Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zdjęcia Elvisa z Sophią Loren, wydawało mi się, że wiekowo bliżej jej do jego matki, niż do niego, więc bardzo się zdziwiłam trafiając na informacje o ich rzekomym romansie. Lecz gdy sprawdziłam jej datę urodzenia, okazało się, że była tylko cztery miesiące starsza od Presleya, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Takie czasy, wówczas styl ubierania się kobiet, ich fryzura i makijaż, dodawały im wieku, zwłaszcza brunetkom. Sophia Loren na zdjęciach wykonanych dziesięć lat później, wygląda młodziej niż na tych ze spotkania z Elvisem.
Sophia Loren rozpoczęła swoją karierę filmową w 1950 roku, w wieku szesnastu lat. W 1956 roku podpisała pięcioletni kontrakt z Paramount Pictures i wtedy zaczęła się jej międzynarodowa kariera.
W lutym 1958 roku, kiedy trwały zdjęcia do filmu "King Creole" (od 20 stycznia do 10 marca 1958 roku) w Paramount Pictures pojawiła się także Sophia Loren. Z dwóch powodów, 3 lutego startowała produkcja "The Black Orchid", a na 12 marca zaplanowano premierę filmu "Desire under the Elms" i, jak zwykle w takich przypadkach, należało nakręcić jakieś materiały promocyjne. 11 marca 1958 roku, Elvis powrócił do Hollywood z Nowego Orleanu, gdzie kręcono "King Creole", a 14 marca 1958 roku opuścił Hollywood i udał się do Memphis.
To właśnie wtedy doszło do ich pamiętnego poznania, utrwalonego na kilku zdjęciach przez fotografa Boba Willoughby*, który przez przypadek znalazł się w tym samym miejscu.
* Robert Hanley „Bob” Willoughby - jeden z najsłynniejszych amerykańskich fotografów, nazywany „człowiekiem, który praktycznie wynalazł fotoreportaż filmowy”.
Urodził się 30 czerwca 2009 roku w Los Angeles w Kalifornii. Zajął się fotografią po otrzymaniu w prezencie aparatu na 12. urodziny. Robił zdjęcia, którymi ilustrowano artykuły o sztuce i kulturze, przede wszystkim muzyków i aktorów. Duża część popularności Willoughby'ego wynikała z jego zdolności do uchwycenia gwiazd filmowych w niestrzeżonych chwilach odpoczynku i bezbronności. Jak właśnie te z Elvisem i Sophią Loren podczas lunchu.
W 1963 roku Willoughby zbudował pierwszy zdalnie sterowany aparat fotograficzny do zdjęć na planie. Doprowadziło to do innych innowacji, które umożliwiły mu robienie zdjęć identycznych z materiałem filmowym.
Zmarł na raka w dniu 18 grudnia 2009 roku.
Elvis siedział w kantynie Paramount Pictures zajadając lunch w przerwie między zdjęciami. Sofia Loren szła korytarzem przechodząc obok otwartych drzwi kantyny i ... No właśnie. Kto zainicjował poznanie? Wersje są dwie, Sophii Loren i fotografa Boba Willoughby. Trzeciej - Elvisa - już nie poznamy.
Wersja Sophii Loren
- przedstawiona w rozmowie na żywo z Jonathanem Rossem, zrelacjonowana przez jeden z portali:
"W tym czasie Elvis miał zaledwie 23 lata i przygotowywał się do opuszczenia Stanów.
»On siedział w małym kącie, a ja robiłam kolejne zdjęcia w Paramount, gdy zawołał: „Sophia, Sophia, chodź, chodź. Chcę ci coś powiedzieć”. Podeszłam, a on powiedział: „Usiądź, usiądź tutaj, zrobię ci zdjęcie”«.
Poklepała się po kolanach [jak Elvis kiedy kazał jej usiąść na swoich kolanach], aby to zademonstrować, i dodała:
»Zrobiliśmy razem cztery lub pięć zdjęć«.
Te obrazy stały się sławne, a Sophia ujawniła, że nawet teraz kilkadziesiąt lat później fani nadal wysyłają je do jej domu, aby podpisała je swoim autografem".
Ja mam sześć zdjęć. Ponoć zrobiono ich nieco więcej, ale nie wszystkie upowszechniono.
Wersja Boba Willoughby
- którą wielokrotnie przedstawiał dziennikarzom, pierwsza zaczerpnięta z vintagenewsdaily.com, druga z londyńskiej gazety "The People" z 1994 roku:
"Według Boba Willoughby, Sophia Loren zauważyła 23-letniego Presleya jedzącego lunch w kantynie Paramount i postanowiła podejść do niego i się przedstawić. Kiedy podeszła natychmiast usiadła mu na kolanach, pocałowała go i zaczęła mierzwić jego starannie wyrzeźbioną fryzurę. Nie miał nic przeciwko".
"Sophia jednak uparła się [gdy tylko go zauważyła], żeby spontanicznie porozmawiać z Elvisem. Kiedy podeszła i usiadła na kolanach Elvisa Presleya podczas hollywoodzkiego lunchu, potargała jego słynny pompadour. „Był bardzo skrępowany, ale kiedy jedna z najpiękniejszych kobiet na świecie mierzwi ci włosy, niewiele możesz zrobić”, powiedział Willoughby".
Mówiąc szczerze, to spotkanie nie wyglądało na ich pierwsze. Raz z uwagi na bezpośredniość Elvisa, kiedy ją przywołuje jakby się już dobrze znali i była jego koleżanką. Takie zachowanie nie pasuje mi do młodego Elvisa, który do każdej osoby spoza swojej świty i nastoletnich fanów, zwracał się "ser" lub "madame". Dwa, zaskakująca poufałość Sophii Loren, najpierw gdy bezceremonialnie siada na jego kolanach, a potem, gdy mierzwi mu włosy. Notabene, aż dziw, że Elvis nie wyskoczył wtedy niczym wystrzelony z katapulty, miał absolutnego bzika na punkcie perfekcyjności swojej fryzury, jeden kosmyk nie miał prawa odstawać, co chwilę się czesał. Tymczasem po czułościach Sophii Loren miał na głowie większy nieład niż po swoich szaleństwach na scenie.
Do tego ten pocałunek w szyję! Nieśmiały Elvis, widzi znaną już aktorkę pierwszy raz i całuje ją nie w policzek, czy choćby usta (jak fanki na koncertach), tylko od razu tak intymnie w szyję?
Jeśli chodzi o targanie włosów, pytano ją o to później. Tłumaczyła się, że to taka jej neapolitańska spontaniczność.
Bob Willoughby mówi, że wszystko toczyło się w kantynie w trakcie lunchu, a Sophia Loren tak to przedstawia, jakby Elvis siedział gdzieś na planie podczas nagrywania z nią scen.
I jeszcze jedna kwestia, siadania na kolana. Sophia twierdzi, że Elvis ją o to poprosił, a Bob mówi, że kiedy do niego podeszła po prostu na nie opadła bez żadnej zachęty ze strony Elvisa i bez pytania, czy może. Niezgodność między ich relacjami (Sophii i Boba) dotyczy także zainicjowania podejścia. Ona twierdzi, że Elvis ją zawołał, a Bob latami powtarza, że to ona go zobaczyła przez otwarte drzwi idąc korytarzem i natychmiast weszła do środka podchodząc do niego i siadając mu na kolanach.
Natomiast, co do reszty przebiegu spotkania, niezależnie jakie źródło go przedstawia, nie ma różnic.
Dwa fragmenty z ich rozmowy:
— Założę się, że chciałbyś, żeby przestali krzyczeć ― powiedziała włoska aktorka.
— Nigdy ― odpowiedział. — I powiem ci dlaczego. Ukrywają moje błędy. Wiele razy, kiedy zaczynam sięgać po wysoką nutę, wiem, że nie dam rady, więc po prostu robię jakiś szalony ruch, a dzieciaki krzyczą i nikt nie widzi różnicy.
— Wiesz ― zadumał się — najtrudniejszą rzeczą na świecie jest bycie sobą. Za każdym razem, gdy jestem sobą, jestem za to krytykowany.
— Elvis, myślę, że jesteś bardzo miłym chłopcem ― pocieszała go Sophia.
— Wielkie dzięki! ― odpowiedział Elvis. — Wiesz, to najgorsze, co możesz o mnie powiedzieć ― zażartował.
Oficjalna wersja jaką znamy od lat mówi, że na tym krótkim spotkaniu się skończyło. Nieoficjalna temu przeczy. Ponoć między Elvisem a Sophią doszło do "spotkania trzeciego stopnia", prawdopodobnie jeszcze tej samej nocy, albo w jednym z poprzedzających lub następnych dni.
Kiedy Alanna Nash pisała swoją książkę "Baby, Let’s Play House. ELVIS PRESLEY and the WOMEN WHO LOVED HIM", wielokrotnie próbowała skontaktować się z Sophią Loren, lecz bez rezultatu. Jak powiedziała w wywiadzie dla EIN:
"Napisałam do niej, ale nic nie usłyszałam. Mam wrażenie, że tak naprawdę było to tylko krótkie spotkanie w pracowni i że oczarowali się nawzajem, a potem ruszyli w dalszą drogę, po tym, jak zachowali tę chwilę dla potomności".
W samej książce o Sophii Loren i Elvisie wspomniała tylko jednym zdaniem:
"Nawet Sophia Loren przewróciła się dla niego podczas przypadkowego spotkania na terenie Paramount w czasie kręcenia filmu „Desire Under the Elms”. Fotograf studyjny uchwycił spotkanie dwóch międzynarodowych symboli seksu, jej ramiona wokół jego szyi i zalotne uśmiechy dookoła".
Gwoli zgodności z faktami, nie "dla niego" tylko "na niego". Muszę doprecyzować, bo to by mogło sugerować, że w ten sposób chciała zwrócić na siebie uwagę Elvisa, a to nie tak było, jak wiemy. Bob Willoughby wcale nie był fotografem studyjnym, tylko niezależnym. A bywał na planach filmowych robiąc zdjęcia, które potem sprzedawał prasie do ilustrowania artykułów, a także samym producentom filmowym do materiałów promocyjnych i dokumentacyjnych (tak było prościej i taniej, niż trzymać na etacie własnego fotografa). Nie było to również podczas kręcenia filmu "Desire Under the Elms", bo zdjęcia do niego zakończyły się już w 1957 roku (a zaczęły 6 maja 1957 roku), tylko jak wspominałam, do przedpremierowych zdjęć promocyjnych oraz w trakcie kręcenia kolejnej produkcji, filmu "The Black Orchid", która wystartowała 3 lutego 1958 roku (notabene za swoją grę w tym filmie otrzyma nagrodę dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej na Festiwalu Filmowym w Wenecji, też w 1958 roku).
Jednak w ostatnich latach (w 2017, 2019 i 2021) wyszły trzy książki traktujące o spotkaniu Elvisa z Sophią Loren, w tym dwie z zastanawiającymi i intrygującymi podtytułami:
"Elvis Presley & Sophia Loren!: The Untold Story", S. Moore (chyba Scotty Moore)
("Elvis Presley & Sophia Loren!: Niedopowiedziana historia")
[21 września 2017 roku; Createspace Independent Publishing Platform; ISBN-10: 1976588707; ISBN-13: 9781976588709; 84 strony];
"Elvis Presley & Sophia Loren: The Shocking Truth!", Will Black
("Elvis Presley & Sophia Loren!: Szokująca prawda!")
[12 października 2021 roku; (wydawnictwa nie podano) ISBN-13: 9798494519771; 122 strony].
Trzecia to "Elvis Presley and Sophia Loren", D. Paterson [2 października 2019 roku; Blurb; ISBN-10: 0464356482; ISBN-13: 978-0464356486; 120 stron], ale nie wiem czy miała jakiś podtytuł, bo nie podano.
Z tymi książkami, to w ogóle jakaś enigmatyczna sprawa. Nie ma ich w bazie książek o Elvisie, ale to mnie akurat najmniej dziwi, bo tam ujęto tylko część woluminów. Nie znamy ich okładek, chociaż są w sprzedaży, między innymi na Amazonie. Na innych portalach wysyłkowych książek, też nie ma zdjęć ich okładek. Albo w miejscu okładki nie ma nic, albo jest zdjęcie, które widzicie poniżej - czasem z informacją, że to nie jest rzeczywista okładka, tylko zastępcza (poglądowa).
Okładka zastępcza, wstawiana na portalach wysyłkowych książek, dla każdego z trzech podany wyżej tytułów
Jak to mówią, nie ma dymu bez ognia. Niestety, nie mogę dotrzeć do treści tych książek, ani do żadnej recenzji, która uchylałaby rąbka tajemnicy.
Fotograf, który zrobił im wtedy te zdjęcia, ponoć podsłyszał* ich rozmowę, z której wynikało, że para umawia się na intymne spotkanie. Podobne przecieki były także od kogoś z Paramount Pictures, a fakt, że doszło między nimi do kolejnego spotkania i seksu, rzekomo potwierdziło przynajmniej dwóch ludzi z najbliższego otoczenia Elvisa Presleya. Być może rozwiązanie (potwierdzenie, czy też zaprzeczenie tych informacji) znajduje się we wspomnianych książkach lub jednej z nich. W końcu z jakichś powodów je napisano i opatrzono tymi charakterystycznymi tytułami, łącząc ze sobą nazwiska obu gwiazd. Nie sądzę żeby aż trzech autorów, prawie w tym samym czasie, zdecydowało się napisać książki o zaledwie kilkunastominutowym spotkaniu Elvisa Presleya i Sophii Loren podczas lunchu w Paramount Pictures, gdyby nie jakieś dotąd nieupublicznione fakty. W dodatku po upływie 60 lat od zdarzenia!
* Tak mam to napisane w notatkach, że nie mam pewności, czy to podsłyszał fotograf (Bob Willoughby), czy pracownik Paramount Pictures. W każdym razie jeden z nich.
Bob Willoughby, opowiadając tę historię dziesiątki razy, zwykł mówić:
"Elvis Presley i Sophia Loren byli dwiema najgorętszymi nowymi gwiazdami na świecie, kiedy spotkali się w 1958 roku."
i dodawać ze znaczącą, wymowną, acz tajemniczą miną:
"Sophia Loren dokładnie wiedziała, co zrobić, gdy poznała Elvisa i nie marnowała czasu".
lub
"Włoska syrena dokładnie wiedziała, co zrobić z Królem Rock and Rolla".
Moim zdaniem tymi słowami ewidentnie sugeruje, że było między nimi coś więcej niż tylko to rzekomo przypadkowe spotkanie. Mało tego, do tegoż "coś więcej" pięła (parła) Sophia Loren, a nie Elvis, to jej Bob Willoughby przypisuje inicjatywę. Czyli jeśli doszło między nimi do zbliżenia, to za sprawą jej zabiegów. Elvis gdyby nawet pożądał jej seksualnie, pewnie by się nie odważył wyjść z taką propozycją na tym etapie ich znajomości.
