce, lecz dla siebie, a także by móc nauczać innych, co było jego marzeniem. Wielokrotnie mówił, że chciałby ukierunkować swoje życie na pomaganie ludziom i ich nauczanie (rozwoju duchowego), nawet swoich fanów wprost ze sceny, co mu się czasami zdarzało. W dysputy duchowe wciągał też swoją Memphis Mafię i ich rodziny, przyjaciół oraz fanów, którzy gościli akurat w jego domu. Ileż to kobiet wyszło zawiedzionych z jego sypialni, gdy zamiast namiętnego seksu ze swoim idolem, którego się spodziewały, dostały w zamian religijno-duchowy wykład.

Swoją drogą to też ciekawy aspekt. Można się zastanawiać po co zabierał te kobiety do sypialni, a nie w żadne inne miejsce swojej posiadłości. Odpowiedź jest prosta, to było jedyne miejsce, do którego nie wolno było wchodzić innym domownikom bez jego zgody. W każdym innym zaraz pojawiłby się ktoś z jakąś mniej lub bardziej ważną sprawą, albo chłopaki z Memphis Mafii w nadziei, że poderwą jakąś dziewczynę. Elvis miał w sypialni interkom i jeśli ktoś chciał do niego wejść, musiał się najpierw przez niego zaanonsować. Kiedy był tam w towarzystwie, po prostu go nie odbierał, co znaczyło tyle, że potrzebuje intymności i nie życzy sobie na tą chwilę z nikim więcej kontaktu. Dzięki temu wybiegowi mógł prowadzić niezakłócane przez intruzów dyskusje ze swoimi sypialnianymi gośćmi.

W wielu źródłach możemy przeczytać zdania podobne do tego poniżej, które pochodzi z jednej opinii o szkalującej Elvisa książce: "Elvis. What happened", napisanej przez jego trzech bodyguardów:
"Po występach Elvis śpiewa muzykę gospel, często całą noc. Jeśli w swoim pokoju gościł kobiety, często czytał z nimi traktaty filozoficzne i religijne, czasem by uratować* je od Memphis Mafii. W mniejszym stopniu interesuje się 'bezsensownym' seksem a bardziej relacjami i różnymi pomysłami. Mafia z Memphis zakłada, że Elvis zachowuje się tak źle**, jak oni, chociaż nie wiedzą, co dzieje się za drzwiami jego sypialni".
* Elvis zdawał sobie sprawę, że panowie z Memphis Mafii próbują uwodzić dziewczyny, które do niego przychodziły. Nie podobało mu się to, więc starał się je chronić. Dlatego zabierał je do swojej sypialni, gdzie zwykle tylko rozmawiali.

** Mężczyźni w Memphis Mafii byli przekonani, że Elvis spółkuje z tymi wszystkimi kobietami, które trafiały do jego sypialni. Do głowy im nawet nie przyszło, że robią coś całkiem innego. Jednak dzięki temu dziewczyny nie były narażone na niechciane awanse z ich strony, ponieważ obowiązywała zasada: "dziewczyny naszego szefa są nietykalne". Te nietrafione domniemania Memphis Mafii, które pojawiły się we wspomnianej książce, skutkowały nieuzasadnionymi pomówieniami Elvisa o seks orgiastyczny (grupowy). 


Jego intensywne życie duchowe źle wpływało na członków Memphis Mafii, czuli się odrzuceni przez swojego szefa, który od ich towarzystwa wolał święte księgi, modlitwę, medytację i przebywanie z ludźmi, z jakimi mógł swobodnie prowadzić dysputy filozoficzne, religijne i duchowe. Najbardziej nienawidzili Larrego Gellera, którego obwiniali o ten stan rzeczy, ponieważ od momentu kiedy pojawił się przy boku Elvisa natychmiast został jego bratnią duszą. Obaj byli uduchowieni, mieli sporą wiedzę na różne tematy, nie tylko te z zakresu zagadnień religijno-duchowych, szanowali się i lubili z sobą przebywać. Od poznania Larrego Gellera Elvis bardziej zintensyfikował swoje działania w kierunku rozwoju duchowego i zamiast grać z chłopakami w piłkę, chodzić na całe noce do kina, robić wypady za miasto na motorach, strzelać do celu, grać w karty i błaznować na wszelkie możliwe sposoby, coraz więcej czasu spędzał w ośrodkach SRF. A kiedy był w domu? Cóż, w tamtym czasie był przy nim nieodłącznie mu towarzyszący Larry Geller. To doprowadzało jego "kumplo-pracowników" do szału*, a nienawiść do Larrego Gellera eskalowała z każdym dniem.

* Mafia z Memphis nie była zainteresowana żadnym odejściem od status quo. Nie znosili Gellera, bo kradł czas i uwagę Elvisa, która kiedyś należała do nich. Nazywali go sarkastycznie "Swami", "Rasputin", a ponieważ był Żydem, także "Lawrence z Izraela". Nie wahali się używać tych określeń zwracając się do niego bezpośrednio lub mówić tak o nim w jego obecności, ale nigdy przy Elvisie. Chociaż Elvis wiedział o tym i czasami sam zwracał się "Lawrance" do Larrego, to bez żadnych negatywnych konotacji.

Gary Tillery w duchowej biografii Presleya "The Seeker King: A Spiritual Biography of Elvis Presley", tak komentuje tą sytuację:
"Jedynym człowiekiem, który zdawał się sięgać do tego duchowego głodu Elvisa, był Larry Geller, który powiedział mu, że najbardziej interesuje go odkrycie »skąd pochodzimy, dlaczego tu jesteśmy i dokąd zmierzamy«. Geller powiedział też Elvisowi: »Jeśli jest cel ... wtedy moim celem jest odkrycie mojego celu. Nie ma dla mnie znaczenia, czy to zajmie lata, czy całe życie. To jest to, do czego się urodziliśmy«.

To był klucz do zdobycia uwagi Elvisa. »Whoa, whoa, człowieku! Larry, nie wierzę! Mam na myśli to, o czym mówisz, to, o czym ja potajemnie myślę przez cały czas« - powiedział Presley.

Geller zadawał właśnie transcendentne pytania, których Elvis nie mógł oczekiwać od Mafii z Memphis. Elvis przeszedł przez płytkość gwiazdorstwa, ale był więźniem własnego sukcesu. Pragnął więcej z życia i miał obsesję na punkcie przeznaczenia i celu.

Pod okiem Gellera, zaczął pochłaniać książki o hinduizmie, judaizmie, numerologii, teozofii, pozytywnym myśleniu, medytacji i chrześcijaństwie. To odesłało go do zupełnie innego duchowego kierunku, co nie było dobrze widziane w jego wewnętrznym kręgu."
W końcu ich modły o cud, zostały wysłuchane. Kiedy w 1967 roku Elvis przebywał w swoim domu w Los Angeles (na Rocca Place 10550, Bel Air), przewrócił się w łazience uderzając głową w wannę. Skutkiem tego był poważny i rozległy wstrząs mózgu. Na arenie pojawił się Parker (jego menadżer) i przejął dowodzenie.

Najpierw zabronił Gellerowi omawiać z królem "wschodnie książki" i robił, co mógł, aby Geller nie był sam na sam z Elvisem. Później zaczął wywierać na niego presje, żeby ten w ogóle pozbył się Larrego ze swojego otoczenia, bo jest źródłem samego zła i niszczy jego karierę. Oskarżał go nawet o spadek popularności Elvisa, co było czystym nonsensem. Nalegał, by Elvis przestał spędzać tak wiele swojego czasu i zaangażowania na "religijnych kopach" i przestał czytać te wszystkie książki. W sukurs przyszła mu Priscilla, z którą zawarł pakt. Obiecał jej, że w najbliższym czasie doprowadzi do ich małżeństwa, do którego Elvis zupełnie się nie kwapił, wręcz wymigiwał się na wszelkie możliwe sposoby (nawet na własnym ślubie szepnął do ucha Marty Lakera: "Marty, ja wcale nie chcę tego robić"), jeśli ona pomoże mu zniszczyć jego przyjaźń* z Gellerem i odciągnie go od zaangażowania w poszukiwania religijno-duchowe. Priscilla była w pełni świadoma, że serce Elvisa bije mocniej dla innej niewiasty - Ann Margret, a jej małżeństwo z Elvisem wisi na włosku. Dlatego swoją nową misję zaczęła od spalenia sterty książek religijno-duchowych, w których Elvis się zaczytywał. Oboje robili Elvisowi pranie mózgu, przy wydatnej pomocy innych członków Memphis Mafii, która czuwała nad tym, by Elvis nie miał żadnych kontaktów z Larrym Gellerem.

* Parker wiedział, że Elvis rozważa rezygnację z kariery i pełne zaangażowanie w sprawy duchowe i charytatywne, a nawet wstąpienie do jakiegoś klasztoru lub przynajmniej pozostanie mnichem w Self-Realization Fellowship. Na początku traktował to z przymrużeniem oka, ale kiedy dowiedział się jaki wszystko przybrało rozmach, był przerażony. W każdej chwili mógł zostać bez kury, która znosi złote jajka warte miliony i mało było prawdopodobne, że znajdzie kolejny taki diament, a długi hazardowe uwierały coraz bardziej. Tak bardzo, że nawet Elvis (wtedy najlepiej wynagradzany artysta) nie był w stanie na nie zarobić, choć Parker zarabiał na nim więcej niż dostawał sam Elvis (w wyniku różnych machlojek).

Ludzie z najbliższego otoczenia Presleya byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy i z zadowoleniem przyjęli tę nową dyrektywę Parkera, ponieważ ich zdaniem, Elvis z kochającego zabawę faceta zmienił się w poważną osobę, która nie znajdowała już spełnienia w tym, co dotąd z nimi robiła, spędzając większość czasu na czytaniu nużących traktatów, a potem zanudzając ich tą wiedzą i próbując wciągać w dyskusje. Pułkownik Parker kontynuował kultywowanie podejrzeń Elvisa, że Larry manipulował nim metodami kontroli umysłu. Z czasem Elvis powoli zaczął w to wierzyć. W końcu uwierzył, że Larry Geller nim sterował dla własnych celów, a jego przyjaźń nie była uczciwa i bezinteresowna. Odtąd drzwi domu Elvisa były dla Larrego Gellera zamknięte.

Parker kuł żelazo póki gorące. Naprędce zorganizował ślub Elvisa i Priscilli, ustalając jego termin na dzień 1 maja 1967 roku, utrzymując wszystko w wielkiej tajemnicy (nawet najbliższe otoczenie Elvisa nie zostało o tym powiadomione, tylko pojedyncze osoby, pod przysięgą i w wielkiej konspiracji; notabene Parker nie poinformował o tym też mediów, które zaprosił w ostatniej chwili pod hotel Alladin, gdzie całe to wydarzenie miało mieć miejsce). Oczywiście na początku Elvis się bronił, ale wytoczono przeciw niemu najcięższe działa perswazji, wykorzystując do tego ojczyma Priscilli, Paula Beaulieu. Poisntruowany przez Parkera jak ma rozmawiać z Elvisem, Beaulieu przypomniał mu o danym kiedyś słowie, w którym Elvis zobowiązał się poślubić Priscillę, gdy ta osiągnie pełnoletność. Kiedy Elvis się tłumaczył, że była to tylko strategia uzgodniona z Priscillą, aby nakłonić ich (ojczyma i matkę Priscilli) do wyrażenia zgody na powrót córki z Niemiec do Stanów, Beaulieu zagroził procesem sądowym o uwiedzenie nieletniej i rozdmuchaniem tematu w mediach. Elvis nie miał wyboru, został postawiony pod ścianą.  
 
Memphis Mafia była przeszczęśliwa, wręcz promieniała z radości. W końcu pozbyli się Larrego Gellera, a nowa żona Elvisa, co do jego osoby miała podobne zapatrywania. Wkrótce też powróciły dawne zwyczaje, w tym te bardziej prymitywne, dzikie i momentami infantylne zachowania. Memphis Mafia triumfowała (wreszcie odzyskali Elvisa dla siebie), a Parker i Priscilla świętowali. Aczkolwiek "sprawa" została załatwiona tylko pozornie. Choć Elvis nie miał już kontaktu z Larrym Gellerem, to wcale nie zrezygnował ze swojego rozwoju duchowego i odwiecznych poszukiwań swojej misji na Ziemi. Nadal odwiedzał aszramy SRF poszukując duchowej doskonałości i odpowiedzi na pytanie dlaczego to jego Bóg wybrał do roli Elvisa Presleya i jaką drogą ma podążać by sprostać jego oczekiwaniom. Larry Geller też nie zniknął na trwałe z życia Elvisa i całej reszty, jeszcze się w nim pojawi a wtedy zostanie już na zawsze, ku niezadowoleniu całej "czeredzi".

Circle G Ranch - posiadłość Elvisa położona jakieś 20-30 minut od Graceland. Zdjęcia z okresu użytkowania rancza przez Elvisa oraz współczesne (więcej o samym ranczu będzie w specjalnym poście). Zdjęcie w sepii zostało zrobione krótko po zakupie rancza (niewidoczny krzyż znajduje się na lewo od budynku mieszkalnego). Cały akwen wodny (wraz z mostem) należał do rancza. Budynki gospodarcze w tym stajnie były rozstrzelone na całym terenie. Na tym małym, kwadratowym obrazku (obok zdjęć z krzyżem) widać dwa domy-przyczepy (biało-czerwone), są również widoczne na czarno-białym zdjęciu poniżej

Jeszcze przed ślubem, 8 lutego 1967 roku, Elvis nabył ranczo, które nazwał Circle G Ranch, położone nieopodal Graceland. Któregoś dnia na początku 1967 roku, wybrał się z kilkoma osobnikami z Memphis Mafii po nowe konie. W drodze powrotnej zauważył wielki biały krzyż w oddali. Nie znał dotąd tego miejsca, a ponieważ zaintrygował go ten krzyż górujący nad drzewami, postanowił zobaczyć go z bliska. Tak dojechali do podupadłego rancza. Elvisa urzekło to miejsce, tak sama okolica jak i ten wspaniały olbrzym stojący na środku gospodarstwa, który tak bardzo współgrał z jego osobowością, wiarą jaką wyznawał oraz jej symboliką. Postanowił je mieć, cena nie grała roli. Gdy dotychczasowy właściciel rzucił kwotę, co uwzględniając stan zaniedbania tego miejsce, nie była najniższa, Elvis od razu na nią przystał, bez żadnych targów.

