czwartek, 25 maja 2017

Jumpsuit - Fringe Sleeves

Nazwa najczęściej spotykana:  White Fringe Sleeves Suit
Nazwa alternatywna:  White Second Fringe Suit
Inne nazwy:  White Short Fringe Suit,  White Arm Fringe
Linia / Seria:  Karate Style / Fringe
Kolor wiodący:  biały
Linia kolorystyczna: 
(nie dotyczy)
Części kompletu:  1
Ilość elementów:  2
  • kombinezon - biały, z poszerzonymi w szpic rękawami u dołu, z rozcięciem i sześcioma guzikami, pokrytymi białym materiałem, po trzy z każdej ze stron rozcięcia; frędzle z kolorowymi koralami na obojczyku oraz spodzie rękawów (na całej ich długości); tył bez zdobień; rozcięcie na torsie wykończone rzędem nap tunelowych ze sznurówką; nogawki rozkloszowane, ale bez fałdy; kołnierz napoleoński, bez zdobienia (gładki);
  • pasek - dwukolorowa makrama (kolory nieznane);
Ilość egzemplarzy:  jeden;
Chustki dla publiczności:  nie wiadomo;
Projekt i wykonanie:  Bill Bellew; IC Costume Co.  
Używany na koncertach:
  • Sezon 4 (od 26 stycznia do 23 lutego 1971 roku), w International Hotel w Las Vegas, NV (okres wskazywany przez źródła, które podają, że Elvis wystąpił w tym kostiumie; patrz opis);

Opis:

Jumpsuit ten wygląda dokładnie tak samo jak "White Fringe Suit". Jedyna różnica to dodatkowe frędzle na całej długości spodu rękawów.

Wszystko wskazuje na to, że istnieje tylko jedno zdjęcie, na którym można go zobaczyć, zrobione przez fotografa Sean'a Shaver'a, jest na nim Elvis. Fotografii samego kostiumu nie ma.

Kiedy zdjęcie to pojawiło się w jednym z albumów Sean'a Shaver'a, wśród fanów, dokumentalistów, archiwistów i historyków Elvisa zapanowało małe poruszenie. Czyżby kolejny jumpsuit, który najpierw zaginął, a później odszedł w zapomnienie? - zadawano sobie pytanie.

Po tej publikacji informacja o nim zaczęła się pojawiać w wykazach jumpsuitów i koncertów Elvisa, umiejscawiając go w Sezonie 4 (od 26 stycznia do 23 lutego 1971 roku), w International Hotel w Las Vegas (NV). Jeśli chodzi o pierwszy jumpsuit "White Fringe Suit" Elvis nosił go od sierpnia 1970 roku, pozostałe "Fringe" zaczął dopiero używać podczas Trasy 2 (od 10 do 17 listopada 1970 roku), później właśnie w Sezonie 4 w Las Vegas. Pewnie dlatego "White Fringe Sleeves Suit" przypisuje się do tego okresu (poprzez analogię czasu).

Jak to zazwyczaj bywa przy takich "cudownych odnalezieniach" kolejnego stroju scenicznego Elvisa, pojawiło się wiele głosów powątpiewania, w których podważano autentyczność tego kostiumu. Przede wszystkim z powodu jego identyczności (poza frędzlami na rękawach) z "White Fringe Suit". Z kolei inni podkreślali, że skoro zdjęcie znalazło się w albumie Sean'a Shaver'a, to musi być autentyczne. Sean Shaver był nieetatowym fotografem Elvisa. Fotografował go przez ponad dwadzieścia lat. Miał i ma największą kolekcję zdjęć Elvisa na świecie. Najlepszą też, gdyż Elvis zapraszał go wszędzie tam, gdzie sam bywał, a takich przywilejów nie miał żaden inny fotograf. Chociaż nie zawsze, bo Parker w swojej zachłanności nie był temu przychylny, zwłaszcza podczas koncertów. Dlatego Sean Shaver czasem robił zdjęcia z widowni, z ukrycia, tak jak inni fani (przemycając aparat zamontowany nad kostką pod spodniami).

