piątek, 16 września 2022

♥ Kobiety - Mary Jo Sheeley

W zasadzie tu nie powinna figurować sama "Mary Jo Sheeley", tylko "Siostry Sheeley", bo to one dwie jednocześnie poznały Elvisa i zaprzyjaźniły się z nim na lata, ale tylko Mary Jo Sheeley łączyła z nim intymna relacja.

Zdjęcia do filmu "Love me tender" trwały od 23 sierpnia do 8 października 1956 roku. Elvis ciągle myślał o Debrze Paget i stale o niej mówił. Nie poprzestawał zabiegać o akceptację przed jej rodzicami. Bardzo go lubili, ale nie chcieli zgodzić się na jego ślub z Debrą, przede wszystkim z uwagi na to, co pisały o nim gazety i jaką miał opinię w środowisku - uwodziciela i bawidamka (patrz post "♥ Kobiety - Debra Paget").

Niemniej dalej wiódł życie takie, jak wcześniej, a w jego hotelowych apartamentach tętniło - imprezy z chłopakami, zaproszonymi gośćmi i wieloma fankami (zawsze wpuszczał małą grupę spośród setek dziewczyn czekających na niego pod hotelem).

W Tony Laguna Beach w Kalifornii, mieszkały jego dwie zaciekłe fanki - siostry Sharon i Mary Jo Sheeley. Na początku września 1956 roku, starsza z nich, szesnastoletnia Sharon Sheeley, gdy odebrała swoje pierwsze prawo jazdy, weszła do pokoju siostry i oznajmiła jej: „Josie, chodź! Spotkamy się z Elvisem”. Wiedziały, że Elvis jest na planie zdjęciowym w Los Angeles i mieszka w Knickerbocker Hotel. Pojechały tam 10 września 1956 roku, lecz ku swojemu zaskoczeniu zastały setki innych fanów, czekających w nadziei, że Elvis zejdzie z nimi porozmawiać i rozdać autografy, a w drzwiach ciągle stał specjalny strażnik, którego zadaniem było niewpuszczanie fanów do środka hotelu. Tak się jednak nie stało i siostry wróciły do domu z niczym.

Sharon zaczęła się zastanawiać, co by tu zrobić, żeby ich kolejna wyprawa zakończyła się sukcesem i wymyśliła. W następnym tygodniu upięła włosy i nałożyła sporą ilość makijażu, aby wyglądać na nieco starszą i zameldowała się w hotelu Knickerbocker. Później przemyciła swoją rok młodszą siostrę, Mary Jo Sheeley. Teraz trzeba było tylko dostać się do apartamentu 1016 i zapukać do drzwi. Niestety, tu też czuwał strażnik, ale ten na szczęście, co jakiś czas się przechadzał. Wyczekały odpowiedni moment i zapukały do drzwi. O dziwo otworzono. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyły przez uchylone drzwi, był Elvis siedzący tyłem na krześle, okrakiem. Sharon stojąca wówczas z przodu, wspomina:
"Spojrzałam w te jego cudowne niebieskie oczy i nie mogłam uwierzyć, że stoję oko w oko z Elvisem Presleyem. A on powiedział: „Cóż, nie stójcie tak. Wejdźcie”".
Sharon nie trzeba było zachęcać, od razu weszła do pokoju, ale kiedy odwróciła się do swojej siostry, Mary Jo stała sparaliżowana, niezdolna zrobić kroku. Elvis popatrzył na nią, wstał, podszedł, podniósł ją i dosłownie wniósł do pokoju.

Teraz Elvis skupił całą swoją uwagę na piętnastoletniej Mary Jo:
„Spojrzał na mnie i powiedział: »Czy jesteś dobrą-dobrą [goody-goody] dziewczyną?« A ja spytałam: »Co to znaczy 'dobra-dobra' [goody-goody] dziewczyna?« On na to: „nieważne” i dał mi najdłuższy, najbardziej namiętny i niezapomniany pocałunek, jaki kiedykolwiek miałam. Potem spojrzał mi prosto w oczy i powiedział:
"There. If that get's you pregnant, I’ll marry you* („Tam. Jeśli zajdziesz w ciążę, ożenię się z tobą” lub „Tam. Jeśli to sprawi, że zajdziesz w ciążę, ożenię się z tobą”)".
* Kiedy mówił "There", prawdopodobnie wskazał jej drzwi swojej sypialni, więc druga wersja tłumaczenia jest bardziej zasadna, lepiej oddaje sens i okoliczności jego wypowiedzi.

