środa, 15 lutego 2017

Jumpsuit - Mannequin

Nazwa najczęściej spotykana:  White Mannequin Suit
Nazwa alternatywna:  White Jimmy Velvet Suit
Inne nazwy:  nie
Linia / Seria:  Karate Style
Kolor wiodący:  biały
Linia kolorystyczna: 
(nie dotyczy)
Części kompletu: 1
Ilość elementów: 2
  • kombinezon - z poszerzonymi w szpic rękawami u dołu, z krótkim rozcięciem, bez guzików; spodnie dość mocno rozkloszowane, bez fałdy; przód, boki rękawów, boki jumpsuitu (od krańca nogawek aż po same pachy), pokryte złotymi ćwiekami, lustrzanymi kółkami i pierścieniami (obręczami); kołnierz napoleoński, zdobiony z użyciem tych samych elementów, co reszta kombinezonu (z wyłączenie obręczy); bez fałdy w nogawkach;
  • pasek - biały, skórzany, pokryty złotymi ćwiekami i lustrzanymi kółkami;
Ilość egzemplarzy:  jeden
Chustki dla publiczności: nie
Projekt i wykonanie:  nieznany (z inicjatywy Jimmy Velvet'a)
Używany na koncertach:
  • nigdy;

Opis:

Ten jumpsuit nigdy nie był noszony przez Elvisa. Nie został też dla niego przygotowany, choć wiele osób właśnie tak myśli (z tych, które wiedzą w ogóle o jego istnieniu).

Powstał przypuszczalnie między 1977 a 1979 rokiem (niewykluczone, że wcześniej, ale na pewno nie później jak na początku 1979 roku), z inicjatywy Jimmiego Velveta, wieloletniego przyjaciela Elvisa (poznali się, gdy Elvis miał 19 lat, a Jimmy tylko 15, w Jacksonville na Florydzie) oraz jego najbliższej rodziny (szczególnie matki i ojca).

Po śmierci Elvisa, Jimmy Velvet otworzył pierwsze muzeum Elvisa Presleya, z błogosławieństwem Vernona, ojca Presleya. Muzeum rozpoczęło działalność 1 czerwca 1978 roku. Elvis Presley Museum Jimmiego Velveta, było też pierwszym muzeum w historii, licencjonowanym przez EPE Inc. (Elvis Presley Enterprises Incorporated) i "Graceland" (wtedy jeszcze tylko posiadłość Elvisa Presleya, która oficjalnie muzeum stała się dopiero od 7 czerwca 1982 roku).

Jimmy nigdy nie wyzbywał się pamiątek, które otrzymywał od Elvisa przez ponad dwadzieścia lat znajomości. Mało tego, kolekcjonował wszystko na co trafił, a co miało jakiś związek z jego sławnym przyjacielem. W zasadzie od samego początku jego kolekcja pamiątek była uznawana za największą na świecie i nadal tak jest. Jimmy nigdy nie był na liście płac Elvisa, tylko na liście jego przyjaciół, a tych Elvis zawsze hojnie obdarowywał (nie chodzi o pieniądze). Dziś to wszystko, co zgromadził przez te lata, a także to, co sukcesywnie pozyskiwał i kupował (od rodziny, znajomych, pracowników i fanów Elvisa), można oglądać w muzeum.

Jumpsuit ten przez wiele lat zdobił manekina Elvisa Presleya, stojącego właśnie w Elvis Presley Museum Jimmiego Velveta.

Jimmy już dziś nie jest prezesem i właścicielem swojego muzeum, przeszedł na emeryturę, a całe muzeum, wraz ze zbiorami i własnością prawną przekazał Daniel Johnson (ktokolwiek to jest).

