środa, 29 czerwca 2022

Film "Zabić Elvisa"

Obejrzałam ten film dzięki Adze, która zapytała czy go znam. Trafiłam na niego już kilka lat wcześniej, ale wydawało mi się, że to kolejny film fabularny, który tylko wykorzystuje nazwisko Elvisa Presleya, żeby przyciągnąć widzów i nie obejrzałam.

Niemniej okazało się, że jest to film oparty na faktach. Dwoje młodych ludzi - Karen i Jack - staje się przestępcami. Jack od dziecka jest wielbicielem Elvisa, ale pewnego dnia słyszy głos nieżyjącej matki, która zmarła wydając go na świat, a teraz każe mu zabić Elvisa. Obmyśla plan i wdraża go w życie.

Film swoją światową premierę miał w 2016 roku, a wyreżyserował go Eddie O'Keefe.


Film "Zabić Elvisa" - Lato 1974 roku, psychopatyczni kochankowie wyruszają do Los Angeles z misją zabicia Elvisa

Do zamachu doszło w hotelu Beverly Canyon* w Los Angeles (CA).

* Nie mogę nic o nim znaleźć, więc albo nie istnieje, albo dziś nazywa się Beverly Hills, bo do niego kieruje mnie wyszukiwarka.

Film mówi wprost, że Jack zostaje zastrzelony przez Elvisa, co zostaje zatuszowane przez Pułkownika Colonela Parkera. Do publicznej wiadomości podano, że to nie Elvis go zabił, lecz Judd Feathers*, jeden z członków Memphis Mafii, który zmarł wskutek poniesionych obrażeń.

* Nie mogę nic znaleźć o tym człowieku, więc albo użyto nieprawdziwego nazwiska, albo w ramach "zamiatania pod dywan", nie jest już wspominany. Natomiast takie zdanie: "Nieznanego napastnika zastrzelił Judd Feathers z "mafii" Elvisa, który jednak zmarł w wyniku ran postrzałowych", pojawiło się na stronach dwóch translatorów w przykładach tłumaczeń. Jednak nie dotarłam do oryginału tekstu, z którego je zaczerpnięto.

Lecz scena w filmie pokazuje tylko jak Jack wchodząc do apartamentu strzela w sufit z rewolweru, a potem mierzy do ludzi z broni długolufowej (strzelby). Kiedy odwraca się, do pokoju wchodzi Priscilla z Lisą, to go na chwile deprymuje i opuszcza broń. W tym samym momencie drugimi drzwiami wchodzi do salonu Elvis i widząc uzbrojonego gościa z twarzą w barwach wojennych (dwie czerwone kreski na policzkach), wyciąga broń, którą zawsze ma przy sobie i strzela napastnikowi prosto w serce, zanim ten odda jakikolwiek strzał. W takim razie kto zabił ochroniarza Judda Feathersa?

No właśnie. Wracamy do dyskusji o rzetelności faktów w filmach. Z tak przedstawionej sceny wynika, że później ktoś musiał zastrzelić jeszcze Feathersa, tylko kto? A może jednak Jack zdążył oddać strzały zanim śmiertelnie postrzelił go Elvis, chociaż scena tego nie pokazuje? Czy może Judda Feathersa także zabił Elvis, bo dostał się na linię strzału?

Właśnie dlatego jestem aż taka upierdliwa i bezkompromisowa kiedy chodzi o precyzyjne ukazywanie rzeczywistych faktów w filmach ... Żadnych odsępstw, zmian, przeinaczeń, które mogłyby wpłynąć na ich inne rozumienie, czy stwarzać możliwości ich niepoprawnej interpretacji.

Oczywiście kostium też, się nie zgadza, a jakże! - "White Pyramid Suit" z peleryną to rok 1972, a nie 1974. Natomiast jeśli chodzi o koncert w Los Angeles, Elvis jest pokazany w jakimś granatowym typu "Elvis style". W rzeczywistości dał tam dwa koncerty - na pierwszym wystąpił w "White Peacock Suit", a na drugim w "White American Eagle Suit".

Jeśli chodzi o chronologię zdarzeń, też namieszano. W filmie cały czas jest mowa o czerwcu 1974 roku, a w Los Angeles Elvis wystąpił 11 maja 1974 roku.

Nie wiem też, czy wiadomości w TV, są autentyczne (archiwalne), czy utworzone na potrzeby flimu.

