Nazwa alternatywna: White Nail Mirror Suit
Inne nazwy: White Nail Suit, White Nail Mirrored Suit, White Stone Nail Mirrored Suit
Linia / Seria: Karate Style / Stone Nail
Kolor wiodący: biały
Linia kolorystyczna: złota
Części kompletu: 1
Ilość elementów: 3
- kombinezon - z poszerzonymi w szpic rękawami u dołu, z rozcięciem, ale bez guzików; rękawy, tors (tył i przód) oraz boki nogawek zdobione trójrzędowymi pasami z lustrzanych krążków oraz złotych i srebrnych ćwieków; nogawki ze złotą fałdą; kołnierz napoleoński, zdobiony; do zdobień użyto około 1500 luster i ćwieków;
- pasek - biały skórzany; zdobiony takimi samymi elementami jak kostium oraz srebrnymi, wypukłymi medalionami; dwa rzędy łańcuchów; krótszy jest złoty i drobniejszy, dłuższy srebrny i bardziej masywny;
- peleryna - biała ze złotą podbitką, na całej płaszczyźnie jednolicie zdobiona takimi samymi elementami jak kostium;
Chustki dla publiczności: białe, żółte, granatowe, (być może także inne);
Projekt i wykonanie: Bill Bellew, IC Costume Co.;
Używany na koncertach:
- 27 stycznia 1974 roku, o godzinie 22:00, w Hilton Hotel, Las Vegas (NV), w ramach Sezonu 10 (od 26 stycznia do 9 lutego 1974 roku);
- 3 marca 1974 roku, o godzinie 14:00, na Houston Astrodome (Livestock Show & Rodeo), Houston (TX), w ramach On Tour 11 (od 1 do 20 marca 1974 roku);
- podczas innych koncertów Sezonu 10 (od 26 stycznia do 9 lutego 1974 roku) w Hilton Hotel, Las Vegas (NV);
- być może podczas Sezonu 3 w Lake Tahoe (od 16 do 27 maja 1974 roku), w Sahara Hotel, Lake Tahoe (NV);
- być może już w 1973 roku (patrz opis);
Opis:
W różnych źródłach również można spotkać informacje, iż strój ten był noszony już w 1973 roku, choć my znamy tylko dwie daty z 1974 roku. Inne według mojej wiedzy nie są dotąd powszechnie znane, ale być może wśród jakichś uczestników koncertów, na których Elvis w nim jeszcze wystąpił, tak. Nie wiedzieć dlaczego, ale wielu kolekcjonerów lubuje się w ukrywaniu różnych znanych im faktów (ale nie szerszemu ogółowi), jak daty występów Elvisa w danym stroju, czy choćby sam kostium, o którego istnieniu inni nie mają pojęcia (brak zdjęć, opisów). Niemniej trzeba uważać, bo wielu myli ze sobą oba te kostiumy ("White Nail Mirrored Suit" i "White Nail Studded Suit"). Taki błąd znalazł się między innymi w opisie przedmiotu aukcyjnego "White Stone Nail Mirrored Suit", na aukcji LiveAuctioneers, gdzie został zlicytowany - wszystkie daty i miejsca występów Elvisa w obu kostiumach przypisano do "White Stone Nail Mirrored Suit". Z kolei na jednym z lepszych for o Elvisie, spotkałam dyskusję z 2012 roku (!), gdzie rozważano czy "Studded" i "Mirrored", to jeden i ten sam kostium, tylko jak ze "Studded" zaczęły wypadać duże kamienie, to wydłubano resztę i osadzono w to miejsce lustrzane krążki, gdyż dyskutanci nie mieli świadomości, że to dwa odrębne jumpsuity. Szczerze mówiąc zdziwiła mnie ta hipoteza z uwagi na czas kiedy ją rozważano, 2012 rok. Gdyby to jeszcze była rozmowa z końca lat 90. czy początku dwutysięcznych, to ok, ale w 2012 roku? Chociaż z drugiej strony stale jacyś nowi adepci biorą się za zgłębianie tematu jumpsuitów. Kiedy ja zaczynałam kilka lat temu, to była dla mnie zupełna tabula rasa, oczywiście wszystkie stroje mi się myliły, nie dostrzegałam różnic między nimi, a wielość nazw (nierzadko powtarzających się dla różnych kostiumów) i niespójne, często sprzeczne ze sobą informacje o każdym z nich, wcale nie systematyzowały mojej wiedzy o jumpsuitach, lecz jeszcze bardziej ją gmatwały. Nawet dziś, kiedy wiem już sporo, jeszcze mi się mylą. Żeby to jakoś ogarnąć trzeba lat i przerobienia setek, a może i tysięcy źródeł.
Sezon 2 w Lake Tahoe (od 16 do 27 maja 1974 roku), w Sahara Hotel, Lake Tahoe (NV) jest również możliwy, ponieważ Elvis używał wtedy kostiumów z kilku poprzednich sezonów, w których zakładał też "White Stone Nail Mirrored Suit", aczkolwiek dysponował także nową partią kostiumów, co należy wziąć pod uwagę.
Jeśli chodzi o nazwę, to używanie w niej "Stone" wydaje się bezzasadne, ponieważ "Mirror" nie miał żadnych kamieni. Tam gdzie w "Studded" były duże owale, w "Mirror" były lustrzane krążki, a tam gdzie w "Studded" były małe topazy, w "Mirror" srebrne ćwieki (złote ćwieki były w obydwu). Jednak ponieważ to bliźniacze jumpsuity, dla podkreślenia tego faktu zachowuje się pierwszy człon nazwy taki sam dla obu.
Oba kostiumy - "White Stone Nail Mirror Suit" i "White Stone Nail Studded Suit" - były zdobione w ten sam sposób, trójrzędowymi pasami wykonanymi ze srebrnych (tylko "Mirror", "Studded" w to miejsce miał małe topazy) i złotych ćwieków (oba) oraz lustrzanych krążków w wersji "Mirror", tam gdzie w wersji "Studded" były duże owalne kamienie. Aczkolwiek pasy do nich były zupełnie inne, choć oba zdobione z użyciem tych samych elementów, które wykorzystano na kostiumach.