Oceniając ich zachowanie podczas utrwalonego na zdjęciach spotkania, przychylam się do sugestii, że kiedy do niego doszło, swoją pierwszą (i być może jedyną) upojną noc mieli już za sobą. Czy był to tylko jednorazowy seks, czy później doszło do powtórki, to kolejna kwestia. Z pewnością nie chodziło o żaden długotrwały romans, żadna ze stron nie była tym zainteresowana. Po prostu spontaniczny pociąg seksualny jednej urodziwej gwiazdy do drugiej urodziwej gwiazdy. Czysta biologia, chemia zmysłów.
Na bliższą znajomość i zażyłość między Elvisem a Sophią Loren poniekąd wskazuje jeszcze jeden fakt. Zdjęcia do "King Creole" (ostatniego filmu Elvisa przed wojskiem) były kręcone od 20 stycznia do 10 marca 1958 roku, w dwóch lokalizacjach, w Hollywood oraz w Nowym Orleanie. W Nowym Orleanie zakończyły się 10 marca, a 11 marca ekipa powróciła do Hollywood, gdzie Elvis ze swoimi ludźmi został do 14 marca 1958 roku. Potem wrócili do Memphis, na ostatnie 10 dni przed jego pójściem do wojska. Lecz zanim to nastąpiło, 12 marca 1958 roku, Hal Wallis wraz z ekipą filmową i obsadą filmu "King Creole", wydali dla Elvisa przyjęcie pożegnalne Army Bond. Przyszła na nie także Sophia Loren, żeby osobiście pożegnać się z Elvisem, chociaż nie należała do ekipy.
Tutaj zdjęcie z przyjęcia pożegnalnego Elvisa, jakie przygotował dla niego Hal Wallis wraz z ekipą filmową i obsadą filmu "King Creole" - 12 marca 1958 roku, Paramount Pictures Studio. Niestety nie widać na nim Sophii Loren, czy jeszcze nie przyszła, czy siedzi w niewidocznej na zdjęciu części stołu, trudno powiedzieć
Wracając do publikacji, z drugiej strony nie można też wykluczyć, że książkowe sensacje wcale nie dotyczą podejrzewanego spontanicznego romansu tych dwojga, a zupełnie innego zagadnienia. Na przykład kulis ich spotkania, które wcale nie było przypadkowe, lecz zaplanowane? A może stworzono im okazję do poznania się z myślą o przyszłym wspólnym filmie lub dlatego, że Elvis wyraził takie życzenie? Jego menadżer już nie raz organizował mu spotkania z aktorkami, które chciał poznać (na przykład z Ritą Moreno).
Boba Willoughby'ego wielokrotnie pytano o spotkanie Elvisa z Sophią Loren, które sfotografował. Kiedyś powiedział do jednego z reporterów:
"Król Rock 'n' Rolla jest jednym z najbardziej oddanych fanów Miss Loren i powiedział:
„Wiesz, widziałem każdy film, jaki kiedykolwiek zrobiła. Ona widziała tylko jeden mój".
Chciałby połączyć siły z włoską aktorką, kiedy skończy dwa lata w wojsku. Jego szef, Hal Wallis, ma nawet scenariusz".
Z ostatniego zdania jednoznacznie wynika, że planowano obsadzić te dwie seksbomby swoich czasów w jednym filmie, a nawet przygotowano już scenariusz. Kto wie, czy gdyby Elvis nie szedł w marcu do wojska, to tak by się nie stało, ale dwa lata zrobiły swoje i projekt rozmył się po kościach.
Sophia Loren jest wymienia na wszystkich listach kobiet, z którymi romansował Elvis, do jakich udało mi się dotrzeć. Jak mniemam, bynajmniej nie z powodu przypadkowego spotkania podczas lunchu w wytwórni filmowej.
Jej pełne personalia to ---> Sofia Costanza Brigida "Lazzaro" "Loren" (Villani) (Scicolone) Ponti:
— Sofia ― imię pierwsze;
— Costanza ― imię drugie;
— Brigida ― imię trzecie;
— "Lazzaro" ― pseudonim artystyczny pierwszy (z początków kariery);
— "Loren" ― pseudonim artystyczny drugi (ostateczny, pod którym znana jest do dziś);
— Villani ― nazwisko panieńskie pierwsze (po biologicznej matce);
— Scicolone ― nazwisko panieńskie drugie (po biologicznym ojcu);
— Ponti ― nazwisko po mężu.
We wrześniu 1953 zaręczyła się z Carlo Pontim, włoskim producentem filmowym. To była miłość na całe życie, jednak zanim doszło do ślubu, w połowie lat 50. miała romans z aktorem Carym Grantem. W 1957 roku poślubiła Carlo Pontiego w Meksyku, ponieważ ciągle nie miał dopełnionych formalności rozwodowych z pierwszą żoną, więc nie mogli go zawrzeć ani w Stanach, ani w Europie. Wtedy we Włoszech i przez Watykan został uznany za bigamistę. W prezencie ślubnym otrzymała od męża willę w Marino. Aby uniknąć aresztowania Carlo Pontiego, oskarżanego o bigamię, zamieszkali w Bürgenstock (Szwajcaria) oraz w Saint-Tropez (Francja). W 1962 małżeństwo zostało unieważnione, ponieważ Carlo Ponti nadal nie dopełnił formalności rozwodowych. W 1965 roku Sophia Loren i Carlo Ponti uzyskali obywatelstwo francuskie, a on rozwiódł się ze swoją pierwszą żoną na gruncie francuskim. Następnie, w kwietniu 1966 roku, zawarli związek małżeński, który trwał do jego śmierci w 2007 roku.
Zanim Sophia Loren została matką, poroniła kilka ciąż. Z Carlo Pontim ma dwóch synów: dyrygenta i pianistę Carla Pontiego Jr. (urodzonego 29 grudnia 1968 roku) i Edoarda Pontiego (urodzonego 6 stycznia 1973 roku), scenarzystę, reżysera i producenta.
Sofia Costanza Brigida Villani Scicolone przyszła na świat 20 września 1934 w Rzymie we Włoszech, jako córka Romildy Villani, nauczycielki gry na fortepianie oraz inżyniera i przedsiębiorcy Riccarda Scicolonego di Murillo. Jej rodzice nie byli małżeństwem. Kiedy Riccard Scicolone di Murillo (ojciec) dowiedział się o ciąży Romildy Villani (matki), namawiał ją do aborcji. Jednak ona postanowiła urodzić dziecko mimo to. Gdy Sophia miała sześć miesięcy, jej ojciec porzucił rodzinę i nie wspierał finansowo córki. Niemniej ta sytuacja niczego nie nauczyła jej matki, pozostawiając dziecko (Sophię) pod opieką dziadków, wyjeżdżała do Rzymu, gdzie odnowiła relacje z Scicolonem, z którym zaszła w kolejną ciążę i w maju 1938 urodziła drugą córkę – Annę Marię.
Loren o istnieniu biologicznego ojca dowiedziała się, gdy miała pięć lat. W późniejszych latach spotkała się z nim zaledwie kilka razy, ale jak donosi Wikipedia "najczęściej w atmosferze konfliktu".
Po odejściu biologicznego ojca Sophii, matka wraz z córką zamieszkała u swoich rodziców (Luisy i Domenico Villanich), w miasteczku Pozzuoli położnym blisko Neapolu. Lata 30. były moralnie bardzo konserwatywne we wszystkich krajach zbudowanych na kulturze łacińskiej. Kiedy po narodzinach Sofii rodzina zamieszkała przy piazza Bologna, właścicielka lokalu próbowała świadomie doprowadzić do śmierci noworodka, podając Loren soczewicę. Udało się ją uratować, ale zachorowała na sinicę. Po tym zdarzeniu rodzina wyprowadziła się.
Sophia była małomównym, nieśmiałym, ale za to refleksyjnym dzieckiem. W okresie szkolnym była wyśmiewana z powodu swojej sylwetki, która jak na włoskie standardy była zbyt szczupła, więc mało kobieca. Rodzina borykała się z pewnym niedostatkiem, ale nie głodowali. W okresie wojennym siły alianckie często bombardowały port i fabrykę amunicji w Pozzuoli (Włochy były sprzymierzeńcem Hitlera). Gdy pewnego dnia nastoletnią Sofię ugodził odłamek, rodzina w obawie o życie przeniosła się na pozostały okres wojny do dalszych krewnych w Neapolu. Rzekomo po wojnie kobiety prowadziły w swoim domu bar, odwiedzany przez stacjonujących niedaleko żołnierzy amerykańskich, w którym matka grała na pianinie, Anna śpiewała, a Sofia była kelnerką.
Będąc nastolatką postanowiła, że w przyszłości zostanie nauczycielką języka angielskiego. Uczęszczała do włoskiej Narodowej Szkoły Filmowej w Rzymie. W wieku 15 lat, zachęcana przez matkę zgłosiła się do konkursu piękności „Królowa Morza” i zwyciężyła. Rok później, w 1950 roku, wzięła udział w wyborach Miss Włoch, na których zajęła czwarte miejsce. Przyznano jej także tytuł "Miss Elegancji", który w tymże roku wprowadzono do konkursu po raz pierwszy. W tym samym roku startowała też w konkursie Miss Rzymu, w trakcie którego poznała włoskiego producenta filmowego Carlo Pontiego. Zaproponował jej 7-letni kontrakt i obiecał dopomóc w dalszej karierze, a później został jej mężem (według innych źródeł poznali się dopiero na planie filmowym w 1953 roku).
Na tym nie poprzestała biorąc udział w kolejnych konkursach piękności, m.in. "Miss Cesena", "Miss Sirena" i "Miss Olio Extra Vergine d’Oliba", na których zawsze zajmowała miejsca w ścisłej czołówce. Przez pierwsze lata występowała jako statystka oraz w kilku drobniejszych rolach grając w kilkunastu włoskich filmach. W tym okresie przestała posługiwać się nazwiskiem ojca (Scicolone), figurując w obsadzie filmowej pod pseudonimem "Sofia Lazzaro". Na planie "Afryki pod wodą" (1952), Carlo Ponti zasugerował jej inny - "Sophia Loren" - inspirowany nazwiskiem szwedzkiej aktorki Märty Torén.
W 1954 roku podjęła intensywniejszą naukę języka angielskiego, żeby móc grać w międzynarodowych produkcjach. W 1957 roku przyjechała do Hollywood na stałe. Występowała w głównej kobiecej roli w wielu amerykańskich filmach, w ciągu 18 lat grając u boku najpopularniejszych aktorów Hollywood tamtych lat. Byli to między innymi: John Wayne (Legenda zaginionego miasta, 1957), Frank Sinatra (Duma i namiętność, 1957), Anthony Perkins (Pożądanie w cieniu wiązów, 1958), Anthony Quinn (Czarna orchidea, 1958), Cary Grant (Duma i namiętność, 1957; Dom na łodzi, 1958), Clark Gable (kasowy Zaczęło się w Neapolu, 1960), Peter Sellers (Milionerka, 1960), Charlton Heston (Cyd, 1961), Alec Guinness (Upadek Cesarstwa Rzymskiego, 1964), Paul Newman (Lady L, 1965), Gregory Peck (Arabeska, 1966), Omar Sharif (Był sobie raz, 1967), Marlon Brando (Hrabina z Hongkongu, 1967), Peter O’Toole (Człowiek z La Manchy, 1972), Richard Burton (Podróż, 1974) czy Jean Gabin (Werdykt, 1974). Z kolei z Marcello Mastroianni stworzyła stały duet ekranowy – zagrali razem w 13 filmach na przestrzeni 40 lat.
W 1961 roku, jako druga Włoszka i pierwsza w historii aktorka w filmie nieanglojęzycznym, otrzymała Oskara za rolę matki (grała 54-latkę, chociaż sama miała wówczas 25 lat) w filmie "Two Women" (1960), w reżyserii Vittorio De Sika, a nagrodę aktorską na 14. MFF w Cannes.
W 1966 roku przewodniczyła jury konkursu głównego na 19. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. W 1971 roku wydała książkę kucharską "In cucina con amore" ("W kuchni z miłością"). W 1981 roku odrzuciła rolę Alexis Carrington w popularnym serialu "Dynastia".
W 1991 roku otrzymała Oscara honorowego za całokształt twórczości. W 1998 roku otrzymała Złotego Lwa za całokształt twórczości podczas Festiwalu Filmowego w Wenecji.
W 2020 roku przyszło jej się zmierzyć z niezbyt dobrym scenariuszem filmu "La vita davanti a sé", którego reżyserem był jej syn. Jak napisali krytycy z serwisu filmowego Rotten Tomatoes: "Klasyczny przykład, jak utalentowany aktor może wydźwignąć dość przeciętny materiał". Skąd my to znamy? Z wielu filmów Elvisa.
Ze względu na swoją urodę i role grane w filmach okrzyknięta została seksbombą. Podobnie jak Claudia Cardinale, Gina Lollobrigida i Lucía Bosé zaliczana była do grupy „włoskich piękności”. Była dość wysoka jak na kobietę w tamtych czasach, miała 174 cm wzrostu.
Ciekawostki. Jej siostra Anna Maria poślubiła Romano Mussoliniego (syna duce Benito Mussoliniego i jego żony Rachele Mussolini), w 1962 roku. Ma z nim dwie córki: Alessandrę i Elisabettę. W maju 1982 roku została skazana przez Sąd Kasacyjny na 17 dni pozbawienia wolności za uchylanie się od płacenia podatków, odbywając karę w więzieniu w Casercie.
Elvis Presley i Sophia Loren podczas spotkania w Paramount Pictures w lutym 1958 roku, kiedy Elvis był w trakcie zdjęć do filmu "King Creole" (1958). Na końcu jedno z tych zdjęć opublikowane w jakiejś książce (nie podano ani autora, ani tytułu). Na pierwszym zdjęciu jest autograf Sophii Loren
Sophia Loren podczas jednej z sesji zdjęciowych w czarnym gorsecie i jasnym kapeluszu z wielkim rondem, w pończochach i bez
Sophia Loren w filmie "Era lui... sì! sì!", z 1951 roku. Miała tutaj siedemnaście lat, a był to jej już dwunasty film. Zaczęła grać w 1950 roku, w wieku szesnastu lat
Sofia Loren w filmie "Due notti con Cleopatra" ("Dwie noce z Kleopatrą"), z 1953 roku. Sophia miała tu dziewiętnaście lat
Sophia Loren w różnych odsłonach
Wieczór z Sophią Loren i Jonathanem Rossem, w Aldwych Theatre w Londynie, 28 października 2018 roku. Tutaj fragment, w którym wypowiada się o spotkaniu z Elvisem - niestety transkrypcja jest wyłączona, więc nie wiem co mówi, ale może ktoś anglojęzyczny się wsłucha i wyłowi jej słowa, bo jakość fonii też nie jest dobra
P. S.
Większość zdjęć po otwarciu w nowy oknie będzie można zobaczyć w większym rozmiarze.
