czwartek, 14 kwietnia 2016

Ubiór Elvisa Presleya i jego sceniczne kostiumy - jumpsuity

W latach 40. i 50. wśród ludności południowych stanów USA królowały czerń, popiele, beże, brązy i amerykański jeans, generalnie stonowane kolory, zwłaszcza dla mężczyzn. Bardziej jaskrawe były dopuszczalne w porze letniej, przede wszystkim w ubiorach kobiet i męskich koszulach.

Tymczasem Elvis już jako nastolatek (mniej więcej od 14 roku życia) nosił się ekstrawagancko. Jak na tamte czasy wręcz szokująco w opinii większości społeczeństwa. Zanim skończył szkołę średnią, dorabiał sobie imając się różnych zajęć. Część zarobionych pieniędzy dawał rodzicom, trochę przeznaczał na własne rozrywki (randki, kino itp.), resztę na stroje. To wtedy zaczął ubierać się w sklepach, z których korzystali głównie Czarni. Tylko tam bowiem nie brakowało w ofercie żywych kolorów i niestandardowych strojów. Również tylko tam mógł nabyć różne dodatki i gadżety (paski, apaszki, szaliki, klamry, łańcuszki) oraz odzież wykończoną błyskotkami (cekiny, kamienie, blaszki, brokat).

Wszywka z logiem braci Lanskych
Jako nastolatek odkrył specyficzny sklep odzieżowy braci Lanskych, w którym głównie zaopatrywała się ludność czarna, napływowa oraz lokalni artyści. Odwiedzał ich również później, gdy był sławny i bogaty.

Tak właśnie lubił się ubierać. I nie dlatego by szokować swoim wyglądem, lecz by wyrażać siebie. Z pewnością był nieszablonowy, kochał kolor, bo symbolizował radość, wolność, indywidualizm i nietuzinkowość. Takim strojem narażał się dosłownie wszystkim. Jak to trafnie ujął  Bono z zespołu U2 "nosił się jak dandys, czym wiele ryzykował, a do tego śpiewał jak Czarny i ubierał się niczym gej”.

Początkowo upodobał sobie szczególnie kolor różowy i jaskrawe lampasy z boków ciemnych spodni. Czym dla wielu stawał się "jednoznaczny" seksualnie. Nie gustował też w upodobanych przez młodzież jeansach, lecz w luźnych materiałowych spodniach, z przesadnie szerokimi  nogawkami, co sprawiało wrażenie jakby były na niego o kilka numerów za duże. Rick Stanley pisze:

Spodnie z pasem hiszpańskim
"Gdy Elvis wkroczył w okres dojrzewania, zaczął się zmieniać jego wygląd. Zaczął nosić swoją słynną fryzurę - opadające włosy w stylu pompadour, bokobrody i ubrania w jaskrawych kolorach. Zaczął bywać w sklepie Lansky Brothers przy Beale Street, w dzielnicy muzycznej i odwiedzać sklepy z używanymi towarami, które prowadziły sprzedaż takich właśnie rzeczy. Miejsca te przyciągały drugorzędnych muzyków, hazardzistów i inne ciemne charaktery. Elvis uwielbiał spodnie, jakie nosili artyści: obcisłe w kostkach, luźne w kolanach, z plisowaną talią sięgającą w górę aż do żeber, ukrytą pod szarfą [red. chodzi o spodnie z podwyższonym stanem, przysłoniętym szerokim atłasowym pasem typu hiszpańskiego - patrz zdjęcie po lewej]. Miały one zawsze wstawki wzdłuż szwów, jak spodnie od smokingu, z tą różnicą, że były jedynie w jaskrawo-neonowych kolorach, a krzykliwe koszule [red. wzorem i kolorem] były dopełnieniem tego stroju."

