Po raz kolejny przekonałam się, że pan Janusz zupełnie nie czuje i nie rozumie Elvisa. Szczerze wątpię czy kiedykolwiek doceniał kunszt wokalny Elvisa i jego wyjątkową osobowość, bo z pewnością nigdy nie był jego fanem. Ot, zdarzyło się kiedyś, że dostał od telewizji niemieckiej zlecenie na przygotowanie filmu o Elvisie i tyle. Zresztą sam wspominał w jednym z wywiadów, że dopiero wtedy zaczął czytać i dowiadywać się o Presleyu, kiedy przygotowywał się do produkcji tegoż filmu. Wcześniej się nim nie interesował. Z kolei w książce "Elvis. Dlaczego ja Panie", wyraźnie pisze, iż powstała tylko dlatego, ponieważ miał sporo materiałów nagromadzonych podczas realizacji filmu, które postanowił ponownie wykorzystać (zagospodarować).
Jeśli chodzi o książkę, to została bardzo ładnie wydana, przede wszystkim graficznie, edytorsko oraz językowo. Jest też napisana dobrym stylem. Natomiast zadziwia w niej ilość błędów merytorycznych. Znając wcześniej jej treść aż się bałam oglądać film, ale nie było aż tak źle. Jak już wspomniałam na wstępie, zbyt wiele widz się z niego nie dowie o Elvisie. Poza tym ubolewam, że zamiast podać więcej informacji o samym artyście, autor wypełnił ten krótki film różnymi dłużyznami - zapchajdziurami. Film ma zaledwie 43 minuty, to bardzo niewiele jak na materiał o Presleyu, nawet jeśli dotyczy tylko jakiegoś wycinku z jego życia, w tym wypadku związanego z głęboką wiarą w Boga i kultem fanów.
Co się zaś tyczy samego filmu, chciałabym się odnieść do trzech jego fragmentów. Pierwszy dotyczy zdania: "Elvis wierzył, że może uzdrawiać. Wierzył, że Bóg obdarzył go tą łaską" (minuta 22:42). Na początku Elvis nie miał tej świadomości, to ludzie tak twierdzili. Z czasem tak często o tym słyszał, tyle razy mu to mówiono, dziękując za uzdrowienia, że zaczął tak o sobie myśleć. To temat na dłuższy post, więc tutaj ograniczę się tylko do zasygnalizowania tego zagadnienia. Faktem jest, że czytając napisy na murze okalającym posiadłość Graceland, to oprócz wyrazów miłości i uwielbienia, zobaczymy wiele wpisów dziękczynnych nie tylko za jego śpiew, ale właśnie za uzdrowienia, które ludzie mu przypisują do dziś.
W dalszej części filmu zwróciłam uwagę na zdanie, które mnie wzburzyło: "Dziś jego przyjaciele nie mówią już o tym, że kupował ich przyjaźń i traktował jak swoją własność, lekceważąc przy tym ich żony i dzieci" (minuta 35:23). Panie Płoński słyszał pan kiedyś o stosunku pracy między pracownikiem a pracodawcą i wynikających z tego prawach i obowiązkach? Odnoszę wrażenie, że nie! Elvis nikogo nie trzymał na siłę, każdy mógł odejść kiedy chciał. To była ich suwerenna decyzja. Elvis płacił swoim ludziom uczciwie, obdarowywał domami, autami, biżuterią i zabierał całymi rodzinami na swój koszt na wczasy, różne wyjazdy, atrakcje, w przeciwieństwie do większości innych dzisiejszych pracodawców, którzy traktują pracowników jak niewolników, dając im w zamian ochłapy, źle traktując i zupełnie nie licząc się z ich życiem rodzinnym. Elvis żywo interesował się swoimi pracownikami i ich rodzinami. Poza dobrami materialnymi, zawsze dopytywał się co u nich słychać, czy czegoś nie potrzebują, jak sobie radzą, wyciągał z wszelakich kłopotów, pomagał jak tylko mógł, angażując przy tym swój czas i środki. Jakim trzeba być ignorantem żeby coś takiego w ogóle powiedzieć, zwłaszcza w odniesieniu do Elvisa, który był wręcz wzorem pracodawcy! Mogli odejść, zmienić pracę, na ich miejsce czekały dziesiątki tysięcy chętnych z całego świata! Dlaczego zatem tego nie uczynili skoro było im tak źle, jak pan to przedstawia? Druga sprawa, każdy artysta otacza się sztabem ludzi, którzy mu towarzyszą prawie non stop i robią to za ściśle określone z góry wynagrodzenie, a nie cały pakiet dobroci, przywilejów i dóbr materialnych tak dla nich samych jak i całej ich familii, tak jak to było w przypadku ludzi pracujących dla Elvisa. Naprawdę, proszę zważać na słowa zanim pan kogoś tak krzywdząco i niesłusznie oczerni. Dick Grob, szef ochrony Elvisa w jednym z wywiadów powiedział:
"W okresie Świąt Bożego Narodzenia osobiście jechał kupować prezenty dla wszystkich członków swojej grupy i ich żon. Dopasowywał prezenty do stylu danej osoby. Starał się dowiedzieć wszystkiego o rodzinie i tego co się w niej aktualnie dzieje. Raz podczas tournee dowiedział się, że mój młodszy syn jest chory. Nigdy nie powiedziałem mu o tym, że jest chory. Elvis zapytał mnie czy mój syn czegoś nie potrzebuje, specjalistycznych lekarzy, specjalnej medycyny lub czy nie musi zostać przetransportowany do jakiegoś specjalnego szpitala. To był Elvis opiekujący się każdą osobą ze swojego personelu. Kiedy nie widział kogoś przez jakiś czas, np. żony, zaraz pytał o nią. Elvis był przyjacielem, bardzo bliskim przyjacielem dla każdego, z którym pracował. Nigdy nie było trudnej sytuacji w czyimś życiu, którą Elvis nie byłby zaniepokojony."Trzeci fragment, na który zwróciłam uwagę, dotyczy jego relacji z kobietami, które autor skomentował w filmie w następujący sposób: "Nawet kobiety Elvisa wykorzystywane przez niego i porzucane bez skrupułów nazywają go dziś dżentelmenem" (minuta 35:32), co sugeruje, że wszyscy kłamią ogarnięci jakąś zbiorową psychozą i z niezrozumiałych powodów nobilitują Elvisa, tylko jeden autor wie najlepiej jak to było w rzeczywistości! Absurd. Elvis nigdy nie wykorzystywał, a następnie nie porzucał kobiet. Zawsze stawiał jasno sprawę. Każda kobieta, z którą się spotykał, z góry wiedziała co ją czeka, czy jest to tylko zwykłe spotkanie z artystą, czy chodzi o jednorazowy seks, krótki romans bez wzajemnych zobowiązań, czy o dłuższą relację. Dobrym przykładem jest tutaj Linda Thompson, z którą Elvis był przez cztery lata. Nawet gdy już ustalili między sobą, że nie zwiążą się na stałe i każde z nich pójdzie własną drogą, a Elvis zaczął się spotykać z innymi kobietami (w tym z Ginger Alden), to Linda nadal mieszkała w jego domu. Powiedział jej, że może odejść, kiedy sama o tym zdecyduje, a nawet wtedy zawsze może do niego wrócić, jeśli zechce z nim porozmawiać, czy wspólnie spędzić czas. Podobnie było z jego sopranistką Kathy Westmoreland. Gdy Kathy miała ciężki okres, Elvis zaprosił ją do siebie i spali w jednym łóżku, lecz długo nie doszło między nimi do żadnego zbliżenia. Elvis zapraszając Kathy do siebie wprost powiedział, że on ze swej strony zaoferuje jej swoją bliskość, wsparcie, czułość, a jednocześnie nietykalność cielesną, nie oczekując nic w zamian. Dodał też, że jest nią zainteresowany jako kobietą, lecz nigdy sam nie zainicjuje zbliżenia. I słowa dotrzymał, spali obok siebie przez ponad dwa miesiące zanim doszło do czegoś więcej, ale nawet wtedy Elvis upewniał się, czy przemyślała swoją decyzję, jest na to gotowa i na pewno tego chce. Jeśli chodzi o relację z kobietami, Elvis był wielkim dżentelmenem, niezależnie od tego, co się panu Płońskiemu wydaje. Ja wiem, że wielu mężczyznom trudno jest uwierzyć, iż można zachować taką kontrolowaną wstrzemięźliwość, trzymając co noc w ramionach atrakcyjną kobietę. A jednak, są tacy. Nie można mierzyć innych swoją własną miarą!