Lecz prawda okazała się zaskakująca dla wszystkich, a zwłaszcza dla tych, którzy darzyli Shavera dużą estymą. Był to człowiek, który zrezygnował z pracy zawodowej i własnego życia tylko po to by móc jeździć za Elvisem i dokumentować na kliszach jego życie, prywatne i artystyczne.

To zdjęcie okazało się być przeróbką komputerową, którą Sean zrobił na potrzeby albumu! Nie był to zresztą jedyny "grzech" Shavera, ma na swoim koncie więcej takich przeróbek i co gorsza wydanych w albumach! Czasem umieszczał w nich też zdjęcia, które nie były jego autorstwa. Wszyscy zastanawiają się dlaczego będąc posiadaczem największego zbioru zdjęć Elvisa, posuwał się do takich zabiegów? Nie wiem czy to jedyny powód, ale wydaje się najbardziej sensowny. Shaver nie opracowywał na bieżąco fotografii, w związku z tym za chwilę już nie wiedział, które z nich kiedy i gdzie zostały wykonane (mówiono o nim, że jest najgorzej zorganizowanym człowiekiem świata). To jednak tłumaczy tylko posiłkowanie się zdjęciami innych autorów, lecz dlaczego je przerabiał poza normalnym dopuszczalnym w fotografii retuszem, wciąż nie wiadomo. Niektórzy tłumaczą to chęcią pokazania czegoś, czego nie mają inni. Tylko najśmieszniejsze, że on ma takich rzeczy tysiące. Ja myślę, że popychała go do tego jakaś wizja artystyczna albo dodatkowa wiedza o jumpsuitach (planach, rozważaniach), która dla innych była nieznana.

Podsumowując, to wcale nie jest druga wersja "White Fringe Suit", jak wielu myśli i pisze, tylko jego zmodyfikowana komputerowo wersja z dodanymi na rękawach frędzlami.

Co oczywiste w tej sytuacji, kostiumu nie da się zobaczyć na żadnej z wystaw, gdyż nie istniał i nie istnieje (oryginał, bo być może jakiś fan sobie taki sprawił we własnym zakresie). Z tego samego powodu, nie ma go także w ofercie sklepu firmy B & K Enterprises Costume Co.

*       *       * 
*      *
*

Ex Post

Ostatnie ustalenia (1 czerwca 2017):

A to niespodzianka! Zaledwie kilka dni po opublikowaniu tego postu w sklepie firmy B & K Enterprises Costume Co. pojawił się jumpsuit nazwany "White Arm Fringe Suit" (1 czerwca 2017 roku)! Natomiast nie poczyniono żadnej uwagi, że Elvis nigdy nie miał takiego kostiumu, co zwykle robią, gdy dodają do oferty nowy strój przygotowany już po odejściu Elvisa (niezależnie czy był planowany już za jego życia, czy nie). Jego cena to 1.700,- dolarów, ale w promocyjnej ofercie na razie można go kupić za 1.445,- dolarów. Wygląda to jak przecena, lecz przeglądałam ofertę jumpsuitów 30 maja 2017 roku po raz ostatni (co robię regularnie co kilka dni), a wcześniej także w dniu publikowania postu (25 maja 2017 roku) i na bank jeszcze go tam nie było, zatem to cena promocyjna na start. Aż się zastanawiam czy Graceland nie nabrało się na zdjęcie spreparowane przez Seana Shavera. Może myślą, że Elvis miał jednak taki jumpsuit? :)

Lecz może jest i inne wytłumaczenie. Chociaż kostium nie powstał za życia Elvisa (a może i powstał, tylko o tym nie wiemy?), to taka wersja była planowana. Może wiedział o tym również Sean Shaver i dlatego wykonał takąż przeróbkę jednej z fotografii? Posuwając się jeszcze dalej w przypuszczeniach, choć nie ma zdjęć Elvisa w tym kostiumie (poza fotomontażem Shavera), ani samego stroju, to może jednak był i Elvis kiedyś w nim wystąpił? Przecież nie mamy materiałów wizualnych z ponad połowy jego koncertów w 1970 roku.
 
