czwartek, 24 marca 2016

Tajemniczy perkusista na nagraniach z Sun Records

Wbrew temu, co możemy przeczytać na etykietach i okładkach płyt z Sun Records, to nie D. J. Fontana gra w tych nagraniach na perkusji.

Na początku swej kariery Elvis Presley koncertował, a także nagrywał w Sun Records głównie w trzyosobowym składzie - on - śpiew i gitara, Bill Black - kontrabas oraz Scotty Moore - gitara. Jednak na sesjach nagraniowych Sam Phillips czasami życzył sobie udziału perkusji, w niektórych piosenkach.

Z Elvisem i jego The Blue Moon Boys na koncertach, też czasami występował perkusista. Był nim D.J. Fontana (głównie w Shreveport). W związku z tym sądzono, że na płytach z tego okresu też na perkusji gra D. J. Fontana.

W 1985 roku Don Vogel, realizujący trzygodzinny program radiowy "Elvis: The Legend Of A King", przeszukując materiały trafił na stary wywiad z D. J. Fontaną, w którym ten stwierdza:
"Nigdy nie brałem udziału w żadnej sesji nagraniowej w Sun Records." 
Konsternacja i zaskoczenie. Tym sposobem okazało się, że we wszystkich materiałach podających skład zespołu towarzyszącego Elvisowi w nagraniach z lat 1954-1955 jest błąd - nie ten perkusista! Don Vogel postanawia skonfrontować fakty i wyjaśnić sprawę.

Po żmudnych poszukiwaniach dochodzi prawdy. Od grudnia 1954 roku D. J. Fontana brał wprawdzie udział we wszystkich tournee Elvisa, ale do nagrań studyjnych tego okresu zapraszany był najczęściej perkusista z Memphis, Johnny Bernero!

Vogel odnalazł go i umówił się z nim na rozmowę. Johnny Bernero, w 1986 roku (wtedy z nim Don Vogel rozmawiał) nadal mieszkający w Memphis, zajmujący się sprzedażą samochodów (zmienił źródło utrzymania z muzyki na samochody), tak wspominał wydarzenia sprzed 30 lat:
"Miałem wtedy swój własny zespół The Johnny Bernero Combo, z którym przez lata występowałem w Memphis i okolicach. W tym okresie przyjaźniłem się z Samem Phillipsem i gdy zapadła decyzja, że w sesji weźmie udział perkusista, Phillips dzwonił do mnie."
I tak zagadka się wyjaśniła.

Bernero pamiętał też swoje ostatnie nagranie z Elvisem w studiu Sun Records. Podczas kolejnej próby nagrania jednej z piosenek, Elvis poszedł do Sama do reżyserki. Rozmawiał z Samem pół godziny. Następnie wyszedł, wręczył Johnny'emu 50 $ i powiedział: "Przykro mi Johnny, ale nie będziemy kończyli tego nagrania", po czym schował gitarę do futerału, pożegnał się i poszedł do domu.

Później dzwonił kilka razy do Johnney'ego Bernero, proponując mu wspólne trasy koncertowe, ale ten konsekwentnie odmawiał - Johnny założył rodzinę i po prostu przebywanie tygodniami poza domem nie wchodziło już w grę.

W sumie to nie wiadomo czyją decyzją dalsza współpraca studyjna została wstrzymana. Skoro sam Johnny tego nie wie (albo tylko udaje), to znaczy, że zerwał swą przyjaźń z Samem Phillipsem. Raczej nie za sprawą Presleya, wtedy nie proponowałby mu przecież zatrudnienia. Bardziej to wygląda na decyzję Sama Phillipsa, a Elvis wiedząc, że Johnny nie będzie już angażowany przez Sama, po prostu pośpieszył z ofertą zatrudnienia u siebie. Czy bardziej z chęci pomocy, by Bernero nie został na lodzie, czy dlatego, że tak go sobie cenił, trudno dziś powiedzieć.

Źródła podają, że Johnny Bernero wziął udział w nagraniach: "You're a Heartbreaker", "I'm Left, You're Right, She's Gone", "How Do You Think I Feel", "I Forgot To Remember To Forget", "Trying To Get To You", "When It Rains, It Really Pours", "Mystery Train". Należy jednak pamiętać, że piosenki te w większości były nagrywane w kilku podejściach, nie zawsze w tym samym dniu i tym samym składzie muzyków sesyjnych, czasem z perkusją, a czasem bez.

Johnny Bernero wcale nie był jedynym perkusistą jaki pojawiał się na nagraniach Elvisa w Sun Records, był przynajmniej jeszcze jeden - Jimmie Lott. Niestety w jego przypadku nie udało mi się ustalić jak do tego doszło, czyli poznać historii jego współpracy przy nagraniach Presleya dla Sun Records. Prawdopodobnie była podobna jak z Johnnym Bernero. Wiemy o nim tylko tyle, że w 1954 roku miał kilkanaście lat i chodził do liceum w Memphis (był uczniem). W jednym ze źródeł spotkałam zdanie:
"Perkusista Jimmy Lott wspomina także, że podczas sesji pracowali nad "How Do You Think You Feel" i "You're a Heartbreaker". Druga, szybsza (i lepsza) wersja "I'm Left, You're Right, She's Gone" została wykonana prawdopodobnie dopiero w połowie kwietnia, a "Baby Let's Play House" i szybsza wersja "I'm Left, You're Right, She's Gone" pod koniec kwietnia."
Ernst Jorgensen, w książce "Elvis Recording Sessions", podaje że Jimmy Lott pierwszy raz nagrywał z Elvisem na sesji 5 marca 1955 roku, co wcale nie jest takie oczywiste.

W niektórych źródłach można spotkać jeszcze jedno nazwisko perkusisty przy nagraniach Elvisa w Sun Records - Buddy Cunningham. Pojawia się on na sesji 10-11 września 1954 roku, przy jednej z wersji piosenki "I Don't Care If the Sun Don't Shine". Tę informację potwierdziła też Marion Keisker (zresztą na rozpisce sesji był dopisek skreślony jej ręką, który mówił, że na perkusji grał Buddy Cunningham). Prawdopodobnie wziął też udział w nagrywaniu innych piosenek na tej sesji, jak również na innych. Na jednej ze stron internetowych wyczytałam:
"Buddy Cunningham był wokalistą z Memphis, który śpiewał pod pseudonimem Buddy Blake i miał na swoim koncie płytę z hitem z lat pięćdziesiątych zatytułowaną »You'll Cry for Me«*. Pracował także z Samem Phillipsem w SUN Studio. Pewnej nocy w 1954 roku Sam Phillips poprosił go o dodanie perkusji do sesji nagraniowej dla nowego artysty, który dopiero zaczyna, o imieniu Elvis Presley. Od tej sesji nadszedł czas nagrań »Blue Moon of Kentucky« i »Good Rockin 'Tonight« [red. w nich Buddy też grał na perkusji]".
* Jako Buddy Cunningham wydał: "Why Do I Cry / Right Or Wrong" i "Angels In The Sky / A Wasted Love", a jako Buddy Blake: "You'll Cry For Me / Rosie" (River Records), "You'll Cry For Me / Might As Well Forget You" (Decca, wydanie promocyjne) i "You Pass Me By / Please Convince Me".

Z perkusistami sesyjnymi jest ten problem, że w czasach Sun, Elvis nie miał w zespole stałego perkusisty i Sam Phillips po prostu, do niektórych utworów ściągał innych jacy w międzyczasie z nim współpracowali. Poza tym zdarzało się, że ten sam kawałek nagrywano z różnymi perkusistami, w sensie kolejnych prób - wersji ("take"). 
 
 
*      *      *
*      *
*

Ex Post

Ostatnie ustalenia (19 lipca 2018 roku):

Poniżej zestawienie sporządzone na podstawie kilku artykułów z Wikipedii, które co dopiero pojawiły się w maju i czerwcu tego roku (2018):

Płyta: "For LP Fans Only", (wydana 6 lutego 1959 roku), zawierająca nagrania Elvisa dla SUN z 1954, 1955 i 1956 roku.
◊◊◊ Perkusja:
  • D.J. Fontana*;
  • Jimmie Lott (nie podano utworów);
  • Johnny Bernero (nie podano utworów);
* W zestawie nic nie ma o tym, by któraś piosenka była w wersji "live", a jeśli tak, to nie powinien być tu wymieniany D.J. Fontana. 
 

Płyta: "Elvis at Sun", (wydana 22 czerwca 2004 roku), zawierająca nagrania Elvisa dla SUN z 1954 i 1955 roku.
◊◊◊ Perkusja:
  • Jimmie Lott – "Just Because";
  • Johnny Bernero – "Good Rockin' Tonight", "Trying to Get to You", "When It Rains, It Really Pours";

Płyta: "The Sun Sessions", (wydana 21 marca 1976 roku), zawierająca nagrania Elvisa dla SUN z 1954 i 1955 roku.
◊◊◊ Perkusja:
  • Jimmie Lott – "I'm Left, You're Right, She's Gone" (błędnie przypisane D.J. Fontana);
  • Johnny Bernero – "I Forgot to Remember to Forget" and "Trying to Get to You" (błędnie przypisane D.J. Fontana);

Płyta: "Sunrise", zawierająca nagrania Elvisa dla SUN z 1953*, 1954 i 1955 roku (wydana 9 lutego 1999 roku).
◊◊◊ Perkusja:
  • Jimmie Lott –  "Blue Moon" **
  • Johnny Bernero – "I'll Never Let You Go (Little Darlin')", "I Don't Care If the Sun Don't Shine (live)", "Hearts of Stone (live)"**
*Chodzi o dwa utwory nagrane w SUN 18 lipca 1953 roku: "My Happiness" (pierwszy raz wydane na płycie "Elvis: The Great Performances" w 1990 roku) i "That's When Your Heartaches Begin" (pierwszy raz wydane na płycie "The King of Rock 'n' Roll: The Complete 50s Masters" 23 czerwca 1992 roku)

** Utwory podałam za wspomnianymi artykułami z Wikipedii, jednak myślę, że to błąd, ponieważ Johnny Bernero nigdy nie grał z Elvisem na żywo, a dwa z przypisanych mu utworów są właśnie w wersji "live". Poza tym podano, że Jimmie Lott grał w piosence oznaczonej "track 8", a Johnny Bernero w "track 9, 18 i 19", czyli dokładnie tak samo jak w przypadku płyty "Elvis at SUN". Nie wierzę w taki zbieg okoliczności, tym bardziej, że chodzi o zupełnie inne piosenki. Zwróciłam jednak uwagę na datę opublikowania tych artykułów na Wikipedii, oba powstały w tym samym czasie - "Elvis at SUN" 16 maja 2018 roku, a "Sunrise" 6 czerwca 2018 roku. Zapewne osoba pisząca skopiowała sobie skład muzyków z wcześniejszego artykułu i zapomniała poprawić numery utworów w tym drugim.
 

