Elvis już jako dziecko był pod urokiem instrumentów klawiszowych. Zawsze chciał nauczyć się grać na fortepianie. Ze swoim fantastycznych słuchem i wyczuciem muzycznym potrafił dość szybko wydobyć melodię z danego instrumentu. Jednak cały problem polegał na tym żeby grać właściwie, zgodnie ze sztuką. Tu z pomocą przyszli mu pastorzy, a przede wszystkim inni muzycy, zwłaszcza czarni grający jazz, blues i rytm&blues.
Znaczącym problemem w realizacji tego marzenia był brak instrumentu w domu. Dlatego Elvis spędzał sporo czasu w kościołach, na słynnej Beale Street i w każdym innym miejscu skąd dochodziła muzyka lub gdzie stało jakieś wolne pianino czy fortepian.
Elvis miał to szczęście, że w latach pięćdziesiątych w USA panowała większa swoboda w dostępie do własności - ludzie dzielili się tym co mieli, użyczali sobie nawzajem, udostępniali. Łatwiej można było dostać się do jakiegoś klubu nocnego i w dzień poćwiczyć na stojącym pianinie, czy nawet do jakiegoś audytorium, gdzie muzycy odbywali próby i podczas ich nieobecności pograć sobie na instrumentach stanowiących wyposażenie sali (auli). Kolejnym takim miejscem były kościoły, gdzie poza godzinami nabożeństw i innych spotkań, w zasadzie każdy mógł skorzystać z instrumentu. Dziś na świecie nie ma już takich możliwości. Na wszystko trzeba mieć zgody i pozwolenia właścicieli lub zarządzających, a różne aule koncertowe są pod kluczem, podobnie jak kluby. Nawet w szkolnych świetlicach nie można sobie zagrać na pianinie o ile wcześniej nie uzyskało się specjalnego pozwolenia. Podobnie jest w ośrodkach kultury. Dzieci i młodzież nie mają więc jak w naturalny sposób złapać muzycznego bakcyla. A tak właśnie swoją grę na instrumentach klawiszowych zaczynał Presley.
Oczywiście, jak tylko zarobił większe pieniądze zaraz sobie sprawił fortepian (a jeszcze wcześniej pianino). I to nie byle jaki, bo z tak zwaną "duszą". Nadarzyła się po temu okazja, gdy Memphis Auditorium sprzedawało zabytkowy fortepian, na którym wcześniej grało wiele sław. Elvis od razu go kupił. To było jeszcze gdy mieszkał w domu przy Audubon. Natomiast w swojej posiadłości Graceland miał najczęściej na stanie fortepian, pianino i dwa organy (w swoim biurze i w pokoju bilardowym). W zasadzie w każdym pomieszczeniu, w którym spędzał czas, gdy był w domu. Organy stały w jego prywatnym biurze (tylko do jego użytku, bo na terenie posiadłości było jeszcze drugie oficjalne biuro), sąsiadującym z jego sypialnią. To tu najczęściej przygotowywał i opracowywał różne aranżacje piosenek. Organy stały też w ... pokoju bilardowym, nawet tam. Miał je też przynajmniej w jednym ze swoich domów w Palm Spring, a także Los Angeles.
Oprócz pianina, fortepianu i organów, Elvis opanował również grę na fisharmonii, klawesynie (jego odmianach), a nawet ponoć miał okazję grywać na klawikordzie. Zanim go było stać na zakup własnych instrumentów, to z pianina i fortepianu korzystał głównie w klubach i na salach koncertowych, a z fisharmonii i klawesynów w kościołach i kaplicach.
Co do tego czy Elvis był lepszym gitarzystą czy pianistą trwał spór przez lata. Jednak od jakiegoś czasu większość znawców uważa, że był bardzo dobrym pianistą, nawet lepszym niż gitarzystą.
Czasami czytam, że Elvis grywał na fortepianie na scenie tylko podczas występów w latach 1969-1977, ale to nie jest prawda W latach 50. również grywał, acz zdecydowanie rzadziej jak w 70. (patrz ostatnie zdjęcie).
