poniedziałek, 8 sierpnia 2022

♥ Kobiety - Page Peterson

Przypadek Page Peterson ujawnił się szerszej publiczności dopiero w 1977 roku, kiedy w gazecie "The Star", z 18 października 1977 roku, opublikowano artykuł "Mystery drug girl in Presley Book: I nearly died In Elvis’s arms". Wcześniej historia ta była znana tylko z książki "Elvis: What happened" (1977), Sony West, Red West, Dave Hubler. Z kolei później wspomniano ją między innymi w książkach:

― "Elvis: Portrait Of A Friend" (1979), Marty i Patsy Lacker;
― "Revelations From The Memphis Mafia" (1995), Alanna Nash;
― "Elvis: Still Taking Care Of Business" (2007), Sony West;

Page* Peterson, to fikcyjne dane personalne dziewczyny, bohaterki tej historii, co trochę dziwi, skoro w artykule rzekomo jest jej prawdziwe zdjęcie. Pewnie dla wąskiego kręgu jej prawdziwe dane osobowe są znane, ale żadne oficjalne źródło ich nie podaje. Dlatego nie sposób znaleźć jej zdjęć. Dysponujemy tylko tym, którym zilustrowano wspomniany artykuł.

* W zależności od źródła jej fikcyjne imię ma dwie pisownie - "Page" lub "Paige".

Page Peterson jest dziewczyną, z którą Elvis zaczął się spotykać w 1971 roku. Dowiedzieliśmy się o jej istnieniu najpierw z książki ochroniarzy "Elvis: What happened" (1977), gdzie historia ich relacji została kłamliwie sprowadzona do krótkiego epizodu, tylko po to żeby oczernić Elvisa, ukazując go jako sprawcę doprowadzenia dziewczyny do zapaści narkotykowej, która prawie zakończyła się dla niej śmiercią, a następnie jej cynicznego bagatelizowania, a później ze wspomnianego artykułu. I gdyby nie takież intencje jego "przyjaciół", pewnie nigdy byśmy o niej nie usłyszeli.

Aczkolwiek szerszego rozgłosu zdarzeniu nadał dopiero artykuł z 1977 roku, więc od niego zacznijmy.

Jak podają źródła artykuł "Mystery drug girl in Presley Book: I nearly died In Elvis’s arms", w którym o zdarzeniu opowiada Page Peterson, ukazał się w gazecie "The Star", z 18 października 1977 roku. Aczkolwiek szukając jego treści i lepszego skanu (bardziej czytelnego), trafiłam na portal Newspapers.com, który za dopłatą udostępnia kolumny różnych gazet, jakie od 1900 wyszły w Stanach Zjednoczonych. Według tej bazy gazet, pierwszy raz ukazał się 9 października 1977 roku, w "San Antonio Express"

Chciałam skorzystać z siedmiodniowego triala darmowego dostępu i nawet założyłam konto, ale zrezygnowałam ponieważ żeby zobaczyć artykuł w pełnej wielkości, żądają pełnej subskrypcji w kwocie 75 dolarów, z podaniem personaliów i konta bankowego. Zatem nie jest to żaden trial, bo nie mam wglądu do artykułów szerszego niż niezarejestrowany użytkownik (też widzę tyko miniaturki), tylko forma początkowej premii (zachęty), w ramach której przy pierwszej subskrypcji okres zostaje wydłużony o te 7 darmowe dni dostępu, czyli rzekomego triala - absurd.

Jeśli chodzi o ten artykuł, w zasadzie nie wiem z jaką figurą wydawniczą mamy tu do czynienia, gdyż wcześniejszą jest data jego publikacji w "San Antonio Express". Niemniej w treści pada, że dziewczyna rozmawiała z "The Star". Autor na scanie "San Antonio Express" jest nieczytelny, z kolei w "The Star" figuruje George Gordon. I wydaje mi się, że to on jest również w "San Antonio Express", a jeśli tak, to znaczy, że to jakiś przedruk.

Natomiast jeśli porównamy kolumny obu gazet (strony), one w zasadzie są identyczne. Jedyna różnica, to dolny prawy róg. Mi to tak wygląda jakby ten artykuł powstał na zasadzie skrótu artykułu z innej gazety, chociaż w treści tego wprost nie podano, a później wydrukowany w tych dwóch tytułach. To tyle w kwestii formalnej źródła. Przejdźmy do meritum.

Podpis na zdjęciu głosi: "Page Peterson: Ona mówi, że wszystko, co o niej napisał Steve Dunleavy* w książce „Elvis: What Happened?”, jest absolutną prawdą". Tak podpisał jej zdjęcie autor artykułu, George Gordon. Niemniej Page Peterson nie mogła tak powiedzieć, ponieważ jej wypowiedzi zawarte w treści tego artykułu, w większości różnią się od wersji zdarzeń opisanych w "Elvis: What Happened?".

* W Stanach mało kto sam pisze książki, zwykle do tego celu wynajmuje się "pisarczyków", którzy ubierają w słowa, to co przekazują im prawdziwi autorzy treści. Tak jest w przypadku książki "Elvis" What happened?", której prawdziwymi autorami (podawanych tam treści) są Westowie i David Habler, ale spisał ją Steve Dunleavy.

I jeszcze jedna ciekawostka, na którą trafiłam w trakcie swoich poszukiwań, zanim przejdziemy do wypowiedzi Page Peterson. Ten, który napisał książkę "Elvis: What happened?", w imieniu Westów i Hablera - Steve Dunleavy - był na usługach "The Star", pracował dla nich. Najpierw miał to być tylko artykuł do ich gazety, ale z uwagi na to, że w swojej żądzy zemsty mieli tak dużo negatywnych sensacji do opowiedzenia, namówiono ich na napisanie książki i podstawiono im Steva Dunleavy'a, który im w tym pomoże. W związku z tym, należy domniemać, że Page Peterson nie miała zbytniej swobody wypowiedzi, jej ramy zostały nakreślone.

A.   Treść artykułu z gazety:
(wersja Page Peterson, przedstawiona przez George Gordona)

Blond kelnerka ujawniła w tym tygodniu, że jest 18-letnią licealistką, która prawie zginęła w ramionach Elvisa Presleya z powodu przedawkowania narkotyków.

Steve Dunleavy opowiedział sensacyjną historię dziewczyny w swojej bestsellerowej książce „Elvis: Co się stało?”, ale nie użył jej prawdziwego nazwiska — Page Peterson.

Panna Peterson, która mieszka niedaleko San Francisco w Kalifornii, do tej pory nigdy nie wspomniała o tym incydencie nawet swoim najzacieklejszym przyjaciołom.

Lecz w tym tygodniu, sześć lat po tym, jak to się stało, przerwała milczenie i powiedziała THE STAR:
„Każde słowo w książce o tym incydencie jest prawdą. Utrzymanie całej sprawy w tajemnicy kosztowało Elvisa 10 000 dolarów”.
Panna Petersom i jej matka uwielbiały fanów Elvisa, którzy jeździli do kasyna Sahara Club w Lake Tahoe i oglądali jego występy. Spali przez noc w samochodzie, a potem wracali do domu.
„Pewnej nocy po koncercie, jeden z chłopców z grupy Elvisa podszedł i zapytał, czy chcę się spotkać z Elvisem, Sonny West, jeden z ochroniarzy, spotkał mnie przy drzwiach i poszłam na górę spotkać się z Elvisem”.
„Były tam inne dziewczyny, ale rozmawiał ze mną o Bogu i polityce. Prosił, żebym została. Powiedziałem mu, że ja i matka idziemy spać do samochodu, a on powiedział: »O nie, nie możecie«”.
„Sonny załatwił nam pokój w hotelu, ale ja zostałam z Elvisem. Później poleciałam z nim jego samolotem do Las Vegas, a innym razem zostałam z nim przez dwa tygodnie”.
„Wtedy nigdy nie brałam narkotyków i niewiele o nich wiedziałam. Pewnego dnia zadzwonił i zaprosił mnie do Palm Springs”.
„Kiedy tam dotarłam, był na basenie i wydawał się zadowolony, że mnie widzi – jakby wdzięczny, że przyszłam. Powiedziałam mu, że mam okropny ból głowy, a on powiedział, że coś mi da”.
„Myślę, że to były tabletki. Nie wiem, jakie tabletki i nie pamiętam, żebym brała więcej niż jedną, ale myślę, że wzięłam więcej i nic więcej nie pamiętam, dopóki nie obudziłam się w szpitalu”.
„Pamiętam, że lekarz był bardzo zły na wszystkie leki, które były we mnie. Elvis zadzwonił do mojej matki i wysłali samolot po nią. Byłam na oddziale intensywnej terapii przez prawie dwa tygodnie”.
„Elvis nie przyszedł mnie odwiedzić, ale nie przeszkadzało mi to. Wiedział, że zostanie rozpoznany”.
„Później powiedział mi, że wypłacił 10 000 dolarów ludziom, którzy zabrali mnie do szpitala, żeby cała sprawa była utrzymana w tajemnicy. Kiedy byłam w szpitalu, wysłał mi werset z Biblii”.
„Nigdy nie miałam żadnych złych uczuć [żalu] do Elvisa, a kiedy wróciłam do domu, mama i ja zgodziłyśmy się, że nikomu o tym nie powiemy. Zapłacił wszystkie rachunki i wszystko”.
Panna Peterson powiedziała, że po powrocie dwukrotnie rozmawiała z Elvisem przez telefon.
„Kiedyś nie mogłam zrozumieć, co mówi. Ledwo mógł mówić. Innym razem powiedział mi: »Priscilla chce się ze mną rozwieść«”.
Według książki Sonny'ego Westa, ani Page ani jej matka nie chciały zniszczyć kariery Elvisa. Nie chciały brać pieniędzy i nadal uczestniczyły w jego programach.