Odnoszę wrażenie, że nowy właściciel najlepiej radzi sobie z wyprzedażą eksponatów, a nie z ich gromadzeniem, a także podkreślaniem swojej własności. Strona muzeum: elvispresleymuseum.com, zyskała przedrostek "daniel" i teraz jest już danielelvispresleymuseum.com. Dodano też na niej nowy moduł  "Shop Elvis" (sklep), a po wejściu do niego można przeczytać "Comming soon" (wkrótce) i jest link przekierowujący do właściwej strony tegoż, jeszcze nie działającego, sklepu: www.shopelvis.org. Coś mi mówi, że jak tylko Jimmy pożegna się z tym światem, to muzeum przestanie istnieć, a obecny właściciel spienięży wszystko co w nim jest i tak kolejne pamiątki po Elvisie, zgromadzone w jednym miejscu i udostępniane zainteresowanym od 39 lat, rozproszą się po świecie.

Jumpsuit "White Mannequin Suit", został wystawiony na sprzedaż, obok wielu pamiątek po Elvisie. Był taki moment, że Jimmy Velvet miał aż jedenaście oryginalnych jumpsuitów Elvisa w swojej kolekcji, z piętnastu, jakie według oficjalnych źródeł (informacja z 2012 roku), było poza Graceland (w rękach prywatnych i muzeach). Według mnie jest to dużo większa liczba. Pamiętajmy, że zdecydowana większość jumpsuitów została wykonana w dwóch egzemplarzach, a w niektórych przypadkach nawet w kilku (np. "Aloha", czy "Navy Blue Two Piece Blue Armadillo").

Ponieważ Elvis Presley Museum Jimmiego Velveta, wystawiając jumpsuit na sprzedaż nie podało żadnej jego nazwy, musiałam sama go jakoś nazwać bazując na skąpym opisie przedmiotu. Padło na Jimmiego Velveta, bo to on był założycielem tegoż muzeum, a także z jego inicjatywy powstał "White Mannequine Suit" oraz na przeznaczenie stroju - ubierał manekina stojącego w muzeum.

Jumpsuit "White Mannequin Suit", jaki na razie jeszcze możemy oglądać (chyba) w Elvis Presley Museum Jimmiego Velveta, wielkiego i oddanego przyjaciela Elvisa po dziś dzień

Jimmy Velvet - to pseudonim artystyczny Jimmiego Tennant'a, amerykańskiego piosenkarza, który sukcesy odnosił w latach 50. i 60. Między innymi w takich piosenkach jak: "We Belong Together", czy "It's Almost Tomorrow".

Urodził się w październiku 1939 roku. To ciekawe, ale nie ma nigdzie jego sensownej biografii! Wikipedia podaje, że urodził się w Jacksonville na Florydzie, lecz można też spotkać informację, że w Texasie, a do Jacksonville przeniósł się wraz rodzicami dopiero w wieku siedmiu lat.

Jimmy Velvet jest taki jak Elvis, grzeczny, uprzejmy, pogodny, z wielkim sercem do ludzi i fanów, a także na wskroś dżentelmenem. Nie znalazłam o nim ani jednego negatywnego zdania. Każdy, kto miał z nim do czynienia, rozpływał się w peanach pochwalnych. Chyba właśnie dlatego panowie tak bardzo się zaprzyjaźnili, choć nie widywali się zbyt często w latach 60. i 70. Elvis pojawiał się czasem na koncertach Jimmiego, a on na jego. Odwiedzał go też na planie filmowym.

W 1955 roku, Jimmy Velvet był piętnastoletnim uczniem szkoły średniej w Jacksonville na Florydzie, kiedy pierwszy raz spotkał Elvisa. Jego nauczycielką angielskiego była Mae Boren Axton (która napisała piosenkę "Heartbreak Hotel"). Mae była również promotorem pokazów. Między innymi koncertów, popularnego wówczas Hanka Snow'a. W 1955 roku bukowała jeden z pokazów "Hank Snow Country Jamboree". Hank Snow bardzo polubił Elvisa, a także poznał się na jego talencie i próbował go promować na różne sposoby (między innymi namawiał dyrekcję Opry by zaprosiła go na występ). Przez jakiś czas Elvis występował też jako jego support. Tak było i tego dnia, gdy jej uczeń Jimmy Tennant, jako wschodzący lokalny artysta, pojawił się na "Hank Snow Country Jamboree", na którym miał także wystąpić Elvis. Mae Axton przyprowadziła Jimmiego za kulisy i poznała z Elvisem.