Elvis w latach 50. miał takie dwa ulubione zdania, które kierował do nowo poznanych kobiet. Jedno z nich było pytaniem, drugie zdaniem oznajmującym, w postaci sugestywnej oferty:
― "Czy masz na sobie w ogóle jakieś majtki?",
― "Jeśli zajdziesz ze mną w ciążę, to się z tobą ożenię".
Pierwsze było dla żartów i miało rozładować atmosferę, gdyż zwykle dziewczyny były spięte, kiedy go poznawały, a także badał w ten sposób ich reakcję i podejście do spraw seksualnych (ich gotowość, chciał wiedzieć jak daleko może się posunąć). Drugie w rzeczywistości nie było ofertą matrymonialną, tylko sygnalizacją, że jest zainteresowany daną kobietą intymnie, przy czym odpowiedzialnie - gdyby doszło do nieplanowanej ciąży, to stanie na wysokości zadania i nie zostawi dziewczyny z problemem.

Kiedy dostarczono zamówioną przed ich przybyciem dostawę hamburgerów, zaprosił dziewczyny żeby zostały i zjadły je razem z nimi. Później powiedział, że jeśli w następnym tygodniu będą w mieście, mają przyjść ponownie. Jak mówi Sharon:
„Od tego momentu to po prostu stało się czymś normalnym. W każdy weekend byłyśmy tam i spędzałyśmy czas z Elvisem Presleyem”.
Mary Jo z nostalgią wspomina:
"Zawsze kładł mnie na kolanach i śpiewał „Young and Beautiful”, co niewiele osób [kobiet] może powiedzieć".
Jak pisze Alanna Nash w swojej książce "Baby, Let’s Play House. ELVIS PRESLEY and the WOMEN WHO LOVED HIM" puentując:
"Emocje związane z przebywaniem z Elvisem nigdy nie zmalały, przynajmniej nie dla Mary Jo".
Mary Jo Sheeley:
"Kiedy wchodził do pokoju, miał tę samą niesamowitą prezencję, którą miał na scenie. Po prostu był wspaniały, miły i miał świetne poczucie humoru".
Wizyty te trwały latami. Na pewno bywały w jego wynajmowanym domu, przy Perugia Way 525, w Los Angeles, jeszcze 1965 roku (w innych w Los Angeles i Palm Springs, też), bo wspomina o tym Alanna Nash. Jednak prawdopodobnie aż do końca jego aktywności filmowej w 1969 roku, a może i dłużej, aczkolwiek Mary Jo, wtedy już bardziej jako przyjaciółka.

Z kolei Sharon Sheeley i Elvisa chyba zawsze łączyła tylko sympatia, nie było między nimi erotycznych uniesień. Później także sprawy muzyczne, bo choć na początku ich znajomości próbowała swoich sił jako piosenkarka, to jak pisze Alanna Nash: "Sharon później przełożyła swoje kontakty muzyczne na karierę autora piosenek, zaczynając od pierwszego numeru jeden Ricky'ego Nelsona - „Poor Little Fool”".

Intymne stosunki Mary Jo Sheeley z Elvisem trwały dopiero od 1957 roku, Elvis wyczekał aż skończy 16 lat. Prawdopodobnie do 1958 roku, lecz niewykluczone, że odnowili je po jego powrocie z wojska (być może tylko incydentalnie).