Były ochroniarz Presleya, Red West, powiedział THE STAR: »Cieszę się, że Page Peterson jest twarda«".

Podsumujmy, co wynika z treści tego artykułu:
  1. Poznali się w Lake Tahoe w 1971 roku.
  2. Została z nim do końca sezonu koncertowego.
  3. Później pojechali na jakiś czas do Las Vegas, ale nie wiemy czy natychmiast po zakończeniu koncertów w Lake Tahoe, czy nieco później ― to nie wynika jednoznacznie z treści.
  4. Kolejne dłuższe bycie razem - dwutygodniowy pobyt z Elvisem, być może ponownie w Las Vegas lub w innym miejscu/ach ― z treści to nie wynika.
  5. Elvis zaprasza ją do Palm Springs ― jednak czy wysłał po nią samolot (swoim zwyczajem), czy przyjechała na własną rękę, z treści się nie dowiedzieliśmy.
  6. Incydent z lekami, który kończy się szpitalem i walką o życie.
  7. Po powrocie do zdrowia, dziewczyna dalej bierze udział w koncertach Elvisa i prawdopodobnie dalej się z nim spotyka ― co niejednoznacznie wynika z treści.
Chociaż o seksie między nimi nic nie wspomniano, nie ulega wątpliwości, że Page Petersona była jego partnerką seksualną. Na pewno od momentu poznania w Sahara Hotel w Lake Tahoe do incydentu z lekami, który miał miejsce dokładnie 27 października 1971 roku. Nie ma innej opcji. W latach 70. Elvis nie zabawiał "dziewic", ograniczając się do pocałunków i drobnych czułości, jak w latach 50. Jeśli kobieta zostawała z nim na kilka dni, była zabierana na dłuższy pobyt do Las Vegas, Palm Springs (a zwłaszcza Palm Springs), Los Angeles, czy gdziekolwiek indziej, to znaczyło, że sypiali ze sobą, a nawet więcej - Elvisowi ten związek bardzo odpowiadał, był kontent, czyli dziewczyna spisywała się w tej roli.

Czy podczas kolejnych spotkań, po jej wyzdrowieniu, dalej byli kochankami, nie udało mi się ustalić ze stuprocentową pewnością, lecz prawdopodobnie tak, choć może tylko incydentalnie, w czasie kiedy przyjeżdżała na jego koncerty. Przypuszczam tak, ponieważ z wypowiedzi członków Memphis Mafii wynikało iż jeszcze ją widywali w późniejszych okresach i rozmawiali z nią. Rzecz jasna mogło wtedy dochodzić tylko do zwykłych spotkań z Elvisem i nic poza tym, więc nie mam pewności. Niemniej powiem tak, jeśli w jakimś materiale spotkacie informacje, że była z nim na kolejnym wyjeździe lub w jednym z jego miejsc (domów, penthouse'ów, apartamentów innych hoteli), będzie to potwierdzeniem, że sprawy cielesne między nimi nie skończyły się w dniu owego incydentu z lekami w Palm Springs.

W 2017 roku, na jednym z for ktoś napisał:
"Paige kocha Elvisa do dziś, jak niedawno napisała na Facebooku, a wcześniej, lata temu na alt.elvis.king.

Sandi Miller powiedziała również, że Elvis nie zakończył związku, on ciągnął to dalej".
Rzekomo Page Peterson okresowo odwiedzała jakąś grupę Elvisa na FaceBooku i twierdziła, że wciąż kocha Elvisa, pomimo upływu lat od ich relacji i jego śmierci, a wcześniej to samo powiedziała na "alt.elvis.king.", w wątku poświęconym Elvisowi na Google (nie wiem jak to dokładnie określić, bo to coś jak forum w połączeniu z czatem).

Jeśli chodzi o drugie zdanie tego cytatu, to nie mam pewności. W końcówce użyto frazy "he moved on", co znaczy dosłownie "poszedł dalej". Zestawiając to z poprzedzającą frazą "Elvis nie zakończył związku", można to interpretować dwojako - "Elvis nie zakończył związku i ciągnął go dalej" lub "Elvis nie zakończył związku i poszedł dalej".

Z uwagi na jej nieprawdziwe personalia, którymi wszyscy się posługują, dziś ciężko coś więcej znaleźć o tej kobiecie i jej relacji z Elvisem, poza nagłośnionym incydentem. Zatem wróćmy do tego zdarzenia. W rzeczywistości funkcjonują trzy wersje tej historii:

► A. Samej Page Peterson (rzekomo*), w artykule George Gordona, opublikowanym w "The Stars" i "San Antonio Express";
► B. Westów i Hablera z "Elvis: What happened?", którą w swoich książkach podają także Marty Lacker, Sonny West i Alanna Nash;
► C. Sandi Miller, bezpośredniego świadka zdarzenia.

* Cóż, nie wiem czy wywiad był autoryzowany, więc trudno powiedzieć na ile wierne są jej wypowiedzi, które widnieją w treści. Poza tym tak, jak wspominałam wcześniej, wygląda mi to na skrócony przedruk z innej gazety, a jeśli tak to nie wiemy co pominięto lub zmieniono (przekręcono).

Nie muszę dodawać, że różnią się miedzy sobą. Nie mogę zacytować fragmentów z wszystkich trzech książek, o których wspominałam na wstępie, mam tylko stosowny cytat z książki Marty Lackera. Z kolei Alanna Nash historię z książki "Revelations From The Memphis Mafia" (1995), powtórzyła także w "Baby, Let’s Play House. ELVIS PRESLEY and the WOMEN WHO LOVED HIM" (2009), podając wersję, którą zaczerpnęła z "Elvis: What happened". To dowodzi, że nie dotarła osobiście do Page Peterson, gdyż jak sama kiedyś wyjaśniła w jednym z wywiadów, wszędzie tam gdzie nie udało jej się bezpośrednio porozmawiać z kobietami Elvisa, posiłkowała się innymi publikacjami. Potwierdza to też podana bibliografia.

B.   Treść z książki:
("Baby, Let’s Play House. ELVIS PRESLEY and the WOMEN WHO LOVED HIM", Alanna Nash)

Podczas występów w Lake Tahoe poderwał nastoletnią dziewczynę o imieniu Page Peterson, która siedziała w drugim rzędzie z matką. Nie nosiła makijażu i była dokładnie tego rodzaju niepijącą, niepalącą, niewinną dziewczyną, której Elvis nie mógł się oprzeć. Sonny sprowadził ją za kulisy i, w niewytłumaczalny sposób, jej matka pozwoliła jej zostać z Elvisem przez większość sezonu.

Dał jej pigułki, żeby nadążyła za godzinami. Pewnej nocy po koncercie zabrał ją do Palm Springs. Pił duże dawki Hycodanu, narkotycznego, przeciwbólowego syropu na kaszel, i podawał go Page w kieliszkach do szampana. Bolała ją głowa i Elvis dał jej tabletki, by złagodzić pulsowanie w skroniach. Tej nocy oboje prawie zginęli.

Kiedy Sonny znalazł ich następnego dnia, w pokoju było zimno, a oddech Elvisa był nieregularny. Butelka Hycodan była prawie pusta.

"Szef! Szefie, ocknij się!” - Sonny wrzasnął i potrząsnął nim za ramiona - „Obudź się, Elvisie!”. Jęknął, więc Sonny przeszedł do Page. Wydała z siebie krótkie zgrzytanie, ale kiedy Sonny nią potrząsnął, nie doszła do siebie, ani kiedy mocno uderzył ją w twarz.

Charlie wezwał doktora George'a Kaplana, jednego ze stałych dostawców Elvisa, który przybył w ciągu kilku minut. Strzał Ritalinu przywrócił Elvisa, ale dr Kaplan nie złożył żadnych obietnic, co do Page.

W szpitalu została umieszczona na oddziale intensywnej terapii. „Powiedziałem jej, żeby nie piła tyle” – powiedział Elvis. W jego głosie brzmiało poczucie winy, pomyślał Sonny, przechadzał się po sali i wysłał werset biblijny do szpitala.

Faceci zadzwonili do Johna O'Grady'ego i skontaktowali się z policją w Palm Springs, aby utrzymać gliny na dystans. Wymyślili plan, że jeśli umrze, Charlie weźmie winę na siebie. „Powiedziałby, że była jego randką i dał jej te rzeczy” – relacjonuje Marty.

Pułkownik Parker zajął się kontrolą szkód, wyciągając wszystkich z Palm Springs i zorganizował wypłatę 10 000 dolarów załodze karetki za milczenie. Elvis pokrył rachunki za leczenie Page, ale chociaż kilka razy rozmawiał z nią przez telefon, nie chciał się z nią więcej widzieć.

Mimo to ona i jej matka przyjechały do Vegas. „Przykro mi, że Page to nie ta sama osoba” – napisał Sonny w swoim pamiętniku "Elvis: Still Taking Care of Business" - „Jej osobowość nie była tak promienna jak wcześniej”.

Po śmierci Elvisa, epizod zostanie zgłoszony w dokumentach uzupełniających do śledztwa Agencji ds. Narkomanii w sprawie jego uzależnienia.

Prawie identyczna treść widnieje w książce "Elvis: Portrait Of A Friend" (1979), Marty i Patsy Lacker, acz są między nimi pewne różnice. Powiedziałabym, że Alanna Nash była mniej perfidna w kłamaniu i mniej twórcza w negatywnym ubarwianiu.

B.   Treść z książki:
("Elvis: Portrait Of A Friend" (1979), Marty i Patsy Lacker)

W tym 1971 roku rozpoczęło się przedawkowanie. Najgorsze stało się po koncercie w Tahoe. Sonny mi o tym powiedział. Elvis widział tę dziewczynę w drugim rzędzie i był nią naprawdę zafascynowany. Naprawdę niewinna. Niepijąca, niepaląca. Nawet nie nosiła makijażu. I szalała za Elvisem Presleyem. Ona i jej matka pojadą do Vegas, żeby się z nim zobaczyć. A jej matka była z nią na pokazie Tahoe.