To wszystko nie było wtedy dobrze postrzegane przez nobliwe społeczeństwo Południa, a wśród bardziej wojowniczej młodzieży (w tym lokalnych gangów Białych) wręcz urągało męskiej godności. Homoseksualizm był źle odbierany, a pojęcie "orientacji seksualnej" nie istniało. Takim wyznacznikiem kto jest homo, a kto hetero był właśnie ubiór i wygląd (zadbanie, włosy, sposób bycia, poruszania się itd.), co u niego też było dość osobliwe. Dlatego przez wielu ludzi był postrzegany jako gej. Jego kolega, także piosenkarz i gitarzysta, Carl Perkins powiedział:
„Ten chłopak miał wszystko. Był przystojny, umiał się poruszać i przede wszystkim miał olbrzymi talent. Z drugiej zaś strony, miał do przejścia długą i ciężką drogę. Pamiętam, jak ludzie śmiali się z jego bokobrodów i różowego płaszcza. Przezywali go ‘baba’. Czasami gangi motocyklowe przyjeżdżały na koncerty, żeby dorwać Elvisa [red. w sensie dopaść go i pobić]. On się tym jednak nigdy nie przejmował. Wychodził na scenę, robił swoje, a po koncercie ci wszyscy twardziele ustawiali się do niego w kolejce po… autograf!”.
Elvis w różowej koszuli i spodniach z różowymi, wstawianymi lampasami, a po obu ich stronach dodatkowo rzędy czarnych cekinów. Komplet został sprzedany na aukcji w 2010 roku

Elvis w spodniach z atłasowymi, smokingowymi lampasami podczas koncertów

Szerokie spodnie Elvisa, w których gustował. W latach 50. takie nosili głównie starsi panowie klas średnich i wyższych (zwłaszcza z nadwagą) oraz gwiazdy sceny w średnim wieku, młodzież głównie jeansy lub węższe materiałowe

Elvis Presley - Hound Dog (1956), z programu telewizyjnego Milton Berle Show - przykład jak Elvis poruszał się na scenie (między innymi te właśnie ruchy uważano wtedy za obsceniczne)


Elvis Presley - Hound Dog (1957), z koncertu w Tupelo - kolejny przykład jak Elvis poruszał się na scenie (między innymi te właśnie ruchy uważano wtedy za obsceniczne)

Gdy w połowie lat 50. zaczął koncertować jako nastolatek, ubierał się podobnie. Na scenie taki ubiór nie wywoływał aż takiej sensacji, jak noszenie go na co dzień. Tam gorszył ludzi czymś innym - swoimi ruchami, które były postrzegane jako mocno seksualne, ekshibicjonistyczne, wręcz perwersyjne, co przysporzyło mu wtedy sporo kłopotów i krytyki.

Dopiero pod koniec lat 50., gdy jego kariera przybrała zawrotne tempo, a The Blue Moon Boys (pod taką nazwą występował z zespołem) zaczęli dawać po dwa koncerty dziennie w różnych miastach, zaczęto myśleć o strojach scenicznych. To właśnie wtedy pojawiły się pierwsze projektowane specjalnie dla Elvisa i muzyków stroje koncertowe, ale swoją nazwę "jumpsuit" zyskały dopiero w końcu lat 60., kiedy Elvis po prawie dziesięcioletniej przerwie w występach na scenie, spowodowanej kontraktami w Hollywood, powrócił do koncertowania przed publicznością. Dziś jest tendencja do nie rozgraniczania nazw kostiumów scenicznych Elvisa sprzed i po okresu hollywoodzkiego, ogólnie nazywając je "jumpsuitami", choć w rzeczywistości ta nazwa powinna się odnosić tylko do ubiorów scenicznych po słynnym Comeback Special '68 (programie telewizyjnym, którym zainicjował swój powrót do śpiewania na żywo, wyemitowanym przez telewizję NBC 3 grudnia 1968 roku) i to tylko w odniesieniu do jednoczęściowych kombinezonów.

Zacznijmy od wyjaśnienia czym jest ów "jumpsuit". To połączenie dwóch angielskich słów, "jump" (podskok, podskakiwać) i "suit" (garnitur, ubranie). Tym terminem zaczęto określać jednoczęściowe kombinezony sceniczne Elvisa, pozostawiające mu dużą swobodę ruchów. Były przylegle do ciała, a jednocześnie elastyczne.