*   *   *

Alanna Nash, nie rozmawiała osobiście z siostrami Sheeley. Swoje wstawki o nich oparła na filmie dokumentalnym "The Definitive Elvis: The Many Loves of Elvis", ale nie mogę do niego dotrzeć, ani do żadnych informacji o nim. Na internecie jest tylko coś takiego: "The Many Loves Of Elvis + The Intimate Loves Of Elvis", a w opisie "The Definitive 25th Elvis Anniversary Edition August 16th 1977 - August 16th 2002". Cztery części*, w pierwszej faktycznie jest wypowiedź Mary Jo i Sharon Sheeley. Jednak nie wygląda profesjonalnie i pierwsza część nie dość, że jest ucięta, to obraz sobie, tekst sobie, nic nie pasuje - w pozostałych jest nieco lepiej. To tak wygląda jakby ktoś nieudolnie podzielił film na cztery odcinki, albo raczej dysponował niekompletnymi fragmentami wizji i fonii, a potem próbował je dopasować (scalić). No nie wierzę w taki bezsensowny, chaotyczny montaż (głównie chodzi o część pierwszą), kiedy na ekranie pokazuje nam się różne mówiące osoby (w tym mężczyzn), podczas gdy głos należy do zupełnie innej (kobiety), która absolutnie nie jest tu ani spikerem, ani narratorem do obrazu jaki widzimy. Zresztą to nawet widać na samym początku, gdzie na tablicy czytamy "Episode Ten" (Epizod dziesiąty), zamiast "Episode One" (Epizod pierwszy). Dalej też, bo są tam wielominutowe braki w fonii, czego na pewno by nie było w normalnym filmie, zwłaszcza kiedy na ekranie widzimy w tych momentach wypowiadających się ludzi.

* Podaje linki:
- Part 1: https://www.youtube.com/watch?v=ZtrzgZUjINM
- Part 2: https://www.youtube.com/watch?v=zg_qWdcRthk
- Part 3: https://www.youtube.com/watch?v=qg6JjpAvPYM

- Part 4: https://www.youtube.com/watch?v=2YCIOpO2DO0

I mimo tego, że to pokiereszowany film (zmontowany z fragmentów oryginału), warto go obejrzeć. Co druga ma tam łzy w oczach, na wspomnienie Elvisa, a niektórym niejedna spływa po policzku. Widać, że kochają go nadal i nawet po upływie kilkudziesięciu lat, ma swoje miejsce w ich sercach i umysłach, po prostu nie da się go nie tylko zapomnieć, ale nawet podejść do jego osoby jak do minionej historii sprzed lat, uczucia, emocje i tęsknota są wciąż tak świeże, jakby nadal przy nich był.

Trafiłam też na jeden z odcinków historii rocka ("Episode: 86 “LSD-25” by the Gamblers"), który na internecie publikuje Andrew Hickey (autor kilku książek o tematyce muzycznej), omawiajac ją na podstawie 500 wybranych przez siebie piosenek. On również wspomina siostry Sheeley. W latach 1958-1959 istniał zespół The Moon Dogs (zapisywany także "The Moondogs"; nie mylić z irlandzkim o tej samej nazwie). Jednym z jego gitarzystów był Derry Weaver, który zaczął się spotykać z Mary Jo Sheeley, kiedy Elvis był już w wojsku. W składzie zespołu był też wokalista o pseudonimie Jett Power (w rzeczywistości James Marcus Smith), który pod wpływem Sharon Sheeley zmienił swój pseudonim na P.J. Proby, a potem śpiewał na demach napisanych przez nią piosenek (od 1960 roku). To ten sam P.J. Proby, który później (jesienią 1977 roku) zagrał Elvisa w pewnym musicalu - patrz post "Jumpsuit - Paradise Flower".

Dotarłam również do ocalałych podstron, kiedyś dobrze znanego japońskiego portalu poświęconego Elvisowi Presleyowi - www.ElvisWorld-Japan.com (główna strona już nie istnieje), gdzie na jednej z podstron wymieniane są wszystkie wydawnictwa video, oficjalne i nieoficjalne, jak bootlegi. W 2001 roku, opublikowano komunikat z prośbą o materiały (termin nadsyłania do sierpnia 2002 roku), do mającego się ukazać DVD "Elvis; Final Chapter / Bonus Interviews". Natomiast w wykazie 2002, jest tylko "Elvis; Final Chapter", wydany przez Passport International Productions. W późniejszych latach też nie ma wydania bonusowego do tego DVD. Nie wiem, czy w końcu nie wyszło, czy autor strony (Haruo Hirose) zapomniał go wpisać (tak jak nie zrobił tego dla wydania z 2001 roku). W każdym razie oba te DVD miały zawierać materiały graficzne od sióstr Sheeley i wywiady z nimi.