Płyta: "The King of Rock 'n' Roll: The Complete 50's Masters", pięciopłytowa kompilacja kompletnych nagrań studyjnych Elvisa z lat 50. XX wieku (wydana 23 czerwca 1992 roku).
◊◊◊ Perkusja:
  • D.J. Fontana;
  • Jimmie Lott – "I'm Left, You're Right, She's Gone"*;
  • Johnny Bernero – "Tryin' to Get to You"*;
* Tutaj kolejna niekonsekwencja. Jeśli to kompletny zestaw wszystkich nagrań studyjnych (tylko, a więc bez "live") Elvisa z lat 50., to zarówno Jimmie Lott jak i Johnny Bernero powinni być wymienieni odpowiednio przy wszystkich nagraniach zrealizowanych w SUN do 21 listopada 1955 roku (wtedy Elvis został "sprzedany" do RCA), w których wystąpiła perkusja, a nazwisko D.J. Fontany nie powinno być podawane wcale. Było ich z pewnością więcej niż te dwie piosenki przy nich wymienione.
 

Płyta: "I Forgot to Remember to Forget", singiel z "Mystery Train" na drugiej stronie (Sun 223), nagrana 11 lipca 1955 roku, a wydana 20 sierpnia 1955 roku.
◊◊◊ Perkusja:
  • Johnny Bernero;

Płyta: "A Date with Elvis singiel", ósmy album Elvisa Presleya, wydany na RCA Victor Records (LPM 2011), wydany 24 lipca 1959 roku. Album zawiera wybór utworów z kilku sesji w Sun i RCA z lat 1954-1957.
◊◊◊ Perkusja:
  • Johnny Bernero (nie podano utworów);
  • D. J. Fontana (nie podano utworów);

Płyta: "Elvis: A Legendary Performer Volume 4", album kompilacyjny wydany w 1983 roku.
◊◊◊ Perkusja:
  • Johnny Bernero - "When It Rains, It Really Pours"*;
  • D. J. Fontana (nie podano utworów);
* Presley początkowo próbował nagrać tę piosenkę w Sun Records w listopadzie 1955 roku (Elvis Presley i Scotty Moore na gitarach, Bill Black na basie i Johnny Bernero na perkusji), ale piosenka nigdy nie została wydana przez Sun Records, ponieważ w tym czasie jego kontrakt został sprzedany RCA. Wszystkie nagrania Elvisa dla SUN zostały przekazane RCA w ramach umowy, a większość z nich znalazła się na albumach wydanych wkrótce potem. Nagranie "When It Rains, It Really Pours" Presleya z 1955 roku nie zostało jednak wydane ponieważ zaginęło. Odnaleziono je dopiero w 1982 roku i ostatecznie wydano oficjalnie na albumie kompilacyjnym z 1983 roku "Elvis: A Legendary Performer Volume 4".

Półtora roku później od pierwszego nagrania tej piosenki, 24 lutego 1957 roku, Presley ponownie ją nagrał, tym razem dla RCA. Ta wersja również nie została wydana, dopóki nie pojawiła się na albumie "Elvis for Everyone" z 1965 roku. Podczas tego nagrania (drugiego) na sesji grali: Scotty Moore i Presley na gitarach, Bill Black na basie, Dudley Brooks na fortepianie, a na perkusji już D.J. Fontana.
 

Płyta: "Elvis Presley", debiutancki album studyjny Elvisa Presleya. Został wydany przez RCA Victor, numer katalogowy LPM-1254, 13 marca 1956 roku. Sesje nagraniowe odbyły się 10 i 11 stycznia w studiach nagraniowych RCA Victor w Nashville, Tennessee, a 30 i 31 stycznia w Nowym Jorku. Dodatkowe materiały pochodzą z sesji w Sun Studio w Memphis, Tennessee, 5 lipca, 19 sierpnia i 10 września 1954 roku oraz 11 lipca 1955 roku.
◊◊◊ Perkusja:
  • D. J. Fontana* - "I Love You Because" (nagrana 5 lipca 1954 roku), "Just Because" (nagrana 10 września 1954 roku), "Tryin' to Get to You" (nagrana 11 lipca 1955 roku), "I'll Never Let You Go (Little Darlin')" (nagrana 10 września 1954 roku) and "Blue Moon" (nagrana 19 sierpnia 1954 roku);
  • Johnny Bernero – "Tryin' to Get to You";
* I tu znów mamy powielanie błędu. Jak widzimy po datach, wszystkie piosenki przypisane do D.J. Fontany były nagrywane przed 21 listopada 1955 roku, a więc przejściem Elvisa do RCA. W związku z tym w tych nagraniach na perkusji grał Johnny Bernero lub Jimmie Lott. D.J. Fontana nigdy nie nagrywał płyt z Elvisem przed jego przejściem do RCA. Zatem "Just Because" i "Blue Moon", to zapewne Jimmie Lott, a "Tryin' to Get to You" i "I'll Never Let You Go (Little Darlin')", to Johnny Bernero. Jeśli chodzi o "I Love You Because", to nie wiem kto to mógł być.


wtorek, 22 marca 2016

Dlaczego Elvis pojawił się w Sun Records

Można się zastanawiać dlaczego wciąż żywy i powielany jest mit o przyczynie pojawienia się Elvisa, 18 lipca 1953 roku, w Sun Studio celem nagrania płytki, skoro w rzeczywistości prawdziwy powód jest dobrze znany. Sam Elvis wyjawił go w kilku wywiadach i rozmowach z różnymi ludźmi. Lecz nie tylko on, mówili o tym też inni. To kolejny przykład próby "poprawiania" faktów biograficznych Presleya.

Nie, Elvis nie trafił do Sun Studia by nagrać singla w prezencie urodzinowym dla swojej matki! Chociaż poniekąd wszystko co robił, robił też dla niej i na pewno była głównym adresatem tego nagrania obok jego osobistych intencji (o czym świadczy chociażby wybór pierwszego utworu "My Happiness", jej ulubionej piosenki). W rzeczywistości Elvis po prostu, chciał usłyszeć jak brzmi jego głos na płycie, to był decydujący powód stawienia się w studio u Sama Phillipsa!

Rick Stanley uważa, że namówił go do tego Billy Black, z którym poznał się już wcześniej, a nie dopiero za sprawą Sama Philipsa, jak sugeruje większość biografów. Faktycznie, jest fizyczną niemożliwością żeby nie poznali się wcześniej, skoro bywali w tym samym domu (patrz post "Elvis, Bill i Scotty - poznanie").

 * * *

18 lipca, w jedną z gorących sobót lata 1953 roku, Elvis wszedł do studia Sun Records by skorzystać z oferowanej przez wytwórnię możliwości nagrania dziesięciocalowej płytki (78 obrotów na minutę), w jednym egzemplarzu, z dwoma utworami, za jedyne 3,98 $. Takich jak on tego dnia stało tam wielu w kolejce. Gdy przyszła jego kolej, akompaniując sobie na gitarze (tej którą dostał na jedenaste urodziny) nagrał dwie piosenki "My happiness" oraz smutną, chwytająca za serce balladę country "That's when your heartaches begin", obie śpiewane kiedyś między innymi przez zespół The Ink Spots.

"My happiness" - została napisana przez Borney Bergantine w 1933 roku. Początkowo podstawiano do niej różne słowa, ale najsłynniejsza wersja piosenki z tekstami Betty Peterson Blasco, została opublikowana po raz pierwszy w 1948 roku. Natomiast pierwszy znany zapis dźwiękowy tej wersji miał miejsce w grudniu 1947 roku (wykonanie Marlin Sisters), lecz piosenka po raz pierwszy stała się hitem w maju 1948 roku. Potem nagrali ją również: Jona i Sondra Steele, The Pied Pipers, Ella Fitzgerald. Późniejsze wersje nagrali też: Connie Francis, Frank Sinatra, Gale Storm, Vera Lynn, Fats Domino, Jim Reeves, Andy Williams, Kitty Wells, Teresa Brewer, Pat i Shirley Boone, Paul & Paula, Lucille Starr, The Bachelors, Skeeter Davis, Lena Zavaroni, Albert West, Freddy Fender, Margo Smith, Slim Whitman, Roger Whittaker, Chris Isaak, Amanda Lear, a nawet Yvetta Simonová (Czechy), Ciska Peters (Holandia), Pärre Förars (Finlandia), Lale Andersen (Niemcy), Ernie Bieler (Niemcy), The Streaplers (Szwecja).

The Pied Pipers - "My happiness" (1948 rok, z oryginalnego winylu)

Elvis Presley - "My happiness" (1953 rok, pierwsze nagranie w Sun Records). Gdyby nie działał, to podaję link alternatywny:  https://www.youtube.com/watch?v=EZqGOIdFG3I

"That's when your heartaches begin" - piosenka napisana w 1937 roku przez Fred Fisher, William Raskin and Billy Hill. W tym samym roku nagrana przez Shep Fields Rippling Rhythm, w 1941 przez The Ink Spots, w 1952 przez Billy Bunn i His Buddies (w RCA). A 18 lipca 1953, przez młodego Elvisa Presleya w Sun Records w Memphis.  

The Ink Spots - "That's When Your Heartaches Begin"

Elvis Presley - "That's when your heartaches begin" (prywatne wykonanie domowe - bardzo ciekawa wersja z długą partią mówioną)

Sama Phillipsa (właściciela) nie było tego dnia w Sun Studio. Chętnych na nagranie płyty obsługiwała Marion Keisker, jego prawa ręka. A tak oto wspomina krótką rozmowę z Elvisem przed rozpoczęciem nagrania sama Marion:
„Miał długie baczki i długie wybrylantowane włosy, ale jego ubranie było czyste i dosyć porządne. Powiedział, że chce nagrać dla siebie płytę.
— Co śpiewasz? W jakim stylu? – zapytałam.
— Śpiewam wszystko.
— Do jakiego wykonawcy są podobne twoje piosenki? – zapytałam.
— Do żadnego. — Jasne – pomyślałam – już takich tu widziałam.
— Hillbilly? – dociekałam.
— Tak, śpiewam hillbilly. — A do kogo można cię porównać? — Do nikogo – on znowu.
— A brzmisz jak kto?
— Ja nie brzmię jak nikt.
— Pop?
— Oczywiście.
— Country?
— Również.
— Rockabilly?
— Też śpiewam.
— A rhythm and blues?
— Śpiewam wszystko – powtórzył Elvis. — Jeszcze jeden amator – pomyślałam z ciężkim westchnieniem i posłałam go do studia.
— Mój Boże! To nagranie! Okazało się, że Elvis nie kłamał mówiąc, że śpiewa wszystko! Jedyny kłopot sprawiało mi utrzymanie odpowiedniego poziomu nagrania. W jednej chwili jego głos z wysokiego tenoru przechodził w głęboki bas. Złapanie odpowiedniego poziomu było prawdziwą loterią!”*
* W zależności od źródła ta rozmowa ma krótszy lub dłuższy przebieg. Scaliłam tu kilka ich wersji. Sama Marion Keisker podczas wywiadów różnie ją przedstawiała, co zrozumiałe, bowiem trudno spamiętać słowo w słowo każdą rozmowę, gdy obsługuje się tysiące młodych ludzi nagrywających płyty.