Elvis gra na swoim białym fortepianie w pokoju muzycznym w posiadłości Graceland (lata 60. XX wieku)
Elvis podczas gry na backstage (czyli "za kulisami") na instrumentach klawiszowych (pianino, fortepian)
Elvis gra subtelną i melancholijną kompozycję ("I'll take you home again Kathleen"), w oczekiwaniu na podłączenie sprzętów przez technika tuż przed próbą z muzykami
Przepiękne wykonanie Unchained Melody i fantastyczna gra na fortepianie, zaledwie 51 dni przed śmiercią (26 czerwca 1977, Indianapolis)
Elvis i Liberance* w swoim żywiole. Dwóch szalonych i nietuzinkowych muzyków. Mieli ze sobą wiele wspólnego, a do tego bardzo się lubili. Liberance bywał na koncertach Elvisa, a Elvis na jego. Ilekroć nadarzyła się okazja robili sobie wspólne jam session, tak jak na powyższych zdjęciach. Widać jak oboje świetnie się przy tym bawią
* Władziu Valentino Liberace (ur. 16 maja 1919 w West Allis, Wisconsin, zm. 4 lutego 1987 w Palm Springs, Kalifornia) – amerykański artysta estradowy pochodzenia polsko-włoskiego (ojciec Włoch Salvatore Liberace - trębacz, matka Polka Frances Zuchowska - pianistka). Utalentowany, ekscentryczny, genialny pianista i showman. Znany przede wszystkim z ekstrawaganckich kostiumów, biżuterii oraz wystawnej oprawy swych występów, podczas których na swym fortepianie zawsze stawiał świecznik, a na scenę często wjeżdżał luksusowym samochodem. Pokrewne dusze z Elvisem. :) Ci panowie po prostu musieli się polubić. :)
Elvis nie tylko lubił szalone jam session, ale również grę na cztery ręce
W domu, przed występami, na próbach, w hotelach, po prostu wszędzie grał i śpiewał. Bardzo lubił muzykowanie grupowe, czy to z domownikami, fanami, przyjaciółmi, czy to ze swoimi muzykami lub przygodnie napotkanymi artystami
A tutaj Elvis gra podczas swojej służby wojskowej. Szczególną wartość historyczną ma pierwsze zdjęcie, prawdziwa perełka - Elvis gra na statku USS General George M. Randall, którym płynął wraz z resztą kontyngentu na ciąg dalszy służby do Niemiec. Na drugim zdjęciu przygrywa kolegom z kompanii, a na trzecim w swoim wynajętym domu, niedaleko jednostki, w Bad Nauheim (Niemcy), gdzie spędzał czas wolny od służby i noce (to nie był żaden przywilej, lecz wszystko zgodnie z wojskowymi przepisami - wyjaśniałam to już we wcześniejszych postach )
Jako dziecko bakcyla muzycznego łapał w kościołach. Przypuszczalnie właśnie dlatego miał duży sentyment do organów, fisharmonii i klawesynów, które można było spotkać w biednych kościółkach i skromnych kaplicach południowych Stanów Ameryki lat pięćdziesiątych. Na trzecim zdjęciu organy w prywatnym biurze Elvisa (gabinecie) na piętrze, sąsiadującym z jego sypialnią (zdjęcie to nie jest jednak zrobione w jego biurze, tylko na ekspozycji odtwarzającej wygląd tego biura). Na czwartym zdjęciu organy w pokoju bilardowym, wchodząc w narożniku po prawej stronie. Piąte i szóste zdjęcie, to aukcja organów Elvisa z jednego z domów w Palm Springs, która odbyła się 28 września 1999 roku (prawdopodobnie właśnie w Palm Springs)
Presley przy instrumentach klawiszowych (pianina i fortepiany) w różnych okresach, miejscach i okolicznościach swojego życia
Elvis gra na fortepianie na scenie podczas koncertu w latach pięćdziesiątych, wbrew powszechnemu przekonaniu, że na fortepianie podczas koncertów grywał tylko w latach 70.
Skoro Elvis muzykę miał we krwi, to instrumenty klawiszowe były łatwo przyswajalne. Nasza córka nie wiadomo kiedy sama nauczyła się grać na szkolnym pianinie. Kupiliśmy jej dość duży japoński keyboard, na którym bez przerwy w domu wygrywała. Chcieliśmy posłać ją do szkoły muzycznej, ale nie chciała. Też miała muzykę we krwi, ale zabrakło jej pasji i zaangażowania. Elvis był konsekwentny w tym, co robił, dobrze, że mógł ćwiczyć na instrumentach kościelnych.
Też mi się wydaje, że ludziom uzdolnionych muzycznie łatwiej opanować tę sztukę niż pozostałym, nawet jak mają lekcje gry pod okiem fachowca.