 
Ex Post

Ostatnie ustalenia (4 czerwca 2017): 

Podnoszą cenę, 4 czerwca 2017 roku już jest za 1.530,- dolarów. Za kilka dni pewnie dojdą do 1.800,- dolarów, bo teraz taka się pokazuje jako główna (wcześniej było to 1.700,-).
 
 
Ex Post

Ostatnie ustalenia (26 czerwca 2017):

Promocja skończona, jumpsuit kosztuje już 1.800,- dolarów.
 
*
*      *
*      *      *

Jumpsuit "White Arm Fringe Suit", jaki pojawił się w ofercie sklepu firmy B & K Enterprises Costume Co., pierwszy raz w dniu 1 czerwca 2017 roku (lub 31 maja, bo 30 maja jeszcze go nie było, a 31 maja nie wchodziłam na stronę sklepu, więc nie wiem), wzorowany na przeróbce kostiumu "White Fringe Suit", dokonanej przez Sean'a Shaver'a! Jeszcze jedna uwaga, sklepowa wersja ma frędzle sutaszowe, a Sean Shaver dokonał przeróbki zdjęcia z materiałową wersją frędzli (były dwa kostiumy "White Fringe Suit" - patrz post "Jumpsuit - White Fringe")

Dwa zdjęcia (takie same, tylko różnej jakości i wielkości) Elvisa w "White Fringe Sleeves Suit", jakie zamieścił Sean Shaver w jednym ze swoich wydanych albumów

Zdjęcie Elvisa w "White Fringe Sleeves Suit", jakie zamieścił Sean Shaver w jednym ze swoich wydanych albumów. Pod spodem umieścił informację o edycji limitowanej albumu (i jego zapowiedź) oraz kontakt do siebie. Myślę, że specjalnie wybrał tą przerobioną fotografię aby zwrócić uwagę. W zasadzie nie wiadomo, czy pierwotny tytuł albumu miał być "I shot Elvis" (tak by sugerowała grafika), czy "The King of Rock N' Roll", w każdym razie żaden z jego albumów nie wyszedł pod takim tytułem. Nie udało mi się ustalić, w którym z jego albumów znalazło się to przerobione zdjęcie, chociaż pewne przesłanki wskazują na "Elvis, photographing the King"

Dwa zdjęcia Elvisa, pierwsze (to duże) w "White Fringe Sleeves Suit", a drugie (to małe u dołu, obok tekstu) to zdjęcie w "White Fringe Suit", które zostało przerobione przez Sean'a Shaver'a. Później znalazło się w jednym z jego albumów. Poniżej dwa kolejne z oryginanym ujęciem

Tapeta (tło) na monitor komputera, w którym wykorzystano zdjęcie Elvisa w "White Fringe Sleeves Suit" (wersja czarno-biała i kolorowa)

Sean Shaver - fan i fotograf Elvisa Presleya z wyboru. Niestety, nie znalazłam żadnej jego biografii. Jedyne co wiemy, to tyle, że był kilka lat młodszy od Elvisa. Zainteresował się nim w 1955 roku, będąc jeszcze nastolatkiem. Odtąd nocami, gdy rodzice myśleli, że grzecznie śpi, słuchał Presleya pod kołdrą. 

Jego pierwszą pasją była fotografia. Już jako małe dziecko biegał ze swoim aparatem marki Kodac. Później zafascynował go śpiew Elvisa, a wkrótce jego fenomen (osobowość, wygląd, ubiór, sposób poruszania się, dobroć, charyzma, życie), a oprócz fotografii także filmowanie.

Połączył swoje zamiłowania w jedno i tak zaczął podążać śladem Elvisa uwieczniając go na zdjęciach i filmach. Z tym drugim nośnikiem nie było łatwo, przemycenie kamery na koncert czasem było niemożliwe, jak wiadomo Parker zabraniał filmowania i fotografowania Elvisa. Sean mówił, że pułkownik nie chciał filmów ukazujących przekomarzania Elvisa na scenie, jego radość, żarty (wiele z nich było dość ostrych), gdyż uważał, że mogłoby to zepsuć jego wizerunek.