Marion po pierwszych dźwiękach instynktownie postanowiła nagrać wykonanie Elvisa, co zwykle nie było praktykowane. Trochę trwało zanim ustawiła duplikator, w efekcie nagrała się jakaś 1/3 pierwszej piosenki i cała druga. Poprosiła Elvisa o adres i telefon (podał sąsiada - rabbiego) oraz zapisała sobie przy tych danych uwagę: "Dobry wykonawca ballad zachować!". Chciała by Sam Phillips posłuchał tego nagrania. Po latach pytana o ten fakt, mówiła:
"Nigdy czegoś takiego nie robiliśmy, ale chciałam żeby Sam to usłyszał. Znalazłam tylko pomięty kawałek taśmy i zanim ją ustawiłam, straciłam sporą część pierwszej piosenki. Nagrałam końcówkę, może 1/3 pierwszego kawałka i cały drugi. Nie wiem czy Elvis w ogóle miał świadomość, że go nagrywam.
Powód, dla którego zrobiłam kopię nagrania Elvisa był następujący - pamiętam jak Sam w kółko powtarzał »Gdybym tylko znalazł białego faceta, który ma brzmienie i wyczucie czarnoskórego muzyka, zarobiłbym miliony dolarów«. Właśnie to usłyszałam u Elvisa, tę tak zwaną duszę, czarne brzmienie."
Po powrocie Sama, Marion odtworzyła mu nagranie. Wyraził swoją pozytywną opinię i dodał coś w duchu, że Elvis ma talent, ale wymaga oszlifowania i ... zapomniał o nim na prawie rok.

Co prawda Elvis przyszedł do Sun Records jeszcze 4 stycznia 1954, ale z własnej inicjatywy, zapytać czy Marion wspominała o nim Samowi i przy okazji nagrać kolejną płytkę, do czego gorąco namawiał go Bill Black (Blackie). Tym razem trafił na Sama. Phillips potwierdził i przyznał, że podobało mu się nagranie. Wyraził nadzieję, że Elvis dalej szkoli swój warsztat, ale na razie nie ma dla niego żadnych propozycji.

Elvis nagrał wtedy "Casual love affair"* [red. Hopkins zamiast tej wymienia "It wouldn't be the same without you"; natomiast "Casual love affair", przez niektóre źródła internetowe, jest wymieniania przy dacie 5 czerwca 1954 - pomijanej w biografiach] oraz "I'll never stand in your way". Tym razem kopii żadnej nie zrobiono, Elvis dostał jedyny egzemplarz. Niemniej nagrania zwróciły uwagę Sama na tyle, że postanowił odnotować sobie dane Elvisa w swoim notesie, co czynił niezmiernie rzadko.

* Wszyscy powielają ten tytuł, tylko nikt takiej piosenki nie zna! Nikt takiej piosenki nie nagrał ani wtedy, ani później za życia Elvisa! Jest kilka hipotez. Jedna mówi, że Elvis gdzieś ją musiał usłyszeć wykonywaną amatorsko, zapamiętał i wtedy nagrał. Druga, że chodziło o inną piosenkę, której pomyłkowo przypisano taki tytuł. Trzecia, że był to tytuł roboczy. Czwarta, że to Hopkins pomylił tytuły (zamiast "Careless Love"), bo to on pierwszy podał "Casual love affair". Ponoć sama Marion Keisker nie umiała tego wyjaśnić, co z kolei przyczyniło się do różnych dziwnych spekulacji, bowiem znana była z dobrej pamięci. Mało tego, to ona ciągle dopingowała Sama by zajął się Elvisem. Zatem, być może to Hopkins jako jedyny ma rację i prawidłowo ustalił jej tytuł, który podaje w późniejszym wydaniu jako "It wouldn't be the same without you", niejako korygując swój własny błąd?

Elvis Presley - "It Wouldn't Be The Same Without You" (4 stycznia 1954 roku)

Elvis Presley - "I'll never stand in your way" (1954). Gdyby ten nie działał, to podaje link alternatywny: https://www.youtube.com/watch?v=fy8J1eZhGYo

Kilkanaście tygodni później Phillips przypadkowo otrzymał płytę demo, z balladą "Without you", wykonywaną przez nikomu nieznanego, czarnego piosenkarza z Nashville. Próbował ustalić kto to jest, lecz to mu się nie udało. Dowiedział się tylko, że to jakiś ciemnoskóry nastolatek, który czasem kręcił się w studiu Nashville. Niestety, po chłopaku słuch zaginął* i wtedy dopiero pomyślał o Presleyu (rzekomo).

* W późniejszych latach próbowano dojść, co to był za chłopiec. W jednym ze źródeł trafiłam na informację, że ponoć został zastrzelony przez gang uliczny i dlatego już więcej nie pojawił się w studio w Nashville. Lecz nie wiem czy to potwierdzona informacja, gdyż na początku poszukiwań nawet nie znano jego imienia i nazwiska. Być może to udało się ustalić później.
"Do tej pory nie zwracałem większej uwagi na białych chłopaków nagrywających country music. Dopiero gdy jeszcze raz przesłuchałem taśmę Presleya, zorientowałem się, że to on ma ten nerw, którego poszukuję. Nagle pojąłem, że muszę spróbować tę balladę z Elvisem."
No niezupełnie tak było, to wersja mocno wygładzona przez Sama dla dziennikarzy, gdy Elvis był już sławny. To Marion dziesiątki razy przypominała mu o Elvisie ilekroć się zastanawiał kto by mógł zaśpiewać jakąś piosenkę. Mówiła wtedy - "To może ten chłopak z bokobrodami?", jak nazywała wówczas Elvisa. Sam jednak wił się jak wąż i stosował różne uniki (takie przynajmniej jest moje zdanie na podstawie różnych wypowiedzi Marion, nagabywanej przez dziennikarzy o zaistnienie Elvisa w wytwórni).

Tak było i tego dnia, 26 czerwca 1954 roku.* To nie on pomyślał o Presleyu (jak to później opowiadał w wywiadach), tylko Marion. To ona ponownie rzuciła swoje słynne zdanie "To może ten chłopak z bokobrodami?", a Sam znów zastosował jeden ze swoich uników, mówiąc "Nie wiem jak się z nim skontaktować. Zapomniałem już nawet jak się nazywa [red. tylko że dane Elvisa miał nawet w swoim notesie!]", na co Marion tym razem była już przygotowana i odpowiedziała "Mam je pod ręką", po czym podsunęła mu kartkę papieru pod nos. Summa summarum, Sam wydusił z siebie: "Jeśli możesz go tu ściągnąć ...", bez większego przekonania.

* Przed tą datą Elvis ponoć był też na nagraniach 5 czerwca 1954, co źródła przemilczają, podobnie jak jego wizytę 4 lipca 1954. Dopiero podają kolejną 5 lipca 1954, na której nagrał przełomową "That's all right, mama".
"Zadzwoniłam więc i ktoś poszedł go zawołać do telefonu. Wciąż stałam ze słuchawką w ręku, gdy pojawił się [red. w studiu Sun Records osobiście, zamiast przy telefonie]. Podejrzewam, że biegł całą drogę." Sam puścił mu nagranie "Without you"*, a potem chciał by Elvis zaśpiewał tę piosenkę. Elvis zamiast wykonać utwór po swojemu zaczął naśladować wykonawcę. Efekt tego był fatalny. Kolejne próby wypadały niewiele lepiej. Piosenka zupełnie nie pasowała do warunków głosowych Presleya. Dla Elvisa niemożność perfekcyjnego wykonania tej piosenki była tak frustrująca, że stracił panowanie nad sobą. Wpadł w złość i zaczął uderzać powietrze jakby walczył z niewidzialnym wrogiem. Zarządzono przerwę.
* I znowu nie wiadomo o jakie nagranie chodzi. W tamtych latach nie zarejestrowano żadnego "Without you" na płytach. Elvis w swoim repertuarze też nie miał tego tytułu. Wiemy tylko, że zarówno to nagranie Elvisa, jak i późniejsze "Rag mop", nagrane na tej samej sesji, zostały uznane za nieudane i skasowane.

Sam w czasie przerwy zapytał Elvisa co mógłby zaśpiewać. Ten oczywiście tradycyjnie odpowiedział, że wszystko, ale lekko zawiesił głos [red. z powodu niezadowalającego wykonania chwilę wcześniej "Without you"]. Sam polecił mu śpiewać i grać. Elvis wykonał kilkanaście piosenek - od country, pop, honky-tonk jump, hillbilly, western, poprzez gospel do bluesa itp. Jak wspomina Marion siedzieli tam kilka godzin słuchając go i rozmawiając. To ponoć wtedy Elvis miał powiedzieć, że szuka zespołu i a Sam skontaktował go ze Scottym Moorem, a już następnego dnia, w niedzielę 27 czerwca 1954, Scotty zaprosił do siebie Elvisa, a potem zadzwonił po Billa Blacka.

* * *

Zatem, skąd wziął się ten mit? Wyjaśniła to kiedyś Marion Keisker i Elvis Presley. Gdy Marion zapytała go kiedyś dlaczego zdecydował się przyjść nagrać płytę, zaskoczony Elvis nie chcąc się przyznać, że po prostu chciał usłyszeć brzmienie swojego głosu na płycie (co przy jego wrodzonej skromności, wydawało mu się próżne i nieprzyzwoite, uznał, że nie przystoi się do tego przyznawać), odparł faktycznie, że chciał sprawić przyjemność mamie, ale nigdy nie wspominał o prezencie urodzinowym dla niej. To już ktoś dodał domyślnie od siebie (jakiś dziennikarz), a za nim zaczęli tę wersję powielać biografowie. Co ciekawe, nawet wtedy, gdy znany już był prawdziwy powód, to niektórzy, zapytani dlaczego dalej utrzymują ten mit, wprost powiedzieli "bo taka wersja ładniej brzmi".