Mam też jedną uwagę techniczną, nie podano imienia i nazwiska pani, która aktualnie mieszka w domu Garry'ego Pepper'a.
W całym filmie nie wspomniano też o tym, że Elvis codziennie czytał Biblię i książki religijne, co jest wyjątkowym niedopatrzeniem skoro to film ukazujący rolę wiary zarówno w jego życiu prywatnym jak i artystycznym.
W końcowej scenie pokazano coroczne obchody śmierci Elvisa w Graceland i Candlelight Vigil, kiedy to zgromadzeni fani zapalają świece i przechodzą z nimi obok grobu Elvisa, ale autor nie uznał za stosowne wyjaśnić widzom, co pokazuje. Nie wspomniał też o nieco mniej spektakularnych obchodach urodzin Elvisa (z uwagi na porę roku - zimę), mianowicie Elvis Birthday Celebration. W filmie nie ma też mowy o tym, że posiadłość Elvisa jest najczęściej odwiedzanym miejscem w USA zaraz po Białym Domu, a to przecież największe przykłady kultu Elvisa Presleya, a także hołdu mu składanego. Co roku Graceland odwiedza sześćset tysięcy gości, w Elvis Week (obchody śmierci) uczestniczy kilkadziesiąt tysięcy fanów (zwykle od trzydziestu do pięćdziesięciu), a w Elvis Birthday Celebration od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy.
Oczywiście w najmniejszym stopniu nie zamierzam deprecjonować (dezawuować) tego filmu. Mimo tych kilku zastrzeżeń, które wyartykułowałam powyżej, uważam, że warto go obejrzeć, bo jest w nim kilka ciekawych informacji, o których z pewnością wielu z nas usłyszy po raz pierwszy.
Współautor (wraz z Maciejem Rybińskim i Stanisławem Bareją) scenariusza serialu "Alternatywy 4". Wraz z Maciejem Rybińskim autor książek "Góralskie tango", "Balladyna Superstar – git czytanka z momentami", "Brakujące ogniwo". Autor książki "Elvis. Dlaczego ja, Panie" oraz "Kandydat na prezydenta". Dla niemieckiej telewizji ZDF, wyprodukował dokument "Elvis Forever" z 1996 roku. Film opowiada o czci Elvisa Presleya w USA. W następnym roku opublikował pierwszą oryginalną polską książkę o Elvisie - "Elvis. Dlaczego ja Panie" (1997). Do książki dołączono wyprodukowaną w Polsce płytę BMG z 17 piosenkami gospel - wszystkie wybrane przez Janusza Płońskiego. Z tyłu książki (na okładce) czytamy:
"Dlaczego ja, Panie?" - to tytuł jednej z ukochanych pieśni gospel, które często wykonywał Elvis. Jest to pytanie, które artysta zadał sobie sam: "Dlaczego, Panie, wybrałeś właśnie mnie, Elvisa?". Elvis przez całe życie wykonywał pieśni gospel. Na scenie i prawie zawsze z towarzyszącymi mu zespołami gospel: Jordanaires, Imperials, Stamps i Sweet Inspirations. Te piosenki zostały trzykrotnie nominowane do prestiżowej nagrody Grammy.
"20 lat temu, kiedy mieszkałem w Niemczech, otrzymałem z redakcji katolickiej ZDF propozycję, by zrobić film o kulcie Elvisa. Film telewizja wyemitowała z okazji 20 rocznicy śmierci Elvisa. Po kolejnych 20 latach chciałbym go pokazać fanom Presleya, by ocenili, co się zmieniło w ciągu tych lat".
Skutecznie odstręczyłaś mnie od oglądania tego filmu.
OdpowiedzUsuńReżyser widocznie "odwalił" chałturę, bo dlaczego miał tego nie zrobić, skoro mu zapłacono.
Pamiętam, jak pisałaś o Elvisie jako pracodawcy i jak był wykorzystywany przez pracowników, którzy wyczuli jego dobre serce.
Nie jest taki zły, aczkolwiek widać, że autor się nie "przemęczał" w jego przygotowaniu.
OdpowiedzUsuńTak, nawet wszystkie jego kucharki w swoich książkach pisały, o tym jak te hieny, zwące się przyjaciółmi Elvisa, go wykorzystywały. One nie mogły na to patrzeć, burzyło się w nich.