Tak, są takie pogodne i sympatyczne. Niemniej jako para mi nie pasują, ponieważ Sophia wydaje się na nich dużo starsza od Elvisa, chociaż tak nie jest. :)
P.S. Aguś dzięki za materiał, który mi przesłałaś na e-maila. Jeszcze go nie obejrzałam, więc się na razie nie wypowiadam, może dziś w nocy.
Nie ma za co😊.A co do Sophii,to rzeczywiście sprawia wrażenie starszej,ale myślę,że to może być wina makijażu,lub fryzury.Chciałam jeszcze wspomnieć,że posiadam zdjęcie Elvisa z Jennifer Holden Szukałam jej nazwiska w poście o kobietach,ale nie ma,z Dolly Parton też mam,gdzie są razem,ale nie wiem,czy to nie fotomontaż.W wolnej chwili podeślę te zdjęcia mailem.
Dzięki Aguś. :) Zdjęcia obejrzałam. Nie, Holden nie mam na liście, bo nie było jej w żadnym wykazie kobiet Elvisa.
Dolly Parton znał, ale nic między nimi nie było. Elvis miał śpiewać jej mistrzowską piosenkę, ale z powodu bezczelności Parkera (chciał by zrzekła się praw do niej), w końcu nie doszło do transferu. A potem dostała ją Whitney Houston czyniąc ją największym swoim przebojem.
No masz Krzysiu rację,że to fotomontaż.Dosłownie przed chwilą znalazłam oryginalne zdjęcie i się okazuje że Dolly była domontowana,a w oryginale obok Elvisa stoi Nancy Sinatra,jednak dobrze podejrzewałam,że to oszustwo.Tak samo z Bruce'em Lee,stoją razem,a historia mówi,że nigdy się nie spotkali.Natomiast z Brendą Lee wygląda na prawdziwe
Decydował o doborze piosenek, ale formalności leżały po stronie Parkera, a ten powiedział jej, że musi zrzec się 50% praw na rzecz wydawnictwa bibliotecznego, które jej wskaże - utworzył chyba z dziesięć plus było to Aberbachów, Hill & Range.
Elvis gdzieś usłyszał tę piosenkę i kazał Parkerowi pozyskać ją dla siebie. Rok później, w 1974, Dolly nagrała ją sama. A naście lat później "I Will Always Love You" dostała Houston i uczyniła jednym z największych przebojów.
Słyszałam różne wypowiedzi Parton na temat tej sprawy, ale zaskoczyła, a jednocześnie ubodła mnie ta z Wikipedii:
Elvis Presley wskazał, że chce nagrać piosenkę. Parton była zainteresowana do czasu, gdy menadżer Presleya, pułkownik Tom Parker, powiedział jej, że standardową procedurą dla autora piosenek jest przepisanie ponad połowy praw wydawniczych do każdej piosenki nagranej przez Elvisa. Odmówiła. Wspomina:
Powiedziałam: „Naprawdę przepraszam” i płakałam całą noc. To było jak najgorsza rzecz. Wiesz, to jest jak: O mój Boże… Elvis Presley. A inni ludzie mówili: „Zwariowałeś. To Elvis Presley. Powiedziałem: „Nie mogę tego zrobić. Coś w moim sercu mówi: „Nie rób tego. I po prostu tego nie zrobiłam… On by to zabił. Ale tego nie zrobił. Potem, kiedy wyszła wersja Houston, zarobiłam wystarczająco dużo pieniędzy, by kupić Graceland.
No wkurzył mnie fragment "On by to zabił"!!! Jakby złość na Parkera wylewała (przeniosła) na Elvisa. Nie znam żadnej takiej piosenki śpiewanej przez różnych wykonawców, których wersja byłaby lepsza od wersji Elvisa, więc to takie jej głupie gadanie. A na początku płakała, że Elvis jej jednak nie zaśpiewa.
Dlatego Elvisowi przeszła koło nosa większa liczba przebojowych kawałków . I fakt że mógł coś od siebie zrobić nie tylko wybierać dema. Wiem że zaraz powiesz że Elvis nie mogl być alfa i omega ale mógł miec większy wpływ na swoje nagrania. I mgl na to się nie godzić. Dla mnie to nie był hit dla Elvisa tylko dla Houston. Zgadza się 99 procent Elvis śpiewał lepiej niż oryginały . Czy Elvis by to zabił? Jasne że nie
Jezu dajcie spokój z tą Anna Maria. To gniot który pogrzebał by karierę mistrza. To flaki z olejem. Zresztą śpiewa go nudny maślany Krajewski . Co innego mistrz Klenczon. ✌️
Rzeczywiście, sporo b.dobrych utworów przeszło Mu koło nosa. Tracił ewidentnie przez politykę Parkera i Hill&Range. Wielu autorów pisze, że EP nie zdawał sobie sprawy z polityki finansowej i wymuszania odstąpienia części zysków. Jednak niektóre sytuacje powinny dać Mu do myślenia, np. konflikt i zerwanie współpracy z Chipsem Momanem. Albo inne sytuacje z Barbrą Streisand i Stevem Binderem, które pokazują jakąś dziwną bierność EP. Spotykał ludzi z ciekawymi propozycjami i pomysłami dla Niego. Oni potem znikali (nie mogli nawiązać kontaktu albo nie mogli zaakceptować żądań finansowych) i co? Naprawdę EP niczego nie podejrzewał. Byli w Jego ekipie ludzie, którymi mógł posłużyć się w podtrzymywaniu wartościowych relacji. EP niektóre sfery zaniedbał i pozwolił rządzić Parkerowi. To też przejawiało się, moim zdaniem, w projektowaniu okładek płyt. Niektóre są szkaradne, nawet jak na swoje czasy. Kto wybierał te zdjęcia?! EP nie zabiłby tego utworu. Po prostu wykonałby go po swojemu, co nie zawsze podobało się autorom bądź pierwszym wykonawcom. Też uważam, że z "My way" radził sobie lepiej niż Sinatra. Śpiewał to swobodniej, bardziej uczuciowo. Natomiast u Sinatry słychać pewien wysiłek i pilnowanie techniki. Owszem, wykonywał to również świetnie, ale w porównaniu z EP brakuje emocji w tych wykonaniach.
Ja nie rozumiem jak w ogóle możecie porównywać Elvisa z Sinatrą, który miał ponad 2 oktawy mniej i bezpłciowy głos. Po prostu trafił w niszę czasową, inaczej nigdy by nie zaistniał.
Nie rozumiem też ciągłego wytykania Elvisowi, że mógł to, mógł tamto, że tego nie dopilnował, tamtego nie dopilnował itp. Ludzie!
Spiszcie sobie w punktach co robił, co umiał, ile osób miał pod opieką, a w kolumnie obok to samo dla siebie. A jak już zobaczymy swoją miernotę przy jego potędze, to zastanówmy się nad tym czy mamy prawo wytykać mu różne rzeczy.
A potem stawiajmy bezsensowne zarzuty!
Co ten człowiek miał jeszcze robić?!!!!!! Po to artyści mają MENADŻER ÓW!!!!! Uważacie, że powinien jeszcze przyjąć funkcję nadzorcy swojego menadżera?!!!!
Poza tym Elvis miał umowę z Parkerem. On nie wtrąca się mu do muzyki, a Elvis jemu do kierowania jego życiem artystycznym, co w rzeczywistości działało tylko po myśli Parkera.
A już do szaleństwa doprowadza mnie jak winę za wszystkie błędne decyzje w jego karierze przypisuje się jemu, a nie Parkerowi! Tylko Parker o tym decydował! Byliście na filmie "Elvis"? Tam to zostało w kilku miejscach uwypuklone.
Zgadzam się z wszystkim, co wypunktowaliście, ale na BOGA nie obciążajcie za to Elvisa tylko dlatego, że to dotyczyło jego życia!
Krzysiu masz złe nastawienie, bo nie lubisz Czerwonych Gitar zwłaszcza z Krajewskim. Anna Maria to piękny utwór i bardzo doceniany prze krytyków. Myślę, że Elvis zrobił by z tego utworu arcydzieło. Z jego walorami głosowymi, umiejętnościami wokalnymi (w sensie technik), umiejętnością śpiewania w każdym stylu z wyczuciem, zrozumieniem, wręcz aktorsko, z interpretacją. Myślę, że zmienił byś zdanie na temat tej piosenki gdybyś usłyszał ją w jego wykonaniu.
Ja na przykład w wykonaniu Elvisa polubiłabym,,Annę Marię"i to bardzo.Do wykonania jej przez Krajewskiego jakoś nie mogę się przekonać,czegoś mi w niej brak.A co do Elvisa to oczywiście obwiniam nie jego,tylko ludzi,którzy się do tego przyczynili,że nie zaśpiewał tego,czy tamtego utworu,Parkera przede wszystkim.Z Sinatrą oczywiście go nie porównuję,bo się nie da.Słuchając,,My way"w wykonaniu Franka musiałam wyłączyć odtwarzanie,bo mnie drażniło.A w wykonaniu Elvisa to już zupełnie co innego,uczta dla uszu.😚🤗🎶Mam nadzieję,że wyjaśniłam,o co mi chodziło😊
No trochę się zirytowałam, bo skoro my fani przypisujemy mu wie, co co się potem dziwić jak się czyta takie bohomazy jak mi przysłałaś e-mailem.
Musimy zrozumieć, że w kwestii kariery nie był kowalem swojego losu! Owszem, można mu zarzucić zaniechanie - zwlekanie ze zmianą menadżera - ale czysto teoretycznie, bo gdy się spojrzy na okoliczności, to jestem pewna, że nikt z nas na jego miejscu by też tego nie uczynił. Dlaczego? W filmie "Elvis" jest to wyartykułowane, a do tego można by jeszcze dodać całą listę innych przyczyn.
I to mnie właśnie boli,że nie o wszystkim mógł sam decydować,a już szczególnie jeśli chodzi o koncerty w Europie.Moim zdaniem Parker za bardzo ingerował we wszystko.No ale czego się spodziewać po kimś,dla kogo liczy się tylko i wyłącznie kasa?
Nie można Sinatrze odmówić talentu. Ale równocześnie nie można Go porównywać z EP, bo funkcjonowali w różnych gatunkach muzycznych. Życie Sinatry to też super ciekawy temat i kawał historii USA, przemysłu rozrywkowego, złotej ery Hollywood (Rat Pack) itd. Łza kręci się w oku... Myślę, że Sinatra miał jakiś udział w pojawieniu się EP w Las Vegas. Sinatra był człowiekiem interesu i kiedy zorientował się, że krytykowanie EP nie opłaca się, to po prostu zmienił podejście. Przecież Sinatra inwestował w Vegas, a a na obecności EP całe miasto zarabiało gigantyczne pieniądze. Współpraca EP z Nancy Sinatrą, obecność EP na Jej koncercie w Vegas - opłacało się wszystkim. Nancy chyba pozytywnie wypowiada się o EP, a przynajmniej nigdy nie trafiłam na inną Jej wypowiedź.
Co do oceny postępowania EP i Jego ewentualnych zaniechań, to jest to trudny temat. Mimowolnie dokonujemy oceny z bieżącej perspektywy. Ja generalnie uważam, że EP popełnił jeden zasadniczy błąd: za bardzo postawił na tzw. swoich: kolegów, członków rodziny itp. To jest długi temat, ale skrótowo rzecz ujmując wynika to trochę z południowego podejścia, z przejęcia podejścia do ludzi Jego matki, z braku doświadczenia na początku i zawrotnego tempa zdarzeń. Parker i Esposito działali, moim zdaniem, w swoim specyficznym interesie. Natomiast dla mnie największym rozczarowaniem w przebiegu kariery EP jest Vernon Presley. Nie podołał. Z różnych materiałów wynika, że Vernon nie nadawał się do wyznaczonych Mu zadań. Brakowało Mu wykształcenia. Nie umiał współpracować z ludźmi i wybierał wygodne wyręczanie się innymi, nie umiejąc ich kontrolować. Poza tym to EP zajął w rodzinie miejsce Vernona, jeszcze przed wejściem na szczyt. Gladys była matką, ale żoną to już chyba niekoniecznie. Myślę, że Vernon faktycznie funkcjonował gdzieś na uboczu. Zresztą ludzie z otoczenia EP twierdzą, że ostatecznie Vernon też był traktowany jak pracownik i też był wyrzucany z pracy przez EP. Gdyby On wypełnił przestrzeń, której EP nie ogarniał, to mogłoby potoczyć się wszystko trochę inaczej. Zabrakło matki i zabrakło życiowego mentora. Tak to widzę w skrócie. A to stawianie na tzw. swoich nie zawsze oznaczało postawienie na profesjonalnych współpracowników. W moim poprzednim wpisie nie chodziło mi o osobiste wykonywanie przez EP kolejnych zadań, raczej o zarządzanie i zbudowanie wokół siebie profesjonalnego zespołu. To dzisiaj też jest chyba bolączką wielu gwiazd, więc z pewnością nie jest to łatwe, zwłaszcza dla ludzi o duszy artysty.
Marta nie zgodzę się z Twoim zdaniem: "Nie umiał współpracować z ludźmi i wybierał wygodne wyręczanie się innymi, nie umiejąc ich kontrolować".
Umiał współpracować z innymi jak mało kto, to po pierwsze. Po drugie, "wybierał wygodne wyręczanie się innymi"????? Mam wrażenie, że nie przemyślałaś doboru słów. A znasz jakąś światowej sławy gwiazdę, która nie "wyręcza się innymi"?????? Bo ja nie. Nawet we własnym domu, każdy z nas czasem wyręcza się innym członkiem rodziny, z różnych powodów, bo na przykład nie można być w dwóch miejscach w tym samym czasie.
Loren na tych zdjęciach wygląda jak starsza siostra albo nawet jak matka EP. Ale taka była moda. Na zdjęciach z późniejszych lat prezentuje się oszałamiająco. Na zdjęciach widać jakąś sympatię. Loren ewidentnie na nich dominuje. Może po prostu ma taki temperament i nawet południowy temperament EP nie podołał ;) Na nagraniu Loren stwierdza, że wcześniej w ogóle nie znali się; że EP ją zawołał i zaproponował, żeby usiadła mu na kolanach i żeby zrobili w ten sposób kilka zdjęć. Chociaż jest pogłos i ona też trochę ścisza głos. Jednak taka geneza tych zdjęć mnie nie przekonuje. Podczas kręcenia "King Creole" EP spotkał również w stołówce samego Marlona Brando. Sytuację opisywała m.in. Jan Shepard, która towarzyszyła EP wtedy. Zwraca uwagę, że EP był b.onieśmielony faktem, że Brando usiadł przy sąsiednim stole. Dopiero po jej namowach nawiązał rozmowę z Brando. Po wszystkim podobno szalał z radości. Tak więc trudno mi uwierzyć, że widząc inną wielką gwiazdę, po prostu zawołał ją po imieniu. Loren tak to przedstawia, no chyba że źle ją rozumiem.