Pas od "White Stone Nail Mirror Suit", oprócz ćwieków i lustrzanych krążków, miał też duże srebrne medaliony (pięć na pasie i dwa na jego klamrze). Co przedstawiały, trudno powiedzieć. Szkoda, bo one nigdy nie były przypadkowe, tylko odpowiednio dobierane tematycznie. W przypadku medalionów na pasach do kostiumów Elvisa, dziś już nie mamy wiedzy do czego nawiązywały sceny, czy symbole na nich zawarte, wiemy coś zaledwie o kilku z nich. Wtedy nie były to informacje istotne, przekazywane innym, omawiane i szeroko dyskutowane, jak dziś wśród fanów interesujących się garderobą sceniczną Elvisa. Nad czym ubolewam, bo w wielu przypadkach taka wiedza pozwoliłaby nam poznać tematykę danego kostiumu i rzucić światło na to, czym interesował się Elvis właśnie w tym czasie.
Peleryna od "White Stone Nail Mirror Suit" miała złotą podbitkę, tak przynajmniej wynika ze zdjęcia oryginału. Aczkolwiek swego czasu trafiłam na informację, że w "Mirror" była srebrna, a w "Studded" złota, co mogłoby oznaczać, że wersja "Mirror" była wykonana w dwóch egzemplarzach. Peleryna była zdobiona tym samym wzorem co kostium. Peleryny tych dwóch bliźniaczych jumpsuitów różniły się ilością środkowych pasów wzoru (bez liczenia skrajnych przy szyi i na dolnej krawędzi) - w "Mirror" były dwa (razem cztery ze skrajnymi), a w "Studded" aż pięć (ze skrajnymi siedem).
W 1975 roku Elvis podarował ten jumpsuit Jimiemu Curtinowi, rzekomo w podziękowaniu za gitarę akustyczną Gibson J-200, ze swoim imieniem i nazwiskiem na podstrunnicy (gryfie) oraz zdobionym pudle rezonansowym (koronami inkrustowanymi masą perłową), jaką od niego otrzymał. W związku z tym nie ma żadnych zdjęć tego jumpsuitu z wystaw. Czasami kostiumy, które są w rękach prywatnych trafiają na wystawy na mocy porozumienia z ich właścicielami, ale ten raczej nigdy się nie pojawił.
Mam wątpliwości czy było to faktycznie "w podziękowaniu za gitarę", jak się teraz pisze, ponieważ Jim dostał go od Elvisa 31 marca 1975 roku na backstage w Hilton Hotel w Las Vegas (NV) - dokładną datę podał w swojej książce, dlatego ją znamy. Natomiast gitarę Jim sprezentował Elvisowi we wczesnych godzinach porannych (tuż po 5:00 rano), 1 września 1974 roku w garderobie Hilton Hotel w Las Vegas. Następnego dnia, 2 września 1974 roku, na koncercie o północy, Elvis wziął gitarę na scenę, podszedł do Jima siedzącego na widowni, pokazał ją wszystkim i publicznie mu za nią podziękował. Zatem te dwa zdarzenia dzieli pół roku (dokładnie siedem miesięcy). Aczkolwiek faktem jest, że podczas ich drugiego spotkania face to face rozmawiali o gitarze i Jim żalił się Elvisowi, że zdjęcia, które wtedy zrobiono (w 1974 roku, gdy dawał mu gitarę), nie wyszły. Więcej o tej historii na końcu postu, w materiale o Jimim Curtinie.
Od tego czasu jumpsuit zniknął z przestrzeni publicznej. Ponownie pojawił się dopiero w 2006 roku, po przeszło czterdziestu latach, na aukcji LiveAuctioneers [dane aukcji: 11: 1974 NAIL MIRROR SUIT WORN AT THE ASTRODOME; LOT # 0011; Estimate $250,000 - $300,000; Buyer's Premium: 20%; Jan 7, 2006] i tego dnia, 7 stycznia 2006 roku, został sprzedany, prawdopodobnie za 175.000,- dolarów*. Można sprawdzić na portalu LiveAuctioneers za ile poszedł, ale tylko wtedy, gdy ma się tam konto. Wartość, którą podałam, zaczerpnęłam z innych źródeł, więc nie wiem, czy jest ona zgodna ze stanem faktycznym.
* 172.500,- dolarów, według książki "Elvis Presley. Fashion for a King", Tommy Edvardsen i Atle Simen Larsen (2011).
Niemniej kilka źródeł wspomina, że kostium poszedł za 175.000,- dolarów, również w styczniu 2007 roku, ale na aukcji Regency-Superior. Przyznam szczerze, że miałam problem z rozsupłaniem tego węzła dezinformacyjnego. W końcu jakoś się udało. Aukcja została przeprowadzona za pośrednictwem Regency-Superior, Ltd. Kostium można było oglądać od 3 (wtorek) do 6 (piątek) stycznia 2006 roku, w galerii Beverly Hills Regency-Superior, a jego licytacja odbyła się dokładnie w dniu 7 stycznia 2006 roku, w sali balowej hotelu Crowne Plaza w Beverly Hills oraz internetowo za pośrednictwem stron: www.RegencySuperior.com, "eBay Live" oraz LiveAuctioneers (tu na mocy specjalnej umowy z eBay).
To właśnie oni wydali wtedy katalog (właściwie to dwa) do aukcji LiveAuctioneers, zatytułowanej "Jim ‘E’ Curtin and friends auction". Pierwszy katalog (główny) nosił nazwę "Elvis Empire Collection. The Jim 'E' Curtin. Elvis' 71st Birthday Celebration. January 7 & 8, 2006, Public Auction, Beverly Hills, CA" i prezentował 1.200 pamiątek z kolekcji Jima Curtina, przeznaczonych do sprzedaży, na 280 stronach. Drugi katalog "Friend of Elvis. Public Auction, January 8. 2006, Beverly Hills, CA" liczył tylko 32 strony i prezentował pamiątki kilku innych osób, które podłączyły się do wielkiej aukcji Jimiego Curtina. Rzeczy należące do Jima były licytowane 7 i 8 stycznia, a pozostałych osób tylko 8 stycznia 2006 roku. Kostium "White Stone Nail Mirror Suit" był licytowany w pierwszym dniu aukcji, a zdjęcie Elvisa w nim na scenie miało się znaleźć na okładce katalogu głównego. Lecz znowu pomylono kostiumy i na okładkę trafiło zdjęcie Elvisa w wersji "Studded" zamiast w "Mirror"!