Co do kobiet fakt dużo racji co napisałaś. Kobiety wiedziały na co czekały. Tez tak było z Lindą że nie zbliżył sie do niej jesli tego nie zechce. należy wierzyć jej słowom, choć im dalej od tych czasów rózne fakty mogą być podkoloryzowane.
OdpowiedzUsuńJedna nieścisłość. Elvis nie potrafił żyć z jedną kobietą to raz. Dwa, że nigdy nie mógł pogodzić sie z odejściem priscilli i każda następna była w zasadzie do niej podobna, nie chciał się jednak żenić... fakt przeszkadzało temu nie tylko jego tryb zycia ale i wiara.
Co do Lindy... poznali się w 72 roku a w 74 już ich związek był w rozpadzie. To wtedy poznał Sheile Ryan. Linda jak mówił czuła sie zbyt pewnie. Ponoć raz weszła na jego show w Vegas... I potem juz nie przychodziła. w każdym razie Elvis napewno był zakochany w Lindzie ale na wczesnym etapie. Linda potem też miała romans z pianinstą z jego zespołu Briggsem. Ponadto ona odeszła pod koniec listopadowej trasy 1976 roku a dopiero kilka chwil później poznał Ginger. Więc nie było tak że mial równocześnie i Linde i Ginger. Co smutne nigdy wiecej z Lindą się nie widział już....
Krzysiu zgoda, poza jednym. Nie rozumiem dlaczego wszyscy powielają mit, że Elvis dobierał sobie partnerki podobne do Priscilli? Która z nich niby była podobna do niej? Tylko Ginger Alden, żadna inna, zupełnie inne typy urody. Co podobnego z Priscillą miały np.: Linda Thompson, Sheila Ryan, Diane Goodman, Ann Pennington, Alicia Kerwin? Może któraś z dziewczyn na jeden raz lub kochanek była podobna do Priscilli, chociaż nawet wśród nich nie znam takiej (oczywiście z tych kilku, o których wiem).
OdpowiedzUsuńElvis poznał Ginger, gdy Linda jeszcze u niego mieszkała. Gdzieś czytałam, że kiedy Elvis pierwszy raz wziął ze sobą Ginger do Las Vegas, to Linda z nim jeszcze mieszkała. Notabene wtedy chciała sama z nim pojechać do Las vegas, ale Elvis jej odmówił. Potem dowiedziała się, że Elvis zaprosił do Vegas inną dziewczynę (Ginger Alden) i była na niego zła, bo uznała, że ją oszukał. Ponoć w tych ostatnich dwóch latach, kiedy ich związek (uczuciowo-seksualny) w zasadzie był już w fazie wyciszenia, to Elvis był uczciwy z Lindą i zawsze mówił jej gdy zainteresował się jakąś kobietą, tym razem nie. Może dlatego, że Ginger nie chciała z nim jechać i do samego wyjazdu nie wiedział czy z nim pojedzie. Jednak wtedy jeszcze nie spali ze sobą, tylko się spotykali. Zdaje się, że na ten wyjazd ona zgodziła się pojechać dopiero wtedy, gdy Elvis zaprosił jej siostrę i matkę (były w Vegas wszystkie trzy).
O Sheili Ryan Linda też wiedziała, ale Sheila nie była dla niej zagrożeniem, bo nie chciała wiązać się z Elvisem na stałe. To był "czysty" układ seksualno-przyjacielski. Oboje tak się umówili i obojgu ta relacja odpowiadała. Sheila uwielbiała towarzystwo Elvisa, jak twierdzi do dziś także bardzo go kochała, ale obawiała się stałej relacji z uwagi na jego styl życia.
Po trzy krotnym obejrzeniu filmu "Elvis forever" J.Płońskiego, też uważam, że reżyser zbytnio się nie wysil. Szumny tytuł i nic więcej, a tylko oskarża Elvisa, że tak bardzo krzywdził kobiety.
OdpowiedzUsuńNawiązując do stałości uczuć Elvisa, przecież On był stabilnym 100 % mężczyzną i na pewno mógł być z jedną kobietą, zaznaczam ale tylko z prawdziwą kobietą.
Natomiast Elvis poznawał same mniej lub bardziej rozkapryszone dziewczęta, dziewczyny zapatrzone w siebie, zafascynowane jego sławą, bogactwem i hojnością, pragnące swojej sławy i kariery.