Początkowo postrzegał ranczo jako idealne miejsce blisko domu, w którym będzie mógł się schronić, uciekając z Graceland, a także idealną oazę spokoju, sprzyjającą rozważaniom duchowym, modlitwie i medytacji. Szybko jednak zrodził się inny pomysł w jego głowie. Zobaczył siebie w roli farmera i ta wizja pochłonęła go wkrótce bez reszty. A, co najważniejsze, wpisywała się też w nauki SRF, które zalecały dużo kontaktu z ziemią i przyrodą dla lepszego "otwarcia duchowego". Spędzał tu każdą wolną chwilę, ciężko pracując fizycznie na roli i przy oporządzaniu zwierząt. Kupił też kilka domów-przyczep dla najbliższych przyjaciół, aby mogli zamieszkać na ranczu z rodzinami, gdy on tam jest. Wolne chwile upływały im na jeździe konnej, strzelaniu, grillowaniu, śpiewaniu i rozmawianiu przy ognisku, a także łowieniu ryb w jeziorku przynależnym do rancza. 

To właśnie tu, wcale nie w Los Angeles, Palm Springs, ani na Bermudach, jak podaje większość źródeł, Elvis z Priscillą spędzili większość swojego miesiąca miodowego i pierwszych miesięcy małżeństwa.

Jednak sielanka nie trwała długo, Presleya goniły zawodowe terminy. W połowie 1968 roku nakręcenie materiałów do widowiska telewizyjnego "Elvis", telewizji NBC (Comeback Special '68) oraz ostatnie zobowiązania filmowe na ten rok, a w 1969 roku kolejne trzy filmy oraz powrót do koncertowania na żywo. Napięte plany zawodowe, ciąża Priscilli i oczekiwanie na potomka, a także zbyt duże koszty utrzymania rancza oraz zupełny brak czasu na jego doglądanie spowodowały, że podjął decyzję o jego sprzedaży, co nastąpiło 20 maja 1969 roku.

31 lipca 1969 roku w wielkim stylu powrócił na żywą scenę. Pokazał światu, że wciąż jest TYM Elvisem Presleyem, a nawet jeszcze lepszym, dojrzalszym, z mocniejszym głosem, wspaniałym performerem. Jak podkreślało środowisko związane ze stroną muzyczną i widowiskową koncertów, Elvis Presley był wówczas marką samą w sobie, jedynym wykonawcą, który nie potrzebował, fontann, fajerwerków, bajecznej gry świateł, wyszukanej scenografii i wszystkich innych gadżetów, które składają się na pokaz, bo wystarczył jego głos, fantastyczna interpretacja utworów, wygląd, rewelacyjny kontakt z publicznością i niesamowita charyzma. Wszystko inne było zbędne.
"Elvis posiadał niezwykłą magię i moc, nie tylko jako wykonawca, ale także jako człowiek. Jako performer po prostu nigdy nie był równy. Nikt nie ma tego, co on miał. To takie proste. Był jedynym artystą na świecie, który potrafił poruszać i inspirować ludzi. Kiedy cię "dotknął", to było to. Byłeś już uzależniony na całe życie." - Joe Esposito

"Grałem na scenie z wieloma gwiazdami i nie chce tu nikogo postponować, ale to nie ta klasa, co Elvis. Jezu Chryste! To było doświadczenie nie z tej ziemi! Trochę piosenek, bardzo mało choreografii - nie tak, jak w przypadku wielu innych show w Las Vegas. Jeśli jednak mówimy o wyjściu na scenę i potrząśnięciu publicznością, to Elvis nie miał sobie równych i drugiego takiego już nie będzie. Te emocje na widowni ... coś niewiarygodnego. Nie chce powiedzieć, że muzycznie było to mistrzostwo świata, ale ta charyzma ...! Uwielbiał okręcać sobie ludzi [red. widownię] wokół małego palca i naprawdę potrafił to robić." - Joe Guercio

"Po czterdziestu minutach od rozpoczęcia show, publiczność była nie do poznania - fryzury w nieładzie, przekrzywione krawaty, wszyscy zlani potem. (...) sala przypominała miejsce orgii albo co najmniej apogeum spotkania odnowy wiary zielonoświątkowców." - Jerry Hopkins
Larry Geller pojawił się na jednym z koncertów Elvisa w 1969 roku (być może na pierwszym, nie udało mi się dokładnie tego ustalić). Tak doszło do ich ponownego kontaktu. Elvis miał już świadomość w jaki podstępny sposób doprowadzono do rozejścia się ich dróg. Po koncercie zaprosił Larrego Gellera do siebie. Dalej, jak tylko możemy się domyślać, doszło między nimi do szczerej rozmowy, w której wszystko sobie wyjaśnili. Ostatecznie Larry Geller powrócił do kręgu najbliższych znajomych Elvisa i pozostał już w nim do końca (śmierci Elvisa).

Powrót na scenę z żywą publiką niewiele zmienił w życiu duchowym Elvisa, nigdy nie zrezygnował ze swoich poszukiwań, ani z wiary chrześcijańskiej. Jak to ktoś ładnie powiedział (nie wynotowałam źródła):
"Był ekscentrycznym poszukiwaczem religijnym na turbodoładowaniu. Wydawał się mieć do dyspozycji każdą ziemską przyjemność, ale miał nienasycony intelektualny i duchowy głód poznawania mistycznego i nadprzyrodzonego świata".
Tak na marginesie, w nawiązaniu do tego cytatu, Priscilla w swojej książce "Elvis and me" tłumaczyła się, że jej niewierność wynikała z braku zainteresowania seksem ze strony Elvisa, który całkowicie oddał się życiu duchowemu, przez co ona czuła się wyalienowana z jego świata i przestała się czuć kobietą.

Kiedy jego małżeństwo z Priscillą zakończyło się w 1972 roku (początkowo separacja; rozwód uzyskali formalnie 9 października 1973 roku), poprosił Daya Matę o prywatne spotkanie. Potem powiedział Larremu:
"Nie ma się co ukrywać przed nią Lawrence, to na pewno. W chwili, gdy wszedłem do jej pokoju, wiedziała dokładnie gdzie jestem. Po prostu siedzieliśmy razem przez chwilę, najpierw nie rozmawiając, a potem medytując. Wiedziała, że cierpię bez mojego słowa, a ona nie osądzała mnie, nie zadawała pytań, po prostu trzymała moje dłonie. To było tak piękne, jakby dodawała mi miłości i siły wzrokiem i dotykiem.
Przez resztę życia Elvis utrzymywał kontakty z Daya Matą, często zwracając się do niej o radę i prosząc o wskazówki. Elvis nigdy nie zaprzestanie kontaktów z Self-Realization Fellowship. W każde turnee zabiera ze sobą dwie wielkie walizki książek, a kilka kluczowych dla niego pozycji zawsze tam jest, wśród nich: Biblia, Tora, "Prorok" (Kahlil Gibran), "Autobiografia jogina" (Paramahansa Yoganada). Z kolei w domu w sypialni w swojej podręcznej biblioteczce na czołowym miejscu trzymał "Only Love", Dayi Maty.

Kiedyś, będąc w aszramie SRF Lake Shrine, powiedział do jednego z braci duchowych - Paramanandy: "Człowieku, dokonałeś właściwego wyboru!". Może gdyby Elvis w połowie lat pięćdziesiątych miał wiedzę i doświadczenia duchowe takie, jakie uzyskał w połowie lat sześćdziesiątych, to kto wie czy nie znalibyśmy go lepiej jako guru? Może zamiast mówić o utalentowanym chłopcu z Tupelo, czy kierowcy ciężarówki z Memphis, mówilibyśmy o śpiewającym mnichu, mistrzu duchowym lub guru?

Chociaż szczyt zainteresowań Presleya innymi religiami oraz naukami duchowymi mistrzów Wschodu przypadł głównie na lata sześćdziesiąte, to w rzeczywistości interesował się tymi tematami już od lat pięćdziesiątych, także w wojsku, o czym wspominali jego koledzy. Jeden z nich mówi: "Będąc w armii Elvis interesował się reinkarnacją i parapsychologią".

Natomiast Biblię i inne pisma chrześcijańskie czytał od zawsze (jak tylko nauczył się czytać) i przez całe życie. Nawet w chwili śmierci miał w ręce książkę o całunie turyńskim. Od początku swojej kariery powtarzał: "Nie wierzę, żebym tak śpiewał, gdyby Bóg nie chciał, abym to robił. Mój głos jest wolą Boga, nie moją". Jego dziewczyna z lat pięćdziesiątych (1956), Dottie Harmony powiedziała Garemu Tillery, autorowi "The Seeker King: A Spiritual Biography of Elvis Presley", duchowej biografii Elvisa Presleya:
"Żarliwość [red. religijna] Elvisa wykraczała daleko poza jego miłość do muzyki gospel. Kiedyś czytaliśmy Biblię, jeśli możesz w to uwierzyć - czytał mi ją na głos, a potem o tym rozmawialiśmy. Był bardzo religijny i nie było w tym nic fałszywego, zupełnie nic".
W tej samej książce przeczytamy:
"Elvis interesował się teozofią i to była jedna z rzeczy, które badał. Przeszedł okres głębokich poszukiwań duchowych po tym, jak uświadomił sobie, że hedonizm doprowadził go do emocjonalnej pustki, a także wewnętrznego kryzysu, który przyszedł przez seksistyczny obraz, jaki został stworzony przez jego filmową osobowość".
Według Tillery'ego, Elvis wierzył, że jest medium powołanym przez Boga do wielkości. W sensie, że Bóg obdarzył go głosem aby trafiał do ludzi swoim śpiewem i wpływał na rozwój ich duchowości. Między innymi dlatego na scenie śpiewał też gospel, co uważał za swoją misję (wbrew swojemu menadżerowi, który mu tego zakazywał). Larry Geller dopowiada, że Elvis był zafascynowany Wielkim Białym Braterstwem (jednym z jego członków był Jezus Chrystus): "wierzył, że spełnia swoją rolę w świecie pod kierunkiem jego mistrzów [red. Wielkiego Białego Braterstwa]".

*  Wielkie Białe Braterstwo, znane również jako Wielkie Bractwo Światła lub Duchowa Hierarchia Ziemi. Bractwo istot doskonałych o wielkiej mocy, które szerzy duchowe nauki przez wybranych ludzi. Członkowie Bractwa nazywani są Mistrzami Starożytnej Mądrości lub Wniebowstąpionymi Mistrzami. Wśród nich byli między innymi: Jezus Chrystus, Konfucjusz, Gautama Budda, Maryja Matka Jezusa, Hilarion, Henoch, Paweł Wenecjanin, Kwan Yin, Saint Germain, Kuthumi, Yoganada, Zoraster, Yukteswar, Babaji, El Morya, Krishna i jeszcze inne największe postacie duchowe z całego świata. Było to braterstwo ponad podziałami - jak podaje jedno ze źródeł: "odłożyli na bok wszelkie różnice, jakie mogli mieć w swoich ziemskich karierach i zjednoczyli się aby podnieść duchowy dobrobyt ludzkości".

Jeśli chodzi o wpływ Dayi Maty na Elvisa, Tillery konkluduje: "Elvis dokonał szczerego wysiłku, aby medytować i przekształcać się zgodnie z jej sugestiami".

W innym miejscu Gary Tillery przypomina, że początki duchowości Elvisa sięgają pentekostalizmu (zielonoświątkowców) i ukazuje jak długą drogę duchową przeszedł od tego czasu, co podsumowuje:
"Jako poszukiwacz, Elvis wykroczył poza ortodoksyjne granice wiary swego wychowania, aby odkryć bardziej ekstrawaganckie rzeczywistości duchowe".
Z kolei Larry Geller, opierając się na swoich rozmowach z Elvisem i tym, co zaobserwował spędzając z nim czas, ukazuje nam związek Elvisa z wiarą, duchowością, potrzebą czynienia dobra i śpiewania oraz jego przełożenie na sferę zawodową i charytatywną. Zwraca też uwagę na dziecięcy okres życia Elvisa, w którym to wszystko zaczęlo się formatować (wykształcać), a także mówi nam o ostatnich planach zawodowych Elvisa. To wszystko reasumuje w następujący sposób:
"W końcu zrozumiał, dlaczego został wybrany. Elvis przypisywał swój talent i sukces czystym błogosławieństwom od Boga. Od dłuższego czasu nie wiedział, jak i jaki kierunek oraz formę należy przyjąć. Jeszcze będąc trzylatkiem, siedząc na kolanach swojej matki w kościele, uznał, że chce śpiewać. Chciał zeskoczyć z jej kolan, przebiec ścieżką między ławkami, dołączyć do chóru i wyśpiewać mu serce. Elvis powiedział: »Śpiewałem i bawiłem ludzi, uszczęśliwiając ich i wnosząc radość do ich życia«. Wiedział, że to była jego misja w życiu, jego ostateczne przeznaczenie. Pewnego razu myślał, że może powinien głosić lub nauczać, lecz w głębi serca wiedział kim jest [red. przede wszystkim artystą]. W ostatnich latach planował także rozszerzyć swoją karierę do działania w dramatycznych rolach [red. o czym marzył od zawsze, a co Parker mu uniemożliwiał] i produkować filmy, które miałyby prawdziwie głęboką treść i inspirowały ludzi. Świadomie poruszał się także w działalności charytatywnej i często o tym rozmawialiśmy, szczególnie pod sam koniec."
Możemy się zastanawiać jakie przełożenie na realne życie Elvisa miało jego życie duchowe. Bardzo trafnie podsumował to Steve Beard, w artykule: "The winding path to Graceland: Elvis Presley’s spiritual quest" (opublikowanym 10 grudnia 2012 roku na portalu Thunderstruck. A Truckustop for the Soul), gdzie napisał zdanie, którym można by zakończyć każdy artykuł o religii i poszukiwaniach duchowych Elvisa:
"Duchowa podróż Elvisa jest kluczowym elementem do zrozumienia triumfów i zmagań jednej z najważniejszych postaci amerykańskiej kultury".
Na kilka godzin przed śmiercią, Elvis powiedział do Ricka Stnaleya: "Rick, wszyscy musimy zacząć żyć dla Chrystusa".
 
Przysięga Elvisa, napisana przez niego w książce "Nauki Buddy" (obecnie w prywatnej kolekcji Wanda June Hill)
 
Moja przysięga
Obiecuję, że będę starał się żyć czystym życiem, praktykować wiarę, szukać doskonałości, medytować codziennie, ćwiczyć abstynencję i uwolnić moje ciało od żądzy cielesnych, najlepiej jak potrafię.
Elvis Presley

* * *

Krijajogin - praktykant, adept, uczeń krojajogi Pramahansa Yoganandy (czyli Krija Jogi). Czasami nazywany także krijabanem.  