Elvis pomachał do niej ze sceny, a po koncercie powiedział Sonny'emu, żeby zabrał ją za kulisy. Wysłała matkę do domu i została z Elvisem tej nocy, a właściwie przez sporą część jego pobytu. Dawał jej pigułki, żeby mogła nadążać za godzinami.

Pewnej nocy po koncercie pojechali do Palm Springs. Elvis przyjmował Hycodan, który jest narkotycznym, przeciwbólowym syropem na kaszel. W dużych dawkach to jest niebezpieczne. Elvis i ta dziewczyna pili to z kieliszków do szampana. Poszli spać dopiero około czwartej rano, a kiedy to zrobili, zabrali ze sobą Hycodan.

O pierwszej następnego dnia Elvisa nie było na nogach. Sonny załomotał w drzwi. A kiedy Elvis nie odpowiedział, wszedł do środka. Tam było jak w chłodni na mięso, Elvis utrzymywał tak niską temperaturę. Sonny powiedział, że Elvis leżał rozciągnięty wzdłuż łóżka, a jego oddech był naprawdę nieregularny.

Cóż, Sonny spanikował i poszedł po Hamburgera Jamesa*. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu podnieśli Elvisa i przywrócili mu przytomność. Potem wziął trochę Ritalinu i wyszedł z tego.

* W rzeczywistości James "Hamburger" Caughley - członek Memphis Mafii. "Hamburger", to jego ksywka, jaką nadali mu pozostali członkowie MM (więcej o nim patrz "Who is who?").

Dziewczyna to inna historia. Była w znacznie gorszym stanie. Nie mogli jej dobudzić, miała ledwo wyczuwalny puls. Sonny powiedział, że umiera na ich oczach.

Zadzwonili do doktora Kaplana, który przyjechał i wezwał karetkę. Był zszokowany tym, jak daleko zaszła i ostrzegł ich, że prawdopodobnie nie zdąży. Już robiła się niebieska. Elvis mówił mu, co ma robić, wiesz: „Po prostu daj jej kieliszek Ritalinu, a wyjdzie z tego”. Myślę, że wszyscy byli tym zniesmaczeni. Ale pod koniec lat sześćdziesiątych rozdawał nam wszystkim tabletki Ritalinu. Elvis był po prostu świrem Ritalinu. Zawsze myślał, że bez względu na to, jak bardzo jesteś zły, to wszystko, czego potrzebujesz. Pomyślał też, że to dobry sposób na przebudzenie.

Charlie był tam i on i Sonny pojechali za karetką do szpitala. Zrobili dziewczynie płukanie żołądka i podłączyli ją do aparatu podtrzymującego życie, ale doktor Kaplan wciąż twierdził, że nie sądzi, by przeżyła. Elvis po prostu machnął. Powiedział: „Mówiłem jej, żeby nie piła tego za dużo”. Poszedł do sypialni i zadzwonił do pułkownika Parkera i Johna O'Grady'ego, jak sądzę, i do Dicka Groba, żeby upewnić się, że policja z Palm Springs trzyma się z daleka i żeby to nie trafiło do gazet. A potem wpadli na plan, że jeśli ona umrze, Charlie weźmie winę. Powiedziałby, że była jego randką i dał jej te rzeczy.

Cóż, jakieś siedemnaście godzin później dziewczyna się obudziła. Charlie i Sonny poszli do szpitala, a Sonny powiedział, że kiedy dotknął jej ramienia, gwałtownie odsunęła się i zaczęła na niego syczeć jak dzikie zwierzę. To go wystraszyło. Lekarz powiedział, że cierpi na niedotlenienie mózgu. Elvis zapłacił jej rachunek za szpital, a Joe skontaktował się z matką i zaoferował jej trochę pieniędzy. Ale matka niczego nie wzięła. Powiedziała, że nigdy nie pozwą Elvisa. Nie chcieli zranić jego wizerunku.

Jak widzimy, opisy te (Alanny Nash i Marty Lackera) są prawie takie same. Zanim rozbierzemy te dwa teksty na części pierwsze, przytoczę jeszcze wypowiedź Sandi Miller, która odniosła się do tych "prawd objawionych", serwowanych przez niektórych członków Memphis Mafii w swoich książkach, a później cytowanych także przez innych w różnych miejscach (publikacjach, prasie, internecie, programach radiowych i TV).

C.   Sandi Miller:
(Jej wypowiedź z 1996 roku, streszczona na forum For Elvis CD Collectors)

Cóż, Elvis MOŻE miał gdzieś w domu Hycodan, ale tego wieczoru nie brał żadnego. Jednak dziewczyna (która leczyła silne przeziębienie), miała własny syrop na kaszel na receptę i tabletki, które wzięła (wyszły z jej własnej torebki). Za drugim razem poszła napić się z butelki, wtedy Elvis powiedział jej, żeby się uspokoiła i dała czas na działanie. Nie słuchała.

Niedługo potem oznajmiła, że weźmie prysznic, a wkrótce potem powiedziała, że położy się na chwilę. Elvis został w salonie z resztą z nas. Później poszedł ją sprawdzić i wtedy rozpętało się piekło... WIĘC:

#1 ONI nie brali leków, ONA brała (swoje własne!)... i Elvis próbował ją przekonywać ... [red. żeby tyle syropu nie piła, tylko poczekała aż poprzednia dawka zacznie działać];

#2 Kieliszki do szampana? Naprawdę?! Wątpię, czy w tym domu były nawet kieliszki do szampana! Myślę, że miał to być taki mały dodatkowy „smaczek” do książki;

#3 ŻADEN z autorów Księgi Objawień* nie był tam, kiedy to miało miejsce. Sonny tam był, jednak sam nie był w najlepszej formie... więc jeśli wersja, o której pisali, pochodziła od Sonny'ego... [red. to należy ją między bajki włożyć].

* Księgą Objawień, Sandi Miller ironicznie nazywa przede wszystkim (ale nie tylko, o czym dalej) książkę "Elvis: What happened?", Reda Westa, Sonny'ego Westa i Dave Hablera, ponieważ dobrze wie, że każda rzecz przez nich opisana została tak przedstawiona by jak najbardziej pogrążyć Elvisa. Poza tym była bezpośrednim świadkiem większości zdarzeń tam opisanych, do których doszło w domach Elvisa w Palm Springs lub Los Angeles.
Natomiast "autorami Księgi Objawień" nazywa nie tylko autorów "Elvis: What happened?", ale wszystkich, którzy później kolportowali fałszywy przebieg wydarzeń z 27 października 1971 roku.

Niestety to tyle, co mam w swoich notatkach przy Page Peterson, ale Sandi Miller mówiła o tym wiele razy, gdyż ludzie ją o to dość często pytali (jak znajdę, to dodam w późniejszym czasie) i jej wersja była zawsze niezmienna, pomimo upływu lat.

Przeanalizujmy te sensacyjne wiadomości, porównując je z wypowiedziami Page Peterson, z gazety "The Star" oraz naocznego świadka, jedynego nie będącego pod wpływem substancji odurzających (alkohol, narkotyki, psychotropy) - Sandi Miller.

Na wstępie takie spostrzeżenie, nigdzie nie trafiłam jak odniósł się do tej historii, sprzedawanej przez swoich kumpli z MM, Charlie Hodge, który tam był (choć nie był akurat bezpośrednim świadkiem zdarzenia, w bieg sytuacji włączył się dopiero później, gdy "już się działo"), czy też Hamburger (Jamesa Caughleya, także członek MM), który rzekomo również był wtedy w Palm Springs, w każdym razie według Marty Lackera, którego dla odmiany tam w ogóle nie było, ale za to uraczył nas najobszerniejszą relacją, z podaniem mnóstwa szczegółów i detali, o jakich nie wspominali inni (sic!).

Ten brak wersji zdarzeń od Charie'go Hodge'a, o ile faktycznie nie wypowiadał się na ten temat, można zrozumieć - po śmierci Elvisa wszyscy starali się wzajemnie nie podważać swoich wypowiedzi, dla własnego dobra (wiarygodności, która przekładała się na kasę). Natomiast James Caughley, w ogóle wydaje się nie być aktywny po śmierci Elvisa, w każdym razie oficjalnie, co jest zapewne spowodowane jego niechlubnym odejściem z MM.

Nie spotkałam też nigdzie wypowiedzi Joe Esposito, którego co prawda tam wtedy nie było, ale został włączony w sprawę - do kontaktu z matką Page Peterson (kwestia samolotu, płatności za szpital itp.). Ani też Dicka Groba, który wtedy był jeszcze policjantem w Palm Springs i zajmował się tą sprawą.

Analiza przebiegu zdarzenia - żeby to wszystko było w miarę czytelne pogrupowałam poszczególne wątki i opatrzyłam je podtytułami.

Kiedy doszło do zdarzenia?

Jest to tak podawane, jakby wyjazd do Palm Springs nastąpił po koncercie w Lake Tahoe. Nie, ani po żadnym innym koncercie. Znamy dokładną datę, było to 27 października 1971 roku, czyli między Sezonem 5 w International Hotel, w Las Vegas (od 09 sierpnia do 06 września 1971 roku), a przed On Tour 4 (od 05 listopada do 16 listopada 1971 roku).

Jakie pigułki wzięła Page Peterson?