Przecież to nie były kobiety, tylko ładne i przyjemne dziewczyny (jak to nazywali dziennikarze „dziewczyny Elvisa”), zgadzające się na wszystko.
Do tych dziewczyn zaliczam również Priscillę, (która miała więcej szczęścia, bo została jego żoną), Lindę Thompson, Ginger Alden i te wcześniejsze i inne.
Jedyną prawdziwą kobietą jaką Elvis poznał to była Ann-Margret. Ale wtedy w Graceland już mieszkała niepełnoletnia Priscilla.
Elvis wcześniej podjął pewne zobowiązania wobec niej i jej rodziców. Jak zwlekał ze ślubem to mu grożono utratą reputacji i wszystkiego.
Elvis nie chciał wywoływać żadnego skandalu., dlatego z bólem serca rozstał się z Ann –Margret ale nigdy o niej nie zapomniał.
W filmie "Viva Las Vegas" Elvis poślubił Ann-Margret w kościele (ciekawostka). W 2016 roku Erik Lorentzen opublikował książkę "Love in Las Vegas" o czystej miłości między Elvis i Ann-Margret. Premiera książki odbyła się podczas Elvis Convention w szwedzkiej miejscowości Vasteras.
Jeżeli chodzi Ann-Margret to jej związek małżeński z Rogerem Smithem trwał od 1967 r. do 2017 r. (50 lat), aż do śmierci męża.
I wierzę gdyby Elvis związał się z Ann- Margret, to by dzisiaj był razem z nami.
Takie jest moje zdanie na ten temat.
Tak, wielka szkoda, bo pan Janusz Płoński był w wyjątkowo komfortowej sytuacji. Telewizja niemiecka zorganizowała mu i pokrywała wszelkie koszty dwóch kilkutygodniowych wyjazdów do USA. Miał też dostęp do wielu ludzi, którzy byli blisko Elvisa (np. Bill Burk, J.D. Sumner) i mógł czerpać informacje z pierwszej ręki.
OdpowiedzUsuńCo do Ann Margret, w pełni się z Tobą zgadzam, jakbym czytała samą siebie. Myślę, że oni nigdy nie przestali się kochać. Elvis do końca swojego życia wysyłał jej kwiaty na scenę na każdy jej występ.
ELVISA KRECILY mlode i piekne dziewczyny zona nie byla mu do niczego potrzebna mial sluzbe szukal uciech byl hedonista
OdpowiedzUsuńElvis to przepiekna postac dwudziestego wieku Dzisiaj takich artystow nie ma
OdpowiedzUsuńA znasz faceta, którego nie krecą młode i piękne dziewczyny? Bo ja nie. :)
OdpowiedzUsuńWiesz, nie nazwałabym go hedonistą. Hedonista to osoba, która całe swoje życie podporządkowuje przyjemnościom. Przyjemność, to dla niej cel życia, sam w sobie, jako najwyższe i najważniejsze dobro. Elvis taki absolutnie nie był. Miał w sobie niewyczerpane pokłady dobroci, służył innym na różne sposoby. Troszczył się, pomagał, często kosztem własnych wyrzeczeń, a tak żaden hedonista nie postępuje. Hedonista zwykle jest egoistą, wszystko do siebie, w najlepszym wypadku egocentrykiem.
Każdy z nas szuka dobra, piękna, przyjemności, on też. :)
Tak, wybitna postać, nie tylko jako artysta.
No właśnie,określenie,,hedonista''kompletnie do niego nie pasuje,gdyż on więcej myślał o innych niż o sobie.
OdpowiedzUsuńDokładnie!
OdpowiedzUsuńNa takiej zasadzie to każdy z nas jest Mega-hedonistą w porównaniu z Elvisem.
OdpowiedzUsuńMożna tak powiedzieć tylko że ja np.też lubie sprawiać innym radość,pomagać itp.no ale mimo wszystko do Elvisa to mi jednak daleko:-)
OdpowiedzUsuńNo ale pomaganie, to nie to samo, co hedonizm. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie:-)
OdpowiedzUsuńP.S.-Tylko z tym pomaganiem innym to mi do niego daleko,a jeśli chodzi o hedonizm to cały świat go w tym wyprzedza o lata świetlne-tak bym to ujęła.