I pytanie kluczowe, czy to wydarzyło się naprawdę? Nigdy wcześniej o tym nie czytałam, co dziwne skoro w TV pojawiła się publiczna informacja (parwdopodobnie w innych mediach także), a później Elvis wydał jeszcze oświadczenie, również pokazane przez stację telewizyjną, jak informuje film.

110 komentarzy:

  1. Krzysiu, pomocy, bo zaraz oszaleję!

    Możesz to jakoś wyjaśnić?
    https://www.elvisnews.com/bootlegs/details/224

    Przecież Elvis nie występował w listopadzie 1974 roku, więc skąd koncert z 5 listopada 1974 roku na płycie i to do tego z podkreśleniem, że popołudniowy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To błąd . Spotkałem się z tym. To odwrócona data. 5-11-74 to inaczej 11 maj a nie 5 listopada.

      Usuń
    2. No tak,w USA tak zapisują daty,niestety.

      Usuń
    3. A dzięki Krzysiu. No nie widziałam tej odpowiedzi.

      Usuń
    4. Nawet ścieżka dźwiękowa się zgadza.

      Usuń
  2. Witam serdecznie. Moja przygoda z Elvisem dopiero się zaczyna ,ale jestem pod olbrzymim wrażeniem Pani pracy. Ta strona to coś niesamowitego dla osób ,które chcą poznać szczegóły i prawdziwą historię Elvisa. Niezwykle się cieszę,że mam szansę odkryć te niezwykłą przygodę jaką jest jego muzyka i osoba. Jest tak wiele aspektów, tak wiele utworów, faktów..wiem że to potrwa nim uda mi się wszystko odkryć ,ale daje mi to niezwyklą radość ,że trafiłam do tego elvisowego świata. Jeśli mogę skorzystać z Pani fachowej wiedzy - wypozyczylam książkę ,Elvis król rock'n'rolla, Jerrego Hopkinsa , czy uważa ją Pani za godną polecenia? Ciekawi mnie jak to było z Priscillą..czy rzeczywiście tak jak sugeruje film - do końca pozostali w dobrych relacjach ? Z góry bardzo dziękuję za odpowiedzi , może Pani na temat ich relacji pisała ,a nie znalazłam ,powoli odnajduje się na blogu :-) serdecznie pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chciałam dodać..cała historia Elvisa to jedno. Ale jest coś co wie się od razu,od kiedy człowiek pozna i pokocha jego utwory. To był niezwykle wrażliwy artysta . Jego szacunek dla publiczności..coś niepowtarzalnego. Widownia była dla niego najważniejsza i naprawdę okazywał jej to kosztem również samego siebie. To był niezwykle wrażliwy artysta, ale też mimo tłumów,które go otaczały bardzo samotny człowiek, który myślę ,że do końca wciąż liczył ,że czeka go jakiś nowy początek..

      Usuń
    2. No tak było. Elvis od dziecka był zadaniowy. Żył wyzwaniami. Nie potrafił spoczywać na laurach, to go nudziło.

      Usuń
    3. Cheri, nie bawimy się tu w konwenanse, bo wszyscy jesteśmy fanami Elvisa niezależnie od wieku. :) Jedyne co obowiązuje, to kultura nawet w kłótniach, a te tylko na argumenty. :)

      Każdy z nas był na tym samym etapie, co Ty, więc doskonale rozumiemy, że nie czujesz się jeszcze obeznana z Elvisem. Tym się nie martw, niezależnie ile zgłębisz o nim wiedzy, to i tak z każdym dniem będziesz sobie uświadamiać, że nie wiesz o nim prawie nic, jak my wszyscy. :) To tak jak w przysłowiu "Im głębiej w las tym więcej drzew" lub jak mówił nasz wieszcz Mikołaj Rej "Im więcej wiem, tym lepiej wiem, że nic nie wiem". :)))

      Książka Hopkinsa. Jej głównym walorem jest to, że jest to jedyna biografia Elvisa, która powstała jeszcze za jego życia. Oczywiście wydanie z lat dwutysięcznych zostało uzupełnione o ostatnie lata życia, których nie ujął (bo się jeszcze nie wydarzyły) pisząc ją w 1972 roku. Dobra pozycja, ale jak każda ma wiele błędów.