Chłopcy szybko przypadli sobie do gustu. Od tego momentu do pójścia Elvisa do wojska, spędzali z sobą dość dużo czasu (trochę mniej, gdy Elvis trafił na plan filmowy), a Jimmy był zawsze mile widziany w domu Presleyów, którzy bardzo go polubili. Ta przyjaźń przetrwała do końca, a Jimmy do dziś bardzo ciepło wypowiada się o Elvisie i jego rodzicach. Lubił go nie tylko jako artystę, ale przede wszystkim jako człowieka. Z biegiem lat, Velvet dokonał licznych wizyt także w Graceland, na planach filmowych, a nawet sesjach nagraniowych Elvisa w Nashville. Został także sumiennym kolekcjonerem pamiątek po nim.

Po śmierci Elvisa w 1977, Vernon Presley dał mu swoje przyzwolenie i błogosławieństwo, aby utworzył Elvis Muzeum po drugiej stronie ulicy, na wprost Graceland. Plotka głosi, że nawet zaoferował mu 62 kostiumy Elvisa, po 500 dolarów za sztukę, ale Jimmy nie miał takich pieniędzy, więc ich nie kupił. Zastanawiam się czy jakieś kostiumy, które Jimmy miał w swojej kolekcji, nie pochodziły od Vernona.

Jimmy później otworzył kolejne muzeum w Kissimmee na Florydzie, w pobliżu Walt Disney World. Następnie powstała cała sieć CEO Elvis Presley Muzeum, które znajdują się w Memphis, Nashville, Orlando, Kissimmee i Honolulu. Jego muzeum przez lata było największym zbiorem autentycznych artefaktów należących do Elvisa na świecie, drugim po Graceland. Dzięki temu Jimmy zyskał przydomek "The Godfather of Memorabilia", nadany mu przez Rolling Stone Magazine.

W ciągu ostatnich dziesięcioleci Jimmy Velvet zebrał imponujące artefakty także wielu innych osobistości przemysłu rozrywkowego, od rock 'n rolla, muzyki country do filmów i telewizji.

Jako młody chłopiec Jimmy lubił robić zdjęcia swoim aparatem. Gdziekolwiek Jimmy był, jego aparat był u jego boku. Z biegiem lat, zbudował dużą bibliotekę niewiarygodnych zdjęć, dokumentujących historię muzyki. Na te unikatowe archiwalia składa się ponad 6000 negatywów. Jimmy opracował część z nich i wydał je w swojej foto-biografii pod tytułem "Inside The Dream: The Jimmy Velvet Story".

Jako wykonawca w 1950 roku, koncertował prawie z każdym z branży rock and rolla, w tym z Elvisem (w sensie na tych samych koncertach).

Jeśli chodzi o jego karierę muzyczną, do roku 1963, wydawał pod swoim rodowym nazwiskiem, później przyjął pseudonim artystyczny "Jimmy Velvet" (od jednego ze znanych przebojów "Blue Velvet"), pod którym stał się dobrze znany dopiero dwa lata później, w 1965 roku. Lecz uwaga, jest Jimmy Velvet (Jimmy Tennant) i Jimmy Velvit (James Mullins). Obaj panowie przez jakiś czas współpracowali ze sobą, jednak doszło między nimi do rozdźwięków i rozstali się. W materiałach powstał totalny bałagan, ponieważ oboje nagrywali te same piosenki, a wytwórnie płytowe robiły błędy w nazwiskach (np. wydano piosenki Velveta, drukując na etykiecie płyty nazwisko "Velvit" lub odwrotnie). W swoich materiałach znalazłam pewien cytat, ale niestety nie odnotowałam źródła:
"Byli to dwaj, oddzielni rock and rollowi śpiewacy z lat 60., którzy spowodowali niemało zamieszania, zwłaszcza wśród kolekcjonerów płytowych dziesięcioleci.
Velvet to Jimmy Tennant, Velvit to James Mullins. Pracowali razem we wczesnych latach 60-tych - Tennant działając jako menedżer Mullinsa. Potem rozstali się z powodu różnych nieporozumień.
Mullins zaczął wszystko od nagrania "We Belong Together", w Teksasie, w 1961 roku. Został zauważony i zaproszony na trasę koncertową Chuck'a Berry'ego. Kiedy amerykańska Estrada próbowała go znaleźć nie mogli go zlokalizować, ale wpadli na Tennant'a, który następnie zajął jego miejsce, używając nazwy pokazu "Jimmy Velvet". Od tego momentu Tennant "Velvet" stał się sławny, a Mullins "Velvit" nieco wyblakł."
Przez wiele lat, Velvet koncertował w kraju i na świecie, a wiele z jego podróży to już dziś Legends Hall of Fame. Jimmy ma też swoją stronę http://www.jimmyvelvet.net.

