Jak mówi Krzysztof Dzikowski, z firmą ZAiKS skontaktowała się jakaś agencja stowarzyszenia autorów ze Stanów z zapytaniem o tą piosenkę dla Elvisa. Ponoć rozmawiano z jakimś agentem Elvisa. ZAiKS zaczął poszukiwać jej autorów - Seweryna Krajewskiego i Krzysztofa Dzikowskiego - ale żadnego nie mógł znaleźć. W związku z tym poproszono agenta żeby zadzwonił za miesiąc, po wakacjach.
W tej historii mamy kilka niejasnych spraw. Co to znaczy "poproszono go [red. agenta] żeby zadzwonił za miesiąc, po wakacjach"?! Bardzo nieprofesjonalne zachowanie, nie mówiąc już o braku elementarnej kultury biznesowej! Dlaczego nie poproszono tego człowieka (agenta) o numer telefonu i nazwisko oraz nie obiecano, że jak tylko uda im się namierzyć autorów, to zadzwonią? - czyli tak ja to się robi. Nie wiem co to za dupki pracowały wtedy w ZAiKSie, ale widać, że nieobyte w załatwianiu takich rzeczy, zero profesjonalizmu.
Może i nie było wtedy pagerów, e-maili, komórek, ale to nie znaczy, że nie było kontaktu. Można było zadzwonić do rodziny (numer kontaktowy był w dokumentacji, menadżera grupy także), zapytać gdzie przebywa delikwent i ruszyć tyłek. Nawet jeśli nie w "szuwary na Mazurach", to wystarczyło zajrzeć we własne dokumenty i zobaczyć gdzie aktualnie koncertują Czerwone Gitary. Przecież taka jest rola tego tworu o nazwie ZAiKS, a nie tylko kasowanie tantiem przy nicnierobieniu, czyli żerowanie na dorobku artystów.
W końcu w tamtych czasach (dziś zresztą też) rzadko do ZAiKSu dzwonił ktoś z zapytaniem o prawa do wykonania naszej rodzimej piosenki, przez artystę tak wielkiego światowego formatu, jakim wówczas był Elvis Presley! To było także wielkim wyróżnieniem dla kompozytora Seweryna Krajewskiego i kto wie jakby się potoczyła dalej jego kariera, gdyby Elvis uczynnił piosenkę "Anna Maria" światowym przebojem, co do czego nie mam najmniejszych wątpliwości. Już słyszę "uszami wyobraźni" jak Elvis intonuje, a w tle żeńska grupa wokalna Sweet Inspirations w zastępstwie dziecięcego chórku ...
W 1970 roku Elvis miał tyko dwie sesje nagraniowe, pomiędzy 4 a 8 czerwca i 22 września, obie w Nashville w Studio B RCA. Zatem może rozglądano się już za matriałem na 1971 rok. Jednak nie to jest tu najważniejsze, tylko dlaczego zainteresowano się tą polską piosenką. Kto ją usłyszał? Elvis, jego menadżer, ktoś w wytwórni płytowej lub wydawniczej? Czy dano ją odsłuchać Elvisowi i był skłonny ją zaśpiewać? Kto dzwonił w jego imieniu do ZAikSu?
Na te pytania nie znajdziemy odpowiedzi, ani u źródła w ZAiKSie, ani u kompozytora, ani u autora tekstów, ani u znawców polskiej muzyki, ani wśród fanów Elvisa. Możemy jedynie pogdybać sobie kto mógł dzwonić.
Z pewnością nie Elvis. Bardzo wątpliwe, czy jego menadżer Tom Parker, zupełnie nie zajmował się takimi sprawami. Może ktoś z Memphis Mafii na polecenie Elvisa, który gdzieś usłyszał tę piosenkę? Również mało podobne, ale nie niemożliwe. Wiemy, że Elvis zlecał im różne natychmiastowe czasem dziwne zadania, nie zawsze z zakresu ich kompetencji, jak tyko wpadł na jakiś pomysł lub czegoś zapragnął. Nie lubił czekać, był z natury niecierpliwy. Może ktoś z firmy zajmującej się wyszukiwaniem utworów dla Elvisa? To wydawałoby się najbardzie prawdopodobne, a przede wszystkim zasadne merytorycznie. W tamtym czasie wyboru piosenek dostarczała Elvisowi Elvis Presley Music, spółka utworzona specjalnie dla niego w 1955 roku a wyodrębniona z wydawnictwa Hill & Range i w 100% od nich zależna. Bracia Julian i Joachim „Jean” Aberbach, założyciele i właściciele Hill & Range, postawili na czele Elvis Presley Music swojego kuzyna Freddy'ego Bienstocka. Zatem to on mógł dzwonić lub osoba przez niego wyznaczona.