      O Priscilli pisałam w kilku postach, ale będzie jej poświęcony specjalny post w ramach serii "Kobiety Elvisa". Jednak Priscilla, Linda Thompson, Ginger Alden, będę omawiać w końcówce cyklu dopiero.
      Tutaj jest lista kobiet:
      http://elvisownia.blogspot.com/p/dziewczyny-i-kobiety-elvisa.html

      Na niej możesz sobie sprawdzić, które już zostały omówione i przejść do linku z postem. Część będzie omówiona bezpośrednio na tej liście.

      Usuń
    4. Dzięki za ciepłe słowa, ale to nie tylko moja zasługa. Krzysiu mnie pilnuje bym głupot nie pisała (prawie od początku istnienia bloga). :))) Łowi moje błędy, dlatego zawsze niecierpliwie czekam, aż mój post przejdzie przez jego sito. :) Aga z kolei ma dar wyszukiwania materiałów z sieci, do których mi się nie udało dotrzeć, w czym od jakiegoś czasu mnie wspomaga. :)

      Usuń
    5. Już wiem ,że Elvis będzie najpiękniejszą przygodą mojego życia. Jego muzyka poruszyła dogłębnie moje serce . Codziennie słucham nowych , nieznanych mi wcześniej utworów, oglądam koncerty..wciąż zadziwia mnie jego charyzma, kontakt z publika, niezwykle profesjonalne przygotowanie by ludzie dostali od niego to o czym marzą..myślę ,że nie ma nic piękniejszego w muzyce niż artysta ,który takie emocje wywołuje. I ponad nim nie ma nikogo kto by tak "działał" na ludzi . Zapewne pamiętasz ( nie wiem jak masz na imię droga Elvisownio:) swoje pierwsze zauroczenie jego twórczością i niezwykłą osobą..ja słuchając tym utworów na początku swojej elvisowej drogi jestem tak oczarowana , zahipnotyzowana jego głosem , interpretacjami..nie mogę się oderwać od jego twórczości. I jest to najpiękniejsze uzależnienie jakie może się trafić :-) serdecznie pozdrawiam wszystkich długoletnich Fanów , nadrabiam bloga ,poczytam l kobietach Presleya i o całym jego fascynującym życiu,które tu opisujesz. 💐

      Usuń
    6. Podpisuję się pod wszystkim, co o nim napisałaś. :) Jego głos (i nie tylko), to magia, wabił nim ludzi jak światło ćmę. I tu nie chodzi tylko o jego piękną barwę i wspaniałą interpretację utworów. Jest w nim coś niewyjaśnionego, co przyciąga ludzi. Zresztą w jego postaci tak samo.
      O głosie Elvisa jest specjalny post "Głos Elvisa", dużo jest też o nim w poście "Zjawiska paranormalne w życiu Elvisa".

      Oj tak, pamiętam. Pierwszy raz zwrócił moją uwagę gdy miałam zaledwie trzy lata.

      Pozdrawiam Danka

      Usuń
    7. O dziękuję za uznanie.,,Nadworny wyszukiwacz internetowy" zawsze do usług.😄👍

      Usuń
    8. To prawda,jego siła przyciągania nie kończyła się absolutnie na jego głosie ,on cały po prostu był taki ,że nie można oderwać od niego wzroku i nie chodzi tylko o wygląd,który również niezwykle hipnotyzował..miał w sobie coś niesamowitego czego nie można ująć słowami po prostu to czuć i jeśli ja czuję te niesamowitą energię przez szklany ekran mogę sobie tylko wyobrazić co odczuwali Ci , którzy mogli to wszystko przeżywać na jego koncertach .

      Usuń
    9. Elvis wciągnął również mojego męża. Zauważył że z Elvisa aż kipiała autentyczna radość z występowania przed ludźmi, to mu dawało tlen, ten niesamowity romans z publiką. Słuchając Unchained Melody z 77 roku choć był już chory i z pewnością bardzo cierpiał , dał z siebie wszystko i gdyby tylko wiedział jak to zostanie na zawsze zapamiętane..czy prawdą jest to ,że obawiał się ,że nikt nie będzie o nim pamiętał? Gdyby tylko wiedział jak wielkim człowiekiem był. Myślę,że nie da się go poznawać bez tego elementu smutku i żalu,że tak się skończyło jego życie. I jeśli zmarł śmiercią naturalną to najsmutniejsze dla mnie jest to że był sam ,nikt nie próbował mu pomóc.. Po tym co udało mi się póki co przeczytac na blogu wnioskuje ,że był wtedy otoczony ludźmi ,którzy go kontrolowali..wokół fałszywi przyjaciele , zajadanie nieszczęścia i samotności, bezsenne noce i dnie,ludzie , którzy tylko myśleli ile mogą na nim zarobić. Wydaje mi się ,że naprawdę kochany czuł się tylko na scenie i wśród swojej publicznosci. Z pewnością nie zasłużył na taki los. Niestety na to już nie mamy teraz wpływu..zostawił swoją muzykę , swoją charyzmę nam tutaj i z tego musimy czerpać. Ogromnie jednak smutne jest to,że nikt nie potrafił lub nie chciał mu pomóc..