* * *

*       *       *
*      *
*

Ex Post

Ostatnie ustalenia (12 sierpnia 2023 roku):

Sensacyjne odkrycie z ostatnich lat! Być może kariera muzyczna Elvisa nigdy nie miałaby miejsca, gdyby nie ... mama marynarza! Nie znamy personaliów tej kobiety, ani jej syna, którzy byli w poczekalni Sun Record tego samego dnia, co Presley, ale to właśnie dzięki niej - mamie marynarza - zaproszono Elvisa do studia!

Jak to bywa z biografami, nie zawsze docierają do wszystkich materiałów, jakie wyszły o Elvisie, a są wśród nich prawdziwe perełki. Acz nie można ich za to winić, bo to nie jest wykonalne. Do sensacyjnego materiału dotarła przypadkiem Trina Young, jedna z młodszych biografek Elvisa, autorka kilku ciekawych książek o nim. Chodzi o jednorazowy magazyn "Elvis Presley Speaks!", wydany 9 sierpnia 1956, napisany przez reportera Roberta Johnsona, który pracował dla gazety "Memphis Press-Scimitar". Przeprowadził obszerny wywiad z Elvisem dla tego magazynu i poprosił fotografa, Roberta Williamsa, o śledzenie Elvisa po jego rodzinnym mieście Memphis latem 1956 roku.

To właśnie w tym magazynie trafiamy na "mamę marynarza" i jej rolę w zaproszeniu Elvisa do studia. Pisała o tym Trina Young w jednym z artykułów na swoim blogu. Poniżej obszerne fragmenty, które wyjaśniają udział mamy marynarza w odpaleniu kariery Elvisa:

"Na stronie 8 i 9 było szokujące odkrycie! "Elvis Presley mówi!" wspomina jeszcze jedną osobę, która mogła mieć wpływ na los Presleya.

Kiedy Elvis po raz pierwszy przyjechał do Memphis Recording Service (Sun Studio), aby nagrać, tak się złożyło, że marynarz i jego matka byli w studiu w tym samym czasie. Kiedy siedziała w recepcji i słyszała, jak Elvis nagrywa swoje dwie piosenki, matka marynarza powiedziała:
"Posłuchaj, jak śpiewa ten chłopiec! Mój, on ma słodki głos".
Ten przypadkowy naoczny świadek pierwszej osobistej sesji nagraniowej Elvisa Presleya miał ogromny wpływ na jego życie 12 miesięcy później.

Prawdą jest, że Marion była tą, która jako pierwsza nagrała 18-letniego Elvisa. W lipcu 1953 roku Presley, który miesiąc wcześniej ukończył szkołę średnią, przyszedł sam i zapłacił za nagranie dwóch ballad "My Happiness" i "That's When Your Heartaches Begin". Zapytał także Marion, czy chcą zatrudnić piosenkarkę. Marion zanotowała do swoich plików numer telefonu Presleya, który brzmiał: "Elvis Presley – dobry wokalista ballad. Zapisz to".

Sześć miesięcy później Elvis ponownie przyszedł do studia i zapłacił za nagranie dwóch kolejnych piosenek w styczniu 1954 roku. Były to piosenki "It Wouldn't Be the Same Without You" i "I'll Never Stand in Your Way". Tym razem był tam Sam Phillips (nie Marion) i ironicznie powiedział do siebie to samo: "Elvis Presley – dobry wokalista ballad. Zapisz to".

W końcu w czerwcu 1954 roku Phillips wysłuchał demo nowej ballady zatytułowanej "Without You". Chciał wydać piosenkę, ale nie mógł znaleźć oryginalnego wokalisty. Historia mówi, że Marion namawiała Sama, by rozważył Elvisa.

Jednak Robert Johnson doniósł w magazynie "Elvis Presley Speaks!", że zarówno Marion, jak i Sam zapomnieli o Elvisie w czerwcu 1954 roku, kiedy szukali piosenkarza do nagrania "Without You":
»Pomimo ich dobrych intencji i notatek "save-it", Elvis nie wszedł im do głowy, gdy zastanawiali się nad możliwościami. Potem, zupełnie przypadkowo, pani Keisker wpadła na ulicy na matkę marynarza, która była wtedy obecna i zauważyła, jak słodko Elvis śpiewał tak wiele miesięcy temu. Po czym:
„Co się stało z tym chłopcem?” – matka marynarza zapytała panią Keisker«".
I to była iskra, która odpaliła lont! Kiedy Marion Keisker wróciła do studia, zapytała Sama Phillipsa:
— Pamiętasz Elvisa Presleya?
— Tak — odparł Sam, zastanawiając się. — Tak, rzeczywiście. Przywołaj go do telefonu [zadzwoń po niego].
Reszta jest już znaną historią ...

Okładka magazynu "Elvis Presley Speaks!", wydanego 9 sierpnia 1956 roku, a napisanego przez reportera Roberta Johnsona, który pracował dla gazety "Memphis Press-Scimitar". Poniżej strony 8-9, na których wspomniano o udziale matki marynarza w zaproszeniu Elvisa do studia Sun Records. Magazyn wyprzedał się na pniu, natychmiast po wydaniu, stąd wiele osób w ogole o nim nie wie

*
*      *
*       *       *


Rzadkość - występ Elvisa Presleya z 1954 roku w kolorze, ale niestety tylko wizja.
Acz w innym miejscu napisano: "7 sierpnia 1955 Lois i Jim Robertson wzięli udział w koncercie plenerowym w Magnolia w Teksasie. Przynieśli swoją kamerę do domu i nieświadomie nagrali coś, co wydawało się być pierwszym w historii materiałem z występu Elvisa Presleya. I był w kolorze!"


[Płoński, 31-35] [R. Stanley, 32-35] [Hopkins, 38-41] [Haining 34-36]

poniedziałek, 21 marca 2016

Rower czy strzelba?

Większość źródeł podaje, że Elvis chciał rower na swoje urodziny, ale Presleyów nie było na niego stać, więc dostał gitarę. To kolejny powielany mit, niewiele mający wspólnego z rzeczywistością.

Pierwsza gitara Elvisa. Natomiast na stronie internetowej Moora możecie przeczytać, że nie wydano do niej certyfikatu z uwagi na pewne wątpliwości - ponoć ze względu na brak dokumentacji fotograficznej.

W 1946 roku Elvis wraz z matką udał się do Tupelo Hardware (dom handlowy), gdzie miał na prezent otrzymać karabin ".22 Long Rifle" (sportowy 0,22 cala - 5,6 mm). Gladys przekonywała Elvisa by zamiast broni wybrał sobie gitarę. Pracownicy sklepu pozwolili mu wypróbować jedną z nich. Wtedy Elvis się rozochocił i postanowił, że jednak weźmie gitarę. I to jest jedyna prawda na ten temat.

Taką informację przeczytacie między innymi na stronie muzeum Elvis Birthplace w Tupelo. Dane, które prezentuje akurat ta placówka są najbardziej wiarygodne, ponieważ muzeum to zaczęło działać jeszcze za życia Elvisa (od 1972 roku), zbierało informacje stosunkowo świeże od ludzi żyjących obok rodziny Presleyów w Tupelo, a co najważniejsze u samego źródła - w mieście Tupelo, od Elvisa i jego rodziców.

Jednak w tej sprawie ważne jest też to, co zaświadczyli pracownicy tego sklepu, dobrze pamiętający ten dzień, a zwłaszcza F. L. Bobo, który osobiście sprzedał wtedy Gladys i Elvisowi tę gitarę. Wcześniej faktycznie oglądali sportową strzelbę, o której pisałam powyżej. Gladys jednak zależało by Elvis nie bawił się bronią, dlatego próbowała go odwieźć od tego zamiaru. Udało się to dzięki pracownikom Hardware, którzy zainteresowali Elvisa gitarą. Przynieśli mu jedną i pozwolili by popróbował sobie na niej pograć. Elvis złapał bakcyla i siedział z matką w sklepie prawie godzinę próbując brzdąkać na strunach gitary.

Tupelo Hardware (dom towarowy), w którym Gladys kupiła pierwszą gitarę Elvisowi - najpierw widok sklepu z roku 1940, potem współczesny

Tablica pamiątkowa wewnątrz Tupelo Hardware informująca o zakupie gitary dla Elvisa oraz zawierająca zdjęcie wnętrza sklepu z lat 40. i starą tabliczkę, którą był oznaczony 

Tablica pamiątkowa na zewnątrz Tupelo Hardware informująca o okolicznościach zakupu przez Gladys gitary dla Elvisa

Ciekawe z kolei jest to, co na tablicy pamiątkowej napisał sklep Tupelo Harware. Pożenił obie te historie w zmyślny sposób, aczkolwiek jest w tym ziarnko prawdy. Faktycznie Elvis mówił rodzicom, że na prezent chciałby rower lub strzelbę, lecz w dniu zakupów wcale nie oglądał z matką rowerów. Przyszli konkretnie po strzelbę. Jak już wspominałam, Gladys nie była tym zachwycona, więc gdy zobaczyła gitary przypomniała sobie, że również o gitarze Elvis kiedyś wspominał. Właśnie dlatego zasugerowała mu jej wybór. Jakiś czas wcześniej oboje byli już w tym sklepie na rekonesansie - Gladys chciała zorientować się w cenach.

Kolejny dowód to wzmianka w lokalnej gazecie Tupelo News, gdzie opisano krótko historię o tym jak do sklepu przyszedł dwunastoletni chłopiec (Elvis) z mamą po broń, a wyszedł z gitarą.

Myślę, że to jest tyko grafika sporządzona na potrzeby prezentacji, a nie fotografia rzeczywistej strony z gazety Tupelo News, gdzie pojawiła się wzmianka na ten temat. Wątpie by dali tę historyjkę na pierwszej stronie, chociaż z drugiej strony, to była bardzo mała społeczność i pisano o różnych drobiazgach dotyczących mieszkańców (coś jak u nas w różnych biuletynach osiedlowych), a nie o wielkich sprawach, co gwarantowało zainteresowanie ludzi gazetą    

Reasumując, 8 stycznia 1946 na swoje jedenaste urodziny, w sklepie Tupelo Hardware Gladys kupiła Elvisowi gitarę, za niecałe 8 $, marki Kye (wyprodukowaną w latach 40.). Gitara przypuszczalnie była w sprzedaży wtórnej - używana, gdyż taka sama lecz nowa kosztowała wtedy od 12 do 15 dolarów. Elvis używał jej aż przez osiem lat. Posłużyła mu także na pierwszej sesji nagraniowej w Sun Records, a także w pierwszym filmie "Love me tender" (1956).