Przykładowe jumpsuity Elvisa Presleya

Elvis był bardzo dynamicznym i ekspresyjnym artystą na scenie. Dużo się poruszał i tańczył. W związku z tym ubiór nie mógł go ograniczać. Dodatkowo uprawiał intensywnie karate, co zaowocowało otrzymaniem czarnego mistrzowskiego pasa, 21 lipca 1960 roku (pierwszy dan, potem zdobywał kolejne, kończąc na dziewiątym w 1976, dziesiątego - ostatniego z możliwych - już nie zdążył zdobyć), to jest zaledwie w dwa lata po rozpoczęciu intensywnych treningów (inna sprawa, że od początku trenowały go same wielkie nazwiska). W jednym z pierwszych koncertów na żywo (po okresie hollywoodzkim) Elvis wykonał kilka ruchów karate, aby urozmaicić swój występ (zgodnie z tym co zaplanował). To wywołało wielki aplauz wśród publiczności. Odtąd krótkie pokazy karate włączył na stałe do swoich występów, ku nieukrywanemu zadowoleniu fanów. Dlatego właśnie jego prawie wszystkie późniejsze jumpsuity były nadal wzorowane na strojach karate.

Taki jumpsuit ważył nawet około 30 kg (z powodu metalowych elementów i ciężkich kamieni oraz materiału, który sam w sobie był ciężki i ciepły - głównie wełniana gabardyna), więc Elvis miał co robić na scenie dźwigając na sobie ten ciężar i znosząc ciepło, które materiał zatrzymywał. Nic zatem dziwnego, że wylewał litry potu, a w trakcie jednego koncertu tracił 3 kg wagi (informacja medyczna od lekarza Presleya).

W czasach komunistycznych, kiedy starano się dyskredytować wykonawców z Zachodu z przyczyn ideowych, w przypadku Elvisa posłużył temu między innymi jego strój sceniczny - jumpsuit właśnie. Elvisa na początku lat 70. przedstawiano u nas jako rozpasanego, spasionego ćpuna i alkoholika, który nie potrafi już śpiewać, a wszystko to próbuje nadrabiać kiczowatym strojem. Niestety, właśnie taki krzywdzący obraz Elvisa został zaimplementowany w kilka pokoleń Polaków i trwa do dziś.

Tymczasem jego kostiumy to ani żaden kicz, jak wielu myśli, zgodnie z nakreślonym w czasach komuny obrazem artysty, ani też fanaberia obłąkanego, rozwydrzonego odszczepieńca, który w ten sposób próbuje zwrócić na siebie uwagę (nie musiał, miał głos, urodę, aparycję, seksapil i wzorowe maniery). Mogą się komuś podobać lub nie, kwestia gustu, chociaż według mnie to nawet nie o to tu chodzi, lecz o samo ówczesne nastawienie do tego artysty. Przecież podobne stroje nosili nieliczni wykonawcy przed nim jak i całe rzesze po nim i jakoś nikt nie kwestionował ich wizerunku scenicznego. Każdy wykonawca poszukuje swojego image w sposobie noszenia się, ubioru, fryzury, zachowania itp. i Presley nie był tu żadnym wyjątkiem. Nieporozumieniem, aczkolwiek jak dziś wiemy zamierzonym, jest też nazywanie samych jumpsuitów kiczowatymi, o czym za chwilę.

Elvis w czasie treningu karate z Edem Parkerem oraz zdjęcie, na którym prezentuje zdobyty czarny pas (1960 rok)

Elvis podczas treningu karate z Redem Westem, rok 1960 już w USA

Przykłady prezentowanych podczas koncertów ruchów karate

W przypadku innych artystów kostiumy były tylko elementem przyjętego stylu wizualnego, natomiast w przypadku Elvisa miały głębszy sens. Różnica w doborze ubioru scenicznego pomiędzy Elvisem a innymi polegała na kilku istotnych detalach. Po pierwsze występy Elvisa były bardzo dynamiczne, więc strój wymagał odpowiedniego kroju i materiału, tak by nie hamował jego ruchów i wytrzymywał obciążenie, o czym już wspominałam wcześniej. Do czasów rewolucji scenicznej, której był autorem, wykonawcy nie tańczyli w ten sposób na scenie, co najwyżej bujali się lub kołysali.