Teozofia - światopogląd religijno-filozoficzny głoszący możliwość uzyskania bezpośredniego kontaktu człowieka ze światem nadprzyrodzonym. Mottem teozofii jest "Nie ma religii wyższej niż prawda".

Egzystencjalizm – XX-wieczny nurt filozoficzny, literacki i kulturowy, dotyczący życia i ludzkiej egzystencji w świecie, jego wyborów moralnych oraz ról życiowych a także miejsca, w którym się znalazł. 

Parapsychologia - dziedzina badająca rzekome zjawiska psychiczne, wywołane przez siły, zdające się posiadać charakter inteligentny lub przez nieznane moce utajone w umyśle ludzkim. Bywa też definiowana jako nauka badająca zjawiska paranormalne za pomocą metod eksperymentalnych i statystycznych.

Reinkarnacja - pogląd, według którego dusza po śmierci ciała może wcielić się w nowy byt fizyczny.

Kosmologia - nauka empiryczna poszukującą odpowiedzi na pytanie o strukturę i ewolucję Wszechświata. Przed powstaniem nowożytnych nauk przyrodniczych, przy wyjaśnianiu zasad rządzących Wszechświatem, łączono kwestie jego strony fizycznej z problemami natury metafizycznej (kosmologia religijna). Powstanie ogólnej teorii względności dało podstawę do tworzenia fizycznych modeli Wszechświata, a co za tym idzie do powstania kosmologii fizycznej, obejmującej kosmologię obserwacyjną i kosmologię teoretyczną

Kosmologia fizyczna - dziedzina nauk fizycznych, zajmująca się badaniem i opisywaniem Wszechświata w wielkich skalach, jego powstania, ewolucji do stanu obecnego oraz przyszłości.

Kosmologia religijna – jedna z podstawowych składowych doktryny religijnej, opisująca teorię świata. W zakres kosmologii religijnej wchodzą takie zagadnienia, jak powstanie świata, etapy jego rozwoju, cel i koniec jego istnienia. 

Kosmogonia - całość wyobrażeń o pochodzeniu świata dla danej religii lub systemu filozoficznego oraz dział astronomii, który zajmuje się genezą i ewolucją ciał niebieskich, przeważnie tych z Układu Słonecznego. 

Ontologia - dział filozofii starający się badać strukturę rzeczywistości i zajmujący się problematyką związaną z pojęciami bytu, istoty, istnienia i jego sposobów, przedmiotu i jego własności, przyczynowości, czasu, przestrzeni, konieczności i możliwości. 

Numerologia - prognozowanie z liczb, opierające się na przekonaniu, że numer przyporządkowany danemu obiektowi ma związek z jego losem. Numerologia uważana jest przez naukowców za pseudonaukę, nie mającą żadnych racjonalnych ani eksperymentalnych podstaw, aczkolwiek od wieków występuje na całym świecie, także w wielu religiach.

Aszram (aśrama) - pustelnia, miejsce skupienia, odosobnienia, także relaksujące miejsce sprzyjające wyciszeniu, rozważaniom, medytacji, kontemplacji, skupione wokół nauczyciela duchowego, mędrca, ośrodek, w którym spotykają się jego słuchacze, uczniowie.

Paramahansa Yogananda (1893-1952), w rzeczywistości Mukund Lala Ghosh. Jest powszechnie czczony jako wybitny przywódca duchowy naszych czasów. Urodził się 5 stycznia 1893 roku w północnych Indiach. W 1915 roku, tuż po ukończeniu studiów na Uniwersytecie w Kalkucie, złożył śluby zakonne i został oficjalnie przyjęty do prastarego indyjskiego zakonu Swamich. Dwa lata później rozpoczął dzieło swego życia, zakładając szkołę, która od tamtego czasu rozrosła się i obejmuje wiele placówek oświatowych w całych Indiach, gdzie obok tradycyjnych przedmiotów ogólnokształcących prowadzi się ćwiczenia jogi i wpaja ideały duchowe. 
W 1920 roku Paramahansa Yogananda został zaproszony do USA na Międzynarodowy Kongres Przywódców Religijnych, gdzie wygłosił historyczną mowę "The Science of Religion". Tego samego roku założył międzynarodową organizację Self-Realization Fellowship (Towarzystwo Urzeczywistnienia Jaźni) i pozostał już na zawsze w Stanach Zjednoczonych. 
Celem towarzystwa jest rozpowszechnianie na całym świecie jego nauk o odwiecznej filozofii Krija Jogii i związanej z nią tradycji medytacji, by pomóc ludziom wszelkich ras i wyznań lepiej poznać i wyrażać w życiu piękno, szlachetność i boskość ducha.
Już jako chłopiec Yogananda poczuł pociąg do życia duchowego i szukał właściwego guru. W wieku siedemnastu lat związał się ze Swami Yukteswar Giri, mistrzem Krija Jogi. Swami posiadał zadziwiające zdolności, które demonstrował Yoganandzie na przestrzeni lat, włączając w to moc materializowania się w więcej niż jednym miejscu w tym samym czasie. On sam został wcielony w Krija Jogę w 1884 roku przez Lahiri Mahasaya, świętego mężczyznę, który w 1861 roku otrzymał zadanie ponownego wprowadzenia starożytnej dyscypliny na świat - Krija Jogi.
W przeciwieństwie do wielu świętych mężów Yogananda doradzał większości swoich uczniów, aby kontynuowali swoje dotychczasowe codzienne życie dokładnie tak, jak poprzednio. Dla niego życie w oświeconym stanie nie wymagało wyrzeczenia się świata i bycia ascetą (pozostania mnichem). Nie czyni rozróżnienia między hinduskimi, muzułmańskimi, chrześcijańskimi i żydowskimi zwolennikami, a dla ubogich z najniższej kasty był tak gościnny jak dla maharadży.
Yogananda założył swoją siedzibę w Los Angeles w 1925 roku. Wielokrotnie wykładał i rozpowszechniał wiedzę na temat wierzeń hinduskich oraz korzyści płynących z Krija Jogi, gdziekolwiek się udał. W 1946 roku opublikował swoją autobiografię, która zawierała historie wielu świętych mężów i opis mocy, jakie posiadali - niesamowite moce takie jak jasnowidzenie i lewitacja.

Sri Daya Mata (co w Sanskrycie oznacza "Matka Współczująca") - przewodnicząca Self-Realization Fellowship w latach 1955–2010. Przyszła na świat 31 stycznia 1914 roku w Salt Lake City (Utah, Stany Zjednoczone) w rodzinie mormońskiej, jako Rachel Faye Wright, choć rodzina była przede wszystkim związana z kościołem The Church of Jesus Christ of Latter-day Saints (LDS Church). Zmarła 30 listopada 2010 roku w Los Angeles (Kalifornia, Stany Zjednoczone).
Daya Mata po raz pierwszy spotkała Yoganandę w 1931 roku w wieku 17 lat, poszukując doskonałej, bezwarunkowej miłości. Znalazła ją w Yoganandzie, Premavatar (boskie wcielenie miłości) i dołączyła do aszramu Yoganandy w tymże samym roku. Z czasem złożyła śluby zakonne i otrzymała imię Daya. Tak została uczennicą Yoganandy i blisko współpracowała z nim aż do jego śmierci w 1952 roku.
Część członków rodziny Daya Mata również została członkami SRF. Jej brat, Richard Wright, przez wiele lat był osobistym sekretarzem Yoganandy i towarzyszył Yoganandzie w podróży do Indii 9 czerwca 1935 roku. Jej matka była również członkiem SRF. Daya Mata i jej siostra Ananda Mata (Virginia Wright) zasiadali w Radzie Dyrektorów SRF. 

Self-Realization Fellowship (SRF) - międzynarodowa organizacja duchowa (religijna) założona przez Paramahansę Yoganandę w 1920 roku. Siedziba tej organizacji znajduje się w Los Angeles. Na jej czele stoi prezydent - pierwszym był jej założyciel Paramahansa Yogananda (w latach 1920–1952). Self-Realization Fellowship naucza krijajogi. Self-Realization Fellowship jest tłumaczone jako Towarzystwo Urzeczywistnienia Jaźni.



* * *

WYKAZ 
książek Elvisa, które czytał w swoich poszukiwaniach duchowych

Oczywiście wykaz ten jest niepełny, to pozycje, które wywarły na niego największy wpływ oraz te, po jakie sięgał najczęściej. Trzy pogrubione tytuły, to książki, po których przeczytaniu Elvis oddał się całkowicie swoim poszukiwaniom duchowym, a w konsekwencji krijajodze. W rzeczywistości przeczytał setki książek o tej tematyce, o ile nie tysiące.

Wyjaśnienia, czyli jak należy rozumieć zapisy poszczególnych pozycji (układ):

Znak "▪" jako oznaczenie kolejnej pozycji (tytułu). Potem autor, jaki widnieje na stronie tytułowej książki lub na okładce, jeśli jest to tylko skrót nazwiska, pseudonim lub tytuł mistrzowski, w nawiasie dodano jego pełne personalia (jeśli są znane). Po przecinku tytuł książki w wersji angielskiej, a w nawiasie jego polskie tłumaczenie.

Pod wykazem zdecydowałam się umieścić kilka wyjaśnień (oznaczonych gwiazdkami) dotyczących użytych w tytułach książek nazw.

▪ Frank Adams, The Scientific Search for the Face of Christ (Naukowe poszukiwanie oblicza Jezusa);
▪ Vera Stanley Alder, The Initiation of the World (Inicjacja świata);
▪ Vera Stanley Alder, The Finding of the Third Eye (Odnalezienie trzeciego oka);
▪ Vera Stanley Aldr, The Fifth Dimension (Piąty wymiar);
▪ Vera Stanley Alder, The Secret of the Atomic Age (Tajemnica ery atomowej);
▪ Saint Augustine, The City of God (Św. Augustyn; Miasto Boga);
▪ Alice Bailey, The Light of the Soul (Światło duszy);
▪ Alice Bailey, Initiation, Human and Solar (Inicjacja, człowiek i energia słoneczna);
▪ Alice Bailey, Glamour: A World Problem (Wspaniałość: światowy problem);
▪ Alice Bailey, The Reappearance of Christ (Ponowne pojawienie się Chrystusa);
▪ Alice Bailey, Esoteric Healing (Ezoteryczne uzdrowienie);
▪ Alice Bailey, From Intellect to Intuition (Od intelektu do intuicji);
▪ Alice Bailey, The Externalization of the Hierarchy (Eksternalizacja hierarchii);
▪ Murdo McDonald Bayne, Beyond the Himalayas (Za Himalajami);
▪ Joseph Benner, The Impersonal Life (Życie bezosobowe);
▪ Joseph Benner, Brotherhood (Braterstwo);
▪ Joseph Benner, The Way to the Kingdom (Droga do Królestwa);
▪ Helena Blavatsky, Isis Unveiled (Helena Bławatska; Izis odsłonięta);
▪ Helena Blavatsky, The Secret Doctrine (Helena Bławatska; Tajemna doktryna);
▪ Paul Brunton, Wisdom of the Overself (Madrość nadświadomości);
▪ Paul Brunton, Hidden Teachings Beyond Yoga (Ukryte nauki poza jogą);
▪ Paul Brunton, Search of secret India (W poszukiwaniu sekretnych Indii);
▪ Paul Brunton, The Secret Path  (Tajemna ścieżka);
▪ Paul Brunton, Discover Yourself (Odkrywać siebie);
▪ Paul Brunton, A Hermit in the Himalayas (Pustelnik w Himalajach);
▪ Paul Brunton, The Quest of the Overself (Poszukiwanie samego siebie);
▪ Bozema Brydlova, Ten Unveiled: The Brylovan Theory of the Origin of Numbers (Dziesięć odsłon: Bryłowska teoria pochodzenia liczb);
▪ Richard Maurice Bucke, Cosmic Consciousness (Kosmiczna świadomość);
▪ Richard Maurice Bucke, The Lost Books of the Bible and the Forgotten Books of Eden (Zagubione księgi Biblii i zapomniane księgi Edenu);
▪ Cheiro (Count Louis Hamon). Cheiro's book of Numbers (Księga liczb Cheiro);
▪ Cheiro (Count Louis Hamon), When Were You Born (Kiedy się urodziłeś);
▪ Cheiro (Count Louis Hamon), Cheiro's World Predictions (Prognozy świata Cheiro);
▪ Cheiro (Count Louis Hamon), Fate in the Making (Los w tworzeniu);
▪ Mary Baker Eddy, Science and Health with the Key to the Scriptures (Nauka i zdrowie z kluczem do Pisma Świętego);
▪ Martin Fisher, Gracian's Manual (Podręcznik Gracjana);
▪ Larry Geller, The New Age Voice [magazine] (Głos Nowej Epoki [czasopismo]);
▪ Kahlil Gibran, The Prophet (Prorok);
▪ Kahlil Gibran, The Spiritual Sayings of Kahlil Gibran (Duchowe przysłowia Kahlila Gibrana);
▪ Kahlil Gibran, Thoughts and Meditations (Myśli i medytacje);
▪ Joel Goldsmith, The Infinite Way (Nieskończona droga);
▪ The Gospel According to Thomas, from the Nag Hamadi Library (Ewangelia Tomasza z Biblioteki Nag Hamadi)*;
▪ George Ivanovich Gurdjieff, Meetings with Remarkable Men (Spotkania z wybitnymi mężczyznami);
▪ Manly Palmer Hall, Man, Grand Symbol of the Mysteries (Człowiek, wielki symbol tajemnic);
▪ Manly Palmer Hall, The Mystical Christ (Mistyczny Chrystus);
▪ Manly Palmer Hall, The Phoenix (Feniks);
▪ Manly Palmer Hall, Twelve World Teachers (Dwunastu światowych nauczyciel);
▪ Manly Palmer Hall, The Secret Teachings of All Ages (Sekretne nauki wszechczasów);
▪ Manly Palmer Hall, The Lost Keys of Freemasonry (Zagubione klucze masonerii);
▪ Manly Palmer Hall, Old Testament Wisdom (Mądrość Starego Testamentu);
▪ Max Heindal, The Rosicrucian Cosmo-Conception (Różokrzyżowa koncepcja kosmologiczna);
▪ Corinne Heline, America's Invisible Guidance (Niewidzialne wytyczne Ameryki);
▪ Corinne Heline, Color And Music In New Age (Kolor i muzyka w Nowej Epoce);
▪ Corinne Heline, Music: The Keynote of Human Evolution (Myśl przewodnia w ewolucji człowieka);
▪ Corinne Heline, The Sacred Science of Numbers (Święta nauka o liczbach);
▪ Corinne Heline, New Age Bible Interpretation, Volume 1 (Interpretacja Biblii w Nowej Epoce; część I);
▪ Godffrey Hodson, The Hidden Wisdom of the holy Bible, Volume 1 (Ukryta mądrość świętej Biblii; część I);
▪ Godffrey Hodson, The Hidden Wisdom of the holy Bible, Volume II (Ukryta mądrość świętej Biblii; część II);
▪ Holy Bible Old And New Testaments, King James Version;
▪ Jiddu Krishnamurti, You And the World (Ty i świat);
▪ Jiddu Krishnamurti, The first and Last Freedom (Pierwsza i ostatnia wolność);
▪ Charles Webster Leadbeater, The Masters and the Path (Mistrzowie i ścieżki);
▪ Charles Webster Leadbeater, The Inner Life (Życie wewnętrzne);
▪ Charles Webster Leadbeater, The Chakras (Czakry);
▪ Levi H. Dowling, The Aquarian Gospel of Jesus the Christ (Ewangelia Ery Wodnika Jezusa Chrystusa);
▪ Max Freedom Long, The Huna Code in Religions (Kod Huny w religiach)**;
▪ Sri Daya Mata (Rachel Faye Wright), Only Love (Tylko miłość);
▪ Mabel Collins, Light on the Path (Światło na ścieżce);
▪ Charles Fillmore, Metaphysical Bible Dictionary, (Metafizyczny Słownik Biblijny);
▪ Czohan Morya (także El Morya), Leaves of Morya's Garden Volumes I and II (Liście w ogrodzie Morya; część i i II);
▪ Czohan Morya (także El Morya), Agni Yoga (Agni joga)***;
▪ Czohan Morya (także El Morya), Aum (Aum)****;
▪ Czohan Morya (także El Morya), Brotherhood (Braterstwo);
▪ Czohan Morya (także El Morya), Hierarchy (Hierarchia);
▪ Czohan Morya (także El Morya), Heart (Serce);
▪ Czohan Morya (także El Morya), Fiery World, Volumes I and II (Ognisty świat; część I i II);
▪ Czohan Morya (także El Morya), Infinity, Volumes I and II (Bezkres; część I i II);
▪ Maurice Nicoll, The New Man (Nowy człowiek);
▪ Pyotr Demianovich Ouspenskii, In Search of the Miraculous (W poszukiwaniu nadprzyrodzoności);
▪ Pyotr Demianovich Ouspenskii, The Fourth Way (Czwarta droga);
▪ Harold Percival, Thinking and Destiny (Myślenie i przeznaczenie);
▪ Harold Percival, Masonry and Its Symbols (Kamieniarstwo i jego symbole);
▪ Albert Pike, Morals and Dogma (Moralności i dogmaty);
▪ Yogi Ramacharaka (William Walker Atkinson), Fourteen Lessons in Yogi Philosophy (Czternaście lekcji filozofów jogi);
▪ Helena Roirich, Letters of Helena Roerich, Volumes I and II (Listy Heleny Roerich, tom I i II);
▪ Dane Rudhyar, New Mansions for New Men (Nowe rezydencje dla nowych mężczyzn);
▪ Dane Rudhyar, Fire Out of the Stone (Ogień z kamienia);
▪ Walter Russell, The secret of Light (Sekret światła);
▪ Adam Rutherford, Pyramidology: The Science of the Divine Message of the Great Pyramid (Piramidologia: Nauka o boskim przesłaniu Wielkiej Piramidy);
▪ Adam Rutherford, Pyramidology: The Glory of Christ as Revealed by the Great Pyramid (Piramidologia: Chwała Chrystusa objawiona przez Wielką Piramidę);
▪ Satprem (Bernard Enginger). The Adventure of Consciousness (Przygoda świadomości);
▪ Joseph Sieber Benner, The Impersonal Life (Bezosobowe życie);
▪ Baird Spaulding, Life and teachings of the Masters of the Far East, Volumes I-V. The Urantia Book (Życie i nauki mistrzów Dalekiego Wschodu, tomy I-V, Księga Urantii)*****;
▪ Arthur Edward Waite, The Holy Kabbalah (Święta kabała);
▪ Paramahansa Yogananda (
Mukunda Lal Ghosh), Autobiography of a Yogi (Autobiografia jogina);
▪ Paramahansa Yogananda
(Mukunda Lal Ghosh), How You Can Talk with God (Jak możesz rozmawiać z Bogiem);
▪ Paramahansa Yogananda
(Mukunda Lal Ghosh), Science of Religion (Nauka religii);
▪ Paramahansa Yogananda
(Mukunda Lal Ghosh), Man's Eternal Quest (Odwieczne poszukiwania człowieka);
▪ Sri Yukteswar (Priyanath Karar), The Holy Science (Święta nauka);