Nazwy nie znamy, bo nie padła w żadnym materiale, lecz kiedy Page przyjechała do Palm Springs, zastając Elvisa przy basenie, od razu poskarżyła się na ból głowy, o on powiedział, że zaraz jej coś na to da. W "The Stars" Page mówi, że wzięła jedną tabletkę, ale zaraz się poprawia dodając, że musiała wziąć ich więcej, choć tego nie pamięta. Czyli szybko się zreflektowała, bo przecież po jednej tabletce na ból głowy nie dostałaby zapaści, chyba że wcześniej brała już inne substancje i doszło do silnej interakcji, co uważam za całkiem możliwe. Jestem wręcz tego pewna, świadczy o tym jej własna wypowiedź, kiedy mówi: „Myślę, że to były tabletki. Nie wiem, jakie tabletki i nie pamiętam, żebym brała więcej niż jedną, ale myślę, że wzięłam więcej i nic więcej nie pamiętam, dopóki nie obudziłam się w szpitalu”.

Ona nawet nie wie, czy wzięła tabletki, czy coś innego - „Myślę, że to były tabletki”. I dalej: „(...) nie pamiętam, żebym brała więcej niż jedną, ale myślę, że wzięłam więcej i nic więcej nie pamiętam (...)”. Dlaczego nie pamięta? Gdyż albo już była po jakimś przedawkowaniu leków, albo po narkotykach, nie ma innej możliwości. No i jeszcze to zdanie: „Pamiętam, że lekarz był bardzo zły na wszystkie leki, które były we mnie”. Wszystkie? - jedna tabletka od bólu głowy i syrop na kaszel, to "wszystkie"?! Ewidentnie dziewczyna nie była czysta, gdy pojawiła się u Elvisa, stąd ten ból głowy, na który uskarżała się przy powitaniu.

Z kolei Sandi Miller widziała jak zażywa jakieś tabletki, które na jej oczach wyjęła z własnej torebki. I nie uwierzę, że wymyśliła to, żeby bronić Elvisa, jak ktoś może zasugerować.

Wszyscy autorzy podali, że Elvis karmił ją tabletkami pozwalającymi "nadążyć za godzinami" już od Lake Tahoe, kiedy z nim została. Nie wierzę, bo nie było takiej potrzeby. To on musiał być na chodzie, a nie ona. Poza tym nie oczekiwał, że będzie mu stale towarzyszyć, non stop, ramię w ramię.

Syrop Hycodal na kaszel

Page Peterson, w "The Stars", nic nie wspomina o syropie na kaszel, ani o swoim przeziębieniu, mówi tylko o bólu głowy i tabletkach. Natomiast wszyscy pozostali, już tak. A Marty Lacker w swojej perfidii i zakłamamiu przeszedł samego siebie podając, że Elvis i Page popijali syrop z kieliszków do szampana! Mało tego, nie dość, że pili go niczym szampana przez kilka godzin siedząc z innymi, to jeszcze idąc spać o 4 rano, zabrali ze sobą butelkę do sypialni! Absurd, popłynął zupełnie w swojej nienawiści do Elvisa, za to, że ten go zwolnił i zabronił wszelkich kontaktów oraz zbliżania się na określoną odległość do niego i jego ludzi (za co mu zresztą sowicie zapłacił, o czym większość fanów nawet nie wie do dziś)!

Tę niedorzeczność wykpiwa Sandi Miller, która jest przekonana (jako stała bywalczyni), że Elvis nawet nie miał w domu kieliszków do szampana.

Natomiast potwierdza, że Page Peterson piła jakiś syrop, który podobnie jak tabletki, wyjmowała ze swojej torebki. Czy był to akurat Hycodal, nie wiadomo. Sandi dodaje też, że kiedy zniecierpliwiona brakiem szybkiego efektu, nie odmierzając uprzednio, kolejną dawkę przyjęła bezpośrednio z butelki, wtedy Elvis ją napomniał, mówiąc żeby się opanowała i dała czas na zadziałanie leku.

Kto znalazł nieprzytomną dziewczynę?

Zgodnie z "Elvis: What happened?", nieprzytomnego Elvisa i Page Peterson, znalazł Sonny West, który następnego dnia zaniepokojony nieobecnością Elvisa zapukał do drzwi sypialni, a nie otrzymując odpowiedzi, wszedł i zobaczył na łóżku leżącą nieprzytomną dwójkę - Elvisa i Page.

Marty Lacker jeszcze dodaje, że obok stała prawie pusta butelka Hycodanu, Alanna Nash też, ale oni oboje czerpali wiedzę o tym incydencie z "Elvis: What happened", czyli od Sonny'ego Westa.

Jak podaje Marty Lacker, później Sonny West próbował otrzeźwić Elvisa, co mu się nie udawało, więc przywołał Jamesa Caughleya (Hamburgera) i dopiero z jego pomocą przywrócili go do życia.

To kłamstwo chyba najbardziej wzburzyło Sandi Miller w całej tej historii. Według niej, krótko po zażyciu syropu z butelki, Page oznajmiła wszystkim, że idzie wziąć prysznic. Później wróciła. Po jakimś czasie powiedziała, że nie czuje się najlepiej i pójdzie się trochę położyć, co uczyniła. Elvis nie poszedł z nią, został z innymi w salonie. Jednak jej przeciągająca się nieobecność, zastanowiła go i zaniepokoiła. Uspakajano go, że pewnie dziewczyna przysnęła. Lecz Elvis postanowił sam sprawdzić dlaczego do nich jeszcze nie powróciła. I wtedy, jak mówi Sandi "rozpętało się piekło", gdy odkrył leżącą dziewczynę, z ledwo wyczuwalnym pulsem i oddechem.

A zatem życie Elvisa wcale nie było zagrożone, bo niczego nie brał, cały czas był przytomny i siedział z innymi w salonie. A nieprzytomnej dziewczyny nie odkrył Sonny West, tylko własnie on - Elvis!

Udział doktora George'a Kaplana

Powiadomiony o zajściu Charlie Hodge, wezwał doktora George'a Kaplana - wersja Sonny'ego Westa z "Elvis: what happened?" i Alanny Nash. Marty Lacker pisze tylko tylko: "Zadzwonili do doktora Kaplana, który przyjechał i wezwał karetkę".

W tym streszczonym fragmencie wypowiedzi Sandi Miller z 1996 roku, który wcześniej zamieściłam, nic nie ma o doktorze Kaplanie. Natomiast o ile dobrze pamiętam jej inną wypowiedź, to Elvis wydał takie polecenie Charliemu osobiście - żeby natychmiast wezwał jego lekarza w Palm Springs, doktora George Kaplana.

Ritalin i lekceważący stosunek Elvisa

Rzekomo kiedy Elvis się ocknął, przyjął dawkę (kieliszek) Ritalinu i szybko doszedł do siebie - jak podają Alanan Nash, Sonny West i Marty Lacker.

Kiedy doktor Kaplan, kolejny raz wyraził swoje zaniepokojenie o życie Page Peterson, zdaniem Marty Lackera, Elvis odniósł się do tego lekceważąco i pouczył doktora mówiąc: "Po prostu daj jej kieliszek Ritalinu i wyjdzie z tego", co Marty kwituje mówiąc, że wszyscy byli zniesmaczeni jego reakcją. Nie dziwię się, ale nie wierzę w to! Oczywiście moja niewiara w tak haniebne zachowanie Elvisa nie jest dowodem, niemniej nikt inny tego nie potwierdza. Poza tym stoi to w sprzeczności z naturą Elvisa. Dla uwiarygodnienia, Marty dodaje, iż Elvis miał świra na punkcie Ritalinu i uważał, że to środek dobry na wszystko.

Kiedy karetka zabrała Page Peterson do szpitala, pojechali tam też Charlie Hodge i Sonny West. Co jakiś czas dzwonili na Chino Canyon Road 845, relacjonując przebieg ratowania życia dziewczyny. Gdy po płukaniu żołądka i podaniu stosownych leków, dziewczyna ciągle nie odzyskiwała przytomności, według Marty Lakera, Elvis tylko machnął ręką bagatelizująco i powiedział: "Mówiłem jej żeby tego tyle nie piła".

Co ciekawe Sonny West, od którego Marty Lacker poznał tę historię (bo jego tam wówczas nie było), przedstawił to zupełnie inaczej. Elvis faktycznie wypowiedział to zdanie w tym momencie, ale według Sonny'ego w jego głosie było słychać poczucie winy, a nie bagatelizowanie.

Sandi Miller nic o tym nie mówi - Ritalinie - ani w kontekście jego zażycia przez Elvisa, ani podania go Page Peterson przez doktora Kaplana na sugestię Elvisa. Natomiast mówiła kiedy Elvis ostrzegał Page żeby nie piła tyle tego syropu, tylko poczekała aż wcześniej zażyta porcja zacznie działać, a później, gdy czekali na informacje zwrotne ze szpitale, stale to przypominał (swoje słowa, gdy ostrzegał Page).

John O'Grady, Pułkownik Parker i policja z Palm Springs

Marty Lacker napisał, że po swojej reakcji na wiadomości ze szpitala, które Elvis skwitował zdaniem "Mówiłem jej żeby tego tyle nie piła", poszedł do sypialni i zadzwonił po Pułkownika Parkera i Johna O'Grady'ego (swojego przyjaciela, emerytowanego policjanta, który czasami pracował dla niego jako detektyw), którego zawsze się radził w trudnych sprawach, a także do Dicka Groba, "żeby się upewnić, że policja z Palm Springs trzyma się od tego z daleka". Tylko Marty zapomniał, że wtedy Dick Grob nie był jeszcze kumplem Elvisa, tylko policjantem w Palm Spring, jak każdy inny policjant. Więc jeśli już, to Elvis zadzwonił na policję zgłosić sprawę, a nie do kumpla policjanta w celu jej zatuszowania!

Tak! - zgłosić, nie tuszować! Pisze o tym Darrin Lee Memmer, autor kilkudziesięciu książek o Elvisie. Nic nie zostało zatuszowane - po otrzymaniu zgłoszenia, policja przesłuchała na okoliczność tego zdarzenia wszystkich, którzy tam byli, a "(...) pan Grob był jedynym funkcjonariuszem policji w Palm Springs, który przesłuchiwał Elvisa, Sonny'ego Westa i Charliego Hodge'a w dniu, w którym pani Paige Peterson została przewieziona karetką na izbę przyjęć". Darrin Lee Memmer dotarł do protokołów z tych przesłuchań i umieścił je w swojej książce.