Niestety nie wiem czy była kiedyś pokazywana razem z kostiumem w Graceland, nie znam żadnego zdjęcia z tego miejsca, ani z żadnej innej wystawy. Niemniej jednak jej kawałek widać na zdjęciu z wystawy w Hilton Hotel w Las Vegas, gdzie była zawieszona na kostiumie "White Lava Suit". Wystawa ta miała miejsce w latach 90. Od tego czasu nie była publicznie widziana.
Zdjęć peleryny nie widziałam z żadnych innych wystaw, podobnie jak pasa (poza tym z wystawy w Hilton Hotel w Las Vegas z lat 90., gdzie na jumpsuicie "White Lava Suit" założono pas i pelerynę od "White Stone Nail Mirror Suit"), o czym wspominałam już wyżej. Jedyne zdjęcie pasa, które mam pochodzi z jakiejś książki, ale nie wiem jakiej. Opracowanie graficzne sugeruje, że może chodzić o "Elvis Jumpsuits All Access: Special Exhibition at Graceland" (Elvis Presley Enterprises, 2007), która była pokłosiem ciekawej, acz ledwie kilkudniowej* wystawy "Elvis Jumpsuits All Access" w Graceland w 2007 roku (zaprezentowano na niej kilka kostiumów po raz pierwszy, między innymi laserowe i chyba "Black Cisco Kid Blue Shoulders" i/lub "Black Cisco Kid Red Shoulders"). W związku z tym nie mam pojęcia gdzie jest pas i peleryna, być może faktycznie w Graceland.
* W rzeczywistości było to trochę inaczej. Wystawę zaplanowano jako dwuletnią, ale po kilku lub po kilkunastu dniach wycofano z niej kilka kostiumów (tych mniej znanych, czyli najciekawszych). Dlatego część źródeł uznała ten moment za koniec wystawy i zaczęto mówić, że była to wystawa tylko: kilkudniowa, kilkunastodniowa, dwutygodniowa. Również po dwóch latach nie znikła, większość kostiumów pozostawiono już na stałej ekspozycji w Graceland, praktycznie do czasu otwarcia nowego kompleksu.
Ostatnie ustalenia (14 października 2019 roku):
Kostium został sprzedany faktycznie na aukcji Regency Superior, 7 stycznia 2006 roku, za 175.000,- dolarów. Natomiast wspomniana przeze mnie w treści LiveAuctioneers, to tylko internetowa platforma aukcyjna, która obsługiwała internetowych oferentów tej aukcji.
Ciekawostka (23 stycznia 2022 roku):
Dotarłam do relacji Marthy Collins, z koncertu 27 stycznia 1974 roku (opublikowanej w "Elvis News Service Weekly", numer 137, 12 lutego 1974), w której wspomina wyjście Elvisa na scenę i jedne z pierwszych jego słów:
"Elvis wszedł na cenę narzekając »Lustra na moim garniturze doprowadzają mnie do szaleństwa!«".Z perspektywy czasu trochę może dziwić to zdanie, zwłaszcza w zestawieniu z jego późniejszym pomysłem na laserowe kostiumy, bo w nich lustra były niezbędne.
Odznaka wychodzi w dwóch wersjach "OFFICIAL" i "GUEST". Pierwsza przyznawana jest partnerom imprezy w szerokim znaczeniu tego słowa, czyli osobom, które wpływają znacząco na jej formę, kształt i przebieg (związanym z imprezą lub obiektem czynnie, niejako zawodowo). Druga jest bardziej honorowa i jest przyznawana gościom, którzy uświetniają imprezę swoją osobą (samą bytnością), wybranym darczyńcom i innym osobom, które organizatorzy i włodarze chcą wyróżnić.
Houston Livestock Show & Rodeo to największa na świecie wystawa zwierząt hodowlanych, a także największe na świecie wydarzenie rodeo. W lutym lub marcu organizowana jest dwudziestodniowa impreza, w której uczestniczy ponad milion osób z całego świata. Odbywa się w Reliant Park i oferuje jazdę bykami, sędziowanie bydła, koncert każdej nocy, paradę, spacer i bieg na 5 km, karnawał, przejażdżki szlakiem, wyścigi świń, konkursy wina i grillowania, zakup i sprzedaż bydła (nie tylko, także innych rzeczy) oraz aukcje.
W 1974 roku taką odznakę, w wersji "OFFICIAL" (ponieważ był bezpośrednio związany z imprezą, dając tam koncert), otrzymał też Elvis. Ale nie tylko on. Organizatorzy i włodarze docenili też Sonny'ego Westa i po jednym z koncertów Elvisa przyszli za kulisy mu ją wręczyć. Czym się wyróżnił, nie udało mi się ustalić.
Większość zdjęć po otwarciu w nowym oknie pokaże się w większym rozmiarze.
Jim Curtin (James Jim Curtin) - fan i kolekcjoner pamiątek po Elvisie, urodził się w 1950 roku, a zmarł 25 czerwca 2011 roku, na atak serca wywołany białaczką. Nazywany też Jim 'E' Curtin.
W późniejszych latach, już po śmierci Elvisa, był też impersonatorem. Będąc jeszcze nastolatkiem, Jim był fanatykiem nagrań Elvisa Presleya. Gromadził wszystkie płyty jakie wychodziły w USA i na całym świecie, chciał mieć każdą pozycję jaka wyszła gdziekolwiek i kiedykolwiek na kuli ziemskiej.
W latach dwudziestych swojego życia zaczął myśleć jak zrealizować swoje największe marzenie związane z Elvisem - spotkać go osobiście i zamienić z nim choćby kilka zdań. Wiedział, że nie będzie to proste i potrzebuje jakiegoś planu, który go do tego przybliży. Obmyślił strategię, długą w czasie, ale jak pokazało życie skuteczną.