* Ewangelia Tomasza, uważana za apokryf (nie weszła do kanonu Pisma Świętego). Patrz też The Gospel of Thomas (ang.).

** Huna – nazwa nadana przez Maxa Freedom Longa, opracowanej przez niego wersji dawnych wierzeń hawajskich.

*** Agni Yoga (wymiennie "Żyjąca Etyka" lub "Nauczanie Życia"), to jedna z neo-teozoficznych doktryn religijnych przekazanych przez Helenę Roerich i Mikołaja Roericha z 1920 roku. Termin "Agni Yoga" oznacza "Połączenie z Boskim Ogniem" lub "Ścieżkę do połączenia z Boskim Ogniem". Termin ten został wprowadzony przez Roericha. Zwolennicy Agni Yogi wierzą, że nauczanie zostało przekazane rodzinie Roerichów i ich towarzyszom przez Mistrza Moryę, guru Roerichów i Heleny Bławatskiej, jednego z założycieli współczesnego ruchu teozoficznego i Towarzystwa Teozoficznego.

**** Aum - święta sylaba hinduizmu „Aum”, wymawiana „Om” (sanskryt), a postrzegana jako dźwięk powstania Wszechświata. 

***** Księga Urantii  - dzieło o charakterze duchowym i filozoficznym, którego tematyka obejmuje Boga, nauki przyrodnicze, religię, historię, filozofię oraz przeznaczenie.


* * *

Siedem czakr (czakramów) podstawowych, ich symbole i rozmieszczenie


7.  Czakra Korony
Sanskryt:  Sahasrara ("posiadająca tysiąc płatków")

Kolor:  fioletowy, biały (diamentowy), tęczowy

Położenie:  Na szczycie głowy.

Urzeczywistnienie:
Rozumienie rzeczywistości w głęboki, duchowy sposób, transcendencja, mistyka, modlitwa, poczucie łączności z wszechświatem, poczucie nieskończoności, wewnętrznej wolności i nieograniczonego potencjału, poczucie boskości, szeroka świadomość, otwartość, zaufanie, nieosądzanie, oświecenie, łaska.

Urzeczywistnienie jogiczne:  transcendencja, oświecenie.

Dodatkowe informacje:
W tradycji hinduistycznej jest to czakram urzeczywistnienia, oświecenia i nieśmiertelności. Czakram wykroczenia poza wszystkie ograniczenia.


6.  Czakra Trzeciego Oka
Sanskryt:  Ajna (widząca, wiedząca, dowodząca)

Kolor:  indygo, szafirowy

Położenie:  Pomiędzy brwiami – do 1 cm ponad linią brwi.

Urzeczywistnienie:
Mądrość, intuicja, wyobraźnia, jasnowidzenie, medytacja, zjednoczenie przeciwieństw, synergia, synteza, geniusz, twórczość, inspiracja, spokój, równowaga, charyzma, mistrzostwo w dowolnej dziedzinie, przywództwo (a także wymienia się: pamięć poprzednich wcieleń, świadome sny).

Urzeczywistnienie jogiczne:  jasnowidzenie, widzenie aury, energii, czakramów, radiestezja.

Dodatkowe informacje:
W tradycji hinduistycznej jest to czakram, w którym energia kosmiczna: słoneczna i księżycowa bilansują się, to czakram neutralności, jasności postrzegania. Tak jak oczy fizyczne widzą przeszłość i teraźniejszość, tak czakram Trzeciego Oka widzi przyszłość.


5.  Czakra Gardła
Sanskryt:  Vishuddha (oczyszczenie)

Kolor:  błękitny

Położenie:  Pomiędzy gardłem a zagłębieniem między obojczykami.

Urzeczywistnienie:
Twórczość, inteligencja analityczna, wiedza, nauka, komunikacja, samoekspresja, kariera, realizacja marzeń, dynamiczność, przebojowość, delikatność, szczerość, zdolności muzyczne.

Urzeczywistnienie jogiczne:  jasnosłyszenie, mesmeryzm (magnetyzm).

Dodatkowe informacje:
W tradycji hinduistycznej jest to czakram symbolizujący także czystość, ciągłość i delikatność. Czakram ten uosabia esencję żywiołów: ziemi, wody, ognia i powietrza, a także esencję zmysłów: wzroku, słuchu, dotyku, smaku i węchu.


4.  Czakra Serca
Sanskryt:  Anahata (mężna)

Kolor:  zielony i różowy

Położenie:  Serce.

Urzeczywistnienie:
Harmonia, miłość, akceptowanie, zrozumienie, wybaczenie, łagodność, wrażliwość, uczuciowość, uzdrawianie, pojednanie, pomaganie.

Urzeczywistnienie jogiczne:  telepatia, empatia, uzdrawianie.

Dodatkowe informacje:
W tradycji hinduistycznej jest to czakram harmonii i zrozumienia. Ze względu na swe środkowe położenie wśród czakramów, uważana jest za centralny punkt ludzkiej energii. Jest symbolem równowagi istniejącej we wszechświecie.


3. Czakra Splotu Słonecznego
Sanskryt:  Manipura (lśniący klejnot)

Kolor:   żółty

Położenie:  Splot słoneczny, 2 palce powyżej pępka.

Urzeczywistnienie:
Dostatek, szczęście, komfort, działanie, moc w działaniu, pracowitość, skuteczność, współdziałanie, optymizm, samoświadomość, akceptacja.

Urzeczywistnienie jogiczne:  telekineza.

Dodatkowe informacje:
W tradycji hinduistycznej jest to czakram motywacji, energii i działania. Reprezentuje element ognia, dynamiczny, żywotny i przenikający. Na poziomie tej czakry ujawnia się także moc współdziałania i lojalności wobec innych ludzi.


2.  Czakra Sakralna (seksualna)

Sanskryt:  Svadhisthana  (mający swą siedzibę)

Kolor:  pomarańczowy

Położenie:  Poniżej pępka, ponad kością łonową.

Urzeczywistnienie:
Radość, przyjemność, seksualność, szacunek, inteligencja emocjonalna, siła życiowa, niezależność, swobodne przejawianie się, wolność.

Urzeczywistnienie jogiczne:  empatia.

Dodatkowe informacje:
W tradycji hinduistycznej jest to czakram wody i zmysłu smaku. Centrum pierwotnych, nieoczyszczonych emocji, energii seksualnej i sił twórczych. Czakra ta ukierunkowana jest głównie na szukanie przyjemności. Podstawowe zadanie to aktywność płciowa i dążenie do przyjemności zmysłowych. Stymuluje przeżywanie życia w pełni i odczucia emocjonalne. O ile pierwsza czakra zadowala się samym przetrwaniem, w drugiej budzi się pragnienie doświadczania radości.


1.  Czakra podstawy (korzenia) 
Sanskryt:  Muladhara  (korzeń)

Kolor:  czerwony

Położenie:  Pomiędzy narządami rozrodczymi a odbytem.

Urzeczywistnienie:
Zdrowie, witalność, energia, bezpieczeństwo, łączność z ziemią i naturą, ukorzenienie, stabilność, pewność, siła, odwaga, moc.

Urzeczywistnienie jogiczne:  lewitacja.

Dodatkowe informacje:
W tradycji hinduistycznej jest to czakram ziemi, czakram początku życia, źródło. To pierwotna, surowa moc życia, moc powoływania do istnienia, moc woli życia. To czakram pierwszego triumfu nad strachem, śmiercią, nicością i słabością.


* * *

The Self-Realization Fellowship Lake & Shrine

Strona: http://www.seeing-stars.com/Churches/LakeShrine.shtml 
https://www.yogananda-srf.org/About_SRF/Contact_SRF/Contact_SRF.aspx
Adres: 17190 Sunset Boulevard, Pacific Palisades, CA.


Pełna nazwa Lake Shrine to "Lake i Shrine Self-Realization Fellowship". To wyjątkowe miejsce zostało stworzone w 1950 roku przez wschodniego jogina Paramahansę Yoganandę. 

Lake Shrine to dziesięcioakrowe miejsce (dawny plan filmowy), które zawiera duże, okrągłe, zasilane wiosną jezioro, otoczone naturalnymi wzgórzami i bujną zielenią. Wodospady, fontanny, kolorowe klomby kwiatowe, inspirujące posągi, białe łabędzie pływające po jeziorze, strzępiaste paprocie, lilie wodne, a nawet malowniczy, stary holenderski wiatrak, który był już tam, gdy Paramahansa Yogananda kupił tę nieruchomość i nadal służy za kaplicę, w której spotykają się jego uczniowie w niedzielne poranki.

Jest to wspaniała, spokojna oaza (park), do której można wybrać się na relaksujący spacer, podziwiając piękno rustykalnej okolicy, a przede wszystkim idealne miejsce do medytacji.
Ogrody zaprojektowano tak, aby zapewniały spokój i pogodę ducha odwiedzającym wszystkich wyznań - to miejsce, w którym można odpocząć wśród naturalnego otoczenia i kontemplować tajemnice i cuda życia.

Elvis Presley uwielbiał je i często tu bywał. Nawiązał dwunastoletnią relację ze Sri Daya Matą, przewodniczącą Stowarzyszenia na rzecz Samo-Realizacji. Często też do niej dzwonił po poradę, kiedy był czymś zaniepokojony.

Na lewo od wejścia znajduje się mały Trybunał Religii przedstawiający symbole wszystkich wielkich światowych wyznań: krzyż dla chrześcijaństwa, gwiazda Dawida dla judaizmu, koło prawa dla buddyzmu, półksiężyc i gwiazda dla islamu oraz Sanskryt charakterystyczny dla hinduizmu. Małe tablice dyskretnie położone na zboczach oferują inspirujące cytaty z Nowego Testamentu i Ved.

Wraz z kilkoma posągami Kryszny i innych hinduskich bóstw, znajdziesz także naturalną figurę Jezusa Chrystusa (nad wodospadem, po północno-zachodniej stronie jeziora), a także świętego Franciszka z Asyżu (na północ od świątyni Gandhiego) oraz Madonnę z Dzieciątkiem (w zatopionej ogrodowej grocie, niedaleko sklepu z pamiątkami). Krótko mówiąc, każda wiara jest tutaj mile widziana.