Rozbieżności źródłowe: 
W źródłach są też rozbieżności co do ceny. Na przykład tablica pamiątkowa podaje 7,90 $, Wikipedia 7,75 $, Hopkins 12,95 $.

niedziela, 20 marca 2016

Elvis, Bill i Scotty - poznanie

Oficjalna wersja podawana w biografiach zwykle mówi o tym, że Elvis poznał Billego Blacka (William Patton Black junior) i Scottiego Moore'a (z nimi stworzył pierwszy band - The Blue Moon Boys) za pośrednictwem Sama Philipsa, właściciela studia nagrań Sun Records w Memphis.

Scotty Moore, Elvis Presley, Bill Black, czyli pierwszy zespół Elvisa - The Blue Moon Boys

Tymczasem prawda była rzekomo inna. Ta trójka nie tylko znała się już wcześniej, ale także już ze sobą grała. Nie w sensie, że planowo i regularnie, ale zdarzało im się nieoficjalnie.

Ruby, matka Billego, mieszkała w tym samym domu co Presleyowie, przy Winchester 185 (osiedle Lauderdale Courts) i znała się z nimi, a syn często ją odwiedzał. Wcześniej także tam mieszkał, ale wyprowadził się na krótko przed wprowadzeniem się rodziny Presleyów.

Z kolei syn Billego - Louis - z całą pewnością siebie twierdzi, że będąc dzieckiem słyszał i widział całą trójkę grająca razem, nie raz i nie dwa, zanim jeszcze Elvis trafił do Sun Studio i poznał Sama Philipsa, co notabene miało miejsce jeszcze później, gdyż Sama za pierwszym pobytem Elvisa w Sun Records nie było i załatwiała go Marion Keisker.

Przypuszczalnie to nawet Bill podsunął Elvisowi pomysł skorzystania z usług Sun Studio, gdzie wtedy za niecałe cztery dolary można było nagrać sobie płytkę z dwoma utworami, w jednej kopii, na własny użytek. Pewnie rozmawiali o nagrywaniu płyt i Elvis zastanawiał się jak brzmi jego głos na krążku, a Bill mu podpowiedział jak to sprawdzić za stosunkowo niewielką opłatą.

Johnny Black (brat Billa), który mieszkał z matką w tym domu co Elvis na osiedlu Lauderdale Courts i poznał Elvisa jeszcze przed Billem, również twierdzi, że zdarzało im się grać razem zanim Sam Philips skojarzył ze sobą całą trójkę.

Elvis Presley, Bill Black, Scotty Moore i Sam Phillips - Sun Records 1954

Z wywiadów Billego Black'a jednoznacznie nie wynika, że nie znał Elvisa już wcześniej. Natomiast Scotty Moore podtrzymywał w wywiadach, że poznał Elvisa dopiero za sprawą Sama Phillipsa. Nawet zakładając, że syn Billa się myli i miał jakieś omamy wizualne i słuchowe, to i tak nie sposób by Moore nie zetknął się z Presleyem już wcześniej, ponieważ bywali w tych samych miejscach i mieli tych samych znajomych (po części). Chyba, że Moore w wieku 21 lat był już takim ignorantem, że uszło jego uwagi z kim grywa na imprezach i kogo na nich widuje. Zresztą Moore zawsze miał coś do Elvisa, widać było, że mu zazdrości sukcesu i splendoru. Zawsze się wywyższał, traktując Elvisa i innych z góry, a siebie samego nobilitował. Uważał też, że ma patent na ocenianie innych (swoich kolegów, muzyków), a przecież był w ich wieku i z podobnym doświadczeniem muzycznym (od Elvisa starszy tylko o dwa lata). Nie wiem jak inni, ale ja go tak odbieram, zwłaszcza po przeczytaniu jego strony internetowej i zapoznaniu się z jego różnymi innymi wypowiedziami.

Przyjaciel Elvisa, Buzzy Forbess, opowiadając o latach spędzonych z Elvisem w Odd Fellow Club, powiedział:
"To właśnie w Odd Fellow Hall [red. pomieszczenia dla członków klubu, w których spotykała się młodzież] Elvis po raz pierwszy zobaczył swojego przyszłego basistę Billa Blacka". 
Buzzy Forbess nie wskazuje dokładnie daty, ale zdanie to wypowiedział opisując pierwsze dwa lata aktywności Elvisa w Odd Fellow Club, kiedy Elvis uczęszczał do dziewiątej i dziesiątej klasy. Zatem teoretycznie może chodzić o okres od września 1949 roku do czerwca 1951 roku, jednak Elvis takim bardzo aktywnym i regularnie się udzielającym członkiem klubu był dopiero od dziesiątej klasy, czyli prawdopodobnie pierwszy raz zobaczył występującego Billa Blacka w 1950 roku.

Także na swojej stronie Scotty Moore przynajmniej w jednym miejscu wpomina, że zanim jeszcze Sam Philips zasugerował im aby poćwiczyli z Elvisem, który szuka zespołu, występowali z nim kilka razy na scenie z Starlite Wranglers Douga Poindextera.


[R. Stanley, 32-35]

sobota, 19 marca 2016

Autobiografia Elvisa Presleya

Elvis planował napisać książkę o sobie. Zmotywowały go do tego wszelkie nieprawdziwe informacje o jego życiu jakie krążyły w mediach oraz ludzie przypisujący sobie kłamliwie rolę ojców jego sukcesów.

Książka miała nosić tytuł "Moimi oczami" ("Through My Eyes").

W jednym z wywiadów mówi o tym Ed Parker (przyjaciel i ochroniarz Elvisa), relacjonując przebieg swojej rozmowy z Presleyem na ten właśnie temat, którą odbyli w czasie jazdy do Las Vegas.
Elvis był bardzo sfrustrowanym autorem. Przedstawił mi swój plan napisania tej książki podczas długiej jazdy samochodem z Los Angeles do Las Vegas. W czasie tej podróży przedyskutowaliśmy wiele tematów i pod koniec naszej rozmowy byliśmy już gotowi do podboju świata.

Najbardziej wzruszającym doznaniem w czasie owej dyskusji było odkrycie, że Elvis sam zamierza napisać tę książkę. Chciał osobiście "nastawić tę płytę" poprawnie i wymazać wszystkie wcześniej opublikowane "zniekształcenia". Uważał, że jego sukces przypisuje się zbyt wielu ludziom bezpodstawnie.
Przedstawił mi fragmenty z życia, które chciał w niej opisać - wraz z wieloma szczegółami do tej pory nieopublikowanymi. Martwił się przede wszystkim o to, aby nikt nie został niesłusznie przez niego pominięty.
Kiedy mi mówił te rzeczy, naprawdę oczekiwałem, że napisze tę książkę i nie zapisałem nazwisk wymienianych przez niego. Jednak śmierć wisiała już nad nim, a my przecież nie wiedzieliśmy co przyniesie przyszłość. Cały czas pamiętam jak Elvis wyglądał przez okno w samochodzie na pustyni w Newadzie i opisywał jaka będzie ta książka.
— Ed — powiedział w końcu — jest tylu interesujących ludzi, którym chciałbym poświęcić rozdziały w książce. Ludzi, których kocham i szanuję ...
Niestety, książka ta nigdy nie powstała. Elvis już nie zdążył jej napisać. Wiemy jednak, że zaczął ją faktycznie pisać, o czym wspominał kiedyś Larry Geller i chyba jeszcze ktoś (być może osobista sekretarka). Ponoć podyktował jednej z sekretarek już jakąś jej część. Jedni mówią, że początkową, inni, że były to różne materiały (konkretne opisy), które miały się znaleźć gdzieś w środku książki. Oprócz tego miał rzekomo wiele notatek, w których zawarł to, co miało się w niej znaleźć (niektóre w formie tematów do opisania, inne w postaci gotowych fragmentów). Gdzieś tam przeczytałam, że pisał ją ręcznie, a potem przekazywał partiami (po kilka kartek) sekretarce do przepisania na maszynie. Moim zdaniem, jeśli coś się z tego zachowało, powinno zostać zebrane, opracowane i opublikowane. Nawet jeśli są to tylko zalążki rozdziałów, pojedyncze wątki, osobiste notatki, uwagi. Nie ma znaczenia co, ważne, że skreślone ręką Elvisa, przekazujące jego osobiste spojrzenie na niektóre fakty lub też jego własne przemyślenia.
"Me and a Guy Named Elvis", Jerry Schilling
O autobiografii Presleya wspomina też Jerry Schilling, w swojej książce "Me and a Guy Named Elvis", którą wydał dopiero 30 lat po śmierci Elvisa. Początkowo nie zamierzał pisać o swoim pracodawcy i przyjacielu, tak jak to uczynili inni. W końcu zmienił zdanie, z dwóch powodów. Chciał pokazać Elvisa takim jakim był prywatnie, jako pracodawca i przyjaciel, a także by pokazać fanom, co sam Elvis chciał im przekazać w swoje autobiografii, której już nie zdążył napisać, ponieważ Jerry Schilling miał ciągle w swej pamięci pewną rozmowę.

"Czułem, że mój przyjaciel swoje błogosławieństwo do napisania tej książki dał mi już dawno temu, gdy jechał przez pustynię z instruktorem karate Edem Parkerem. Elvis powiedział Edowi, że rozważa napisanie swojej autobiografii, zatytułowanej "Through My Eyes". Powiedział też, że nie chce, aby zbyt wielu ludzi z jego otoczenia brało udział w tym projekcie, ale wspomniał też o jednym z nich, którego chciał aby był jego częścią - o mnie. Wtedy był gotowy do opowiedzenia mi swojej historii, a ja ze swej strony starałem się zachować to najlepiej jak tylko mogłem pisząc moją książkę."

Co więcej, to właśnie w jego książce znajdziemy część rzeczy, które Elvis chciał poruszyć w swojej autobiografii, o których opowiadał najpierw Ed'owi Parker'owi, a potem także Jerry'emu Schilling'owi, co wynika między innymi z powyższego cytatu.

O planach Elvisa związanych z napisaniem autobiografii wiedział też jego "nieetatowy etatowy" fotograf (jak go określano) - Sean Shaver. Dlatego najlepsze zdjęcia jakie zrobił odkładał dla Elvisa, do jego autobiografii. To było jego największym, życiowym marzeniem - autobiografia Elvisa Presleya ilustrowana zdjęciami Seana Shavera (więcej o nim w poście "Jumpsuit - Fringe Sleeves") - choć nigdy niespełnionym.