      Usuń
    10. To prawda,da się zauważyć jakiś smutek w jego oczach,też to zauważyłam.Jestem pewna,że gdyby żyła jego matka i brat,byłoby inaczej.

      Usuń
    11. Cheri, wszystko co napisałaś, to prawda.

      Tak, faktycznie obawiał się, że nie będzie zapamiętany, choć gdy teraz o tym czytamy, to uwierzyć w to nie można. Przecież miał świadomość jak ludzie na niego reagują.

      Usuń
  3. Cała Danusia. W filmach które są fikcyjne...nie wierzę że ten jest prawdziwy...prostujesz szczegółowe daty. Nie da się ... Z tego co czytam to ciekawy wątek ale to historia fikcyjna... Bo jakby to wytłumaczyć że teraz to podali na tacy...że Elvis zabił gościa ?
    Historii można zmyślonych aczkolwiek ciekawych wymyśleć i to jest fajne... Ale nie szukajmy w nich faktów.
    Ja znam też taki film o Elvisie ..bubahotep chyba nie wiem jak to się pisze...że zszedł ze sceny a dalej grał go sobowtór..a on był w domu starców ..ten prawdziwy.
    Uśmiałem się do łez 🤣🤣🤣 i też mam ten film.

    Fakt jest taki że poza dwoma koncertami w LA w 74 spotkał się z LED Zeppelin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale historia tej pary jest prawdziwa. Wiec pozostaje nutka niepewności.

      Usuń
    2. Krzysiu zobacz pierwszy komentarz do Ciebie. Wpisałam go zaraz po opublikowaniu postu.

      Usuń
  4. Czyli nie jest prawdą,że Elvis wpakował kulkę tamtemu gościowi?A ja się tak cały czas głowię -prawda czy fikcja?

    OdpowiedzUsuń
  5. Aguś ja nie mam tej pewności. Jest to wysoce prawdopodobne, bo nie zawahałby się w takiej sytuacji. Jednak czy info o Elvisie z filmu jest prawdziwe, nie wiem. Na pewno prawdziwa jest historia tej pary, ale jeśli chodzi o Elvisa niekoniecznie. Narracja tak sugeruje, lecz nie trafiłam na żadne źródło, które by to potwierdziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli krótko mówiąc,to zdarzenie pozostaje zagadką.

      Usuń
    2. Danusiu... historii pary nie znam przyznaje... Czy możecie mi ją przybliżyć ?
      Mimo wszystko Ja jednak nie wierzę.. w 200 proc. Elvisa przypinają do jakiś historii....to zbyt poważne by było prawdziwe.
      Zastanówmy się.
      Elvis ma broń..strzela w sufit ...o mało nie zabił Lindy ale np gdyby zabił....myślisz by to zatuszowali?
      A jeśli tak.... To nagle w 2016 wychodzi film i wykłada kawa na ławę że Elvis zabił gościa ?
      Nie wierzę.
      Historia super ale do filmu fabularnego.
      Tu prawie wierzycie w fakty mimo że to fikcja a film z Cannes tak krytykujecie ...🤣🤣🤣🤣 Oh dziewczyny . Czy ja zawsze jestem sam w opozycji ? 👑😊😊😊😊😊

      Usuń
    3. "Prawie wierzymy", właściwie to nazwałeś, bo tak sugestywny jest film.

      To parka coś jak Bonny i Clyde. Tak w wielkim skrócie. Ona pochodziła z dobrej rodziny i miała wszystko, poszukiwała swoje drogi i zbłądziła. On był synem bardzo kochającej się pary, ale jego matka zmarła przy porodzie z nim. Ojciec nie mógł się z tym pogodzić i katował go od dzieciństwa. Oboje dzieciaków trafiło do specjalnego ośrodka dla trudnej młodzieży. Tam się w sobie zakochali. Kiedy jeden z lekarzy molestował Karen, Jack go zastrzelił. Potem ukradli samochód i uciekli.