Ogrody są wypełnione licznymi małymi ceglanymi ścieżkami i krótkimi schodami, które prowadzą od głównego szlaku do ukrytych wnęk, gdzie można medytować lub po prostu usiąść i napawać oczy pięknym widokiem przyrody. Niektóre z tych miejsc znajdują z dala od głównego szlaku, znajdziesz na nich zaciszne ławeczki, a nawet karmniki dla kolibrów. 

Najładniejsze miejsce w parku znajduje się prawdopodobnie na zachód od holenderskiego wiatraka. Tutaj znajdziesz liliowy staw, mały ogród różany i spokojną, zapadniętą grotę wypełnioną paprociami, gdzie lubią gromadzić się białe łabędzie. Stamtąd rozciąga się wspaniały widok na główną kaplicę za spokojnymi wodami jeziora.

Jest tu też sklep z pamiątkami, który dzieli swój budynek z maleńkim muzeum. Eksponaty w małym muzeum oferują klejnoty, dzieła sztuki, religijne posągi i trochę historii o założycielu Lake Shrine. Intrygujący sklep z pamiątkami oferuje egzotyczną biżuterię, książki i inne przedmioty.

Najważniejszym zabytkiem jest ogromny łuk Golden Lotus, widoczny z wszystkich części parku. Wyniosły, gładki, biały łuk pokryty niebieskimi płytkami i zwieńczony ogromnymi złotymi kwiatami lotosu. Brama stanowi pomost do Gandhi World Peace Memorial, zewnętrznej świątyni, w której autentyczny 1000-letni chiński kamienny sarkofag skrywa prochy Mahatmy Gandhiego
(1869-1948), założyciela współczesnych Indii.

A wszystko to znajduje się zaledwie kilka przecznic od ruchliwej Pacific Coast Highway i słynnego na całym świecie Malibu, choć wydaje się, że jest to odległy świat.
Najdziwniejsze jest to, że mało kto z mieszkańców Los Angeles wie o tym rajskim miejscu, ponieważ ukryte jest między górami. 

W 2001 roku odbyło się tutaj nabożeństwo żałobne George'a Harrisona z The Beatles.

W 2017 roku w Lake Shrine odbył się także pogrzeb kolegi George'a, Toma Petty'ego (który został skremowany).

Opłaty za wstęp nie są pobierane, a bezpłatny parking znajduje się tuż przy Sunset Boulevard.

Lake Shrine, to nie jedyne miejsce Self-Realization Fellowship w Los Angeles. Jest tam kilka innych ośrodków, a w samej Kalifornii (stanie) jeszcze więcej, między innymi Self-Realization Fellowship w Encinitas, w którym tworzył i medytował Paramahansa Yogananda, tam też Elvis chętnie bywał, ale najwięcej w Lake Shrine (w dzielnicy Pacific Palisades), później Self-Realization Fellowship pod górą Washingtona, Self-Realization Fellowship w dzielnicy Hollywood, a także w Pasadenie i Glendale


Aszram Lake Shrine Self-Realization Fellowship, w Pacyfic Palisade, nadmorskiej dzielnicy Los Angeles, gdzie Elvis Presley oddawał się medytacji, ćwiczył krijajogę, zgłębiał wiedzę duchową, a przede wszystkim relaksował się, wyciszał, osiągał równowagę ciała i umysłu. Jeziorka, strumyczki, rzeczki, sadzawki, kaskady, wodospady, fontanny, łódki, alejki, dróżki, ścieżynki, mosty, latarnie, świątynie, zacienione roślinnością altanki, woliery, groty, widokowe placyki z ławeczkami, podesty i maty do medytacji, a wszystko to otoczone bogactwem fauny (ryby, łabędzie, kaczki i inne ptaki) i flory (przebogata roślinność), sprzyjające osiąganiu spokoju wewnętrznego, relaksacji, zjednoczeniu duchowemu z przyrodą, oczyszczeniu umysłu. To tu uciekał Elvis Presley od zgiełku Hollywood i swojego codziennego życia

63 komentarze:

  1. To prawda. Miał magiczna osobowość. Przerastał osobowością swoje czasy nie tylko muzycznie. Szkoda że jednak był tak podatny na otoczenie.
    Cóż. Szkoda że nie poszedł tą drogą dla siebie. Nie mówię o zakonie bo byśmy nie mieli jednak artysty ale taka droga by jednak nie tyle jego kariera lecz zdrowie było w jak najlepszym porządku a on sam oczyszczony. Niestety nie do końca to się jednak sprawdziło. Bo jednak sam zniszczył swoje życie a to jednak było sprzeczne z tymi wszystkimi książkami terminami zachowaniami itp... owszem zachowywał się tak jakby byt artysty nie był istotny ale gruntownie świadomie zaniedbał swoje zdrowie.
    Interesuje mnie tylko co powiedział larremu w 1974 roku o tej sytuacji z pustyni...
    Skoro Larry był z Elvisem i miał na niego wpływ ..również mu nie pomógł przed samym sobą. Przed samozagłada. Przed izolacja od świata skutecznie czyniona przez Parkera i mafię . A poprostu mógł ich wszystkich się pozbyć. I mafie ..bo niby po co z debilami błaznować...i Parkera...bo niby miał silna osobowość ale przecież Elvis poprzez zagłębienie w nauki mógł też taka mieć. I priscille... Jak nie mógł się z nią rozstać to poprostu wziąć ślub i rozwód .co też uczynił. Wszystko niby składa się w logiczną całość..ale jednak.
    Elvis umarł. Za wcześnie. I winić można za to przede wszystkim jego bo posiadł wszelkie mądrości by temu zapobiec. Nawet jak był bardzo wrażliwym i zagubionym człowiekiem.
    Bardzo długo rozdzielać to mogliśmy między osobowość a wizerunek sceniczny. Wszyscy patrzyli tylko na to drugie. W końcu jednak zlało się to w całość. Amen.

    OdpowiedzUsuń
  2. Był podatny, gdyż nie potrafił percypować zła. Pamiętam jak Hall Wallis wziął kiedyś Elvisa na rozmowę i przedstawił mu prawdziwe oblicze Parkera. Bardzo polubił Elvisa, zobaczył że to dobry człowiek, który przez swoją dobroć nie potrafi dostrzec zła jeśli ono podane jest w otoczce troski i dobra. Elvis mu nie uwierzył i dalej ufał Parkerowi.

    Tak. Zniszczył. Może to zabrzmi dziwacznie, ale chyba trochę było mu szkoda jego czasu. Trzy dni temu czytałam wypowiedź Marty Lackera i Lamara Fike (już nie pamiętam, który z nich to powiedział), jeden z nich właśnie coś takiego powiedział, że Elvis zupełnie nie dbał o siebie, o swoje zdrowie, bo wiecznie za czymś gonił. Poza tym chyba też zbyt mocno wierzył w siłę leków.

    Jeśli chodzi o rozmowę z 1974 roku nie chciałam się rozpisywać, bo post jest już i tak kosmicznie długi (wiele rzeczy musiałam pominąć), a nie chciałam dawać go w odcinkach, bo to się potem źle czyta. Poza tym samo powtórzenie słów Elvisa bez odpowiedniego komentarza zabrzmi kuriozalnie, więc zostawiłam to sobie na post o jego wierze chrześcijańskiej, ale pewnie napiszę go za pół roku więc... Elvis dosłownie powiedział tak: "Nie tylko widziałem obraz Jezusa w chmurach. Jezus Chrystus dosłownie eksplodował we mnie. Larry, to ja. Byłem Chrystusem." - w sensie przez mała chwilę, moment.

    Elvis chciał się pozbyć części MM a przede wszystkim Parkera po powrocie z trasy, do której już nie dożył. Będąc w Graceland nie miał swobody działania, nie miał już nawet swojej prywatnej linii telefonicznej, bo na polecenie Parkera w 1976 roku i ten numer podpięto do centralki, by móc go podsłuchiwać. Kogo miał zwolnić z MM, nie wiem, nikt się dotąd nie przyznał, że Elvis zdradził jakieś nazwisko (albo ja nie trafiłam jeszcze na odpowiedni materiał). Kiedyś tylko gdy byli w większym gronie, w sierpniu 1977 roku, rzucił, że po powrocie z trasy wiele w Graceland się zmieni, z kilkoma osobami będzie musiał się pożegnać, a być może nawet z menadżerem.

    Natomiast o definitywnym zwolnieniu Parkera powiedział na pewno: Larremu Gellerowi, swojemu ojcu Vernonowi (poinformował o tym Larrego i Marty Lackera, że ojca już też uprzedził, bo on lubił Colonela i był nim zupełnie zaślepiony od samego początku, w przeciwieństwie do Gladys, ona mu nigdy nie ufała), Marty Lackerowi (o czym mówił po wielokroć sam Marty), Lamarowi Fike (też w przynajmniej jednym wywiadzie o tym wspomina). Były też i inne osoby, ale nazwisk nie pamiętam. Na pewno Billowi Smithowi, bo byli jak bracia syjamscy. Chociaż w jednym z wywiadów pytano Larrego Gellera, czy Elvis powiedział o zwolnieniu Parkera Billowi, ale Larry tego nie potwierdził - Billa Elvis nie wymienił kiedy w rozmowie z nim wymienił kilka osób, którym zdradził swoje plany co do Parkera, jednak Larry uważa, że na pewno tak, właśnie dlatego, że byli tak blisko, a Billy był bardzo lojalny w stosunku do Elvisa.

    Kwestia zdrowia i leków. Marty Lacker mówi, że w tej materii wszyscy próbowali wpłynąć na Elvisa, ale on zaraz ucinał temat.

    MM w zdecydowanej większości bardzo źle się wypowiada o Priscilli. Nie mówią o niej źle tylko ci, którzy dziś są jeszcze od niej zależni (np. Klein). Lamar Fike zapytany o Ann Margret i Priscillę poprosił przeprowadzającego z nim wywiad, by nie zestawiał obu tych nazwisk w jednym zdaniu, bo to obraża tę pierwszą (Ann Margret). Potem chciał coś jeszcze dodać, ale się zająknął i dodał wymownie "to może tak to zostawmy". Z kolei Marty Lacker ma wręcz na nią alergię i obwinia ją o wiele złych rzeczy, a przede wszystkim, że była bardzo nie fair względem Elvisa (i nie chodzi tu tylko o zdrady sypialniane). Niemniej trzeba uczciwie powiedzieć, że niezależnie czy Elvis ją kochał, czy nie, czy chciał się żenić, czy nie, to jednak bardzo przeżył jej odejście. Dlaczego to kolejny wątek, nie będę go rozwijać. Nie mógł się rozwieść z własnej inicjatywy, szantaż to też przewidział.

    Mógł zapobiec, ale za późno zrozumiał jakimi hienami się otacza, właściwie nie tyle zrozumiał, co wreszcie był w stanie to pojąć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiem, co napisać poza tym, że zebrałaś dużo materiału do tego postu i ukazałaś nam nietypowe interesowanie Elvisa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu zdaje sobie sprawę, że ten artykuł jest specyficzny. Czasem trudno jest nam się wypowiadać o rzeczach, co do których mamy wątpliwości światopoglądowe lub nie znamy ich z podręczników szkolnych świata zachodniego. Sama jestem realistką, więc to rozumiem. Aczkolwiek w moim życiu wydarzyły się trzy dziwne historie, których świat zachodni nie potrafił racjonalnie wyjaśnić, co wpłynęło na to, że nie odrzucam już w czambuł wszystkiego, co nie mieści się w jego sznycie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sprawa oczywista. Jest świat materialny i duchowy. Ja jestem w stanie we wszystko uwierzyć. Troche o tej jodze czytałem. są stopnie wtajemniczenia. CHoć bardziej kieruje się wiarą i wierze że moc uzdrawiania istnieje. Czy to było u Elvisa? Nie wiem. Skoro w to wierzył to było to dla niego najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  6. I tak należy do tego podchodzić. Jeśli chodzi o uzdrawianie, to niezupełnie tylko kwestia jego wiary. Na początku kiedy ludzie mu dziękowali za uzdrowienia, a matki podawały mu dzieci na scenę, czy przy bramie Graceland, gdzie wychodził do fanów, uważał to za czyste nieporozumienie.

    Jednak kiedy jego babcia (Minnie Mae) prosiła go by przykładał swoje ręce do jej stawów, twierdząc że przynosi jej to ulgę w bólach spowodowanych podagrą, a ciotka Delta Mae na skronie, mówiąc że żaden lek nie pomaga jej tak jak ręce Elvisa, to Elvis zaczął się na tym zastanawiać.

    Zresztą uzdrawianie ma też swoje miejsce w kościele zielonoświątkowym.

    Później zetknął się z tym także w innych religiach i wreszcie w krijajodze. Poza tym jest też praca naukowa, w której podano dwa potwierdzone medycznie przypadki uleczenia. Ale o tym w specjalnym poście.

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałem że uleczył też myrne Smith bo miała raka piersi. Ale to już chyba tylko plotki.
    Cóż...seeing is believing

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda. To właśnie jeden z tych dwóch potwierdzonych medycznie uzdrowień, które znalazły się w tej naukowej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tylko nie pamiętam już, czy to chodziło o raka piersi akurat.

    OdpowiedzUsuń
  10. No właśnie. Chyba w 1973 roku.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem. Nie wynotowałam sobie. Nawet nie pamiętam kto to był, ale chyba ktoś z poza otoczenia Elvisa, może jakaś fanka.

    Wydaje mi się (ale to już nie dotyczy tej pracy naukowej), że coś też było z Kathy Westmoreland, w jakimś wywiadzie z nią czytałam. I też w sumie medycznie zostało to potwierdzone, w sensie późniejszymi wynikami, ale nikt tego nie opisał naukowo (w każdym razie ja nic o tym nie wiem).

    OdpowiedzUsuń
  12. Elvis zakochał się w (1963 r)w Ann Margret prawdziwą czystą miłością i nigdy o niej nie zapomniał. Uważam, że Elvis tego nie uzewnętrzniał ale bardzo głęboko (duchowo) przeżył rozstanie z Ann Margret, był rozdarty wewnętrznie i miał chorą duszę, dlatego szukał wyciszenia, które przywróci mu równowagę wewnętrzną i zewnętrznej (harmonię pomiędzy duszą, ciałem i umysłem) i uleczy duszę.