Tak, to wymaga samozaparcia i pasji. Elvis to miał. Lecz nie każdy uzdolniony muzycznie człowiek idzie w kierunku swojego talentu, tak jak na przykład Twoja córka. Widocznie jakoś ją to nie kręciło. Szkoda, bo jak się jest w czymś uzdolnionym to warto iść dalej w tym kierunku, ale nic na siłę.
Każda nauka dla córki była cierpieniem i dlatego wystarczyła jej nauka w szkole. W gimnazjum z muzyki miała szóstkę i często występowała na imprezach jako solistka. Nawet na początku jakiejś imprezy sportowej śpiewała hymn Polski, tylko nie wyczyniała takich numerów jak Edyta Górniak na rozpoczęciu Mistrzostw Świata;)
Aniu, zupełnie nie wiem dlaczego tak się dzieje. Tym bardziej, że to przecież dwie różne platformy blogowe, a blogi otwierają się z serwerów, a nie z prywatnych komputerów.
Wiesz, ten tutaj ma dużo zdjęć, może dlatego, ale tamten na Onecie, to nie mam pojęcia.
Tylko dziwi mnie, że blog na Onecie otwiera się tak wolno. Nie mam problemów z innymi blogami, a przecież wchodzę na wiele. Wiem, że nadmiar zdjęć i ilość postów na stronie opóźniają otwieranie, dlatego zawsze na blogspocie kontroluję ilość dodawanych zdjęć.
Zauważyłam, że to w dużej mierze też kwestia przeglądarki. Na Firefoxie, ten blog otwiera mi się dobrze, ale na Chrome nie. Dziwne, bo przecież Blogger to "dziecko" Google, tak jak Chrome.
Blog na Onecie od lat mi się dość wolno otwiera i to w każdej przeglądarce.
1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij. 2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:". 3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL". 4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz. 5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Instrukcja graficzna tu: https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html
Skoro Elvis muzykę miał we krwi, to instrumenty klawiszowe były łatwo przyswajalne. Nasza córka nie wiadomo kiedy sama nauczyła się grać na szkolnym pianinie. Kupiliśmy jej dość duży japoński keyboard, na którym bez przerwy w domu wygrywała. Chcieliśmy posłać ją do szkoły muzycznej, ale nie chciała.
OdpowiedzUsuńTeż miała muzykę we krwi, ale zabrakło jej pasji i zaangażowania.
Elvis był konsekwentny w tym, co robił, dobrze, że mógł ćwiczyć na instrumentach kościelnych.
Już dawno miałam Ci napisać, że bardzo wolno otwierają mi się Twoje obydwa blogi i nie wiem, dlaczego tak się dzieje.
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że ludziom uzdolnionych muzycznie łatwiej opanować tę sztukę niż pozostałym, nawet jak mają lekcje gry pod okiem fachowca.
OdpowiedzUsuńTak, to wymaga samozaparcia i pasji. Elvis to miał. Lecz nie każdy uzdolniony muzycznie człowiek idzie w kierunku swojego talentu, tak jak na przykład Twoja córka. Widocznie jakoś ją to nie kręciło. Szkoda, bo jak się jest w czymś uzdolnionym to warto iść dalej w tym kierunku, ale nic na siłę.
Każda nauka dla córki była cierpieniem i dlatego wystarczyła jej nauka w szkole.
UsuńW gimnazjum z muzyki miała szóstkę i często występowała na imprezach jako solistka. Nawet na początku jakiejś imprezy sportowej śpiewała hymn Polski, tylko nie wyczyniała takich numerów jak Edyta Górniak na rozpoczęciu Mistrzostw Świata;)
Aniu, zupełnie nie wiem dlaczego tak się dzieje. Tym bardziej, że to przecież dwie różne platformy blogowe, a blogi otwierają się z serwerów, a nie z prywatnych komputerów.
OdpowiedzUsuńWiesz, ten tutaj ma dużo zdjęć, może dlatego, ale tamten na Onecie, to nie mam pojęcia.
Tylko dziwi mnie, że blog na Onecie otwiera się tak wolno. Nie mam problemów z innymi blogami, a przecież wchodzę na wiele.
UsuńWiem, że nadmiar zdjęć i ilość postów na stronie opóźniają otwieranie, dlatego zawsze na blogspocie kontroluję ilość dodawanych zdjęć.
Zauważyłam, że to w dużej mierze też kwestia przeglądarki. Na Firefoxie, ten blog otwiera mi się dobrze, ale na Chrome nie. Dziwne, bo przecież Blogger to "dziecko" Google, tak jak Chrome.
OdpowiedzUsuńBlog na Onecie od lat mi się dość wolno otwiera i to w każdej przeglądarce.