Sean zawsze mówił o tym, jak był szczęśliwy, że stał się nastolatkiem lat pięćdziesiątych i mógł dojrzewać obserwując jaśniejącą gwiazdę swojego Idola. W ciągu następnych ponad dwudziestu lat wielokrotnie zmieniał kamery, kierując je na Elvisa wiele tysięcy razy. W sierpniu 1977 roku miał już najwspanialszą prywatną kolekcję filmów największego Entertainer of the 20th Century. Sporo osób mówiło mu, że miał wielkie szczęście mając przywilej przebywania blisko Elvisa i fotografowania go. Jednak to wszystko wymagało z jego strony wielkiego poświęcenia, praktycznie rezygnacji z własnego życia.

Życie Seana, pełne wyrzeczeń i niewygód, nie było do pozazdroszczenia. Nie pracował zawodowo, bo był wiecznie w drodze, stale podążając za Elvisem. Nie zawsze stać go było na wynajęcie pokoju, czasem sypiał na ławkach w parku, dworcach kolejowych, w zaparkowanym samochodzie. Zwykle nie miał wejściówki na koncert Elvisa, a żeby dostać bilet, nierzadko trzeba było stać kilka godzin w kolejce. Bywało, że różnymi sposobami udawało mu się wśliznąć i bez biletu. Trzeba było jeszcze coś jeść, zarobić na paliwo lub inny transport oraz bilet na występ Elvisa (gdy nie miał od niego wejściówki). Czasem ktoś mu fundnął jakąś strawę, innym razem zarobił kilka dolarów na robieniu fotografii innym ludziom i tak to szło. Lecz Sean niczego nie żałuje, mówi że bez wahania powtórzyłby to jeszcze raz gdyby tylko mógł (czyli, gdyby Elvis żył).

W jego zbiorach są zdjęcia na scenie i poza nią, we wszystkich domach i na ranczo Presleya, w prywatnych samolotach i samochodach. W pracy i w trakcie zabawy. Aczkolwiek, niektóre negatywne obrazy nie zostały przez niego ujawnione. Sean fotografował Elvisa w Memphis, Hollywood, Las Vegas i na trasie. Fotografował go w latach 50., 60. i 70. XX wieku. Podczas kręcenia "Comeback Special '68", "That's Way It Is", "Elvis On Tour", koncertu "Aloha Special" oraz podczas ostatniego programu telewizyjnego "Special TV" w 1977 roku (pokazanego w TV w październiku 1977 roku, czyli dwa miesiące po śmierci Elvisa; przyśpieszono emisję z uwagi na jego odejście, gdyż początkowo była planowana dopiero na grudzień).

Największą satysfakcję poczuł, gdy Elvis osobiście zażądał od niego niektórych swoich zdjęć, a po jego śmierci również Vernon (ojciec) i Minnie Mae (babcia) poprosili go o zdjęcia "swojego chłopca". Był jedynym fotografem zaproszonym przez Vernona do sfotografowania ostatniego miejsca spoczynku Elvisa i Gladys (matki) w Ogrodzie Medytacji, po przeniesieniu ich ciał z cmentarza Forest Hill. Jednak jego największym marzeniem było, aby jego zdjęciami została zilustrowana autobiografia Elvisa. Sean wierzył, że jeśli nie teraz, kiedy Elvis jest bardzo zajętym człowiekiem, to z pewnością napisze ją gdy już będzie na emeryturze (wiemy, że Elvis chciał napisać swoją autobiografię, Sean też to wiedział, patrz "Autobiografia Elvisa Presleya"). Dlatego najlepsze zdjęcia odkładał dla Elvisa, do jego autobiografii.

Mówiono o nim "oficjalnie nieoficjalny" fotograf Elvisa Presleya, ponieważ nigdy nie był na liście płac Elvisa. Uczestniczył w wielu jego koncertach (497, tyle ma odnotowanych, a na ilu był w rzeczywistości, nie wiadomo), zwłaszcza w latach 70-tych. Zgromadził około 80.000 fotografii oraz wiele godzin filmów. Wydał jedenaście książek (większość to albumy, ostatni w 1992 roku), w których zawarł ledwie małą ich część. W albumach, oprócz zdjęć, są także teksty, a w nich różne ciekawe historie. Tak z występów Elvisa, jak i jego własnych perypetii związanych z życiem nieetatowego fotografa, który podąża za swoim Idolem krok w krok. Teksty w albumach zwykle pisali mu inni (w USA jest taki zwyczaj, że się podnajmuje "pisarczyka", żeby wszystko było napisane ciekawie i poprawnie językowo), na podstawie jego opowieści oraz w konsultacji z trzema mężczyznami, którzy pracowali z Elvisem przez wiele lat - Charlie Hodge, Dick Grob, Billy Smith.