      Pewnego dnia, gdy Jack słuchał jakiejś płyty Elvisa, ona zaczęła odtwarzać się wstecz (nie mam pojęcia jak to możliwe) i w tym bełkocie "usłyszał" głos matki, którą bardzo kochał chociaż jej nie znał (efekt wychowania ojca), że ma zabić Elvisa.

      To stało się jego obsesją, koniecznie chciał spełnić jej życzenie. Jako fan Elvisa jeździł na różne spotkania i zloty. Na jednym z nich poznał gościa, który kiedyś pracował w ochronie Elvisa. Bronią zmusił go do wyznania w jakim hotelu Elvis zawsze się zatrzymuje w Los Angeles i jakie jest hasło, które należy podać recepcjoniście.

      Kiedy już dotarł do apartamentu prezydenckiego (składającego się z kilku pomieszczeń), wyją z futerału na gitarą broń (rewolwer + strzelbę), a co nastąpiło dalej jest w treści postu.

      Natomiast takim argumentem, który do mnie najbardziej przemawia na "nie", jest to samo u Ciebie - też natychmiast pomyślałam, że Westowie i Habler wyciągnęli by tą sprawę w swojej książce. Chociaż niekoniecznie, jeśli mieli w tej sprawie swój udział.

      Usuń
    4. Poprostu fajny filmik fabularny przedstawiający fikcję i tyle.

      Usuń
  6. Wy naprawdę wierzycie w takie bzdury?
    Skoro powstała książka westów what happened ?... To by zatuszowali to?
    Kończę już te wątki.
    🤣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wspomniałam o tym,że w to wierzę,tylko że się zastanawiam,a jak wiadomo czasem film potrafi człowiekowi nieźle w głowie namieszać.🤔

      Usuń
    2. A czasem życie po prostu pisze tak niewiarygodne scenariusze, jakich nikt by nie wymyślił.

      Usuń
    3. To akurat prawda.

      Usuń
  7. Krzysiu to nie tak, że wierzymy. Inaczej bym się upierała i dowodziła, że to prawda. Niemniej pewna niepewność pozostaje. Sam byś strzelił w takiej sytuacji. Ja też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja także,z tą różnicą,że raczej bym postrzeliła niż zastrzeliła.Po prostu nie chciałabym żyć z piętnem zabójczyni.Nie potrafiłabym.Trudno.

      Usuń
  8. No tak wiem. Nigdy nie mów nigdy. Fakt.
    Uwielbiam was dziewczyny. Naprawdę. Mówię poważnie. Dziękuję .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie.☺👍

      Usuń
    2. Aguś nie wiem czy miałabyś czas na takie dywagacje i przymiarki. :) Mózg zdecydowałby za Ciebie.

      Usuń
    3. No to mamy "uwielbienie wzajemne" :))))

      Usuń
    4. To też bym brała pod uwagę,bo nerwy i stres zrobiłyby swoje.Obyśmy nigdy nie musieli znaleźć się w takiej sytuacji.

      Usuń
    5. Tak,,wzajemne".A co,skoro łączy nas Elvis, nie może być inaczej.😊

      Usuń
  9. Mózg w zagrożeniu po prostu nami kieruje, czasem źle, ale nasze świadome działanie nie ma z nim szans.

    Aguś, może być inaczej. Wierz mi. :) W Polsce fani Elvisa w większości są dziwni i skonfliktowani między sobą. Nie umiem tego wyjaśnić, ale tak jest. Pod tym względem jesteśmy ewenementem w świecie. W żadnym innym kraju wśród fanów Elvisa nie ma takiej dychotomii, konfliktów, obozów, niesnasek, jak w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze,to ja nie miałam pojęcia,że tak jest z fanami w Polsce.Naprawdę.

      Usuń
    2. Ja też długo nie miałam. Dopiero w ostatnich latach się o tym dowiedziałam, gdy sama się upubliczniłam. :)

      Usuń
    3. Przykre to,moim zdaniem Elvis powinien ich łączyć,a nie dzielić.

      Usuń
    4. Ano, przykre, ale co zrobisz. U nas jakoś przyciągał "skomplikowane" jednostki.

      Usuń
    5. Na szczęście,tu na blogu tego nie ma,świetnie się rozumiemy i oby tak było zawsze.👍😊

      Usuń
    6. Swiete słowa piszecie.
      Nigdy więcej nie będę należał do żadnego FC . Wiele razy się zraziłem.