Po drugie, każdy wzór, ornament, zdobienie nie było przypadkowe – miało swoje głębsze przesłanie. Aby ustalić jakie dla każdego z jumpsuitów, należałoby się odnieść do czasów historycznych, polityki, aspektów duchowych, bolączek społecznych, religii, wydarzeń na świecie oraz ich symboliki. Kostium "American Eagel" (Amerykański Orzeł) miał symbolizować potęgę Stanów Zjednoczonych i patriotyzm jego obywateli, jumpsuit "Aloha" był ukłonem w stronę ludności Hawajów symbolizującym jedność Hawajczyków z pozostałymi Amerykanami (zaprojektowany specjalnie na pierwszy w historii świata koncert satelitarny, który odbył się właśnie na Hawajach 14 stycznia 1973 roku, transmitowany do ponad 40 krajów świata, obejrzany przez blisko 1,5 miliarda ludzi - rekord do dziś nie podbity, który Presley dał za darmo, a dochód przekazano na cele charytatywne) - poczytajcie sobie o historii Hawajów, to zrozumiecie dlaczego. Z kolei Chain (łańcuch), miał bardziej osobistą wymowę – symbolizował „przykucie” Elvisa do hotelu International w Las Vegas (później Hilton), czyli ich wieloletni kontrakt sceniczny. "Black Conquistador" (Czarny Konkwistador) i "White Conquistador" (Biały Konkwistador) nawiązywały do kolonizacji Ameryki Południowej przez Hiszpanów. I tak każdy o czymś mówi, choć nie zawsze wiemy jakie były ustalenia między projektantem a Elvisem i dlaczego akurat taką tematykę sobie zażyczył (po prostu zwykle tego nie odnotowywano).

Po trzecie wartość każdego z kostiumów zaczynała się od 10 000 $* w górę. Widoczne na jumpsuitach kamienie, to nie szklane błyskotki, lecz najprawdziwsze kamienie szlachetne i półszlachetne, takie jak: rubiny, szmaragdy, topazy, akwamaryny, szafiry, kryształy górskie, heliodory, jadeity, nefryty, cyrkony itp. Makramy i hafty, nie maszynowe, tylko wyplatane lub wyszywane ręcznie. Metalowe detale w zdecydowanej większości ze szlachetnych kruszców (pozostałe z mosiądzu - jeden z droższych stopów metali). Użyta skóra - prawdziwa, a nie imitacja ze skaju itp. W większości były też szyte całkowice ręcznie, a nie maszynowo, co czasem widać przy powiększeniu zdjęć (mocnym zbliżeniu).

* W przypadku kostiumów wysadzanych prawdziwymi kamieniami.

Po czwarte, wszystkie zaprojektowane i wykonane przez znane, szanowane i uznane nazwiska z branży. Sprzed okresu hollywoodzkiego głównie Nudie Cohn (np. słynny kostium "Gold Lame"). Od 1968 roku projektant Bill Belew, a te z lat 1974-1977 przede wszystkim Gene Doucette (niektóre z nich niesłusznie przypisuje się ciągle Belewowi). Poniżej fragmenty wywiadu z Gene Doucette, który co nieco wyjaśni niezorientowanym w temacie.
„Drogi Billa Belewa skrzyżowały się z moimi we wczesnych latach 70., kiedy ten projektował stroje dla Elvisa. Kombinezony były jego pomysłem zainspirowanym przez garderobę czasów napoleońskich, w szczególności wysokie kołnierze [red. Belew uważał, że podkreślą twarz Elvisa]. Jak wiadomo miały praktyczne zastosowanie, ponieważ pozwalały Elvisowi poruszać się po scenie bez obaw o zahaczenie o coś.
W końcu Bill zaangażował i mnie, zacząłem pracować z jego strojami. Świetnie pracowało mi się z motywami, takimi jak Egyptian, Aztec, Thunderbird. Świecidełka nie były konieczne, konieczna była historia [red. zapamiętajcie "konieczna była historia"].