Czytając historię Hill & Range oraz życiorysy jej właścicieli, braci Aberbach, przyszła mi do głowy jedna hipoteza, która mogłaby wyjaśniać skąd wybór tejże piosenki. Jeden z braci, Julian Aberbach (starszy) miał żonę o imieniu ... Anne Marie (!), którą rzekomo bardzo kochał i z którą był do końca. Być może pewnego dnia przesłuchiwał wszystkie piosenki jakie firma zgromadziła w swojej bazie, których słowa lub tytuł nawiązywał do imienia Anne Marie (a było ich trochę) i tak trafił na naszą? Jest to całkiem możliwe, zwłaszcza jeśli poznamy historię powstania tej firmy, a także innych od niej zależnych.
Kiedy bracia Aberbach przenieśli się z Europy do Stanów założyli swoją firmę wydawniczą Hill & Range (w 1945 roku). Jak pisze między innymi encyklopedia Brytannica:
"Nazwa, którą wybrali, wyraźnie wskazywała, jakich autorów piosenek poszukują - pisarzy krajowych i zachodnich [red. spoza USA, głównie Europy], którzy od dawna byli pomijani przez uznanych wydawców powiązanych z Amerykańskim Towarzystwem Kompozytorów, Autorów i Wydawców (ASCAP)".ASCAP był postrzegany jako hermetyczny krąg wzajemnej adoracji, zamknięty na wielu autorów, monopolizujący rynek amerykański, co powodowało, że piosenkarze, którzy sami nie tworzyli, mieli bardzo ograniczony wybór piosenek. Bracia zauważyli w tym szansę na swój biznes, a jednocześnie odświeżenie bazy piosenek poprzez wypromowanie tych spoza grupy autorów zrzeszonych w kręgu wzajemnej adoracji - ASCAP. Pomysł okazał się dużym sukcesem finasowym i biznesowym (stali się wkrótce "największą niezależną firmą wydawniczą w Stanach, o światowych zainteresowaniach"), a dla wykonawców niewyczerpanym źródłem nowych piosenek (baza liczyła ponad 600 tysięcy piosenek z całego świata do wyboru).
Ich kuzyn, Freddy Bienstock, którego obsadzili jako szefa spółki Elvis Presley Music (którą założyli w 1955 roku), jedno z kupionych przez siebie wydawnictw muzycznych (Belinda Music) przemianował na Carlin Music, na cześć swojej córki Carlin. Z kolei Belinda Music, wcześniej należała właśnie do Juliana Aberbacha (jego starszego kuzyna, który zrobił go szefem Elvis Presley Music i tego samego, co miał żonę Anne Marie), a została tak nazwana na cześć jego córki Belindy. Jak widać z powyższego motyw imion w rodzinie miał znaczenie.
Wow,ale Ty opisujesz ciekawe wątki! O tym nie słyszałem. ZAiKS zrobil numer stulecia puszczajac taka szanse! W glowie sie nie mieści-gdyby głupota potrafiła fruwac...!
OdpowiedzUsuńSerio? Kurcze blade, coś niesamowitego! Ja chyba bardziej skłaniam się do wersji z listą przebojów, chociaż, kto wie, jak piszesz mozna tylko snuć domysły.Też "mam" w uszach jak by ta piosenka mogła zabrzmiec: "Anne Marie has a sad face......". Byloby cudo ,tak jak Elvis potrafil, z każdego "cudzego" utworu robił perełkę, brylant!
No powiem Tobie, że byłam w ciężkim szoku kiedy poznałam tę historię. Już nie powiem, co bym zrobiła tym niedorajdom z ZAiKSu ... Niemniej zastanawiam się jakim trzeba być idiotą, żeby dopuścić do takiego zaniechania. Jeszcze gdyby to były lata 50., to bym powiedziała, że bali się ze względów politycznych i byli przesadnie zachowawczy, ale w 1970 roku?
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o hipotezę związaną z imieniem Anne Marie, żony Juliana Aberbacha ... Ta hipoteza przyszła mi na myśl kiedy przeczytałam, że ich kuzyn, Freddy Bienstock, którego obsadzili jako szefa spółki Elvis Presley Music (którą założyli w 1955 roku), jedno z kupionych przez siebie wydawnictw muzycznych (Belinda Music) przemianował na Carlin Music, na cześć swojej córki Carlin. A Belinda Music, wcześniej należała właśnie do Juliana Aberbacha (jego starszego kuzyna, który zrobił go szefem Elvis Presley Music i tego samego, co miał żonę Anne Marie), a została tak nazwana na cześć jego córki Belindy! Więc jaki widzisz hipoteza po linii imienia nie jest taka pozbawiona prawdopodobieństwa. :)
Rzeczywiście,to też mógł być motyw zainteresowania piosenką,jak najbardziej. Nie mogę wyjść z totalnego niedowierzania- żeby taki numer odwalić! Elvis lubil ballady i na pewno gdyby wzial ja na warsztat po dzis dzień czulibysmy ciepło na sercu słuchając jego wykonania:-)
OdpowiedzUsuńTeż jestem tego pewna. Na bank by ją nagrał, leżała w jego typie bez wątpienia.