Wymyślił, że zaprojektuje (wygląd) specjalną gitarę dla Elvisa, a potem zleci jej wykonanie najlepszej firmie budującej tego typu instrumenty strunowe na świecie, bardzo cenionej, z wielkimi tradycjami, sięgającymi XIX wieku - Gibson.
Jim był bardzo wytrwały w dążeniu do celu. Trzymał się konsekwentnie swojego planu. Zlecił Gibsonowi wykonanie specjalnej gitary dla Elvisa, ozdobionej jego imieniem i nazwiskiem inkrustowanym na podstrunnicy oraz dwiema koronami z masy perłowej na gryfie i jedną na pudle rezonansowym, za którą miał zapłacić dwa tysiące dolarów. W latach siedemdziesiątych XX wieku, była to pokaźna kwota, zwłaszcza dla zwykłego młodego obywatela pracującego w sklepie spożywczym.
"Po zobaczeniu Elvisa: Aloha z Hawajów w 1973 roku, zdecydowałem, że muszę go poznać. Ale jak? Najbliższą rzeczą dla Elvisa była jego muzyka, więc zaprojektowałem niestandardową gitarę i zleciłem jej budowę Gibson Corporation - czarny akustyczny instrument z imieniem i nazwiskiem Elvisa na gryfie i dwiema koronami inkrustowanymi macicą perłową. Kosztowała 2000 $ a jej produkcja trwała prawie rok. Gibson wysłał mi ją w czerwcu 1974 roku".Jak pisze Scotty Moore na swojej stronie: "Wiedział, że potrzebuje specjalnego planu, więc zaoszczędził każdą możliwą kwotę z pracy w sklepie spożywczym i za 2 000 $ zlecił wykonanie na zamówienie gitary Gibson, która miała "Elvis Presley" i dwie korony wyryte na podstrunnicy".
Pierwotnie Jim spodziewał się, że gitara dotrze kilka dni wcześniej i będzie mógł ją wręczyć Elvisowi, gdy ten będzie koncertować w Filadelfii (23 czerwca 1974 roku). Jednak gitary ciągle nie było, przyszła dopiero pod koniec czerwca. Kiedy po prawie roku oczekiwania na realizację zamówienia, Jim Curtin dostał wreszcie wymarzony prezent dla Elvisa od Gibsona, postanowił wybrać się do Las Vegas, które było kolejnym miejscem koncertowania Elvisa po trasie czerwcowej (On Tour 13, od 15 czerwca do 2 lipca 1974 roku), trzy miesiące później. Jim kupił dwa bilety lotnicze do Las Vegas, jeden dla siebie i jeden ... dla gitary! Pisze o tym w książce "Unseen Elvis: Candids of The King" (1992):
"Więc postanowiłem odwiedzić Las Vegas, za trzy miesiące. W tym czasie pracowałem w supermarkecie w południowej Filadelfii, zarabiając 122 dolary tygodniowo. Oszczędzałem każdą monetę przez rok, żeby zebrać pieniądze na mój program spotkania Elvisa. Kiedy leciałem do Las Vegas, bałem się włożyć gitarę do bagażu, więc kupiłem kolejne miejsce siedzące, na gitarę".Po spędzeniu ponad tygodnia w Las Vegas i wzięciu udziału we wszystkich koncertach Presleya w Hiltonie, Curtin zdołał wyśledzić Vernona Presley'a, ojca Elvisa, w jednym z kasyn i błagał go o możliwość spotkania z królem.
"Kiedy tam dotarłem, udało mi się spotkać z Vernonem Presleyem w hotelu Hilton, dzięki mojemu uzbrojeniu w dolary [red. łapówce]. Wyjaśniłem, że mam tę gitarę za 2000 $, którą chciałbym dać Elvisowi. Powiedział: "Zobaczę, co mogę zrobić". Widziałem 29 występów w Las Vegas, płacąc 150 $ za seans, żeby usiąść z przodu, więc mogłem uścisnąć mu dłoń. Mimo wszystko było warto. Zaliczyłem 32 uściski ręki".Jim Curtin oprócz normalnego biletu, który kosztował nieco ponad 20 dolarów za Dinner Show (bo w cenie był posiłek) i tylko kilkanaście dolarów za Midnight Show, dodatkowo płacił łapówki od 150 do 200 dolarów za miejsce w pierwszym rzędzie lub innym blisko sceny.
O piątej rano Curtin został wezwany przez starszego Presleya do pokoju hotelowego Elvisa. Tam Curtin spotkał się z Presleyem, gdzie "z pełnym szacunkiem opowiedział mu, jak bardzo go kocha i zaprezentował mu gitarę", jak napisał Mike Walsh w artykule: "For the Love of Elvis: The Jim "E" Curtin Story", w czerwcu 1991 roku, w Philadelphia City Paper (gazeta, ukazująca się w latach 1981-2015 w Filadelfii). Było to we wczesnych godzinach porannych (tuż po 5:00 rano), 1 września 1974 roku w Las Vegas. Następnego dnia, 2 września 1974 roku, na koncercie o północy, Elvis wziął gitarę na scenę, podszedł do Jima siedzącego na widowni, pokazał ją wszystkim i publicznie mu za nią podziękował.
- "Unseen Elvis Easles" (1992),
- "Unseen Elvis: Candids of The King" (1992),
- "Elvis and The Stars" (1993),
- "The Elvis Scrapbook" (1995),
- "Unknown Stories Behind The Legend" (1998),
- "Christmas With Elvis" (1999),
- "A 2001 Fact Odyssey - The Early Years" (1999),
- "Ultimate Elvis: The Fifties" (2000).
- White Stone Nail Mirrored Suit (dostał od Elvisa),
- Beige Leather Plain Suit (dostał od Vernona, więc zapewne na polecenie Elvisa),
- Navy Blue Leaf Suit (kupił na aukcji).