Projektowałem jumpsuity dla Elvisa aż do momentu kiedy jego występy przerwała śmierć. Potem rozpocząłem współpracę z Siegfriedem i Royem, Dolly Parton i Dianą Ross, między innymi, i wróciłem do tworzenia replik jumpsuitów Elvisa. Jestem dumny, że miałem wpływ na jego styl i kostiumy, które stały się ikonami.”
Belew był bardzo zajętym i rozchwytywanym projektantem. Tworzył kostiumy sceniczne noszone między innymi przez Ellę Fitzgerald, Gladys Knight, Joan Rivers, The Osmonds, The Jacksons oraz Elvisa Presleya i wiele innych znanych gwiazd. Projektował kostiumy dla sztuk, musicali, oper, baletów, programów telewizyjnych oraz seriali. To właśnie Bill Belew zaprojektował czarny, obcisły strój wykonany ze skóry, który Elvis założył w 1968 roku na potrzeby NBC Comeback Special '68. Swoim krojem odzwierciedlał modne wtedy wśród młodych ludzi komplety dżinsowe (spodnie i kurtki). Wykreował także jumpsuity z rozszerzonymi nogawkami i wysokimi kołnierzami. Miały odznaczające się mankiety, szerokie pasy i peleryny ozdobione kamieniami szlachetnymi, ćwiekami, łańcuszkami, frędzelkami, cekinami oraz haftami. Belew projektował też prywatną garderobę Elvisa, a także stroje na inne okazje (na przykład marynarkę, w której Elvis poszedł na spotkanie z prezydentem Richardem Nixonem).

W latach 70. Bill Belew cieszył się dużym popytem. Był zajęty robieniem programów telewizyjnych i filmów, więc w 1972 roku zaprosił do współpracy innego projektanta - Gena Doucette’a, który słynął ze swoich haftów (jego hafty na strojach Elvisa z lat 1974-1977, pełniły najważniejszą rolę). Przekazywał Gene’owi czyste kostiumy, tak by ten mógł je zaprojektować dalej samodzielnie. Belew wyjaśnił też dlaczego w kostiumach postawiono na biel (zdecydowana większość jumpsuitów była biała):
„Oświetlenie sceniczne było wciąż we wczesnym stadium rozwoju. A my zrozumieliśmy, że kolor, który najbardziej z nim współpracuje to biały. To pozwalało na zmianę kolorów na nim [red. na Elvisie przez operatora światła, za pomocą różnych kolorowych filtrów], a czarny strój pochłonąłby wszystkie kolory światła. Ciężko było go oświetlić. Ale eksperymentowaliśmy z niebieskim, który był jednym z jego ulubionych kolorów. Z czerwonym. Stanęło na białym, który był najlepszy. Oczywiście, chcesz też, żeby gwiazdą była osoba, a nie ubranie.”
Przez całe lata 70. Belew projektował dla Elvisa także stroje pozasceniczne - garderobę prywatną.

Jakiś czas temu, kwestią dyskusyjną było skąd wzięła się decyzja "napoleońskich" kołnierzy w jumpsuitach (przesadnie wysokich). Krążą różne wersje, ale tylko dwie z nich są prawdziwe. Pierwsza mówi, że Elvis uważał iż ma za długą szyję (nienaturalnie), wysoki kołnierz miał to optycznie korygować. Belew z kolei uważał, że przyjęcie napoleońskiego stylu kołnierzy raz podkreśli jego twarz, a dwa jego wielkość (w sensie scenicznym - Elvis Napoleonem sceny, niczym Bonaparte wojskowego stratega). Elvis od zawsze stawiał kołnierzyki w koszulach na sztorc, a wersję Belewa potwierdza Doucette, któremu Belew sam powiedział o swojej napoleońskiej koncepcji (Belew wspominał też o tym niejednokrotnie w wywiadach).

Po powrocie do koncertowania na żywo w 1969 roku, wszystkie kostiumy Elvisa są dwuczęściowe. Jednoczęściowe pojawiają się w roku 1970. Ich podstawowa konstrukcja z 1969 roku (styl karate) pozostaje zachowana - są dopasowane wokół brzucha i bioder, ale luźne w klatce piersiowej i ramionach, pozostawiając swobodę ruchu. Natomiast słabym punktem były spodnie. Mimo iż wykonane z mocnego i ciągliwego materiału, to zdarzało się, że pękały podczas występów.

W 1971 roku Elvis pojawia się znowu w dwuczęściowych jumpsuitach - spodnie, luźna koszula i kamizelka (np. seria "Cisco Kid Two Piece" i seria "Cobweb"*). W 1972 z kolei powstaje seria nazywana "Three Piece", garniturów z pelerynami. Dwuczęściowe kostiumy założy jeszcze w 1974 roku w postaci serii "Beige Leather Twoo Piece" oraz w 1975 seria "Navy Blue Two Piece" i kostium "Benefit" (jedyny biały z tej serii) - w rzeczywistości były to jumpsuity bez rękawów, a nie spodnie, jakby mogło się wydawać, plus koszula i marynarka. W każdym razie Elvis wolał na scenie jednoczęściowe jumpsuity, dlatego w jego garderobie scenicznej znajdują się w zdecydowanej przewadze.