Elvis przed hotelem Knickerbocker, w którym go poznały, rozdaje autografy. Te zdjęcia być może zrobiły nawet siostry Sheeley, w każdym razie są z dnia, w którym one też tam były - zdjęcia wykadrowano z filmiku "The Many Loves Of Elvis + The Intimate Loves Of Elvis - PART 1" (2002)

Mary Jo Sheeley w 2001 roku - zdjęcia wykadrowane z filmiku "The Many Loves Of Elvis + The Intimate Loves Of Elvis - PART 1" (2002)

A tutaj Mary Jo Sheeley lub Sharon Sheeley ze zdjęciem Elvisa w końcówce lat 50. (ale to raczej Sharon) - zdjęcie wykadrowane z filmiku "The Many Loves Of Elvis + The Intimate Loves Of Elvis - PART 1" (2002)

Sharon Sheeley w 2001 roku - zdjęcia wykadrowane z filmiku "The Many Loves Of Elvis + The Intimate Loves Of Elvis - PART 1" (2002)

Okładka DVD "Elvis; The Final Chapter" - wydanie USA (2001) - nie ujęte w zestawieniu Haruo Hiroseu w 2001 roku

Okładka DVD "Elvis; The Final Chapter" - wydanie UK (2002) - ujęte w zestawieniu Haruo Hiroseu we właściwym roku, ale z okładką z 2001 roku, dla wydania na USA

Wspomniana część pierwsza (oznaczona tak na YouTube) filmu dokumentalnego "The Many Loves Of Elvis + The Intimate Loves Of Elvis - PART 1", z 2002 roku


67 komentarzy:

  1. Czego te dziewczyny nie zrobią żeby się do Elvisa dostać.Ale w końcu szczęście im dopisało.😄

    OdpowiedzUsuń
  2. A ciekawe co my byśmy zrobiły, gdyby żył. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to bym była zdenerwowana przed takim spotkaniem.Chyba że bym była z kimś,żeby sobie odwagi dodać.Ale i to by nie pomogło.😄Tak więc podziwiam te dziewczyny za śmiałość.

      Usuń
    2. Ja rozumiem paraliż Mary Jo. :)

      Nie mam pojęcia jakby to było, pewnie inaczej niż bym planowała, tyle to wiem. :)

      Usuń
    3. Wiadomo,nerwy robią swoje.

      Usuń
  3. Słaby ten jego tekst nawet dla żartu o tych majtkach i ciąży...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na poziomie faceta w tym wieku z poczuciem humoru. Niemniej spełniał swoje zadanie.

      Krzysiu, moje babcie zawsze mówiły, że każdy samiec gatunku ludzkiego staje się mentalnie mężczyzną dopiero, gdy osiągnie lata chrystusowe - 33. I mi się to zgadza. Posłuchaj sobie jakie dzisiejsi faceci i to po 40 kierują żarty do kobiet i niby ci na poziomie.

      Usuń
  4. Teraz to jest zwykle hamstwo i bractwo. A my nie rozmawiamy o znaku czasów tylko o gwiazdorstwie. Nie podobało mi się to nawet że jest Elvis Presley. To moja opinia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podzielam opinię. Nie na miejscu takie żarty

      Usuń
  5. Poprostu ten tekst mu nie wyszedł ale kobitki były nim tak zafascynowane że pewnie i gorsze teksty przeszły by im koło uszu... zaślepione. Oczywiście zapewne były też inne kobiety którym by się to nie podobało albo którym bym mistrz tak nie powiedział ..jednak powiedział i biorę to pod takie młodociane gwiazdorstwo...

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdyby mi dziś ktoś coś takiego powiedział w żartach, czułabym się urażona i uznała to za niestosowne. Mniej by mnie to ubodło, gdyby zapytał na poważnie, na zasadzie zainteresowania, czy należę do zwolenników bielizny czy nie (jest sporo osób, które nie zakłada bielizny).

