Większość muzyków specjalizuje się w grze na jednym instrumencie. Lecz są wśród nich i tacy, którzy potrafią grać na kilku. Do takich ludzi należał również Elvis. Był nie tylko piosenkarzem, ale także instrumentalistą.
Gdy jego perkusista pozostawiał bębny i talerze "odłogiem", Elvis lubił sobie zasiąść przy perkusji i dać trochę czadu. Jednak nie tylko w takich okolicznościach. Czasem po prostu chciał sobie na niej pograć.
Uważa się, że perkusja to kolejny instrument po fortepianie i pianinie, który Elvis miał we krwi. Był bardzo dobrym bębniarzem, choć pewnie nie aż tak jak jego dwaj perkusiści D. J. Fontana, czy Ronnie Tutt.
Przy tym instrumencie bardzo ważne jest poczucie rytmu, a jak wiemy Elvis miał go aż nadto.
Wiemy też, że bardzo lubił grać na perkusji i robił to często. Tak bardzo, że Priscilla (żona) kupiła mu bębny bongo (bongosy) w prezencie.
Bongosy, to instrument kubański składający się z dwóch na stałe połączonych ze sobą bębenków o jednakowej wysokości korpusu i różnych średnicach. Korpus oryginalnych bongosów wykonany jest z klepek drewnianych, a jednostronnie naciągniętą membranę stanowi skóra kozła (obecnie występują naciągi ze skóry bizona, kozła, cielaka, a nawet naciągi syntetyczne odporne na wahania temperatur i wilgotności powietrza). Korpus ma kształt walca lub stożka ściętego. Wysokość korpusu wynosi od ok. 14 do 20 cm, średnica mniejszego bębenka 12–15 cm, większego 16–20 cm. W instrumentach ludowych skóra przybita jest do korpusu gwoździami. Aby ją odpowiednio naciągnąć, podgrzewa się ją przed użyciem. Współczesne bongosy zaopatrzone są w metalową obręcz i śruby naciągowe, pozwalające na regulację napięcia membrany, jednak po skończonej grze powinno się rozluźnić skórę. Do Stanów trafił prawdopodobnie dopiero w latach 40.
* * *
* *
*
Ex Post
Ostatnie ustalenia (28 listopada 2020 roku):
Trafiłam niedawno na artykuł, w którym ktoś z branży muzycznej lub filmowej (współpracujący wówczas z Elvisem), już nie pamiętam, mówił, że w muzyce utrwalonej w filmach i na płytach, czasami na różnych instrumentach grał Elvis, czego później w ogóle nie podawano. Wśród nich, oprócz gitar, fortepianów i ukulele, wymienił też kontrabas i perkusję. O kontrabasie wiedziałam, zresztą jeden z przykładów podałam w poście "
Elvis i instrumenty - kontrabas" (choć z artykułu wynika, że tych przypadków było więcej), ale o perkusji nie.
Myślałam, że sobie zapisałam ten materiał, lecz teraz gdy usiadłam by uzupełnić posty o grze Elvisa na różnych instrumentach, okazało się, że nie. Wątpię czy go jeszcze znajdę, ale jeśli, to podam tytuły utworów i
filmów, w których to miało miejsce, bo kilka zostało wymienionych.
*
* *
* * *
Elvis grający na perkusji w różnych miejscach i w różnych okolicznościach - w studiu, w klubie, na potańcówce, a nawet na łonie natury i podczas wywiadu (ostatnie pięć zdjęć - to w Mosque Theater w Richmond między koncertami, 30 czerwca 1956 roku)
Elvis i Dolores Hart grający na perkusji na planie filmu "Loving you"
Elvis gra na bębnach bongo - postery. Bębny bongo, które widzimy na tych zdjęciach raczej nie należały do Elvisa
Bębny bongo, które kupiła Elvisowi w prezencie Priscilla, zostały pokazane na wystawie zatytułowanej "Elvis at O2" w Londynie (trwała od 12 grudnia 2014 roku do 10 stycznia 2016 roku). Zdjęcia wykonano 15 grudnia 2014 roku
Elvis po prostu czuł muzykę całym sobą i nie musiał się uczyć grać na konkretnym instrumencie.
OdpowiedzUsuńCzęsto oglądam program "Jaka to melodia" i podziwiam niektórych muzyków, bo żaden instrument nie jest im obcy, a na dodatek pięknie śpiewają.
Z tym talentem trzeba się urodzić.
Na początku jako dziecko uczył się sam ze słuchu. Czasem coś podpowiedział mu pastor, czasem ktoś z rodziny lub sąsiadów. Później bywał na sławnej Beale Streat i ponoć chodził za czarnymi muzakami przy nodze jak pies. Myślę, że to od nich wiele się nauczył. Spędzał też masę czasu w różnych kościołach, właśnie z powodu muzyki. Muzyka działała na niego jak światło na ćmę. Do tego miał olbrzymi talent, fenomenalny słuch i fantastyczny głos. Nie wiem czy wiesz, miał ponad cztery oktawy skali głosu. Śpiewał od wysokiego tenoru przez baryton po bas. Marion Keisker, która go przesłuchiwała gdy pierwszy raz pojawił się w wytwórni Sun Records, tak powiedziała:
OdpowiedzUsuń"Mój Boże! To nagranie! Okazało się, że Elvis nie kłamał mówiąc, że śpiewa wszystko! Jedyny kłopot sprawiało mi utrzymanie odpowiedniego poziomu nagrania. W jednej chwili jego głos z wysokiego tenoru przechodził w głęboki bas. Złapanie odpowiedniego poziomu było prawdziwą loterią!”
Ale temu tematowi poświęcę oddzielny post.
Od razu przypomniał mi się Janko Muzykant, który wszędzie słyszał muzykę, nawet w polu, gdy rozrzucał obornik, wiatr grał mu na widłach. Matka go nie zabierała do kościoła, bo gdy zaczynały grać organy, to chłopak mdlał.
UsuńWidocznie takim samym typem był Elvis. Wiem, że peruwiańska śpiewaczka, Yma Sumac była obdarzona 4- lub nawet 5-oktawowowa skalą głosu, co jest fenomenem na skalę światową.
Nie cierpiałam tego. W ogóle lektury dla dzieci w podstawówce były okropne. Przytłaczające, ciężkie, dołujące. Ja po każdej byłam zdruzgotana psychicznie i wiem, że wiele innych dzieci również. Moim zdaniem, to nie jest to wybór. "A Łysek z pokładu idy" dręczył mnie nawet w dorosłym życiu jeszcze.
OdpowiedzUsuńChyba tak to jest, że ludzie uzdolnieni muzycznie, wszystko odnoszą do muzyki.
Nasza Violetta Villas też miała cztery oktawy.
Z tymi lekturami to rzeczywiście tak było,najbardziej to mnie dobił,,Rogaś z Doliny Roztoki".Pamiętam że gdy go czytałam to mi łzy leciały jak groch.
OdpowiedzUsuńBył mistrzem w tym co robił
OdpowiedzUsuń