Wróćmy jeszcze na chwilę do Jimmy Velveta - kolekcjonera pamiątek po Elvisie. Jak sam mówił o swojej pasji: "Miałem pewne rzeczy, które dawał mi przez lata, a kiedy w 1978 roku otworzyliśmy muzeum, kupowałem wszystko". Velvet włożył w budowanie tej kolekcji sześć milionów dolarów. A co najciekawsze, zna historię tych wszystkich rzeczy, które nabył, potrafi opowiedzieć drogę (losy) danego przedmiotu, od momentu kiedy był własnością Elvisa do momentu, gdy trafił do niego.

Na zakończenie trzy ciekawostki z jego opowieści.

Ślubny pierścień platynowy z diamentem (długo uważany za zaginiony)

Siedem dni przed śmiercią Presley dał pierścień swojemu przyrodniemu bratu Davidowi Stanleyowi (którego bardzo kochał, jak mówi Velvet) i jego żonie Angie, w nadziei, że to pomoże ich małżeństwu (para przeżywała wtedy trudne chwile i była o krok od rozwodu). Pięć lat później, Angie sprzedała pierścień Velvetowi, w 1982 roku.

Książka Urodzeń doktora Williama Roberta Hunta (nie wiedziano, że nadal istnieje)

Jedna z perełek kolekcji - Książka Urodzeń, z zapisem urodzin (odebrania porodu) bliźniaków Presley (możecie ją zobaczyć w poście "Narodziny bliźniaków, z których jeden zostanie obwołany Królem"). Dwa dni po tym, gdy Velvet przeczytał w Memphis Press-Scimitar, że córka lekarza odziedziczyła tę książkę, poszedł do jej domu, aby ją od niej kupić.

Issue backstage pass nr 1

Jimmy Velvet był jeszcze dumny z jednej pamiątki, która należała do niego. Był to "first issue backstage pass" - specjalna przepustka, jaką wystawiał dany artysta osobom, które uprawniał do wejścia w dowolnym czasie za kulisy, do garderoby i w ogóle do kontaktu ze sobą podczas prób i występów. Okazując się takim dokumentem można było w dowolnym momencie wejść do części obiektu przeznaczonego wyłącznie dla artystów, prowadzących, organizatorów, personelu technicznego, a nawet na scenę podczas trwającego koncertu. Pierwszą taką przepustkę w historii swojej scenicznej kariery (nazywaną "paszportem za kulisy"), Presley wystawił właśnie Jimmy'emu, była oznaczona numerem jeden (na zdjęciu poniżej numeru nie widać, bo znajduje się z drugiej strony, na awersie).

Elvis Presley i Jimmy Velvet oraz zdjęcie "paszportu za kulisy" ("issue backstage pass"), jaki Elvis wystawił dla Velveta

Jimmy Velvet poznał też matkę Elvisa i odtąd ją odwiedzał, chłonąc każdą informację o jej synu. Jak sam mówi, Elvisa poznał lepiej dopiero w 1974 roku. Tutaj właśnie zdjęcie Jimmy'iego w odwiedzinach u Gladys


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html