    W jego przypadku weź też pod uwagę okoliczności. Elvis był wówczas 21-letnim sztubakiem i w luźnym towarzystwie miał małpi rozum, jak większość jego ekipy. Niewybredne żarty, zwłaszcza w wieku gdy u faceta szaleją hormony są typowe, zawsze pojawia się jakieś nawiązanie do sprawa "okołoseksualnych". Poza tym sondował dziewczyny. Im chyba w gruncie rzeczy też było łatwiej przełknąć takie pytanie w formie żartu niż zadane na poważnie.

    Domyślam się skąd to się u niego wzięło. Nie wiem na pewno, ale tak mi się wydaje - ponieważ zauważył, że niektóre osoby nie noszą bielizny.

    Pewnie też nie wiecie, że w latach 50. Elvis zwykle występował w samych spodniach nie mając nic pod spodem. Ani tego, że to, co Ed Sullivan skomentował jako butelkę w spodniach nie było butelką, tylko jego wzwiedzionym penisem, który nie przytrzymywany majtkami miał wielką swobodę żeby się "rozwijać" w luźnych spodniach. Pewnie też nie wiecie, że gdy wczuwał się w występ, działało to na niego pobudzająco seksualnie i często towarzyszył temu wzwód. Oj, brak tego postu, o którym już nie raz wspominałam, od jakiego powinnam w sumie zacząć... Kiedyś, gdy jego rodzice byli na występie, Gladys prawie na zawał nie zeszła widząc swojego syna na scenie w "pełnej gotowości", tańczącego i śpiewającego. :)

    Elvis do końca życia rzadko zakładał prywatnie majtki, ale zawsze miał je już na scenie kiedy wrócił do koncertowania od 1969 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko,tego to nie wiedziałam.😄😄

      Usuń
    2. P.S-W końcu teraz wiem,skąd się wzięło określenie,,butelka w spodniach".😄

      Usuń
  7. O braku gaci na scenie w 50's nie słyszałem u niego. Chyba był prekursorem:)
    Wszakże zakładał luźne spodnie ale że nic pod spodem tego nie wiedziałem. A ty skąd o tym wiesz - jakiś wywiad był, artykuł?
    No Gladys była na paru shows... i to chyba w pierwszym rzędzie;) napewno w Tupelo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czy był prekursorem, ja myślę że podejrzał u innego wykonawcy. Kiedy w 1954 Elvis jeździł na trasy koncertowe z całą grupą innych wykonawców. Między innymi był tam taki gość (zapomniałam teraz nazwiska), który również uchodził za playboya z dużym libido. Podczas jednego wyjazdu, cała grupa rzuciła im wyzwanie "który jest lepszy ilościowo" - potem siedzieli na schodach pod ich drzwiami i przeliczali dziewczyny. Nie wiem czy nie od niego.

    Tak i to w kilku. Między innymi mówiła o tym Maxime Brown. Była 5 lat starsza od Elvisa i należała do tej objazdowej grupy wykonawców razem z nim. Gladys ją kiedyś poprosiła by zajęła się Elvisem, w sensie zanosiła do pralni jego rzeczy, wyprasowała, poszyła, dbała by się odżywiał i "dobrze prowadził". Nie wiem czy jej za to płaciła, ale chyba tak. Maxime mówiła, że Elvis wstydził się dawać jej majtki, tylko wyrzucał, a jak mu się skończyły, to chodził bez.

    Bill Black, też opowiadał, że Elvis na scenę specjalnie nie zakładał majtek, a często i na co dzień. Kiedy, któryś raz rzędu zauważyli, że znów ma wzwód podczas występu, zaczęli mu dokuczać, wręczając mu prezent, który specjalnie na tę okazję kupili - jakieś kolorowe jedwabne majtki w słoniki (chyba, musiałabym sprawdzić). Spodziewali się, że Elvis się na nich wścieknie, bo były takie niewieście (kolorem i materiałem, zwykle kobiety nosiły jedwabną bieliznę). Tymczasem Elvis je założył i był zachwycony. Nie chciał ich zdjąć przez kilka dni nawet do prania. Potem Bill Black mówił, że dostał autentycznego miał fioła na punkcie jedwabnej bielizny i to mu zostało do końca (chociaż do jumpów zakładał bawełnianą z domieszką lycry, spandexu, czy co tam wtedy było). W latach 60. w Hollywood, gdy kiedyś Elvis otworzył przy nim szufladę, były w niej prawie wyłącznie jedwabne majtki.