Całkiem sporo osób wiedziało o jego planach napisania autobiografii, w tym Wanda June Hill (jego przyjaciółka i poniekąd powierniczka w kwestii jego wczesnych doznań paranormalnych). W jednym z wywiadów powiedziała:
"Po jego śmierci niektórzy z jego przyjaciół powiedzieli, że mówił o napisaniu własnej książki i wybrał tytuł „Moimi oczami”. Byłoby wspaniale przeczytać to, co zobaczyły te oczy, zamiast tego, co wszyscy inni myśleli, że widziały!"
Wspomina o tym także Kathy Westmoreland:
"Po jednym ze swoich ostatnich koncertów, zaczął się martwić, że umrze, nie zostawiając po sobie trwałej spuścizny. W jednej z moich ostatnich rozmów z nim powiedział:
„O co w tym wszystkim chodzi? Jak ludzie mnie zapamiętają? Nie będą mnie pamiętać. Nigdy nie zrobiłem niczego trwałego. Nie zrobiłem klasycznego filmu. Co mógłbym zrobić, zanim odejdę?”.
Potem powiedział, że zamierza napisać swoją autobiografię, którą planował zatytułować »Through My Eyes«, aby móc zostawić po sobie coś, co uważał za znaczące".
Możemy tylko żałować, że jej nie ukończył. Na ileż to pytań dostalibyśmy odpowiedź z pierwszej ręki, ile nowych, dotąd nieznanych, informacji o sobie przekazałby nam Elvis. Ile kłamstw by zdemaskował, ilu ludzi pokazał prawdziwe oblicze ...


piątek, 18 marca 2016

Literówki w dokumentach

Dochodzę do wniosku, że Amerykanie to bardzo niechlujny naród. W związku z tym powoli przestają mnie dziwić rażące błędy w biografiach i książkach o Elvisie, oparte przecież na udokumentowanych faktach, skoro na tak ważnych urzędowych dokumentach również takowe występują i to nagminnie!

Postanowiłam w tym miejscu wypunktować te, które dotąd znalazłam, tylko literówki, inne pomijam.

1. Akt urodzenia Elvisa (pierwszy):
  • imię Gladys zapisano jako "Galdys";
2. Akt ślubu Elvisa i Priscilli:
  • drugie imię Elvisa zapisano jako "A(a)ron", zamiast "Aaron" (w kwestii pisowni swojego drugiego imienia, błędnej już od urodzin, zmienił metrykę 28 grudnia 1953, więc od tej daty powinien widnieć już we wszystkich dokumentach jako "Aaron", a ślub odbył się 1 maja 1967 roku, tj. 14 lat po wyprostowaniu aktu urodzenia);
3. Akt ślubu Vernona i Gladys (rodziców Elvisa Presleya):
  • imię ojca Elvisa Vernon przemianowano na "Virnon",
  • nazwisko panieńskie Smith matki Elvisa zapisano jako "Snith";
4. Humes High Band (jeśli nie wiesz co to, patrz post "Zwiastuny wielkości"):
  • nazwisko Elvisa Presley przemianowano na "Prestly";
5. Humes High Student Directory:
  • imię Elvis przemianowano na "Elvin";
6. Physicians Record of Birth Dr Roberta Hunt'a (zszywka od nr 896 do nr 921), pozycja 919 - rejestracja narodzin Jessego Garona:
  • drugie imię Gar(i)on zapisano jako "Garion" (dodając błędnie "i");
7. Physicians Record of Birth Dr Roberta Hunt'a (zszywka od nt 896 do nr 921), pozycja 920 - rejestracja narodzin Elvisa Aarona:
  • pierwsze imię Elvis zapisano jako "E(l)vis" (pomijając literę "l");

8. Akt urodzenia Jasona Petera Presleya, rzekomego syna Elvisa i Patricii Parker:

  • drugie imię Elvisa "Aaron" zapisano jako "Arron";

9.

c.d.n.


* * *

To tyle co sobie na razie przypomniałam, ale jest tego więcej. Będę ten post uzupełniać.

czwartek, 17 marca 2016

Zwiastuny wielkości

Małego Elvisa od dziecka fascynowała muzyka. Spotykał się z nią przede wszystkim w kościele oraz na piknikach mieszkańców - w tamtych czasach jednej z nielicznych rozrywek dostępnych dla ludności, zwłaszcza biednej części społeczeństwa.

Na małego Elvisa muzyka działała jak wabik. Wyzwalała też drzemiące w nim niespożyte siły fizyczne - energię, rytm, ruch. Już jako dwulatek biegał między ławkami w kościele próbując jednocześnie naśladować słyszany właśnie śpiew. Rick Stanley (przysposobiony brat - jeden z synów drugiej żony ojca Elvisa) tak to ocenia:
"Takie incydenty jak bieganie pomiędzy kościelnymi ławkami w wieku dwóch lat, ukazują instynktowną, potężną wrażliwość Elvisa na muzykę, która powodowała, że zachowywał się w sposób charakterystyczny dla cudownych dzieci."
Jako chłopiec chętnie śpiewał w kościele. Niektóre źródła podają, że razem z rodzicami śpiewał w kościelnym chórze, tymczasem inne to podważają (kwestia zastosowanego przyimka "w" czy "z"). To właśnie kościelne pieśni (gospel) odcisnęły największe piętno na jego muzycznym guście, lecz nie tylko one, także czarny blues, ekstatyczne, nieokiełznane tańce modlących się śpiewem kaznodziejów, które w dorosłym życiu Elvis wspominał:
"Ciągle chodziliśmy na te religijne śpiewania. Byli tam śpiewacy naprawdę świetni, ale nikt nie zwracał na nich uwagi. Byli też kaznodzieje i ci dawali czadu, wskakiwali na pianino i miotali się na wszystkie strony. To robiło wrażenie. Myślę, że sporo się od nich nauczyłem."
Gdy był jeszcze dzieckiem, korzystając z sąsiedztwa osiedla Shakerag (dzielnicy zamieszkałej przez czarnych mieszkańców), często tam chodził. Słuchał starych ludzi grających bluesa albo wykonujących muzykę gospel przy akompaniamencie gitary, pianina i innych instrumentów. Przede wszystkim w kościele Sanctified Church.

Mając osiem lat zaczął występować w lokalnej audycji radiowej Saturday Jamboree, nadawanej przez stację WELO. Tę samą, która później będzie transmitować konkurs młodych talentów z festynu Mississippi-Alabam Fair & Dairy Show. Dawano tam szansę wystąpienia przed mikrofonem chętnym dzieciom. Prowadzący ten program Charlie Boren pamięta, że Elvis śpiewał w nim w co drugą sobotę. Wykonywał muzykę gospel, piosenki Gene'a Autry'ego i utwór, który stał się jego stałym numerem - piosenkę Reda Foley'a "Old Shep". Do udziału w audycji Saturday Jamboree zaprosił Elvisa Carvel Lee Ausborn, piosenkarz country, za którym mały Elvis chodził rzekomo jak pies, tak przepadał za jego śpiewem. Mało tego, zaprosił też kilka razy małego Elvisa do udziału w swoim własnym programie.

Elvis Presley - portrety z dzieciństwa

Wychowawczynią Elvisa w piątej klasie była Oleta Grimes. Mieszkała wtedy na ulicy Old Saltillo, niecałe 100 metrów od Presleyów. W szkole w Tupelo prowadziła też świetlicę. Zaprzyjaźniła się z Gladys, gdy okazało się, że są ze sobą daleko spokrewnione. Elvisa śpiew znała z codziennych zajęć w świetlicy, gdzie co rano dzieci modliły się i śpiewały. Kiedyś poprosiła dyrektora szkoły J.D. Cole, aby posłuchał jak śpiewa. Był pod takim wrażeniem, że postanowił wystawić Elvisa w dorocznym konkursie talentów podczas festynu Mississippi-Alabam Fair & Dairy Show, jako reprezentanta East Tupelo*. Sam festyn odbywał się niecały kilometr dalej, w Tupelo Fairgrounds* i był już lokalną tradycją razem ze swoimi konkursami - pierwszy festyn odbył się już w 1904 roku.

* - coś w rodzaju dzielnic

Dziesięcioletni wówczas Elvis, stojąc na krześle (tak, by mógł dosięgnąć mikrofonu), zaśpiewał bez akompaniamentu starą balladę country "Old Shep", dawny przebój Reda Foleya. Byli tam jacyś chłopcy grający na gitarach, ale jak mówiła nauczycielka, żaden z nich nie chciał akompaniować swojemu konkurentowi.

Elvis został doceniony przez jury konkursu i zajął w nim drugie miejsce. W nagrodę dostał 5 $ (za pierwsze było 10 $) oraz wstęp wolny na wszystkie atrakcje wesołego miasteczka tego dnia, z których nie omieszkał skorzystać (za co notabene matka później przetrzepała mu skórę, uznając że narażał własne życie oraz zdrowie). Konkurs był transmitowany przez lokalną stację radiową WELO. Elvis pierwszy od prawej na zdjęciach (poniżej) z ogłoszenia wyników konkursu. Z kolei Bill Burk, tropiciel błędów w biografiach Elvisa, którego darzę szczególną estymą za jego wkład i pracę w dochodzeniu do prawdy, ustalanie faktów i prostowanie wszelkich nieścisłości, bzdur, błędów i kłamstw, dziennikarz, kolega i biograf Elvisa, wydawca kwartalnika "Elvis World", uważa, że Elvis wtedy nie zdobył żadnej nagrody. Tak przynajmniej ustalił rozmawiając z kilkoma uczestnikami tego konkursu. Wydają się to potwierdzać zdjęcia z rozdania nagród, gdzie trójka dzieci trzyma jakieś statuetki, lecz Elvis nie. Z drugiej strony to zeznania dzieci, konkurentów Elvisa w konkursie. Natomiast coś zupełnie innego pamiętają dorośli świadkowie konkursu. Niezależnie jaka jest prawda, Elvis dostał pięć dolarów i darmowe korzystanie z lunaparku. Być może nagradzano do piątego miejsca lub były jakieś dodatkowe wyróżnienia (z całą pewnością nagrody nie były przewidziane dla wszystkich uczestników).