Niestety, nie wiadomo co dziś dzieje się z Sean'em Shaver'em. Z tego co udało mi się ustalić, w latach dwutysięcznych odciął się od środowiska związanego z Elvisem. Po prostu nagle zniknął. Od czasu do czasu pojawia się tylko jakaś plotka, że był widziany tu czy tam, a nawet, że przeniósł się na stałe do Kanady. Ma swoją stronę internetową, chociaż ... Według oficjalnego wpisu prowadzona jest przez jakiegoś fana Sean'a Shaver'a (i jego zdjęć Elvisa), a jednocześnie fana samego Presleya. Jednak na forach amerykańskich przeważa opinia, że to sam Sean Shaver ją prowadzi, a postać trzeciej osoby - fana - została wprowadzona dla niepoznaki (po prostu nie po to schował się przed światem by potem się dekonspirować). Świadczyć ma o tym dziwny wpis. Może nie tyle dziwny, co trochę zaskakujący, gdyby prowadzącym stronę był rzeczywiście tylko jakiś fan.
"Jeśli jesteś zainteresowany obejrzeniem zdjęć z dowolnego koncertu lub Elvisa noszącego konkretny kombinezon lub zdjęciami z powyższych godzin i miejsc [red. tu chodzi o filmy dokumentalne i koncert Aloha, o których wspominał wcześniej], to napisz. Również napisz do mnie, aby dać mi znać, co myślisz o stronie internetowej lub gdy chcesz zamówić książki."
Taki tekst może napisać tylko właściciel (autor) lub ktoś umocowany prawnie (osoba z najbliższej rodziny, spadkobierca, obdarowany, reprezentant itp.), bo któż inny może dysponować tak szerokim zakresem praw do własności Sean'a Shaver'a? Zatem albo Shaver już nie żyje (a ktoś obcy przejął jego schedę i teraz za pomocą tej strony, próbuje spieniężyć zasoby) lub jest w stanie, który nie pozwala mu samodzielnie zajmować się swoją twórczością albo to on sam ukrywa się za tym tajemniczym fanem o pseudonimie "Suza B". Ciekawy jest też sam adres e-mail "myboymyboy@hotmail.com" - ulubione powiedzonko Elvisa "My boy, my boy", wypowiadane z odpowiednią modulacją głosu i towarzyszącym temu uśmiechem. Często zamiast "boy", Elvis podstawiał inne słowo, bardziej adekwatne w danej chwili, na przykład podczas kręcenia segmentu "Little Egipt" w programie "Comeback Special '68", wszyscy czekali aż charakteryzator wklei wreszcie w pępek tancerki orientalnej czerwony kamień, wtedy Elvis z uśmiechem powiedział "My belly, my belly". :) Wracając do adresu e-mailowego, ludzie piszą na niego, ale nie dostają odpowiedzi. To też można różnie interpretować, wszystko zależy co piszą.

Po wejściu na www.seanshaver.com we wprowadzeniu czytamy także:
"Shaver spędził całe życie fotografując i filmując Elvisa Presleya. Powiedział, że to jego hobby, ale myślę, że to było coś więcej. Nazwałbym to obsesją. Fani Elvisa są zadowoleni, że spędził całe życie na filmowaniu Elvisa. Ja jestem bardzo wdzięczny. Sean nakręcił tyle materiału z Elvisem, że ​​wielokrotnie nie miał czasu na przetworzenie tego wszystkiego. Zdarzało się, że zepsuł swoje negatywy, bo czasem coś na nie położył (zakrył je) lub włożył je do jakiejś koperty, czy pudełka, zapominając o tym, a potem nie mógł sobie przypomnieć co z nimi zrobił. Tak z biegiem czasu wiele z nich zostało na zawsze utraconych. Setki rolek nadal nie zostało przetworzonych po tym jak Elvis odszedł.