OdpowiedzUsuńZ kolei jeśli mowa o pomaganiu to znowu Elvis wyprzedza w tym cały świat o świetlne lata.
OdpowiedzUsuńDokładnie, a o ilu takich jego działaniach w ogóle nie wiemy. Do dziś wychodzą. Często pomagał potajemnie z uwagi na Priscillę i ojca, którzy ciągle mieli do niego pretensje o wydawanie pieniędzy.
OdpowiedzUsuńTak,on się nawet kiedyś wkurzył na swego ojca o to i powiedział mu żeby się odczepił od jego pieniędzy,bo stale mu głowę suszył o to.A z drugiej strony przecież to były jego pieniądze,on zarabiał - on decydował.Szkoda tylko że z Parkerem tak nie postąpił.Za bardzo mu niestety ufał.
OdpowiedzUsuńZa Parkera (i nie tylko) miał się wziąć po powrocie z trasy sierpniowej, której już nie doczekał.
OdpowiedzUsuńAno właśnie,szkoda tylko że pomyślał o tym tak poźno.
OdpowiedzUsuńPomyślał już kilka lat wcześniej. Nawet raz go zwolnił. Ale Parker poszedł do Vernona i przedstawił mu wyliczankę, że jeśli Elvis go zwalnia, to są mu winni 5 milionów dolarów. Poza tym Vernon był zapatrzony w Parkera jak w obraz, więc urobił Elvisa i ten się wycofał. Mógł iść do prawników (w końcu miał ich kilku na usługach) i poprosić ich o zbadanie roszczeń Parkera, ale tego nie zrobił.
OdpowiedzUsuńW ostatnich dwóch latach życia, Elvis był praktycznie ubezwłasnowolniony. Kontrolowano jego wszystkie rozmowy i wyjścia na bieżąco i relacjonowano Parkerowi, więc nie miał żadnej możliwości manewru. Dlatego zamierzał ruszyć machinę w sierpniu, podczas trasy koncertowej, bo miałby więcej swobody niż u siebie w domu, gdzie był kontrolowany przez część MM opłacanej (przekupionej) przez Parkera, który zaczął się czuć niepewnie, wiedział że kura znosząca złote jaja zaczyna mu się wymykać.
Dokładnie, mógł skorzystać z pomocy prawników,zapoznaliby się ze sprawą i wszystko przybrałoby inny obrót.A tak wyszło,co wyszło.
OdpowiedzUsuńZa bardzo cukierkowo przedstawiacie Elvisa a wcale takim nie był miał wybujałe własne ego lubił luksus i kochał złoto jak król Midas stroił się w zloto nawet w samolocie musiał mieć złote umywalki a czlowiek skromny tego nie potrzebuje
OdpowiedzUsuńMyślał tylko o sobie i własnej karierze a wszyscy inni musieli się do niego podporządkowywać własną żonę traktował jak zabawkę i lalkę ,notorycznie ją zdradzał,czy człowiek wierzący tak postępuje?*
OdpowiedzUsuńBył bardzo wygodny nie wysilał się przerabiał cudze przeboje po swojemu z tego robił hity a fani szaleli z zachwytu ,teraz by mu to nie przeszlo byl wielkim plagiatorem i szalał po scanie jak się nałykał narkotykow
OdpowiedzUsuńMogę się z Tobą zgodzić tylko w odniesieniu do kobiet. Masz mocno wykrzywiony obraz Elvisa. To był wspaniały człowiek o wielu talentach. Cóż to za zarzut, że lubił złoto? Złoto jest dla ludzi, jak świat długi i szeroki złoto zawsze było pożądane, współcześnie jak i w starożytności, w każdej kulturze. Ciężko pracował, więc dlaczego nie miał go mieć, skoro lubił.
OdpowiedzUsuńCo ty za bzdury opowiadasz, że myślała tylko o sobie i swoje karierze? Nie ma i nie było w historii bardziej szczodrego człowieka od niego i bardziej troszczącego się o innych. Brak Ci po prostu wiedzy o nim.
Używasz pojęć, których znaczenia nie rozumiesz, sprawdź w słowniku co znaczy słowo "plagiator".
Jeśli chodzi o Priscille to nie chciał się z nią żenić, został zmuszony. To ona parła do tego związku wszelkimi możliwymi sposobami.