Tymczasem Alanna Nash pisze, że to "faceci zadzwonili", czyli MM, a nie Elvis. Lecz dalej uzasadnia podobnie jak Marty Lacker "aby trzymać gliny na dystans".

10 000 dolarów dla załogi karetki za milczenie

Page Peterson mówi, że tak powiedział jej Elvis. I pewnie tak było. Prasa nikomu nie była w takiej sytuacji potrzebna, dziewczyna też nie miałaby spokoju w dochodzeniu do zdrowia, ani jej rodzina.

Według Alanny Nash, tym zajął się Pułkownik Parker. Nie wydaje mi się. Zanim by dotarł, nawet przy założeniu, że był w Palm Springs lub w Hollywood (gdzie też miał jedno ze swoich biur), to już media wszystko by wiedziały. Prawdopodobnie Elvis i MM uradzili tak zaraz po wezwaniu karetki i ekipa dostała pieniądze kiedy zabierała poszkodowaną.

Charlie Hodge ma wziąć winę na siebie

Chwila. Jaką winę? Za co? Jeśli dziewczyna miała w sobie "te wszystkie leki", o jakie lekarz był na nią zły, to z pewnością nie od Elvisa. Poza tym, jak pisałam wyżej, kiedy przyjechała do Elvisa, była już "przedawkowana", a ból głowy był tego konsekwencją. A resztę dopełniły medykamenty z jej własnej torebki, syrop i tabletki, które zażyła na oczach innych, będąc już u Elvisa. Powiedziała Sandi Miller, że to leki na receptę od lekarza.

Jak podaje Alanna Nash i Marty Lacker, ponoć uradzili, że jeśli dziewczyna umrze i pojawi się zarzut nieumyślnego doprowadzenia do śmierci poprzez podanie leków, to winę na siebie weźmie Charlie Hodge. Powie, że zaprosił ją do domu Elvisa na randkę i to on jej "to wszystko" (bliżej nieokreślone) podał.

Nie wierzę w takie ustalenia. Nie sądzę by ktokolwiek był gotów iść do więzienia na lata, za coś czego nie zrobił, nawet by ratować z opresji swojego ukochanego kumpla, czy za sowitą opłatą. Po drugie nie uwierzę, że Elvis przystałby na takie rozwiązanie. Nawet gdyby pod wpływem strachu i emocji się zgodził, nie potrafiłby* z tym żyć.

* To tak jak ze zwolnieniem Jamesa Caughleya za kradzież pieniędzy i jego intymnych zdjęć. Gdy go wywlekli z samolotu i zawieźli z powrotem do penthousu Elvisa w Hilton Hotel w Las Vegas, najpierw wymierzył mu kilka ciosów, a potem go tulił i płakał razem z nim. Albo jak z zabiciem Mike Stone'a, po tym jak czterech zbirów napadło go na scenie. Najwierw żądał jego śmierci, a gdy na drugi dzień, ktoś z MM wrócił do tematu, powiedział, żeby zapomnieli o sprawie, bo mówił to wszystko by odreagować.

Owszem, bywało, że Elvis zwalał za coś winę na jakiegoś kumpla z MM, żeby na chwilę odsunąć od siebie temat, ale to były duperele lub po prostu żarty. Natomiast na serio takie sytuacje się zdarzały, gdy chodziło o kobiety, musiał jakoś lawirować żeby będąc poligamistą uchodzić przed swoją obecną partnerką za monogamistę. Ileż to razy przyłapany przez Lindę, tłumaczył się jej, że to dziewczyna kogoś innego, albo że mu ją przyprowadzili bez uprzedzenia, nie imformując o tym wcześniej.

Reasumując. I takie to mamy "prawdy objawione" tychże "autorów". Po prostu nawet nie potrafią od siebie nawzajem dobrze odpisać! Żenada.

Ja osobiście wierzę Sandi Miller. I nie dlatego, że jest najbardziej przychylnie nastawiona do Elvisa, po prostu nigdy nie złapałam jej na kłamstwie, to po pierwsze. Po drugie znała Elvisa od początku lat 60. i ilekroć przejeżdżał do któregoś ze swoich domów w Palm Springs lub Los Angeles, zawsze dawał jej znać i prosił by mu w tym czasie towarzyszyła. Poza tym Sandi Miller prowadziła na bieżąco zapiski z wszystkich spotkań z Elvisem, to trzy. I po czwarte, żadna z osób, która opisywała tę historię nie była jej bezpośrednim świadkiem, tylko Sandi Miller i Sonny West. Z tym, że Sonny West nie jest tu w ogóle wiarygodny, ponieważ był w stanie "głębokiego odpływu" (na pewno po alkoholu i prawdopodobnie także psychotropach lub narkotykach), a opowiedziana jego ustami historia w książce "Elvis: What Happened?", z założenia miała oczerniać i szkalować Elvisa, jak większość treści w niej zawartych. To wszystko dyskredytuje jego wersję zdarzeń.

Od jakiegoś czasu, Darrin Lee Memmer wypuszcza na rynek książki, w których rozprawia się z różnymi mitami i pomówieniami Elvisa, jakich dopuścili się autorzy, zadając im kłam poprzez przedstawianie solidnych dowodów. To wywołuje wściekłość autorów - kłamczuchów oraz wydawców, pod których naciskiem dopuszczali się świadczenia nieprawdy. Dlatego to grono osób próbuje go zdyskredytować, nazywając autorem drugiej kategorii. Darrin Lee Memmer, to taki współczesny Bill Burk, kolejny tropiciel fałszywych informacji o Elvisie Presleyu, prostujący przekłamane fakty. Również i on odniósł się do tej historii.

Niestety nie udało mi się dotrzeć do treści książek, w których o niej pisał. Jedną z nich jest "ELVIS and ALICIA - A Mystery Solved. Alicia Cecilia Kerwin... For The Record" (2017), znana już z postu "♥ Kobiety - Alicia Kerwin", bo to książka głównie jej poświęcona. Ale to w niej opisał ponownie incydent z 1971 roku, o czym wspomniano w rekomendacji książki na Amazon.com:
Jeśli chodzi o rzekomy „Incydent w Palm Springs” z 1971 roku, z udziałem Elvisa i Paige Peterson, nie będziesz już kupować takich śmieci, jak EWH, po przeczytaniu wszystkich istotnych faktów – oprócz wcześniej niepublikowanych zeznań i relacji naocznego świadka, Sandi Miller. Pani Kerwin dzieli się wspomnieniami z wakacji w Las Vegas/Palm Springs w kwietniu 1977 roku z Elvisem, Billym i Jo Smith, Charliem Hodge, hawajską przyjaciółką Kanani Seanoą, Dickiem Grobem i Davidem Stanleyem. Bo widzicie, drugi* „straszny” incydent miał miejsce w 1977 roku. Jednak pani Kerwin nie była świadkiem niczego takiego.

* Przyznam, że nie kojarzę o jaki incydent z 1977 roku chodzi.

Na ponad 45 stronach autor przedstawia ci detale z książki EWH ochroniarzy i ich „Hycodan Tall Tale”, z 26 października 1971 roku, w tym niepublikowane wcześniej cytaty Sandi Miller [red. z jej dzienników, o których wspominałam wyżej], prawdziwego przyjaciela Elvisa Presleya, która pozostaje lojalna do jego dobrego imienia. Niewinna rola Elvisa w niesławnej „Hycodan Tall Tale” ochroniarzy, powinna być oczywista dla wszystkich po przeczytaniu wyczerpującej analizy autora Darrina Lee, zeznań naocznych świadków - Sandi Miller, trzech zeznań sądowych Shelby County i relacji z pierwszej ręki Dicka Groba. Widzisz, w październiku 1971 pan Grob był jedynym funkcjonariuszem policji w Palm Springs [red. Dick Grob wtedy nie pracował jeszcze dla Elvisa], który przesłuchiwał Elvisa, Sonny'ego Westa i Charliego Hodge'a w dniu, w którym pani Paige Peterson została przewieziona karetką na izbę przyjęć.

Oskarża się go o poważne zarzuty w „Elvis: What Happened?” (EWH) i tabloidzie „The Star” — w dużej mierze obalone w treści rozdziału 7 w „Elvis: Safe & Sound”, Dicka Groba (pod redakcją Davida J. Wade’a, ze "Strictly Elvis" UK).
Darrin Lee pierwszy raz pisał o tym już w 2010 roku, w książce "Elvis Presley - Karma 2010: E.P., LMP And Cilla - Useful Knowledge" (w części zatytułowanej "Elvis And Paige - The Palm Springs Hycodan Tale"), będącej pierwszym tomem serii "Elvis Presley - Karma 2010". Jednak ponieważ nie dotarłam do treści tych jego dwóch książek, musimy zadowolić się powyższym opisem z Amazona.

Okładka książki "ELVIS and ALICIA - A Mystery Solved. Alicia Cecilia Kerwin... For The Record" (przód i tył), autorstwa Darrina Lee Memmera (2017), w której autor pisze również o incydencie z 1971 rok z udziałem Page Peterson

Na pierwszym zdjęciu okładka książki "Elvis Presley - Karma 2010: E.P., LMP And Cilla - Useful Knowledge" (front), w której autor pierwszy raz pisał o incydencie z 1971 roku. Na drugim inna książka z tej samej serii "LMP – Karma 2010: A Genesis Of Rebel DNA / Elvis – Through My Eyes", to prawdopodobnie tom II, przerywający/zamykający serię. Niestety, nic więcej z tej szumnie zapowiadanej serii nie mogę znaleźć, być może projekt nie został zrealizowany do końca i stąd w II tomie jakby dwie odrębne części - "A Genesis Of Rebel DNA" (o pochodzeniu Elvisa i o jego kilku DNA) i "Elvis – Through My Eyes" (o jego nieskończonej autobiografii) - które w zamierzeniach miały wyjść jako oddzielne pozycje

Jeśli chodzi o tą historię, to w materiałach internetowych spotkacie wszelakie próby przypisania jej do różnych okresów czasowych. Rozpiętość jest duża, od lipca 1971 do maja 1974 roku. Bierze się to z błędnej interpretacji, rozumienia, wysnuwania wniosków, z materiałów, które o niej pisały.