W latach, gdy Elvis był z nami, niezbyt wielu z nas znało Sean'a i wiedziało czym się zajmuje. Tylko niewielu z nas, konserwatywnych, zagorzałych fanów miało szczęście go poznać już wtedy. Od około 1967 roku wiele fotografii sprzedał lub rozdał za darmo fanom Elvisa. To było dopiero* po opublikowaniu jego pierwszej książki "Życie Elvisa Presleya" ("The life of Elvis Presley"), kiedy stał się już dość dobrze znany. Później jeździł z konwencjami Elvisa i spotykał się z fanami, pokazując im zrobione przez siebie ujęcia i opowiadając o Elvisie. Zawsze lubił spotkania z fanami. Pewnego razu, gdy był wykończony po 12-godzinnym dniu podpisywania książek i pozowania do zdjęć, zapytano go, czy nie czuje się tym zmęczony. Jego odpowiedź była klasyczna dla niego: "Ci ludzie to fani Elvisa, oni kochali Elvisa, a Elvis kochał ich, ja też ich kocham"."
* Tutaj mamy do czynienia z jakimś błędem. Książka, o której mowa, ukazała się dopiero dziesięć lat później, w 1977 roku. Natomiast z wypowiedzi autora wynika, że w 1967 roku, ponieważ dalej pisze: "To było dopiero po opublikowaniu jego pierwszej książki "Życie Elvisa Presleya" ("The life of Elvis Presley"), kiedy stał się już dość dobrze znany". Pewnie chodzi o to, że choć zaczął dzielić się z fanami zdjęciami od 1967 roku, to stał się bardziej znany dopiero po opublikowaniu książki w 1977 roku.

Dick Grob, z ochrony Elvisa, mówił o nim: 
"Gdyby nie Sean, byłoby dziś bardzo mało profesjonalnych zdjęć Elvisa i prawie żadnego Elvisa poza sceną. Cały czas widziałem tego faceta w hotelach. Jednak nigdy nie próbował podejść do Elvisa, ani nic zrobić, tylko robił te zdjęcia.
Nie mogliśmy się zorientować, dlaczego on zawsze był w pobliżu. W końcu dowiedzieliśmy się, że prowadził klub fanów Elvisa i wymieniał zdjęcia, które zrobił Elvisowi, za bilety na koncerty.
Po pewnym czasie pozwoliliśmy mu robić to, co chciał. Można powiedzieć, że Sean przekształcił się w oficjalnego nieoficjalnego fotografa Elvisa. Tak naprawdę go nazywaliśmy."
Co by nie powiedzieć, był wielkim człowiekiem, na miarę swojego idola. Poświęcił własne życie dla Elvisa (dokumentując jego), sam żyjąc w jego cieniu. Uważam, że córka i ex-żona Elvisa mają moralny obowiązek zadbać o tego człowieka, zwłaszcza że korzystają z jego dorobku przez cały czas (o ile wciąż jest wśród nas). Jestem pewna, że taka byłaby również wola Elvisa. Czas się też zainteresować zbiorami, a jest czym - 80 tysięcy zdjęć, z czego zdecydowana większość nieznana (niepublikowana) i Bóg wie ile taśm filmowych (tu i ówdzie mówi się o setkach, a nawet tysiącach), a tam mogą być perły o jakich nam się nie śniło i na pewno są.