    Zdaje się, że pisała o tym Alanna Nash w swojej książce o kobietach, którą tu często cytuje i chyba jeszcze Trina Young (abo przeczytałam u niej w jakimś fragmencie książki na Googe Books lub w jakimś artykule na necie). Ale to nie jedyne źródła, wcześniej też o tym czytałam.

    A historię z Gladys to już zostawię na ten artykuł, to był też 1954 rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak wstydliwy był?Ale jakie to urocze u dorosłego faceta.😁

      Usuń
    2. Cały Elvis, i jak tu go nie kochać.😅

      Usuń
    3. Aguś a Ty byś dała obcemu facetowi majtki do prania? :)))

      No widzisz, a Elvis był wtedy bardzo wstydliwy jeśli chodzi o tamte okolice. Chyba o Tury Satany pisałam, że do początku lat 70. kobiety, z którymi sypiał nic nie mogły powiedzieć o wyglądzie jego penisa, ponieważ go nie widziały, mogły jedynie mówić o odczuciach.

      Usuń
    4. Moja teściowa np. nie prała majtek i skarpetek, to chłopaki (bracia męża) musiały sobie prać same, a przecież była ich matką i od niemowlęctwa do końca podstawówki im prała. :)

      Usuń
    5. Ależ skąd,nigdy obcemu bym nie dała mojej bielizny do prania.😄Ale Gladys to myślę,że dawał do prania.

      Usuń
    6. I o tym też piszą że prała? Każda sekunda jego życia jest w książkach? Gładys by się dzieliła takimi info?

      Usuń
    7. Chciałabym, żeby była każda sekunda. :) Nie Gladys, po prostu wtedy kobiety prały wszystko, to wynika z epoki, ale też w jednym zdaniu było, że matka prała mu wszystko, ale przed dziewczynami w trasie się krępował. Czasami pomagała mu też Betty Amos, ale rzadko w noszeniu prania do pralni, głównie prasowała mu koszule. Inne też się sporadycznie nim zajmowały od tej strony.

      Usuń
    8. Ja lubię takie detale, szczegóły z jego życia. Wtedy masz pogląd jak to w tamtych czasach było, a tło jest bardzo ważne.

      Usuń
    9. Zresztą nie tylko Elvisowi dziewczyny pomagały. Wtedy był bardzo silny podział prac w domu. Dlatego jak takie nastoletnie dzieciaki nagle wyjeżdżały na wielodniowe trasy, to nie potrafiły o siebie zadbać. Dziewczyny pomagały chłopakom, i odwrotnie.

      Usuń
    10. Fajnie wiedzieć o takich szczegółach.

      Usuń
    11. Bo to są rzeczy, które przybliżają do tamtych czasów, ma się pogląd jak to kiedyś wyglądało, łatwiej sobie wyobrazić i wczuć się w tamte czasy, złapać ten klimat, to ułatwia odbiór. W każdym razie mi.

      Usuń
    12. Dokładnie,ja też lubię wiedzieć jak najwięcej o tamtych czasach.Apropo bielizny,on nie chciał dawać obcym do prania,a dzisiaj jego nie prane majtki na aukcjach wystawiają.Dla mnie to jest chore.

      Usuń
    13. Oby tylko majtki! Nawet kał, który był w dowodach policji z dnia śmierci, ale że nie wszczęto śledztwa ... po latach trafił na aukcje. A drugi od kogoś z pracowników. Mam post na ten temat nieskończony, leży 4 lata już.

      Usuń
    14. Jedne z tych majtek były fałszywe, to znaczy Vernona. Oni tam się tłumaczyli, że Elvis czasem tam spał na Dolan (prawda) i zostawił, ale to nie były Elvisa tylko Vernona.

      Usuń
    15. No z tym to już przesada.Szok dla mnie.

      Usuń
    16. No szok. Z drugiej strony jak się tak zastanowisz, to ekstrementy Elvisa są ostatnim śladem biologicznym po nim i myślę, że tym kierują się kupujący. No są jeszcze włosy i ząb. Chociaż czy włosy są prawdziwe, mam wątpliwości, bez badań DNA potwierdzających, nie kupiłabym.