    Ze wspomnień June Juanico„Elvis: In the Twilight of Menory” (Arcade Publishing):

    Cyt: „Priscilla Beaulieu Presley, jedyna kobieta, która zaciągnęła Elvisa przed ołtarz, określa go jako „zwariowanego na punkcie kobiet”, a szczególnie na Ann-Margret…”

    Cyt: „Ann-Margret także opisywała Elvisa w Vegas, ale w jej oczach, „on był przepełniony tęsknotą.” Zadzwonił do niej w 1972 roku, po inauguracyjnym show. Powiedział, że jest samotny i spytał, czy może spędzić z nim noc. Ann-Margret była już żoną Rogera Smitha i powiedziała, „Ty wiesz, że chciałabym, ale nie mogę.”

    Cyt:„ Ann-Margret płoszy się, kiedy pytana jest o ich intymne sprawy. Przyznaje tylko, że dał jej okrągłe różowe łóżko sporządzone specjalnie dla niej, ponieważ wiedział, że kocha różowy kolor, ale nie chce powiedzieć, czy się w nim znaleźli. „To, co przeżyliśmy było naprawdę silne i intensywne. Znałam jego bardzo, bardzo dobrze. Byliśmy do siebie podobni i wiele nas łączyło” powiedziała. Niedawno wyszła jej autobiografia, „Ann-Margret: My Story”, w której poświęca duży rozdział Elvisowi.”

    Przekład Marlena Bartczak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elvis miał nie lada dylemat. Jest pewna rozmowa na ten temat Elvisa z Larry Gellerem, w której Elvis przyznaje, że nie wie co ma zrobić, bo sercem jest z Ann Margret, ale swego czasu zobowiązał się do poślubienia Priscilli. O tym będę pisać, gdy będę omawiać jego relacje z kobietami.

      Elvis do końca życia utrzymywał kontakty z Ann Margret, od zawarcia ich małżeństw, tylko telefoniczne. Po 1967 roku spotkali się tylko kilka razy. Przez te wszystkie lata wysyłał jej kwiaty na scenę na każdy jej występ, ostatni raz kilka lub kilkanaście dni przed swoją śmiercią.

      Ann Margret do końca czekała na Elvisa, chociaż zaręczyła się z Rogerem dużo wcześniej, rzekomo już po tym jak Elvis jej powiedział, że musi poślubić Priscillę. Jednak ciągle miała nadzieję, wzięli ślub dokładnie tydzień po zawarciu małżeństwa Elvisa i Priscilli (8 maja 1967 roku).

      Większość Memphis Mafii nie mogła odżałować decyzji Elvisa, uważali Ann Margret za najmilszą i najwspanialsza kobietę na świecie, nie raz nazywali ją "aniołem".

      Usuń
    2. Tu się trochę nieprecyzyjnie wyraziłam, więc dopowiem. Elvis i Priscilla wzięli ślub 1 maja 1967 roku, a Ann i Roger 8 maja 1967 roku.

      Usuń
  13. Kilka wypowiedzi ojca Jamesa Manjackal MSFS na temat jogi;

    Cyt: „Chrześcijaństwo i joga wzajemnie się wykluczają”

    Cyt: „W chrześcijaństwie Bóg jest "Kimś Innym", nigdy moim "ja". To smutne, że niektórzy popularyzatorzy jogi, reiki i innych tego typu praktyk i medytacji błędnie powołują się na wyrwane z kontekstu cytaty z Biblii dla poparcia swoich argumentów. Cytują słowa takie jak:
    "Wy jesteście świątynią Boga",

    Cyt: „Nazwanie Jezusa joginem to zaprzeczanie Jego bóstwu, świętości i doskonałości”

    Cyt: „ W hinduizmie dobro i zło, tak jak ból i przyjemność, są iluzoryczne (maya), a tym samym nierzeczywiste. Vivekananda, jeden z najbardziej szanowanych przedstawicieli współczesnego hinduizmu, powiedział, że "dobro i zło to jedno i to samo" (Vivekananda "The yogas and other works", Tłum. z angielskiego - Tomasz Książczak

    (ojciec James Manjackal MSFS (ur. 18 kwietnia 1946 w Cheruvally w Kerala w Indiach) – hinduski duchowny katolicki, zakonnik, charyzmatyczny wędrowny kaznodzieja, poeta religijny)

    OdpowiedzUsuń
  14. WSTRZĄSAJĄCE ŚWIADECTWA OSÓB, KTÓRE UPRAWIAŁY JOGĘ itp:

    Agnieszka Gryncewicz z Warszawy, przyznała, że tylko dzięki Bożej łasce wyszła z piekła, jakim była joga. Jej bolesna „przygoda" trwająca około czterech miesięcy sprawiła, że poczuła i zrozumiała czym jest piekło. Joga szczególnie otwiera ludzi na ducha nieczystości. Zresztą z tego co się orientuję, członek społeczności KK nie może dotrzeć do Boga w żaden sposób, gdyż otrzymanie ducha świętego jest łaską, o której decyduje Bóg a nie nasza praktyka.
    (https://youtu.be/KMI1EF_akb8)

    Dla mnie praktykowanie jogi skończyło się próbą samobójczą. Życie uratował mi Chrystus – mówi Maciej Sikorski:

    Cyt: „To nie jest gimnastyka. To nie jest tak, że jest jogging, fitness i joga. Klub Sportowy „Sokół” może organizować zajęcia relaksacyjne, ale nie jogę! – nie ma wątpliwości Maciej Sikorski,
    który w tych praktykach zanurzony był przez kilkanaście lat. I doprowadziły go one do skrajnych wyborów. Do czego może doprowadzić joga: do destrukcji człowieka.”

    Cyt: „Zobaczmy, co oznacza samo słowo „joga”. Zjednoczenie. Jej opisaną w upaniszadach istotą jest zniknięcie, rozpuszczenie się, zespolenie się ze wszechświatem, unicestwienie, zjednoczenie
    z Brahmanem (bezosobowym aspektem Absolutu, który przenika się z naturą, kosmosem) w procesie, który nazywa się samadhi. Tu nie ma mowy o żadnej relacji, bo „po drugiej stronie” nie ma żywej osoby. Nie ma Boga. Jest bezosobowy Brahman.”

    Cyt: „Powołać się na autorytety, które na własnej skórze doświadczyły tego, czym jest joga? Zacytować o. Jamesa Manjackala (Hindusa z krwi i kości, który nazywa jogę „duchowością Antychrysta”)? Powiedzieć, co o jodze opowiada jej „wieloletni praktyk” o. Jacques Verlinde, który mówi, że otwieranie czakramów powoduje otwarcie się na duchy, które lepiej pozostawić za drzwiami? Nie uwierzą. A w jodze chodzi o otwieranie czakramów, a nie o ćwiczenia gimnastyczne. Pozycje jogi prowadzą do zmian biochemicznych w mózgu. To na Wschodzie całkowicie zrozumiałe. To nie jest praktyka relaksacyjna.”
    Maciej Sikorski napisał książkę pt: „Byłem w piekle. Nie polecam”
    (https://www.youtube.com/watch?v=y-vxNvMzQcw)

    Mogłem być mistrzem wschodnich sztuk walki, ale diabeł chciał mojej duszy - świadectwo Tomasza https://www.youtube.com/watch?v=2nSGDq1aHrc

    OdpowiedzUsuń
  15. To smutne , że Elvis Presley dał się wciągnąć w praktyki Krija Jogi aż tak głęboko.
    (Ten Fryzjer Larry Geller, wcale mi się nie podoba, ponieważ wciągnął Elvisa w to bagno).
    Człowiek który praktykuje Jogę otwiera puszkę Pandory otwierając się tym samym na złe moce.
    Joga i wszystkie jej typy, odmiany i rodzaje prowadzą człowieka do zniewolenia i destrukcji, szczególnie jest niebezpieczna dla chrześcijanina. Każdy rodzaj jogi ingeruje w strefę duchową człowieka
    Nic dziwnego, że Elvis miał takie problemy, bo te złe moce ogarniają wszystko.
    Wejście w tego typu praktyki rzutuje także na życie następnych pokoleń dzieci (Lisa Marie), wnuki...
    Dziwię się Elvisowi, że uzależnił się od bezosobowego (martwego) Buddy, a przecież szukał prawdy czyli Boga żywego Jezusa Chrystusa, który jest drogą, prawdą i życiem i tylko on może przywrócić harmonię pomiędzy duszą, ciałem i umysłem, bo jest Bogiem żywym i prawdziwym.
    Takie jest moje zdanie na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mogę się z tym zgodzić. Wszystkim można uczynić człowiekowi krzywdę, jeśli źle się go kształci lub biorą się za to niekompetentni ludzie. I przypuszczalnie, właśnie z taką sytuacją miały do czynienia osoby z Twoich przykładów. Jak lekarz postawi złą diagnozę, a następnie będzie niewłaściwie leczył, to też nie wyleczy swojego pacjenta, a często wywoła dodatkowe schorzenia. Tak samo jest z pracą na czakramach.

    Tu nie chodzi o ich "otworzenie" na każdą energię, tylko o pozbycie się wszelkich blokad, które zaburzają ich pracę. Jak ktoś skuje Twoje nogi łańcuchami, to będziesz mogła z nich korzystać w sposób ograniczony. Gdy pod gips nie założą Tobie ochronnej wyściółki z waty, ligniny, czy bawełnianego bandażu, to Twoja skóra ulegnie odparzeniu. Gdy będziesz chodzić w zbyt ciasnych butach, nabawisz się odcisków, wrastających paznokci i innych wad stóp. Gdy Twoja psychika nie nabierze umiejętności radzenia sobie z przeciwności losu, popadniesz w stres, marazm, frustracje, które nie tylko zniszczą Cię psychicznie, ale znacznie obniżą odporność organizmu, co odbije się na zdrowiu fizycznym (rozwiną się różne choroby) oraz psychicznym (nerwice, zniechęcenie, brak motywacji do życia, w skrajnych przypadkach prowadzące nawet do samobójstw).

    Czakramy to miejsca, w których gromadzona jest subtelna energia, później przez nie przetwarzana i dostarczana do stymulacji poszczególnych organów. Na podobnej zasadzie działa magnetoterapia stosowana już od wielu lat w medycynie konwencjonalnej (choć od wieków praktykowana w medycynie niekonwencjonalnej), której zadaniem jest przywrócenie odpowiedniego pola magnetycznego w Twoim organizmie. Pole magnetyczne i energia, to dwa najważniejsze czynniki w naszym zdrowiu, obok czystego powietrza, które dotlenia krew, wody, która nas nawadnia i pokarmu, który dostarcza potrzebne minerały i inne składniki, przetwarzane przez organizm na budulec lub energię.

    Tradycyjna joga, to przede wszystkim gimnastyka mająca za zadanie utrzymać nasze mięśnie, stawy i po części układ kostny w pełnej sprawności i nauka wprowadzania się w stan spokoju i relaksu. I ta służy człowiekowi od tysiącleci. Natomiast nie będę się wypowiadać o jej innych odmianach i formach wymyślanych przez różnych ludzi, którzy tworzyli je z chęci zyskania sławy, rozgłosu, manipulacji innymi, zysku materialnego, seksualnego, czy jakichś innych pobudek egoistycznych. To tak jak z religiami i wierzeniami. Jedne powstały w sposób niejako naturalny inne zostały wymyślone przez bardzo przedsiębiorczych i egoistycznych ludzi dla własnych celów, czyli wszelkie sekty (np. scjentologia, sekta Moona).

    OdpowiedzUsuń
  17. Przedstawiciele każdej religii będą dyskredytować pozostałe religie oraz wierzenia, a także wszelkie inne dziedziny, które wchodzą na pola lub tylko o nie zahaczają, uregulowane czy w jakikolwiek sposób dookreślone w ich własnej religii. To naturalne. Czasem są do działania czysto propagandowe, które w swoich założeniach mają nakłonić wiernych do pozostania w danej religii, a czasem po prostu świadectwa ludzi nawróconych lub takich, których perypetie osobiste skłoniły do jednej z nich (religii). Dlatego ja do takich wypowiedzi i opisów podchodzę z dystansem.

    Krija Joga to coś innego niż joga, co wyjaśniłam w tekście. Nie działa też destrukcyjnie na jednostkę, bo do niczego jej nie zmusza, nie nakłania. Nie jest też religią. Aczkolwiek stoi na stanowisku, że człowiek dzięki odpowiedniemu prowadzeniu się, może nawiązać kontakt duchowy ze swoim stwórcą.

    Myślę, że jeśli Bóg istnieje to czemu nie?

    Właściwie nie wiemy czym, kim jest Bóg (w rozumieniu naszej religii chrześcijańskiej). Bo Biblia i inna literatura chrześcijańska z kanonu raz mówi, że stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, w innym miejscu, że jest światłością wiekuistą lub światłem. Zwróć też uwagę na wypowiedzi ludzi, którzy znaleźli się w śmierci klinicznej.

    Ja wiem jedno, nie można negować czegoś o czym nie wiemy, czego nie rozumiemy, nie doświadczyliśmy, nie poznaliśmy w inny przekonujący sposób, tylko z tych powodów lub dlatego, że tak każą nam ci, którzy są propagatorami wiary, której my jesteśmy wyznawcami. Do sfery duchowej należy zawsze podchodzić z szacunkiem i bez uprzedzeń (tak jak do rzeczy nieznanych), tak długo dopóki nie zauważymy, iż nie służy wcale ludziom i światu, tylko ma negatywne, destrukcyjne działanie.

    Moim zdaniem Elvis nie popełnił błędu oddając się Krija Jodze. Potrzebował tego, szukał wyjaśnień duchowych, których na znalazł w literaturze chrześcijańskiej, ani żadnej innej religii. Najwięcej odpowiedzi dały mu właśnie nauki Joganandy i innych mistrzów duchowych Krija Jogi. Myślę, że gdyby zrobił sobie dwuletnią przerwę w karierze, a w tym czasie zregenerowałby by swój umysł i ciało pod kierunkiem Daya Maty i aszramów SRF, byłby zupełnie innym człowiekiem, tak w sensie zdrowotnym jak i decyzyjnym. Zrobiłby porządek w swoim życiu (otoczeniu), pozbyłby się ludzi destruujących je, podreparował zdrowie, zmienił menadżera i być może ciągle by z nami był.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeśli wierzysz, że jak piszesz: "Wejście w tego typu praktyki rzutuje także na życie następnych pokoleń dzieci (Lisa Marie), wnuki...", to znaczy iż mocno odchodzisz od wiary chrześcijańskiej, gdyż ta mówi, że każdy człowiek zostanie rozliczony oddzielnie, każdy sam o sobie decyduje zgodnie ze swoim sumieniem i jest samoistną jednostką, w sensie że odpowiada tylko za swoje czyny. Zdanie, które napisałaś jest charakterystyczne dla wierzeń z karmą.