"Nigdy nie oszukał nikogo. Fani Elvisa myśleli, że jest bogaty, więc specjalnie podnosili ceny pamiątek dla niego, ponieważ to był Jim Curtin, oryginalny maniak Elvisa, więc trzeba było z niego zedrzeć (żądać wygórowanej ceny). Przez wszystkie lata jakie go znałem, zawsze płacił więcej za różne rzeczy niż naprawdę kosztowały".Tymczasem Jim nie był bogaty, po prostu odkładał każdego centa, tak jak wtedy gdy realizował swój plan "gitara dla Elvisa", potem przeznaczał te pieniądze na podarunki dla Elvisa, przejazdy, noclegi, łapówki i bilety na koncerty, gdy Elvis jeszcze żył, a później na pamiątki po nim. Dalej autor poprzedniego cytatu mówi:
"Jim był także prawdziwym fanem Elvisa i NIGDY nie naciskał Elvisa do dania mu kombinezonu. Słyszałem tę historię tysiące razy na przestrzeni lat. Gdy Jim spotkał się z Elvisem, już po tym jak dał mu gitarę [red. pół roku później], rozmawiali o wszystkim, co związane z piosenkami i ich kolekcjonowaniem [red. na płytach]. Elvis zrobił to co zawsze, kiedy chciał komuś podziękować za życzliwe słowa, czy upominek [red. też dając mu prezent]. Kazał iść Joe [red. Esposito] do jego garderoby i wybrać garnitur dla Jima. Jim NIE PROSIŁ o niego, rozmowa podsunęła Elvisowi myśl jak zaskoczyć Jimmiego i sprawić mu kolekcjonerską niespodziankę - jumpsuit. Jim został powalony kiedy Joe wyszedł z garderoby z kombinezonem na ręce. Zakrył twarz i zaczął kwestionować intencje Elvisa [red. uważał, że to zbyt drogi prezent, a do tego przecież aktualnie używany kostium] i kiedy Elvis wziął garnitur od Joe i podał Jimiemu - Jim popłakał się i przytulił Elvisa w szczerym podziękowaniu".Po śmierci Jima, ktoś napisał:
"Ten człowiek naprawdę kochał Elvisa i oddałby za niego życie, dosłownie. Gdy Jim odszedł, świat Elvisa stracił prawdziwie szczerego fana, który tylko chciał podzielić się swoją kolekcją ze światem - tak by i oni też mogli zobaczyć wszystkie te rzeczy Elvisa, które jego ekscytowały".Niewątpliwie był to jeden z najszczerszych i najbardziej kochających fanów Elvisa, niezależnie od tego, co różni nieżyczliwi mu i zawistni ludzie mówią.
Jeśli chodzi o tą gitarę, to taka ciekawostka, jaką wyczytałam na stronie Scotty Moore. W 1996 roku Gibson nawiązał współpracę z EPE, w celu wyprodukowania dwóch modeli z limitowanej edycji Elvisa Presleya, w sumie 250 sztuk każdego z modeli w ciągu najbliższych kilku lat. Pierwszy model oparto na Gibson J-200 z 1956 roku, który Elvis posiadał również od 1956 roku, a drugi na Gibson J-200, który Jim Curtin zaprojektował i podarował Elvisowi. Projekt Gibsona został zrealizowany w 1996 roku i zgodnie z planem powstały dwa modele:
- Elvis The King of Rock Model (wzorowana na gitarze Jima Curtina),
- The Elvis Presley Signature Model (wzorowana na gitarze Elvisa z 1956 roku).
Gitara Gibson J-200, którą Elvis dostał od Jimiego Curtina nadal jest w Graceland. Można ją zobaczyć na zdjęciu schodów w posiadłości, gdzie kiedyś wyeksponowano kilkanaście gitar Elvisa (na fotografii powyżej). To trzecia po prawej od góry. Zwróćcie też uwagę na dwie gitary na samym dole, obok skrzypiec, a potem spójrzcie jeszcze raz na zdjęcie powyżej (to z gitarami na czerwonym i niebieskim tle). To też dwa Gibsony J-200, które są żywym dowodem na to, że Scotty Moore kłamie. Gdyby to, co napisał było prawdą, gitary po prawej stronie nie powinno już być, bo zgodnie z opowiedzianą przez niego historyjką powinna wyglądać jak ta po lewej. Zdjęcie gitar na schodach jest współczesne, z lat dwutysięcznych, a Scotty twierdzi, że renowacja gitary według jego projektu miała miejsce w 1960 roku!
Kolejny dowód, tym razem wprost ze sceny. Otwórzcie post: "Nieznane, zapomniane, nierozpoznane jumpsuity" i zobaczcie zdjęcia (z 1970 roku, a więc dziesięć lat po rzekomej renowacji gitary) przy opisie "# 2 Jumpsuit". Na pierwszym zdjęciu (tym czarno-białym), Elvis ma gitarę niby odświeżoną według wskazówek i projektu Scotty Moore w 1960 roku. Na trzecim zdjęciu (kolorowym), Elvis ma gitarę, której już nie powinien mieć od dziesięciu lat (zgodnie z oświadczeniem Scotty Moore), tą z 1956 roku, w oryginalnym designie!
Kiedy czytałam o tej renowacji na stronie Moore'a od razu mi coś nie pasowało. Bo niby dlaczego to jego Elvis miałby o to poprosić, skoro miał swoją świtę, a z nim spotykał się już tylko okazjonalnie? Jednak najbardziej absurdalna wydawała mi się zmiana inkrustacji na gryfie, która wiązała się z jego całkowitą wymianą (odklejeniem od pudła rezonansowego). Wymiana podstrunnicy, to już nie tylko renowacja, lecz całkowita przebudowa instrumentu, co jest zupełnie pozbawione sensu. Wątpię by Elvis na coś takiego się zdecydował, ponieważ wraz z renowacją, to droższa impreza niż zakup nowego instrumentu. Na podstrunnicy były perłowe korony, nie szlo ich wydłubać i wsadzić w to miejsce imienia i nazwiska Elvisa, trzeba było zmienić cały gryf.