      Usuń
    17. Choćby nawet były jego to nie chciałabym.Po prostu nie gustuję w takich rzeczach.Dla mnie największą wartość mają jego zdjęcia i muzyka.Bo co mi po włosach czy tam zębie jak ja wolę Elvisa widzieć w całej okazałości na fotografiach czy np.oglądając koncerty.

      Usuń
    18. Dajcie spokój proszę ..bo nie chce się tego czytać.
      Ja gustuje w jego muzyce a nie wiedzy o majtkach. pewne rzeczy trzeba zostawić w spokoju ..... nieprawda???

      Usuń
    19. Wogole niefajnie jest wiedzieć o takich faktach czy szczegolach...po co???????????????

      Usuń
    20. Prawda,prawda.👍

      Usuń
    21. Mam inne zdanie. Mnie interesuje wszystko, każdy szczegół. Nawet jak nie są to rzeczy zbyt estetyczne i przyjemne, bo to składa się na całość. Wybiórczość jest fałszywa.

      Usuń
    22. No,ale ja po prostu tak mam.Trudno.

      Usuń
    23. I dobrze. :) Mnie interesuje wszystko, co jego dotyczy. Chociaż płyty sobie odpuściłam, bo to nie jest do rozwikłania.

      Usuń
    24. Mam dokładnie tak samo,jeśli o płyty chodzi.Dla mnie nie do ogarnięcia.

      Usuń
    25. Jeszcze listę podstawową, to co wyszło za życia Elvisa w Sun i RCA, jakoś by się zrobiło, chociaż część płyt wyszła już wtedy pod szyldem innych wydawnictw na mocy umów z RCA. Ale to, co potem, to się po prostu nie da, Na liście Gold, do dziś w wielu pozycjach nie mam dodanych zdjęć okładek, bo nie jestem w stanie dojść po opisie RIAA, o które wydania chodzi, a część na pewno mam źle.

      Usuń
    26. No Mnie majtki i kał nie interesuje ... Wybaczcie. Więc nie wszystko 🤣

      Usuń
    27. Wybiórczość fałszywa ? To poprostu zainteresowanie tym co najbardziej kręci. Ja uważam że właśnie jak się jest od wszystkiego to do niczego.

      Usuń
    28. Mnie też nie szystko.

      Usuń
    29. Krzysiu dla nikogo to nie jest miły temat czytać o ekstrementach.

      Nie taka wybiórczość, jak myślisz, że ktoś się interesuje np. tylko płytami lub strojami itp. Podam przykład o co mi chodzi. Interesuję się jumpsuitami, ale dwa z nich mi się wybitnie nie podobają, więc stwierdzam, że wywalę je z listy i ich nie omówię w poście. Czyli o taką wybiórczość w ramach zagadnienia, którym się interesujesz, na zasadzie, a to "fajne", więc OK, a to "niefajne", wiec NO.

      Usuń
  9. Dziękuję. Bardzo ciekawe.no to by się składało ..
    Majtki kolorowe jak stroje czyli zaczerpnął od czarnych.
    A co do tego by uwidaczniać wzwody to jakoś mu na scenie nie przeszkadzalo a w filmie girls girtls..girls już tak.
    Gość był dziwny i za to go lubię✌️🤣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie inaczej jest ze mną-też go lubię.😄😄😄

      Usuń
    2. Czy kolorowe potem miał, to nie wiem, ale na pewno jedwabne. Te od nich były kolorowe.

      Jeśli chodzi o kobiety, to Elvis gustował w białych majtkach bez ozdób i koronek, a dlaczego to ma być też w tamtym poście. :) Ale nie wiem, czy tylko u kobiet, czy w swojej bieliźnie tak samo.

      On nie chciał uwidaczniać wzwodów, ale na scenie, gdy stale tańczył i skakał w obszernych spodniach, to nie rzucało się w oczy. W filmie miał dość przyległe spodnie i nikt nie mógł powiedzieć, że falowały od tańca. :)))

      Podczas 68 stand up (na pierwszym, o 18:00) też, nie tylko miał wzwód, ale doznał wytrysku, pisałam o tym w tym samym artykule.