    W moim życiu doświadczyłam trzech różnych zdarzeń, których nasz zachodni racjonalny świat nie potrafi wyjaśnić, podobnie jak religia. Nie będę ich opisywać, powiem tylko, że jedno było efektem hipnozy (właściwie relaksacji, czyli takiej hipnozy bez utraty świadomości), drugie spotkało mnie po porodzie, a trzecie po odejściu z tego świata mojego kolegi, przyjaciela.

    Odtąd zrozumiałam, że są takie rzeczy, których człowiek nie jest w stanie percypować z ziemskim podejściem do świata, nie ważne czy naukowym, czy religijnym. Po prostu nie wszystko jeszcze wiemy.

    OdpowiedzUsuń
  19. to indywidualna kwestia. Prawda jest taka, że żadna wiara mu do końca nie pomogła. albo pomogła nie na tyle by mógł żyć. na jakiś czas tak. ale niestety nie ma go już z nami. I to jest prawda.
    kwestie wiary, chrześcijaństwa, jogi jako ćwiczeń, jogi głębszej zostawiajmy tym którzy to robią i praktykują. kto tego nie praktykuje nie może się wypowiedzieć.
    trzeba uszanować że tak było. i przyjąć jako teorię, jeśli się tego nie uprawiało. i wierzyć jeśli ma się wiarę. kwestia indywidualna.

    OdpowiedzUsuń
  20. Elvis był bardzo wrażliwym człowiekiem i cierpiał przez całe życie i na każdym kroku. Nawet wtedy gdy odnosił sukcesy zawodowe i materialne, gdy czuł się pożądany przez fanów i kochany. Z jego wrażliwością nie było dnia, by nie cierpiał przeżywając cudze grzechy względem swojej osoby, tym bardziej bolesne, że często pochodzące od ludzi, którym czynił samo dobro w wielkiej obfitości. Być może Bóg stwierdził, że nie zasługuje na dalsze cierpienie, a ludzie nie godni są jego obecności na Ziemi i zabrał go tam, gdzie go tak ciągnęło.

    Był poszukiwaczem duchowym, ale nie tylko. Szukał odpowiedzi na wiele rzeczy i na te związane z wiedzą dostarczały mu książki z różnych dziedzin, gorzej było z zagadnieniami duchowymi.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeżeli chodzi te wstrząsające świadectwa osób, które praktykowały jogę czy inne wschodnie religie to mieli oni świetnych nauczycieli, mistrzów czy guru, np. mówi Maciej Sikorski cyt:
    „Byłem na intensywnym kursie jogi w Szwecji, studiowałem w szkole ezoterycznej, gdzie była ona jednym z obowiązkowych przedmiotów. Co więcej, jestem dziś pewien, że najgorsze doświadczenie mojego życia, czyli próba samobójcza, było związane z praktykowaniem medytacji.
    Myślę, że prawdziwy problem polega na tym, że osoby, które praktykują jogę, nigdy nie zaznały mocy Boga.”

    Chciałabym jeszcze dodać, że w latach kiedy żył Elvis Presley być może nie było jeszcze żadnych doświadczeń ludzi w tym zakresie, a wręcz przeciwnie panowała moda na wschodnie wierzenia.

    Ja osobiście w 1993 roku doświadczyłam mocy Pana Boga (uzdrowienie z choroby) i tak obfitą ilość wspaniałej Bożej energii oraz przywrócenie harmonii wewnętrznej i zewnętrznej i do dzisiaj to trwa. I nie muszę niczego szukać. Bo to co Boże jest wielkie i trwałe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiadomo czy świetnych, skoro tak źle to się dla nich kończyło. Nie znamy też życia tych ludzi, nie mamy ich psychologicznej charakterystyki, nie wiemy przez co przeszli, nie mamy też oceny ich "guru", może nie do końca stosowali się do wskazówek. Elvis też szukał "drogi na skróty", ale mu ją wybito z głowy, bo trafił na odpowiedzialnych nauczycieli. wiesz, mamy zbyt mało danych o tych osobach by móc im przytaknąć, że wszystkiemu winna była joga.

      W czasach Elvisa na pewno mniej wiedziano o wschodnich wierzeniach, ale z drugiej strony mniej było naciągaczy, czy ludzi nie do końca wykształconych. Dziś ktoś zrobi kurs jogi i ma się za wielkiego guru i bierze się za nauczanie innych.

      Czasem doświadczanie Boga jest bardzo wyraźne i nie ma co do tego wątpliwości, ale takie rzeczy zdarzają się nielicznym. Większość nie wie nawet, że wiele razy też doświadczyła Boga, jeśli da się coś wytłumaczyć racjonalnie.

      Usuń
  22. Nie chodziło mi o wierzenie w karmę ale o zasadę odpłaty (retrybucji czyli – sprawiedliwej odpłaty za przestępstwo) co zawiera się w naszej naturze. Świadczy o tym Biblia. Biblijna zasada odpłaty nie różni się wiele od karmy. (Księga Wyjścia, Księga Liczb, Księga Powtórzonego Prawa, Księga Mądrości).
    Cyt: „Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań” (por.Wj 20,5), a także por. Wj 34,7, por. Lb 14,20 i 18, por. Pwt 5,9-10.
    Pokoleniowa linia ... błogosławieństw, o uzdrowieniu międzypokoleniowym, mówi że przyczyn trzeba szukać w złym wpływie poprzednich pokoleń na nas. Teraz cierpię za grzesznych ojców, matki, dziadków, pradziadków i prababcie.

    Pan Bóg nas kocha do szaleństwa Krzyża, ale na naszą głupotę nie nic może poradzić, szanując naszą wolną wolę. To jest tak jak powiedział jeden mędrców kościoła: cyt: „dwie rzeczy są nieskończenie wielkie głupota ludzka i Boże miłosierdzie”


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam tego cytatu z Biblii. Zresztą jest on nielogiczny. Nawet licząc aż pięć pokoleń na sto lat wymnożone przez dwadzieścia wieków, to jest dopiero 100 pokoleń. Zatem wszyscy powinniśmy żyć jak w raju, a tak nie jest. Poza tym w tym cytacie jest mowa wyłącznie o linii męskiej.

      Usuń
  23. Chciałabym jeszcze kilka zdań o Ann-Margret, bo nie tylko piękna, inteligenta, uduchowiona i silna psychicznie ale również bardzo skromna i odważna kobieta.
    Ann-Margret w latach 1966 do 1968 trzy krotnie wyjeżdżała do Wietnamu (w tym również razem z mężem Rogerem Smithem), występując z grupą USO Boba Hope'a dla żołnierzy amerykańskich członków służby w Wietnamie USO w Da Nang Air Base. Pierwszy wyjechała 7 marca 1966 r
    Muzycy wykonywali koncerty dwa razy dziennie, często w zasięgu huku strzałów kul wokół sceny.
    Odwiedzała także szpitale bojowe, dziękując rannym wojownikom i ich opiekunom za ich poświęcenie i niestrudzoną pracę w imieniu narodu amerykańskiego. (są zdjęcia i filmy z tych podróży).
    Podczas podróży do Phu Bai, około 50 mil na północ od Da Nang, śmigłowiec grupy został zaatakowany przez ogień naziemny, Ann-Margret pamięta, jak żołnierze gromadzili się, by osłonić ją przed wrogimi kulami. Pamięta także oduczucie w tym momencie ze względu na mężczyzn, którzy ją otaczali. I to wszystko odbywało się bez żadnego splendoru ani rozgłosu.

    Wydaje mi się, że gdyby Elvis związał się z Ann, być może nie musiałby szukać uspokojenia gdziekolwiek indziej, bo przy takiej kobiecie miałby wszystko.


    OdpowiedzUsuń
  24. To prawda. Dwa silne charaktery. Nie zwalczały by się .Nie dominowały. Razem by się uzupełniały. Czy byłby do końca szczęśliwy? Tego nie wiemy. Napewno bardziej. Czy by zapełnił bardziej pustkę? Może w większym stopniu ale nie przykryje to faktu że El był poszukiwaczem. Ot taka domena inteligentnych i wrazliwych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  25. Myślę, że możemy spokojnie założyć, że byłaby lepsza partnerką dla Elvisa. Poza tym dużo ich łączyło mentalnie, czego nie można powiedzieć o Priscilli. Oboje kochali też motory i narty wodne, konie chyba też.

    OdpowiedzUsuń
  26. Priscilla w swojej pierwszej książce "Elvis and me", twierdziła, że na kilka dni przed śmiercią Elvis dzwonił do niej z prośbą by jeszcze raz rozważyła ich zejście się (ponoć już kilka razy wcześniej ją o to prosił - tak przynajmniej ona twierdzi). Marty Lacker twierdzi, że to nieprawda. Owszem Elvis dzwonił, ale do Ann Margret i błagał ją by z nim była. Ann miała mu rzekomo odpowiedzieć: "Wiesz jak bardzo bym chciała, ale nie mogę". Była żoną Rogera i niezależnie od tego co czuła chciała pozostać w stosunku do niego fair. Była bardzo honorowa. I pozostała, do końca jego życia (zamarł chyba w 2016 roku, o ile dobrze pamiętam), a ona pielęgnowała go do samego końca.

    OdpowiedzUsuń
  27. Natomiast też nie jestem przekonana czy jakakolwiek kobieta u jego boku, nawet Ann, byłaby w stanie wypełnić jego sferę duchową. Myślę, że nie. Elvis był głodny wiedzy, tak tej normalnej jak i duchowej. Gdyby żył i 200 lat nie byłby w stanie wiedzieć wszystkiego, czego ludzkość już się dowiedziała, ani tym bardziej rozwikłać spraw natury duchowej, nawet gdyby sam Bóg z nim "porozmawiał".

    OdpowiedzUsuń
  28. Zasypał by go pytaniami, a każda odpowiedź zrodziła by następne i tak by to szło w nieskończoność. Taki już był, wieczny poszukiwać wiedzy, prawdy i wszelakich rozwiązań, wskazówek.

    OdpowiedzUsuń
  29. Przepraszam, ale nie chciałam się tu wymądrzać, tylko analizuję te wszystkie sprawy związane z Elvisem, a to jest temat rzeka a może nawet wzburzone falami morze.

    Chciałabym się podzielić następującymi informacjami: Ann-Margaret w The Chinese Theatre w Hollywood. Była na premierze Metody Kominsky'ego.W tym filmie gra m.in. z Michaelem Douglasem. Zapytana, po 54 latach, aby spojrzała na swoją współpracę z Elvisem, aktorka uśmiechnęła się i powiedziała, że nadal czuje się tak samo, jak wtedy gdy grała w Viva Las Vegas obok Elvisa.
    Opublikowano: 11 listopada 2018, 19:20
    Źródło: ElvisMatters

    Dokument muzyczny "The King", który ukazał się w kwietniu 2018 roku, został nominowany w kategorii "Najlepszy film muzyczny". Ceremonia wręczenia nagród Grammy odbędzie się 10 lutego 2019 roku. " The King" amerykańskiego dokumentalisty Eugene'a Jareckiego to nie tylko film o Elvisie Presleyu. Opublikowany: 08 grudnia 2018, 07:23
    Źródło: ElvisMatters / Opublikowane przez: ElvisMatters

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie ma za co. :) Przecież tylko dyskutujemy i każdy wyraża swoje poglądy na różne sprawy.

    O Grammy właśnie napisałam post. Wrzucę go chyba dziś. Tylko się właśnie zastanawiam, czy wrzucić już ten film do nominowanych obcych, czy dopiero już po rozstrzygnięciu w lutym uzupełnić.

    OdpowiedzUsuń
  31. Warto obejrzeć teraz ten film. Oglądałam tylko zwiastuna.

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie ma go nigdzie, a jeśli gdzieś się znajdzie, to zapewne w wersji oryginalnej (po angielsku), więc raczej go nie obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
  33. Chciałabym napisać kilka zdań o „Nowym Elvisie”, chyba Pan Bóg go nam dał w zastępstwie.
    Bouke Scholten urodzony w Emmen Holandia w 1988 roku, dorastał w muzycznej rodzinie i wkrótce odkryto, że ma złoty głos. Już w wieku 18 lat Bouke zaczął występować, a publiczność odkryła również potężny, bezbłędny głos, który posiada. Wykształcony muzycznie, komponuje niektóre swoje piosenki. Niezwykłe urokliwy, przystojny i męski. Śpiewa w języku niderladzkim i angielskim piękne piosenki a także piosenki Elvisa Presleya takie jak; “ I Believe In The – Bouke”, “Bouke In The Ghetto”, “Bouke - Moody Blue”, “Bouke - Elvis Rocks - Always on my mind”, “Bouke unchained melody”, “Bouke - Wearin' that loved on look” i inne. Moim zdaniem jest fantastyczny Warto posłuchać i porównać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś miałam w planie stworzenie listy takich najlepszych impersonatorów, ale zrezygnowałam. Ja ich w zasadzie nie słucham (najwyżej przez przypadek), więc nie mam rozeznania.

      Usuń
  34. Nie pamiętam czy go słyszałam. Jest kilka perełek wśród impersonatorów Elvisa, którzy mają dobry głos i warunki by zrobić karierę solową, ale mają jedną wadę - nie są Elvisem. :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja tam wszystkich wrzucam do jednego kotła. Nie było by Elvisa nie mieliby jak śpiewać. Grunt to śpiewać dobrze swoje utwory. To jest talent. Głos plus własną twórczość.

    OdpowiedzUsuń
  36. Z jednej strony tak jak piszesz, wybili się dzięki Elvisowi, ale niektórzy mają warunki głosowe. Z tą własną twórczością ... W Polsce jakoś dziwnie się do tego podchodzi, jak ktoś sam nie pisze piosenek, to jest traktowany jak piosenkarz drugiej klasy. A ja zawsze wtedy pytam, to piekarz jest złym piekarzem, bo nie zasiał zboża, nie zmielił go na mąkę i nie wypiekł chleba? Cholewkarz jest złym cholewkarzem, bo nie wyhodował świni nie wyprawił skóry? Piosenka, tak jak wiele innych rzeczy ma kilka faz - muzykę, tekst i wykonanie. Tekściarz i muzyk jest zły, bo nie śpiewają piosenek, które napisali?

    Tymczasem Elvis też sam nie pisał. Ponoć pisał piosenki będąc jeszcze nastolatkiem, a potem zaprzestał. Może nie tyle pisał (w sensie nutowym), co tworzył. Tak twierdzą jego niektórzy koledzy (np. Buzzy Forbes).