Scotty Moore to facet z przerośniętym ego, który nigdy nie pogodził się z sukcesem Elvisa. Czytając jego wypowiedzi widać wyraźnie jak próbuje deprecjonować Elvisa na każdym kroku, spłycając jego umiejętności i osiągnięcia, a sobie przypisując różne rzeczy, które albo nie miały miejsca (jak przykład z gitarą), albo nie odegrały znaczenia jakie im nadaje gloryfikując sam siebie. Drugim takim "etatowym kłamcą" jest Gene Doucette (projektant), ale on chociaż nie jeździ po Elvisie jak na dzikiej kobyle.
Większość zdjęć po otwarciu w nowym oknie pokaże się w większym rozmiarze.
31 komentarzy:
1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html
Cóż piękny post. Takich fanów jest mało. A przecież chodzi o to by dzielić się tym co się ma bo do grobu się nie weźmie a chodzi o to by krzewicz zainteresowanie byby skorzystala na tym cala presleyowska społeczność . Bo najważniejsze by móc rozmawiać z kimś o swoich pasjach. A potem się nią dzielić.
OdpowiedzUsuńTo był prawdziwy fan.
Jeśli chodzi o strój... Cóż znów wraca wątek używania peleryn przez Elvisa na scenie po 73 roku. Wiemy że były ale nie ma fot że sceny. Ta co stoi tyłem to 73rok.
Cóż piękny post. Takich fanów jest mało. A przecież chodzi o to by dzielić się tym co się ma bo do grobu się TEGO nie weźmie , by krzewić zainteresowanie , by skorzystala na tym cala presleyowska społeczność . Najważniejsze by móc rozmawiać z kimś o swoich pasjach. A potem się nią dzielić.
OdpowiedzUsuńTo był prawdziwy fan.
Jeśli chodzi o strój... Cóż znów wraca wątek używania peleryn przez Elvisa na scenie po 73 roku. Wiemy że były ale nie ma fot że sceny. Ta co stoi tyłem to 73 rok.
Dokładnie, ale wielu ekscytuje się tym, że wiedzą lub mają coś, czego inni nie. Dla mnie to bez sensu, zwłaszcza jeśli chodzi o artystę.
UsuńTak. Dla "Studded" jest dużo zdjęć z peleryną, a dla "Mirror" nie ma. Może dlatego, że to tylko zdjęcia z 1974 roku, kiedy niezmiernie rzadko zakładał pelerynę, a jeśli już to zwykle na chwilę.
Interesuje mnie jeszcze czy ten człowiek miał zapiski rozmów z Elvisem podczas tego spotkania w 74 roku. O czym rozmawiali i czy długo? Czy się jeszcze raz widzieli? I na ilu shows był poza Vegas bo widzę na zdjęciach że są fotki z 75 roku.
OdpowiedzUsuńNie miał nagrań z rozmów. Następny raz spotkał się z Elvisem pół roku później, ale to nie było ich ostatnie spotkanie. Spotkał się z nim więcej razy.
OdpowiedzUsuńOn przez całe lata 70. jeździł na wszystkie możliwe koncerty, w zależności od możliwości. Głównie Vegas, bo tam mógł się zakotwiczyć na cały Sezon i bywać na dwóch koncertach dziennie. Jeśli chodzi o trasy, to raczej nie gnał za nim z miasta do miasta, ale tego nie wiem na pewno. O ile dobrze pamiętam, to był na kilkuset koncertach Elvisa w latach 70.
Krzysiu on przez całe życie każdego niewydanego centa odkładał do "wielkiej skarbonki z napisem Elvis" (oczywiście w przenośni), a potem wydawał te pieniądze na koncerty i pamiątki.
OdpowiedzUsuńDziękuje. Pytanie czy przytaczał dokładna treść rozmów z Elvisem w swoich książkach lub wywiadach? Bo to interesujące. Mamy bardzo mało źródeł że spotkań fanów z mistrzem.
OdpowiedzUsuńCzyli prywatnie dwa razy się widzieli poza koncertami.? Ten strój jednak dostał na pierwszym spotkaniu?
Niesamowity gość.
Osobiście spotkali się więcej razy, nie tylko te dwa. Niektóre źródła mówią, że zostali przyjaciółmi, więc być może utrzymywali ze sobą telefoniczne kontakty, ale tego nigdzie nie wyczytałam, to tylko wnioski.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o koncerty, napisałam Tobie wczoraj, że był na kilkuset. W rzeczywistości nie wiem jaka jest prawda, bo trafiłam na wartości od 50 do kilkuset. Gdzieś kiedy czytałam też jakiś materiał, w którym podano, że byli tacy fani Elvisa, którzy mieli na swoim koncie po kilkaset koncertów, a rekordziści ponad 600. W tym materiale padło też nazwisko Jima Curtina, stąd wzięłam sobie (domyślnie), że mógł być nawet na kilkuset. Natomiast we fragmentach jego książek, które udało mi się odnaleźć, akurat nie trafiłam na odpowiedź na to pytanie. 50 wydaje mi się zbyt mało, skoro w 1974 w Las Vegas był aż na 29 koncertach. Z kolei 600 zbyt dużo, bo to by oznaczało, że uczestniczył w około 100 koncertach rocznie.
Kostium dostał na drugim spotkaniu, siedem miesięcy po pierwszy. Natomiast w żaden sposób nie mogę ustalić kiedy dostał ten drugi "Beige Leather Plain Suit" (czyli ten skórzany, który jako jedyny nie miał zdobień). W kilku źródłach napisano, ze dał mu go Vernon, ale ani słowa kiedy i o okolicznościach, we fragmentach jego książek też nie trafiłam na wzmiankę o tym kostiumie.
Cytował czasem Elvisa w swoich książkach. Wiem też, że na swojej stronie miał linki audio do kilku wymian zdań z Elvisem na koncertach Elvisa. Czy z prywatnych rozmów też, nie mam wiedzy. To chyba było w 1976 roku, Elvis mu nawet oddał mikrofon na scenie i Jim coś mówił, ale zupełnie nie pamiętam o co wtedy chodziło.