No właśnie, ale to przez tą stylizację wyglądu, jaka wtedy była modna, a która postarzała mocno kobiety. Tak, oni oboje mieli dużo witalności, byli ciepłymi ludźmi z natury. Oj, temperamentu jej nie brakowało, ponoć była taką typową Włoszką. :) Dzięki Marta, za odsłuchanie i przetłumaczenie. :) Szkoda, że nie dotarłam do jakichś starszych jej wypowiedzi na temat spotkania z Elvisem, bo ta to już 60 lat od zdarzenia. No dokładnie, mnie też nie. Dlatego jestem ciekawa co tam napisano w tych trzech książkach. Dobrze ją rozumiesz, bo Twoje słowa potwierdzają relację z tej rozmowy na innych portalach. Aczkolwiek ja wierzę bardziej w wersję fotografa niż Loren. On przez 60 lat ją powtarzał, a Sophię o Elvisa pytano rzadko, po tylu latach mogła już jej się zatrzeć w pamięci. Na moje, to nie było ich pierwsze spotkanie.
Sofia to najpiękniejsza aktorka wg mnie. Nigdy nie wyglądała staro. Albo młodo albo poważnie tak doświadczenie z niej biło. Elvis przy niej wyglądał jak taki szczeniaczek nieokiełznany i to widać gołym bokiem. Niczego by nie było bo kiedyś słyszałem że ona mówiła że był za dziecinny czy co..patrząc na nią myślę że szukała poważnych związków i taki miała. To że są takie wersję...to idzie tylko pod to żeby ludzie się interesowali. Każdy ma swoją wersję wygodna dla siebie. Jak widać dużo jeszcze historii jest niedopowiedzianych z życia Elvisa. Jeśli tak było to napewno musieli się znać wcześniej. Ale czy na pewno ? Zależy od wersji...to samo z sexem. Zależy od nastawienia kobiety. Była to pewnie ostatnia szansa bo potem już weszła w długotrwały związek ze swoim mężem.. jeśli os było to pewnie chciała by przez chwilę być z Elvisem ...ot tak jak się odbywa w świecie Hollywood . Natomiast nie po to by pragnąc z Elvisem być. Ale czy prawdę się dowiemy? Nie wiem. Sofia była i jest sexowna i kobieca do dziś.
Piękna, ale dla mnie nie najpiękniejsza. Inne mi się bardziej podobają :) No wyglądał jak szczeniak, dlatego, że ona wyglądała na lat 40, choć miała tyle co on (była tylko 4 miesiące starsza). Tu nie chodziło o związek, czy nawet romans, zresztą Elvis siedział już na walizkach do woja. Raczej o jednorazowy seks. Poza tym Sophia była już mężatką z Carlo Pontim (w pierwszym małżeństwie, które unieważniono w 1962). Poznała go w 1950, zaręczyli się w 1953, a pierwszy ślub wzięli w 1957 (rozwiązany w 1962), a drugi w 1966. To była jej miłość życia (także Sophia była jego miłością życia), byli ze sobą do końca jego życia w 2007 roku. Niemniej obojgu zdarzały się skoki w bok, ale na krótko, zwykle na jednorazowy seks. Sophii odnotowano tylko jeden dłuższy romans, z Carym Grantem (jeszcze przed poznaniem Elvisa).
Debra to tylko z tą krótsza fryzura ale daleko do Sofii. No właśnie o sex. Nie o związek chodziło. Chyba rzeczywiście Sofia coś kręciła w tych wypowiedziach. Elvis wyglądał młodziej jak szczeniak bo był charakterowo niedojrzały poza tym faceci zawsze wyglądają w tym samym wieku dużo młodziej niż kobiety.
Wbrew pozorom całkiem dużo jest takich przypadków, że ktoś młody sprawia wrażenie osoby znacznie starszej swoim zachowaniem i wglądem. W drugą stronę też. Myślisz, że ktoś ma lat 50, a on dawno po siedemdziesiątce. :)
A teraz oprócz dylematów wiekowych nagminnie dochodzą płciowe. :) Idziesz za kimś lub patrzysz na kogoś i się zastanawiasz kobieta to, czy mężczyzna? :))) Wczoraj miałam trzy takie sytuacje.
Nie wiem czy połączył ich gorący jednorazowy seks, czy nie, chociaż obstawiam, że tak.
Niemniej jestem przeświadczona, że to spotkanie w kantynie nie było ich pierwszym, tak przedstawiono to tylko prasie. Być może właśnie dlatego, żeby nie stwarzać podstaw do spekulacji intymnych.
Moje drogie... po krótce odpowiem na kilka wątków które się pojawiły: 1. Odpowiadając zwłaszcza Danusi, ja nie będę się krył i mam swoje zdanie, że nie będę zawsze bronić Elvisa i nie ma to znaczenia jaki był. Poprostu od większych gwiazd oczekuje się więcej. Winię Parkera ale Parker by nie urósł gdyby nie milcząca jego zgoda na wszystko. I kwestie manipulacji zostawiam w pozostałych sferach jego życia, ale to że się wtrącał do tego co ma być na albumie, jaka piosenka będzie wydana (np. awantura o Suspicious Minds), czy wspomniane projekty okładek, czy dźwięk przy How Great Thou Art - ... i fakt że na końcu Elvis świadomy na wszystko się zgodził to niestety nie będę go głaskał w nieskończoność. Nikt mu nie pomógł (nawet mój ulubiony Vernon) ale mam dla niego mimo wszystko wielki zarzut że tak to wyszło. Również to że niestety z jego pomysłów przebiegu dalszej kariery nie wyszło nic. Powtarzam z jego świadomych pomysłów. Jeśli na konferencji przed Nowym Jorkiem 1972 mówił że nie ma aktualnie dobrych numerów do nagrania, to był w błędzie bo mógł zamiast niekończących się tras usiąść w studiu i nagrać je sam z zespołem. I to że wchodził do studia i nie wiedział co ma nagrać bo czekał na dema., to historia bez precedensu. Nikt tak nie robił. Oczywiście obronił się niesamowitym talentem ale niesmak pozostał bo mógł zrobić o wiele więcej. To temat rzeka. Więc nie tylko wina Parkera. I bede o tym mówił. Nie oczerniam Elvisa bo nie pisze w gazetach że Elvis był ćpunem tylko jako fan z wami na forum twórczo i szczerze dyskutuje i będę. 2. Sinatra i Elvis nie byli do porównania wiadomo. To inne pokolenia. Ale chwała mu za to że brał jego standardowe numery i śpiewał tak na luzie (bo jak wspomina Danusia miał sto razy lepsze warunki głosowe), ale tu uwypukliłem przykład że wziął piosenkę od wpływowej gwiazdy, która była znana zanim Elvis zaczął śpiewać. I jak wspomniałem wiele kawałków elvis zrobił lepiej. Ale nie 100%. Tylko 99%. Np., wg mnie Tutti Frutti bardziej wyrazista jest Little Richarda. 3. Ave Maria - to nie kwestia że nie lubie Krajewskiego. Poprostu to nie byłby w USA hit - raczej podrzędna elvisowa filmówka jak mam porównywać. I powiem więcej. Elvis by ją odrzucił gdyby mu to dano. Tyle.
Muszę zgodzić się z opinią Krzysztofa. EP, niestety, pozwolił Parkerowi na działanie. Świetny, niestety, przykład z "Suspicious minds". A praktyka z odsłuchiwaniem płyt demo dopiero w studio była rzeczywiście zadziwiająca, zwłaszcza w latach 70tych. Wtedy nikt tak już nie robił. W dobie tzw. concept albumów było to niezrozumiałe. Być może na początku Parker ogarniał swoje "poletko", ale w późniejszych latach wtrącał się w muzykę i w scenariusze filmowe. Tak jak napisał Krzysztof, EP na to pozwalał. Tego nie rozumiem, bo myślę, że dostrzegał to wszystko. Może zabrakło siły charakteru? Konsekwencji? Wiary w siebie? Czasami panuje się nad tłumami, a trudno poradzić sobie z kimś twarzą w twarz.
to prawda. ja mówię co czuję, wiadomo że nie było nas tam i faktów nie zmienimy, ale nie możemy też bronić mistrza mimo, że był najlepszy i zawsze bronił się muzyką. Bo mógł być jeszcze lepszy. Gdzie podział się album bluesowy który planował nagrać? Zdrowie nie pozwalało>? Mógł zrobić to dużo wcześniej. Owszem zadowolił się niezwykle płodnymi sesjami lat 1969-1971, ale życie nie znosi próżni. Albo Album ELVIS TODAY. Może tak jakby było go więcej w muzyce, to by mógł osiągnąć więcej. Nie wystarczyło mieć talent, wejść do studia, dać z siebie wszystko i wyjść. Czasami artyści dbają o siebie od A do Z muzycznie. Od koncepcji albumu po projekt okładki, po dobór muzyków (tu elvis był mistrzem owszem), aż po finałowe brzmienie dźwięku. A jak to się ma do tego że albumy były klejone przypadkowo. Jakieś the besty... elvis for everyone, lub te only talking Album - having on stage....? Nikt tego nie robił. Fani czekają na nowe utwory a dostają album z fragmentów koncertów w których elvis przekomarza się z publicznością... no pachnie tu pomysłem Parkera a nie Elvisa. A gdzie albumy za życia z sesji 66-67? Jakby wyszedł to Elvis wróciłby wcześniej na estradę. A gdzie album z sesji z on toura 1972 ? Powycinane, powklejane Always on my mind czy separate ways na dwóch zlepionych albumach z filmówkami? Czy Elvis mógł na to się godzić lub udawać że tego nie widzi? Był muzykiem, akurat w kwestiach muzycznych powinien być Panem sytuacji od A do Z. Pomijając podróże zagraniczne. A i tak był Mistrzem:)
Nie wiedziałam np. o Suspicious. Jeśli chodzi o takie detale z działki muzycznej, to mam skąpą wiedzę i na razie nawet się nie zgłębiam. Mam w planach, jak już kiedyś wspominałam, omówić każdą nagraną przez niego piosenkę i planowaną. Wtedy pewnie będę godnym adwersarzem, na razie nie. :)
Poprostu korzystał ze swojego daru w 100 procentach ale niewiele do tego dodał od siebie że swojego potencjału jaki mu stworzył jego dar. Tak. Był tylko człowiekiem można za dużo wymagać siedząc wygodnie w fotelu ale naprawdę miał stworzone warunki by zrobić jeszcze więcej. I to wcale nie było niemożliwe. Mówię to jako jego oddany fan.
Trochę nie jestem na bieżąco z dyskusją, bo pochłonęła mnie konwersacja z Włochem, chociaż czytałam na bieżąco wasze wpisy.
I teraz zobaczcie ile rzeczy wypunktowaliście, a gdyby tak usiąść i przeanalizować cały okres aktywności artystycznej Elvisa, były setki punktów.
Uważacie, że on jeden miał się wszystkim zająć, co dla mnie jest absurdem. A z przodu powinien mieć jeszcze miotłę, a z tyłu grabię?!
Pokażcie mi drugiego człowieka, który tle zrobił co Elvis. Wszyscy ludzie z jego otoczenia i kobiety, które z nim były, podkreślają, że w jedną dobę robił tyle, co inni w tydzień lub w miesiąc.
Merytorycznie absolutnie zgadzam się wami, z wszystkim o czym tu wspomnieliście. Nie zgadzam się tylko z jednym, że czynicie w tej materii zarzut Elvisowi.
Tak, tylko nie można mówić coś w tym stylu, że i tak był najlepszy, pokażcie drugiego itp... mnie nie interesują inni. Ani ile zrobił a ile mógł zrobić. Elvis mógł być jeszcze lepszy a w konsekwencji tego żyć długie lata - inspiracje muzyczne, zaangażowanie w twórczość też miały na to wpływ. To nie zarzut, tylko w niektórych sferach, wczoraj jak równiez i dziś , wiele muzyków robi wokół siebie więcej. A dlaczego? Bo sami są panami swojego losu, żyją spokojniej? NIe wiem. Poprostu umiejętnie prowadzili swoje życie i mieli na to wszystko czas? ELVIS był wszedzie i może to było jego przekleństwo? To żaden zarzut, ja to piszę bo go uwielbiam i żal mnie ściska, że skończyło się wszystko tak jak skończyło:(
ależ ja tego nie robię. Tylko nie można w ten sposób usprawiedliwiać, że jak się czegoś nie zrobiło to nie jest śię maszyną. No nie jest. Ale ja mówię nie o tym ze nie nagrał 20000 koncertów tylko 1100, albo nie nagrał 600 hitów tylko 80. Ja mówię o prowadzeniu kariery, uporządkowaniu. Bez takich zrywów i przerywników. Że zagrał w słabym filmie, ale wiadomo ciężko pracował. To wolałbym żeby przeleżał w palm springs nad fajnym tekstem piosenki wysypiając się niż harować, bo wtedy wiadomo nie można negować wysiłku stawiając zarzuty. Bo wysiłek był. Inni to robili. Sprawnie zarządzali karierami. A to że ELvis był najlepszy to jest inna sprawa. To wiadomo. Ale nie znaczy że nic już nie musiał dodać.
On się do "prowadzenia kariery" nie nadawał, jak 99 % artystów. Dlatego mają menadżerów i armię ludzi od tych spraw. Poza tym nie czarujmy się, wierzył w uczciwość ludzi. Przecież jeszcze pod koniec lat 60. bronił Parkera. On był dla niego ciągle człowiekiem, który wyniósł go na inny standard życia. Nie brał pod uwagę, że to był Parkera interes przede wszystkim.
Później może tak. Ale najpierw myślę, że to była naiwność. Elvis mierzył ludzi swoją miarą. Byli "normalni" i "złoczyńcy". W jego mniemaniu człowiek "normalny" nie był zdolny do nikczemności, bo on nie był.
Umowa jest po to żeby strony umowy niczego nie zmieniały, a jeśli obie strony zgadzają się na jakieś zmiany, to robi się aneks do umowy.
W umowach są też przewidziane kary za odstąpienie od umowy lub wykonywanie czynności w sposób niezgodny z umową. Zwykle horrendalne, żeby hamować różne zapędy obu stron.