* Właściwie "Cisco Kid Vest". Stosowanie nazwy "Cobweb" jest mylące z uwagi na kostium o tej samej nazwie, aczkolwiek nie należący do serii "Cisco Kid", która miała aż trzy podserie (więcej patrz: "Jumpsuity - seria CISCO KID").

Kostiumy Elvisa były ciężkie i ciepłe z powodu materiału z jakiego je wykonano - wełniana gabardyna, a w późniejszym okresie inne mieszanki, w tym z dodatkiem wełnianego spandexu (rodzaj lycry). W zdobieniach wykorzystywano ciężkie materiały - prawdziwe kamienie i wszelkiego rodzaju metalowe okucia (napy, ćwieki, łańcuchy). James Burton (gitara prowadząca), do dziś się dziwi jak Elvis był w stanie w nich występować, poniżej dwa cytaty na ten temat z dwóch różnych wywiadów (z 2019 i 2003 roku):
"Terry GROSS: Czy był kiedykolwiek taki moment, w którym myślałeś, że naprawdę mu się to nie uda, nie będzie mógł wyjść na scenę?

James BURTON: Nie, nie do końca. Zawsze był nakręcony i gotowy do wyjścia. Chodzi mi o to, że wszystkie jego występy były fantastyczne. Wiesz, jego kombinezony ważyły jakieś 5000 funtów. To były najcięższe garnitury, jakie kiedykolwiek widziałem. Nie mam pojęcia, jak mógł skakać w nich po scenie. Terry, muszę ci powiedzieć, Podniosłem jeden pewnego dnia, aby przenieść go z kanapy i nie mogłem go utrzymać. To było takie ciężkie. Naprawdę nie wiem, jak mógł skakać jak małe dziecko na scenie w tym ubraniu.

Terry GROSS: Czytałem, że ćwiczył z ciężarkami na rękach i stopach, żeby był w stanie ...

James BURTON: Mógł, tak. Zrobiłby to, ponieważ, jak sądzę, mając na sobie te garnitury i wszystko inne, musiał się do tego przygotować żeby skakać po scenie."
[z wywiadu z 2019 roku]

"Mój Boże, te kombinezony, które nosił, ważyły tonę! Nie mogłem nawet podnieść! Kiedyś dali mi jednego do samolotu lub coś w tym stylu, a ja powiedziałem: „Chyba żartujesz, nie mogę nawet tego utrzymać!” Jak udało mu się założyć te garnitury i skakać po całej scenie, tak jak to robił, po prostu nie wiem!"
[z wywiadu dla EIN w 2003 roku]

Natomiast sławne peleryny pojawiły się dopiero w 1971 roku i odtąd będzie je stosował do końca 1974 roku. Od 1973 roku (dokładnie po tym jak jedna z nich omal go nie udusiła i przewróciła na scenie), z uwagi na ich ciężar, zakłada je tylko podczas wykonywania niektórych utworów, a najczęściej do ostatniego. Peleryny były też dla niego zagrożeniem. Bywało, że fani ciągnąc za pelerynę prawie ściągali go ze sceny, uchronił go tylko refleks i niebywała sprawność fizyczna. Więcej o historii peleryn oraz ich lista w poście "Capes".

Ważnym elementem stroju były też pasy, do których Elvis miał wyjątkową słabość. Nie będę się tu rozpisywać na ten temat, odsyłam do postu: "Belts", gdzie znajduje się ich lista, historia ewolucji i stosunek Elvisa do tej części garderoby.

Oprócz pasów i peleryn, Elvis wychodził na scenę mając na szyi chusteczkę. W roku 1969 była ona jeszcze tylko elementem stroju, ale w późniejszych latach, to się zmieniło. Stała się jednocześnie gadżetem, którym Elvis obdarowywał swoją widownię. Lecz w tym wszystkim nie chodziło tylko o pamiątkę, jak myślą prawie wszyscy. Wręczanie chusteczek w przypadku Elvisa miało wymiar duchowy.