Jeśli chodzi o takie dane liczbowe, nie podawałam ich w części o Jimie Curtinie, gdyż są bardzo rozbieżne, tak jak te o koncertach. Na przykład:
- spotkania jima z Elvisem - od 5 do 50,
- płyty Elvisa z całego świata - od 3000 do 6000,
- magazyny o Elvisie - od 2000 do 4000 tysięcy,
- zdjęcia Elvisa - od 20.000 do 50.000,
- filmy - jedni mówili o 10.000 stóp (długość taśmy filmowych), drudzy o tysiącu filmików 8 i 16mm od kilkunastosekundowych do kilkudziesięciominutowych,
itp.
I bądź tu mądry i pisz wiersze. Jedyne co udało mi się tak najbardziej potwierdzić, to zdjęcia - 25 tysięcy.
NIESAMOWITE.
OdpowiedzUsuńale za dużo niejasności jak na takiego fana. Bo na pewno się dzielił z ludźmi tym co miał. swoją wiedzą itp. Skoro byli (on i wiele innych fanów) nawet na kilkuset koncertach powinni tacy fani korygować np. listy koncertowe, zdjęcia itp. zwłaszcza o początkowy okres 69-71. Rozumiem że czasem to się robi bo wiele dat dokładnych koncertów i lista utworów się zmienia (co jakiś czas są poprawki) ale jest tego zdecydowanie za mało.
Z tym strojem to zrozumiałem z tego co pisałaś to dał mu wcześniej za tą gitarę od razu ... na tym samym spotkaniu ale faktycznie mogłobyć inaczej.
A ten strój drugi .... ciekawy jestem w jakich okolicznościach. W ogóle czarna dziura - za dużo niejasności. a szkoda. ale gośc był szczęśliwcem. może w tych swoich osmiu książkach co wydał opisuje. ale gdzie je nabyc?
Jim Curtin przez 14 lat (od 1975 roku, czyli zaczynając jeszcze za życia Elvisa) był też jego impersonatorem. I to z sukcesem, o czym dziś mało się mówi, bardziej znani są ci współcześni, aktualnie śpiewający. Nagrał kilka płyt z piosenkami Elvisa (chyba osiem, w tym cztery to wersje koncertowe), miał też kilkanaście swoich funklubów. Były osoby, które chodziły na jego koncerty i mówiły, że w niektórych piosenkach jak zamknęły oczy, to miały wrażenie, że słuchają samego Elvisa. Natomiast sam Jim miał do siebie dystans, powiedział kiedyś:
OdpowiedzUsuń"Let’s face it. I’m up against the biggest, best looking star with the greatest voice that ever existed. That’s a hell of a thing to compete with."
Miał świadomość, że tak wspaniałego artysty, nie da się naśladować.
Powiedział też inne piękne zdanie o Elvisie:
"Besides Jesus Christ, Elvis Presley was the closest you could get to a perfect human being."
Żebym wiedziała, że jego postać tak Cię zafascynuje, bardziej bym rozbudowała opis. Chciałam tylko zasygnalizować, że był ktoś taki, zagorzały fan, prawdziwie zakochany w swoim idolu, wielbiący i ubóstwiający go przez całe życie po kres swoich dni, który każdego zarobionego dolara, każdą wolną minutę swojego życia przeznaczał na swoją fascynację - jednego z najwspanialszych ludzi jaki kiedykolwiek chodził po świecie (nie tylko jako artysta, przede wszystkim jako człowiek). Stosunek Jima do Elvisa najlepiej oddaje cytat, który wcześniej podałam.
Dla mnie Sean Shaver (pierwsze miejsce) i Jim Curtin, to najwięksi, na najbardziej szczerzy, wartościowi i oddani fani Presleya. Po prostu ich podziwiam i szanuję.
OdpowiedzUsuńKrzysiu, myślę, że tych niejasności tyle nie ma, po prostu ja nie mogę znaleźć materiałów. Myślę, że gdybym miała te osiem książek, które napisał, plus kilkaset artykułów do gazet jakie napisał, plus filmy ze spotkań z fanami całego świata, plus audycje radiowe i telewizyjne, w których się wypowiadał jako ekspert lub udzielał wywiadów, a do tego jeszcze dobrze znała angielski, to odpowiedziałabym Tobie wyczerpująco na każde pytanie. :)
OdpowiedzUsuńPiszesz:
OdpowiedzUsuń"Skoro byli (on i wiele innych fanów) nawet na kilkuset koncertach powinni tacy fani korygować np. listy koncertowe, zdjęcia itp."
Oczywiście. Tylko to jest to o czym pisałam omawiając ostatnio jeden z jego jumpsuitów. Internet stał się powszechny przynajmniej 10 lat za późno. Dwadzieścia lat temu ci ludzie byli już w wieku 50+ i niewielu z nich uczestniczyło aktywnie w internecie. A wcześniej, za swojego życia jak mieli się dzielić to wiedzą? Jedynie na spotkaniach fanklubów, czy pisząc do magazynów dla fanów, wydawanych przez fanów, co też wielu uczyniło. Tutaj grzech główny leży po stronie Graceland. To wstyd, że to fani muszą się bawić w detektywów i archiwistów.
może po prostu zostawili jakies zapiski na kartkach... które później należało przelać na książkę. lub w internet.
UsuńTak to wstyd. Wydają raz na 100 lat coś nowego.
No tak, nawet jeśli ... Tylko wiem jak to działa w większości przypadków. Jak taki starszy człowiek odchodzi, to rodzina, która często nie zdaje sobie nawet sprawy jak wartościowe są takie rzeczy (notatki, zdjęcia), po protu to wyrzuca. Tak się zastanawiałam kiedyś, czy gdybym nawet wiedział, że ktoś z moich bliskich interesował się jakimś wykonawcą i bywał na jego koncertach lub czymś innym, co mnie akurat zupełnie nie interesuje, to jak sama bym postąpiła? I wyszło mi, że prawdopodobnie tak samo. Po prostu wszystko bym wyrzuciła. Do głowy by mi nie przyszło, że to mogą być cenne, historyczne informacje, bo uznałabym, że cóż takiego cennego może być w bazgrołach mojego dziadka z koncertów, który widziało kilka tysięcy ludzi i zapewne kompetentne podmioty (menadżer artysty, wytwórnie muzyczne, biografowie, rodzina, ludzie zajmujący się historią muzyki, radiowcy, telewizja itp.) wszystko już udokumentowalły.