Mam jakieś dziwne przeczucie, że Sean się zagubił (popadł w depresję, nie radzi sobie), ponieważ zniknął sens jego życia - Elvis - któremu poświęcił się całkowicie i dlatego wycofał się w cień. Początkowo pustkę tę zastępował wydawaniem albumów i spotkaniami z fanami Presleya. Jednak wiek i zdrowie zapewne nie pozwoliły mu już na taką obrotność i zaradność, a jednocześnie zbywanie się byle czym, jak to kiedyś bywało, gdy siłą napędową było bycie blisko Elvisa i uwiecznianie go na nośnikach obrazu. Pewnie też brakuje mu pieniędzy, przecież nigdy nie miał stałej pracy. Z tych samych powodów tysiące materiałów fotograficznych wciąż czeka na opracowanie, ale do tego potrzeba sztabu ludzi, jakiegoś lokum, materiałów, sprzętów, a zatem i pieniędzy. Boję się, że jego dorobek wpadnie w niepowołane ręce lub już tak się stało, czego dowodem może być tamta strona internetowa. Jeśli uda mi się ustalić coś więcej, to uzupełnię.

Kiedy szukałam o nim informacji, udało mi się znaleźć kilka historyjek, o których wspominał w swoich albumach.

Pewnego razu Elvis wyszedł na scenę, ale nie podszedł od razu do mikrofonu, tylko stał przez chwilę w jej niedoświetlonym punkcie. Tam poddał się małej charakteryzacji, po czym ruszył w stronę mikrofonu. Oczom widowni ukazał się łysy Elvis z dwoma wielkimi kępami pomarańczowych włosów po bokach głowy. Widownia pokładała się ze śmiechu, nie tylko z powodu jego wyglądu ale i zaraźliwego śmiechu, żartów i min jakie robił. Elvis w życiu nie utrzymałby powagi w takiej sytuacji, był wielkim śmieszkiem.

Innym razem na scenę wjechało wielkie łóżko, a w nim Elvis pod kołdrą z mikrofonem. Konotacje były bardzo jednoznaczne. Publiczność oczywiście zaśmiewała się do łez, a panie dodatkowo wykazywały histeryczną ekscytację. Wołały do niego, wyznawały mu miłość, wzdychały, a na scenie lądowały części damskiej bielizny i klucze do hotelowych pokoi (takie zachowania miały miejsce na każdym koncercie, ale na tym pewnie się jeszcze nasiliły).

Ochrona zabraniała Elvisowi opuszczania sceny, lecz jego ciągnęło do tych, którzy go uwielbiali. Zawsze próbował dać im jak najwięcej siebie. Czy to w postaci materialnej (chusteczki, maskotki, elementy stroju, biżuteria, kwiaty), czy w niematerialnej (rozdając pocałunki, przytulając, ściskając rękę, schodząc ze sceny by być bliżej nich). Tak było też na koncercie w Houston. Elvis zeskoczył ze sceny i dalej śpiewał przechadzając się przed ludźmi. Tylko był jeden szkopuł, wcześniej w tym miejscu odbył się pokaz rodeo i tuż przed sceną było pełno zwierzęcego łajna, którego nie uprzątnięto (być może specjalnie, żeby przyhamować zapędy niektórych fanek). Jak pisze Shaver, Elvis stąpał nieustraszony w swoich lśniących, pięknych białych butach, starając się nie zwracać uwagi na stan podłoża. Potem powrócił na scenę, ale nie mógł strząsnąć z butów kupy, która wkleiła się w podeszwę jednego z nich. Nie tracił jednak rezonu, tylko wszystko obrócił w żart, a publiczność śmiała się razem z nim i gorąco oklaskiwała jego wszelkie zabiegi zmierzające do pozbycia się tej niepożądanej "okleiny". 

W sierpniu 1976 roku, Sean był świadkiem krótkiego wywiadu, na którym zagadnięto Elvisa o książkę "Elvis what happened", napisaną przez jego trzech ochroniarzy. Mówił jak bardzo był wstrząśnięty jej niskim poziomem i rozczarowany ludźmi (autorami), którzy twierdzili, że ciągle są jego przyjaciółmi.

Ciekawa historia wydarzyła się w tym samym roku w Roanoke. Sean czekał na Króla na lotnisku wraz z tłumem fanów w ogromnym deszczu (ulewie). Jeden z obecnych powiedział: „Kiedy Elvis przyleci, to zatrzyma ulewę". Sean popatrzył na niego pobłażliwie i pomyślał sobie: "Co Elvis może zrobić by zatrzymać deszcz [red. oczywiście w sensie pytania retorycznego, a nie rzeczywistego, czyli, że nic nie może zrobić]?", lecz dalej kontynuując napisał: "Cóż prawda jest taka, że kiedy jego samolot wylądował, deszcz ciągle padał, ale kiedy Król pojawił się w drzwiach ..., deszcz natychmiast zniknął ... Czy to przypadek? Jak sam Elvis kiedyś powiedział, nie ma przypadków, wszystko ma swoje powody ... Po prostu wierzę, że nawet deszcz na cześć Króla przestał padać".