Kiedy Elvis dowiedział się, że lamowie z Tybetu modlili się nad szalikami i błogosławili je, a potem rozdawali ludziom do uzdrowienia, zaczął robić to samo. Modlił się nad każdą partią chustek zanim trafiły na scenę, prosząc Boga o błogosławieństwo dla osób, które je dostaną. Elvis głęboko wierzył, że Pan Bóg go wysłuchał i za jego wstawiennictwem (modlitwą), tchnął w te chusteczki boską moc (błogosławieństwo). Od tego momentu chusteczek, nad którymi już się pomodlił, nie mógł dotykać nikt inny poza Charlie Hodge, bo tylko jego uważał za godnego dotykania rzeczy pobłogosławionych przez Boga. I faktycznie, nie zobaczymy żadnego zdjęcia, czy filmiku, na którym ma je w ręce ktoś inny niż on sam lub Charlie Hodge. Charlie Hodge powiedział o tym kiedyś komuś (nie wiem komu, bo nazwiska nie podano, ale z dużym prawdopodobieństwem była to Wanda June Hill):
"Charlie Hodge powiedział mi, że kiedy Elvis usłyszał, że lamowie Tybetu błogosławili i modlili się nad szalikami i dawali je ludziom do uzdrowienia, Elvis nie pozwolił nikomu poza Charliem podawać szalików, dopóki nie podarował ich ludziom. Te szaliki, o które wcześniej się modlił".
Niewiele osób o tym wie. Ciekawą rzecz odnośnie swoich włosów i kostiumów Elvis powiedział do prezydenta Richarda Nixona, kiedy odwiedził go 21 grudnia 1970 roku w Białym Domu. Mianowicie, że jego długie włosy i niezwykły strój są po prostu narzędziami jego pracy i umożliwiają mu dobre stosunki oraz kontakt z wieloma ludźmi, którzy uważają się za „antyestablishment”, szczególnie na kampusach uniwersyteckich.

*  *  *

To tyle tytułem wstępu zanim zacznę tutaj sukcesywnie prezentować i omawiać jego poszczególne jumpsuity. Jest ich ponad sto, gdyż Elvis zwykle zamawiał dwie sztuki miesięcznie. Większość kombinezonów jest dublowana, choć niektóre z nich nieznacznie się od siebie różnią. Niewielka część kombinezonów występuje też w różnej kolorystyce, przy czym może ona dotyczyć samego materiału i/lub tylko zdobień (np. w "Black Spanish Flowers" mamy wersję czerwono-zielonych kamieni i czerwonego materiału w fałdach nogawek oraz na podbitce peleryny, a także wersję niebiesko-zielonych kamieni i zielonego materiału w fałdach nogawek oraz na podbitce peleryny).

Lista jumpsuitów jest zawsze łatwo dostępna - znajduje się na belce menu pod tytułem bloga, a o głównych projektantach Elvisa możecie przeczytać w poście "Projektanci Elvisa Presleya".

Przykład różniących się nieznacznie kombinezonów. Po lewej "Stone Nail" w wersji "mirror", po prawej "Stone Nail" w wersji "studded". Oprócz wspólnych elementów - ćwieków srebrnych i złotych - w wersji "mirror" mamy lustrzane krążki tam, gdzie w wersji "studded" są kolorowe kamienie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

1. --- Najedź kursorem myszy na słowa "Wpisz komentarz" w białej ramce i kliknij.
2. --- Następnie kliknij strzałkę (▼) po słowach "Skomentuj jako:".
3. --- Po rozwinięciu listy wybierz pozycję trzecią "Nazwa / adres URL".
4. --- W polu "Nazwa" wpisz dowolny NICK, którym będzie sygnowany Twój komentarz.
5. --- Po wpisaniu nicka, kliknij w przycisk "Dalej", a następnie w białym polu wpisz treść komentarza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pola "adres URL" nie wypełniamy, chyba, że ktoś ma swoją stronę i chce ją tu podać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Instrukcja graficzna tu:
https://elvisownia.blogspot.com/p/nick-w-komentarzu-instrukcja-graficzna.html