Na przykład, Page Peterson podała, że podczas jednej z rozmów, powiedział jej iż Priscilla wspomina o rozwodzie. Ponieważ doszło do niego w 1973 roku, na tej podstawie ktoś domniemał, iż w tym samym roku musiało dojść także i do tego zdarzenia, nie wiedząc, że Priscilla odgrażała się Elvisowi odejściem już od 1970 roku:
"Kilka książek (Broske i Brown) i kilka na temat Parkera wspominają, że działo się to, gdy Elvis był tam jesienią 1973 roku, tuż przed rozwodem".
Następny przykład, w swojej drugiej książce Sonny West podał pomyłkowo, że do zdarzenie doszło na wiosnę, po występach Elvisa w Lake Tahoe, a na wiosnę w tym miejscu (dokładnie w maju), Elvis występował tylko w 1973 i 1974 roku:
"Sonny wspomina w swojej drugiej książce, że stało się to wiosną. Elvis był tam zaraz po Tahoe w 1974 roku, dlatego wspomniałem o tej dacie".
I tego typu różnych domniemań i uzasadnień możemy znaleźć wiele. Najgorsze, że pojawiają się one także w książkach niesolidnych autorów (a takich większość), o czym świadczy cytat powyżej.

A potem wszyscy się zastanawiają, debatują, domyślają, wprowadzając jeszcze więcej dezinformacji:
"Szczerze mówiąc, oś czasu może być powiązana ze stoiskami Tahoe z lipca 1971, maja 1973 lub maja 1974".

"Biorąc pod uwagę, jak źle Elvis radził sobie przez większą część 1973 roku, mam wrażenie, że incydent miał miejsce wtedy".
Zamykając temat datowania, Elvis i Page Peterson poznali się w lipcu 1971 roku, gdy Elvis występował w Sahara Hotel w Lake Tahoe (Sezon 1, od 20 lipca do 2 sierpnia 1971 roku) i zostali kochankami. Odtąd Elvis i Page często się spotykali, zapraszał ją na wielodniowe wyjazdy w różne miejsca. Do przedawkowania leków przez Page Peterson doszło 27 października 1971 roku, podczas jej pobytu w domu Elvisa, przy 845 Chino Canyon Road, w Palm Springs. Kiedy doszła do siebie, dalej utrzymywała kontakty z Elvisem, lecz czy także intymne, nie wiemy, ale z pewnością się widywali (wbrew temu, co podaje Marty Lacker), rozmawiali telefonicznie, a ona dalej jeździła na jego koncerty (najczęściej z matką). To trwało na pewno jeszcze w pierwszych kilku miesiącach 1972 roku. Co dalej? - nie wiem, nie znalazłam żadnego źródła, które by to wyjaśniało.

Na koniec jeszcze jedna rzecz, o której powinnam wspomnieć już wcześniej, w innym miejscu, ale nie chciałam tam wprowadzać kolejnego wątku, w trosce o transparentność przekazu. Na wspomnianym w treści forum, w wątku o incydencie z syropem z 1971 roku, pojawił się taki wpis:
Re: Kiedy zdarzył się incydent z syropem na kaszel? [tytuł wątku]

#1458381

Post przez PaigePetersen » niedz. 31 sty 2016 2:16 am

To było 27 października 1971. Nie byłam przeziębiona. Nie miałam własnego lekarstwa. Wypiłam to, co on pił. Ufałam mu. W zasadzie był to niefortunny incydent.
Nie mogę tego udowodnić w stu procentach, lecz moim zdaniem nie jest to wpis prawdziwej Page Peterson. Po prostu ktoś chciał wprowadzić zamęt lub przeforsować własne przekonanie o roli Elvisa w tym zdarzeniu, założył nicka jako "PaigePetersen" i napisał, co napisał. Poza tym nie jest zgodny z tym, co powiedziała dla "The Star".

Nie chcę się zbytnio rozwodzić na temat tego wpisu, ale ja bym pamiętała pod jakim pseudonimem figurowałam w materiałach, w których o mnie pisano i w wywiadach, które udzielałam - "Peterson", a nie "Petersen" - "o" na klawiaturze jest dość daleko od "e", żeby mówić o przetypowaniu (omyłkowym kliknięciu jednego z klawiszy sąsiadujących).

"Nie byłam przeziębiona. Nie miałam własnego lekarstwa" - to w takim razie zapytam, po co u diabła piłaś syrop na kaszel?!

"W zasadzie był to niefortunny incydent" - czy na pewno? Tak mówi osoba, która w wyniku swojej głupoty, niecierpliwości w oczekiwaniu na efekt działania zażytego leku, tylko cudem nie przypłaciła tego życiem? A przy okazji omal nie narobiła kryminalnych kłopotów Elvisowi Presleyowi? Która z pewnością zszargała jego dobre imię, a jej nieodpowiedzialne zachowanie stało się przyczynkiem do szkalowania go, z powodu tego incydentu, przez dziesięciolecia?

Jak się chce pod kogoś podszywać, to trzeba to robić z głową, a nie demaskować się każdy słowem!



34 komentarze:

  1. Kurcze strasznie skrajne opisy z różnych źródeł. Nie wierze by tak były rozbiegłe.
    Mnie dziwi to, że jak zawsze nie znamy personaliów tej kobitki to raz.
    Dwa - nienawiść jest druzgocąca tych jego "goryli" i chodzi mi o samą książkę i o te wszystkie nieporozumienia.
    Trzy - w zyciu tak jest - wybierasz najłatwiejszy i najwygodniejszy opis, nadajesz mu nowe życie i tak się powiela. O tabletkach/syropach na kaszel z 1971 roku wiedziałem nawet z pierwszej i zarazem najbardziej błędnej książki jaką kiedykolwiek czytałem o Elvisie - czyli tej napisanej przez Marię Szabłowską. Nawet ona gdzieś coś wyczytała, nie zgłębiła sie w sprawę i powieliła po to by zapełnić strony swojego dzieła.

    Cóż, też nie wierze w te zdarzenia, zwłaszcza, że jak piszesz Sandi Miller była tam i przyjaźniła się z Elvisem. A plotki zawsze najszybciej wychodzą na wierzch.

    Inna sprawa, że Elvis sam eksperymentował z lekami, wiele razy ratowano go gdy zasnął... Nie było tak? Korzystał z wielu rad lekarzy, studiował księgi medyczne i sam był dla siebie lekarzem również. Jeśli nie jest prawdą wszystko co piszę, coś jednak było na rzeczy. Leków było wiele, narkotyków też, takie zycie człowieka, który żyje za szybko, w trasie, w rocknrollu...
    To jedyne co mi tylko przychodzi do głowy, że ludzie którzy chcieli mu dopiec, rzucili światło dzienne na jego dziwny tryb życia, dokładając do tego własne historyjki. A jak wiemy wtedy nikt nie był czysty.

    Nie mniej w tą historię nie wierzę, za dużo skrajności.
    Poza tym jeszcze jedno a nawet dwie sprawy.

    Charlie nie zgodził by się na taki obrót sprawy nawet dla Elvisa. Nie był zwierzęciem tylko człowiekiem który miał swoje życie.
    Pułkownik Parker, raczej nie interesowało go aż tak prywatne życie Elvisa sekunda po sekundzie. Jego interesował oczywiście nieskazitelny wizerunek Elvisa by kasa się zgadzała i koncerty zapełniane były do ostatniego miejsca, pamiątki wyprzedawane itp,,, ale myślę, że nie interesowało go to zbytnio - gdyby posądzili Elvisa o morderstwo - on pierwszy wycofałby się - i tu myślę że by tak było. Nie miał wpływu na jego kontakty z Nixonem, Hoveerem czy nawet rzekomo mafią w 1976, więc i nie miałby wpływu na to. To jedyna sytuacja moim zdaniem, w której by mógł się wycofać i zerwać współpracę z Elvisem.

    A co do kobitki...i jej matki - jedyne co prawdziwe to to że były fankami. Wiernymi zakochanymi i z pewnością nie wnosiły by skargi z czystego zamiłowania do jego osoby. Czy Elvis dalej się z nią spotykał po tym incydencie? Jeśli już to moim zdaniem kontakty były ograniczone. Napewno.

    W takim życiu jakie prowadziŁ Elvis, takie historie musiały się zdarzać. wcześniej czy później. Pamiętajmy że miesiąc później w listopadzie 1971 był poddawany badaniom krwi na ojcostwo. I miał cięzko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Krzysiu, jestem pewna, że było tak, jak podaje Sandi. Poznała się z Elvisem krótko po jego powrocie z wojska w 1960 roku. Nie wiem czym zaskarbiła sobie jego przychylność (sądzę, że między innymi właśnie swoją uczciwością), ale praktycznie od tego czasu ilekroć on był w Palm Springs, ona też. Sandi w jego domach w Kalifornii pełniła rolę pani domu, majordomusa, a jesli chodzi o jego kobiet, które tam zawoził, Sandi była poniekąd Gladys - tak jak przedstawiał je swoje matce w latach 50., to w 60. i 70. Sandi. Odnoszę wrażenie, że przywoził je tam między innymi właśnie po to, żeby miała okazję je poznać i wyrazić swoje zdanie. Elvis lubi "doradztwo" innych kobiet (Gladys, Tura Satana, Sandi Miller, przez krótki czas w latach 60. może jeszcze Wanda June Hill), ale określonych, z którymi opinią się liczył, względem swoich partnerek.