      Usuń
    7. Oby tak zawsze Aguś. :) Chociaż ja czasem zbytnio się ekscytuję więc jakby co, to nie czujcie się urażeni moim gadaniem. :)

      Usuń
    8. Urażeni?Ależ skąd.To nawet dobrze,bo ja lubię takie,,ekscytacje"u innych.

      Usuń
    9. Danus ja tam lubię się z tobą nie zgadzać 🤣🤣 są emocje ale dojrzałe i pozytywne.

      Usuń
    10. A ze mną jest znowu na odwrót,bo ja się prawie we wszystkim zgadzam.😄👍

      Usuń
  10. O, dzięki za wyrozumiałość! :))) Dobrze wiedzieć. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Krzysiu, czasem dobrze się nie zgadzać, bo zwykle idą za tym argumenty, które można skonfrontować. :)

    Aguś zauważyłam. :) Jeszcze coś zauważyłam, że rzadko odzywasz się pierwsza. zwykle czekasz aż my się z Krzysiem nagadamy i dopiero zabierasz głos. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. A to może dlatego,że nie mam cały czas włączonego internetu bo np.albo jestem czymś zajęta,albo chwilowo nie ma mnie w domu.A jak już tutaj wejdę,to się okazuje,że parę komentarzy przybyło i dlatego jestem przeważnie spóźniona.😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywa też tak,że najpierw czekam,aż się temat rozwinie,żebym wiedziała,na czym stoję.😁

      Usuń
    2. Danus teraz wstrzymany się z następnym wątkiem i czekamy na Agę.👑

      Usuń
    3. Właśnie teraz sobie kalendarium tak z ciekawości sprawdziłam na 1 lipca i widzę,imieniny obchodzi Aaron.Fajnie mi się skojarzyło,już wiadomo z kim.😊

      Usuń
    4. O,nawet nie wiedziałam, że dla tego imienia są imieniny, bo pochodzi z innej strefy kulturowej. :)

      Usuń
    5. Tak,są.Niewiem kiedy dokładnie się przyjęły w Polsce,ale chyba kilkanaście lat temu przypadkiem je w kalendarzu zauważyłam.

      Usuń
    6. No trochę tych nie naszych imion powkładali, gdy ludzie zaczęli je nadawać dzieciom.

      Usuń
    7. Krzysztof tylko raz. 25 lipca. Mistrz🤣👑

      Usuń
    8. O,dobrze wiedzieć.😁

      Usuń
  13. Krzysiu, no możemy. :) Aguś w następnym poście zaczynasz. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście,mogę zacząć.😁A w poście pt,,Mała wtopa na planie"byłam akurat pierwsza z komentarzem.✌

      Usuń
  14. Odpowiedzi
    1. Aguś, pewnie zapomniałaś poczekać z powodu szoku. :))))

      Usuń
    2. Aż taki szok to nie był,raczej może rozbawienie,np.z Billie Wardlaw było to samo - też pierwsza.😁

      Usuń
    3. P.S.- w,,Zjawiskach paranormalnych" też.😊

      Usuń
    4. No tak, dlatego napisała "rzadko", a nie "nigdy". :))) Ale to nie ma znaczenia, tak naprawdę. Fajnie, że w ogóle wyrażasz swoje zdanie. Ja lubię wiedzieć jak inni oceniają daną sytuację. Czasem też mają jakieś wiadomości, których ja nie znałam, albo o których zapomniałam.

      Usuń
    5. Mnie oczywiście też interesuje zdanie innych,bywa,że nawet z komentarzy dowiem się rzeczy które nie były mi znane.Np. z komentarzy na YT dowiedziałam się,że była taka sytuacja w życiu Elvisa:Grał akurat na fortepianie i śpiewał,,Moonlight sonata".W pewnym momencie drzwi się otwierają i ktoś z przyjaciół pyta:,,Elvis,co to za hałasy",na to on odpowiada:,,Tylko śpiewaliśmy".A najdziwniejsze było to,że Elvis był w pokoju sam.Tak się później zastanawiałam,kto z nim śpiewał,gdyż użył on liczby mnogiej,,śpiewaliśmy".Ciekawe to.