Gdyby Elvis każdą rzecz chciał egzekwować od Parkera, nie wychodziłby z sądu, i to nie w przenośni, lecz dosłownie. A kto by zarobił na prawników? Parker miał zasoby, Elvis nie. Jeszcze raz przypomnę wam TREŚĆ filmu (a nie obrazki, które większość ludzi kupiły i nie zważają na nic więcej) "Elvis", gdzie macie wypunktowane powody, dla których Elvis wcześniej nie zerwał kontraktu z Parkerem (w każdym razie ich większość, te najważniejsze).
I teraz zastanówmy się nad źródłem. Geneza tego wszystkiego zaczyna się w chwili transferu Elvisa z Sun Studio do RCA, zamiast do Atlantic (???), sorry zapomniałam nazwy tych, którzy dawali wtedy 25.000 dolarów (RCA dała 40.000). Właściciel powiedział, że 25.000 dolarów, to było wszystko, co wtedy uzbierali, wliczając w to jego własne biurko.
Po dogadaniu przez Colonela transferu Elvisa do RCA, który do tego czasu był tylko "doradcą" drugiego menadżera Elvisa, Boba Neala, chociaż fizycznie przejął zarządzanie Elvisem poza Południem, ku wytchnieniu Boba Neala, który sobie nie radził już jakby nie było "taką gwiazdą", zmienił się kontrakt z Elvisem, a niecałe pół roku ponownie. Parker to bardzo dobrze przemyślał. Uśpił czujność wszystkich Presleyów, zasypując ich pieniędzmi, a po kilku miesiącach podsunął nowy kontrakt, zgodnie z którym zabierał 50% wpływów brutto, czyli nawet podatki za niego płacił Elvis. :)
Reszta, to wszystko o czym mówicie, jest tylko konsekwencja tych ruchów.
Wystarczylo raz go podać do sądu. Ilu tak robi? w tym cholernym 73 roku - Elvis wyszedłby na tym lepiej. Napewno. I co żeby to się ciągnęło? Elvis był młody, wszystko toczyło by się swoimi torami. Myślę że ujawniono by sporo rzeczy. Wyszło by tak że ta liste żądań Parkera, pokryła by lista jego grzechów względem mistrza, oszukiwania go, wydawania jego majątku na gry hazardowe. Tylko że ELVIS był jak dziecko, jakby nie wiedział co robić. Tak jak gdy sam pojechal do NIXONA to nie mógłbyć sam.
Nie róbmy z tego beznadziejnych sytuacji. Elvis by nie miał szans? Każda sprawa z biegiem nabiera nowych wątków, możliwości. Itp. Treść Filmu znam:) Oglądałem pięć razy. I niestety ciężko się ogląda to co było między nimi naprawdę.
Ja myślę, że chciał uniknąć prania brudów w światowych i amerykańskich mediach. Poza tym wiedział, że Parker był skumany z mafią (tą prawdziwą) i bał się mu przeciwstawić, nawet nie ze względu na siebie, a na Lisę Marie.
Zobacz tyle mu krwi napsuli, jeden z prawników powiedział, że Elvis do końca życia mógłby już nic nie robić, tyko żyć z odszkodowań sądowych. A ten się zaparł i nie pozwolił wytoczyć ani jednego pozwu. Z tego powodu jeden z prawników odszedł, powiedział, że tak się nie da pracować skoro klient nie pozwala się bronić.
wiesz co Danusiu, nie wierzę że wszystko co bardzo złe było wokół Elvisa a on nic nie mógł zrobić. W wątek mafii nie wierzę i nie na tyle by Elvis mógł się czegoś bać. Owszem był narażony, miał kontakty z mafią *choćby sprawa z 76 roku z samoliotem*, choćby to że był u Nixona, a wiadomo że nikt przypadkowy się tam z nim nie spotka (nie uwierze w bajki kręcone w tych filmach, że spontanicznie przed świętami). ale bez przesady. Parker był zły, ale przypisywać mu wszystko łącznie z mafią,.. póki nie ma dowodów, nie uwierzę.
Kulisy nienawiści Elvisa i Lennona - czy to jest warte przeczytania? Tzn. czy jest wiarygodne, czy raczej ma charakter skandalizujący? Nie znam tego, a widzę, że można kupić używane egzemplarze.
Krzysiu, tak abstrahując od tematu ... Wysłałam Tobie dwa linki od Włocha. Pytanie, czy ten drugi, co ma 2,87 Giga udało Ci się pobrać?
W tym mniejszym o Lake Tahoe, oni tam piszą o dodanym koncercie 9 maja 1976 roku, o 3:00 w nocy. Dołączają też z niego zdjęcia. Spotkałeś się z tym koncertem w innych źródłach?
NIESTETY nic nie dostałem:( Z tym Tahoe to by była mega sensacja. I tak owiane jest tajemnicą całe to Tahoe. Tak mało fot. Miałem książkę o Tahoe w pdf. ale tam nic chyba o tym nie było. Ale... całkiem prawdopodobne.
Sciagnąłem. Pierwszą miałem tą z Tahoe. Tam nie ma o dodatkowym koncercie. poprostu dwa z 9.05 wynikły stąd że tamten pierwszy to oficjalnie 8.05 MS.
ta druga jest mi znana, ale tam jest spora sensacja jak dla mnie - albo zapomniałem. są foty po 13.08 DS a więc z dwóch shows z 14.08 i 15.08. I wynika że 15.08 DS miał Chain a 15.08 MS Fringle. No ciekawe;)
No jak? Tam wyraźnie pisze, że planowo koncert o 22:00 miał być ostatnim. Trwał dwie godziny i pięć minut, a potem był następny o 3:00. Nawet ona tam pisze, że w restauracji zauważyła informacje, że zostanie dodany jeszcze jeden koncert. Tak ja zrozumiałam, bo nie tłumaczyłam tego translatorem (musiałby zoceerować lub przepisać ręcznie tekst).
No ja mam inne kostiumy. Muszę zobaczyć ten materiał.
Ale ten ostatni chyba był o 3.00 AM bo miał na sobie ten strój z ashleville 75. Aztec . Zauważ że sezon w 74 też się kończył o 3am chyba . Koncert najdłuższy był moim zdaniem tym ostatnim ale mogę się mylić ...zasialas ziarno niepewności. Książkę mam już dobrych parę lat. I zapomniałem.
Marta, mam prośbę, bo Ty jesteś dobra w angielskim. :) Możesz rzucić okiem na teksty w białych ramka na poniższym obrazku i powiedzieć jak je rozumiesz? W sensie, czy by dodatkowy koncert o 3:00 w nocy?
Rozumiem te fragmenty następująco: Pierwotnie planowano zrobić jeden występ o 22:00 w wieczór zamknięcia. Kiedy po południu 9 maja zobaczyłam w kasynie plakaty z okazji Dnia Matki o godzinie 3:00, wiedziałam, że na tę noc dodano kolejny występ. Był to dodatkowy show i nie było biletów, wzięłam udział w koncercie, ponieważ znałam gospodarza/organizatora. "MAITRE D' " TO ZAPEWNE JAKIEŚ STANOWISKO W HIERARCHII HOTELOWEJ. NIE ZNAM DOKŁADNEGO ZNACZENIA. CZYLI BYŁY PLAKATY W HOTELU Z TERMINEM I GODZINĄ KONCERTU. Koncert z okazji Dnia Matki o 3:00 nad ranem, 9 maja 1976 roku, był ostatnim, jaki Elvis zagrał w Tahoe. To był ósmy występ, który widziałem. Kelnerzy wręczali róże wszystkim paniom, od Elvisa i pułkownika, gdy wchodziły do showroomu. Ten występ trwał ponad 2 godziny i był jednym z najdłuższych, jakie Elvis kiedykolwiek zagrał. Znowu zostałem zgnieciony/ściśnięty na moim miejscu, centralnie przed sceną, bez możliwości obrócenia się. NIE WIEM, KTO TO MÓWI, WIĘC NAPISAŁAM W RODZAJU MĘSKIM. BYĆ MOŻE MÓWI TO TA SAMA OSOBA.
Wielkie dzięki Martuś! Jasne, że pomogłaś! Nawet zrobiłaś dużo więcej, bo przetłumaczyłaś oba fragmenty dokładnie, a mi chodziło tylko o upewnienie się czy dodano w końcu ten koncert o 3:00, czy nie, bo nie chciałam Cię fatygować. :) Jeszcze raz dziękuję, a Twoje tłumaczenia dodam do postu o występach Elvisa w Lake Tahoe. :)
To francuskie słowo jest często używane w recenzjach z koncertów, no jakoś tak sobie Amerykanie upodobali. Dzięki za inteligentne i refleksyjne tłumaczenie, że zwróciłaś uwagę, co może być niezrozumiałe lub niejasne dla czytelników, jak "MAITRE D'", czy płeć osoby wypowiadającej się.
Ja już je wyjaśniałam w słowniczku "What is what", w którym tłumaczę miedzy innymi różne terminy (drugi słowniczek "who is who", jest tylko z nazwiskami osób):
Maitre'D (także "maitre d'" i "maitre de") Czyli ochmistrz, zarządca, kierownik sali. W hotelach również mistrz hotelowy, lokaj, a w restauracji główny kelner, kierownik sali restauracyjnej.
Płeć osoby wypowiadającej się, to akurat kobieta. No niestety u nich zazwyczaj nie wynika to z tekstu, tak jak nas.
A propos koncertów poza harmonogramem, czytałam, że EP zdarzało się w Vegas dać dodatkowe koncerty przed południem dla pracowników hotelu, którzy nie mieli możliwości zobaczyć Go podczas regularnych koncertów z powodu obowiązków zawodowych. Czy tak rzeczywiście było? Czy znane są jakieś szczegóły tych koncertów? Ja tylko natknęłam się na taką ogólną informację. Może coś wiecie na ten temat?
Tak, zdarzały się takie sytuacje, chociaż w materiałach prawie się na nie nie trafia. Mi się to zdarzyło dwa razy odnośnie USA i kilka razy odnośnie Europy, podczas wojska - raz w klubie Lido we Francji i raz w Micky Bar w Niemczech. Ale akurat te koncerty były za zamkniętymi drzwiami, można powiedzieć "ściśle tajne", z uwagi na umowę jaką Parker zawarł z wojskiem, według której Elvis miał absolutny zakaz śpiewania w trakcie służby wojskowej. Raz też wyłamał się (złamał zakaz) śpiewając dzieciom na statku, gdy płynął do Niemiec - przeczytasz o tym tutaj (to obrazek, na którym jest opis jednej z dziewcząt-fanek, córki oficera marynarki, opisała każdy dzień polowania na Elvisa na statku), trzeba go powiększyć jak się otworzy klikając w niego : https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGHBaZ1FGJTjM0hUHDHxMj0HhDhFwM250SICR4V11ETwvP1UA8eHIJXi0UARmLRo_6Mwa_E8yCkymn1qRThbrekPXaHZup_IePnrzgyTDm08fXnsnbhu2J5w4zMVGPRAPQQqzN7GeP_zyT6itPL2F1RrUv0mL8w6r5Tz1__ic-jVAX7YG4gosxy4Z-/s3393/TLO-JanetDay_TXT.JPG
1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij. 2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:". 3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL". 4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz. 5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Instrukcja graficzna tu: https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html
Muszę przyznać,że ładnie razem wyglądają na tych fotkach.😊
OdpowiedzUsuńTak, są takie pogodne i sympatyczne. Niemniej jako para mi nie pasują, ponieważ Sophia wydaje się na nich dużo starsza od Elvisa, chociaż tak nie jest. :)
OdpowiedzUsuńP.S.
Aguś dzięki za materiał, który mi przesłałaś na e-maila. Jeszcze go nie obejrzałam, więc się na razie nie wypowiadam, może dziś w nocy.
Nie ma za co😊.A co do Sophii,to rzeczywiście sprawia wrażenie starszej,ale myślę,że to może być wina makijażu,lub fryzury.Chciałam jeszcze wspomnieć,że posiadam zdjęcie Elvisa z Jennifer Holden Szukałam jej nazwiska w poście o kobietach,ale nie ma,z Dolly Parton też mam,gdzie są razem,ale nie wiem,czy to nie fotomontaż.W wolnej chwili podeślę te zdjęcia mailem.
OdpowiedzUsuńP.S.-zdjęcia już wysłałam.
UsuńDzięki Aguś. :) Zdjęcia obejrzałam. Nie, Holden nie mam na liście, bo nie było jej w żadnym wykazie kobiet Elvisa.
UsuńDolly Parton znał, ale nic między nimi nie było. Elvis miał śpiewać jej mistrzowską piosenkę, ale z powodu bezczelności Parkera (chciał by zrzekła się praw do niej), w końcu nie doszło do transferu. A potem dostała ją Whitney Houston czyniąc ją największym swoim przebojem.
Tak,czytałam o tym,co Parker nawywijał.I przez to taki hit przeszedł Elvisowi koło nosa.Szkoda.
UsuńDziwna taktyka. I że Elvis nie decydował sam. Zresztą tak jak ze swoimi kawałkami.
UsuńZ dolly sądzę że to fotomontaż pewnie. Mnóstwo jest takich fot.
No masz Krzysiu rację,że to fotomontaż.Dosłownie przed chwilą znalazłam oryginalne zdjęcie i się okazuje że Dolly była domontowana,a w oryginale obok Elvisa stoi Nancy Sinatra,jednak dobrze podejrzewałam,że to oszustwo.Tak samo z Bruce'em Lee,stoją razem,a historia mówi,że nigdy się nie spotkali.Natomiast z Brendą Lee wygląda na prawdziwe
UsuńDecydował o doborze piosenek, ale formalności leżały po stronie Parkera, a ten powiedział jej, że musi zrzec się 50% praw na rzecz wydawnictwa bibliotecznego, które jej wskaże - utworzył chyba z dziesięć plus było to Aberbachów, Hill & Range.
UsuńElvis gdzieś usłyszał tę piosenkę i kazał Parkerowi pozyskać ją dla siebie. Rok później, w 1974, Dolly nagrała ją sama. A naście lat później "I Will Always Love You" dostała Houston i uczyniła jednym z największych przebojów.
Słyszałam różne wypowiedzi Parton na temat tej sprawy, ale zaskoczyła, a jednocześnie ubodła mnie ta z Wikipedii:
Elvis Presley wskazał, że chce nagrać piosenkę. Parton była zainteresowana do czasu, gdy menadżer Presleya, pułkownik Tom Parker, powiedział jej, że standardową procedurą dla autora piosenek jest przepisanie ponad połowy praw wydawniczych do każdej piosenki nagranej przez Elvisa. Odmówiła. Wspomina:
Powiedziałam: „Naprawdę przepraszam” i płakałam całą noc. To było jak najgorsza rzecz. Wiesz, to jest jak: O mój Boże… Elvis Presley. A inni ludzie mówili: „Zwariowałeś. To Elvis Presley. Powiedziałem: „Nie mogę tego zrobić. Coś w moim sercu mówi: „Nie rób tego. I po prostu tego nie zrobiłam… On by to zabił. Ale tego nie zrobił. Potem, kiedy wyszła wersja Houston, zarobiłam wystarczająco dużo pieniędzy, by kupić Graceland.