OdpowiedzUsuńNo ja też nie mogłam i nie mogę tego zrozumieć. Nawet brak mi epitetów by nazwać adekwatnie tego człowieka, który tak zawalił sprawę. Gdyby chciał, to odszukałby Seweryna w kilkanaście minut. A nawet Dzikowskiego w tych szuwarach na Mazurach. :) Wtedy nie było ochrony danych osobowych, ani RODO.
Oczywiście, trzeba było ich wydostać choćby spod ziemi, ale jak się mówi: "I szczyt głupoty ma swoich zdobywców ". No to się ktoś popisał.
OdpowiedzUsuńSzkoda słów, tylko się człowiek denerwuje czyjąś indolencją. Ciekawe jak się poczuł Seweryn Krajewski, przecież to mogła być jego życiowa szansa.
OdpowiedzUsuńOj tak to byłby hit,tylko szkoda że zawalili sprawę:-(
UsuńFajne przysłowie, chyba wcześniej nie słyszałam. Faktycznie, ten przykład może być podawany jako idealna ilustracja do niego. :)
OdpowiedzUsuń:-):-)
OdpowiedzUsuńnie lubię Krajewskiego. uwielbiam za to Klenczona. on był nowoczesny i rockandrollowy. co do Anny Marii... to mity . kity. legendy które chodzą tamtędy. nie wierzę . ten utwór był wg mnie słaby maslany kluchy z olejem jak całe maślane oczy Krajewskiego . bez urazy. to tylko moje zdanie. to nie była piosenka dla mistrza . za słaba. nie tyle że była polską. poprostu słabizna. Klenczon miał sto razy lepsze😁
OdpowiedzUsuńCo do Klenczona- pełna zgoda. Jednak myślę,że gdyby "Anną Marią"zajął się Presley, to w nowej, takiej jego specyficznej aranżacji bylaby dobra piosenka. Każdy patrzy trochę inaczej, szczególnie, jesli jest muzykiem☺ De gustibus... wiadomo.
OdpowiedzUsuńNiektórzy wręcz twierdzą, że gdyby Elvis miał zaśpiewać książkę telefoniczna,to byłoby to wybitne wykonanie:-)
OdpowiedzUsuńJa lubię obu. Krajewski był bardziej balladowy, finezyjny, Klenczon bardziej twardy, nieoszlifowany, ale oboje byli dobrymi wokalistami. Szkoda, że Klenczon wyjechał do USA, co mu zresztą nie posłużyło, tam zginął w wypadku. Przez krótki czas siłą tego zespołu było to, że miał dwóch dobrych frontmanów i w zależności od charakteru piosenki mogli wybierać.
OdpowiedzUsuńUważam też, że Anna Maria jest piękną, poetycka piosenką, a Elvis zrobiłby z tego wielki utwór.
Ja nie widzę powodu, dla którego Dzikowski miałby wymysić tę historię. Wierzę w nią.
Tak mówiono, że mógłby zaśpiewać nawet książke telefoniczną. :)
Krzysiu Elvis w swoim repertuarze miał wiele piosenek, które latami nie mogły się przebić, a on zrobił z nich przeboje znane do dziś. Może nie powinienej jej oceniać przez pryzmat Krajewskiego, którego nie lubisz, bo jak się nie lubi wokalisty, drażni nas jego powierzchowność, to siłą rzeczy źle odbieramy, to co śpiewa. Naturalne. Ja na przykład nie znoszę zespołu Kombi, drażni mnie może nie tyle sam wokalista, co instrumentalne brzmienie zespołu i przez to też mi się nic ich nie podoba.
OdpowiedzUsuńja poprostu nie lubię tej piosenki
OdpowiedzUsuńOk, rozumiem. Też mam takie przeboje.
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam piosenki Czerwonych Gitar, bo to zespół mojej młodości. Mojej córce daliśmy z mężem na imię Anna Maria.
OdpowiedzUsuńChętnie posłuchałabym tego utworu w wersji Elvisa Presleya.
O, nie wiedziałam. Też bym posłuchała, ale to już nie będzie nam dane.
OdpowiedzUsuńnie mogę ci wysłać maila. ze zjeciami.. doszło coś do ciebie? bo mi co chwila odrzuca.
OdpowiedzUsuńNic nie mam. Nie przejdą e-mailem. Musisz na przykład przez Dysk Google, a potem przesłać mi link udostępniający, ale przez inny portal. Lub wysyłać małymi grupami, bo jest ograniczenie do kilku Giga dla jednego e-maila.
OdpowiedzUsuńwysłałem na aplikację wetransfer. dostaniesz plik i ściągniesz sobie . tam jest odpowiedź na twoje 2 pytania z maila.
OdpowiedzUsuńMam tylko z WeTransfer, od Ciebie żadnego e-maila, więc nie mam odpowiedzi na moje pytania. :( A Ty dostajesz odde mnie?
OdpowiedzUsuń