Tutaj wkraczamy w pewną mistykę. Dla ludzi twardo stąpających po ziemi, to zwykły przypadek, zbieg okoliczności, nie warty uwagi. Jednak to nie jest odosobniony przypadek, tam gdzie pojawiał się Elvis czasem działy się różne dziwy, a nawet uzdrowienia. Takie rzeczy zwykle są pomijane w biografiach, każdy autor ich unika by nie zostać posądzonym o zabobony, gusła i w ogóle jakąś wiarę w rzeczy nadprzyrodzone i nie daj Boże moc sprawczą Elvisa, co w dzisiejszych czasach nie przysporzyłoby mu szacunku i uznania. Kiedyś napiszę o tym więcej (napisałam - patrz post "Zjawiska paranormalne w życiu Elvisa").

Zdjęcia Elvisa i Sean'a Shaver'a, zrobione 26 stycznia 1974 roku na backstage, przed koncertem otwarcia w Hilton Hotel w Las Vegas

Zdjęcia Elvisa i Sean'a Shaver'a, przypuszczalnie również zrobione 26 stycznia 1974 roku na backstage, przed koncertem otwarcia w Hilton Hotel w Las Vegas, ponieważ miejsce i ubiór Elvisa są te same, tylko Sean ma już inną koszulę - czyżby kolejna przeróbka Sean'a?

Zdjęcie Sean'a Shaver'a  na koniu, zrobione przypuszczalnie na przełomie lat 60. i 70. Zwróćcie uwagę na jego indiańską kurtkę - frędzle wszyte w obojczyk oraz ... na całej długości spodów rękawów, zupełnie jak na zdjęciu Elvisa w "White Fringe Sleeves Suit"

Zdjęcie Sean'a Shaver'a, fotografa Presleya, podczas jednej z konwencji (spotkania) z fanami Elvisa, zrobione około 1990 roku

Tutaj słynne zdjęcie, na którym uwieczniono Elvisa w "White Macrame Collar Suit", brodzącego po kostki w zwierzęcych odchodach, na Houston Astrodome, tylko nie wiem który to koncert (wystąpił tam sześć razy w dniach od 27 lutego do 1 marca 1970 roku) - sytuacja opisana przez Seana Shavera w jednym z jego albumów (czytaj czwarty akapit od dołu, nad zdjęciami Seana i Elvisa)

P. S.
Wracając do jumpsuitu przedstawionego w tym poście. Najprawdopodobniej jego zdjęcie ukazało się w albumie "Elvis, photographing the King", Sean Shaver, Timur Pub, 1981; [Signed by author Sean Shaver. 256 pages of text, many color and black and white photos. Publisher: Timur Pub; First Edition edition (1981) Language: English. ISBN-10: 096028267X ISBN-13: 978-0960282678. Product Dimensions: 8.75 x 6.3 x 0.9 inches. Shipping Weight: 1.3 pounds].


2 komentarze:

  1. Nawet nie wiem, co napisać na temat tej przeróbki. Gdy tylko zobaczyłam te frędzle, od razu pomyślałam o kurtce indiańskiej i widocznie nią inspirował się fanatyczny fotograf Elvisa, bo frędzle pasowały do rozłożonych ramion piosenkarza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie tak. Ja początkowo byłam trochę zdegustowana, że w ogóle posunął się do czegoś takiego. Jednak po dłuższych przemyśleniach rozgrzeszyłam go w duchu, tak z tej przeróbki, jak i każdej innej. Myślę, że zadziałały tu pewne mechanizmy psychologiczne i artystyczna dusza. Sean Shaver miał wiele cech Elvisa, to były bardzo podobne dusze.

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html