    "Elvis: What happened?" - książka ochroniarzy jest tak zbudowana, że masz w większości autentyczne sytuacje, które przerobiono tak, żeby Elvisa oczernić, zdyskredytować, zrobić z niego ostatnią szuję, więc nie można jej wierzyć. W książce Dariina Lee Memmera, ponoć są cytaty z pamiętników Sandi Miller odnośnie tego zdarzenia, więc nawet jeśli zawiodłaby ją pamięć, to notatki mówiły prawdę.


    Poza tym, jak pisałam, moim zdaniem ta dziewczyna przyjechała do niego już przedawkowana, pytanie czy nadużyciem leków od lekarza, czy narkotykami. No jak można nie pamiętać w takiej sytuacji, czy brało się tabletki, czy coś innego, i czy jedną czy więcej, jeśli było się czystym na umyśle?

    Szabłowska oparła się na Goldmanie, o czym sama mówiła. Ona chciała Elvisa przedstawić w złym świetle, dla lepszej poczytności. Ludzie nie lubią czytać jaki ktoś był cudowny i wspaniały, chcą brudów, stąd też naciski wydawców właśnie na taki przekaz.

    Tomasz Raczek (którego akurat nie lubię), bardzo fajnie to wytłumaczył po tej recenzji o filmie "Elvis". Kiedy stajesz się popularny, w pewnym momencie popyt na twoją osobę, zaczyna przewyższać zdolności organizmu i wtedy zaczynają się "podpórki" jak to nazwał. Najpierw niewinne, wzmacniające, gdy jesteś zbyt pobudzony wyciszające i tak to leci, aż przekraczasz "barierę dźwięku" i po tobie.


    Oczywiście, że Charlie by się nie zgodził, ani nikt inny.

    Co do Parkera, w pełni się zgadzam z Twoim uzasadnieniem.

    Tak, ich uwielbienie dla Elvisa było tak wielkie, że nie chciały zrobić nic przeciw niemu, pomimo wszystko. Jednak myślę, że były jeszcze dwa inne powody. Pierwszy to reakcja Elvisa, jak się zachował jak pomagał na każdym kroku, że się interesował. A drugi to leki. Nawet gdyby chciały go pozwać, to po tej mieszance jaką odkryto w organizmie dziewczyny w szpitalu (po płukaniu żołądka i badaniach toksykologicznych), obrona miałaby kontrargumenty. Ona powiedziała Sandi, że syrop i tabletki, które łyka przepisała jej lekarz, więc już chociażby to by udowodniono, że nie dostala ich od Elvisa.


    Stale był pozywany o ojcostwo. Genety wtedy była w powijakach (jej początki to połowa lat 60.), o DNA nic nie wiedziano, poza garstką naukowców. Więc ustalanie ojcostwa oparte na krwi było tylko szacunkowe, na zasadzie "może być" lub "nie może być" ojcem, a nie jednoznaczne, przesądzające o faktycznym ojcostwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też nabieram przekonania, dobrze że również i takie kobiety - opiekunki miał. Doskonale je sobie skatalogował - mówię tak jakbym mógł być Elvisem bo jako ja Krzysztof to prowadząc inne życie, tego nie rozumiem do końca. Ale on jako Elvis w tych przypadkach miał wszystko skoatalogowane;) hehe
    Jeśli była gospodynią i są notatki to już nic więcej nie dodam, jeśli była świadkiem, jeśli Elvis o tym jej mówił - wszystko ok.
    To młoda kobieta, matka mogła nie wiedzieć o jej zachowaniach. Dobrze że to były takie szczere do bólu fanki. Może z wrażenia na spotkanie z Elvisem się naćpała;) nie wiemy. Uzależniona napewno nie mogła być skoro od razu organizm jej tak zareagował - myślę że to młodość - szybkie życie, przesadziła i tyle.

    Nie rozumiem nadal Westów że próbowali w taki sposób zaistnieć a najgorsze mam do nich zdanie za to że nagrali tą godzinną rozmowę z Elvisem z 1976 roku i sprzedali ją... przecież jest teraz ogólnodostępna na płytach. Dramat.

    Szabłowska zawsze podkreślała że uwielbia Elvisa, na spotkaniu z Tomem Jonesem (jak przeprowadzała z nim żenujący zresztą wywiad), pierwsze to powiedziała mu że Napisała książkę o Elvisie. Chełpiła się tym niesamowicie, jakby to był szczyt jej możliwości (a może był?). Książka ma 100 lat a ona mu gada że napisała dopiero teraz. A wywiad był o Jonesie czy o Elvisie? Dramat.
    Nie mniej jednak albo ona jest głupia albo nie wiem.... pisze bzdury a mówi że szanuje Elvisa. Cóż ta książka długo była przeze mnie jako dzieciaka uwielbiana....eh

    Raczka też nie lubię ale z tym co zacytowałaś się zgadzam.

    Co do DNA jest tak jak mówiłaś, dlatego nie wiemy ile jeszcze kasy mistrz zapłacił za milczenie, a dzieci na boku może być sporo... to były lata 60-te/70-te.... czasy wolne w tych kwestiach.

    OdpowiedzUsuń
  4. wogóle ten październik '71 był ciężki dla niego.
    21 październik 1971 miał test na ojcostwo z Paricią Parker
    27 październik 1971 ta sytuacja z Page:)

    OdpowiedzUsuń
  5. O, dobre słowo "skatalogowane", bardzo trafne. Dokładnie tak, Elvis katalogował kobiety, absolutna racja. Ja zawsze mówiłam o podziale, ale to slowo jest zdecydowanie lepsze, adekwatniejsze.

    Elvis nie mówił Sandi, po prostu siedzili oboje razem z innymi. I kiedy Page poszła sie położyć "na chwilę", jak sama powiedziała, a potem długo nie wracała, to Elvis poszedł sprawdzić. I wtedy się zaczęło. To nie Sonny West odnalazł ją w tym stanie, tylko Elvis, a "nieprzytomengo Elvisa położyli obok niej" w książce, aby nadać dramaturgi i przypisać mu winę, że niby oboje tak sie naćpali, że nie przypłacili tego życiem. Jak ci ludzie mogli być tak perfindni, nie wiem, nie rozumiem... Zawdzięczali mu bogactwo i życie na wysokim poziomie, a mimo to ... Ech ...


    A wiesz, przyszło mi to do głowy, że dziewczna naćpała się z emocji na kolejne spotkanie z Elvisem, wielodniowe, w jego domu w Kalifornii, w którym jeszcze nie była (dotąd były to hotele). Dla fanki być w domu swojego bożyszcze, tulić się do niego w jego własnym łożu, to coś, wielkie przeżycie. I kolejny "stresor", jechała tam sama (nawet jeśli kupił jej bilety, czy wynajął dla niej samolot), wcześniej zabierał ją sam z różnych miejsc lub jego ludzie.

    Nie, z pewnością nie była narkomanką, bo tak jak piszesz - reakcja organizmu o tym świadczy. Jeśli już to wzięła coś na emocje, odwagę, z podekscytowania, co wywołało u niej ten silny ból głowy.

    Dla mnie Szabłowska, to dramat. Po prostu chciała zaistnieć i wpisać się w trend opluwania Elvisa dla kasy. No tragedia to co piszesz o wywiadzie z Jonesem, zero profesjonalizmu. Wyszło to tak jakby to on z nią przeprowadzał wywiad z tego co mówisz. :)))


    Krzysiu myślę, że jest wiele dzieci Elvisa, zwłaszcza spłodzonych w latach 50. No nie ma opcji, muszą być. Tylko to, o czym już mówiliśmy, prawnicy kosztują, a badania na ojcostwo były tylko szacunkowe, nie szlo wtedy go udowodnić ponad wszelką wątpliwość, jak dziś, więc większość nawet nie próbowała.

    No, z Patricią Parker to była ustawka obliczona na kasę, o ile dobrze pamiętam. Nie wiem czy będę o tym pisać, w cyklu o kobietach raczej nie, bo nic Elvisa z nią nie łączyło, nawet epizodycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pani Szabłowskiej to taka fanka jak ze mnie Królewna Śnieżka.No bo jak można być fanem i negatywnie o Elvisie pisać?Nie pojmuję tego.

      Usuń
    2. Aguś, można pisać negatywnie, o ile jest co (na faktach), a chce się być uczciwym. Problem w tym, że ta kobieta z pełną świadomością pisała źle, bo tak chciała. Żeby sprostać najniższym gustom większości czytelników, tylko nie uwzględniła, że Elvis ma specyficzną grupę fanów, nie nacechowaną żądzą zła.

      Usuń
    3. Tak,negatywnie na faktach,to rozumiem,ale skoro ona się opierała na Goldmanie,to już wiadomo,jak te jej fakty wyglądały.

      Usuń
    4. No właśnie, widać w książce.

      Usuń
  6. Jak to mówię zawsze - że ze wszystkim się zgadzam co napisałaś... AMEN:)

    Ale z tą P.P. to wyszedł test nie na 100% negatywnie..;) nic nie było wiarygodne bo jak pisałaś wszystko było jeszcze w powijakach.
    o tym był dokument Paternity Suit.

    OdpowiedzUsuń
  7. A to nie znam tego dokumentu, choć o nim słyszałam,. między innymi od Ciebie. :)

    A... Krzysiu czy mogę liczyć na filmiki z francuskiego forum, co mi obiecałeś że spakujesz i wyślesz webtransferem? Najlepiej partiami, to od razu będę przeglądać i na bieżąco przedyskutujemy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cały czas mam to na uwadze tylko brak czasu. Zacznę od końca.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się, że pamiętasz. :) Kolejność nieważna, jak Tobie pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  10. nie da się. Wetransfer jest do 2 GB a to zajmuje min. 4.
    czyli zostaje poczta tradycyjna.