      Usuń
    6. Można tak powiedzieć,po prostu mam dociekliwą naturę.😄

      Usuń
  15. a wogóle dramatyczny aktor... gorszy niż ci przebierańcy w dywanach... nie da się tego oglądać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę.Kiedyś na YT oglądałam materiał,który przedstawiał wszystkich aktorów wcielających się w rolę Elvisa.począwszy od 1979 roku.I mało nie padłam gdy zobaczyłam tam Harveya Keitela przebranego za Elvisa.Całkowite przeciwieństwo Elvisa, jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny.

      Usuń
    2. No nie da się zrobić Elvisa z nie-Elvisa. :) Każdy wypadnie blado w tej roli. Ten też mnie drażni, ale jak przestaniecie patrzeć na jego głowę i skupicie się na gestach i sposobie chodzenia, rozpoznacie Elvisa, w tym go dość dobrze podrobił.

      Usuń
    3. Tak,niektórzy są dobrzy w naśladownictwie,ale pomimo tego zawsze pozostanie jakiś niedosyt z tego względu,że to już nie jest Elvis we własnej osobie.Butler na przykład odwalił kawał naprawdę dobrej roboty.Ale nie jest Elvisem,niestety.

      Usuń
    4. Właśnie dobrze napisałaś Aga.
      Porównując butlera do tego kosmonauty z zabić Elvisa to niebo i ziemia.
      Niestety nie usprawiedliwia go nic. Kiepsko dobrany aktor.
      A Elvis to Elvis.
      Gość nie do podrobienia.
      Zawsze wracamy do Elvisa.

      Usuń
    5. Pełna zgoda.👍

      Usuń
  16. Tylko Elvis z 2022, to film z budżetem ponad 200 milionów dolarów, a Zabić Elvisa to pewnie niskonakładowy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się,że tak,choćby z tego powodu,że o tym nowym było głośno już od miesięcy,a ten drugi przeszedł jakoś bez echa,niezauważony.Nawet w Wikipedii o nim nie ma.

      Usuń
  17. Dla mnie to bez znaczenia.
    To nie tłumaczy wyglądu aktora. Tłumaczy zaś jak najbardziej scenariusz. I ujęcia. I reklamę jak już wspomnialyscie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Krzysiu dobór aktorów to kosztowna rzecz - raz ogłoszenia, dwa kastingi, trzy charakteryzacja, więc budżet ma tu duże znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo zdanie na ten temat.

      Usuń
    2. niekoniecznie, może być podobny i bez charakteryzacji. a nie taki kmiot ze wsi Ogórki Górne. Jak on wyglądał?:):):):)

      Usuń
  19. Aguś uzupełniłam o Ricie Morenie. Rzuć okiem czy coś nie pokręciłam, bo wyraźnie mi nie szło. No działa na mnie to babsko jak czerwona płachta na byka ... Nie mogłam się skupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,czytałam,,ex post".Nie zauważyłam,żeby cokolwiek było źle.Moim zdaniem ta baba to taka chorągiewka na wietrze,,Jak wiatr zawieje,tak się chwieje".Co rusz to inaczej.Myślę,że akurat z nią nie chciał iść na całość.Ale to nie powód,żeby takie bajki opowiadać w książkach.Na pewno chciała się dowartościować jak ci,którzy na różnych forach nieprzychylne komentarze wstawiają na jego temat.

      Usuń
  20. No tez tak uważam. Tylko w tej sytuacji zaczynam się zastanawiać czy w ogóle cokolwiek między nimi było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo jest ze mną,nadal nie wiem,jak było naprawdę.

      Usuń
    2. P.S.-_W poście o Ricie dwa razy prawie to samo napisałam,bo pierwszy komentarz nie chciał się zapisać.