    OdpowiedzUsuń
  37. No i jeszcze aranżacja, którą opuściłam. A w tej kwestii Elvis nie miał sobie równych, w każdym razie według mnie. Wystarczy spojrzeć na te piosenki, które śpiewali przed nim inni i przeszły niezauważone (w większości), a w jego wykonaniu i aranżacji stawały się przebojami.

    W poście "Głos Elvisa" dałam przykład "Blue moon". Tam jest link do audycji radiowej na temat historii tej piosenki. Są tam trzy wersje wcześniejszych wykonań przez innych artystów. Elvis tak ją zaśpiewał, że w ogóle nie przypomina wcześniejszych wersji, brzmi jak zupełnie inna piosenka.

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie o to chodzi. Teraz sa inne czasy
    Łatwiej się wybić na innych. Wcześniej tak nie było. Jak ma głos niech śpiewa swoje kawałki. To dodatkowy plus. Powiem tobie tak . Zaczyna śpiewać jeden kawałek Elvisa . Dwa. Ok. Jest dobry. Może nagrać coś własnego. Ale nie. Tworzy się kolejny Elvis. 1000 albumów nowych w Elvisa stylu. A gdzie swój styl?
    Elvis fakt nie pisał. Nie tworzył aż tak. Ale przetwarzał to na swój niepowtarzalny styl. I wszystko było jakby nowe. A teraz? Wszystko zostało powiedziane. Tworzą się kolejne kopie. Najgorzej jak kopia uwierzy że staje się oryginałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja Krzysiu, aczkolwiek tak jak napisałam nieco niżej.

      Usuń
  39. Bouke Scholten nie należy impersonatorów Elvisa Presleya.

    Bouke Scholten mówi o sobie w wywiadzie:
    „Nie jestem odtwórcą Elvisa, jestem sobą i śpiewam piosenki Elvisa po swojemu. "

    "Doceniają mnie za mój głos i to, kim jestem. Będąc przyziemnym Holendrem, czasami trudno jest sobie z tym poradzić. Jak to zrobić? Staram się być miły dla wszystkich. "

    Kiedy odkryłeś swoją miłość do muzyki Elvisa?

    "Ludzie mieli porównać mój głos. Jego piosenki pasują do mnie jak płaszcz, ciepły koc. Kiedyś zacząłem występować z piosenką Sex Bomb Tom Jones. "

    ,, W tej chwili nie miałem nic z Elvisem, nie znałem jego głosu tak dobrze. Potem przyszła dziewczyna i zapytała, czy chcę zaśpiewać jedną z jego piosenek. "Śmieje się. ,, Ponieważ to była całkiem miła dziewczyna, zrobiłem to. "

    Kolejną atrakcją były nagrania, które nagrałem w studio Sun Records. Następnie stoisz tam, gdzie jest Elvis, ale także Johnny Cash, Roy Orbinson, B.B. King i Jerry Lee Lewis nagrywali swoją muzykę. "

    Piosenkarz Bouke Scholten wygrał program telewizyjny RTL w 2009 roku Gdzie jest Elvis? i triumfował w 2014 roku na SBS 6 w The Winner. Zrobił siedem albumów, z których ostatni, This is me, niedawno pojawił się i zawiera głównie własne prace. Przeczytaj także: Singer Bouke wraca do Graceland


    OdpowiedzUsuń
  40. No wiec to przykład gościa który podążył w końcu po 7 albunach własną drogą. Nie mniej z Elvisem miał łatwiej. Oczywiście każdy śpiewa go po swojemu. Może się nawet za niego nie przebierać. Ale uwierz bardzo łatwa droga do uwierzenia w to że jest się kopia Elvisa . Oczywiście dzięki niemu spełnił swe marzenia. Jest sun records nawet .. bosko.
    Ja tylko chce powiedzieć jedno.
    Elvis nikogo nie kopiował i miał swój styl . Wzorując się na innych stworzył swój styl i swoje brzmienie . I śpiewał jak on nie do podrobienia. I był sobą.

    Dla mnie ale to tylko moje zdanie kazdt mniej lub bardziej naśladując go chcę w jak najmniejszej części być jak on. Jak nie wyglądem to głosem. To charyzma. To nagraniami. To wypowiedziami. Itd.
    Śpiewać Elvisa to można karaoke. A jak się myśli o własnej karierze robimy coś wlasnego i niepowtarzalnego. Jestem może w tym surowy. Trudno .
    Chyba zboczyliśmy z wątku o jodze😊😊😊 poprostu zostaje zostaję przy swoim. Elvisa nie będę porównywać do nikogo .bo się nie da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zboczyliśmy z wątku, to prawda. :))) Jednak tu nie ma Księgi Gości, więc nie ma gdzie rozmawiać. Większość blogerów, którzy piszą tematyczne blogi, zwykle prosi by inne sprawy poruszać w Księdze Gości, na WordPressie tak jest.

      Usuń
  41. Masz rację , jestem tylko pełna podziwu, że ten holender a zarazem Europejczyk ma tak świeży i fantastyczny głos. Ludzie sami chcą go słuchać, A szczególnie kiedy śpiewa piosenki, które śpiewał Elvis to przypomina im Elvisa, a to się wielu fanom Elvisa podoba. A po za tym to najpierw trzeba go posłuchać i ocenić, żeby coś na jego temat. powiedzieć.

    A jeśli chodzi o ścisłość to ten facet śpiewa już od 1999 roku, a piosenki Elvisa zaczął dopiero śpiewać po wygraniu telewizyjnego RTL w 2009 roku pt.” Gdzie jest Elvis?”

    OdpowiedzUsuń
  42. Krzysiu, chyba to najlepiej ująłeś, całe clou. I to jest jedyna prawda.

    Niemniej ja rozumiem tych wszystkich impersonatorów, ale tylko tych, którzy są szerzy, którzy robią to z uwielbienia, docenienia i szacunku dla Elvisa, nawet jak nie są są dobrzy. Każdy na swój sposób radzi sobie z tęsknotą za nim. Część z nas fanów jego odejście, można by rzec w dużym uproszczeniu, przyjęła zdroworozsądkowo, na zasadzie czysto biologicznej, bo każde ludzkie życie kiedyś się kończy. Lecz Elvis miał w sobie to bliżej nieokreślone "coś", co powoduje, że większość fanów mentalnie nigdy się nie pogodzi z faktem jego odejścia, a tęsknota nie przeminie. I właśnie ci starają się pielęgnować jego pamięć i robić rzeczy, które w ich odczuciu jakoś go do niego zbliżają. Jedni go naśladują śpiewem, inni piszą wiersze (całkiem przyzwoite, czasem totalnie grafomańskie) lub opowiadania, jeszcze inni komponują piosenki, malują obrazy, rzeźbią, robią przeróżne grafiki komputerowe itp. Albo prowadzą fora dyskusyjne, czy jak ja, piszą blogi.

    U mnie to jest jakoś tak, że ja odczuwam potrzebę obcowania z Elvisem, nie tylko poprzez słuchanie jego śpiewu. Dla mnie on był kimś więcej niż tylko piosenkarzem. Był fantastycznym facetem, kipiącym dobrociom, o nienagannych manierach, z bardzo bogatą osobowością i duchowością. Co oczywiście nie znaczy, że był chodzącym ideałem, bo takich nie ma. Jednak gdyby każdy z nas żyjących na Ziemi miał w sobie rozkład proporcji między dobrem i złem, taki jak Elvis, to żylibyśmy jak w raju.

    OdpowiedzUsuń
  43. Mario, Ewo, oczywiście, ale chyba trochę zbyt entuzjastycznie do niego podchodzisz. Takich jak on były setki, o ile nie tysiące, mam na myśli tych najlepszych.

    I nie jest prawdą to, co mówi (a co cytowałeś), bardzo stara się naśladować Elvisa, wcale nie śpiewa po swojemu. Tu przykład: https://www.youtube.com/watch?v=py49jsxiy_c

    To naśladownictwo Elvisa w tej piosence jest aż przejaskrawione, nachalne i do tego nieudolne. Mnie to wykonanie wręcz odrzuca.

    Tu fajnie śpiewa:

    To nie jest piosenka Elvisa, chociaż naśladuje go w czymś innym. Początek klipu zerżnięty żywcem z "Comeback Special '68" - tak samo ubrany (jeansowy komplet), ten sam chód, tak samo przewieszona gitara (nawet sam instrument bardzo podobny), dodano tylko schody, które znamy z kolei z lata 50., gdy Elvis występował w TV. Natomiast cała reszta wykonania, to gdybym nie widział go na ekranie to powiedziałabym Shakin' Stevens. Czyli naśladuje nie tylko Elvisa.

    A tu z kolei identyczna aranżacja jak u Elvisa, nawet te same instrumenty:
    https://www.youtube.com/watch?v=9f3mqh4oVng

    Tylko położył tą piosenkę. Ma mniejszą skalę głosową i nie wyciągnął jej w tym miejscu, co Elvis, tylko spłaszczył, dostosowując do swoich warunków głosowych. Gdybym nie znała jej w wykonaniu Elvisa, to by mi się w jego wersji spodobała.

    Śpiewa ładnie, podoba mi się, ale kłamie, że nie naśladuje Elvisa, wręcz próbuje go przekalkować. Choć ma dobry głos, to nie powinien śpiewać tych piosenek Elvisa, w których Elvis użył kilku tonacji i bogatego warsztatu technicznego (Elvis miał ponad cztery oktawy, a ten gość na moje ma trochę ponad dwie, więc z czym do ludu?).

    Oczywiście to moja subiektywna ocena, no i niestety przyrównanie do Elvisa, co jest ze szkodą dla Bouke.

    Nie pamiętam tych nazwisk impersonatorów (nawet nie staram się ich zapamiętać), ale wolę już Rona Jessego i kilku innych.

    OdpowiedzUsuń
  44. Nie podałam w drugim przykładzie linku, o to mi chodzi: https://www.youtube.com/watch?v=-lhLXlcl6UM

    OdpowiedzUsuń
  45. Każdy może na swój sposób wyrażać jak to pięknie ujelas swoją tęsknotę.
    Ja np śpiewam sobie w domu. Chodzę na karaoke. I od tego to jest.
    Gdy się zabierasz na showbiznes by coś osiagnac trzeba zrobić coś swojego. Potem gdy staje się człowiek sławny może wrzucić do repertuaru kawałek Elvisa jeden drugi. To wtedy jest swoisty hołd. I inaczej odbierane. Tak robi wielu artystów. A tacy jak ten holender jest wielu.
    Pozdrowiam was serdecznie 😑😉😃🙂🙂

    OdpowiedzUsuń
  46. No właśnie, dlatego ja mam dystans do tych, którzy używają Elvisa jako katapulty do sukcesu i sławy.

    Dziękujemy Krzysiu, mu też Cię pozdrawiamy. :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Dostanę coś o strojach? 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysiu od 2019 mam w planie wrócić do strojów i przemiennie omawiać kostiumy i adresy zamieszkania. Ale od lutego, bo cały styczeń mnie nie będzie. Chociaż nie wyrobiłam normy za 2018, zostały mi trzy kobyły (czyli takie jak ten pod którym piszemy, co wymagają czytania, czytania i rycia w źródłach. :)

      Usuń
  48. Właśnie Ron Jesse przegrał z Bouke Scholten w programie telewizyjnym RTL w 2009 roku pt.” Gdzie jest Elvis?”. W końcu oceniało Jury, to przecież eksperci , Bouke Scholten otrzymał najwyższą notę i owacje Jury i publiczności na stojąco oraz wygrał 25.000 Euro.
    Moim zdaniem Ron Jesse śpiewa słabo.
    Również fragment z artykułu:
    „ Z okazji 40. rocznicy śmierci Elvisa Presleya w teatrze The Guest House w Graceland - sąsiadującym z dawnym domem Elvisa i jego miejscem spoczynku - występuje holenderski piosenkarz Bouke Scholten (35), znany lokalnie jako po prostu Bouke. To jego drugi koncert - w 35. rocznicę śmierci Elvisa został również zaproszony przez Elvis Enterprises, organizację, która zachowuje (muzyczne) dziedzictwo Presleya”.

    Bouke Scholten jest przez fanów Elvisa bardzo wysoko ceniony.

    OdpowiedzUsuń
  49. Mario, Ewo jak ja coś odkryję, to też jestem podekscytowana. Ja go nie neguję, bo ładnie śpiewa, ale widzę drugie dno - jak nie mógł się wybić, to sięgnął po Elvisa, a w dodatku jeszcze kłamie, ja takich ludzi nie szanuję. Wygrał, bo wybrał sobie nośną piosenkę. Repertuar to przynajmniej połowa sukcesu.
    Jednak w moim odczuciu nie jest jakimś cudownym odkryciem. Każdy z nas ma inny gust muzyczny, ale na szczęście łączy nas Elvis. :)))

    OdpowiedzUsuń
  50. Ja bardzo się cieszę, ze mamy w Europie „Nowego Elvisa”, bo przecież Ameryka jest tak daleko.
    I jeszcze kilka informacji o Bouke:
    Bouke Scholten wykonuje własną muzykę inspirowaną Elvisem od 2005 roku. Okazał się talentem, wygrał w 2009 r. Program telewizyjny RTL Gdzie jest Elvis?! i triumfował w 2014 r w rankingu na SBS 6 w „Zwycięzca bierze wszystko” z jego występem "In the Ghetto".
    żródło:
    ELVIS CENTRUM ,International Centre Of Elvis Presley, Published: july 9th 2017 09:46 AM. Source: ElvisMatters, Arno Gelder 09-08-17, 07:00 Laatste update: 11:36 AD Verder in het nieuws.

    Kilka krotnie koncertował w Las Vegas i 28-09-2019 roku będzie miał koncert Viva Las Vegas 2019 in Van der Valk Eindhoven
    Żródło: Agenda Dit betreft de openbare optredens, https://www.bouke.nu

    Pozdrawiam wszystkich i przesyłam serdeczne życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia oraz Nowego 2019 roku

    OdpowiedzUsuń
  51. Własna muzyka..ale inspirowana Elvisem😁😁😁😁😁
    Moc! Jestem sobą ale śpiewam w sun records i las vegaa. I tak dalej. I tak dalej.
    Dzięki Danusiu. Czekam cierpliwie 🙂

    OdpowiedzUsuń
  52. Również zdrowych i wesołych świąt życzę.

    OdpowiedzUsuń
  53. Dołączam się do życzeń świątecznych dla Was. :) Radosnych, spokojnych i relaksujących Świąt Bożego Narodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  54. Nie ma "nowych Elvisów", jest tylko jeden, jedyny, niepowtarzalny Elvis Presley i jego marne podróby. :) Może kiedyś zmienię zdanie ...

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html