      Usuń
    3. Jezus Maria nie psuj mi już wizerunku Come backu proszę....

      Usuń
    4. Źle do tego podchodzisz. :) Dlaczego to ma psuć wizerunek? Przecież to nic złego, to piękne, że Elvis aż tak się wczuwał i przeżywał. To raz, a dwa taka jest biologia ciała. Silne pozytywne przeżycia mogą prowadzić do orgazmu, jak i negatywne (np. u wisielców dochodzi również do ejakulacji).

      Alanna Nash rozmawiała na ten temat z lekarzem, powiedział, że to jak najbardziej prawidłowa reakcja organizmu, choć bardzo rzadko spotykana.

      Usuń
    5. Po prostu angażował się jak mało kto. I ludzie to czuli, jego charyzmę, jego oddanie... Dlaczego go tak kochamy? Właśnie dlatego, że był wyjątkowy, że podświadomie czujemy iż daje z siebie wszystko. Ja bym tak nie potrafiła, wprowadzić się w taki euforyczny stan z innego powodu (niż seks), żeby doświadczyć tego uczucia.

      Usuń
    6. Kiedyś był taki film, w którym występował jakiś zagorzały filatelista. Kiedy oglądał unikatowy znaczek, bezcenny, też doznawał orgazmu. Dla nas to niepojęte i brzmi jak science-fiction, ale jednostki mają takie zdolności. Organizm ludzki, to zestaw naczyń połączonych ...

      Usuń
    7. Mnie akurat takie coś wizerunku nie psuje.Przecież tego nie było widać,prawda?Nawet nie wiadomo,w którym to było momencie.

      Usuń
    8. Też nie wiem, w którym momencie. Nawet gdybym wiedziała, to akurat dla mnie byłoby to in plus, bo miałabym potwierdzenie, jak bardzo się starał, oddał całego siebie w tym występie, a że jest jednym z nielicznych ludzi, który ma takie efekty uboczne swojego zaangażowania, to trudno.

      Usuń
    9. Teraz człowiek będzie szukał i po co.
      Skupmy się na twórczości przy koncertach✌️

      Usuń
    10. Ja tam niczego nie będę szukać. :) Mnie to nie rozprasza. Jak zauważę, to zauważę, jak nie to nie. :0

      Usuń
    11. Szczerze?Ja się teraz bardziej skupiam na słuchaniu,niż oglądaniu.Kiedyś było odwrotnie.

      Usuń
    12. To zależy. Jak śpiewa, to też, ale przy klipach gdzie jest w ruchu (koncerty), to zwracam uwagę przede wszystkim na mimikę, ruch, a słuchowo na sposób wykonania. Po tym można poznać w jakiej był kondycji, humorze, zdrowiu, czy cieszył go występ, czy tylko odbębniał, on jest bardzo czytelny w odbiorze. I potem porównuję to z tym, co piszą o tym okresie jego życia. To faktycznie wszystko widać w jego mowie ciała na scenie. To jest coś pięknego, że Elvis brzydził się playbackiem, dzięki temu możemy tę samą piosenkę oglądać w różnych wykonaniach, do tego mamy "take" z nagrań.

      Usuń
    13. Ja tam zawsze patrze na twarz i mimikę twarzy przede wszystkim. I jego stroje.

      Usuń
    14. Dokładnie tak jak ja,twarz przede wszystkim.

      Usuń
    15. Też kiedyś wpatrywałam się tylko w twarz i chyba nadal tak robię, gdy widzę jakiś klip pierwszy raz.

      Usuń
    16. dobra już :) piszmy o kolejnych kobietach:)

      Usuń
  10. O tym też miało być "tam", ale napiszę. Elvis kiedyś powiedział, że muzyka jest dla niego jak seks. Ja to sobie tłumaczyłam, że chodzi o przeżywanie, zaangażowanie się całym sobą. Dopiero jak zaczęłam trafiać na informacje o wzwodach na scenie, a potem o jego ejakulacji podczas występu stand up 68, skojarzyłam co miał na myśli. Po prostu, gdy się jej oddawał bez reszty pobudzała go także seksualnie, działała jak afrodyzjak.

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html