      Usuń
  21. Witam ponownie ,witam serdecznie . Tak wiele myśli nasuwa mi się do głowy . Po lekturze biografii , obejrzeniu filmów ,koncertów , przeczytaniu wielu artykułów na blogu.
    Stwierdziłam po prostu Danusiu,że podziękuję Ci za tego bloga. Wiem ,że stworzyłaś go dla uporządkowania swojej wiedzy ,ale jest tu tak wiele do odkrycia, każdego dnia zagłębiam się w kolejnych artykułach, czytam wszystkie Wasze komentarze,które również wiele tematów,rozjaśniają, każde nazwisko związane z Elvisem niesie za sobą jakaś historię z nim związaną, każdy kostium niesie za sobą historie ludzi , motywów . To fascynujące. Człowiek,który tyle dobra uczynił dla innych, który zasłużył na niekończącą się miłość od swoich fanów , który w ostatnich latach obrażany i poniżany przez prasę chyba przestał trochę wierzyć jak bardzo ważny jest dla swoich fanów , odszedł w samotności. Nie sposób się z tym pogodzić. Miał w sobie niedopowiedzianą magię , tak wyjątkowo oczarowującą aurę..nie sposób tego ująć słowami. Tylko 42 lata..tak niewiele czasu miał by nacieszyć się życiem.. tak cudowny człowiek i tak tragiczna historia. Gdy śpiewał My way zastanawiam się czy naprawdę żył po swojemu ? Czy też żył tak jak chcieli ludzie ,którzy na nim zarabiali pod przykrywką,wolności , jaka dostał ?
    Elvis nie jest postacią krystaliczną, nigdy sam się na takiego nie lansował . Ale ma tak niezwykle złożoną osobowość..tyle sprzeczności ,ale jak wiele pięknych cech ,jak wiele dobroci w swoim życiu okazał innym. Absolutnie nie można na niego patrzeć tylko przez pryzmat muzyki ,bo ten człowiek był kimś dużo większym niż tylko wokalistą.
    Dziękuję jeszcze raz za fantastyczne artykuły , szczegółowe opisy historii,sytuacji , każdy dział na blogu potrafi niesamowicie wciągnąć i są to informacje niezwykle szczegółowe , historycznie niepowtarzalne i ciekawe ponad miarę ,bo takim też człowiekiem był Elvis.
    Trzymam kciuki za motywację i natchnienie do tworzenia kolejnych wspaniałych artykułów, szczególnie czekam na kolejne opisy kobiet Elvisa! ( Czy może jakieś nazwisko pojawia się w najbliższych planach?:-)

    I jeszcze chciałam zapytać - czy macie wiedzę czy były utwory ,które Elvis najbardziej lubił wykonywać na scenie?
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. The first time ever I saw your face. Uwielbiał ten kawałek i zawsze to mówił na koncertach

      Usuń
    2. Super się tego dowiedzieć,dzięki !

      Usuń
    3. ,,The first time.."Też lubię ten utwór.💞🎶

      Usuń
    4. Cherio wszystko dobrze wypunktowałaś, ale dla mnie najważniejsze jest to co napisałaś, że "ten człowiek był kimś dużo większym niż tylko wokalistą". Dokładnie. Przyciągał nas swoim głosem i urodą, ale całe clou jego największej wielkości leżało w jego charakterze i osobowości, to jakim był wspaniałym człowiekiem, niepowtarzalnym.

      P.S.
      Dzięki za ciepłe słowa.

      Usuń
    5. A i jeszcze jedno zapomniałam wspomnieć. Prywatnie żył po swojemu, ale zawodowo, to tak jak napisałaś "tak jak chcieli ludzie, którzy na nim zarabiali".

      Tak, mam na tapecie od dwóch miesięcy inną kobietę, ale nie mogę skończyć postu, stale coś mnie odrywa. :)

      Usuń
    6. Dobrze Danuś napisałaś.To wszystko święta prawda.😊👍

      Usuń
  22. Tak to prawda,był wyjątkowy,jedyny w swoim rodzaju,nieodgadniony.Co do utworów wiem,że lubił np,,I've lost you".Kiedyś na początku tego utworu powiedział do publiczności,,I like this song",czyli,,Lubię tę piosenkę".Najbardziej lubił gospel.Sama chętnie bym się dowiedziała czegoś więcej na ten temat,bo wiem tyle,co nic.☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ve lost you tak mówił w okresie TTWII... ale śpiewał ja tylko w 70 roku.
      Najbardziej gospel ..zgadza się. Nocami po koncertach grał że swet inspirations. I w domu. I na próbach i na sesjach między piosenkami.

      Usuń
    2. Gospel w wykonaniu Elvisa brzmi jak muzyka duszy. Aga, dziękuję za odpowiedź!

      Usuń
    3. Proszę bardzo.Tak,racja,,muzyka duszy"-trafne określenie.P.S.dzięki Krzysiu za odpowiedż.😊

      Usuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  25. Cheri, przeniosłam Twoje komentarze pod post o filmie "Elvis", bo o nim pisałaś. Tam odpisze Tobie na ten komentarz.

    Odpowiadając na Twoje pytanie - staramy się żeby odpowiedzi merytoryczne były zawsze pod postami, których dotyczą. Niemniej, jak to zwykle bywa w dyskusji, rozwija się potem wiele wątków. :)

    OdpowiedzUsuń

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html