No wkurzył mnie fragment "On by to zabił"!!! Jakby złość na Parkera wylewała (przeniosła) na Elvisa. Nie znam żadnej takiej piosenki śpiewanej przez różnych wykonawców, których wersja byłaby lepsza od wersji Elvisa, więc to takie jej głupie gadanie. A na początku płakała, że Elvis jej jednak nie zaśpiewa.
Dlatego Elvisowi przeszła koło nosa większa liczba przebojowych kawałków . I fakt że mógł coś od siebie zrobić nie tylko wybierać dema. Wiem że zaraz powiesz że Elvis nie mogl być alfa i omega ale mógł miec większy wpływ na swoje nagrania. I mgl na to się nie godzić.
UsuńDla mnie to nie był hit dla Elvisa tylko dla Houston.
Zgadza się 99 procent Elvis śpiewał lepiej niż oryginały .
Czy Elvis by to zabił? Jasne że nie
,,Anna Maria" też mu przeszła koło nosa,a to mógłby być hit.🙁
UsuńJezu dajcie spokój z tą Anna Maria. To gniot który pogrzebał by karierę mistrza. To flaki z olejem. Zresztą śpiewa go nudny maślany Krajewski . Co innego mistrz Klenczon. ✌️
UsuńAle z my way to przebił Sinatrę . To chyba najlepszy przykład mistrza.
UsuńRzeczywiście, sporo b.dobrych utworów przeszło Mu koło nosa. Tracił ewidentnie przez politykę Parkera i Hill&Range. Wielu autorów pisze, że EP nie zdawał sobie sprawy z polityki finansowej i wymuszania odstąpienia części zysków. Jednak niektóre sytuacje powinny dać Mu do myślenia, np. konflikt i zerwanie współpracy z Chipsem Momanem. Albo inne sytuacje z Barbrą Streisand i Stevem Binderem, które pokazują jakąś dziwną bierność EP. Spotykał ludzi z ciekawymi propozycjami i pomysłami dla Niego. Oni potem znikali (nie mogli nawiązać kontaktu albo nie mogli zaakceptować żądań finansowych) i co? Naprawdę EP niczego nie podejrzewał. Byli w Jego ekipie ludzie, którymi mógł posłużyć się w podtrzymywaniu wartościowych relacji. EP niektóre sfery zaniedbał i pozwolił rządzić Parkerowi. To też przejawiało się, moim zdaniem, w projektowaniu okładek płyt. Niektóre są szkaradne, nawet jak na swoje czasy. Kto wybierał te zdjęcia?!
UsuńEP nie zabiłby tego utworu. Po prostu wykonałby go po swojemu, co nie zawsze podobało się autorom bądź pierwszym wykonawcom. Też uważam, że z "My way" radził sobie lepiej niż Sinatra. Śpiewał to swobodniej, bardziej uczuciowo. Natomiast u Sinatry słychać pewien wysiłek i pilnowanie techniki. Owszem, wykonywał to również świetnie, ale w porównaniu z EP brakuje emocji w tych wykonaniach.
No,fakt,ale w wykonaniu Elvisa by zyskała,i to bardzo,ale to już moje zdanie.Natomiast z ,,My way"masz rację.Sto razy lepsza niż w wykonaniu Sinatry.
UsuńJa nie rozumiem jak w ogóle możecie porównywać Elvisa z Sinatrą, który miał ponad 2 oktawy mniej i bezpłciowy głos. Po prostu trafił w niszę czasową, inaczej nigdy by nie zaistniał.
UsuńNie rozumiem też ciągłego wytykania Elvisowi, że mógł to, mógł tamto, że tego nie dopilnował, tamtego nie dopilnował itp. Ludzie!
Spiszcie sobie w punktach co robił, co umiał, ile osób miał pod opieką, a w kolumnie obok to samo dla siebie. A jak już zobaczymy swoją miernotę przy jego potędze, to zastanówmy się nad tym czy mamy prawo wytykać mu różne rzeczy.
A potem stawiajmy bezsensowne zarzuty!
Co ten człowiek miał jeszcze robić?!!!!!! Po to artyści mają MENADŻER ÓW!!!!! Uważacie, że powinien jeszcze przyjąć funkcję nadzorcy swojego menadżera?!!!!
Poza tym Elvis miał umowę z Parkerem. On nie wtrąca się mu do muzyki, a Elvis jemu do kierowania jego życiem artystycznym, co w rzeczywistości działało tylko po myśli Parkera.
A już do szaleństwa doprowadza mnie jak winę za wszystkie błędne decyzje w jego karierze przypisuje się jemu, a nie Parkerowi! Tylko Parker o tym decydował! Byliście na filmie "Elvis"? Tam to zostało w kilku miejscach uwypuklone.
Zgadzam się z wszystkim, co wypunktowaliście, ale na BOGA nie obciążajcie za to Elvisa tylko dlatego, że to dotyczyło jego życia!
Krzysiu masz złe nastawienie, bo nie lubisz Czerwonych Gitar zwłaszcza z Krajewskim. Anna Maria to piękny utwór i bardzo doceniany prze krytyków. Myślę, że Elvis zrobił by z tego utworu arcydzieło. Z jego walorami głosowymi, umiejętnościami wokalnymi (w sensie technik), umiejętnością śpiewania w każdym stylu z wyczuciem, zrozumieniem, wręcz aktorsko, z interpretacją. Myślę, że zmienił byś zdanie na temat tej piosenki gdybyś usłyszał ją w jego wykonaniu.
UsuńJa na przykład w wykonaniu Elvisa polubiłabym,,Annę Marię"i to bardzo.Do wykonania jej przez Krajewskiego jakoś nie mogę się przekonać,czegoś mi w niej brak.A co do Elvisa to oczywiście obwiniam nie jego,tylko ludzi,którzy się do tego przyczynili,że nie zaśpiewał tego,czy tamtego utworu,Parkera przede wszystkim.Z Sinatrą oczywiście go nie porównuję,bo się nie da.Słuchając,,My way"w wykonaniu Franka musiałam wyłączyć odtwarzanie,bo mnie drażniło.A w wykonaniu Elvisa to już zupełnie co innego,uczta dla uszu.😚🤗🎶Mam nadzieję,że wyjaśniłam,o co mi chodziło😊
UsuńNo trochę się zirytowałam, bo skoro my fani przypisujemy mu wie, co co się potem dziwić jak się czyta takie bohomazy jak mi przysłałaś e-mailem.
UsuńMusimy zrozumieć, że w kwestii kariery nie był kowalem swojego losu! Owszem, można mu zarzucić zaniechanie - zwlekanie ze zmianą menadżera - ale czysto teoretycznie, bo gdy się spojrzy na okoliczności, to jestem pewna, że nikt z nas na jego miejscu by też tego nie uczynił. Dlaczego? W filmie "Elvis" jest to wyartykułowane, a do tego można by jeszcze dodać całą listę innych przyczyn.
I to mnie właśnie boli,że nie o wszystkim mógł sam decydować,a już szczególnie jeśli chodzi o koncerty w Europie.Moim zdaniem Parker za bardzo ingerował we wszystko.No ale czego się spodziewać po kimś,dla kogo liczy się tylko i wyłącznie kasa?
UsuńNie można Sinatrze odmówić talentu. Ale równocześnie nie można Go porównywać z EP, bo funkcjonowali w różnych gatunkach muzycznych. Życie Sinatry to też super ciekawy temat i kawał historii USA, przemysłu rozrywkowego, złotej ery Hollywood (Rat Pack) itd. Łza kręci się w oku... Myślę, że Sinatra miał jakiś udział w pojawieniu się EP w Las Vegas. Sinatra był człowiekiem interesu i kiedy zorientował się, że krytykowanie EP nie opłaca się, to po prostu zmienił podejście. Przecież Sinatra inwestował w Vegas, a a na obecności EP całe miasto zarabiało gigantyczne pieniądze. Współpraca EP z Nancy Sinatrą, obecność EP na Jej koncercie w Vegas - opłacało się wszystkim. Nancy chyba pozytywnie wypowiada się o EP, a przynajmniej nigdy nie trafiłam na inną Jej wypowiedź.
UsuńCo do oceny postępowania EP i Jego ewentualnych zaniechań, to jest to trudny temat. Mimowolnie dokonujemy oceny z bieżącej perspektywy. Ja generalnie uważam, że EP popełnił jeden zasadniczy błąd: za bardzo postawił na tzw. swoich: kolegów, członków rodziny itp. To jest długi temat, ale skrótowo rzecz ujmując wynika to trochę z południowego podejścia, z przejęcia podejścia do ludzi Jego matki, z braku doświadczenia na początku i zawrotnego tempa zdarzeń. Parker i Esposito działali, moim zdaniem, w swoim specyficznym interesie. Natomiast dla mnie największym rozczarowaniem w przebiegu kariery EP jest Vernon Presley. Nie podołał. Z różnych materiałów wynika, że Vernon nie nadawał się do wyznaczonych Mu zadań. Brakowało Mu wykształcenia. Nie umiał współpracować z ludźmi i wybierał wygodne wyręczanie się innymi, nie umiejąc ich kontrolować. Poza tym to EP zajął w rodzinie miejsce Vernona, jeszcze przed wejściem na szczyt. Gladys była matką, ale żoną to już chyba niekoniecznie. Myślę, że Vernon faktycznie funkcjonował gdzieś na uboczu. Zresztą ludzie z otoczenia EP twierdzą, że ostatecznie Vernon też był traktowany jak pracownik i też był wyrzucany z pracy przez EP. Gdyby On wypełnił przestrzeń, której EP nie ogarniał, to mogłoby potoczyć się wszystko trochę inaczej. Zabrakło matki i zabrakło życiowego mentora. Tak to widzę w skrócie. A to stawianie na tzw. swoich nie zawsze oznaczało postawienie na profesjonalnych współpracowników. W moim poprzednim wpisie nie chodziło mi o osobiste wykonywanie przez EP kolejnych zadań, raczej o zarządzanie i zbudowanie wokół siebie profesjonalnego zespołu. To dzisiaj też jest chyba bolączką wielu gwiazd, więc z pewnością nie jest to łatwe, zwłaszcza dla ludzi o duszy artysty.
UsuńMarta nie zgodzę się z Twoim zdaniem: "Nie umiał współpracować z ludźmi i wybierał wygodne wyręczanie się innymi, nie umiejąc ich kontrolować".
UsuńUmiał współpracować z innymi jak mało kto, to po pierwsze. Po drugie, "wybierał wygodne wyręczanie się innymi"????? Mam wrażenie, że nie przemyślałaś doboru słów. A znasz jakąś światowej sławy gwiazdę, która nie "wyręcza się innymi"?????? Bo ja nie. Nawet we własnym domu, każdy z nas czasem wyręcza się innym członkiem rodziny, z różnych powodów, bo na przykład nie można być w dwóch miejscach w tym samym czasie.
To dotyczyło Vernona.
UsuńA to przepraszam, źle zrozumiałam. Też mnie to zdziwiło z Twoich ust.
UsuńLoren na tych zdjęciach wygląda jak starsza siostra albo nawet jak matka EP. Ale taka była moda. Na zdjęciach z późniejszych lat prezentuje się oszałamiająco. Na zdjęciach widać jakąś sympatię. Loren ewidentnie na nich dominuje. Może po prostu ma taki temperament i nawet południowy temperament EP nie podołał ;)
OdpowiedzUsuńNa nagraniu Loren stwierdza, że wcześniej w ogóle nie znali się; że EP ją zawołał i zaproponował, żeby usiadła mu na kolanach i żeby zrobili w ten sposób kilka zdjęć. Chociaż jest pogłos i ona też trochę ścisza głos.
Jednak taka geneza tych zdjęć mnie nie przekonuje. Podczas kręcenia "King Creole" EP spotkał również w stołówce samego Marlona Brando. Sytuację opisywała m.in. Jan Shepard, która towarzyszyła EP wtedy. Zwraca uwagę, że EP był b.onieśmielony faktem, że Brando usiadł przy sąsiednim stole. Dopiero po jej namowach nawiązał rozmowę z Brando. Po wszystkim podobno szalał z radości. Tak więc trudno mi uwierzyć, że widząc inną wielką gwiazdę, po prostu zawołał ją po imieniu. Loren tak to przedstawia, no chyba że źle ją rozumiem.
No właśnie, ale to przez tą stylizację wyglądu, jaka wtedy była modna, a która postarzała mocno kobiety.
UsuńTak, oni oboje mieli dużo witalności, byli ciepłymi ludźmi z natury. Oj, temperamentu jej nie brakowało, ponoć była taką typową Włoszką. :)
Dzięki Marta, za odsłuchanie i przetłumaczenie. :) Szkoda, że nie dotarłam do jakichś starszych jej wypowiedzi na temat spotkania z Elvisem, bo ta to już 60 lat od zdarzenia.
No dokładnie, mnie też nie. Dlatego jestem ciekawa co tam napisano w tych trzech książkach.
Dobrze ją rozumiesz, bo Twoje słowa potwierdzają relację z tej rozmowy na innych portalach. Aczkolwiek ja wierzę bardziej w wersję fotografa niż Loren. On przez 60 lat ją powtarzał, a Sophię o Elvisa pytano rzadko, po tylu latach mogła już jej się zatrzeć w pamięci. Na moje, to nie było ich pierwsze spotkanie.
Sofia to najpiękniejsza aktorka wg mnie. Nigdy nie wyglądała staro. Albo młodo albo poważnie tak doświadczenie z niej biło.
OdpowiedzUsuńElvis przy niej wyglądał jak taki szczeniaczek nieokiełznany i to widać gołym bokiem.
Niczego by nie było bo kiedyś słyszałem że ona mówiła że był za dziecinny czy co..patrząc na nią myślę że szukała poważnych związków i taki miała.
To że są takie wersję...to idzie tylko pod to żeby ludzie się interesowali.
Każdy ma swoją wersję wygodna dla siebie. Jak widać dużo jeszcze historii jest niedopowiedzianych z życia Elvisa. Jeśli tak było to napewno musieli się znać wcześniej. Ale czy na pewno ? Zależy od wersji...to samo z sexem. Zależy od nastawienia kobiety. Była to pewnie ostatnia szansa bo potem już weszła w długotrwały związek ze swoim mężem.. jeśli os było to pewnie chciała by przez chwilę być z Elvisem ...ot tak jak się odbywa w świecie Hollywood . Natomiast nie po to by pragnąc z Elvisem być.
Ale czy prawdę się dowiemy? Nie wiem. Sofia była i jest sexowna i kobieca do dziś.