    OdpowiedzUsuń
  11. A nie możesz tych 250 klipów wysłać w 3 transferach? Po prostu podzielić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak tylko znajdę czas coś poprobuje

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze, dzięki Krzysiu. To czekam zwarta i gotowa do boju, chyba bardziej jak a film "Elvis", bo to na pewno perełki. :))))

    OdpowiedzUsuń
  14. https://www.youtube.com/watch?v=dQuKfXIzOd8&t=2032s
    TO JEST PIĘKNE TEŻ.

    OdpowiedzUsuń
  15. No Elvis ok, ale nie cierpię takich "sklejanek" bez uzasadnienia. Wolę oglądać krótkie klipy a z jednego koncertu. Kilka strojów tu jest.

    OdpowiedzUsuń
  16. No inaczej się nie da. Krótkie klipy to swoją drogą ale tu robi się co można by mieć namiastkę całego show których było mało w całości. Prawie wogole. Ale każdy lubi co innego.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wiesz, rozumiem. Tylko ja tak akurat nie lubię. Jeszcze jak się skleja w jeden z tego samego show, to ok.

    OdpowiedzUsuń
  18. Za dużo byś chciała:) Ale kwestia gustu.
    Zamysł był taki że jest show z Memphis z 20.03.1974 a podkładają wszystkie najlepsze obrazy z koncertów z lat 73-74 tak by odnieść wrażenie że koncert jest kompletny. Więc posklejali z piosenek które widzimy że właśnie śpiewał.
    Wiadomo takie były smutne czasy że Mistrza nie kręcili (nie pozwalali), a jak już to wiadomo jakie były amatorskie kamery - bez dźwięku, starczało od paru do kilkunastu minut (nie mówię o sekundowych przerwach co kilknanaście sekund). Taki materiał i tak jak wolisz z jednego koncertu też jest scanalany by móc obejrzeć, bo kogo by nie denerwowały sekundowe przerywniki co parę sekund.. i nie tylko obrazu ale i głosu.
    Poza tym nawet jak już w późniejszych latach (po 74) był i dźwięk, to prawdziwy dźwięk pochodził głównie z audience czyli z szumem lepszym gorszym. Nagrania audio typu soundboard to już były nagrywane odrębnie na audio.
    Dlatego jeśli jest np. koncert super jakości z Houston '71 - obraz profesjonalny trwa 20 minut, to naturalny podkład jest z audience bardzo niewyraźny. Wiadomo ze chcesz posłuchać co śpiewa więc dodano brzmienie typu soundboard z koncertu z Boston'71 tej samej trasy, na której track-lista jest bardzo podobna. I wtedy widzisz ładnie i słuchasz ładnie.
    A co do koncertów: głównie masz 5 - 8 minutowe skrawki.
    Te dłuższe to 20-25 minut. I to głównie dostaniesz na serii ELVIS - SOLD OUT. Tam oczywiście jest tak jak lubisz. Krótko ale w całości z prawdziwym audience tak jak było.
    Prawdziwie długich koncertów masz bardzo mało - może: Pitsburgh'76, Z marcowego tournee '76 czy Omaha '74. Ale to są późniejsze lata już.
    Nie mniej jednak podziwiam twórców takich mixów, którzy robią wszystko by stworzyć namiastkę całego show Elvisa i to jeszcze z niepublikowanych materiałów. Mam kilka takich fajnych arcydzieł - naprawde super się ogląda zwłaszcza że to prawdziwy Elvis a o to chodzi przecież:)
    Smutne, że poza Comeback '68, TTWII'70, On tour'72 czy Aloha'73 (in-concert'77 nie wliczam bo nadal nie ma oficjalnie wydanych pełnych shows), nikt nie nagrywał profesjonalnie, oficjalnie koncertów Elvisa (wiem że to lata 70-te ale wielu artystów ma sporo więcej shows w archiwach). To tak jakby dziś nikt nie chciał nagrywać Elvisa - tak to wygląda.
    Nawet MSG'72 nie nagrano oficjalnie. Pełnych koncertów mamy sześć (dwa z Alohy, cztery z comebacku). Była taka inicjatywa Austin city limits - która działała już w latach 70-tych - tam artyści nagrywali najlepsze swoje programy (pięknie nagrane). Szkoda że Elvis o to nie zachaczył a byl w '77, ale to już nie ma co gdybać.
    Dobrze rozpisałem się.
    Danusiu, wszystko ok. Ty lubisz tak a nie inaczej i ja to rozumiem. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Tylko to mi burzy wizję, bo mój "filtr jumpsuitowy", którym weryfikuję (upewniam się) obrazy w miejscu i czasie, nie ma zastosowania. :)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Pewnie, jak ktoś chce odsłuchać cały koncert patrząc na wizję, to przyjemniej oglądać Elvisa w ruchu, niż pokaz slajdów ze zdjęć.

    No widzisz, tylko takie rzeczy powinno się podawać w opisie, bo inaczej to fałszowanie historii, a bardzo rzadko to się robi.

    No na pewno, to dużo czasu i umiejętności, zwłaszcza w dopasowaniu wizji do fonii, żeby ruchy ust pokrywały się z tekstem piosenki. Też jestem pełna uznania za takie miksy, ale to nie zmienia faktu, że ja akurat tego nie lubię. :) Zafałszowuje fakty. Zaraz zaczną robić miksy, gdzie na ekranie mas Brada Pita (bo się komuś wizualnie bardziej podoba), a słyszysz głos Elvisa (bo się komuś jego głos bardziej podoba).. Dla mnie to jak deepfake, tylko inna forma przekłamania.

    No smutne, przez tego gnojka Parkera. On sam powinien zlecić profesjonalne nagranie każdego koncertu, w celach archiwalnych. Ja jako menadżer tak bym zrobiła, zwłaszcza w przypadku takiego fenomenu, z czego Parker zdawał sobie sprawę. Był pazerny i przebiegły, wszystko podporządkował pieniądzom, to nie przyszło mu do głowy, że za takie materiały kosiłby kasę?

    Zaskoczyłeś mnie, tylko te 6 koncertów jest w całości? Ja czytałam kilka razy, że na jakichś innych koncertach, też były ekipy, które nagrywały ...

    Pewnie dlatego tak lubię, bo mam bzika na punkcie trzymania się faktów. Widzisz, za 20 lat, nikt nie będzie wiedział, czy klip który ogląda, to autentyk, czy miks.

    OdpowiedzUsuń
  21. nie, no bez przesady. póki słyszę elvisa i widzę to nie fałszowanie faktów:)
    ani żaden deepfake. deepfake to co innego:)
    masz obrazy z różnych lat, masz audio.
    na okładkach są opisy skąd jest obraz i skąd jest głos.
    jak jesteś fanem i wiesz to wszystko jasne.
    a jak nie jesteś fanem.... to i tak nie bedziesz mieć pojęcia czy to powstało.
    a kwestia kto lubi kto nie lubi - rzecz gustu jasna sprawa:)
    niestety tak jest, że np. mamy dostępnych około 450-500 filmów z koncertów na te ponad 1100...
    w wersji audio wyszło prawie 750 na 1100. może ciut więcej.
    mówię o przedziale 1969-1977.
    więcej nie ma (przynajmniej narazie).
    napewno jednak nie zobaczysz ujęć z 1969 roku (poza jednym-dwoma z dalekiej odległośći).
    więc robią wszystko by do audio dodać jakikolwiek obraz (jako DODATEK). żeby ładniej się słuchało na wizji. To wszystko. nie wymyślisz nic więcej jak nie masz materiału. No nie masz i już.

    ale np. na części 16 SOLD OUT będzie troche z sezonu letniego Vegas 1973. ciesze się:)

    OdpowiedzUsuń
  22. tak tylko 6. z on toura i TTWII nie ma żadnego całego wydanego oficjalnie.
    tylko dwa z alohy i 4 z comebacku (chociaż to był program bardziej niż show).

    OdpowiedzUsuń
  23. No tak, na okładkach, ale ja mówiłam o klipach wpuszczanych do sieci.

    Ja wiem, co przeszłam z jumpsutami. Coś co powinno mi zając miesiąc, zgłębiałam 10 lat przez takie coś (mieszanki,miksy, zwał, jak zwał + wszelkie inne przekłamania, a do tego prawie zero literatury).

    I teraz wyobraź sobie młodego fana, który tak jak Ty interesuje się koncertami i tak, jak ja jmpsuity, on próbuje ogarnąć materiały z koncertów....

    Poza tym jak sam zresztą wspominałeś, płyty kiedyś były źle opisywane, błędnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wrzuca się w sieć tak niesprawnie bez opisów lub z błędnymi opisami bądź błędy w okładkach co do koncertów to masz rację.

      Ale tu masz tak jak powinno być.
      Najpierw wydaje się koncerty z poprawnymi opisami a potem z nich już dostępnych można robić takie arcydzieła ale to dla fanów . Masz opisy skąd jest show itp itd. to dodatek i gradka dla fanów .

      Usuń
    2. No to OK, choć akurat ja nie jestem fanem-zwolennikiem takich rzeczy.

      Usuń
  24. Dla mnie historia jest historią i takie "twory" są niedopuszczane, bez wyraźnego, wręcz nachalnego oznaczenia. Gdyby takie coś miało miejsce w dawnych przekazach, nie mielibyśmy szans poznać historii ludzkości...

    OdpowiedzUsuń
  25. No tworzy się na bazie historii faktów . Tylko trzeba to robić dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  26. No właśnie, o to mi chodzi. Ja nie mam nic przeciw, jeśli idzie za tym stosowne oznaczenie.

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html