Oleta była zachwycona występem małego Elvisa. Opowiedziała o nim mężowi, który akurat tym razem nie mógł być na festynie (choć zawsze chodził, a jego ulubionym punktem był właśnie konkurs młodych talentów). Bardzo chciał posłuchać jak śpiewa mały Elvis, który zajął w konkursie aż drugie miejsce, więc Oleta zaprosiła go do swojego domu i poprosiła aby zaśpiewał tę samą piosenkę "Old shep", którą śpiewał na festynie. Mężowi bardzo się spodobało jego wykonanie i dał mu w nagrodę 5 centów na oranżadę.

Część źródeł podaje, że Elvis zajął piąte miejsce, które również było nagradzane. Natomiast strona elvispresleybirthplace.com pisze:
"3 października 1945 roku Elvis dokonał swojej pierwszej publicznej audycji radiowej. W wieku dziesięciu lat Elvis stał na krześle i śpiewał „Old Shep” w konkursie talentów dla młodzieży na targach Mississippi-Alabama Fair i Dairy Show na targach Tupelo. Radio WELO transmitowało ten program talentów, a Elvis wygrał drugą nagrodę w wysokości 5 USD na bilety na przejażdżkę. Jego występ jest jednym z pierwszych publicznych występów muzycznych dla Elvisa jako dziecka".
Teoretycznie to źródło powinno podawać najwiarygodniejsze informacje ponieważ rozpoczęło swą działalność jeszcze za życia Elvisa. Zatem miało dostęp do różnych dokumentów, archiwów i artefaktów, a także całej masy ludzi współżyjących obok rodziny Presley w Tupelo w tamtych czasach, w tym tych pamiętających tenże występ Elvisa. Z drugiej strony Bill Burk, to charyzmatyczna postać w ustalaniu faktów z życia Elvisa. Trudno też nie wierzyć pani Olecie. W tej sytuacji nie jestem w stanie ocenić gdzie leży prawda.  

Ogłoszenie wyników konkursu i rozdanie nagród

Mississippi-Alabam Fairground - tak wyglądało to miejsce wtedy, gdy Elvis wystąpił tam jako chłopiec. To zdjęcie wykonano akurat nieco później, dokładnie 3 października 1954 roku

Gdy Elvis w wieku 11 lat dostał swoją pierwszą gitarę (patrz post "Dom w Tupelo i ..." lub "Rower czy strzelba?") prawie się z nią nie rozstawał. Początkowo miał zamiar poprosić proboszcza o kilka lekcji, jednak de facto skończyło się tylko na pokazaniu mu kilku chwytów gitarowych przez wujków: Vestera Presleya i Johnny'ego Smitha. Reszta to jego charyzmatyczna praca oparta na grze ze słuchu. Był samoukiem. Doszedł jednak do takiej perfekcji, że zadziwiał ludzi swoją grą. Kilka lat później, podczas jednego z jego pierwszych występów (w 1954 roku) Johnny Cash, kolega Elvisa z Sun Record, powiedział o jego grze:
„Presley nie mówił dużo. Ale nie musiał. Dzięki swojej charyzmie potrafił skupić na sobie uwagę wszystkich. Tamtego wieczoru obserwowałem przede wszystkim jego grę na gitarze. Elvis był niesamowitym gitarzystą rytmicznym. Zaczynał ‘That’s All Right (Mama)’ jedynie od wokalu i gitary akustycznej, a robił to tak, że żadne inne instrumenty nie były potrzebne”.
Można się o tym przekonać słuchając choćby jam session z programu "Comeback Special '68" lub materiałów z prób z lat 70.

W latach pięćdziesiątych na biednym południu wielu chłopców i mężczyzn "pobrzdękiwało" na gitarze. Telewizji nie było, a radio mieli nieliczni. Jednak to przy Elvisie skupiało się zawsze największe grono słuchaczy i chętnych do śpiewania. Kuzyn Elvisa Herschell Presley tak to wspomina:
"Jeździliśmy do Tupelo szkolnym autobusem. Odwiedzaliśmy Elvisa, chodziliśmy na występy, tłukliśmy się i co tylko. Elvis wszędzie nosił tę starą gitarę. Uwielbiał ją. Przez większość czasu miała nie więcej jak trzy struny, ale on robił z nią cuda!"
W 1948 rodzina Presleyów przeprowadziła się do Memphis w poszukiwaniu lepszego życia. Niestety, początkowo ich sytuacja na nowym miejscu była jeszcze gorsza niż w Tupelo. Elvis kontynuował tu naukę od ósmej klasy (pierwsze siedem klas zrobił w Tupelo, a od ósmej do dwunastej w Memphis) w Humes High School. To była klasa muzyczna.

W ósmej klasie Presley otrzymał tylko C w muzyce, w pięciostopniowej skali. Kiedy jego nauczyciel muzyki poinformował go, że nie ma zdolności do śpiewania, następnego dnia przyniósł swoją gitarę i zaśpiewał niedawny przebój „Keep Them Cold Icy Fingers Off Me”, starając się udowodnić, że jest inaczej. Kolega z klasy przypomniał sobie później, że nauczyciel „zgodził się, że Elvis miał rację, kiedy powiedział, że nie docenia jego śpiewu”. Zazwyczaj był zbyt nieśmiały, by występować otwarcie, a czasami był prześladowany przez kolegów z klasy, którzy uważali go za maminsynka, co dodatkowo go onieśmielało.

O pierwszym roku Presleyów w Memphis zachowało się niewiele informacji, zwłaszcza jeśli chodzi o Elvisa. Tressie Miller, która podobnie jak Presleyowie przeprowadziła się do Memphis i zamieszkała w tej samej kamienicy, przy alei Poplar 572, wspomina tylko, że przed domem na przestronnym podwórku "Elvis zabawiał znajomych grając na gitarze i śpiewając piosenki".

W 1950 roku zaczął regularnie ćwiczyć grę na gitarze pod okiem Jesse Lee Densona (sąsiada), który był dwa i pół roku starszy. Oni i trzej inni chłopcy - Paul Burlison i dwaj przyszli pionierzy rockabilly, bracia Dorsey i Johnny Burnette - utworzyli luźny muzyczny kolektyw, który często grał w Lauderdale Courts.

Elvis przez całe dzieciństwo i okres młodzieżowy był nad wyraz cichy, nieśmiały, poważny i grzeczny. Podkreślają to wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli do czynienia z rodziną Presleyów. Był też bardzo wrażliwy, uczuciowy i kochający rodziców, a w szczególności matkę, co okazywał tak wyraźnie, że zapadało to ludziom w pamięć. Był też dzieckiem bardzo posłusznym i zdyscyplinowanym, co nie znaczy, że był mazgajem. O, nie.

Pomimo nadopiekuńczego wychowania rodziców, był twardy. Potrafił zawalczyć w słusznej spawie, lecz prawie nigdy o siebie. Zwykle stawał w obronie honoru innych. Był bardzo szybki i sprawny fizycznie. Buzzy (Evan Forbess), jeden z najbliższych przyjaciół Elvisa z czasów szkolnych w Memphis pamięta różne bójki z udziałem przyjaciela. Do jednej z nich doszło, gdy chodzili do X klasy. Tuż po meczu futbolowym jakiś osiłek z drużyny przeciwnej (z innej szkoły) siedział w szkolnym autobusie i rzucał obraźliwe epitety pod adresem trenera ze szkoły Humes High. I jak mówi Buzzy:
"Elvis od razu przeszedł do rzeczy. Zrobił wymach swoim kościstym ramieniem [red. Elvis w tamtym okresie był drobny i chudy, jeszcze nie osiągnął swojego docelowego wzrostu], sięgnął przez otwarte okno autobusu, walnął tamtego chłopaka prosto w nos i zakończył temat."
20 września tego samego roku, Presleyowie przeprowadzają się na ulicę Winchester 185 do jednego z 433 mieszkań osiedla Lauderdale Courts, stanowiącego własność miasta. Były to mieszkania objęte specjalnym programem w ramach pomocy mieszkaniowej dla ubogich rodzin rokujących nadzieję na przyszłość (porządnych, bez patologii).

Widok Laurderdale Courts z lat pięćdziesiątych, z lotu ptaka i współczesny

Niecały kilometr na południe od osiedla Lauderdale Courts znajdowała się słynna Beale Street, legendarna kolebka bluesa i muzyki Czarnych. To tam młody Elvis wchłaniał murzyńskie rytmy, muzykę, taniec i śpiew. I chyba też zamiłowanie do jaskrawych, barwnych, świecących, błyszczących strojów, tak awangardowych wtedy dla białej części społeczeństwa. Nabywał je w sklepie u braci Lanskych, gdzie zaopatrywała się głównie ludność czarnoskóra i różni artyści. Znawcy przypuszczają, że to właśnie sposób ubierania się czarnej ludności z Beale Street miał wpływ na jego wczesny i późny image wizualny. Podsumował to bardzo fajnie Bono, lider grupy U2, wielki fan Elvisa:
"Ten genialny, pochodzący z miasteczka Tupelo w stanie Missisipi chłopak pojawił się w Memphis zupełnie niespodziewanie. Na pierwszy rzut oka żółtodziób w garniturze, który uganiał się za spódniczkami i nosił ciemne okulary. Presley był białym kierowcą ciężarówki, który nosił się jak dandys, czym wiele ryzykował, a do tego śpiewał jak czarny i ubierał się niczym gej. Pamiętajmy, że to nie był Nowy Jork ani nawet Nowy Orlean. To było Memphis z lat 50."
Sklep braci Lanskych z lat pięćdziesiątych i Elvis na zakupach w latach sześćdziesiątych 

Ulica Beale w Memphis z wczesnych lat sześćdziesiątych i pięćdziesiątych, czyli dokładnie taka po jakiej przechadzał się Elvis Presley

Ulica Beale współcześnie - rychło rano i nocą

Oprócz wspaniałego słuchu, sprawności fizycznej miał niesamowite poczucie rytmu, bardziej czarne niż niejeden Czarny. O tym niejednokrotnie możemy się przekonać oglądając jego zachowanie na scenie pod koniec lat pięćdziesiątych, chociaż mało jest tego typu materiału. Przede wszystkim z uwagi na ówczesną estetykę moralną i cenzurę, która zabraniała Elvisowi takich wygibasów na scenie (nawet sądownie), a kamerzyści mieli przykaz by nagrywać go od pasa w górę.