Piękna, ale dla mnie nie najpiękniejsza. Inne mi się bardziej podobają :)
OdpowiedzUsuńNo wyglądał jak szczeniak, dlatego, że ona wyglądała na lat 40, choć miała tyle co on (była tylko 4 miesiące starsza).
Tu nie chodziło o związek, czy nawet romans, zresztą Elvis siedział już na walizkach do woja. Raczej o jednorazowy seks. Poza tym Sophia była już mężatką z Carlo Pontim (w pierwszym małżeństwie, które unieważniono w 1962). Poznała go w 1950, zaręczyli się w 1953, a pierwszy ślub wzięli w 1957 (rozwiązany w 1962), a drugi w 1966. To była jej miłość życia (także Sophia była jego miłością życia), byli ze sobą do końca jego życia w 2007 roku. Niemniej obojgu zdarzały się skoki w bok, ale na krótko, zwykle na jednorazowy seks. Sophii odnotowano tylko jeden dłuższy romans, z Carym Grantem (jeszcze przed poznaniem Elvisa).
Dla mnie najładniejsza jest Debra,jeśli chodzi o jego kobiety.
UsuńDebra też bardzo różnie wychodzi, ale na niektórych ujęciach jest aż nienaturalnie piękna, że wygląda jak postać z kreskówki.
UsuńDokładnie,przypomina mi Śnieżkę z disneyowskich kreskówek,albo inne do niej podobne.😊
UsuńDebra to tylko z tą krótsza fryzura ale daleko do Sofii.
UsuńNo właśnie o sex. Nie o związek chodziło.
Chyba rzeczywiście Sofia coś kręciła w tych wypowiedziach.
Elvis wyglądał młodziej jak szczeniak bo był charakterowo niedojrzały poza tym faceci zawsze wyglądają w tym samym wieku dużo młodziej niż kobiety.
Wyjątki też się zdarzają,np.facet lat 18 a wygląda na 26-27.Znam takiego.😄
UsuńTo już naprawdę wyjątki
UsuńWbrew pozorom całkiem dużo jest takich przypadków, że ktoś młody sprawia wrażenie osoby znacznie starszej swoim zachowaniem i wglądem. W drugą stronę też. Myślisz, że ktoś ma lat 50, a on dawno po siedemdziesiątce. :)
UsuńA teraz oprócz dylematów wiekowych nagminnie dochodzą płciowe. :) Idziesz za kimś lub patrzysz na kogoś i się zastanawiasz kobieta to, czy mężczyzna? :))) Wczoraj miałam trzy takie sytuacje.
UsuńJa często napotykam takie osoby,na widok których się zastanawiam czy to facet,czy kobieta.😄
UsuńTak. Znak czasów.
UsuńNie wiem czy połączył ich gorący jednorazowy seks, czy nie, chociaż obstawiam, że tak.
OdpowiedzUsuńNiemniej jestem przeświadczona, że to spotkanie w kantynie nie było ich pierwszym, tak przedstawiono to tylko prasie. Być może właśnie dlatego, żeby nie stwarzać podstaw do spekulacji intymnych.
TEz tak uważam.
UsuńMoim zdaniem, zdjęcia wskazują na NIEPIERWSZE spotkanie tej dwójki.
UsuńMoje drogie... po krótce odpowiem na kilka wątków które się pojawiły:
OdpowiedzUsuń1. Odpowiadając zwłaszcza Danusi, ja nie będę się krył i mam swoje zdanie, że nie będę zawsze bronić Elvisa i nie ma to znaczenia jaki był. Poprostu od większych gwiazd oczekuje się więcej. Winię Parkera ale Parker by nie urósł gdyby nie milcząca jego zgoda na wszystko. I kwestie manipulacji zostawiam w pozostałych sferach jego życia, ale to że się wtrącał do tego co ma być na albumie, jaka piosenka będzie wydana (np. awantura o Suspicious Minds), czy wspomniane projekty okładek, czy dźwięk przy How Great Thou Art - ... i fakt że na końcu Elvis świadomy na wszystko się zgodził to niestety nie będę go głaskał w nieskończoność. Nikt mu nie pomógł (nawet mój ulubiony Vernon) ale mam dla niego mimo wszystko wielki zarzut że tak to wyszło. Również to że niestety z jego pomysłów przebiegu dalszej kariery nie wyszło nic. Powtarzam z jego świadomych pomysłów. Jeśli na konferencji przed Nowym Jorkiem 1972 mówił że nie ma aktualnie dobrych numerów do nagrania, to był w błędzie bo mógł zamiast niekończących się tras usiąść w studiu i nagrać je sam z zespołem. I to że wchodził do studia i nie wiedział co ma nagrać bo czekał na dema., to historia bez precedensu. Nikt tak nie robił. Oczywiście obronił się niesamowitym talentem ale niesmak pozostał bo mógł zrobić o wiele więcej. To temat rzeka. Więc nie tylko wina Parkera. I bede o tym mówił. Nie oczerniam Elvisa bo nie pisze w gazetach że Elvis był ćpunem tylko jako fan z wami na forum twórczo i szczerze dyskutuje i będę.
2. Sinatra i Elvis nie byli do porównania wiadomo. To inne pokolenia. Ale chwała mu za to że brał jego standardowe numery i śpiewał tak na luzie (bo jak wspomina Danusia miał sto razy lepsze warunki głosowe), ale tu uwypukliłem przykład że wziął piosenkę od wpływowej gwiazdy, która była znana zanim Elvis zaczął śpiewać. I jak wspomniałem wiele kawałków elvis zrobił lepiej. Ale nie 100%. Tylko 99%.
Np., wg mnie Tutti Frutti bardziej wyrazista jest Little Richarda.
3. Ave Maria - to nie kwestia że nie lubie Krajewskiego. Poprostu to nie byłby w USA hit - raczej podrzędna elvisowa filmówka jak mam porównywać. I powiem więcej. Elvis by ją odrzucił gdyby mu to dano.
Tyle.
Owszem,masz prawo do własnego zdania,ale jeśli o,,Tutti frutti"chodzi,to wolę Elvisa wykonanie.Po prostu taki mam gust.😉
UsuńMuszę zgodzić się z opinią Krzysztofa. EP, niestety, pozwolił Parkerowi na działanie. Świetny, niestety, przykład z "Suspicious minds". A praktyka z odsłuchiwaniem płyt demo dopiero w studio była rzeczywiście zadziwiająca, zwłaszcza w latach 70tych. Wtedy nikt tak już nie robił. W dobie tzw. concept albumów było to niezrozumiałe. Być może na początku Parker ogarniał swoje "poletko", ale w późniejszych latach wtrącał się w muzykę i w scenariusze filmowe. Tak jak napisał Krzysztof, EP na to pozwalał. Tego nie rozumiem, bo myślę, że dostrzegał to wszystko. Może zabrakło siły charakteru? Konsekwencji? Wiary w siebie? Czasami panuje się nad tłumami, a trudno poradzić sobie z kimś twarzą w twarz.
Usuńto prawda. ja mówię co czuję, wiadomo że nie było nas tam i faktów nie zmienimy, ale nie możemy też bronić mistrza mimo, że był najlepszy i zawsze bronił się muzyką. Bo mógł być jeszcze lepszy.
UsuńGdzie podział się album bluesowy który planował nagrać?
Zdrowie nie pozwalało>? Mógł zrobić to dużo wcześniej.
Owszem zadowolił się niezwykle płodnymi sesjami lat 1969-1971, ale życie nie znosi próżni.
Albo Album ELVIS TODAY. Może tak jakby było go więcej w muzyce, to by mógł osiągnąć więcej. Nie wystarczyło mieć talent, wejść do studia, dać z siebie wszystko i wyjść. Czasami artyści dbają o siebie od A do Z muzycznie. Od koncepcji albumu po projekt okładki, po dobór muzyków (tu elvis był mistrzem owszem), aż po finałowe brzmienie dźwięku.
A jak to się ma do tego że albumy były klejone przypadkowo.
Jakieś the besty... elvis for everyone, lub te only talking Album - having on stage....? Nikt tego nie robił. Fani czekają na nowe utwory a dostają album z fragmentów koncertów w których elvis przekomarza się z publicznością... no pachnie tu pomysłem Parkera a nie Elvisa.
A gdzie albumy za życia z sesji 66-67? Jakby wyszedł to Elvis wróciłby wcześniej na estradę.
A gdzie album z sesji z on toura 1972 ? Powycinane, powklejane Always on my mind czy separate ways na dwóch zlepionych albumach z filmówkami?
Czy Elvis mógł na to się godzić lub udawać że tego nie widzi? Był muzykiem, akurat w kwestiach muzycznych powinien być Panem sytuacji od A do Z. Pomijając podróże zagraniczne.
A i tak był Mistrzem:)
Nie wiedziałam np. o Suspicious. Jeśli chodzi o takie detale z działki muzycznej, to mam skąpą wiedzę i na razie nawet się nie zgłębiam. Mam w planach, jak już kiedyś wspominałam, omówić każdą nagraną przez niego piosenkę i planowaną. Wtedy pewnie będę godnym adwersarzem, na razie nie. :)
UsuńPoprostu korzystał ze swojego daru w 100 procentach ale niewiele do tego dodał od siebie że swojego potencjału jaki mu stworzył jego dar.
OdpowiedzUsuńTak. Był tylko człowiekiem można za dużo wymagać siedząc wygodnie w fotelu ale naprawdę miał stworzone warunki by zrobić jeszcze więcej. I to wcale nie było niemożliwe. Mówię to jako jego oddany fan.
Gdyby miał lepsze zdrowie,to kto wie.
UsuńTrochę nie jestem na bieżąco z dyskusją, bo pochłonęła mnie konwersacja z Włochem, chociaż czytałam na bieżąco wasze wpisy.
OdpowiedzUsuńI teraz zobaczcie ile rzeczy wypunktowaliście, a gdyby tak usiąść i przeanalizować cały okres aktywności artystycznej Elvisa, były setki punktów.
Uważacie, że on jeden miał się wszystkim zająć, co dla mnie jest absurdem. A z przodu powinien mieć jeszcze miotłę, a z tyłu grabię?!
Pokażcie mi drugiego człowieka, który tle zrobił co Elvis. Wszyscy ludzie z jego otoczenia i kobiety, które z nim były, podkreślają, że w jedną dobę robił tyle, co inni w tydzień lub w miesiąc.
Merytorycznie absolutnie zgadzam się wami, z wszystkim o czym tu wspomnieliście. Nie zgadzam się tylko z jednym, że czynicie w tej materii zarzut Elvisowi.
c.d.n.
Tak, tylko nie można mówić coś w tym stylu, że i tak był najlepszy, pokażcie drugiego itp... mnie nie interesują inni. Ani ile zrobił a ile mógł zrobić. Elvis mógł być jeszcze lepszy a w konsekwencji tego żyć długie lata - inspiracje muzyczne, zaangażowanie w twórczość też miały na to wpływ.
UsuńTo nie zarzut, tylko w niektórych sferach, wczoraj jak równiez i dziś , wiele muzyków robi wokół siebie więcej. A dlaczego? Bo sami są panami swojego losu, żyją spokojniej? NIe wiem. Poprostu umiejętnie prowadzili swoje życie i mieli na to wszystko czas? ELVIS był wszedzie i może to było jego przekleństwo?
To żaden zarzut, ja to piszę bo go uwielbiam i żal mnie ściska, że skończyło się wszystko tak jak skończyło:(
Ale nie można też mówić, że skoro nie podniesiesz tony, to jesteś do du... skoro siłacze dźwigają poniżej 300 kg.
UsuńOn był CZŁOWIEKIEM, a nie maszyną, hybryda itp. i miał takie same ograniczenia jak my, aczkolwiek w górnych rejestrach, że się tak wyrażę.
Robi więcej? Kto?! Raczej sprawia wrażenie, że robi, bo maja lepsze umowy menadżerskie, więcej czasu i mniej zainteresowań.
Nie piszę, ze był najlepszy, bo to oczywista oczywistość dla mnie. :)))
ależ ja tego nie robię. Tylko nie można w ten sposób usprawiedliwiać, że jak się czegoś nie zrobiło to nie jest śię maszyną. No nie jest. Ale ja mówię nie o tym ze nie nagrał 20000 koncertów tylko 1100, albo nie nagrał 600 hitów tylko 80. Ja mówię o prowadzeniu kariery, uporządkowaniu. Bez takich zrywów i przerywników. Że zagrał w słabym filmie, ale wiadomo ciężko pracował. To wolałbym żeby przeleżał w palm springs nad fajnym tekstem piosenki wysypiając się niż harować, bo wtedy wiadomo nie można negować wysiłku stawiając zarzuty. Bo wysiłek był.
UsuńInni to robili. Sprawnie zarządzali karierami. A to że ELvis był najlepszy to jest inna sprawa. To wiadomo. Ale nie znaczy że nic już nie musiał dodać.
On się do "prowadzenia kariery" nie nadawał, jak 99 % artystów. Dlatego mają menadżerów i armię ludzi od tych spraw. Poza tym nie czarujmy się, wierzył w uczciwość ludzi.
UsuńPrzecież jeszcze pod koniec lat 60. bronił Parkera. On był dla niego ciągle człowiekiem, który wyniósł go na inny standard życia. Nie brał pod uwagę, że to był Parkera interes przede wszystkim.
Bo był uczciwy do bólu. Bronił ? Może to syndrom sztokholmski .. ? Broni się złych by z nimi nie walczyć...cholernie to ciężkie
UsuńPóźniej może tak. Ale najpierw myślę, że to była naiwność. Elvis mierzył ludzi swoją miarą. Byli "normalni" i "złoczyńcy". W jego mniemaniu człowiek "normalny" nie był zdolny do nikczemności, bo on nie był.
UsuńNo właśnie. Świat nie jest czarny i biały tylko szary pomieszany.
UsuńUmowa jest po to żeby strony umowy niczego nie zmieniały, a jeśli obie strony zgadzają się na jakieś zmiany, to robi się aneks do umowy.
OdpowiedzUsuńW umowach są też przewidziane kary za odstąpienie od umowy lub wykonywanie czynności w sposób niezgodny z umową. Zwykle horrendalne, żeby hamować różne zapędy obu stron.
Gdyby Elvis każdą rzecz chciał egzekwować od Parkera, nie wychodziłby z sądu, i to nie w przenośni, lecz dosłownie. A kto by zarobił na prawników? Parker miał zasoby, Elvis nie. Jeszcze raz przypomnę wam TREŚĆ filmu (a nie obrazki, które większość ludzi kupiły i nie zważają na nic więcej) "Elvis", gdzie macie wypunktowane powody, dla których Elvis wcześniej nie zerwał kontraktu z Parkerem (w każdym razie ich większość, te najważniejsze).