UsuńStrój. Nie, coś źle przeczytałeś (albo teraz coś źle w komentarzu to ująłeś). Strój dał mu siedem miesięcy po tym jak dostał od niego gitarę (gitara 1974, kostium 1975). Dlatego tam piszę, że mówienie iż kostium dostał za gitarę, to trochę naciągane, skoro dostał go w następnym roku. Myślę, że podczas drugiej rozmowy, Elvis po prostu dostrzegł jak Jim jest zakręcony na jego punkcie (rozmawiali wtedy o jego kolekcji płyt Elvisa z całego świata i o innych pamiątkach jakie ma) i postanowił mu sprawić hit kolekcjonerki - jumpsuit, a Jim tak sobie to wytłumaczył, że pewnie pół roku później Elvis chciał mu tak podziękować jeszcze raz za tą gitarę, niejako materialnie, dając coś od siebie.
OdpowiedzUsuńok. w 75 roku mógł mu już ten jump dac. faktycznie coś zle doczytałem. potraktowałem to jako ciągłość.
UsuńA... kilka jego książek jest dostępnych w Amazonie. Widywałam je też na Ebay, ale to już używane egzemplarze.
OdpowiedzUsuńJeszcze mi się przypomniało że faktycznie było takie zdarzenie w 1976 roku - było to w maju w Lake Tahoe (chyba 06 lub 08.05). Elvis dał mikrofon swojemu imitatorowi i fanowi i on zaśpiewał Hound Dog. Zapewne chodziło o tego gościa. Niestety płyta jest bardzo złej jakości słabo słychać co tam się dzieje, ale faktycznie Hound Dog jest takie inne. Podkład niby ten sam ale "ktoś" śpiewa z wiekszym zaangażowaniem - wiadomo przecież że Elvis w 76 roku nie śpiewał Hound Doga doskonale tylko tak na luzie....
OdpowiedzUsuńbyć może to jest to:):)
Hm, nie wiem czy to o to chodziło, wydaje mi się, że było to podczas jakiego koncertu z On Tour, ale to o niczym nie świadczy, bo i tak nie pamiętam, to raz, a dwa przecież mógł mu oddać mikrofon dwa razy. Niemniej, to co podajesz jest całkiem realne i może dotyczyć właśnie Jima Curtina. Żebym chociaż pamiętała, czy chodziło o śpiew, czy o mówienie ...
OdpowiedzUsuńAle mógł dać mu zaśpiewać, bo za jego życia więcej było jego parodystów niż znanych impersonatorów. Tym bardziej jeśli wiedział, że Jim próbuje swoich sił na scenie. Elvis tak promował ludzi, czy Jamesa Burtona, czy Kathy Westmoreland - zwracając uwagę ludzi jakimś komentarzem czy prośbą o krótkie solówki. Zresztą to samo robił w latach 50. w stosunku do Billa i Scotty'ego.
JA TO SPRAWDZĘ. ale naprawdę mimo szumu człowiek nie odróżniał prawie obydwu głosów. więc gość mógłbyć dobry. promocja kethy czy jamesa to raczej był element koncertu, bo elvis zawsze mówił nie o sobie że coś zrobił tylko w liczbie mnogiej... że "my to zrobiliśmy". Dlatego od Vegas 74 (wrzesień) zaczął wprowadzać dłuższe solówki poszczególnych muzyków. wiedział że ma najlepszy band na świecie. promocji nie potrzebowali:):) po prostu byli z elvisem:) i byli dobrzy. Ale wracając do Jima... w ogóle to jedyny taki przypadek że oddał głos swojemu naśladowcy. jedyny o którym wiem mając wszystkie jak dotąd opublikowane showy. ale ponieważ koncertów było 1100 a mam około 700 więc jest jeszcze spora wyrwa w temacie;):):)
OdpowiedzUsuńDokopałem się. To był show z 5 maja 1976 ale to był Douglas Roy .Też jego impresariat.
OdpowiedzUsuńTak, aczkolwiek mi się wydaje, że Elvis myślał perspektywicznie i tym wyróżnianiem chciał im dać swoje poparcie, niejako przepustkę na przyszłość, gdy nie będą już z nim.
OdpowiedzUsuńJeśli mówisz, że to taki jedyny przypadek, to pewnie chodzi o Jima.
https://www.youtube.com/watch?v=1Ui-Fsnjgyc&t=1507s
OdpowiedzUsuńokoło 47 minuty. po Polk Salad Annie:)
Czyli jednak nie Jim. Ciekawe czy jeszcze kiedyś taka sytuacja miała miejsce.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy gdzieś jest ten koncert, kiedy oddał Jimiemu mikrofon. Pewnie żeby coś powiedział tylko.
Pewnie jest. Ale nie w tych co mam... nie trafiłem na ten moment. Gdybyśmy wiedzieli kiedy.
OdpowiedzUsuńJest! Ale ja głupi jestem że takiego koncertu nie skojarzyłem:)
OdpowiedzUsuńSylwestrowy w Pitsburgh z 31.12.1976 i nawet jest sfilmowany
Po Jailhouse rock... Elvis daje mu mikrofon :) ale gapa ze mnie. nie skojarzyłem:)
"a rare moment when Elvis asks a Avid Elvis fan Jim Curtin who filmed some of the concert to come up with the liberty bell and allowed him to say a few words".
https://www.youtube.com/watch?v=gV8c3DxYP-0
Ja też. Trzy dni temu oglądałam ten klip, ale nie do końca ... :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że ten lustrzany kostium musiał być dość ciężki, ale po twarzy Elvisa tego nie widać. Zresztą stroje ludowe np. członkiń zespołu Mazowsze ważą chyba 20 kg i dziewczyny nie narzekają.
OdpowiedzUsuńElvis nie narzekał a stroje ważyły też coś koło tego. 17 kg chyba ten najbardziej obsypane cekinami.
OdpowiedzUsuńZ pelerynami najcięższe nawet 30 kg, Bill Belew o tym mówił.
OdpowiedzUsuń