W wieku lat nastu Elvis ciągle pozostawał skromnym, grzecznym i nieśmiałym chłopcem. Z drugiej strony był odważny, szczery, ekscentryczny, co w tamtych czasach i środowisku wymagało grubej skóry i sporej odporności. Były w nim jakby dwie sprzeczne, zupełnie różne osobowości. To samo dotyczyło jego śpiewu i gry na instrumentach. Nie miał oporów śpiewać i grać dla przyjaciół, czy na podwórku dla sąsiadów, znajomych i rodziny, ale ilekroć nadarzyła się okazja by wystąpić przed inną publicznością, wycofywał się. Evan Forbess (kolega) tak opisuje jedną z takich sytuacji:
"Mieliśmy razem zajęcia z biologii [red. Evan był w klasie o rok niższej, dlatego podkreśla, że ten przedmiot mieli razem, połączony dla dwóch roczników]. Nadszedł czas Bożego Narodzenia. Elvis był w dziesiątej klasie i chcieliśmy żeby zaśpiewał na świątecznej imprezie. Przeraził się na śmierć! Celowo nie przyniósł gitary [red. choć zwykle przychodził z nią prawie codziennie do szkoły], by powiedzieć, że nie może śpiewać."
Nie tylko Evan pamięta takie przypadki. Mona Raburn Finley (koleżanka z klasy) również.
"Kiedy Presley przychodził na lekcję z gitarą, musieliśmy go prosić przez godzinę żeby coś zaśpiewał. A kiedy w końcu zaczynał, dzwonił już dzwonek na koniec lekcji."
Nie przeszkadzało mu, kiedy wokół gromadzili się gapie i słuchacze gdy już śpiewał, ale odwrotna kolejność go peszyła, stresowała, wręcz paraliżowała.

Czasami w piątkowe i sobotnie wieczory Presleyowie szli do kina, zostawiając Elvisowi mieszkanie na imprezę. Jak to mówią "starych ni ma, chata wolna, oj będzie bal". :) Oczywiście nastolatek skrzętnie wykorzystywał takie okazje. Z tym, że imprezy u niego w domu różniły się od tych u jego kolegów. I nie dlatego, że on tak chciał, tak chcieli jego goście. Jak wyjaśnia Buzzy:
"To nie były głośne imprezy, nic z tych rzeczy. Zamiast płyt [red. jak to było na innych domówkach] słuchaliśmy Elvisa. Grał i śpiewał, ale niezbyt głośno [red. Elvis lubił dać upust rozsadzającej go energii, szarpnąć strunami i zaintonować mocnym głosem, lecz hamował się z uwagi na sąsiadów, jak to Elvis, zawsze grzeczny, nie wadzący nikomu]."
Zresztą tak samo było na imprezach u innych, gdy pojawił się z gitarą. Z tego powodu ponoć nauczył się tańczyć później niż reszta, bo robił stale za szafę grającą, nie licząc oczywiście jego własnego, solowego stylu. Miał niepisaną siłę oddziaływania na innych, prędzej czy później stawał się niejako z automatu liderem każdej grupy. Dlatego dość szybko zaczęto przejmować jego styl tańca, jako aktualnie będący na czasie. Evan wspomina:
"Pamiętam, jak raz zobaczyłem go stojącego przed szafą grająca. Słuchał płyt, udawał, że gra na gitarze i wykonywał te swoje wygibasy. Innym razem poszliśmy gdzieś na imprezę i stało tam pianino. Zaczął się nim bawić i już po chwili grał jakąś melodię. Robił to ze słuchu. Miał do tego dryg."
Jego koledzy z czasów gdy byli nastolatkami wspominają, że Elvis bardzo lubił imprezować, a wśród znajomych nie był wcale taki nieśmiały. Ponoć był duszą towarzystwa i wodzirejem. Nie pozwolił nikomu się nudzić, dbał by każdy czuł się dobrze, nie był osamotniony i świetnie się bawił.

Elvis Presley z przyjaciółmi (paczką chłopaków) - Farley Guy, Elvis Presley, Paul Dougher i Evan "Buzzy" Forbess

Dzięki swojej inteligencji błyskawicznie rozwiązywał problemy. Był zaradny. Buzzy opowiadał historię jak to umówili się na randkę w dwie pary. Panowie wymyślili żeby wynająć ciężarówkę i pojechać gdzieś na przejażdżkę. Zrzucili się po 50 centów (więcej nie mieli), ale to było jeszcze trochę za mało. Elvis wszedł do pobliskiego sklepu z płytami i ogłosił "organizujemy przejażdżkę, a na zewnątrz stoi już ciężarówka". Tym sposobem momentalnie mieli pełny samochód i dość pieniędzy z nawiązką by za niego zapłacić. :)

Gdy nauczycielka historii w Humes High, pani Mildred Scrivener (wychowawczyni Elvisa w dwunastej klasie) powzięła wiedzę o jego umiejętnościach muzycznych, postanowiła go wciągnąć do szkolnej rewii (zespołu w różny sposób uzdolnionych artystycznie dzieci). Jak sama mówi:
"Nie wiedziałam, że potrafi śpiewać, aż do czasu, gdy ktoś w mojej klasie nie powiedział, że Elvis powinien zabrać gitarę na szkolny piknik."
Bardzo ciekawe i znamienne jest też to, co powiedziała po pikniku. Świadczy to bowiem o tym, że już wtedy Elvis posiadał zdolność skupiania uwagi innych swoją grą, śpiewem i artystyczną interpretacją. Ten talent też wyraźnie dawał już o sobie znać. Za dwa lata tę siłę oddziaływania na ludzi, przyciągania ich, nazwany później magnetyzmem, zaczną zauważać i inni (muzycy, menadżerowie, didżeje).
"Przyszedł z gitarą i kiedy wszyscy biegali dookoła, on siedział z boku grając i śpiewając dla kilku osób, które się przy nim zebrały. Powoli zaczęli dochodzić inni uczniowie. Było coś takiego w jego rzewnym śpiewie, co przyciągało ich jak magnes."
Co roku na zakończenie nauki odbywał się bardzo ważny (prestiżowy z racji swoich szczytnych celów) występ szkolnej rewii. Dochód ze sprzedaży biletów zasilał specjalny fundusz, z którego dyskretnie finansowano najbiedniejsze dzieci. Jeśli jakieś dziecko nie mogło sobie pozwolić na zakup biletu na szkolne tańce, lunchu, czy ubrania, szło na poufną rozmowę do dyrektora szkoły, a ten wypłacał mu z tego funduszu małe kwoty na konkretny zakup. Odbywało się to poza rodzicami, komisjami itp., wszystko w cztery oczy, dziecko kontra dyrektor. Chodziło o to, by nawet dzieci z rodzin żyjących w skrajnej nędzy (lub patologicznych) nie czuły się gorsze i wyalienowane na terenie szkoły i podczas imprez przez nią organizowanych. W związku z tym nikt nie odważyłby się nie przyjść na tak ważne wydarzenie. To była sprawa honoru.

Głównym punktem występów był konkurs rewiowy, na którym prezentowali się wszyscy uczestnicy po kolei. Każdy z nich miał prawo do wykonania jednego bisu, jeżeli tego domagała się publiczność (gdy bardzo się spodobał). Tego roku miało wystąpić ponad 20 uczestników (zwykle liczba ta ograniczała się do kilkunastu osób). Zmieniono więc zasady. Ustalono, że tylko jeden z uczestników wybrany przez publiczność dostąpi zaszczytu bisowania i to nie od razu po swojej prezentacji, jak to było wcześniej, lecz dopiero na sam koniec (po występie wszystkich).

Tym jednym jedynym, którego wybrała publiczność pośród śpiewaków, recytatorów, tancerzy, muzyków, gimnastyków itp. był ... Elvis Presley.

Humes High School - program występu szkolnego bandu (rewii artystycznych talentów) na koniec roku szkolnego 1952-1953

Humes Midle School Auditorium, zdjęcia współczesne. To tu Elvis wystąpił 9 kwietnia 1953 roku na pokazie szkolnej rewii

Elvis w ogóle nie brał pod uwagę, że to on może zostać wyróżniony. Stał cichy, wycofany, schowany za kurtyną, na skraju sceny, obok tłumu pozostałych podekscytowanych uczestników, z których każdy miał nadzieję, że to właśnie do niego uśmiechnie się szczęście. Nauczycielka musiała go dosłownie wypchnąć na scenę, szepcząc mu do ucha "To ty, Elvis. Idź i zaśpiewaj jeszcze jedną piosenkę.", gdy widownia domagała się jego bisu. Jak komentuje pani Mildred Scrivener:
"Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy, kiedy zszedł ze sceny po bisowaniu. »Naprawdę im się podobało pani Scrivener. Naprawdę im się podobało«" - powtarzał szczerze zaskoczony.
Elvis po prostu nie mógł uwierzyć, że aż tak się wszystkim spodobał. Jednak jego kolega Buzzy nie miał co do tego żadnych wątpliwości obserwując publikę.
"Najpierw zaśpiewał miłosną piosenkę i nauczyciele zaczęli płakać [red. to była piosenka "Till I Waltz Again With You"]. Naprawdę. Po prostu zaczęli chlipać. Potem zaśpiewał jeszcze kilka piosenek i bodaj trzecią zadedykował mnie."
Buzzy pożyczył Elvisowi na ten występ swoją czerwoną koszulę, którą dostał w prezencie od jednej z sióstr, ponieważ bardzo spodobała się Elvisowi. Niestety, ten wsiadając do auta zahaczył o drzwi i nieznacznie ją rozdarł. Elvis w ten sposób chciał podziękować przyjacielowi za pożyczenie koszuli a jednocześnie przeprosić za jej uszkodzenie. Zawsze się umiał znaleźć, nawet jako gołowąs. :)

Jeśli chodzi o piosenki, które na tym pokazie wykonał Elvis jest w źródłach trochę bałaganu. Przypuszczalnie śpiewał jeszcze "Keep Them Cold Icy Fingers Off Of Me" i "Old Shep".

Elvis nigdy nie nagrał tej piosenki na płycie. Tutaj zapis jej domowego wykonania z lat siedemdziesiątych

Tutaj fragment wywiadu z Elvisem z 1972 roku, w którym zostaje zapytany o swoje dwa konkursy w 1945 i 1953 roku

Po ukończeniu L. C. Humes High School pojechał autostopem do Meridian w Missisipi na pierwszy festiwal Jimmiego Rodgersa (nazywanego "ojcem country"). Zajął tam drugie miejsce i otrzymał nową gitarę. Niestety, większość biografii pomija to osiągnięcie. Nie wiadomo też co stało się z tą gitarą, bo nie ma jej w "Wykazie gitar Elvisa" na Wikipedii, w każdym razie żadna z nich nie jest odpowiednio opisana aby móc ją zidentyfikować. Być może sprzedał?


[Płoński, 12] [R. Stanley, 26-27, 32] [Strzeszewski, 11, 15] [Hopkins, 21, 30-31]