I teraz zastanówmy się nad źródłem. Geneza tego wszystkiego zaczyna się w chwili transferu Elvisa z Sun Studio do RCA, zamiast do Atlantic (???), sorry zapomniałam nazwy tych, którzy dawali wtedy 25.000 dolarów (RCA dała 40.000). Właściciel powiedział, że 25.000 dolarów, to było wszystko, co wtedy uzbierali, wliczając w to jego własne biurko.
Po dogadaniu przez Colonela transferu Elvisa do RCA, który do tego czasu był tylko "doradcą" drugiego menadżera Elvisa, Boba Neala, chociaż fizycznie przejął zarządzanie Elvisem poza Południem, ku wytchnieniu Boba Neala, który sobie nie radził już jakby nie było "taką gwiazdą", zmienił się kontrakt z Elvisem, a niecałe pół roku ponownie. Parker to bardzo dobrze przemyślał. Uśpił czujność wszystkich Presleyów, zasypując ich pieniędzmi, a po kilku miesiącach podsunął nowy kontrakt, zgodnie z którym zabierał 50% wpływów brutto, czyli nawet podatki za niego płacił Elvis. :)
Reszta, to wszystko o czym mówicie, jest tylko konsekwencja tych ruchów.
Wystarczylo raz go podać do sądu. Ilu tak robi? w tym cholernym 73 roku - Elvis wyszedłby na tym lepiej. Napewno. I co żeby to się ciągnęło? Elvis był młody, wszystko toczyło by się swoimi torami. Myślę że ujawniono by sporo rzeczy. Wyszło by tak że ta liste żądań Parkera, pokryła by lista jego grzechów względem mistrza, oszukiwania go, wydawania jego majątku na gry hazardowe. Tylko że ELVIS był jak dziecko, jakby nie wiedział co robić. Tak jak gdy sam pojechal do NIXONA to nie mógłbyć sam.
UsuńNie róbmy z tego beznadziejnych sytuacji. Elvis by nie miał szans? Każda sprawa z biegiem nabiera nowych wątków, możliwości. Itp.
UsuńTreść Filmu znam:) Oglądałem pięć razy. I niestety ciężko się ogląda to co było między nimi naprawdę.
Ja myślę, że chciał uniknąć prania brudów w światowych i amerykańskich mediach. Poza tym wiedział, że Parker był skumany z mafią (tą prawdziwą) i bał się mu przeciwstawić, nawet nie ze względu na siebie, a na Lisę Marie.
UsuńZobacz tyle mu krwi napsuli, jeden z prawników powiedział, że Elvis do końca życia mógłby już nic nie robić, tyko żyć z odszkodowań sądowych. A ten się zaparł i nie pozwolił wytoczyć ani jednego pozwu.
Z tego powodu jeden z prawników odszedł, powiedział, że tak się nie da pracować skoro klient nie pozwala się bronić.
wiesz co Danusiu, nie wierzę że wszystko co bardzo złe było wokół Elvisa a on nic nie mógł zrobić. W wątek mafii nie wierzę i nie na tyle by Elvis mógł się czegoś bać. Owszem był narażony, miał kontakty z mafią *choćby sprawa z 76 roku z samoliotem*, choćby to że był u Nixona, a wiadomo że nikt przypadkowy się tam z nim nie spotka (nie uwierze w bajki kręcone w tych filmach, że spontanicznie przed świętami). ale bez przesady. Parker był zły, ale przypisywać mu wszystko łącznie z mafią,.. póki nie ma dowodów, nie uwierzę.
UsuńPewnie drobne rzeczy z tych wszystkich mógł zrobić. Ciągnął za dużo srok za ogon. Był jak człowiek orkiestra.
UsuńJeśli chodzi o mafię, przeczytaj książkę "Kto zabił króla" Parkera. Tez bym musiał, bo już niewiele pamiętam...
Wszystko było ustawione, a przed świętami dla niepoznaki, tak jak w FBI przed sylwestrem.
Czytałem ..
UsuńNo ja też, ale to ucieka. :)
Usuńfakt - pierwsza książka nie oklepana o schematach życia EP.
Usuńpotem jeszcze wyszła Kulisy nienawiści Elvisa i Lennona.
Kulisy nienawiści Elvisa i Lennona - czy to jest warte przeczytania? Tzn. czy jest wiarygodne, czy raczej ma charakter skandalizujący? Nie znam tego, a widzę, że można kupić używane egzemplarze.
UsuńPowiem tak, ja nie czytałam, był to świadomy wybór. Podobnie jak z książką Szabłowskiej.
UsuńKrzysiu, tak abstrahując od tematu ... Wysłałam Tobie dwa linki od Włocha. Pytanie, czy ten drugi, co ma 2,87 Giga udało Ci się pobrać?
OdpowiedzUsuńW tym mniejszym o Lake Tahoe, oni tam piszą o dodanym koncercie 9 maja 1976 roku, o 3:00 w nocy. Dołączają też z niego zdjęcia. Spotkałeś się z tym koncertem w innych źródłach?
NIESTETY nic nie dostałem:(
OdpowiedzUsuńZ tym Tahoe to by była mega sensacja. I tak owiane jest tajemnicą całe to Tahoe. Tak mało fot. Miałem książkę o Tahoe w pdf. ale tam nic chyba o tym nie było. Ale... całkiem prawdopodobne.
Wysłałam jeszcze raz. Daj znać czy przeszło.
OdpowiedzUsuńTeraz przeszło. Jak będę w domu to otworzę i podzielę się wrażeniami. Już teraz bardzo bardzo Tobie dziękuję.
OdpowiedzUsuńSuper. Ciekawe czy uda się Tobie ten duży ściągnąć. U mnie dojeżdża do 460 Mega i wyskakuje błąd.
OdpowiedzUsuńSciagnąłem.
UsuńPierwszą miałem tą z Tahoe. Tam nie ma o dodatkowym koncercie. poprostu dwa z 9.05 wynikły stąd że tamten pierwszy to oficjalnie 8.05 MS.
ta druga jest mi znana, ale tam jest spora sensacja jak dla mnie - albo zapomniałem. są foty po 13.08 DS a więc z dwóch shows z 14.08 i 15.08. I wynika że 15.08 DS miał Chain a 15.08 MS Fringle.
No ciekawe;)
A ja drugiej ni w ząb. Kilka razy próbowałam.
UsuńNo jak? Tam wyraźnie pisze, że planowo koncert o 22:00 miał być ostatnim. Trwał dwie godziny i pięć minut, a potem był następny o 3:00. Nawet ona tam pisze, że w restauracji zauważyła informacje, że zostanie dodany jeszcze jeden koncert. Tak ja zrozumiałam, bo nie tłumaczyłam tego translatorem (musiałby zoceerować lub przepisać ręcznie tekst).
No ja mam inne kostiumy. Muszę zobaczyć ten materiał.
Ale ten ostatni chyba był o 3.00 AM bo miał na sobie ten strój z ashleville 75. Aztec .
UsuńZauważ że sezon w 74 też się kończył o 3am chyba .
Koncert najdłuższy był moim zdaniem tym ostatnim ale mogę się mylić ...zasialas ziarno niepewności.
Książkę mam już dobrych parę lat. I zapomniałem.
Zobacz ostatnie teksty na ostatnich dwóch zdjęciach:
Usuńhttp://elvisownia.blogspot.com/2021/12/ile-koncertow-da-elvis-w-lake-tahoe-w.html
No może ja coś źle rozumiem. Może Marta nam pomoże, już ją o to poprosiłam.
Spokojnie się uda. Wtedy jakoś ja tobie prześlę
OdpowiedzUsuńKrzysiu, a miałam Ci powiedzieć. Kolejna peleryna na scenie w 1974 roku. :) potwierdzenie, że w 1974 nadal zakładał, chociaż bardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńMasz The Elvis Files Magazine?
mam
Usuńale tam nie ma dowodów na peleryny z 74.
UsuńNie, to inny temat. Zobacz Ex Post w poście "White Conquistador" i zdjęcia (dodałam kilka plus to z peleryną).
Usuńhttps://elvisownia.blogspot.com/2019/06/jumpsuit-white-conquistador.html
UsuńFantastycznie !
Usuń:)
UsuńAga, Marta, jak chcecie linki do tych materiałów, to dajcie znać. Nie mogę tu wstawić, ale mogę wysłać e-mailem.
OdpowiedzUsuńJa bardzo chętnie,ciekawi mnie,co to za materiał.
UsuńChętnie zobaczę! Mój e-mail: watram@tlen.pl
UsuńMarta, mam prośbę, bo Ty jesteś dobra w angielskim. :) Możesz rzucić okiem na teksty w białych ramka na poniższym obrazku i powiedzieć jak je rozumiesz? W sensie, czy by dodatkowy koncert o 3:00 w nocy?
Usuńhttps://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYdwem31ZrTu20MjL1WMowxBB_Y2s8ixQDYaW38wj7hH4-SuNVfR_-dxu2yeN4yoSztu2_H_nsBS6TFZlS4aSWWeHyRgqVETHMeU9oNNRDpBqcU3qxQRUhrBKj7LvHhxD0rbk36Mef_WC_IURHaoAc0P5J4WPzofjhRQoJb5pBvocHRGFOYfl66NMh/s2055/122-Live%20at%20the%20Sahara%20Tahoe.JPG
Gdyby nie wchodził obrazek, to w tym poście przedostatnie zdjęcie:
http://elvisownia.blogspot.com/2021/12/ile-koncertow-da-elvis-w-lake-tahoe-w.html
OK. Zrobię to późnym wieczorem i dam znać.
UsuńRozumiem te fragmenty następująco:
UsuńPierwotnie planowano zrobić jeden występ o 22:00 w wieczór zamknięcia. Kiedy po południu 9 maja zobaczyłam w kasynie plakaty z okazji Dnia Matki o godzinie 3:00, wiedziałam, że na tę noc dodano kolejny występ. Był to dodatkowy show i nie było biletów, wzięłam udział w koncercie, ponieważ znałam gospodarza/organizatora.
"MAITRE D' " TO ZAPEWNE JAKIEŚ STANOWISKO W HIERARCHII HOTELOWEJ. NIE ZNAM DOKŁADNEGO ZNACZENIA. CZYLI BYŁY PLAKATY W HOTELU Z TERMINEM I GODZINĄ KONCERTU.
Koncert z okazji Dnia Matki o 3:00 nad ranem, 9 maja 1976 roku, był ostatnim, jaki Elvis zagrał w Tahoe. To był ósmy występ, który widziałem. Kelnerzy wręczali róże wszystkim paniom, od Elvisa i pułkownika, gdy wchodziły do showroomu. Ten występ trwał ponad 2 godziny i był jednym z najdłuższych, jakie Elvis kiedykolwiek zagrał. Znowu zostałem zgnieciony/ściśnięty na moim miejscu, centralnie przed sceną, bez możliwości obrócenia się.
NIE WIEM, KTO TO MÓWI, WIĘC NAPISAŁAM W RODZAJU MĘSKIM. BYĆ MOŻE MÓWI TO TA SAMA OSOBA.
Mam nadzieję, że pomogłam :)
UsuńWielkie dzięki Martuś! Jasne, że pomogłaś! Nawet zrobiłaś dużo więcej, bo przetłumaczyłaś oba fragmenty dokładnie, a mi chodziło tylko o upewnienie się czy dodano w końcu ten koncert o 3:00, czy nie, bo nie chciałam Cię fatygować. :) Jeszcze raz dziękuję, a Twoje tłumaczenia dodam do postu o występach Elvisa w Lake Tahoe. :)
OdpowiedzUsuńTo francuskie słowo jest często używane w recenzjach z koncertów, no jakoś tak sobie Amerykanie upodobali. Dzięki za inteligentne i refleksyjne tłumaczenie, że zwróciłaś uwagę, co może być niezrozumiałe lub niejasne dla czytelników, jak "MAITRE D'", czy płeć osoby wypowiadającej się.
Ja już je wyjaśniałam w słowniczku "What is what", w którym tłumaczę miedzy innymi różne terminy (drugi słowniczek "who is who", jest tylko z nazwiskami osób):
Maitre'D (także "maitre d'" i "maitre de")
Czyli ochmistrz, zarządca, kierownik sali. W hotelach również mistrz hotelowy, lokaj, a w restauracji główny kelner, kierownik sali restauracyjnej.
Płeć osoby wypowiadającej się, to akurat kobieta. No niestety u nich zazwyczaj nie wynika to z tekstu, tak jak nas.
To tłumaczenie było bardzo ważne, ponieważ ten dodany koncert nie jest wymieniany na listach koncertów Elvisa. Jest mylony z tym o 22:00.
OdpowiedzUsuńW każdym razie ostatnim był ten najdłuższy.
OdpowiedzUsuńTak. Muszę jeszcze raz przejrzeć całość, bo nie wiem czy to ja pokręciłam (najprawdopodobniej), czy w innym miejscu mówiono to o tym o 22:00.
OdpowiedzUsuńA propos koncertów poza harmonogramem, czytałam, że EP zdarzało się w Vegas dać dodatkowe koncerty przed południem dla pracowników hotelu, którzy nie mieli możliwości zobaczyć Go podczas regularnych koncertów z powodu obowiązków zawodowych. Czy tak rzeczywiście było? Czy znane są jakieś szczegóły tych koncertów? Ja tylko natknęłam się na taką ogólną informację. Może coś wiecie na ten temat?
OdpowiedzUsuńTak, zdarzały się takie sytuacje, chociaż w materiałach prawie się na nie nie trafia. Mi się to zdarzyło dwa razy odnośnie USA i kilka razy odnośnie Europy, podczas wojska - raz w klubie Lido we Francji i raz w Micky Bar w Niemczech. Ale akurat te koncerty były za zamkniętymi drzwiami, można powiedzieć "ściśle tajne", z uwagi na umowę jaką Parker zawarł z wojskiem, według której Elvis miał absolutny zakaz śpiewania w trakcie służby wojskowej. Raz też wyłamał się (złamał zakaz) śpiewając dzieciom na statku, gdy płynął do Niemiec - przeczytasz o tym tutaj (to obrazek, na którym jest opis jednej z dziewcząt-fanek, córki oficera marynarki, opisała każdy dzień polowania na Elvisa na statku), trzeba go powiększyć jak się otworzy klikając w niego :
OdpowiedzUsuńhttps://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGHBaZ1FGJTjM0hUHDHxMj0HhDhFwM250SICR4V11ETwvP1UA8eHIJXi0UARmLRo_6Mwa_E8yCkymn1qRThbrekPXaHZup_IePnrzgyTDm08fXnsnbhu2J5w4zMVGPRAPQQqzN7GeP_zyT6itPL2F1RrUv0mL8w6r5Tz1__ic-jVAX7YG4gosxy4Z-/s3393/TLO-JanetDay_TXT.JPG